Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2018, 17:35   #21
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Poranny incydent

Oshausen, Dawny Solland
13 Vorgeheim, 2529 K.I.
Świt

Karl Lehman przystał na proponowane przez poszukiwaczy przygód warunki, choć zastrzegał, że kwestię ostatecznej sumy będą musieli ustalić z jego ojcem, albowiem kwotę przewyższającą dwukrotność zaliczki nie mógł im obiecać. Tuż po ustaleniu warunków, Karl pożegnał swoich ochroniarzy, po czym udał się na górę do wynajętego przez siebie pokoju, tego wieczora nie zaszczycając nikogo swoją obecnością. Czas ten awanturnicy wykorzystali na zasięgnięcie języka wśród mieszkańców wioski, którzy obecni byli w karczmie. Dowiedzieli się w ten sposób trochę więcej o rodzinie ich pracodawcy, poznali tło konfliktu Lehmanów z Viddlebergami, które przez wiele długich miesięcy było głównym tematem rozmów w okolicznych wsiach, a także otrzymali przydatne wskazówki dotyczące czekającej ich podróży. W końcu jednak najedzeni i zaspokojeni zdobytymi informacjami bohaterowie udali się do swoich łóżek z myślą, że był to udany dzień, zwiastujący lepsze dla nich czasy.

Świt przywitał Oshausen łagodnymi promieniami słońca, które powoli wdrapywało się po prawie bezchmurnym niebie. Deszcz dawno już ustał, choć po ulewie został ślad w postaci licznych kałuż, miejscami zamieniających gościniec w grząskie trzęsawisko, a i wciąż dało się wyczuć chłodny powiew górskiego wiatru, który przetaczał się przez wioskę. Pogoda sprzyjała wręcz podróżom, zaś ciepłe promienie słońca, zakradające się przez nieosłonięte okna do pokoi sypialnych, znacząco ułatwiały pobudkę.
Wciąż ziewając i rozciągając się, awanturnicy zeszli po skrzypiących schodach do głównej sali, gdzie zastali spożywającego śniadanie Karla Lehmana. Siedział przy tym samym stole co wczoraj, obok krzesła postawił swój podróżny plecak, zaś o blat stołu oparty został miecz, który spoczywał w pochwie, acz po rękojeści dało się zauważyć, że było to kunsztownie wykonane ostrze. Karl też wyglądał znacznie lepiej, kiedy nie był do cna przemoczony. Prawdę mówiąc; przestał przypominać bezdomnego włóczykija, a zaczął wyglądać na prawdziwego szlachcica, który nie stronił od antałka i pojedynków, czego świadectwem była długa, szpecąca jego twarz blizna.

