Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2017, 13:43   #11
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Vitaliy przyglądał się całej sytuacji między młodzikiem a wielkim, jednookim typem bezemocjonalnie. Póki nikt mu nie przeszkadzał w jedzeniu kaszy i piciu lokalnej wódki, Ungoł nie zamierzał wtrącać się w nie swoje sprawy. Zresztą, przy okazji przypomniało mu się, że takie akcje odchodziły w Kislevie nagminnie. Nie bez kozery mówiono o jego rodakach, że to chłopy dobre i do bitki i do wypitki. We własnym gronie również.

Chudy łebek szybko się przekonał, że powinien pozostać jedynie przy słowach, a nie podskakiwać do silniejszego od siebie. Co ciekawe, łysol nie wrócił od razu do swoich spraw, tylko zaczepił ich, oferując robotę. Kozak wysłuchał, co ma do powiedzenia, zajadając się swoim posiłkiem i udając, że nie zwraca na nieznajomego uwagi. Potem Max zaczął swoją paplaninę i najemnik miał ochotę walnąć go w łeb, żeby ten się wreszcie uspokoił.

- Może zmądrzeje, jeśli przeżyje - dorzucił chłodno swoje trzy grosze Kovash, gdy Kaspar skończył tłumaczyć niziołkowi, o co chodziło.
Na słowa czarnowłosego mężczyzny polał mu okowity do kubka i uśmiechnął się pod wąsem.
- Dobrze gaworitie, Kaspar. - Kovash wychylił zawartość swojego kubka. - U mnie średnio z diengami... pieniądzami znaczy, a dwadzieścia karli na głowę, to dobry interes jest. Ja jestem zainteresowany robotą u tego Bertranda, czy jak mu tam. Możesz na mnie liczyć. - Stuknęli się naczynkami. - Kak vy? - Spojrzał na pozostałych.

Vitaliy całkiem sprawnie operował reikspielem, w końcu kilka lat na tych ziemiach zrobiło swoje w kwestiach lingwistycznych, jednak co jakiś czas i tak wtrącał słowa w swoim języku, gdyż niektóre imperialne po prostu mu uciekały, albo nie znał ich odpowiedników. Cieszył się z niespodziewanej okazji zarobku, w końcu teraz był najmitą i sprzedawał swoje umiejętności każdemu, kto dobrze płacił.

Miał zamiar zjeść kolację, odwiedzić w stajni Burana i sypnąć mu obroku, a potem udać się na spoczynek. Chciał czuć się wyspany na jutrzejszy dzień, a wizja dobrego zarobku nawet trochę poprawiła mu ponury nastrój.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 11-11-2017 o 13:45.
Kenshi jest offline  
Stary 13-11-2017, 00:18   #12
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Kastor uśmiechnął się do gospodarza gdy talerz ze strawą stanął przed nim. Nie czekał na nikogo i zajął się jedzeniem. Był głodny a strawa pachniała zjawiskowo. Zazwyczaj musiał podczas swego życia w podróży jadał bardzo różnie, ale rzadko tak smacznie. Ludzie nie przepadali za dziwnymi typami takimi jak Kastor. Niby starał się wyglądać na zwykłego podróżnego, ale magia z którą obcował sprawiała swoje.

Nie rozmyślał zbyt długo i zbyt wiele nie zjadł gdy rozpoczęła się awantura przy barze. Eberhard dyskretnie wycofał się w cień kolumny i gdy błysnęły ostrza chciał za pomocą magii rozbroić młodzieńca. Większy z ludzi nie chciał walczyć i w tej sytuacji nie był celem maga lecz magia nie chciała słuchać rozkazów czarodzieja, którego trącił przechodzący obok mężczyzna wycofujący się ze strachem poza zasięg ewentualnej bójki.

