Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-09-2017, 22:49   #131
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus był względnie zadowolony. Druga poważna potyczka i drugi raz wyszedł z niej bez szwanku. Zresztą po raz kolejny intuicja go nie zawiodła. Ponadto szczęście mu sprzyjało, a tym razem nie musiał ryzykować z wykorzystaniem mocy nad która nie do końca panował. Nie zamierzał też zbytnio protestować gdyby to ktoś jego podejrzewał o ten wybuch. Trochę strachu przed magią przecież nie zaszkodzi. Uczeń czarodzieja na łapaniu uciekinierów się nie znał, więc nawet tego nie próbował robić. Przy przesłuchiwaniu jeńca wiele też nie pomoże, zresztą są inni którzy prostszymi metodami niż mocą eteru zmuszą faceta do mówienia. Loftus nie był hieną cmentarną, obcinaniem palców żeby zyskać pierścień, czy wyrwaniem złotych zębów by się brzydził, podobnie jak obdzieraniem trupów z odzieży. Co innego zebranie broni, sakiewek czy innego wyposażenia. Luneta, która wpadła mu w ręce była w opłakanym stanie, ale warto było ją zabrać ze sobą. Później pomagał cyrulikowi przy lżej rannych lub bardziej rannych. Nie posiadał wiedzy, ale podstawowe rzeczy szybko chwytał, tak mu się przynajmniej zdawało.

W Wissenburgu uzyskali przepustkę, uczeń czarodzieja chętnie przyłączył się do świętowania wygranej w jednej z karczm. Jednak wcześniej na chwilę odłączył się od grupy. Mag przeszedł się po okolicznych straganach, szukał osób które handlowały nietypowymi rzeczami. Zawsze się jednak znajdzie jakiś dziad, czy babka, która sprzedaje różnego rodzaju zioła, maści i inne rzeczy przynoszące szczęście, odczyniające uroki, lub przydające się do rzucania czarów. Kłębek puchu, krople oliwy i podobne to nie problem, zresztą miał je już przy sobie. Szukał kości jeża, oczu sowy, małych dzwoneczków, strzałek i paru innych drobiazgów. Kupował składniki tylko wtedy gdy miał pewność, że składnik jest odpowiedni. Na uczelni poświęcali na to sporo czasu, teraz przyszedł czas na wykorzystanie tej wiedzy w praktyce. Uczeń maga rozglądał się też za cechami rzemieślników. Ale i w tym zakresie dopisało mu szczęście, jeden z nich, niejaki Fabio Obst oznajmił, że doprowadzi lunetę do stanu używalności, a przy odpowiednim wynagrodzeniu będzie zupełnie jak nowa. Potrafił wykonać i wymienić soczewki, nie potrzebował też na to zbyt dużo czasu. Loftus udał się więc pośpiesznie do Magritty.

- Sporo karli, dobra nasza. Szczególnie, że luneta wymaga nowych soczewek. Ze sto koron będzie to kosztować, ale mogła by nam potem służyć. Za połowę ceny rzemieślnik ją połata i przeszlifuje, ale soczewki pęknięte i osmolone. Prowizorka by to była. – Mag nie posiadał takich funduszy, czekał więc na decyzję sierżanta i reszty.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 24-09-2017, 12:01   #132
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

24 Vorgeheima 2522
Przystań
Wissenburg


Gdy Ostatni, cokolwiek wczorajsi, dotarli na nabrzeże, załadunek wojsk właśnie miał się rozpoczynać. Imperium jakimś cudem znalazło cztery kompanie, czyli cały batalion ochotników. Sześciuset ludzi (i nieludzi), w większości jeszcze bardziej zielonych niż ci, których Gruber miał do tej pory.

W tak zwanym międzyczasie zdążyło się okazać, że Detlef został pełnym kapralem, dla Gustawa znalazła się kolczuga, Leo z jakiegoś powodu łazi w sukience, a w sakiewkach zostało więcej złota niż się spodziewali. Być może były jakieś zniżki dla bohaterów wojennych albo coś takiego, bo w plecakach znaleźli butelki wódki lub wina, o których nie pamiętali, by je tam wkładali.
A Gustaw nawet adres jakiejś damy, i to nienależący do panny "negocjowalnego afektu".

Ale był to dopiero początek niespodzianek.

