|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-04-2018, 18:36 | #571 |
Reputacja: 1 | - Witaj krasnoludzki kowalu. Potrawisz robić magiczne artefakty? - Diuk zapytał gdy krasnolud skończył. Może znasz się na inżynierii? - Topher dopytał pamiętając o nieczynnej baliście.- Diuk zwrócił się do pozostałych. - Skoro most płonie i nie atakuje rzeką przenieśmy siły na bramę i przygotujmy się na ich atak.
__________________ Man-o'-War Część I |
20-04-2018, 20:57 | #572 |
Reputacja: 1 | -A co z fortem?-spytał się zmęczony już Walter-Stacjonują tam siły wroga. Co prawda nie przejdą przez most, bo ten jest uszkodzony, ale kto wie co oni tam wymyślą. Nie lepiej byłoby jakoś spalić ten fort? Pamiętajcie, że jest nasączony tymi przeklętymi materiałami łatwopalnymi. |
20-04-2018, 22:30 | #573 |
Reputacja: 1 | - Jeżeli fort jest pełen takich materiałów to trzeba podpłynąć cichcem i go podpalić zanim wyniosą stamtąd wszystko co tam macie. I póki tam jeszcze są. Na przykład: flaszka czegoś łatwopalnego, podpłynąć pod mostem, skrzesać ogień i rzucić do środka. - Z kierunkiem ataku trzeba uważać. Najlepiej, aby był obserwator od każdej strony miasta, na wieżach lub wysokich punktach. Rzeczywiście raczej będą szturmować mur, bo jeżeli spróbują czymkolwiek podpłynąć - wystarczy oddział łuczników, aby każdego na łodzi naszpikować. Ale rzeczywiście najcięższe oddziały osobiście wystawiłbym na murze. Galeb najpierw chciał zignorować pytanie jednego z ludzi, ale ostatecznie postanowił na nie odpowiedzieć. - Jestem kowalem. Bardzo dobrym w swoim fachu. - rzekł - I tyle. Nie projektuję maszyn i nie bawię się w robienie "magicznych artefaktów". O to poproś jakiegoś czarodzieja. |
21-04-2018, 22:46 | #574 |
Reputacja: 1 | Osmolony mag przyglądał się ewakuacji z fortu. W żaden inny sposób nie ingerował, a na zachowanie gburowatego krasnoludzkiego ignoranta nie odpowiadał. Niech sobie pluje, Khazadzi tak mają, zero szacunku dla uczonych. Ułomna rasa nigdy nie poznała tajnik eteru i wiatrów magii, co gorsza wraz z długowiecznością dostali w prezencie zgryźliwość. ~ Zazdrość i kompleks niskiego wzrostu, od co panie inżynierze przez ciebie przemawia. ~ Loftus co prawda często bywał nierozważny, ale w tym wypadku nie powiedział tego na głos. Za to dostrzegając dziwne zachowanie jeden z łódek sięgnął po lunetę. Przybliżył ją do oka i zerknął akurat gdy ta przepływała pod mostem.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 22-04-2018 o 18:23. |
22-04-2018, 12:57 | #575 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Nie była wydarzeniem kolejna wydobyta z ramienia strzała, choćby i było to ramię samego Gustawa. Wydarzeniem nie było pojawienie się w już zatłoczonym garnizonie ogromnej liczby żołnierzy – spoconych, zasapanych trepów o kołaczących sercach. Wydarzeniem był powrót Konrada. Zmieścił na wozie osiem osób w tym wiele znaczącego dla lokalnej społeczności kapłana, którego przechwycił gdy mieszkańcy nieśli go ponad ciżbą główną ulicą. Teraz ten tłumek zatrzymał się przed bramą garnizonu wydając z siebie niecierpliwy pomruk oczekiwania. - Dobrześ się spisał - pochwalił głośno przybyłego i jego pomocników. - Teraz wóz ostaw i zakasaj rękawy. Dawać pierwszego na stół! Goniec! Idź młody do punktu medycznego w porcie, niech da znać ilu ludzi u niego leży. I czy posyłać grabarza. Nie była to pora na kolejne daremne narady w kółku wzajemnej adoracji. Waldemar łyknął wody, otarł usta rękawem i umył ręce. Tak przygotowany podszedł do pacjenta. Było