Na słowa jednookiego Kastor nic nie powiedział tylko wpatrywał się w jadło,
które stygło. Westchnął i zaczął dalej jeść. Tym razem niezbyt smakowała mu strawa, ale głód był jeszcze zbyt duży.

- Można się przyjrzeć zleceniu.- Odpowiedział na pytanie Kaspara.
- Złoto zawsze się przyda a i dobrze by ludzie tej ziemi czuli się bezpiecznie w tych czasach.- Oznajmił. Jako magister kolegium musiał dbać o bezpieczeństwo Imperium i ich obywateli. Poza tym trzeba było się przyjrzeć sytuacji i osobie, która gotowa była wyłożyć ponad sto koron obcym.
 
Hakon jest offline  
Stary 13-11-2017, 21:02   #13
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Gdy wydarzenia w karczmie przybrały nieoczekiwany obrót, wszyscy członkowie drużyny zachowywali się tak jak Żar się spodziewał. Niziołek paplaniem ukrywał strach, łowca nagród z kozakiem przeliczali pieniądze...
Żar zresztą też. Kiedy zrozumiał co się stało, zatopił się w modlitwie do Sigmara za dusze poległych. Co by nie było, tamci zginęli w walce z wrogami Imperium. Któż inny w końcu siedziałby po lasach? Chaosyci, zwierzoludzie albo bandyci. Wszystkich wyżej wymienionych należało tępić ze wszystkich sił i w każdej sytuacji, nawet w czasach ostatecznych, w jakich przyszło im żyć.

Z zadumy wyrwały go słowa maga. Nie wszyscy zachowali się tak jak fanatyk się spodziewał. Zaskoczył go Kastor. Ostatnią rzeczą jakiej spodziewał się po czarowniku była troska o obywateli Imperium.
- W czasach końca nikt nie może i nie powinien czuć się bezpiecznie, sługo Kolegium. Ale masz rację, zwykli ludzie nie powinni być terroryzowani przez sługi zła. Czasem w takich sytuacjach pomóc może tylko Żal i Skrucha - znający go już chwilę towarzysze zrozumieli, że ma na myśli także swoją broń.
- Ale i ten, kto zbiera majątek w czasie, gdy powinien dbać o czystość duszy, nie wzbudza mego zaufania - tym razem nie było jasne kogo ma na myśli, czy tego kto lekką ręką wydaje sto karli na zatrudnienie najemników czy sami najemnicy.
- Tak czy inaczej, to mój... nasz... mój obowiązek. Kim byłbym, gdybym odwrócił się od obywatela Imperium Sigmara? - zapytał retorycznie. Widać było, że podejmie się tego nawet gdyby miał uczynić to sam.- Może to właśnie dla tego zadania Sigmar wybrał mnie ocalając mi życie podczas zarazy - zamilkł, gdy zdał sobie sprawę, że popadł w grzech pychy. Wstał od stołu, by na zewnątrz wytoczyć z siebie krew w ramach pokuty.
 
hen_cerbin jest offline  
Stary 13-11-2017, 23:36   #14
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Cassiepeia podziękowała grzecznie za podane jedzenie. Uśmiechnęła się przy tym ukazując dość ładne uzębienie, po czym trzymając kulturalnie sztućce w smukłych paluszkach zabrała się za spożywanie posiłku. Podczas jedzenia nic nie mówiła, słuchała jedynie rozmów wokół, choć nie skupiała się na nich. Nie należała do osób ciekawskich i plotkujących, nie roznosiła zasłyszanych informacji i nie była tak zwanym "gumowym uchem". Elfka zdecydowanie była osobą uprzejmą i ciepłą, nadzwyczaj spokojną oraz stonowaną, choć nie dało się ukryć, że przemoc często sprawiała, że na ciele dostawała gęsiej skórki.

