|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-01-2018, 18:34 | #11 |
Reputacja: 1 | - Nie potrzebuję - odparła Borysowi. W głosie dało się usłyszeć, że energia, jaką poświęciła na to, by jej odpowiedź była pewna i stanowcza, kosztowała ją bardzo wiele. Nie mniej jednak nie potrzebowała pomocy, czy też litości. Albo może inaczej, mimo że było to przecież bardzo widoczne, nie chciała się do tego przyznać. Wyjęła z kieszeni skrawek materiału i przyłożyła go do nosa. - Odejdźcie - dodała po krótkiej chwili. |
18-01-2018, 18:52 | #12 |
Administrator Reputacja: 1 | Twarda i tak uparta, że aż głupia. Idealnie pasowałaby do ich drużyny. - Nie bądź taka uparta - powiedział Detlef. - Nic od ciebie nie potrzebujemy i nie będziesz musiała nam za to płacić w naturze. Wolisz tu leżeć i czekać, aż cię rozjedzie jakiś wóz, czy przechodnie rozdepczą? Ponownie wyciągnął rękę. Po raz ostatni. Jeśli wolała tu leżeć, to była to jej decyzja. |
19-01-2018, 16:49 | #13 |
Reputacja: 1 |
|
19-01-2018, 21:44 | #14 |
Reputacja: 1 | - Bierz łapy – elfka ponownie zebrała w sobie siły stanowczo odmawiając Bogdanovowi. – Co żeście się uczepili? Mówię, że nic mi nie jest, to nie jest – warknęła. Wyrzuciła zakrwawiony materiał na ziemie, po czym zaczęła wstawać. Zgięta w pół nawet nie spojrzała, ani na Detlefa, ani Borysa, następnie się wyprostowała. – Jeśli nie planujecie zabawić się wspólnie, płącąc, to odejdźcie – kolejny raz podkreśliła. - Czas zabieracie - dodała na koniec. Borys z Detlefa czuli na sobie stały wzrok gapiów. Widzieli, że przez niektórych byli też wytykani palcem. W tym czasie, nawet nie spojrzawszy przez moment za siebie, mężczyźni którzy sprawili jej ten łomot, zniknęli skręcając w którąś z dalszych przecznic. |
19-01-2018, 23:20 | #15 | |
Reputacja: 1 | Odpuścił sprawę elfki nie było po co tracić więcej czasu. Borys poszedł do słupa ogłoszeń na targu. Za miedziaki od skryby nabył możliwość napisania czegoś na kartce. Wszak na każdym tego typu placu był skryba który czytał niepiśmiennym i pisał jeśli zachodziła konieczność. Bogdanov poradził sobie sam. I po chwili już zawieszał kartkę. Cytat:
| |
21-01-2018, 18:33 | #16 |
Reputacja: 1 | Nuln było brudne, śmierdzące, pełne pijanych i niebezpiecznych ludzi, ściśniętych na obszarze przeznaczonym dla kilkukrotnie mniejszej populacji. Banalnie łatwo tu było dostać po mordzie, albo stracić sakiewkę a zafundowanie sobie rabunku czy gwałtu nie wymagało wiele więcej wysiłku. Innymi słowy, Detlef miał pełną racje, mówiąc, że to prawdziwy klejnot w koronie Imperium. W końcu jaka korona taki klejnot, a jakie Imperium, tak korna. Tak czy siak Francowi się podobało. Na każdym kroku była tu karcza, oberża czy inna mordownia, gdzie zawsze można było znaleźć coś do picia i kogoś do bójki a to był wyrażany znak, że wreszcie są w cywilizowanym miejscu. Tłumnie wylegli na ulice mieszkańcy musi widać uważać podobnie. Fran nie wiedział o co się biją, ale z drugiej strony czy to było istotne? Ważne, że wiedzieli, jakie rozrywki w życiu są najlepsze. "Wesoły Karpik" był całkiem przyjemnym miejscem, rokującym nadzieje, że Franc zazna w nim wszelkich rozrywek, które tak lubił. Sprawę dzieciaka, udało się im uzgodnić zadziwiająco sprawnie. Franc co prawda mógł przedstawić alternatywę