Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-07-2017, 17:56   #71
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
Atanaj zaś zmieniał się. Z szukającego gdzie popadnie zysku i ruchaczki ungolskiego powsinogi zaczynał wyglądać inny człowiek: zastanawiający się, bardziej zamknięty sobie, tajemniczo uśmiechający się niczym młodzik który we własnym mniemaniu posiadł sekret życia. Może jednak tak działała na niego Adda? Nie było tajemnicą, że kompani Atanaja rozprawiali po kątach o możliwościach wiedźmy w łóżkowych zmaganiach i robili zakłady o to, kiedy biedny Chudy kopnie w kalendarz do końca próbując sprostać zachciankom chutliwej baby. Po prawdzie zaś zazdrościli mu oboje, jak "dojrzali" mężowe zazdroszczą szczęśliwie zakochanym młokosom co to nie raz i nie dwa jednej nocy dziewkę swą wyobracają - a których i ona wyobracać potrafi!

Prawdą było jednak, że "stary" Atanaj pojawiał się w interakcjach jedynie, gdy przyszło do co dłuższej wymiany zdań bądź bitki. Przez resztę czasu był zadziwiająco spokojny, jakby trawiący jakieś ciężkie problemy, zapatrujący się w jeden punkty i jakby nasłuchujący - czego? - w napięciu.

Tego wieczora jednak gdy wszedł wreszcie do głównej izby karczmy, ungolski koniokrad i jebaka przesławny przysiadł sie do swych kompanów zamówiwszy wcześniej z szerokim, szczerbatym nieco uśmiechem kufel miejscowego trunku.

- A? I szto gieroj Franz? Nie pocharatali tjebja kiedym do Addy zaszedl - znaczi, lud nie chce twego czerepu, hm? Co zatem zrobić planujesz, a? A wy, maladziec Martin? Konia znale'źli wy? Czy habete jaką na noc chociaż, he he? - zakończył, trącając Martina łokciem w bok.

Gdy więc usłyszał powtórkę wywodu Franza w telegraficznym skrócie Martina, pociągnął dłuższy łyk piwa, i rzekł jeno sapnąwszy z zadowolenia trunkiem:
- Ueeeeeeeeh... Prześpim, pomjeślim, a? A póki co, zgłodnial'ja po widzeniach z gaspadiną Adą i podjeść'by ja chcial!

Co rzekłszy, zamówił michę kaszy z omastą i - a co! - kiełbasą smażoną na smalcu gęsim. Z jakiegoś bowiem powodu zaczęło Atanajowi smakować sadło gęsie - mimo tego, że wcześniej z głodu by zdechł niźli smalcu gęsinego do ust sobie nawsadzał.
 
Goel jest offline  
Stary 27-07-2017, 20:33   #72
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację

Rycerz i krasnolud posilili się suchym prowiantem, żując powoli suszone mięso i suchary. Ragnar usiadł przy sporym kamulcu i łapał ostatnie chwile odpoczynku przed prawdopodobnie olbrzymim wysiłkiem psychicznym i fizycznym. Brenton natomiast skorzystał z nastroju podenerwowania i oczekiwania, zbierając informacje i rozładowując napięcie przyjazną pogawędką z żołnierzami.

Dwóch z nich wdało się z Griskiem w dłuższą rozmowę – o kobietach, dobrym żarciu i walce. Czyli o tym, o czym się w takich sytuacjach rozmawiało. Rambrecht i Max, bo tak się nazywali, służyli w Salkalten jako piechurzy Elektora od dwóch lat, walcząc w tym czasie głównie z Norsmenami – obecnie z ich chaotycznymi najazdami, a wcześniej w trakcie najazdu armii Archaona. Wielokrotnie myśleli o porzuceniu służby, ale zawsze jakoś brakowało im kasy i musieli wracać do halabardy i muszkietu. Nie było to złe życie – zawsze było jedzenie, wino i trochę grosza na kobiety. A jak nie było kobiet, to było więcej wina i problem schodził na drugi plan. Gadka, pomimo swojej przyjemności, niestety nie przyniosła żadnych konkretnych korzyści, oprócz znajomości, która się może kiedyś przydać.