źle. To, że przeżył transport mogło oznaczać, że wyczerpał swoją dawkę szczęścia na najbliższe dziesięć lat. Niemal zupełnie strzaskana kość wymieszana z grubo zmielonymi mięśniami, ścięgnami i nerwami prezentowała się obrzydliwie. Pora na naiwne uciskanie dawno już minęła. Pacjenta przywiązano pasami do stołu i rozpoczęło się żmudne zszywanie kolejnych części z powrotem ze sobą by umożliwić organizmowi regenerację. Wszystko w pełnym skupieniu, bowiem buczenie sprzed bramy przybierało na sile. Następny na stół trafił ten, na którego wszyscy tak bardzo liczyli. Mężczyzna wyglądał na nieco starszego od cyrulika bowiem skronie przypruszyła mu siwizna choć włosów znad czoła jeszcze nie wygubił. O tym, że jest kapłanem nikt nie musiał informować – jego długa, okraszona brunatnymi plamami krwi szata ozdobiona była wyszywanym wizerunkiem Rozbijacza Czaszek. W pierwszej chwili Waldemar wstrząsnął głową, bowiem ktoś przed nim zdążył całkiem sprawnie choć niestandardowo udzielić sigmarycie pomocy. Jego strój na tułowiu został rozdarty. Miejsce uderzenia, dokładnie między żebrami, zaznaczone było potężnym krwiakiem ale brak było zasinienia wokół serca i płuc. [i]- Dziwne -[/u] mruknął do siebie cyrulik. Nie uszło to uwadze jego najbardziej religijnego pomocnika, Siegfrieda. - I co? - Nico. Szczęściarz jak cholera. Inny nie zdążyłby tutaj dotrzeć, a ten jeszcze dycha. Widać jego bóg mu pomaga. - Ludzie! - zakrzyknął Siegi z entuzjazmem i pobiegł przed bramę. Waldemar skwitował to jedynie kręceniem głową. Choć może faktycznie był to cud? Nacięcie, szycie naczyń i zszycie skóry zajęło raptem chwilę. Pacjent żył, przynajmniej na razie. Trzeba było jednak ukryć go w izbie przed wścibskimi oczyma i dłońmi gorliwych wyznawców. Zoperowanie i opatrzenie wszystkich rannych trwało i trwało. Gdy w końcu skończyli się pacjenci rozpoczęło się sprzątanie. Waldemar nie był pewien, ale z tego co obserwował kolejny raz nie było żadnego dowódcy w garnizonie. - Pierdolę - sapnął zirytowany, po czym udał się do studni i wziął szybką kąpiel ku poprawie krążenia. Pomogło, ale dobry humor przywróciły mu dopiero porcje gorącej strawy zorganizowane przez Berta. - Niech bogowie chronią po wsze czasy tego niziołka! - Agitował Waldemar wskazując Truskawę dłonią. - O ile jacyś nie mają nas gdzieś - dodał już do ucha niziołkowi, ściskając go serdecznie. Nie sposób ocenić, który z nich pobrudził się przy tym bardziej krwią. I wtedy nadszedł Loftus. - Do idealnego śniadania brakuje tylko sadzonych jaj, skoro bekon dotarł - powiedział cyrulik Bertowi nie dowierzając, po czym popędził na pomoc. Żadne słowa nie potrafiły opisać zniszczeń, które zobaczył z bliska. Pracował więc w ciszy minimalizując zagrożenie – wrzucił Loftusa do balii z wodą licząc, że jego wnętrze nie zdążyło się ugotować. Nie było jednak dla maga optymistycznych scenariuszy – do końca życia miał pozostać brzydki, zniekształcony, jego osmolony dobytek został zrzucony w jedno miejsce by mógł być potem przejrzany i zabrany. - Teraz może być dosłownie wszystko. Jak zaczniesz srać kaszanką to się nie dziw. Może ci być bardzo słabo, możesz mdleć. Będzie trzeba upuszczać krew. Skończyło się. |
22-04-2018, 21:40 | #576 |
