Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-01-2018, 22:22   #1
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[Warhammer] Ponury Pościg

Stirgański tabor składał się z dziewięciu wozów. Wszystkie były kolorowe, ustrojone wstążkami, dzwoneczkami i pociesznymi figurkami. Wszystkie poza jednym, który podążał nieco z tyłu i mimo, że był tego samego typu co pozostałe, to nie był wystrojony - wyglądał jak ponury krewny. Taborem zarządzał patriarcha klanu Gattich, Pappa Salvatore. Poza nim w skład trupy stirgan wchodziło kilkunastu przedstawicieli rodów Gatti, Prodi, Abruzi i Masccio. Stirganie byli w bardzo różnym wieku, od rozwrzeszczanych, umorusanych błotem dzieciaków, przez wąsatych, muskularnych kawalerów i czarnowłose, filuterne dzieweczki po stateczne matrony i otyłych, nalanych na twarzach starców.


Jak się okazało, Johannes Kroenert z dawnych lat znał Pappę Salvatore, który już nie raz i nie dwa wykonywał dla maga różne, nie zawsze zgodne z prawem działania. Stirgański tabor podróżował w tych rejonach już od lat, rokrocznie objeżdżając wioski i miasteczka Sudenlandu w czymś co nazywano Wiosennym Festynem Gattich. Trasa nie zmieniała się od lat i ludzie oczekiwali z niecierpliwością na pojawienie się stirgan, wraz z ich śpiewającym psem, tańczącym niedźwiedziem, wróżką Patrizią, połykaczami ognia, nożownikami, akrobatami i tancerzami.

Johannes uważał, że podróżowanie w takim towarzystwie to doskonały kamuflaż. A to dlatego, że tempo było powolne, a Gatti wcale się nie ukrywali. A w takich okolicznościach nikt przecież by się nie ukrywał, zwłaszcza ludzie podejrzani o zamordowanie kapłana w Pfeildorfie. Podróż z taborem wiązała się też z pewnymi obowiązkami, gdyż Salvatore oczekiwał w zamian za miejsce do spania, wikt i opierunek pomocy przy obsłudze festynu i uczestniczenia w nim, w miarę możliwości. Johannes z kolei uczulał awanturników na przestrzeganie zwyczajów Stirgan oraz powściągliwość w kontaktach z stirgańskimi kobietami, które niezbyt przejmowały się konwenansami i nie miały nic przeciw przelotnym miłostkom.

Planem Johannesa, zaprezentowanym bohaterom, a nie poddanym żadnej dyskusji było towarzyszenie Stirganom w drodze, aż do rozstajów za Marschwaldem, między miejscowościami Ballenhof i Erbshausen. Tam mieli się odłączyć i podążyć ku Karak Hirn. Teraz jednak, po dwóch dniach drogi od opuszczenia Pfeildorfu, awanturnicy dochodzili do siebie, snując domysły i przypuszczenia na temat starcia z demonem w magazynach, a tabor zbliżał się wolno do pierwszego miejsca, gdzie miano zatrzymać się na występy.

I tylko ostatni, dziewiąty wagon, wlókł się na końcu taboru. Guaril Gatti, syn Salvadora twierdził, że podróżuje nim stara kobieta, będąca u kresu życia i jej służący. Dołączyli się oni do Gattich, gdyż większa grupa zapewniała bezpieczeństwo, a ich celem był Steingard, gdzie owa kobieta chciała zostać pochowana wśród swoich krewnych. Najwidoczniej jej stan zdrowia był bardzo zły, bo nigdy nie pokazywała się na zewnątrz, a niemy służący Boyko z uporem godnym lepszej sprawy bronił dostępu do wozu. Tylko stara, opryskliwa i podejrzliwa matka Salvatore - Maria miała prawo zbliżać się do wozu, i to tylko w celu dostarczenia pożywienia jego pasażerom.