Ragnara przebudził głos kapitana: „Ruszać dupy, leniwe kozły!” oraz dłoń Brentona na ramieniu, który lekko nim potrząsnął. Chwilę później zobaczyli maga Richtera, który mówił coś kapitanowi. Ten zaś oświadczył oddziałowi:

Plugawy niedźwiedź mocno śpi, my się go boimy i tak dalej. Ale jak kutas śpi, to mamy szanse go podejść. Nie wpadnijcie tylko w szał na widok martwych kobiet i dzieci, bo ich zwłoki – zacisnął zęby i pięści – a raczej ich resztki, można znaleźć w promieniu dziesiątek metrów od jego cielska. Plan jest następujący – forsowny marsz przez dwa kilometry, potem wysyłam was dwójkami na stanowiska wokół olbrzyma, schemat narysuje wam pan Richter, jak się zatrzymamy. Jak zajmiecie pozycje, atakujemy wszyscy naraz, na dystans. Nie ma sensu zbliżać się do poczwary, bo zakładam, że jak się przebudzi, to jesteście martwi, jeżeli będziecie zbyt blisko. Jak ktoś zacznie uciekać, nie będzie to powód do wstydu, oj nie. Ale będzie to powód do procesu przed sądem wojskowym, więc utrzymujcie swój strach w ryzach. I podobno pan Richter ma dla nas niespodziankę związaną ze strachem właśnie, więc mu zaufajcie. To wszystko.

Grupa ruszyła.


Jesteśmy na miejscu – oznajmił spokojnie bursztynowy mag, następnie zrzucił z ramion ciężko płaszcz i zniknął w ciemnościach między drzewami.

Mordy, żołnierze – rozkazał cichym, acz stanowczym głosem kapitan. – Od teraz macie być cicho. A wy – wskazał sztyletem w stronę Brentona i Ragnara – albo siedzicie w odwodzie i czekacie, aż rozpęta się piekło, albo weźcie dwie kusze z zapasów i się na coś przydajcie. Bo raczej pod ubraniami łuków nie ukrywacie, co?

Lukas zaczął rozrysowywać schemat okolicy na piasku, najwyraźniej bazując na słownym przekazie czarodzieja. Większość żołnierzy, jakkolwiek wcześniej zdeterminowanych, wyglądała, jakby rozważała ucieczkę.




Franz gadał z kim się dało, jednak nie dowiedział się wiele więcej, niż już wiedział. Natomiast Martin… Oj, Martinowi udało się wyciągnąć z jakiegoś kupca nożami wyciągnąć kilka przydatnych informacji. Pierwsza taka, że Dignam tego dnia przez Verborgenbucht przejeżdżał. Wracał z Salkalten i dał do podkucia konia, bo ten podkowę zgubił gdzieś po drodze. A druga taka, że ostatnimi czasy bardzo poirytowany bywa i jeździ do miasta często – sam, bez obstawy.

Atanaj także co nieco w karczmie poplotkował, jednak nie dowiedział się nic ponadto, co już wiedział – że Ada to cudowna kobieta, że ryby źle biorą, a kurwy z Kisleva zdzierają na skórach, zamiast po dobrych cenach sprzedawać.

Franz, udając się do dziada w czapce, spostrzegł w kreślonych znakach jakąś regularność, ale jako niepiśmienny kiep (czy też człowiek od pracy fizycznej, nie trwoniący czasu na naukę niepotrzebnej zdolności pisania). Chłop jednak zbyt skory do rozmów nie był, więc jeżeli Franz nie naciskał na rozmowę, to ta się nie odbyła. Co do pokoju, to Franz pamiętał, że tutaj nie było żadnego zajazdu, jednak pan Herz miał stajnie i pewnie odstąpi miejsca dla chętnych do snu. No i był szkutnik Waldor, który chciał z nich zedrzeć srebro za nocleg miesiąc wcześniej.