Reputacja: 1 | W zorganizowanym u Rottenbergów sztabie stawili się niemal wszyscy. Niemal, bowiem zastępujący Nossenkrapa Herr Brok wciąż łatał rannych. Dowódca obrony miał zachmurzoną minę i właściwie się nie odzywał - od razu widać było, że utrata fortu mogąca skończyć się śmiercią wszystkich obsadzających go obrońców, a przede wszystkim błędna decyzja o wsparciu północnego odcinka murów na skutek braku informacji o krytycznym zagrożeniu muru południowego gryzły go okrutnie. Było blisko do tego, by szturm sprawdzający przygotowanie obrońców okazał się tym właściwym i skutecznym. Coś takiego nie mogło zdarzyć się ponownie. Gdy Galvinsson skończył Detlef zabrał głos. - Galeb, syn Galvina, jest moim wiernym towarzyszem sprzed lat. Razem walczyliśmy ramię w ramię z urkami, thagorraki i lodowymi bestiami po wielokroć ryzykując własnym życiem w obronie towarzysza. Grimnir zechciał, żeby nasze drogi znowu się zeszły i nasze topory wzniosły w tym samym celu. Galeb będzie nam wsparciem służąc zarówno radą, jak i orężem. Jako kowal run jest poważany wśród wszystkich dawi i chciałbym, żebyście przynajmniej traktowali go jak równego sobie. Nie pełni żadnej funkcji w armii Wissenlandu, dlatego będę chciał, za zgodą starszego Barrudina, by miał pod komendą dziesiątkę krasnoludzkich wojowników. Wierzcie mi, że będzie potrafił natchnąć ich do jeszcze większego poświęcenia i woli walki. - Oznajmił. - Wysłuchałem informacji od was. Szkoda, że fort straciliśmy w ten sposób. Po pierwszym sukcesie w odparciu sił Wernicky'ego na tym brzegu liczyłem, że nie odważą się podejść raz jeszcze i że podpalą most i fort. - Powiedział. - Walterze, zapewne chciałbyś odpłacić im za ten ostatni manewr - jak tylko minie czas rozejmu ostrzelajcie fort płonącymi strzełami. Wspomoże was balista z przystani. Zabijcie tych skurwysynów. Zanim zaczniecie ostrzał podpalcie most. Ryzykujemy, że zamiast tędy mogą próbować przeprawić się rzeką w innym miejscu, ale otwarta droga do miasta jest chyba bardziej ryzykowna. - Galebie - dziesiątka pod twoją komendę to dziesiątka Warsunga. Będą obsadzać barykadę przy moście, żeby wróg nie próbował jej sforsować. Ludzie Waltera mogą odpocząć przy barykadzie i rozpocząć ostrzał fortu o północy. - Jak już jesteśmy przy baliście. - Thorvaldsson kontynuował. - Pierwotnie była ona wycelowana we wzgórze, które specjalnie przygotowałem na przynętę dla dowódcy wroga. To miejsce świetnie nadaje się na obserwowanie szturmu na miasto, więc jest spora szansa, że dowódca właśnie tam się ulokuje ze sztabem. Zdałem ci raport na ten temat sierżancie, a jednak kazałeś Ferretowi zmieniać nastawy. W tej chwili ponownie Ferret z Glormem próbują przywrócić ustawienia umożliwiające ostrzał wzgórza. Każdą kolejną próbę zmiany tych nastawów potraktuję jako dywersję i potraktuję zgodnie z regulaminem. Dotyczy to wszystkich z was. Mamy jeszcze szansę, że dowódca tam wróci przy kolejnym szturmie i jeden dobrze wycelowany pocisk, najlepiej wzbogacony o ładunek zapalający Glorma, pozbawi Granicznych dowództwa i spowoduje chaos. Zrozumiano? - Spojrzał po obecnych. - Do następnego szturmu musimy kontynuować zbieranie kamieni brukowych. Weterani komendanta powinni koordynować grupami mieszkańców, którzy będą zbierać kamienie, przewozić pod mury i wnosić na górę. Kamienie powinny być w koszach, z których będą wysypywane dokładnie tam, gdzie wróg przystawi drabinę. Ale dopiero wtedy, gdy zaczną na te drabiny wchodzić. Bruk i upadek z wysokości, prawdopodobnie na tych poniżej powinien być skuteczniejszy od ostrzału z łuków. A wysypywanie kamieni z koszy nie wymaga celowania i narażania się na ogień wroga. Jeśli do tego udałoby się zorganizować kilka solidnych belek - takich, jak te podtrzymujące powały domów, kupcy mają je z pewnością w magazynach, to zrzucenie ich