|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-12-2017, 14:51 | #641 |
Reputacja: 1 | Zingger pokiwał głową patrząc jak potok obmywa zakrwawione ciała krasnoludów. - Cholera jasna, nie powiem, że tego nie przeczuwałem. Trup się ściele gęsto wśród nieludzi. Trzeba te ciała zbadać, zajmę się tym. Rodzaj zadanych nieszczęśnikom ran może nam coś podpowie. Ciekawym jednak czy zginęli w tym samym czasie czy pojedynczo w ciągu paru dni? Ainurson powinien coś wiedzieć. Axel, Wolfgangu, poczekajcie na mnie! Nie chcę tu sam zostawać. Wiadomo ki diabeł siedzi w krzakach i patrzy? |
09-12-2017, 20:05 | #642 |
Reputacja: 1 | Szlachcic udał się z powrotem do wieży, a pozostała trójka, z pomocą liny zdołała dostać się na dół, w koryto potoku. Wszyscy trzej zajęli się oglądaniem ciał porzuconych tutaj krasnoludów. Khazadowie zostali zamordowani w ten sam sposób - na ich ciałach widoczne były głębokie, poszarpane rany dwojakiego rodzaju. Pierwsze musiały być zadane pokaźnych rozmiarów pazurami. Cięcia były głębokie, zahaczające o kości. Drugie wyglądały, jakby ktoś o bardzo dużych zębach postanowił urządzić sobie posiłek z krasnoludzkiego mięsa. Brakowało kawałków kończyn, mięśnie pośladków, policzki i uda były ponadgryzane i niekompletne. Widok był odrażający i przerażający, a dodatkowo ciała zaczynały powoli puchnąć, pojawiły się na nich plamy opadowe. Muchy i robactwo wkraczały do akcji, ale całej trójce udało się zachować zimną krew. Z wierzchołka skarpy usłyszeli głosy. To Lothar przyprowadził architekta, który w momencie, gdy wyjrzał za krawędź, zachwiał się i byłby spadł, gdyby von Essing nie złapał go za pas i pociągnął w tył. Isembard przez chwilę coś bełkotał i jęczał, potem zwymiotował i usiadł na trawie, szarpiąc zapaskudzoną brodę. Gdy się nieco opanował, zaczął gadać po krasnoludzku, więc stojacy obok niego Lothar nic nie rozumiał. Wreszcie inżynier zmienił język i zaczął mówić w reikspielu. - Nieszczęście, wielkie nieszczęście na nasz klan spadło. Zabici. Pomordowani. Któż przyczyną złego? Z pewnością to elfia sprawka! Teraz muszę przywołać pozostałych i zawiadomić kogo trzeba. Pochówkiem się zająć. Tyle rzeczy na głowie, a czasu tak mało. Błagam - krasnolud wyglądał żałośnie. Złapał szlachcica za kolana, łzy płynęły mu z zaczerwienionych oczu. - Błagam. Zajmijcie się tą sprawą... Znajdźcie mordercę. Choć trochę odciążcie mnie, gdyż wszystkiemu nie podołam. Isembard zdołał ogarnąć się na tyle, że zorganizował pozostających do jego dyspozycji khazadów, aby wydobyć zwłoki i przetransportować je w pobliże wieży. Orszakowi żałobnemu towarzyszyły posępne śpiewy, rwanie bród i klątwy, rzucane w khazalidzie, których wymowa była jednak wystarczająco wymowna. W związku z wydarzeniami, Isembard zdecydował, że prace tego dnia nie będą kontynuowane. Krasnoludy, jak to miały w zwyczaju, gdy doszło do śmierci, zaczęły pić... |
09-12-2017, 20:32 | #643 |
Reputacja: 1 | Lothar nie bardzo wiedział jak zachować się przy krasnoludzie łapiącym go za nogi (lekcje etykiety takiej sytuacji jakoś nie przewidziały w programie), więc tylko potwierdził swoje zobowiązanie do zajęcia się sprawą. Cieszył się jedynie, że w drużynie nie ma elfa, bo nie byłoby wesoło. |
09-12-2017, 20:47 | #644 |
Administrator Reputacja: 1 | Wyglądało to na robotę jakiegoś drapieżnika. Nietypowego zresztą. I to Axel przekazał Lotharowi. Jak i to, że robota, jakiej mieli się podjąć, nic a nic się Axelowi nie podoba. - Będziemy musieli pilnować ich przez całą dobę, we dwie-trzy osoby równocześnie na straży - powiedział. - Na dodatek mamy do czynienia z czymś o pokaźnych szponach i dużej, solidnie wyposażonej paszczęce. Prawdziwy twór rodem z koszmarów, któemu najwyraźniej zależy na tym, by budowa nie zakończyła się sukcesem. Na dodatek przechodzący przez ściany - dodał na pół żartem. - Może krasnoludy będą nocować na łodzi? - zaproponował. |