W każdym razie Atanaj i Martin spędzili przyjemny czas na piciu piwa i rozmowach, a Franz wyszedł na zewnątrz, gdzie przywitał go gorący wieczór. Dotarł do zielarki bez najmniejszych przeszkód. Tej jednak w domu nie było – pewnikiem poszła zbierać jakieś zielsko czy bezoary z rybich nerek. Czy co tam zielarki robią obrzydliwego. Kiedy wrócił do karczmy, zobaczył, że chłop w czapce przygląda mu się intensywnie. Atanaj i Martin zajadali się kaszą ze smalcem i kwaszoną kapustą. Natomiast chłop wstał z trudem, łapiąc się za plecy i podszedł do Schierkego.

- Panie – zaczął melodyjnym i zachrypniętym głosem – nie jesteś może spokrewniony z moim przyjacielem hrabią Luitprandem Drugim?

Martin dostrzegł Franza, jednak w tym samym momencie jakiś cwaniaczek chciał ukraść mu sakiewkę! Spryciarz oparł się tyłkiem o stolik i jakoś pod blatem wykręcił dłoń, która delikatnie, prawie niezauważalnie odcinała sznurek, którym był woreczek przywiązany do Martinowego pasa.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 27-07-2017, 22:00   #73
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

Krótka przerwa na odpoczynek przerwana przez stare, dobre “Ruszać dupy, leniwe kozły!” przywołało w umyśle Ragnara falę nostalgicznych wspomnień, choć w jego pamięci zapisała się wersja bardziej zaawansowana: “Ruszać brodate dupy, skalne wypierdki! Wróg sam sobie flaków nie wypruje, a gorzała sama nie wypije!”

***

Wspominki dobrze wpłynęły na humor krasnoluda, więc resztę drogi spędził myśląc o czekającej go walce i alkoholu, w myśl słów “Wróg sam sobie flaków nie wypruje, a gorzała sama nie wypije!” Teraz musiał odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy jeśli im się uda to będzie mógł nazywać się Zabójcą Olbrzymów? Samo słowo Zabójca nie kojarzyło mu się najlepiej, ale brak farbowanego czuba chyba najlepiej świadczył, że to tylko tytuł i z jego honorem wszystko jest dobrze. Chyba.

- Ano, chętnie sobie postrzelam. W takiego bydlaka ciężko nie trafić. W sumie dobrze byłoby ostrzelać mu oczy. Ślepy będzie łatwiejszy. - uśmiechnął się krzywo, po żołniersku. - Tobie też przynieść, Młody? - zapytał Brentona.

 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 29-07-2017, 09:27   #74
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Panie – zaczął melodyjnym i zachrypniętym głosem – nie jesteś może spokrewniony z moim przyjacielem hrabią Luitprandem Drugim?

Schierke przystanął na chwilę, nie do końca rozumiejąc, w co gra chłop. Uśmiechnął się.

- To być może. Kto pyta? - zapytał zdawkowo.

- Hmm… Chyba Opadły Liść, tak sądzę. Ale raczej nie jesteś… Oni wszyscy byli tak dumni, że od pierwszej chwili pochwaliliby się swoim dziedzictwem. No, to nic. Dziękuję za rozmowę. - Stara chłopina odwróciła się, żeby wrócić na swoją ławę.

Schierke parsknął na słowa chłopa i odwrócił się na pięcie, by zająć się swoimi sprawami, nie do końca rozumiejąc, co to wszystko miało znaczyć.

- Wariat - mruknął cicho do siebie.