Porucznik Gruber przywołał gestem Gustawa. Obok niego stał szef woźniców i kilku ludzi z Gildii.
- Ci Panowie chcą złożyć skargę - wskazał Gruber na znajomego woźnicę oraz sprowadzonego przez niego wsparcia - Grubego kupca z grubym, szczerozłotym łańcuchem na piersi i jednego z miejskich ławników.
- Słucham - poprosił ich o zabranie głosu.
- Pański podwładny przejął ochronę dostawy ważnej dostawy dla wojska. Nie podał nazwiska, przygarnął pod swoje skrzydła zbójów niesławnego Sala, a na koniec zastawił zasadzkę na elitarny oddział wroga jako przynęty używając wozów z zaopatrzeniem o niczym nie informując wozaków ani ich ochrony! Dwudziestu ich było, mieli pistolety, granaty… On może ich rozbił, ale my straciliśmy wóz. I jeden z woźniców zginął. - powiedział kupiec. - Co zamierza Pan, Panie Poruczniku z tym zrobić?
Gruber patrzył na niego, później przeniósł wzrok na Gustawa.
- No właśnie, co powinienem zrobić? Młodszy sierżancie, jak sądzicie?

Gustaw ze zdziwieniem patrzył to na kupca i wozaków to na Porucznika.
- Wydaje mi się Panie Poruczniku, że gdyby nie ta akcja to by tych jegomości już nie było a i następne dostawy, które były i będą zostałyby rozniesione ku stracie gildii.- Mówił spokojnie patrząc na przełożonego.
- Wozacy dobrze wiedzieli, że coś się dzieje bo nie robili problemów i wspomagali nas rzeczami dla armii. Wszyscy otrzymaliśmy na to zadanie kusze wraz z amunicją.- Dodał i zamilkł przypominając sobie, że za ten długi język może jeszcze oberwać.
Gruber na szczęście dla Gustawa niezbyt słuchał co ten odpowiadał na jego retoryczne pytanie. A może i słuchał, ale nie chciał przy cywilach zwracać uwagi na to, że młodszy stopniem gada od rzeczy i bezczelnie kłamie. Nawet najtępszy trep nie dałby się nabrać, że wozacy dobrowolnie zgodziliby się zostać przynętą

- Zapamiętajcie żołnierzu - tak wygląda zwięzły meldunek. - miał nadzieję, że Gustaw przyswoi sobie lekcję zwięzłości udzieloną przez przedstawiciela gildii - Zdejmuję was ze stanowiska młodszego sierżanta… - na twarzach przedstawicieli gildii zaczęły pojawiać się uśmiechy, ale Gruber jeszcze nie skończył - ... i awansuję was na pełnego sierżanta. Gratulacje.
W woźnicę i jego kolegów jakby piorun strzelił. A Gruber kontynuował
- To jest wojna. Żołnierze nie mają obowiązku przedstawiać się cywilom, ani konsultować z nimi swoich decyzji. Zwłaszcza, gdy można podejrzewać, że w ich szeregach mogą być kolaboranci. Słyszę od panów, że mój podwładny, nie mając wsparcia sam je sobie zorganizował, wykazał się zdolnością do zachowania planów w tajemnicy, błyskotliwością taktyczną i sprawnym dowodzeniem, dzięki któremu rozbił lepiej wyposażony oddział o podobnej liczebności jak jego własny i to niemal bez strat. Dziękuję za informacje, Panowie. Gdyby nie Wy, nadal byłby młodszym sierżantem. Bo on sam, wyobraźcie sobie, chwalił wyłącznie swoich podwładnych.