Wieczorem trzeciego dnia od opuszczenia Pfeildorfu minęli Wilhams i zatrzymali się w środku pola, gdzie przewidziane były występy. Zwyczajowo z wozów uformowano krąg i tylko dziewiąty wagon Boyko ustawił, jak zwykle poza obozowiskiem. Już po chwili płonął ogień, nad którym dyndał się roztaczający cudowne zapachy rodowy kociołek. Ktoś grał na gęślach, ktoś pobrzękiwał dzwoneczkami. Dziewczęta pląsały w rytm muzyki, potrząsając kruczoczarnymi falami loków i kręcąc kwiecistymi spódnicami. Wśród mężczyzn swoją podróż rozpoczął pękaty gąsiorek...
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 03-01-2018 o 23:19.
xeper jest offline  
Stary 04-01-2018, 15:38   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdyby nie Johannes Kroenert, Wilhelm tkwiłby w lochu nie wiadomo jak długo i czekając nie wiadomo na co.
Być może wypuszczono by go po jakimś czasie, a może jakiś współwięzień zatłukłby go którejś nocy. Bo mag był pewien, że wszystko było z góry ukartowane, razem z interwencją strażników, a ci, co ich wrobili, postanowili po cichu załatwić całą sprawę.

Wracać do Pfeildorfu nie miał zamiaru, przynajmniej w najbliższym czasie. Bo nad powrotem w przyszłości głęboko się zastanawiał. Miał parę rachunków do wyrównania, ze strażnikami przede wszystkim, tudzież ich dowódcą. To jednak wymagało przemyślenia, starannego zaplanowania wszystkich czynności, a przede wszystkim powrotu do zdrowia.
No i, wcześniej jeszcze, trzeba było się rozprawić z suczymi synami, ubranymi w sigmaryckie szaty. W tym mógł im pomóc Kroenert, ale i tak wszystko wymagało czasu. Wilhelm był młody, czasu miał pod dostatkiem, a i cierpliwości się nauczył, studiując magiczne księgi. Jeśli zadba o to, by wyznawcy powrotu przeklętego Teogonisty go nie dopadli, zdoła zrealizować najbardziej nawet dalekosiężne plany.
Ale ostrożny musiał być - towarzyszy z każdą chwilą było mniej, a ci, co mieli im pomagać, trafiali nad wyraz szybko do Ogrodów Morra.
Tak... Ostrożność przede wszystkim.
Dlatego też niezbyt mu się podobał dziewiąty wóz taboru.
Umrzeć w gronie rodziny... Pomysł niby zrozumiały, ale czy prawdziwy? Tego Wilhelm nie wiedział, ale nie zamierzał tego sprawdzać. Mimo wszystko wolał nie narażać planów Johannesa, a konflikt z Pappą Salvatore doprowadziłby do usunięcie z taboru zbyt ciekawskiego maga. Jeśli, oczywiście, skończyłoby się to tylko na tym, że wyleciałby na zbity pysk.
Z uwodzenia młodych Stirganek zrezygnował. Były co prawdę ponętne i chętne, ale trudno było zapomnieć o ostrzeżeniach Johannesa. Po co było ryzykować?

Pomocy przy festynie oczywiście nie odmówił, jednak z oczywistych powodów pomoc ta nie mogła być zbyt okazała. Fizycznie odstawał nieco od Stirgańczyków, na dodatek nie doszedł jeszcze w pełni do siebie po niedawnych przygodach. Czary, jakie znał, tylko częściowo nadawały się do urozmaicania pokazów, żonglować nie potrafił, a śpiew... Nie da się ukryć, nie było się czym chwalić.
Ale się starał.

