Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2017, 22:34   #21
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- No, ja to póki co jestem lekko rozbawiony, ale mamy czas. - stwierdził Ostatni Sprawiedliwy, wchodząc na dziedziniec.
- Zacznijmy, dla przykładu, od tej roboty, co to niby jest, panie komik. - powiedział, zrównując się z Ambrose'em. - Bo widzę, że lokal jest klasa - dodał, obserwując lot wyproszonego klienta i niezbyt grackie lądowanie - a my ani z osobna, ani kolektywnie złotem nie śmierdzimy.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 13-06-2017, 13:19   #22
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Nie byli wybredni. Karczma oferowała zapewne wszelkie atrakcje, jakie oberże posadowione na takim bandyckim zadupiu oferowały wszystkim. Dziwki, okowita, odrobina zabawy i hazardu, oraz obicie mordy na zakończenie uroczego wieczoru. Z tego też względu niektórzy poczuli się tu jak w domu i niemal od razu wzięli kurs na mordownię. Inni robili to może bardziej opieszale, ale wszyscy kurs mieli w miarę dokładnie wybrany. I nieodmiennie prowadził on na skłębioną w dymie, śmierdzącą na sto kroków potem, rzygowinami i nieprzetrawionym alkoholem spelunę. Głośną, rechocącą śmiechem wielu gardzieli, huczącą okrzykami wesołej zabawy.

Wejście do oberży było niskie i wąskie, wkopana w ziemię izba też do wysokich nie należała i nie tylko Mbutu, ale i Błędny i Zygfryd musieli chylić lekko głowy by nie zaliczać każdej kolejnej krokwi. W zadymionej, dymem z ogromnego paleniska na którym skwierczało smakowite pieczyste i pochodni oraz fajowego ziela, izbie tłoczyło się siedząc przy pięciu stołach zacne towarzystwo. Większość napitych mord należała do wszelkiego autoramentu zbirów, stłoczonych na kilkudziesięciu metrach powierzchni. Przy jednym ze stołów trwała zajadła rywalizacja w piciu dzbanów piwa na wyścigi. Kolejny otaczała pochylająca nad kościanym stołem głowy zgraja hazardzistów. Przy tym najbliżej okna wesoła kompania czterech dryblasów ujeżdżała na stole dwie dziewki, które bez większej krępacji wystawiały im na pokaz wdzięki i cieszyły się każdą chwilą zabawy z osiłkami, których gacie pętały kostki. Przy kolejnym stole marudziła po cichu kolejna banda obiboków w roboczych łachach, za to z solidnymi pałami wspartymi o ławy. Gdzieś na zewnątrz rozdarł się wniebogłosy jakiś kocur, ktoś zarechotał, ktoś inny przeklął. Świat toczył się swoim rytmem. Za ich przykładem do karczmy wkroczyli tłocząc się za ich plecami Ambrosius, Semen i Sigi. Na końcu dołączył pokraczny Ma, który próbował przepchnąć się do przodu, bo z przedsionka niewiele widział i klął na czym świat stoi.

Chudy jak osika oberżysta wyskoczył zza nieheblowanego kontuaru i uniósł ręce powstrzymując napór przybyszy. – Witamy, witamy! Zastrzegam, że żadnych rozrób tu nie chcę i tolerował nie będę. Jestem Kerm choć różnie mnie tu wołają. Możemy zaoferować dobra strawę i wypitkę a jak trzeba i nocleg, ale wszystko płatne z góry. Bo wiecie… – powiedział szczerze rozkładając bezradnie ręce - … nie każdy tu dożywa końca zabawy…