w poprzek drabin zmiecie każdego wspinającego się na nie. Kto się tym zajmie? - Do tego na murach i nad bramą potrzebujemy kotłów, zapasu wody w beczkach oraz improwizowanych palenisk. Podchodzącego wroga można oblewać wrzątkiem - poparzeni nie będą w stanie wrócić do walki - nawet nie musimy ich wtedy zabijać, żeby zredukować ich liczbę mogącą kontynuować atak. Kto się tym zajmie? Może to być ta sama osoba, która będzie organizować zbieranie bruku. - Potrzebujemy wart na noc. - Ciągnął dalej. - Proponuję, by całość murów i bramę obsadzili ochotnicy z rodzin ulokowanych na terenie garnizonu. Potrzebujemy jednak obsady bramy, na której możemy polegać i która będzie dowodzona przez kogoś z was, by zareagować w razie potrzeby. Wśród uchodźców mogą być szpiedzy i próbować wpuścić wroga po cichu do miasta. Kto się tym zajmie? - Zapytał. - Do tego potrzebne są patrole drugiej części miasta - portu rybackiego, przystani i wzdłuż wschodniego brzegu. Byle do rana, gdzie będzie można zaprzestać patroli na rzecz obserwatorów w kluczowych miejscach. Patrole mogą prowadzić cechowi i mieszkańcy - znają miasto i ludzi, więc szybciej zauważą coś niepokojącego. Kto to zorganizuje?- Zwrócił się do Ostatnich. - Zastanówcie się, kto może czym się zająć, a tymczasem omówimy jeszcze jedną kwestię. Dotyczy ona ciebie, sierżancie. Galeb miał przy sobie list od Brocka, który został zaadresowany do ciebie. - Detlef spojrzał spod zmrużonych powiek. - Nim poznałem, że to mój towarzysz list został odebrany i otworzyłem go. W końcu jako dowódca obrony powinienem wiedzieć o korespondencji prowadzonej z wrogiem, czyż nie? - Oto i on. Przeczytaj, a później powiedz proszę, czego on dotyczy. Powiedz przy nas wszystkich, bowiem w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Szczególnie tych związanych z naszym wspólnym wrogiem. O jakim układzie Brock pisze i co was z nim łączy? [/i]- Thorvaldsson pytał. Nie groził i nie pouczał. Po prostu pytał, bowiem tajemnice łączące von Grunenberga z Brockiem mogły okazać się niebezpieczne. Choćby dla morale obrońców. - Kiedy już to ustalimy i zdecydujemy, kto się czym zajmie, to ustalimy przydziały odcinków na czas kolejnego szturmu. Mamy chwilę czasu teraz i trzeba to wykorzystać zanim wróg znowu zaatakuje. - Aha. Jakieś pomysły co do jeńców? - Zapytał jeszcze.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
23-04-2018, 23:03 | #577 |
Reputacja: 1 |
|
24-04-2018, 22:55 | #578 |
Reputacja: 1 | Karl jeszcze siedząc na naradzie słuchał dowódców i nie wierzył, że wróg jeszcze nie zajął miasta. Porzekadło, że głupi mają szczęście się tu sprawdzało aż za często. Nawet Topher nakazując wstrzymamie ognia w środku szturmu wykazał się czystym kretynizmem. Ranald nad nimi czuwał. Na pytanie kto zajmie się patrolami lokalnych Karl rzucił - A może komendant zajmie się tym. Ładne tabelki na tablicy zrobi. Kolorami posegreguje patrole. Idę zaraz pozałatwiać sprawy. Potrzebny mi jeden wóz pancerny pod bramę, kowadło i kilka innych drobiazgów więc i kredki dla komendamta mogę kupić. Dla was też panowie dowódcy jak trzeba. Będziecie sobie nimi mogli ładnie namalować strategie i taktyki. Może Leo pomoże z kolorowanką. Ja w tym czasie będę malował halabardą mury na czerwono, a jutro rano wszyscy dostaniemy naklejki za udział. - Karl uśmiechnął się szyderczo.- A teraz już na poważnie. Detlef, lost od Brocka to gówno wart. Tyle złota to i tak nie mamy. Ba ta miedziana czarownica też gdzieś znikła. W najlepszym wypadku możemy mu dać Herr Grunnenberga w zamian za pomoc. - Karl popatrzył na Gustawa spojrzeniem handlarza niewolników po chwili jednak wyceniające spojrzenie zmieniło się w śmiech.