Pociągnął z skromny łyk z gąsiorka, po czym podał naczynie dalej. I, jak zawsze, rozejrzał się dokoła, wypatrując niespodzianek.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-01-2018, 13:04   #3
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wiatr we włosach, otwarta przestrzeń, bezkresne niebo nad głową i świeże powietrze. Ach jakże on za tym tęsknił … Choć tak naprawdę to dopiero po opuszczeniu Pfeildorfu Berwin zdał sobie sprawę jakim koszmarem jest życie w mieście. Te wszystkie smrodliwe zaułki, wszechobecne śmieci, intrygi, zasadzki, plugawa magia. Koszmar. Jednak jakąś korzyść z żywota mieszczucha odniósł. Nauczył się bowiem całkiem nieźle pisać i czytać. No na zawodowego skrybę, by go raczej nie przyjęli, ale radził sobie całkiem nieźle z upodobaniem czytając wszelkie ogłoszenia, szyldy, czy kierunkowskazy jakie napotykali na swojej drodze podróżując z karawaną Strigan.

Martwił się brakami w uzbrojeniu. Tak naprawdę to miał tylko dwa sztylety. Ni miecza, ni kuszy. Wszystko zostało w Pfeildorfie. Zatem nic dziwnego, że rozglądał się za możliwością dozbrojenia. Choćby jakąś siekierą, czy w ostateczności tęgą pałą.

Skoro zaś o pałach mowa, to nie przejął się ostrzeżeniami Johannesa. Skoro Striganki nie miały nic przeciwko miłostkom, to czemu niby on by miał mieć coś przeciwko. Jeszcze by go wzięto za jakiegoś wynaturzeńca. Jedna z córek Pappy Salvatore, niejaka Milena szczególnie wpadła mu w oko i to jak się zdawało ze wzajemnością. Pewną niedogodność stanowiło to, że jej narzeczony był nożownikiem plusem zaś to, że był niewiarygodnie wręcz brzydki i nie podobał się Milence. Tym niemniej miała za niego wkrótce wyjść, bo tak życzył sobie Pappa. Sprawa więc wymagała delikatnego podejścia. Jak dotąd Berwinowi udało się pomóc dziewczynie nosić wodę ze strumienia, za co dostał dyskretnego buziaka. Szukał jednak okazji na więcej.

Póki co jednak siedział przy kociołku i patrzył na tańczące dziewczyny łowiąc wzrokiem swoją wybrankę i pociągał z gąsiorka.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 05-01-2018, 17:49   #4
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Elmer był nie pocieszony, nauka magii nie szła mu tak dobrze jak paniczowi Wilhelmowi. Szlachcic w lot łapał wskazówki profesora, a on musiał siedzieć nad zagadnieniem wiele godzin zanim cokolwiek pojął. Szczęściem jak już coś skumał, to mu wychodziło i to całkiem nieźle. Naturalny dar nadrabiał braki w bystrości umysłu.

O wiele lepiej Elmerowi szła nauka walki. Gdyby nie ślęczenie nad zaklęciami pewnie szybko stałby się znakomitym uczniem przyjaciela Santiago, niestety księgi zabierały mu tyle czasu że opanował tylko podstawy szermierki.

Gdy przyszła pora festynu Elmer wreszcie poczuł że może odpocząć i zrelaksować. Czacha dymiła mu od ciągłej nauki i tylko spora ilość wina mogła ostudzić jego gorącą głowę. Z przyjemnością patrzył na młode dziewczęta, choć nie sądził by któraś z nich się nim zainteresowała. Już wcześniej podczas podróży kobiety naigrywały się że cuchnie, a on żadnego smrodu nie czuł, bo przecież czosnek nie śmierdzi tylko pachnie.
 