Gdy odeszli, Gruber dodał:
- A Von Flicken przysłał, wyobraźcie sobie żołnierzu, posłańca. Z koniem dla kuriera i pochwałą dla kaprala. I informacją, że elf się utopił.
Świeżo mianowany podoficer rozpromienił się na pierwszą część wypowiedzi Grubera, ale druga już zniwelował jego uśmiech.
- Nie chcę podważać kompetencji i słów Her von Flickena, ale Allandor był morskim elfem i pływać to on potrafi. Podejrzewam, że Herr von Flicken nie przyzna się do porażki.- Skomentował słowa Grubera i znowu się skrzywił przypominając sobie o swoim długim języku.
- Rozumiem, że dobrze znacie von Flickena i macie jakieś dowody żołnierzu na poparcie swoich tez? Może warto byłoby byście napisali list do waszych przyjaciół na dworze z sugestiami co do obsady stanowisk, bo bez was widzę niekompetentnych kłamców na stanowiska wysadzają. Mam w dupie wasze urodzenie von Grunnenberg, i powody dla których jesteście w armii. Przed cywilami Was broniłem, bo jesteście moim żołnierzem, a to jest wojna. Ale nie pokazujcie mi się na oczy dopóki paru spraw sobie nie przemyślicie, Wasza Miłość. - i ciszej dodał - Nie zdegraduję Cię, bo to fatalnie wpłynie na morale. I najwyraźniej was czegoś nauczyli o taktyce, chwalmy Sigmara za tę drobną łaskę, nie jesteście więc zupełnie bezużyteczni. Ale niesubordynacji u moich ludzi tolerował nie będę.
Gustaw słuchał wypowiedzi porucznika i zaczynał z początku zielenieć, ale po chwili czerwień zaczynała oblewać jego lico. Przyjmował informacje od Grubera traktując je jak wyrzuty, twardo stojąc na nogach.
- Nie mam Panie Poruczniku.- Odpowiedział na pytanie oficera.
Na pozostałe słowa już nie miał żadnej odpowiedzi. No niby miał, ale same szkody by przyniosły.
- Tak jest Panie Poruczniku. Rozumiem co do mnie Pan mówi.- Strzelił obcasami i odszedł dwa kroki w tył i obrócił się na pięcie. Gustaw uważał Grubera za dobrego przywódcę, ale nie potrafiącego korzystać z nadarzających się okazji. Jego strata lub jego zysk jeśli po wojnie chce wrócić do stopnia sierżanta o ile wcześniej nie rozniosą go pułki wroga bo trzymać się będzie ustalonego porządku i znanej przez wroga taktyki.

Gustaw Erwin von Grunnenberg, sierżant Ostatnich, wbrew swoim słowom niewiele zrozumiał i jego myśli świadczyły o arogancji i braku zdolności korzystania z informacji. A już pominięcie stopnia służbowego w rozmowie z przełożonym i odezwanie się do niego per "pan"... Porucznik Gruber udał, że tego nie zauważył, inaczej Gustaw pobiłby rekord czasu między promocją a degradacją.


Nie była to jedyna tajemnica, jaka wyszła tego dnia na jaw. Okazało się, że Leo nie założył sukienki z powodu uchlania, przegranego zakładu czy długofalowych skutków doznania licznych urazów głowy w ostatnim czasie. On, podobnie jak Kopernik, była kobietą! A sukienka okazała się szatami akolity Myrmydii.

Kiedy już obie sprawy wyszły na jaw i zostały obśmiane przez resztę Ostatnich, kandydując do miana najgorzej ukrywanej tajemnicy w armii, udało się wszystkim załadować na barki. Większe i mniejsze, z masztami i bez, takie, którymi aż chciało by się płynąć, i takie którymi jakby mniej... No i było jeszcze oczywiście ich barka.



***


24 Vorgeheima 2522
Barka na rzece Reik


Barki, zwykle używane do transportu towarów okazały się zaskakująco dobrym, nawet jeśli nieszczególnie wygodnym, środkiem transportu. Ktoś najwidoczniej pomyślał, że z bandy zielonych rekrutów, do tego zmęczonych dwutygodniowym marszem to pożytku żadnego nie będzie. A tak, trasę można zrobić w cztery dni. Można by zadać pytanie, czemu nie mogli wypłynąć już z Nuln i czemu do transportu zaopatrzenia nie używano do tej pory znacznie bezpieczniejszego transportu rzecznego zamiast drogowego, ale nie był to pierwszy przejaw bałaganu po Imperialnej stronie w tej wojnie. Kazało to zadać pytanie: czy to czyjaś zła wola czy zwykła niekompetencja? W końcu, jak mawiał ponoć znany bard i poeta, Chaber: "Wojna przypomina ogarnięty pożarem burdel".

Innym zagadnieniem, jakie zaprzątało głowy wojaków był problem kierunku, w którym płynęła rzeka. Do Nuln. W przeciwną stronę niż podobno mieli się dostać. Widzieli pojedyncze maszty i długie żerdzie, więc podejrzewali, że źródłem napędu będzie wiatr i siła ich mięśni. Ku ich zaskoczeniu, okazało się, że będą nim konie, idące brzegiem i ciągnące barki. Flisakom pozostało tylko sterowanie i ewentualnie odpychanie się żerdziami od dna by uniknąć wpłynięcia w śmieci, brzeg i inne barki.