Tak też było w tym przypadku. Gdy popijała naleśnika winem, rozegrała się scena jak z rynsztoka - albo przynajmniej jakiejś wąskiej i nieoświetlonej uliczki, gdzie roi się od okazji, a okazja czyni przestępcę. W każdym razie, Kasja o mało nie zachłysnęła się winem, kiedy po słownej utarczce doszło do rękoczynów. Zdębiała momentalnie na krześle, a odgłos przełykanej śliny był głośniejszy niż zazwyczaj. Początkowy paraliż ustąpił w chwili pierwszej krwi. Elfka skrzywiła się jakby to ją zabolało i to ona odniosła ranę. Zbierała w sobie siły, aby podnieść się i uderzyć w stół, krzyknąć na wszystkich, że już dosyć tego, że to co robią to po prostu jest nierozsądne, ale nim się nastawiła na sytuację, w której wkracza do akcji i naraża się na strzał w twarz, gospodarz ją ubiegł. Z nieukrywaną ulgą westchnęła głośno mrużąc ciemne, duże oczy, które miały już tego dosyć. Zawiesiła się na chwilę biorąc uspakajające wdechy, kiedy z transu relaksacyjnego wyrwał ją tubalny głos barczystego mężczyzny. Tak podskoczyła na krześle, że niemal przywarła bokiem do Żara, ocierając się ramieniem o jego ramię i wgapiając bystry wzrok w mówcę.

Same słowa i propozycja były co najmniej dziwne. Biorąc pod uwagę to, że poprzednia grupa zleceniodawcy nie żyła, to było... naprawdę nietypowe. Kasja wysłuchała wszystkiego, co mieli inni do powiedzenia i gdy miała już otworzyć usta, Żar nagle powstał z miejsca. Zrozumiała, że nie odsunęła się od niego po ostatnim "skoku" i przez chwilę winiła siebie. Wiedziała, że jest zagorzałym Sigmarytą i przez myśl jej przeszło, że może niezachowanie dystansu w stosunku do kobiety jakoś go ubodło.
- Trochę to chyba niepokojące, że poprzedni zleceniobiorcy stracili życie właśnie na tym zadaniu, czyż nie? Oczywiście proponowana kwota jest bardzo duża i kusząca, ale i powinna uruchomić procesy myślowe. Duże wynagrodzenie równe jest dużemu ryzyku. Jeśli pewni jesteście swoich walecznych umiejętności, to i ja to przemyślę, jednakże mam pewne obawy. Bardziej by mi przemówił fakt, że pozbyć trzeba się plugastwa, niż ilość złotych monet. Może nie pałajmy entuzjazmem, póki jutro nie poznamy więcej szczegółów? - odprowadziła Żara wzrokiem i westchnęła ciężko. Rude kosmyki włosów zaczesała za ucho i popatrzyła po innych. Najbardziej chyba ciekawiła ją odpowiedź Maxa, który zdawał się być tak samo przydatny co bardka. Oczywiście nie było można odmówić jej precyzyjnej celności, czy to przy rzucie nożami czy strzelaniu z łuku, jednakże uważała, że to wciąż niewiele, jak na zapotrzebowanie.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 14-11-2017 o 09:30.
Nami jest offline  
Stary 14-11-2017, 10:14   #15
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Ustaliwszy niemal jednogłośnie, że warto przyjąć zaproszenie jednookiego Bertranda, dokończyli posiłek a następnie każdy zajął się swoimi sprawami, ruszając na spoczynek jeszcze zanim mrok otulił swym całunem całe miasteczko. Co prawda do północy z dołu dochodziły jeszcze odgłosy rozmów, wznoszonych toastów i salwy śmiechu, jednak w końcu i gospoda pogrążyła się w spokojnym śnie.