***

Frank ruszył opieszale za innymi, nie spieszył się, bo i cała sytuacja została wyjaśniona. Żołdacy na blankach rozluźnili się znacznie. Wleczony przez dwójkę Ponurak przestał dawać znaki życia. Ot, taki los. Jeden z kompanów kopnął z rozmachem zapchlonego kocura, który z głośnym miauknięciem przeleciał przez dziedziniec, w tym nad głowa Franka, po czym wylądował na strzesze jednej ze stłoczonych w palisadzie chałup. Któryś z żołdaków się zaśmiał, kury głośnym gdakaniem wyraziły swą aprobatę. Ma, dziwny krasnolud o jeszcze dziwniejszym imieniu minął rozglądającego się Franka w przezabawnym biegu na wyścigi do koryta. Frank wzruszył ramionami i odwrócił się spoglądając na ciężko harującego kowala, gdy wyrósł przed nim osiłek ubrany w kowalski fartuch, najpewniej pomocnik, wykrzywiając wściekle swe nabrzmiałe, karminowe wargi. Nie wiedząc o co chodzi profilaktycznie Fran sięgnął do broni i … to było tyle ile zdążył zrobić. Ciężki kułak wyrżnął go w nos posyłając zamroczonego na ziemię.

- Kotka mi będziesz poniewierał kurwi synu!? – wyryczane nad głową zapytanie nie pozwalało zebrać myśli. Frank chciał rzec, że przecie to nie on a nade wszystko, by głupkowaty osiłek spierdalał, bo … Nie zdążył. Kolejny cios, tym razem obutej w twarde buciory stopy, posłał go w kałużę gnoju tuż obok pijaka, który właśnie zrezygnował z gościnności oberży. Próbował jeszcze sięgnąć ku orężu, ale trzeci cios sprawił, że pogrążył się w błogim niebycie…

***

Belle intuicyjnie uczyniła to, co kazało jej sumienie. Miała tylko nadzieję, że nikt jej w ogólnym ferworze, skrytej za plecami rechocącego Ma nie widział. Szybko dołączyła do kompanów na dziedzińcu, ale nie poszła w ich ślady, jeno ruszyła wzdłuż podcienia karczmy z zamiarem obejrzenia sobie dokładniej portowej osady. Gdzieś przy nadbrzeżu Oswald z pomocnikami skończyli cumować barkę, ale to nie interesowało Belle wcale. Skręciła z róg karczmy w chwili, gdy na dziedzińcu przeszywająco rozdarł się jakiś krzywdzony kocur.

Ciekawa świat podziwiała osadę. Nie było to nic spektakularnego, ot stanica strzegąca portu w wąskim jarze. Im głębiej tym bardziej skalne ściany zbliżały się do siebie ograniczając miejsce na chaty, komory, zagrody i chlewiki. Na końcu zaś znajdowała się jakaś napędzana przez dwa ogromne kołowroty maszyna. Siłą napędową musiały być stłoczone w zagrodzie osły, które radośnie uwolnione od obowiązków dnia codziennego stały z bliskim dźwigowi corralu. Obok dźwigu dostrzegła wiodące w górę schody, które podzielone kilkunastoma platformami pozwalały dostać się na wierch. Znaczy, nie trzeba było nocować w przystani. Komu by się jednak chciało łazić po tylu schodach? Chwilę zastanawiała się co by tu jeszcze zobaczyć, gdy nagle poczuła silną dłoń łapiącą ją za gardło i przyciskającą do ściany tak, że uderzyła w nią głową.

- Cześć ślicznotko. Zabawimy się? – wycharczał przez spróchniałe zęby jeden ze zbrojnych, którzy jeszcze przed chwilą stali na straży palisady. Teraz widocznie sprawę wyjaśniono a większość strażników zwolniono. Ten ewidentnie straży nie pełnił. Za to ściskał jej gardło w mocarnym uścisku dociskając ją do ściany, drugą dłonią szczypiąc jej piersi w poszukiwaniu sutków a jęzorem ślinił jej szyję w miłosnym preludium prostej, żołnierskiej zabawy. Zjełczały pot i smród kwaśnego piwa jej nie odrzucał. Obrzydzenie wywołał dopiero widok tego języka, który ewidentnie był jak u węży, rozwidlony…