Tempo podróży wzrosło zauważalnie. Ponieważ w każdym miasteczku czekały świeże konie, nie trzeba było zatrzymywać się na popasy i można było poruszać się od świtu do zmierzchu niemalże bez zatrzymania się. Podobnie z jedzeniem i wydalaniem - żołnierze posuwający się do przodu nawet podczas srania - tak musi wyglądać marzenie każdego dowódcy zajmującego się logistyką.

Bert przetrawiał uzyskane informacje. Na chwilę obecną oba jego cele wydawały się poza zasięgiem. Miał jednak przeczucie, że o Kuntzie jeszcze usłyszy, oraz nadzieję, że od Parszywca karta się odwróci.

Diuk z zadowoleniem myślał o nowych znajomościach, jakie nawiązał z odpowiednimi osobami w Wissenburgu. Podobnie jak w Nuln, uznano go za swojego człowieka i zaakceptowano jego pobyt i dano prawo do działalności.

Loftus irytował się na niezdecydowanie wyższych szarż. Choć cały dzień przypominał o funduszach na naprawę lunety, sierżant całkowicie go zignorował. Podobnie jak reszta ekipy. Przynajmniej Wissenburg był wystarczająco dużym miastem by znaleźć w nim wszystkie szukane komponenty do zaklęć.

Walter w nowiutkim mundurze wyglądał jak prawdziwy żołnierz i zastanawiał się, co powiedziałby ojciec pewnej panny gdyby taki się tam pokazał. Póki co jednak płynął dokładnie w przeciwnym kierunku.

Oleg, w rzadkich chwilach trzeźwości nieocenione źródło informacji o mijanych miejscach i celu podróży, po pijaku stawał się coraz większym zagrożeniem dla dyscyliny i morale oddziału.
Gustaw zdał sobie sprawę, że jeśli sam się tym nie zajmie, zrobi to w końcu ktoś inny, ale sierżant straci wtedy autorytet wśród żołnierzy. Na razie Gruber dawał mu szansę, ale jak długo jeszcze mógł liczyć na jego cierpliwość?

Przynajmniej Leo, która okazała się kobietą, przywdziawszy białe szaty akolitki Myrmydii nieco się uspokoiła. W końcu jednym z przykazań, których jako służka bogini nie może łamać, jest słuchanie poleceń przełożonych, przynajmniej dopóki nie są sprzeczne z innymi zasadami wiary.

Gdyby tylko Detlef poświęcał więcej czasu ludzkim bóstwom i wiedział to, niechybnie podziękował swoim bogom za możliwość słodkiego rewanżu. Tymczasem jednak sprzysięgły się przeciwko niemu okoliczności. Nie dość, że musiał podróżować wodą, to jeszcze był na łasce koni, które te nędznie zbite kupki desek, szumnie nazywane przez ludzi barkami, ciągnęły w górę rzeki. Wystarczy by się znarowiły, albo by lina się zerwała i już nieszczęście gotowe.

I, jak zapewne wszyscy już przewidzieli, właśnie tak się stało późnym popołudniem. Nie wiadomo co stało się na brzegu, ale widać było, że jeden z koni czegoś się przestraszył (Walter podejrzewał, że żmii), ale to i tak nie miało znaczenia. Lina naprężyła się do granicy wytrzymałości i pękła, a barka od razu zaczęła dryfować z prądem rzeki.
Nagłe szarpnięcie rozkołysało barkę i spowodowało, że Karl Altmeier wypadł za burtę. Reszta miała więcej szczęścia, choć tylko Walter, Bert, Oleg i Leo utrzymali się na nogach.

Barkę Ostatnich znosiło wprost na inne barki i ich załogi innych barek robiły co mogły, to jednak kierowanie płaskodenną łodzią o zwrotności szafy i do tego przyczepionej do zaprzęgu koni na brzegu daje dosyć ograniczone możliwości manewrowe. Jak na ironię, jedyną, która zachowała zdolność manewrową była ta, na której płynęli.
I jedna z tych, które płynęły za nimi - ktoś szybciej myślący od innych kazał odciąć linę łączącą ich z zaprzęgiem i postawić żagiel. Ale równie dobrze jak pomóc, może i staranować barkę Ostatnich, jeśli coś pójdzie nie tak. A to nie skończyłoby się dobrze...