09-12-2017, 20:52 | #645 |
Reputacja: 1 |
|
10-12-2017, 02:15 | #646 |
Reputacja: 1 |
|
11-12-2017, 14:56 | #647 |
Reputacja: 1 | Bernhardt poparł pomysł Wolfganga. - Też jestem zdania, że barka jest dla nas, nie dla brodatego ludu. Nie daj boże ze strachu w nocy odpłyną i łódź nam zniszczą. Nie mówiąc o możliwości potopienia. Warty możemy wziąć po dwóch. To dobry pomysł. Wyrychtuję tylko kuszę i możemy śledzić całe otoczenie z góry, z wieży. Mogę wziąć pierwszą wartę. I tak dzisiaj nie usnę zapewne. Kto jeszcze chętny? |
11-12-2017, 15:18 | #648 |
Reputacja: 1 |
|
12-12-2017, 22:58 | #649 |
Reputacja: 1 | Krasnoludy, mimo że pijane, poza hałasowaniem nie sprawiały większych problemów. Siedziały w swoich barakach i wyłaziły tylko po to, aby ulżyć sobie w ten czy inny sposób. I gdy khazadzi topili swoją rozpacz w alkoholu, czterej awanturnicy przygotowywali się do pilnowania budowy. Na miejsca, w których mieli zamiar czuwać, wybrali szczyt niedokończonego semafora, z którego można było mieć wgląd na całą okolicę oraz pomieszczenie, w którym doszło do zniknięcia krasnoludów. W wyższej lokalizacji pozycje zajęli Axel i Bernhardt, obaj uzbrojeni w broń strzelecką. We wnętrzu na rozwój wydarzeń czekali Lothar i Wolfgang, który wcześniej zdołał z pomocą magii określić czas, tego co miało się dokonać. Zmrok zapadł nad rzeką Reik, słychać było kumkanie żab i sporadyczne odgłosy wodnego ptactwa, ukrywającego się w przybrzeżnych zaroślach. Po nocnym niebie krążyły bezszelestnie nietoperze, a gdzieś dalej słychać było hukanie polującej sowy. Nocne niebo skrzyło się gwiazdami, które w paru miejscach kryły się za ciemnymi plamami wolno sunących na wschód obłoków. Nisko nad horyzontem pojawił się wąski rożek Mannslieba, a jego mrocznego brata tej nocy nie było nigdzie widać. Co oczywiście o niczym nie świadczyło, gdyż Morrslieb był zupełnie nieprzewidywalny co do swojej pozycji na nieboskłonie i czasu w jakim pojawiał się i znikał. Na górze Axel chrapał w najlepsze, a Zingger wypatrywał oczy lustrując ciemności wokoło wieży sygnalizacyjnej. Krasnoludy powoli cichły, pogrążając się w ponurym stuporze. Na dole, obok paleniska spokojnie oddychając, w przekonaniu, że do godziny przedświtu nie wydarzy się nic niepokojącego spał magister Techler. Obok niego, pogrążony w myślach siedział von Essing. Dopiero cień, jaki poruszył się na ścianie, był znakiem, że w pomieszczeniu pojawił się ktoś jeszcze. Lothar ze zdumieniem przetarł oczy. W podłodze ziała czarna, okolona nikłą, błękitną poświatą dziura, doskonale wpasowująca się w kształt jednej z kwadratowych, kamiennych płyt. Ponad nią stała olbrzymia postać o szarej skórze, długich ramionach, zakończonych uzbrojonymi w czarne, brudne szpony łapskach. W noszącej pozór ludzkiej, ale bestialsko wykrzywionej twarzy błyskały zęby, spiłowane w kształt wypełniających szerokie usta stożków. Gdyby Lothar wcześniej widział pokąsane zwłoki krasnoludzkich inżynierów, mógłby dopasować te właśnie zęby do ran im zadanych. Szlachcic zdołał jeszcze, zanim humanoid zaatakował, zauważyć, że ciało potwornego osobnika odziane było w resztki poszarpanych ubrań, a na szyi, na łańcuchu dyndał długi na stopę, szeroki na cal, żelazny cylinder. A potem potwór skoczył, błyskawicznie pokonując dystans między dziurą w podłodze a stanowiskiem Lothara. Ten jednak oprzytomniał na tyle, aby uskoczyć w bok. Pazury tylko drasnęły go w nogę, rozrywając skórznię i pozostawiając na skórze trzy krwawe pręgi. |
12-12-2017, 23:19 | #650 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 13-12-2017 o 00:10. |