- Żartowałem tylko, Brock i tak by na to nie poszedł. Nie wiem czy nie lepiej było by się dogadać z Wernickym. On chce Meissen, księżna Meissen nie chcę. My jesteśmy na żołdzie księżnej. Żołdzie który pragnę panom dowódcą zauważyć już dawno nie dostaliśmy, a to osłabia morale żołdaków. Ba nawet ja mam mniej ochoty się napierdalać jak o tym myślę. Dodatkowo fakt, że Wernicky chcę skarbów z krasnoludzkiej huty, te z łaską przysłały 20 knypków do pomocy zakrawa mi na komedię Waltera. Walter to mój znajomy Bard z Salkaten. - Karl nie chcąc by jego ostatnie słowa brzmiały jak bunt dorzucił jeszcze. - No ale trzeba w życiu szukać pozytywów. Ja ranny nie jestem, zbroje też jeszcze mam więc jak wrócimy do walki to jest szansa, że JA przeżyję.- Topher poklepał Barona delikatnie po ramieniu, potem idąc w tronę drzwi poczochrał jeszcze irokez Detlefa i wychodząc powiedział.- Idę załatwiać przedmioty. Może spotkam się z gildią i cechami. Jakbyście mnie lub coś materialnego potrzebowali to będę w burdeliku przy stoliku z buteleczką i laseczką. Wy w tym czasie tęgie strategiczne umysły załatwcie swoje. Patrole. Warty i uzupełnienie broni. Ja muszę odpocząć przed bitwą. Karl odmeldowuje się.-Topher zasalutował i poszedł. |
24-04-2018, 23:35 | #579 |
Reputacja: 1 | Thorvaldsson patrzył na sierżanta spod zmrużonych oczu gdy ten przemawiał. - Z całym szacunkiem, sierżancie, ale skończcie pierdolić. - Krasnolud rzekł wreszcie. Bez złości ale i bez bojaźni. - Ja się kładł nie będę jeszcze długo, a i wam wszystkim pewnie coś do roboty się znajdzie. Puchowe poduchy powiadasz? Ha! Dobre sobie. Za swoje złoto dom nająłem, żeby ciężkozbrojni khazadzi nie musieli przez całe miasto wte i nazad biegać, jak to im sierżant już wcześniej zafundował. Że nie wspomnę o gońcach, czy mojej własnej osobie. Przy tak skromnych siłach należy rozważnie je ulokować, by byli tam, gdzie trzeba i kiedy trzeba. Ale dość o tym.- Uciął. - Co zaś do listu - Bez obawy spojrzał na Gustawa. - To katem mi nie groźcie. Ciekawe co byście zrobili, gdyby do oblężonego miasta przedostał się jakiś krasnolud z listem do dowódcy obrony? Dwie możliwości były - zasadzka lub szpieg. A że już wcześniej weszliście w jakieś układy ze starszym Barrudinem, o których ten wspominał, a co do których zasłanialiscie się dzisiejszego ranka niepamięcią, to tutaj musiałem zachować ostrożność i sprawdzić z czym przychodzi posłaniec od Brocka. To samo zrobiłbym z listem do Komendanta, rajców miejskich, czy samej elektorki. - Wyjaśnił. - Mamy tu wojnę, do cholery, a nie przyjęcie w pałacu i sodomię w ogrodzie, której tak chętnie oddają się wielcy tego świata... - Podniósł głos, by po chwili odgryźć się za docinki sierżanta w nieco zawoalowany sposób opisując zepsucie toczące stan szlachecki. Detlef balansował na krawędzi obrazy von Grunenberga i doskonale o tym wiedział. W swojej opinii nie przekroczył jednak granicy pozwalając tamtemu zachować twarz i nie przechodzić do rękoczynów. O ile zechce z tej możliwości skorzystać. - Nie widzę w tobie zdrajcy, sierżancie. - Rzekł po chwili. - Jednak działanie poza wiedzą wszystkich tu obecnych źle wpływa na morale. Jako dowódca nie musicie się tłumaczyć, ale niedopowiedzenia i pozwolenie na domysły nie przysporzą sierżantowi szacunku, a jedynie niechęć i podejrzliwość. Teraz zaś mnie powierzono dowództwo, przynajmniej