Kolejny dzień przywitał ich hałaśliwym dźwiękiem dzwonka i okrzykiem Gogo, który chodząc po korytarzu na piętrze oznajmiał wszystkim śpiącym, że za chwilę zostanie podane śniadanie. Większość gości odziała się więc i zeszła na dół, delektując się wspaniałymi zapachami pieczonej kiełbasy i jajecznicy. Szóstka podróżnych poawiła się w głównej sali niemal w tej samej chwili, szybko dostrzegając siedzącego przy jednym ze stolików pod oknem łysego mężczyznę. Ten gestem dłoni zachęcił, by do niego dołączyli.
- Cieszę się, że podjęliście mądrą decyzję - powiedział, gdy zasiedli przy stole. Podłubał widelcem w puszystej jajecznicy i wziął solidnego kęsa. - Patrząc po niektórych z was, widzę, że to zadanie będzie dla was łatwym zarobkiem. Ale dobrze, mój pan powinien od razu zatrudnić ludzi, którzy znają się na rzeczy. - Bertrand patrzył spode łba to na Kaspara, to na Żara i Vitaliya. - Zjedzcie śniadanie i pójdziemy. Mój pracodawca nie lubi, gdy musi zbyt długo czekać.

Gorzałek raz dwa uwinął się z pysznym posiłkiem dla nich i niedługo później ruszyli za Bertrandem. Poranek był ciepły i choć słońce wciąż było nisko, zapowiadał się pogodny dzień bez choćby chmurki na niebie. Miasteczko żyło już swoim codziennym życiem - sklepikarze kończyli wystawiać rzeczy na swoje stragany, po ulicach kręciło się sporo ludzi zajętych rozmowami albo sprawdzaniem co niektórych towarów. Bertrand poprowadził ich brzegiem wielkiego placu, na którym odbywał się targ i przeszedł między kilkoma budynkami, które z piętrowych, szarych domów przeszły w dumnie stojące, kolorowe i schludne domostwa.
- Jesteśmy w dzielnicy szlacheckiej. Chyba widać, nie? - Zarechotał Bertrand. - Już niedaleko.

W istocie, daleko nie było. Minęli dwie ulice i podeszli pod metalowe drzwiczki łączące się z wysokim murem. Łysy woj nacisnął klamkę i puścił ich przodem. Prowadząc wąską ścieżką, które otaczały wysokie klomby i niewielkie drzewa, po kilku metrach dotarli pod duży, piętrowy dom, który musiał robić wrażenie.


- Rezydencja mojego pracodawcy, zapraszam. - Bertrand otworzył solidne, dębowe drzwi i wpuścił ich do środka.
Przeszli przez pięknie urządzony korytarz, od którego z obu stron odchodziły wejścia do innych pomieszczeń, a na wprost znajdowały się schody na piętro. Wiszące na ścianach przeróżne obrazy dały im do zrozumienia, że ktokolwiek tu mieszka, jest zdecydowanie typem światowca. W końcu podeszli pod jedne z drzwi w głębi domu. Jednooki mężczyzna nakazał im zaczekać, po czym wszedł do środka i po dłuższej chwili wrócił, zapraszając ich do środka.

Gabinet był sporym pomieszczeniem, w którym znajdowało się biurko, kilka foteli, sekretarzyk i umieszczona na wschodniej ścianie biblioteczka. Naprzeciw drzwi dostrzegli kominek, w którym wesoło strzelał delikatny ogień, zaś przy biurku stał wysoki, bogato odziany mężczyzna polewający wina do finezyjnie wykonanych sześciu kieliszków. Siódmy stał po drugiej stronie blatu, tam, gdzie zasiadał.