Odwróciwszy się, zobaczył, jak jakiś człowiek odcina sakiewkę Martinowi. W samą porę, Martin odwrócił się, a kieszonkowiec wybiegł przez drzwi karczmy. Za nimi także pobiegł Franz, chcąc pomóc Martinowi z kieszonkowcem.

Biegł tylko przez pewien czas. Zarówno zwiadowca, jak i złodziej byli od niego znacznie szybsi. Ostatnim widokiem Martina i złodzieja, którego gonił, były ich plecy. Później tak to wytłumaczył Atanajowi:

- Z jakiegoś powodu - rzekł Schierke - ani jeden, ani drugi ni chuj nie chcieli odpuścić. Martin miałby prędzej się zesrać, niż przepuścić temu smarkaczowi, który chciał go orżnąć. Ile on mógł mieć wiosen, siedemnaście, dwadzieścia? Gówniarz jeszcze mleko pod nosem ma, a już się do kradzieży garnie. Choć, po prawdzie, to widziałem i dzieci, które były w stanie obrobić cały zajazd, jeśli tylko udało im się znaleźć, gdzie oberżysta trzyma szkatułę z pieniędzmi. Mniejsza z tym. Rzecz sprowadza się do tego, że Martin gonił, gonił i tak kurwa gonił, że swoim gonieniem zawstydziłby ludzi goniących co ranka do publicznych szaletów w Altdorfie. A ci ponoć to twardzi gracze. Zdaje mi się, że widziałem go daleko za Verborgen.

Franz pociągnął potężny łyk piwa. Nie podobało mu się to. Po pierwsze, stracili zwiadowcę, po drugie, jakieś to wariackie wszystko było. Najpierw człowiek, który nazwał się Opadłym Liściem wypytywał go o jego szlacheckie pochodzenie, a potem Martin oszalał i ganiał złodzieja, który nawet nie ukradł mu niczego. Słyszał uprzednio o negatywnym wpływie Chaosu na ludzi, ale jeśli Chaos wpływał w ten sposób na zwyczajnych mieszkańców Imperium jak on i Martin, to zapewne sprawa była znacznie poważniejsza, niż którykolwiek z nich mógł się spodziewać.

- Widziałeś może Adę? - zagadnął Ungoła. - Albo Jana Wędeczkę? Kiedy w końcu uda mi się porozmawiać z zielarką, chciałbym zebrać grupę i pogadać o tym Dignamie. Mam pewien plan, który chciałbym wam wyłuszczyć. Znacie już wszakże jego część, teraz trzeba zająć się detalami. Ach, i rzecz ostatnia. Martin na tą wyprawę się wybierał, bo chciał złapać tego swojego koniokrada. Rozumiem, że na wschód także nie wybierasz się z dobroci serca. Więc powiedz mi, o co chodzi.

Schierke zamierzał porozmawiać z Adą - wtedy, kiedy w końcu się znajdzie. Dworek był tylko o rzut kamieniem od Verborgenbucht, stąd też i z czasem warto by było złożyć tam wizytę. Nie bezpośrednio wszakże, najpierw chciał się temu wszystkiemu przyjrzeć. Plan odebrania obrazu szlachetce powoli, ale konsekwentnie miał przynieść swoje owoce.
 
Santorine jest offline  
Stary 01-08-2017, 08:36   #75
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
- A bo ja wim, kaj Adda drałuje, gieroj Franz? Jak tjo baba - nie poniemajesz pa czemu tu, a pa czemu tam daje, a? A poważnij, zajdziem do niej jutro to i może ją zastaniem. Wszak i ja sprawy do niej mam...

Atanaj zrobił chwilę przerwy w monologu, by łyknąć z kufla. Prawdziwie, rozsmakował się Ungoł w miejscowym napitku - chamskie korzenie Chudego znów dawały o sobie znać.