***

Ostatni Sprawiedliwy wiedział, że nim na dobre się odnajdą w miejscu muszą być uznani za swojaków, muszą mieć wyznaczony cel, zapłatę i nade wszystko zaliczkę. Nie obwijając w bawełnę więc wywalił Ambrose wszysto to, co leżało mu na wątrobie. Rzeźnik uśmiechnął się, tym bardziej, że na dziedzińcu właśnie toczyła się jakaś bójka o kotka. Kura zagdakała prężąc skrzydła, ale na cal nie zlazła z ramienia.

- Nie martw się o kasę synek! Tu nikt groszem nie śmierdzi. – szerokim gestem wskazał na kilku zbrojnych, którzy schodząc z częstokołu podchodzili kołem do truchła Ponuraka szukając fantów wartych uwagi. Sprawiedliwy widział jak z Frankiem rozprawił się jeden z lokalnych obijmordów, ale widząc że po ostatnim ciosie zostawił on go w spokoju, by przemyślał sprawę, nie interweniował. Ambrose splunął siarczyście po czym wskazał mu gospodę.

- Poczekajcie chwilę i nie dajcie się pozabijać, ktoś z góry zlezie i pewnie jak jesteście tego warci da wam robotę jaką. Póki co pijcie na koszt księcia…

Na pewno nie była to zła rada, ale Sprawiedliwy nie był do końca pewny, czy odpowiedź go usatysfakcjonowała…


.

[Proszę Panicza o nie postowanie i kontakt na PW]


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 13-06-2017, 20:19   #23
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
No i kurwa oto chodziło! Takie lokale lubił. Są rozrywki, jest wypitka, są i kurwy. Jebańsko na stole mile rozochociło Sigiego, musiał nieco poprawić spodnie, by sztywny pal Azji (kimkolwiek był ten Azja) nie odznaczył się zbytnio. Dawno nie walił w kapotę jakiejś zacnej kurewki, a te wyglądały nawet nawet, jak na tutejsze standardy. Najpierw jednak obowiązek - czyli wypite.

Podszedł nonszalancko do baru, oparł się z lekka o kontuar i uśmiechnął.
- Setę wódy i śledzika na zagrychę. Nie szukają na mieście czasem murarza ? - zagadnął bez cienia pardonu. Rzecz jasna swoje rzeczy miał przy sobie, nie ufając tutejszej zgrai pedałów, mąciwód i wszelkiej maści podejrzanych chujów. SigSauer sam nie był lepszym, bo wiadome, iż był zwykłym złodziejem, mordolejem okazjonalnie i ruchaczem cudzych żon, ALE! ale lepiej działać na znajomym rewirze. Raz to, jego znajomek Uwe, niech mu ziemia lekką będzie, pokazał mu nową podnietę wśród podobnych im ludzi. Nazywało się to Mokry Ungoł. Z grubsza polegało, by wyjść na miasto i polerować działo, by napluć śmietaną miłości na jakieś chwackie panny. W tłumie ocierano się, ocieracz jest jak artysta i złodziej - musi działać dyskretnie. Mokry Ungoł to metoda na mokro, że tak powiem. Myk polega na tym, by znać rewir i amatorów tego sportu, bo czasami można wpaść na konkurencje bądź samemu stać się ofiarą.
Taki los, miłośników nieszablonowego życia seksualnego!
 
Gveir jest offline  
Stary 14-06-2017, 01:21   #24
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Nieświadom, że obraca się w towarzystwie takiego gwiazdora nieortodoksyjnego spełnienia, Semen zamówił gorzałę i coś ciepłego do żarcia.
Lokalny folklor niespecjalnie robił na nim wrażanie, jako że z przyczyn zawodowych często bywał w takich przybytkach. Choć wrażania estetycznie pozostawiały sporo do życzenia. Ale cóż, wtedy miał robotę, a teraz stał w kolejce do pośredniaka, to i wybrzydzać na widoki nie mógł.
- Gospodin, przyniesiesz żarcie i wypitkę to kasę dostaniesz. - oznajmił chudzielcowi - Przespać też by się dało. Jakie te salony masz?
 