- Witajcie, witajcie. Rozgośćcie się, proszę - powiedział mocnym, pewnym siebie głoem, wskazując fotele przy biurku i kieliszki. - Nazywam się Bela Dustermann i jak już wiecie, chcę skorzystać z waszych usług.
Bela był mężczyzną w sile wieku i mógł się podobać kobietom. Ruda broda była idealnie zadbana, tak samo jak perfekcyjnie ułożone włosy. Wzrok szlachcica zdradzał błyskotliwość i inteligencję a mężczyzna trzymał się prosto i pewnie. Poczekał, aż awanturnicy zasiądą i podał każdemu z nich kieliszek z winem. Sam rozsiadł się w fotelu obok paleniska i zaczął mówić.
- Bardzo dziękuję za przybycie. Bertrand wspomniał mi, że spotkał wczoraj w karczmie niziołków ludzi, którzy wyglądają na osoby, które będą w stanie wykonać dla mnie pewne zadanie. Gdybym spotkał was wcześniej, nie wynająłbym tych biednych chłopców, aby wykonywali pracę należną dorosłym mężczyznom. I kobietom. - Tutaj skinął głową Kasji, uśmiechając się lekko znad kieliszka. - Niestety, okoliczności zmusiły mnie do podjęcia tak nierozsądnego kroku. Chodzi bowiem o moją córkę. Ona uciekła z domu.

Zawiesił opowieść na moment, biorąc delikatny łyk wina.
- Moja córka Julianne uciekła, aby być u boku mężczyzny, którego uważa za miłość swego życia. Wybrankiem jej serca okazał się niejaki Rudiger Kaltblut, z moich informacji wynika, że to herszt rozbójników, którzy od kilku lat nękają ludzi podróżujących drogami na wschód od Mittlersdorfu. Gdy dowiedziałem się, że się z nim spotyka, wpadłem w szał. - Bela uniósł głos, jednak po chwili poskromił emocje, wracając do tego samego, wesołego tonu głosu. - Zabroniłem jej się z nim spotykać, ale oczywiście nie posłuchała, więc zamknąłem ją w jej pokoju, by przemyślała sytuację. Szlachcianka i jakiś zbój? Nie godzi się. Po moim trupie. Miałem nadzieję, że jeśli posiedzi kilka dni w zamknięciu, o wodzie i chlebie, zrozumie, jakie ma szczęście, że urodziła się w rodzinie o szlachetnym pochodzeniu i porzuci pomysł wiązania się z tym łachudrą. Niestety, nie doceniłem siły tego uczucia, gdyż nazajutrz rano, gdy przyszedłem z nią porozmawiać, zastałem pusty pokój, otwarte okno i powiązane ze sobą prześcieradła za nim. Uciekła do niego. Do tego...

Dustermann zacisnął pięść, jednak po chwili ją rozluźnił.
- Chcę, żebyście ją odnaleźli i sprowadzili całą i zdrową, a Rudigerowi pokazali, jak bolesna bywa miłość. - Szlachcic uśmiechnął się paskudnie. - Dostaniecie dziesięć koron zaliczki za fatygę, jednak nie próbujcie mnie oszukać i zwiać z pieniędzmi z miasta. Moje kontakty sięgają daleko poza Mittlersdorf a wiecie, jak karze się na tych ziemiach złodziei. Liczę, że potraktujemy siebie profesjonalnie a wy odnajdziecie moją córkę. Jest niska, ma długie, czarne włosy i urodę po matce. Nie sposób pomylić jej z żadną inną. To moja krew. - Upił wina. - Jakieś dodatkowe pytania?

 
Tabasa jest offline  
Stary 14-11-2017, 11:35   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy wyglądali na tak zdesperowanych, biednych, czy żadnych pieniędzy? A może pracodawca łysola był bardzo zdesperowany?
Trudno było orzec. W każdym razie Bertram był i czekał już na nich. Na dodatek wyglądało na to, że zależało mu na pośpiechu. Jeśli więc im z kolei zależało na tej robocie, wypadało się pospieszyć.

* * *

Rozmyślania nad tym, czy zleceniodawca będzie w stanie wyłożyć ponad setkę koron, stały się bezpodstawne, gdy Kaspar ujrzał domostwo, w którym mieszkał nieznany mu jeszcze z nazwiska pan.
To, czy po wszystkim zechce wysupłać odpowiednią kwotę, to już była inna sprawa. Byli dobrze urodzeni, którzy dotrzymywali słowa (a dumający o tej kwestii mógł się śmiało zaliczyć do tej grupy), a byli i tacy, co uważali, że obietnica złożona byle komu nie była wiążąca.
Do jakiej grupy należał przyszły zleceniodawca? To się miało okazać.