- A jeśli chuodzi o wschód... Prawilne jest, że łacniej mi na zachód, gdzie mam do odwiedzenia jedno miejsce - wot, długaja bajeczka, kuoniec końców samemu mus mi iść tam. No i do Salkalten zajechać bym musiał po sprawunki dla Addoczki majej... Ale, bajdurzę jak Dzied Maroz po samogonie! Jeśli dieńgi z tejże wyprawy mieć będziem, macie mą szablę, gieroj Franz. Choć nie ukrywam, żje najsampierw skoczyłbym w swoich sprawach a potem do Was dołączył... Musze jedniak z Adoczką porozmawiać jak szybko da się tam dostać - coś o tegodniu w tem i nazad mawiała...

Ale i w sposobie mówienia Atanaja widać było zmianę - żart nieco mu się stępił, mówił jakby nie do końca obecny w swoim ... ciele? W tym miejscu i czasie? Jakby cały czas nasłuchiwał czegoś, robiąc krótkie, ledwie zauważalne przerwy w trakcie mówienia by usłyszeć wyczekiwane dźwięki.

Czyżby i Atanaja Chaos zaczął zmieniać jak Martina?
 

Ostatnio edytowane przez Goel : 01-08-2017 o 12:49.
Goel jest offline  
Stary 01-08-2017, 17:05   #76
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Po prawdzie to żadnej wyprawy to już nie będzie - odparł najemnik na słowa Ungoła. - Jeśli Martin nie wróci, a wątpię, że miałby wrócić, Verborgen to najdalej na wschód, dokąd zawędrujemy. Pal licho konia zwiadowcy. Pah, konia! Byś widział, jak przez pole zapieprzał! Na co mu koń, jak on tak prędko biegać potrafi?

Schierke znów napił się piwa. Jakoś nie mógł się otrząsnąć z absurdu, który wydarzył się przed karczmą.

- W każdym razie, kiedy tylko załatwię sprawę z grafem, chętnie pójdę z tobą na zachód. Jeśli, oczywiście, nie wybędziesz wcześniej. W takim wypadku będę musiał zdać się na krasnoluda. Nawiasem mówiąc, gdzie on się, kurwa, podział…?

Schierkemu nie podobał się rozwój wypadków. Już pół biedy z szalonym zwiadowcą, potrzebował przynajmniej dwóch ludzi, żeby rozwiązać sprawę dworku. Co prawda nie warto było się spieszyć, ale im prędzej zacznie się myśleć i wdrażać plan, tym lepiej.
 
Santorine jest offline  
Stary 01-08-2017, 22:36   #77
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Brenton i Ragnar

Ragnar znalazł kuszę dla siebie, do kompletu zabrał zasobnik z pięcioma bełtami i podobny zestaw przyniósł Brentonowi. Następnie wybrali się na wyznaczone przez kapitana miejsca.

Krasnolud, usytuowany niedaleko Brentona miał nieco mniejszy kłopot – nie miał wierzchowca, który dreptał z niecierpliwością w miejscu. Co raz rozszerzał chrapy, jakby zwietrzył jakiś okropny czy też straszny zapach i prychał cicho. Szczęśliwie mężczyzna nie będący już giermkiem, lecz wciąż jeszcze nie będący rycerzem, potrafił go w miarę uspokoić. Przywiązał go do drzewa kilkanaście metrów dalej, by móc w razie czego do niego dotrzeć i także przekradł się na swoją pozycję.

Na komendę, którą był krótki skowyt wilka, po którym trzykrotnie huknęła sowa, wszyscy podeszli jakieś dwadzieścia metrów przed siebie i dojrzeli skąpane w skąpym świetle półksiężyca Mannslieba i cieniutkiego rogalika Morrslieba olbrzymie cielsko olbrzyma. Jego potężna klatka piersiowa unosiła się to w górę to w dół, jednak w milczeniu. Z pewnością było dziwne to, że bestia nie chrapała. Cuchnęło od niej przetrawionym alkoholem i zepsutym mięsem. Kiedy Ragnar i Brenton wspomnieli, co też olbrzym za mięso jadł, zrobiło im się niedobrze. I w głębiach trzewi zaczął rodzić się strach. Pogłębiany niepewnymi spojrzeniami żołnierzy, którzy szukali za sobą jakiejś drogi odwrotu.