Mike jest offline  
Stary 14-06-2017, 10:05   #25
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Krasnolud twardo przepychał się do przodu. Ze swojego doświadczenia wiedział, że nikt nie chciał mieć wściekłego Krasnoluda, który mógł na pewnej szczególnej wysokości uczynić straszne spustoszenia podczas barowej bijatyki. A Ma uwielbiał bijatyki. Była to jedna z tych rzeczy, która pobudzała go do życia. Renegaci nie mieli łatwo, ale on był świetnym i doświadczonym wojownikiem, choć to wydawało się być wieki temu. Nie miało to jednak znaczenia, tutaj gdzieś na końcu świata. Można było stracić życie, ale zapewne też zyskać na tyle pieniędzy, aby zapomieć o całym gównie jakim była ta egzystencja.

W końcu usiadł przy jednym ze stolików i nie czekając na nic również skinął na karczmarza
-Wódka, jedzenie, pokój do spania. W tej kolejności - rzucił krótkie spojrzenie innym siedzącym w tej karczmie. Nie wyglądało na to, aby stanowili jakieś specjalne niebezpieczeństwo. Chyba nikt dziś nie miał ochoty umrzeć ... Cóż ....
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 14-06-2017, 10:39   #26
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Rycerz zaczął szukać stołu jakiegoś co by można było przycupnąć, i posadzić swoją szlachecką dupę. Nachylił się delikatnie w kierunku Mbutu i rzucił mu:

- Wino jakieś niech gospodarz tego przybytku przyniesie - wszakże nie wypadałoby by rozmawiał z chłopem

Samo otoczenie sprawiało, że rycerz czuł wstręt do tego miejsca, choć na chwilkę utkwił wzrok na jędrnej dupie jednej ze służących. Coś stanęło..i nie był to miecz.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 14-06-2017, 16:46   #27
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Pierwsza bramka, brama nota bene, minięta. Dalej, gródek i obrastające go drewnianą naroślą skupisko bud i baraków. Na oko, jeszcze parę bramek – albo przeszkód, żeby zdać sprawę, że idzie o metaforę, a nie fizyczne drzwiczki – i Frank będzie u celu. Cel był ruchomy, całkowicie nieświadom swojej celowości i w ogóle jakoś w głowie rozmazany. Żeby cel zlokalizować trzeba było najpierw porządnie się rozejrzeć.

I Frank szedł. Spokojnie, nie wadząc nikomu, przepatrując okolicę skosami spojrzeń.

Aż tu, jak nie huknie, jak nie gruchnie. W tył głowy jak głazem, jazda, raz-drugi, nie ma zmiłuj.

- O kurwi synu… – Myśl mignęła pod czupryną, łapy sięgały już po broń.

Bum i trach. Tyle tego było, oczy zalepiła ciemność. Karma leciała na opak.

* * *

Ciemność odeszła tak nagle jak się zjawiła, zerwana jak płachta w magicznej sztuczce. Niebo było, ziemia też na swoim miejscu, głowa, nogi, ręce – wszystko na swoim. I nawet zęby były u siebie. Tylko głowa promieniowała tępo, a brzuch pulsował piekąco.

Frank zebrał się z westchnieniem, na który świat był niepomny i powlókł do karczmy. Nie bawiąc się w ceregiele zamówił izbę i wodę, by wymoczyć się wreszcie i przeprać ciuchy. Monety, które zgrabnie zmieniły właściciela szybko przyspieszyły cały proces.