czasowo, i brak krótkiej choćby informacji o podjętych działaniach utrudnia mi zadanie i planowanie tego, co dalej. A list od dowódcy wrogiej kompanii najemniczej do sierżanta jest cokolwiek niecodzienny, prawda? - Zapytał retorycznie. - Z waszych słów wynika, że w sprawę z Brockiem zamieszani byli jeszcze inni. Ktoś zamierzał mnie o tym poinformować, czy była to tylko nic nie znacząca partyjka kości starych przyjaciół - wy, Ritter i Brock? Wiecie, u nas w twierdzach i kopalniach dowódca jest informowany o układach z wrogiem w pierwszej kolejności, ale może u was w Imperium to nie jest takie oczywiste. - Ponownie się odgryzł. - W liście Brock chwali sierżanta za... przebiegłość. - Detlef zaczął przedstawiać treść przechwyconej korespondencji. - Proponuje fortunę w złocie w zamian za przyłączenie się do obrony miasta. Co z tym zamierzacie zrobić? Przekażecie propozycję radzie miasta i komendantowi? - Zwrócił się do von Grunenberga. - A grupa Trotsky'ego miała pracować dla Granicznych, a nie Brocka... - uśmiechnął się na zakończenie. - Dobrze. Teraz ja chętnie posłucham o tym waszym układzie z Brockiem. - sięgnął po kufel piwa przygotowanego wcześniej przez majordomusa Rottenbergów. - To zamiast miękkiej poduchy... - mruknął. * * * Opowieść o podstępie zastosowanym przy okupie dla Brocka Detlef przyjął w milczeniu. Pomysł najwyraźniej wypalił, choć gdyby to od niego zależało zapewne nie zdecydowałby się na przekazanie jakiejkolwiek sumy zdrajcom. No ale był w końcu krasnoludem i miłość do złota miał we krwi. - Na koniec podział zadań na nadchodzącą noc i na wypadek szturmu. - Oznajmił wreszcie. - Ritter - odwiedź cyrulika i postaraj się dojść do siebie. Nie ryzykuj niepotrzebnie przynajmniej do czasu, aż nie ustrzelimy tego skubanego czaroklety Granicznych. - Sierżancie. - Zwrócił się do Gustawa. - W nocy nic nie załatwicie, ale chciałbym, żebyście przypilnowali dostarczenia składników dla Glorma. Coś mi się widzi, że i tak może nie zdążyć nic przygotować do kolejnego szturmu, ale warto spróbować. Poza tym postarajcie się więcej nie robić za tarczę strzelecka dla wrogich łuczników i zająć organizacją pracy w garnizonie, pomocą dla Waltera, przypilnowaniem wartowników i takie tam. Chciałem zakazać wam chodzić na mury, ale i tak pewnie nie posłuchacie. Zorganizujcie zatem jak nalepszy oddział z tych, którzy pełnią służbę w garnizonie oraz tych z rannych, którzy będą w stanie trzymać broń ale nie dadzą rady na murach. Będziecie potrzebni do zabezpieczenia wschodniej części miasta, gdy gdy wszyscy będą zajęci obroną murów. Podejrzewam, ze wróg może próbować przedostać się od tej strony w czasie zamieszania. - Walter. Wiesz, co zamierzam zrobić z fortem. Trzeba go zniszczyć zaraz po północy i zabić tylu wrogów, ilu się da. Skoordynuj wsparcie balisty z przystani, podpal most i sam fort. Przed atakiem barykadę zabezpieczy jeszcze dziesiątka Warsunga. Po zniszczeniu fortu pozostaw kilku ludzi na barykadzie i daj reszcie odpocząć - niech się zmieniają. Przypilnujcie ich przez całą noc na zmianę z sierżantem.