Wtedy usłyszeli krzyk czarodzieja Patricka. I strach, chociaż wciąż odczuwany, został przygnieciony innym uczuciem – uporem. Ustoją przecież na miejscu, w końcu ten wielki skurwiel sam się nie zabije! I nie zmusi ich do ponownej ucieczki, o nie! Nie tym razem.

Po krzyku Patricka usłyszeli krzyk kapitana: „Strzelać, do cholery! W miękkie, w oczy!”. I wszyscy wystrzelili. Trafienie wielkiego cielska, które się nie porusza jest raczej proste. Jednak była noc i strach. Nie każdemu musiało się powieść. Z pewnością jednak powstało sporo chaosu – zewsząd dookoła odezwały się muszkiety. Brzęk cięciw został w pełni zagłuszony.

Takiemu Ragnarowi, pomimo wspaniałego nocnego wzroku, się nie poszczęściło. Tu huknęło, tam buchnęło i… I spartolił, ot co. Bełt gdzieś poleciał, ale krasnolud nie był pewien czy trafił. Chyba obok wielkiej stopy w ziemię. A może w drzewo koło głowy?

Brenton był pewien, że trafił, ale nie mógł tego stwierdzić na pewno. Wszędzie te błyski i hałas. Miał nadzieję, że przynajmniej olbrzym będzie bardziej zdezorientowany niż oni!

Trwało to tylko chwilę, potwór nawet nie ryknął. Nadgorliwi kawalerzyści wparowali z czterech stron i utkwili kopie w nieruchomym mięsie. A potem było sporo radości.



18 Sigmarzeit, Bezhaltag
Pierwszy Dzień Lata

Radość nocna była długa, nawet pomimo kopania grobów dla znalezionych w pobliżu szczątków pechowych wieśniaków. Hałas przyciągnął także Furbina i myśliwego Hansa, którzy pomogli przy grobach i pilnowali pijanych żołnierzy, no bo kto ich miał upilnować, skoro sam kapitan Lukas schlał się jak prosię, bo żaden jego podwładny nie zginął. Lukas miał stać się legendą – ubił olbrzyma bez strat.

Poranek był trudny dla niektórych – zaspany, zniesmaczony czarodziej truł wszystkim dupę i żądał odniesienia, ODNIESIENIA!, do Salkalten, bo mu się nie chce iść. Lukas miał kaca i leżał pod drzewem, a jego zastępca próbował wszystko ogarnąć.

A na dodatek Furbin syn Furbina nalegał, żeby wraz z Hansem, Ragnar i Brenton ruszyli dalej, na tych cholernych orków.



Atanaj i Franz

Wieczorem pojawił się Wędeczka z ciekawymi informacjami – pierwsza taką, że nie ma w tym mieście dobrego piwa. Drugą, że nie ma za bardzo kogo okraść, jedynie zielarkę by można, ale się bał. Poza tym, Atanaj ją pieści, więc nie będzie przecież dupy kompana okradał, hę?

Potem wrócił Martin, wlokąc za sobą spętanego złodziejaszka.

- Ha! – zakrzyknął. - Ten mały kutasik jest odpowiedzialny za kradzież mojego konia. – Uderzył go z całej siły w twarz. - Wiecie, że sprzedał go w Birkeweise do rzeźni? Biorę tego chuja i prowadzę go jutro rano do Salkalten. Mam nadzieję, że ujebią mu rękę. A jak to zrobią, to potem go jeszcze raz złapię i zatłukę w jakimś opuszczonym budynku. Tak, o tobie mówię! – Splunął złodziejaszkowi w twarz.