Mężczyzna na widok przebudzonych awanturników, machnął w ich stronę niedbale ręką, zapraszając do stołu.
- Zadbałem o śniadanie dla was. Wczoraj informowałem karczmarza, że planujemy dziś wcześnie opuścić gościnne progi jego domu, dlatego będziemy potrzebowali najeść się z samego rana. Posiłki już są gotowe, zaraz Gretta wam je przyniesie. Dostaniemy też coś na drogę - powiedział z delikatnym uśmiechem zadowolenia na twarzy, po czym wrócił do spożywania swojego posiłku. Chwilę później awanturnicy również otrzymali swoje porcje.
- Jeśli chcecie coś kupić, to zróbcie to od razu po śniadaniu. Flisak już na nas czeka, zabierze nas w górę rzeki. Podróż powinna zająć większość dnia, ale przynajmniej siły będziemy oszczędzać. Później czeka nas Przełęcz Lodowego Wichru i jakieś dwa dni drogi marszu do Khazid Grentaz. Tam chwilowy odpoczynek i dalej w stronę Scharmbeck… - Karl chciał coś jeszcze dodać, ale w tym samym czasie drzwi otworzyły się na oścież, równie gwałtownie co wczoraj, kiedy to wichura prawie wyrzuciła je z zawiasów. Do sali głównej wpadł zaaferowany stajenny, dysząc i prychając, jakby zagoniły go tu dzikie bestie.
- Ko-Konie! Wszystkie pozdychały! - Wysapał, cały biały na twarzy jak kartka papieru. Dłonie miał drżące i przepocone, cały czas nerwowo spoglądając w ich stronę.
- Co? Czym żeś je wczoraj karmił?! - Uniósł się karczmarz, który chwilę wcześniej oparty był o szynkwas, zajęty żmudnym czyszczeniem plamy, pozostawionej na blacie. Teraz jednak stał nieruchomo, wyglądając jakby miał eksplodować gniewem lada moment, zaś trzymana przez niego ściera spadła samowolnie na podłogę, czego widać nie zauważył.
- Dobrze ino, że kuce wytrzymalsze som - odezwał się jeden z krasnoludów, ten sam który wczoraj wyśmiał ofertę Karla Lehmana. Razem z resztą swoich braci-handlarzy zajmował miejsce przy palenisku, grzejąc się przed czekającą ich podróżą. - Najwyżej se pierdną raz, czy dwa i pociągną dalej, he he...
- Kuce kurwa też! Wszystko padło! - Niemalże wrzasnął wyraźnie zdenerwowany stajenny. - Karmiłem je tym co zawsze! Miały świeże siano i warzywa z paszą wymieszane, tą sama, co ją stary Randolf dla nas robi, a to poczciwy człek. Ktoś je kurwa otruł w nocy!
Po tych słowach, szczególnie po ostatnim zdaniu, w karczmie wybuchła wrzawa. Krasnoludy z początku miotały obelgami na lewo i prawo w swoim twardo brzmiącym języku, w międzyczasie naradzając się. Chwilę później jednak zaatakowały wspólnie karczmarza, osaczając go i domagając się od niego natychmiastowego zadośćuczynienia. Ten jednak odmawiał zapłaty, tłumacząc, że nie miał żadnego wpływu na ów incydent. Wyglądało na to, że dojdzie do rękoczynów, lecz po chwili, jeden z krasnoludów powiedział coś, co odwróciło od karczmarza uwagę jego braci.
-...czym my kurwa dostarczymy zamówione towary do Nuln? Sami będziemy ciągnąć wozy przez Wissenland?... Czekaj no! Już ja wiem, kto mógł otruć wierzchowce! - Odezwał się dawi, który wyglądał na przywódcę grupy. Krasnolud odwrócił się na pięcie i zmierzył Karla Lehmana przenikliwym, pełnym nieufności spojrzeniem.
- Tyś tu kurwa nowy! Pewnie zasrany imperialny rasista, co krasnoludami gardzi! Dawać tu, panowie-towarzysze, psubrata w zad chędożonego! Już my mu jeno pokażemy jak się dawi obchodzą ze zdradzieckim ścierwem!
Obserwujący całą scenę awanturnicy nawet nie zdążyli zarejestrować, kiedy Karl wstał od stołu z mieczem w dłoni. Jedynym śladem po tym, że kiedykolwiek przy nim siedział, było samoczynnie upadające na ziemię krzesło.
- Spróbujcie mnie tknąć, a zobaczycie co ten umgi jeszcze potrafi - wycedził przez zęby z gniewnym wyrazem twarzy. - Nie tknąłem żadnego z waszych wierzchowców. Nie przyłożyłem do tego ręki, słowo daję. Jeśli stajenny ma rację, to mój koń też zdechł i jestem równie pokrzywdzony, co i wy, a może nawet bardziej, zważywszy, że na moje życie czyha wiele osób i teraz pozbawiono mnie jedynej możliwości skutecznej ucieczki, kiedy sytuacja obróciłaby się na moją niekorzyść. W przeciwieństwie do was nie zamierzam jednak na ślepo szukać winnych, ani nie wypłacę wam odszkodowania, jeśli rzeczywiście to ja byłem celem. Nie odpowiadam za zdradzieckie poczynania swoich wrogów… - wypowiadając te słowa, spojrzał z ukosa na wynajętych przez siebie awanturników, szukając na ich twarzach wyrazów poparcia.
- To naprawdę nie byłem ja. Musimy się czym prędzej stąd wynosić. Zwietrzono mój trop… - zwrócił się do nich z wyraźnie słyszalną determinacją w głosie, która dotychczas pozwalała mu przetrwać wbrew przeciwnościom losu. Krasnoludy jednak wydawały się być nieprzekonane, a ich wrodzona chciwość sprawiała, że były głuche na wszelkie argumenty ze strony Karla, który stał się dla nich nowym kozłem ofiarnym. Widać utrata wierzchowców zabolała tak bardzo, że nie byli w stanie zdusić targającego nimi gniewu.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 06-03-2018, 18:55   #22
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ranek przyniósł nie tylko smaczne śniadanie, ale i informacje, od których omal krew Dietricha nie zalała.
Jakaś gnida otruła jego werzchowca?
Nie chciał uwierzyć w słowa stajennego, nim ruszył jednak, by sprawdzić prawdziwość tej wieści, w karczmie wybuchła awantura, której celem stał się, nie wiedzieć czemu, nie karczmarz, a bogu ducha winien Karl. Najwyraźniej krasnoludy przestały myśleć rozsądnie.