Komtur jest offline  
Stary 06-01-2018, 23:43   #5
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Od wyjazdu z Pfeildorfu Santiago był równie ponury, jak w czasie krótkiego na szczęście pobytu w lochach. Nie mogący usiedzieć na miejscu i ciągle mający coś do powiedzenia Estalijczyk stał się nagle małomówny, a wynikające z gorącego południowego temperamentu zainteresowanie płcią przeciwną gdzieś uleciało - nawet nie spojrzał na całkiem do rzeczy stirgańskie dziewki i zdawał się być zupełnie nieczułym na powłóczyste spojrzenia co bardziej śmiałych z panien. W zamian za to często dotykał dłonią skórzanego ochraniacza, jaki nosił w miejscu ucha utraconego w walce z demonem. Przymocowany skórzanymi paskami biegnącymi przez czoło, z tyłu głowy i pod brodą sprawiał, że nic nie słyszał z lewej strony, ale najwyraźniej de Ayolas wolał to od wciąż gojącej się rany przykrytej rzucającym się w oczy opatrunkiem.

Jedynymi chwilami, w czasie których można było dostrzec dawnego Santiago były lekcje szermierki, jakich udzielał Elmerowi. Tu trzeba rzec, że nie była to szermierka w rozumieniu sztuki uprawianej na południu, a raczej nauka jak najszybszego wyeliminowania wroga z dalszej walki. Tutaj od finezji bardziej liczyła się skuteczność, więc Elmer poza pchnięciami i cięciami ćwiczył również ciosy łokciem, kolanem w krocze i czołem w nos przeciwnika. Ucząc towarzysza walki Estaliczyk zdawał się czerpać z tego jakąś własną satysfakcję - być może zajęcia z Elmerem pozwalały mu jakoś odreagowywać niezbyt szczęśliwie zakończone spotkanie z demonem.

Ze względu na brak oręża ćwiczyli drewnianymi mieczami, a zajęciom często towarzyszyła spora grupka stirgańskich dzieci żywiołowo dopingując walczących. Brak broni doskwierał de Ayolasowi niemal równie mocno, co utrata ucha. Z jakimś dziwnym spokojem zdawał się być jednak pogodzony ze swoim obecnym losem i mimo braku oznak radości nie wyglądał na nieszczęśliwego.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 07-01-2018, 21:13   #6
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Rankiem rozpoczęły się przygotowania do zabawy. Stirganie rozłożyli pokaźny kram, z którego miano serwować jedzenie i picie, a które zakupionu podczas podróży z Pfeildorfu. Obok stanął okrągły namiot z błękitnego płótna udekorowanego złotymi i srebrnymi gwiazdami. Wewnątrz do przepowiadania przyszłości z kart czy szkalnej kuli i czytania losów z dłoni przygotowywała się Patrizia. Kolejny namiot, znacznie większy i obszerniejszy, uszyty z naprzemiennych białych i czerwonych pasów, a zwieńczony masztem z chorągiewką stanął w centralnej części wyznaczonego placu. To w nim miały odbywać się największe atrakcje festynu. Tuż za namiotem stirganie wbili w ziemię gruby pal, do którego na długich linach uwiązali konie. Jazda wierzchem na koniku była szczególnie popularna wśród dzieci i młodzieży. Gdy wszystko było już gotowe, można było czekać na pierwszych zainteresowanych. Wedle tego co mówił Salvatore, wśród pierwszych gości zawsze zjawiał się władca okolicznych ziem, baron von Brecht.

Szczekające psy i rozwrzeszczana dziatwa towarzyszyły mieszkańcom okolicznych siedlisk, którzy zaczęli schodzić się na pokazy. Na ich spotkanie wybiegali Stirganie, zapraszając i kłaniając się w pas. Pośród nadciągających jechał konno jakiś mężczyzna odziany w kolczugę, na którą narzuconą miał błękitną jakę z wyszytym herbem - białym żurawiem trzymającym w dziobie pierścień, znakiem von Brecht.

- Ej, ty! - zakrzyknął z wysokości końskiego grzbietu w kierunku Elmera, który przystanął na skraju placu i gapił się na dzieciaki grzebiące patykami w końskiej kupie. - Prowadź do Wodzireja Wiosennego Festynu Gattich! Ale już!
 
xeper jest offline  
Stary 09-01-2018, 09:18   #7
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
O Stirganach, którzy w zasadzie nie mieli swego stałego miejsca w świecie, krążyły przeróżne opinie - z przewagą tych negatywnych. Nic dziwnego, skoro wędrowali z miejsca na miejsce, a ci, co najbardziej im zazdrościli swobodnego stylu życia i braku zależności od kogokolwiek, najczęściej wieszali na nich psy.