Potem jeszcze rozwodził się nad tym, czego mu nie zrobi i wydawał się bardzo szczęśliwy. Niestety w ten sposób Franz stracił kompana, który mógłby pomóc mu w rozwiązaniu problemu dworku.

Potem po kilku piwach kompania poszła spać do stajni Engela.



18 Sigmarzeit, Bezhaltag
Pierwszy Dzień Lata

Zbudziły ich dźwięki pracy – młotki, zaśpiewy kobiet, szuranie ciężkich butów. No, przecież! Pierwszy Dzień Lata. Kiepski dzień na ciężką, niebezpieczną pracę, powinni się bawić, kochać, pić… Jednak w takie dni zawsze przecież ktoś pracuje. Karczmarze, dziwki… No i złodzieje. Wędeczka wydawał się pełen zapału, Martin zdawkowo pożegnał się i wraz z jeńcem ruszył w drogę. Franz i Atanaj zasiedli na sianie, żeby przedyskutować plan na najbliższy dzień.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 02-08-2017, 21:13   #78
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
- A zjatjem, gieroj Franz, jeśli njec lepszego do dzielania nie macie z chętnością waszoje tawariszcziectwo przyjmę. Jeno wiedz, że do celu wojażu dotrzeć muszę sam - wot, nalegania wiedźmy... A uże oboje wiemy, że ma Adoczka sawoje sposóbki by się wywiedzieć, czym samój paszedł. Ale może choć li do Salklaten byście ze mną poszli, a? Pozwolicie, że rjumaka mojego zaczne gotować a wy myślcie, gieroj - bo jak pieniądz zniuchaliście i Atanajowe łapy wam użyteczne, gadajce a żywo! Przykro mi rzec, że na tawoje usługi nie stać mnie, brateńku, toć i po starej zażyłości rzeknę ja tjebia, że dieńgów z pomocy mi nie będzie ... Nu, ale sam zdecyduj, Fryans. A co waszmość pylanujetie podzielać beze mnie, a?

To rzekłszy, Atanaj ruszył do boksu jego konia przygotować wierzchowca do drogi. Po cichu liczył, że Franz ruszy z nim i za Salkalten. Wiedział jednak, że to czcze nadzieje: najemnik robił tylko dla złota, a nie uśmiechało się Atanajowi płaci towarzyszowi marne grosze za ochronę. Niestety, Atanaj nie wiedział nic o olbrzymie i stanie wyprawy na orków - o tym, czy popełnił błąd nie zastawiając własnej głowy za usługi Franza miał się przekonać dopiero w Salkalten...

Chudy, nim wyruszył, chciał jeszcze zajechać do Addy by wypytać o szczegóły drogi oraz uzupełnić zapasy wody, prowiantu i obroku dla konia na tydzień podróży. W Salkalten wszystko będzie przecież droższe, a Atanaj był skąpym kutwą z urodzenia ...
 

Ostatnio edytowane przez Goel : 02-08-2017 o 21:17.
Goel jest offline  
Stary 03-08-2017, 06:35   #79
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Zamierzałem załatwić sprawę grafa jak najszybciej - oświadczył Schierke, słysząc słowa Ungoła. - Do Addy pójdę z tobą, zobaczymy, czy tym razem zastaniemy ją. Co do mojej sprawy z grafem, znasz ją przecież. Sprawa to popłatna, w to nie wątpię.

Franz pogładził brodę. Zapewne Ungoł także musiał opuścić wesołą kompanię.

- Jeśli ta twoja Adda będzie nalegać, żebyś wyruszył czym prędzej, to idź. Nie będę mógł jednak ci towarzyszyć. Im szybciej załatwię ten sprawunek… Tym lepiej. Ale skorom już przyszedł w okolice Verborgen, to nie będzie sensu wracać do miasta portowego.