- Ja też jestem stratny - powiedział, dobywajac broni i stając obok Lehmana. - Dziwne to jednak, że na nim pomsty szukacie - głową skinął w stronę Karla - a nie na tych, co są za to odpowiedzialni. Na przykład na stajennym, który wszak za konie odpowiada i który rękę do tego przyłożyć musiał. Albo i wie, kto za tym stoi, skoro noc całą w stajni był. Lepiej go złapcie, nim ucieknie, winę swą i współudział potwierdzając.
- A i karczmarza warto by przycisnąć. Wszak z tego tu - ponownie w stronę Lehmana skinął - złota nie wyciągniecie, a przecież to karczmarz za dobytek swych gości odpowiada. Niech złoto za konie odda. I to szybko, póki jeszcze jego karczma cała stoi.

Gdyby był sam, już by ze stajennego prawdę, a z karczmarza odszkodowanie wyciągnął. Zachowanie krasnoludów zdecydowanie utrudniało tego typu działania.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-03-2018, 21:06   #23
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Noc minęła spokojnie. Hans żałował tylko, że spędził ją sam. Rankiem jednak rewelacje o śmierci koni i kucy wznieciły burzę.
Hans nie ufał do końca Karlowi, ale ten raczej nie pozbawiłby się środka transportu. Wedle umowy jednak mieli dostarczyć go przed oblicze ojca, wypadało zatem zareagować. - Pierwej to w stajennym trzeba szukać winy, to on przebywa na stałe z końmi i jeśli stało się to w nocy musiał coś widzieć. - po tych słowach Hans doskoczył do Dietricha i Karla dobywając przy tym miecza. Nie miał ochoty wdawać się w niepotrzebne waśnie, ale nie mógł doprowadzić do tego, że zarobią jeno po marne 10 karli, które i tak częściowo na zakupy wydali.

- Dietrich dobrze prawi, jeśli ktoś za to odpowiada to właściciel karczmy. Biorące wasze wierzchowce pod swój dach, wziął na nie niejako pod swe skrzydła - wycedził w kierunku krasnoludów.


 
Feniu jest offline  
Stary 07-03-2018, 09:03   #24
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Durak przebudził się i beknął siarczyście. Wczorajsza ilość piwa mocno mu w bebech poszła i teraz musiał pozbyć się nadmiaru gazu w kiszkach.
Słońce mile go przywitało swoimi ciepłymi promieniami. Khazad lubił słońce. Może to nie krasnoludzkie, ale pod tym względem Durak różnił się od rodaków. Lubił powierzchnię, słońce, świeże powietrze, lasy.

Gdy zszedł na dół ich pracodawca już zajadał śniadanie i oznajmił, że i dla nich już jest przygotowane. Durak kiwnął głową na przywitanie i zaczął jeść. Słuchał co ma do powiedzenia Karl gdy do karczmy wleciał zdyszany stajenny oznajmiając, że wszystkie konie i kuce padły. Gimblinson podniósł głowę znad talerza i spojrzał na chłopaka. Durakowi było wszystko jedno co z tymi zwierzętami się stało bo i tak uważał, że będą problemem w wędrówce przez góry. Lecz fakt, że ktoś ingerował nie był pocieszający.