Swoboda jakoś Wilhelmowi nie przeszkadzała. Jako student nie takie rzeczy widywał... a jedyne, czego żałował, to to, iż stan zdrowia nie pozwala mu w pełni z owej swobody skorzystać.

* * *

Jako dziecko zawsze lubił festyny i ta sympatia pozostała mu do dziś. No, nieco zmalała, gdy musiał się zająć wspomnianym festynem od, można by rzec, kuchni. Gdy trzeba było coś przynieść, wynieść... od razu spojrzenie na całość nieco się zmieniało.
Ale nie narzekał - w zamian za bezpieczną podróż można było znieść pewne niewygody.


O tym, że baron von Brecht miał być pierwszym (i najważniejszym) gościem na festynie wiedzieli wszyscy, jednak Wilhelm nie sądził, że ów gość wkroczy na teren obozowiska w taki sposób. Nie wyglądało to na pełne 'festynowego' nastroju powitanie. Miał zawsze taki zwyczaj, czy też coś się stało? A jeśli tak, to co?
Na wszelki wypadek Wilhelm wolał się trzymać z daleka od barona i jego ludzi.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-01-2018, 21:32   #8
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Elmer ukłonił się nisko i usłużnie, a potem rzekł - Już prowadzę panie.
Potem począł przepychać się przez tłum, torując drogę jeźdźcowi. Niskie ukłony przeplatał na przemian z klątwami na tych co torowali mu drogę. Gdy dotarł do wodzireja schylony w pas zręcznie się ulotnił.
 
Komtur jest offline  
Stary 10-01-2018, 14:06   #9
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Swego czasu podróżując po wschodnich rejonach Imperium Berwin spotkał pewnego barda, który się nazywał Brecht. Miał on na imię bodajże Berthold. Całkiem zdolny. Napisał nawet operę, za którą dostał jedynie trzy pensy. Kiepsko, bo zleceniodawca nie był zadowolony.

Berwinowi akurat się podobało. Szczególnie fragmenty o pewnym nożowniku:

A w Reiku toń zieloną
Wpada nagle ten i ów.
Czy to dżuma, czy cholera?
Nie, to Berwin krąży znów.


Szło to jakoś tak. Co prawda von Brecht nie przypominał z wyglądu barda, tylko typowego szlachetkę dumnego, jak świnia z klocem. Berwin poczuł do niego instynktowną niechęć. Zwłaszcza po tym, jak "pan baran" zwrócił się do Elmera.

Póki co jednak tylko się przyglądał. Przez skórę czuł, że z von Brechtem będą mieli kłopoty.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 10-01-2018, 21:33   #10
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Nadjeżdżającego wielmożę Santiago dostrzegł wracając z pustym wiadrem jeszcze do niedawna pełnym kołków do mocowania poszycia stirgańskich namiotów. Był cudzoziemcem i jego wiedza dotycząca barw poszczególnych rodów Imperium była mocno ograniczona. Na jego pytające spojrzenie uzyskał cichą odpowiedź któregoś z członków wędrownej trupy.
- To baron von Brecht. Do niego należą te ziemie. - Brzmiała.

Estalijczyk podziękował skinieniem głowy, nie mówiąc jednak ani słowa. Właściwie mało go obchodził tutejszy wielmoża i jego zdumiewający pociąg do stirgańskich atrakcji. Może atrakcje, na które liczył chodziły na dwóch nogach i trzepotały rzęsami?

- Pendejo... - rzucił cicho pod adresem von Brechta i wrócił do swoich obowiazków. Chyba ostatnio coś za dużo przeklinał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172