* * *

Skinieniem głowy podziękował za wino i usiadł na wskazanym miejscu, cierpliwie czekając, aż gospodarz wyjaśni, o co mu chodzi.


* * *

Całą i zdrową?
Dustermann chyba nieco przesadzał.
Jak on sobie wyobrażał, że po paru dniach pobytu z ukochanym jego córeczka jest cała? Chyba że miał na myśli wygląd ogólny. Bo jeśli cnotę, to akcja była z pewnością bardzo spóźniona.
Z jej zdrowiem też mogły być kłopoty. Kaspar nie wyobrażał sobie, by zdesperowana dziewczyna nie stawiała oporu, a obezwładnienie drapiącej i gryzącej dziewuchy mogło nie być proste.

- Ile lat ma Julianne? - spytał, gdy upił odrobinę wina.

Nie był aż tak pewien, czy powinni stawać na drodze wielkiej miłości, ale nie da się ukryć - rozumiał ich potencjalnego pracodawcę. Gdyby miał córkę, to też by nie chciał, by się szlajała z jakimś bandziorem.
No ale młode i głupie dziewczę miało zapewne swoje poglądy na miłość.
Pytanie też brzmiało, czy Rudiger jest równie mocno zakochany, czy też wziął pod uwagę fakt, że ma do czynienia z córką bogatego tatusia. Kto wie, czy nie planuje zwrócić swą wybrankę na łono rodziny za okrągłą sumkę... gdy już się nią nieco znudzi.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-11-2017 o 11:52.
Kerm jest offline  
Stary 14-11-2017, 12:57   #17
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Głośny dźwięk dzwonka roznoszący się po korytarzu sprawił, że kozak jedynie uśmiechnął się delikatnie pod wąsiskami, bo na nogach był już od bladego rana. Służba w starym oddziale nauczyła go wstawania skoro świt, a ciało już dawno się do tego przyzwyczaiło. Nim zszedł na dół porozciągał się, zrobił kilka pompek i pobiegał w miejscu. Trzeba było się rozruszać przed kolejnym dniem.

Na dole zjadł szybko śniadanie i ruszył razem z resztą na spotkanie ich chlebodawcy. Przechadzając się uliczkami Mittlersdorfu nie zwracał większej uwagi na krzątaninę tubylców, pogrążając się w zamyśleniu i wracając do chwil, które zostały jedynie w jego pamięci i nigdy się już nie powtórzą. Nie był zbyt towarzyskim człowiekiem, zwłaszcza na trzeźwo, co pozosatli mogli już odkryć w czasie podróży. Cieszył się też, że nikt nie próbował na siłę z nim gadać, bo takie coś działało mu na nerwy.

Dom tego szlachciury był chyba jednym z większych miasteczku, chociaż najemnik przyjął ten widok raczej na chłodno. Pojawiwszy się w gabinecie upił trochę wina, które było słabe, jak ten cały imperialny naród i przysłuchał się słowom Dustermanna. Mieli odzyskać dziewkę z rąk bandziora, w którym się niby zakochała. Vitaliy stwierdził, że to będzie jedna z prostszych robót, jakich podejmował się w życiu. I to za takie pieniądze! Chociaż oczywiście należało brać pod uwagę, że coś może pójść nie tak. Zwykle coś szło nie tak, ale to było wkalkulowane w ich robotę. Tak zwane ryzyko zawodowe.