 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 10-10-2017 o 17:02.
hen_cerbin jest offline  
Stary 24-09-2017, 17:42   #133
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację

Przez wąskie ulice Wissenburga przebijała się niespiesznie wysoka, a drobna postać w twarzy zasłoniętej kapturem i w białych szatach obszytych czerwoną lamówką. Zaczepiała przygodnych kupców ni to pytając, ni to rozpowiadając ostatnie wieści z okolic miasta. Na dłużej zatrzymałą się przy stoisku z rzemiosłem artystycznym i drewnianymi artykułami i wymieniła kilka słów wyraźnie gestykulując. W końcu odeszła i w nieco szybszym tempie skierowała się do nieodległego burdelu. Akolitka w burdelu. Cóż za niebagatelna odwaga w nawracaniu niewiernych.

Baron razem z kolegami siedział przy jednym z suto zastawionych stołów i zastanawiał się dlaczego zakapturzony kapłan cywający od kilku chwil nad kuflem jakiegoś sikacza od dłuższego czasu się mu przygląda. Nie przypominał sobie, aby czymś szczególnym zgrzeszył któremukolwiek bogu. Czego więc mógł chcieć? Po krótkiej chwili człowiek podszedł, szepnął mu kilka słów po których, wydawało się, niezwykle zadowolony odebrał 10 koron i szybko wyszedł.
- Ekhm... - powiedział zaskoczony do wszystkich - Nasza estalijska dziewczyna została kapłanem… .
Na mniej więcej bardzo długi wydech przy stole zapanowała całkowita cisza, a potem wybuch śmiechu niemalże przyprawił o zawał przechodzącą kelnerkę. Humor wyraźnie dopisywał biesiadnikom, a po kilku chwilach, ktoś wstał i wzniósł toast:
- Za Myrmidię. Żeby poradziła sobie z babą, której bandyci i armia nie mogą dać rady.
Kpiny ze świeżo upieczonej akolitki, były jednym z motywów przewodnich całonocnej imprezy, Leo tego jednak nie mogła usłyszeć zajęta w tym czasie dłubaniem w drewnie i modlitwami.

* * *

Po całym dniu na barce Leo z niezwykłą radością skonstatowała, że jej kolejne dzieło nie przypomina już dłoni zmasakrowanej żołnierskim butem, ani nawet korzenia mandragory. Wyraźnie przypominała posąg bogini. Twarzy nie było, ale tarcza w dłoni i miejsce na domontowanie włóczni jak najbardziej. Wydatek z poprzedniego dnia wydawał się uzasadniony. Odłożyła do plecaka figurkę i wstała, żeby się przejść po barce. Było cicho i przyjemnie, tylko kapral coś mamrotał o linach i podróżowaniu po wodzie, kiedy nagłe szarpnięcie i uderzenie barki oznajmiło początek kłopotów. Leo intuicyjnie podskoczyła i uderzyła nogami o pokład nie tracąc równowagi. Mgnienie okiem później nad leżącym na balach kapralem pojawiła się wyciągnięta dłoń i radosny uśmiech akolitki.
- Bogini się nami opiekuje. Ciekawe co przyniesie nam tym razem.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 26-09-2017, 21:26   #134
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Uczeń czarodzieja wiedział, że jest outsiderem w grupie. Zresztą nie było najgorzej, siedzieli pili i jedli przy jednym stole. Nawet jeśli mieli obawy to nie okazywali ich zbyt często. Loftus nie słyszał za swoimi plecami ochronnych rymowanek, nie widział gestów ochronnych, ani żaden z nich nie spluwał na jego widok przez lewe ramię. Zresztą byli dość specyficzną grupą, dlatego mężczyzna choć zirytowany to chętnie wypił zdrowie towarzyszy. Nowe szaty Leo i ujawnienie się jej jako kobiety mag przyjął z rozbawieniem. Miał co do niej mniejsze obawy niż co do Mahthild, która służyła z nimi jeszcze w garnizonie. Wtedy obawiał się, że akolitka może twierdzić, że magia jest klątwą, albo przejawem aktywności demonów by zejść z prawej ścieżki wiary. Tak czy inaczej Loftus czół się całkiem dobrze w tej grupie odmieńców, nawet jeżeli khazad spoglądał na niego czasem krytycznym, surowym wzrokiem.