- W okolicach Verborgen zabawię parę dni, spodziewam się. Tyle zapewne potrwa rzecz z grafem, niezależnie od tego, jak rzecz rozwiąże się. Jeśli szeptucha będzie potrzebowała, żebyś wyruszył tu i teraz, będę musiał poradzić sobie sam… Z Janem Wędeczką, oczywiście. Jeśli wolisz zostać, to wiedz, że kiedy rozmówię się z Addą w sprawie jakiej trucizny (wiedźmy zdają się ich mieć aż zanadto), a potem przyjdzie nam odwiedzić dwór Dignama, żeby rzucić na niego okiem po raz pierwszy.

Tu najemnik spojrzał na włamywacza. Nie sądził, żeby uszczuplone towarzystwo było dużą przeszkodą, przeciwnie, o grupę dwu - czterech ludzi właśnie mu chodziło. Co do reszty planu, zamierzał go wytłumaczyć w jakimś w miarę bezpiecznym miejscu - ot, choćby na trakcie, który wiódł na dworek. Jeśli Atanaj wybywał wkrótce, nie miało sensu, żeby go poznał.
 
Santorine jest offline  
Stary 03-08-2017, 20:57   #80
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Na nalegania Furbina, syna Furbina, Ragnar skinął głową.
- Zgadzam się, straciliśmy już i tak dużo czasu, a roboty mamy więcej.

- No! Widziałem, że można na ciebie liczyć rodaku! Niestety żołnierze, jak się dowiedziałem od kapitana, nie pomogą. Wracają na święto z wielkim cielskiem olbrzyma. Nie mam im za złe. Ubić taką poczwarę bez żadnych strat! Godne wychylenia kufla i dobrej pieśni.

- Warte, ale nie łudźmy się, o nas raczej nikt nie wspomni, więc pozostanie nam powspominać we własnym towarzystwie. - westchnął weteran. - A wy co powiecie? - zapytał pozostałych.

- Moja kostka nieco lepsza, podziękować cyrulikowi naszemu, więc jak się umówiliśmy - idę - powiedział Hans. - Nic gorszego od tego wielkoluda mnie już nie spotka, orkowie to wręcz będzie miły spacerek. - Myśliwy postarał się zaśmiać, jednak nieco mu nie wyszło. Chyba jednak nie palił się do wyprawy aż tak bardzo, jak starał się zapewnić.

Brenton podszedł do kapitana.
- Dla Pana i naszego czarodzieja to szczęśliwy dzień. Awans zapewne i premia. Chciałem zapytać czy i o prawie rycerzu który Pana tu sprowadził wraz z towarzyszem nie zapomni się? Sprawy mieliśmy na południu, jednak obowiązek wobec imperium przeważał. Statystami też nie byliśmy.

- Ach… Wy… - jęknął najwyraźniej zmęczony kapitan. - Przecież daliście sobie radę wyśmienicie. Jak i każdy żołnierz Księcia-Elektora! - zakrzyknął i skrzywił się. - Za głośno… No, ten. Opowiem o Brandonie i Ruggarze, a jakże! Dzielni byli, oj tak. A teraz dajże mi spokój, będę musiał opanować ten burdel i zebrać oddział na północ.

Ragnar skrzywił się na słowo “Ruggarze”, ale stwierdził, że w tym stanie kapitan i tak pewnie nie zapamięta jego imienia. Gdyby próbował go poprawiać, pewnie jeszcze by go wkurzył. W najlepszym razie ten nie wspomniałby o nich, w najgorszym… meh, lepiej nie próbować.
- Dobra, Młody, idziemy. Bywajcie żołnierze, niech wam się szczęści. - powiedział krasnolud i skinieniem dłoni dał znak do wymarszu.

- Proponuję odpocząć jeden dzień lub chociaż jego część. Potem ruszyć dalej zgodnie z planem.

- Niech będzie - zgodził się od razu Furbin. - Odpocznijmy jakieś trzy godziny, ale oddalmy się najpierw od tego splugawionego miejsca.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172