- Przywieziem ją w takim stanie, w jakim ją znajdziem - mruknął do szlachcica, odkładając kieliszek na blat biurka. - Gdzie możemy znaleźć tego zbója? Skoro żeś wysłał młodych łebków, żeby odzyskali twoją córę, toś musiał wiedzieć, gdzie szukać. Ilu ten Kaltblut może mieć ludzi za sobą?
Urwał, po czym wstał i podszedł do biurka, chwytając za butelkę z winem. Odkorkował ją zębami i upił kilka solidnych łyków, po czym wrócił z nią na miejsce, popijając od czasu do czasu. Rzadko się zdarzało, żeby kosztował te szlacheckie winiawki z górnej półki, to chociaż teraz sobie użyje.
- Vashe zdarovje, hazjain!* - Wyszczerzył się ponuro, unosząc butelkę i czekając na odpowiedzi na pytania.


* Twoje zdrowie, gospodarzu.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 14-11-2017 o 12:59.
Kenshi jest offline  
Stary 15-11-2017, 02:07   #18
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Żar świt przywitał porannymi modłami. Odprawiał je z twarzą zwróconą w kierunku wschodzącego słońca, trzymając w jednym ręku mały symbol wojennego młota. Wschód bowiem symbolizuje miejsce gdzie Sigmar został koronowany na boga i każdy prawy obywatel Imperium powinien zaczynać dzień od oddania mu czci.


Wizyta u bogatego szlachcica nie była dla biczownika przyjemna. Te wszystkie rzeczy...
Pieniądze. Przepych. Drogie materiały na obicia drogich mebli. Obrazy. Finezyjne kieliszki i drogie wina. - Vanitas vanitatum, et omnia vanitas* - westchnął Żar. Nic dziwnego, że takie nieszczęście trafiło na tego człowieka.
Gdzie w jego życiu była wiara? Gdzie męstwo? Gdzie pokora, wstrzemięźliwość i skromność? Z rzeczy miłych Sigmarowi tylko hojność się pojawiła, a i to wyłącznie dlatego, że został doświadczony działaniem Chaosu na własnej skórze. Niemniej, może zrozumie swoje błędy. Zwłaszcza jeśli za sprawą Sigmara odzyska swoją córkę.

Żar prawą zaciśniętą pięścią uczynił znak młota na piersi.
- Jeśli taka będzie wola Sigmara, odzyskacie ją. I zrozumie, że sprzeciwianie się ojcu łamie porządek ustalony przez Boga. A Ci, których zwiecie banitami zginą lub się poddadzą. Oby i oni zrozumieli, że jedności Imperium należy bronić nawet za cenę wolności osobistej, a łamiąc prawo wzmacniają Chaos. A jeśli nie, umrą. - dokończył. Wina nawet nie ruszył.


*„marność nad marnościami i wszystko marność"
 
hen_cerbin jest offline  
Stary 15-11-2017, 11:53   #19
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Kastor zerwał się do pozycji siedzącej obudzony z koszmarnego snu. Cały zlany był potem jak w gorączce. Zaczął się rozglądać za przyczyną pobudki i uświadomiwszy sobie, że to dźwięk dzwonka Gogo budzący wszystkich na śniadanie.
Mag zamknął oczy i błysnęło mu przed oczyma.


Obraz jaki ostatni pamiętał ze snu pojawił się ponownie. Kim była ta postać? Czemu tak dobrze pamięta ten obraz.
Kastor potrząsnął głową i zaczął się zbierać do śniadania. Obmywszy twarz zimną wodą z małej miski stojącej na szafce przy oknie rozbudził się zupełnie. Mógł teraz dowiedzieć się co przyniesie mu nowy dzień.

***

Po sytym i smacznym śniadaniu udali się do nowego pracodawcy. Kastor był bardzo zainteresowany osobą, która taką sumę pieniędzy jest gotowa zaoferować obcym najemnikom i do tego bez polecenia.