Czas na barce płynął spokojnie, Loftus wykorzystał moment na przypomnienie Bertowi o nauce czytania i pisania. Skoro niziołek opanował już pojedyncze litery swojego imienia oraz potrafił się w miarę równo podpisać, można było przejść do kolejnego etapu i poznawania kolejnych liter. Mag pokazywał przyjacielowi po kolei litery alfabetu, co do każdej z nich podawał przykład i nakazywał powtórzenie znaku.




Doszli praktycznie do końca gdy barka zerwała się z liny. Loftus nie znał się na żegludze rzecznej, morskiej ani żadnej innej. Nie potrafił nawet pływać. Pośpiesznie zebrał się po upadku, ogarnął cały swój niewielki dobytek, upewnił się czy nie zgubił lunety, a następnie przywarł do burty. Zastanawiał się, czy do czegoś się nie przywiązać, ale nie wiedział, czy to mu bardziej zaszkodzi, czy pomoże. Zresztą nie miał żadnej liny... W tym momencie spostrzegł, że jeden z nich wpadł do wody. Nie był pewien, czy ten potrafi pływać więc krzyknął ostrzegawczo.
- Karl w rzece!
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 27-09-2017, 08:22   #135
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Sierżant Gustaw z początku był zły. Chciał się wyładować na kimś lub czymś, lecz gdy dotarli wreszcie do knajpy jakby poweselał.
Usiedli w centralnym miejscu by wszyscy mogli słyszeć przechwałki żołnierzy i zamówiwszy jadło i napitek zaczęły się rozmowy a później już opowiadania z ostatnich dni.

Nim zrobiło się późno Gustaw zwrócił się do Detlefa.
- Idę na miasto. Niebawem wrócę a Ty miej oko na nich.- Kiwnął na zgromadzonych już z lekka podchmielonych żołdaków w Wissenladzkich barwach.
Wyszedł i ruszył szukać płatnerza u którego po dłuższym targu nabył hełm z piórem jaki przystoi dowódcom w armii. Po jakiejś godzinie już był wśród biesiadujących Ostatnich. Z lepszym humorem Baron wkręcił się w opowiastki jak to żołnierze w ich osobach rozgromili doświadczony i wyszkolony oddział wroga.
Gdy sierżant wstał po kolejne zamówienie podeszła do niego jakaś młoda dziewka o niezgorszej aparycji. Z początku Gustaw myślał, że kolejna ladacznica, ale okazało się, że się pomylił. Zagadany zaczął rozmowę z młódką i po chwili kompani zauważając, że ich sierżant nie wraca i do tego grucha sobie w najlepsze zaczęli wyć i walić w stół.
Klara, bo tak jej było na imię zarumieniła się i pożegnała się z podoficerem i zniknęła za drzwiami. Później okazało się, że zostawiła liścik w kieszeni Barona.

Pojawienie się Leo, a raczej akolitki było zaskakujące dla Gustawa. Bez problemów wręczył dziesięć karli o które poprosił/ła. i gdy znikała za drzwiami potrząsnął głową.
- Ktoś jeszcze coś ukrywa?- Zapytał siedzących po czym przyłączył się do toastów.

Następnego dnia mieli ładować się na barki. Gustaw udał się do kwatermistrza z prośbą o nowe mundury dla podkomendnych i dla siebie. Oczywiście z uwzględnieniem awansów. Ku jego zdziwieniu dostał także kolczugę, która przysługiwała podoficerom.
Wracając do oddziału z pakunkami z mundurami napotkał Sala.
- Witaj Sal. Mam coś dla Ciebie i Twoich ludzi.- Rozejrzał się za czymś by postawić pakunki. Znalazł szybko ławkę pod ścianą koszar i po odłożeniu odwrócił się do stojącego przywódcy nie tak dawno zbójców.
- Walczyliście z poświeceniem waszych towarzyszy więc należy się wam udział w łupach. Tu wyciągnął spod pazuchy przygotowaną z płótna sakiewkę z Karlami. - Trzymajcie i wiedzcie, że cieszę się, że wybraliście tą drogę a nie dalej na trakcie.- Nie mając więcej co powiedzieć uścisnął dłoń Sala i rozeszli się.