Parę minut później, przekąpany i w czystym odzieniu wysupłanym z tobołków, Frank zjawił się z powrotem na dole. Usłyszał, że kroi się robota u księcia i nie chciał tego przegapić. Majordomus, rządca, kasztelan, kanclerz czy jak się tu kazał wołać główny zausznik głównego bossa, był tym dla kogo Frankie przyjechał w te strony.
 
Panicz jest offline  
Stary 14-06-2017, 17:24   #28
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Gdyby ktoś w normalnych okolicznościach nazwał ją ślicznotką w stanie jakim była obecnie, Belle nie miałaby nic przeciwko by zatonąć w silnych, żołnierskich ramionach i przypomnieć sobie złote lata młodości.

Chwila bieżąca jednak miała niewiele wspólnego z przytulnością czy przyjemnością, bo nawet starzejąca się złodziejka patrzyła małołaskawym okiem na jakikolwiek kontakt z mutantami.

Rozwidlony jęzor lowelasa stanowił specyficzne sole otrzeźwiające przebijające nawet lekkie otępienie po walnięciu głową w mur. Instynktowną reakcją Belle, jakiej nie oduczyli jej nawet więzienni strażnicy, było przyciągnięcie absztyfikanta blisko do siebie, by nie pozwolić mu na szybką ucieczkę ani nie dać miejsca na specjalne manewry.
W miłosnym splocie wbiła żołdakowi zakończony brudnym paznokciem kciuk w oko, naciskając ile sił by usłyszeć charakterystyczne ciche ‘plop’. Poruszyła też nadgarstkiem drugiej ręki by uruchomić zapadkę mechanizmu i zwolnić sprężynę ukrytego tam sztyletu. Z tego co pamiętała ostrze wbite pod żebra skutecznie zniechęcało do prób nalegania na niechcianą zabawę.
 
corax jest offline  
Stary 14-06-2017, 23:03   #29
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Przybytek jaki odwiedzili był nadwyraz plugawy w opinii Mbutu. Na Wyspach Bambali co prawda powszechna była gromadna miłość. Ba. Każdy mógł uprawiać miłość i nie było problemu sobie znaleźć do miłosnych igraszek towarzystwo. W gospodzie, przy studni, w chacie swojej, w chacie kuzyna z jego żoną. Wszyscy ze wszystkimi gdzie popadło. Dlatego lud Bambali był najszczęśliwszym ludem stąpającym po Arabskiej ziemi. I był liczny. Wydał na świat wielu wojowniczych mężczyzn i wiele wojowniczych kobiet. I wszyscy byli wielcy, silni i piękni. I kochali się ze wszystkich sił czy to siebie nawzajem czy przyjezdnych.

Na wspomnienia rodzinnych stron Mbutu oblizał wargi i wyszczerzył się w swoim szerokim, szczerym uśmiechu. Wiedząc jakie opory ma jego towarzysz w kontaktach z ludźmi, czarnoskóry zamówił napitek. Wino dla siebie i rycerza. Wino było dobre. Wino rozochocało. Dodawało wigoru.

- Rafiki - zwrócił się Mbutu cicho do Błędnego - A co my właściwie dalej robić? Brać praca? Iść dalej? Ja mówił - to niedobre miejsce. Moje rungu radośnie sterczeć na widok tutejszych zabaw, ale tu nie być dobrze.
 
Stalowy jest offline  
Stary 14-06-2017, 23:04   #30
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Zygfryd może nie był ideałem człowieka, ale swoje zasady miał i nie znosił gdy ktoś zachowuje się jak zwierzę w stosunku do kobiet, nawet jeśli ta kobieta jest czarownicą. Wiedźmy powinno się palić na stosie, a nie chędożyć. Zygfryd widząc szarpaninę czarownicy z tym zmutowanym kmiotem, zareagował szybko i stanowczo. Lewą ręką szarpnął draba za włosy, a prawą dłonią osłoniętą przez kolczą rękawicę, wymierzył straszliwego kuksańca prosto w nos. Na brudne klepisko trysnęła świeżutka krew.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172