- Powiedział. - Karl. Chciałbym, żebyś zorganizował prace związane z pozyskaniem kamieni i belek, którymi można razić wroga na drabinach. Niech prace trwają przez całą noc pod nadzorem weteranów komendanta - ludzie z personelu pomocniczego mogą odespać, jak już zapas pocisków będzie na murach. Słyszałem, że zyskałeś ich podziw, więc tym chętniej wezmą się do roboty. - Bert. Ty z kolei zorganizuj kotły, improwizowane paleniska na murach i wiadra z wodą, szczególnie nad bramą. Będziemy lać wrzątek na ich pancernych - zbroja im nie pomoże. Pilnujcie pozyskiwania bruku i belek oraz przygotowywania palenisk z wrzątkiem przez całą noc na zmianę z Karlem. - Leo. Świetnie poradziłaś sobie z przystanią i portem. Zorganizuj patrole w całym mieście, szczególnie wzdłuż brzegów. Sprawdzaj jak im idzie na zmianę z Loftusem, jak już dojdzie do siebie. - Ja w asyście krasnoludów zorganizuję wymianę jeńców. Tych trzech, których rzecz jasna wypuścimy bez pancerzy i broni, nie zrobi wielkiej różnicy, a uratowanie tych kilkunastu chłopów poprawi nieco nastroje wśród uchodźców. Później przypilnuję wartowników na murach by nie spali i z pomoca drugiej dziesiątki khazadów przypilnuję bramy. W połowie nocy zmieni mnie Galeb ze swoją dziesiątką. - Jeśli noc upłynie spokojnie, to wpadnijcie tutaj na krótka odprawę o świcie. Teraz zadania na wypadek szturmu. - Oznajmił. - Sierżancie - organizacja zaopatrzenia, pociski, bruk, woda i opał do kotłów, transport rannych do cyrulika. Zmienicie kwaterę na Dom Rottenbergów i będziecie koordynować posłańców, jeśli mnie tutaj nie będzie. Do tego organizacja tych sił, które nie będą zaangażowane w obronę murów i zabezpieczenie tyłów z osobistym wsparciem oddziałów przy barykadzie. - Ritter. Obserwacja rzeki i przedpola. Wypatruj wrogiego maga i daj znać strzelcom. Pozostałe działania, w tym magiczne, według uznania, ale nie daj się usmażyć. - Uśmiechnął się cierpko. - Oleg, jak się pojawi, będzie miał za zadanie wspomóc w patrolowaniu - szczególnie port, przystań i wschodni brzeg. - Bert - dowodzenie strzelcami na murze północnym. Jak tylko Loftus wypatrzy czarownika, to ubić gada jak najszybciej. To samo oficerowie wroga. - Walter - dowodzenie strzelcami na murze południowym. Wypatrywać maga oraz dowódców wroga i zabić jak najbszybciej. - Galeb - dowodzenie oddziałami walczącymi wręcz na murze południowym. Podejrzewam, że tędy pójdzie najmocniejsze uderzenie wroga. - Karl - dowodzenie na bramie. Nie możesz dopuścić, żeby przebili się przez wrota. Dbaj o pozyskiwanie kamieni, belek, wody i opału. - Leo. Pozostawiam tobie obronę portu i przystani. Sama najlepiej wiesz, jak wykorzystać barkę. Działajcie razem z Olegiem - przydziel mu coś do roboty, bo pewnie znowu pić pójdzie i przegapi szturm. - Ja z dziesiątką krasnoludów będę w baszcie. W razie kłopotów wesprę zagrożony odcinek. - No, z grubsza to tyle. Miłej nocy. To by było mniej więcej tyle, jednak Duży Karl postanowił pokazać swoje niesforne oblicze. Gdy mężczyzna zbliżył się do krasnoluda i wyciągnął rękę w jego stronę, ten odsunął się z miną oznaczającą kłopoty dla tego, który ponownie spróbuje dotknąć brodacza. Gdy do tego Diuk z właściwą sobie pełną lekceważenia postawą oznajmił, że ma w dupie patrole, warty i organizację zaopatrzenia, w krasnoludzie aż się zagotowało. - Topher, do kurwy nędzy, albo wrócisz na miejsce i grzecznie potwierdzisz przyjęcie rozkazów, albo resztę pobytu w Meissen spędzisz za kratami! Jeśli ci się coś nie podoba, to już teraz wypierdalaj z miasta! I módl się do swoich złodziejskich bożków o to, żebym nie przeżył oblężenia, bo w innym przypadku osobiście dopadnę twoją tłustą dupę i na najbliższym drzewie powieszę za jaja za dezercję! Albo wykonujesz rozkazy, albo cela, albo dezercja. Wybieraj! - Detlef był wkurwiony i nie zamierzał odpuścić.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 24-04-2018 o 23:59. |
25-04-2018, 01:26 | #580 |
Reputacja: 1 |
|
| |