***

Gdy ładowali się na barki i Sierżant zobaczył kapłankę w szatach zamiast munduru strzelił się w twarz ukrywając ją w dłoni.
- Leo. Eee- Zakłopotał się nie wiedząc jak wołać kobietę. - Słuchaj. I tak mam przesrane u Grubera i nie chcę bez jego pozwolenia widzieć Ciebie w szatach. Wdziej mundur bo zaraz i reszta będzie chciała się cudaczyć a mój następca nie musi być zbyta fajny.- Po czym machnął ręką by właziła na pokład szybciej by nikt nie zwrócił zbytniej uwagi.

Rejs był spokojny i Gustaw zajmował się głównie dbaniem o rynsztunek i pomocą przy szkoleniu swoich podwładnych. Musiał wprowadzić dyscyplinę. Stanie w szeregu według wzrostu było co pół godziny trenowanie a widząc coraz bardziej pijanego Olega podszedł do niego.
- Popierdoliło się coś Tobie? Nie jesteśmy już na przepustce!- Stał przed żołnierzem, który lekko się zataczał. - Baczność! Jak mówię.- Ryknął na biedaka.
- Kapralu. Weźcie kogoś do pomocy i doprowadzić mi go do stanu.- Nie dokończył i tylko wymownie popatrzył za burtę. - Tylko mi nie utopić go.- Uśmiechnął się niezauważalnie po czym zabrał się za resztę.

***

Psioczenia Detlefa szybko się sprawdziły i barką szarpnęło posyłając na deski część żołnierzy i flisaków. Mały Karl wylądował za burtą i gdy tylko Baron podniósł się na nogi zaczął rozkazywać.
- Łapać za liny i ściągnąć mi go na pokład! Jeśli nieprzytomny zwiążcie jednego i niech skacze za nim!- Na początku sam chciał wziąć udział w ratowaniu, ale zaczynało się robić nie ciekawie. Barka zaczynała dryfować i zbliżała się do innych.
- Dwóch tylko do ratowania! Reszta za tyczki i wspomóc flisaków i amortyzować uderzenia!- Rozkazał chwytając samemu za jedną z tyczek i pchając od dnia ku brzegowi.
- Walter. Łap za najdłuższą linę i z nią na brzeg. Niech zawiążą ją o coś porządnego!- Dodał widząc, że flisacy raczej nie wpadną na taki pomysł.
 
Hakon jest offline  
Stary 28-09-2017, 21:52   #136
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Bert był wystraszony jak jasna cholera. Co prawda zaczął wykonywać rozkazy, ale co mógł zrobić mały niziołek? Wielka tyczka nie chciała go słuchać, a on sam ni w ząb nie umiał pływać. Dodatkowo przez ostatnie dni nie jadał regularnie i jago zapas sadła był znacznie mniejszy, a przecież wiadomo że tłuszcz unosi się na wodzie. Szlag! Utonie i zmieni się w obrzydliwego, napuchniętego utopca, a wszyscy wiedzą że nie o takiej pulchności marzą niziołki. No i na co zdały się niewypowiedziane groźby niektórych kompanów, odnośnie sprawy ze sprzedażą łupów, jak i tak wszyscy potoną?
 
Komtur jest offline  
Stary 28-09-2017, 22:48   #137
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Walter podziwiał pomysłowość wojskowych. Barka prowadzona przez konie? Pierwszy raz widział takie cuda. Ten kto to wymyślał, musiał mieć łeb na karku.

To, co miało być wg. Waltera "cudem techniki", okazało się powodem ich kłopotów. Cyrkowiec, oparty o burtę, właśnie czyścił swoje noże do rzucania, kiedy nastąpiło szarpnięcie. Zaskoczony Walter upuścił nóż, który upadł płazem na pokład. Akrobata zdołał utrzymać równowagę i już w następnej chwili, poprzedzonej rozglądaniem się po okolicy, zorientował się w sytuacji. Jeden z koni przestraszył się czegoś (to musiała być żmija! Co innego siedzi w krzaczyskach nad rzekami?) i uciekł. Lina zerwała się i ich barka zaczęła dryfować z prądem. A na pokładzie jest chaos, gdyż połowa osób się przewróciła.
Kiedy usłyszał polecenia Barona, stanął jak wryty.