dla Świątyni, ale biorąc pod uwagę okoliczności znalezienia dzieciaka, to faktycznie mogło być najlepsze miejsce. Gnojek był rozdarty i wiecznie obsrany, ale Maurer czuł wobec niego swego rodzaju odpowiedzialność. Dziwne jak na niego uczucie, którego chętnie by się pozbył, zostawiając go u kapłanek. Coby nie mówić tam ma większą szansę na przeżycie niż z ich wesołą gromadką. Do planowanej przez nich trasy wycieczki po mieście, dołożył jeszcze rusznikarza, u którego zostawił do naprawy garłacz. W sumie to myślał od jakiegoś czasu nad zamienieniem go na pistolet, ale wszystko w swoim czasie. Najpierw chciał odstawić dzieciaka do świątyni. Jak jakaś rodzina się do nich zgłosi, to będzie można ich tam skierować a nie będą musieli włóczyć się gówniakiem po mieście. W końcu było jasne, że prędzej czy później wpadną w jakieś bagno, ktoś ich albo oni kogoś napadną i szanse na dorosłość gnojka znacząco się zmniejszą. Ot na ten przykład tak jak teraz, kiedy weszli w drogę lokalnym alfonsom... - Słyszeliście, że kurwa jest w pracy i nie chce żeby jej przeszkadzać? - stwierdził obojętnie do swoich natchnionych niesieniem pomocy kompanów - Chcecie żeby robiła jęzorem, do trza sypnąć groszem. W tym mieście nikt nic nie daje na krechę. Wracajmy do własnych spraw i zróbmy co mamy zrobić. Jak chcecie pochędożyć, to Borys pewnie wie, gdzie są trochę mniej brudne i pyskate. - |
21-01-2018, 22:00 | #17 |
Reputacja: 1 | Madock tylko wzruszył ramionami na całe to wydarzenie. Pomaganie elfiej dziwce, która nie chce pomocy nie leżało w jego gestii. Z drugiej strony dziwił się elfim kompanom, którzy nie kwapili się do chociaż skopania tyłka tym łachmytom. Gdyby to chodziło o krasnoludzką kobietę, to choćby nie wiadomo jaką ladaco była (a to jest prawie nie możliwe), ci gnoje już krwawiliby jak te prosiaki na farmie. |
21-01-2018, 23:12 | #18 |
Reputacja: 1 | Raen'drel niezbyt dobrze zniósł gwar miasta, który niemal nie pozwolił mu zmrużyć oka w nocy. Zamknięte okiennice i koc zakrywający głowę niewiele pomogły. Rankiem starał się jednak nie dawać po sobie poznać zmęczenia - nie było to takie trudne, bowiem wciąż osłabiony był po chorobie, która wciąż przypominała o okropieństwach farmy pełnej zmutowanych istot. Tak jakby znaleziony dzieciak pozwalał o nich zapomnieć. Uszkodzony łuk pozostawił w jednym z warsztatów, choć wcale nie było łatwo znaleźć specjalistę od łuków. Wyglądało na to, że w Nuln więcej rzemieślników zajmuje się bronią palną, niż jej bardziej tradycyjnymi odpowiednikami. Raen'drel nie zapomniał o pisemnym pokwitowaniu potwierdzającym pozostawienie oręża na czas naprawy. Na tłocznym placu , gdzie Detlef rozpytywał o rodzinę znajdy dostrzegli elfkę poturbowaną na ich oczach przez kilku oprychów. Borys z Detlefem zaoferowali pomoc, którą dziewka stanowczo odrzuciła. Raen'drel z Ellidarem przyglądali się dziewczynie w milczeniu. - Od kiedy kobiety asrai zajmują się nierządem? - Zapytał w mowie elfów, gdy mężczyźni odstąpili od upartej dziewki. - Wiesz dobrze, że każdy elf pomógłby, gdybyś tylko o to poprosiła. - Jego słowa, choć pozornie obojętne chłostały niczym bicz. Nie ukrywał gniewu z powodu upodlenia przedstawicielki swojej rasy. Kobiety z Athel Loren wolałyby umrzeć, niż podjąć się prostytucji. - Może jednak się mylę? - Zapytał po chwili milczenia, a jego głos nieco złagodniał. - Jeśli potrzebujesz pomocy, to możemy pomóc sobie nawzajem. - Zaproponował. - Ja potrzebuję uzdrowiciela, a ty wyglądasz, jakby też był ci potrzebny. - Stwierdził. Czekał na odpowiedź dziewczyny.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