Miasto już żyło swoim miejskim życiem i sporo ludzi krążyło po ulicach. Gdy weszli w dzielnicę szlachecką nie wiele się zmieniło. Zamiast mieszczan krążyli to tu to tam paziowie i słudzy z majętnych domów wykonując swoje codzienne obowiązki. Parę razy widzieli przemieszczające się patrole straży pilnujące spokoju możnych tego miasta.

W końcu dotarli do domu ich przyszłego pracodawcy. Dom był okazały i chyba największy w okolicy. Jednooki poprowadził ich do środka i po kwadransie zostali zaproszeni do gabinetu gdzie czekał na nich niejaki Bela Dumsterman.

Weszli do dość obszernego gabinetu i jak zwykle Kastor w pomieszczeniu znalazł się ostatni. Zasiadł w kącie pokoju i skorzystał z wina. Z początku smakował trunek, który okazał się bogatym w smak i aromat. Nie porównywalny z tymi w przydrożnych karczmach i oferowanym włóczęgom.
- Przykro mi z powodu pańskiej córki i myślę, że uda nam się ją całą sprowadzić do rodzinnego domu.- Oznajmił swoją gotowość do zadania. Niby nie powinien się wypowiadać za współtowarzyszy, no ale i tak już część się określiła.
- Czy może Pan coś wie o jakiś złapanych członkach banitów? Może straż ma w lochach któregoś?
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 20-11-2017 o 11:26. Powód: ortografia :-(
Hakon jest offline  
Stary 17-11-2017, 19:53   #20
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Max słuchał uważnie tego, co mówili towarzysze. Że też wcześniej na to nie wpadł! Przecież teraz to wydaje się oczywiste.
-Koronami nie pogardzę, ale wiadomo, lepiej przeżyć jakąś ciekawą przygodę!- skomentował i zabrał się do przerwanego, już zimnego posiłku.

Następnego dnia wstał wcześnie rano, by pomóc Gorzałkom w kuchni. Ci podziękowali jednak za nią, mówiąc, że bardziej przyda się ona wieczorem, kiedy do gospody zejdą się miejscowi ludzie. Tym samym niziołek poszedł do swojego pokoju, a po kilkudziesięciu minutach dołączył do schodzących na dół towarzyszy.
-Juhu!- wykrzyknął i klasnął w ręce, kiedy zasiedli do stołu.-No to zapowiada nam się przygoda!

Kiedy w końcu uwinęli się ze śniadaniem, wyruszyli za Bertrandem. Miasto budziło się do życia, a niziołek z zaciekawieniem obserwował krzątających się ludzi, tak jakby pierwszy raz był w mieście. Przy tym cały czas gaworzył:
-No, no. To nie jest takie małe miasto. Co prawda widziałem już większe,
ale widziałem też mniejsze. To ma nawet duży targ. O, na tamtym straganie sprzedają jabłka. O, zjadłbym jabłecznik. Najlepiej taki z dużą ilością kruszonki, na kruchym, bretońskim cieście... Pychota, aż zgłodniałem! O... a czy wy czujecie zapach tego chleba?!
- powiedział, przechodząc koło piekarni-Ta świeża, pachnąca skórka! O Esmeraldo, jakbym był w Czarnym Stawie!

Rezydencja zrobiła wrażenie na niziołku. Co prawda pracował już w bogatych domach kupieckich, ale żaden z nich nie był urządzony z takim przepychem, a jednocześnie gustem.

Max zajął miejsce na siedzeniu (nogi mu zwisały, widocznie sługa nie pomyślał o nim) i wziął od szlachcica kielich. Upił łyk i z gardła wyrwały mu się mimowolnie słowa:
-Słodkie wissenlandzkie!

Historia szlachcica przejęła niziołka, a jednocześnie jeszcze bardziej wzmocniła w nim rządzę przygód. Kiedy towarzysze skończyli mówić, on powiedział radośnie:
-Niech pan się nie martwi, my już dopilnujemy by pańska córka dotarła żywa i zdrowa!
 
Ismerus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172