-Ale ja sierżancie nie umiem pływać, potopię się w wodzie!- powiedział z przerażeniem w oczach.
 
Ismerus jest offline  
Stary 29-09-2017, 01:39   #138
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
W walce z żywiołem Karl miał mniejsze szanse, niż w zwykłej walce, żywioł bowiem z zasady nie miał krocza, w które można by kopnąć, oczu, by sypnąć w nie piachem, o innych substancjach nie wspominając, nie można go było pchnąć nożem w plecy ani nawet przekupić.
Pozostawały mu zatem wola przetrwania i ciężki wysiłek całego ciała.
Był jednak niezłym pływakiem i zdołał zachować trzeźwość umysłu, dlatego zaraz ruszył w stronę barki, wymachując rękoma i nogami najmocniej, jak potrafił.
- Lina, kurwa! - poprosił, mniej lub bardziej świadom, że akcja ratunkowa napotkała na przeszkody, nim się jeszcze zaczęła.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"

Ostatnio edytowane przez Cohen : 05-10-2017 o 23:39.
Cohen jest offline  
Stary 29-09-2017, 02:16   #139
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Diuk przeleciał przez pokład niesiony siłą zerwanej liny i zatrzymał się dopiero na bucie barki. Przez chwilę Karl był Ossolińskich miny bólem po uderzeniu ale po chwili dotarły do niego niejasne słowa. Diuk chwycił za jedną z lin i rzucił ją tonącemu Altmeierowi po czym zaczął go wciągać na pokład. W połowie drogi kolos nonszalancko zapytał.
- Jak się tam trzymasz? -
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 29-09-2017, 08:23   #140
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Chociaż generalnie przeprawy łódką były jednym z lubianych przez włóczęgę zajęć. Szemrząca rzeka i śpiew wodnych ptaków. Mogło być tak pięknie, gdyby nie to, że musztrujący głos Gustawa nie przypominał świergotu czapli, a szemrząca rzeka nieprzyjemnie bujała barką, przez co nadwyrężony alkoholem żołądek Olega podrygiwał, jak kulawy flisak na wiejskiej potańcówce.

Frietz jak zbity pies wlepił szkliste spojrzenie prosto w Barona, kiedy ten skarcił go po raz kolejny. Od przygody z woźnicami kilka razy zdążył uchlać się do nieprzytomności, więc mimo, że był wiotki, jak osika to przynajmniej potulny i łagodny, jak jagniątko co ledwo z owczej pipy wylazło. Zresztą z podobną gracją stawiał chwiejne kroki.
- Przepraszam panie kapitanie - wydukał przełykając niesforną owsiankę podchodzącą do gardła. - Nie umiem inaczej - dodał zrezygnowany.

Kiedy łodzią szarpnęło i rozbujał się pokład Oleg, choć przykleił się do masztu, w końcu przegrał nierówną walkę ze spożytym śniadaniem, które wypełniło usta rozdymając policzki. Nie cierpiał jednak marnować jedzenia więc szybko przełknął na dwa razy zawartość ust, która okazała się jeszcze nie zmienić smaku zbyt znacząco.

- Szybko! Kotwica za bakburtę! Zacumować szkwały! - Zawył ironicznie donośnym głosem i puścił maszt, rzez co nagła zmiana nachylania łodzi zmusiła go do biegu. - Przeciąć knagi, wy szczury..! - Pędził nie wypadając z roli, jaką sobie stworzył, aż nie wpadł na Waltera, którego złapał w pół za pas by nie wylądować na deskach.
- Nie lękaj się kamracie! Ja umiem! - klepną zdziwionego cyrkowca w policzek. Chwycił koniec najdłuższej liny, jaką miał w zasięgu i zacisnął na niej zęby. Zsunął buty i rozpędzając się zrzucił z siebie płaszcz. Tuż przed burtą chwycił w dłoń trzymaną w zębach linę i chyba szykował się do skoku, ale bujający się pokład i szum resztek alkoholu w głowie sprawiły, że z głośnym hukiem owinął się w pół wokół balustrady i jak foka zsunął się za burtę.

Fala rześkiej wody uderzająca go w twarz zaskoczyła go znienacka. Plan był bardziej majestatyczny, ale przynajmniej lodowata woda otrzeźwiła go w mgnieniu oka. Pojękując i piszcząc owiązał się w pasie liną i ruszył w pław do brzegu.
 
Morel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172