22-01-2018, 01:08 | #19 |
Reputacja: 1 | Elf był zmęczony. Nocne czuwanie nie było dla niego nowością, ale nigdy jeszcze nie odbywało się w tak nieprzyjaznych warunkach. Nie pomógł też fakt, że naprawdę próbował zasnąć. Po prostu nie był w stanie. Od rana miał więc zepsuty nastrój a paskudna namiastka śniadania nie poprawiła tego stanu. Jego zdziwienie z poprzedniego dnia, wymieszane ze sporą dawką irytacji, tylko wzrosło gdy ruszyli na targ. Pierwszy haust powietrza drapał w gardło i piekł w oczy. Opary. Przywykły do czystego, leśnego powietrza nasyconego eterem miał wrażenie, że zaraz zwróci nędznie przyrządzoną jajecznicę. Musiał wyszarpnąć kawał chusty, którą zakrył usta i nos żeby tylko móc dalej oddychać tym zatrutym powietrzem. Nie wiedział czym był ten Snotball, ale ludzka myśl techniczna zadziwiła go też pozytywnie. Ten cały wielki most sprawiał kolosalne wrażenie. Wyobrażał sobie jak unosi się, przepuszczając olbrzymi żaglowiec. Było to sprytne rozwiązanie problemu spływu rzeki. Nie podejrzewał ludzi o taką zapobiegawczość. Gdy dotarli na teren placu handlowego zakręciło mu się w głowie od ilości ludzi i hałasu. Okrzyków przekupek, kłótni kupców i kupujących, rżenia bydła i gęgania gęsi. Zaczynał coraz bardziej żałować udziału w tej wyprawie. Tęsknił za spokojem dębowej puszczy, w której towarzyszem był jedynie szelest liści na wietrze. Dojrzawszy pośrodku placu olbrzymie drzewo to tam skierował swoje pierwsze kroki. Oparł głowę o pień, w miejscu wolnym akurat od ogłoszeń, po czym dotknął piersi. Łomoczące serce powoli sie uspokajało. "To niesamowite, że to drzewo przetrwało w tym... piekle. Jego duchy muszą być wyjątkowo silne" - pogładził chropowatą powierzchnię pnia z nabożną czcią. Był to odpowiedni moment do oddania czci naturze. Zamieszanie z kobietą zauważył jako ostatni, dlatego nie mógł zareagować. Krew wzburzyła się w nim, ale musiał panować nad sobą. Nie miał zamiaru prowokować kolejnych potyczek, jeżeli towarzysze nadal odczuwali skutki ostatniej. Zdławił więc w sobie gniew, zapamiętując dokładnie oprychów. Stał w niedalekiej odległości patrząc na działanie ludzi i Raen'drela. - Najwyraźniej ludzie znają inne pojęcie zaufania - warknął pod nosem w ojczystym języku po słowach Borysa. Do kobiety nie miał zamiaru się zbliżać. Trzeba było zaakceptować jej decyzja, chociaż bolała jego serce.
__________________ you will never walk alone |
22-01-2018, 21:30 | #20 |
Reputacja: 1 | -Nie… potrzebuję… pomocy… - elfka odpowiedziała w staroświatowym, a jej nerwy wyraźnie wezbrały na widok kolejnej osoby, która do niej podeszła. Mając więcej sił pewnie rzuciłaby wiązankę, całe szczęście dla elfów ich nie miała. I tak byli wielce zszokowani tym, do czego może doprowadzić życie w takim mieście. To, że z ludzmi się tak dzieje, to już wiedzieli, ale że elfy na taką drogę mogą zejść... Ciężko było to przyjąć. Konieta, nie zważając już na nikogo, ruszyła w kierunku fontanny. |