Durak zaczął ponownie jeść stygnącą strawę gdy właściciele wierzchowców obarczali winą gospodarza i stajennego, ale gdy jeden z krasnoludów z Karak Hirn oskarżył ich pracodawcę zaprzestał jedzenia.
- Czekaj!- Rzucił do krasnoludów gdy zaczynała się awantura.
- Umgi jest pod moją opieką. Nic mu nie udowodniono i nic nie wiemy. Atakując go zmuszacie mnie do stanięcia w jego obronie. Chcecie bym naraził się na gniew bogów? A i Wy nastając na rodaka dobrze w ich świetle nie będziecie wyglądać.- Zaczął zeskakując z krzesła i stając na drodze khazadów.
- Sprawdźmy co się stało i na spokojnie zbadajmy sprawę. Jak mój kompan zauważył świadków najpierw trzeba przesłuchać.- Dodał czekając na reakcję khazadów. Uprzedził ich przy świadkach, że teraz będzie musiał reagować jeśli zaatakują Karla.
Durak oczywiście nie zamierza używać broni no chyba, że krzesła czy czegoś podobnego.
 
Hakon jest offline  
Stary 07-03-2018, 13:39   #25
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Pogodna zazwyczaj niziutka dziewczyna na wieści o koniach zachłysnęła się popijaną wodą i gibnęła przy stole. Oczy bruneteczki natychmiast zaszły łzami na myśl o ukochanym i wiernym Wiesiołku.

To niemożliwe! Jak to?!

Co za gnida posuwała się do takich czynów?

Truć niewinne wierzchowce?

Daireann zatrzęsła się z gotującego się w niej gniewu. Zacisnęła drobne piąstki i gdyby mogła tupałaby ze złości. A na dodatek w karczmie szykowała się awantura.

Niziołczyca pociągnęła lekko Dietricha za pas z tyłu i kiwnęła głową:
- Będę w stajni. Może jeszcze dychają. - chlipnęła cicho z żałości a usta wykrzywiły się jej w podkówkę - Może co znajdę.

Ile miała sił w nogach, pognała w kierunku ostatniego miejsca odpoczynku ukochanego kuca.


***

W stajni

Zatrzymała się na progu, czując ciepłe strużki na policzkach.

Zwierzęta wyglądały jakby spały, gdyby konie zwykle spały na bokach. Mimo pierwszego wrażenia, czuć było, że coś jest bardzo nie w porządku.

Dai ostrożnie posunęła się dalej i przerażeniem oglądała otrute zwierzęta.
Tyle dobrych wierzchowców, niewinnych stworzeń...
Otarła gwałtownie oczy i przyspieszyła kroku ku boksowi swojego Wiesiołka.
Nie chciała patrzeć na wybałuszone oczy, pianę na chrapach i wywalone opuchnięte czarne języki. Mimo to wiedziała, że widok ten będzie jej się śnić przez następne noce.

Dopadła boksu i z niedowierzaniem zobaczyła szybko poruszające się boki swojego konika.
Na kolanach przysunęła się do niego:

- Wiesiołku, Wiesiołku... żyjesz - dziewczyna przesunęła dłonią po boku konika. Był rozpalony, drżący i oddychał płytko i szybko. Przerażone spojrzenie zwierzęcia niemal błagało dziewczynę o pomoc.

Dai myślała uporczywie: woda nie podziała na truciznę. Sprawdziła szybko zawartość kieszeni. Nie miała nic przy sobie. Otworzyła szeroko pysk kucyka by sprawdzić, czy nic nie blokuje dostępu powietrza.

Zaklęła szpetnie, gdy nie znalazła żadnej przeszkody. Kolejno sprawdziła obrok konika drżącymi z nerwów rękoma.

Wiesiołek oddychał coraz gorzej i z rosnącym trudem. Kopyta wierzgnęły zmuszając dziewczynę do kolejnego, desperackiego wysiłku. I wtedy Dai doznała olśnienia.

Wypruła ze stajni na krótkich nóżkach jakby się za nią paliło.

"Gdzie to jest? Gdzie to jest?" Biegła wzdłuż zabłoconej drogi do stajni.

Dopadła niewielkiej kępki podwiędłej roślinki.

"Plantago!"
Nieco nadziei wstąpiło w dziewczynę.

Magiczne ziele jakie pokazywał jej kilka razy jej ojciec. Zerwała liście i otrzepała je z błota już w drodze do konika. Wytarła z resztek ziemi o spodnie i otworzyła szeroko szczęki wierzchowca. Ściskając ziele w dłoni jakby chcąc je zmiażdżyć, wycisnęła kilka kropel soku. Resztę ułożyła na opuchniętym języku konisia.

Przez chwilę nic się nie działo, a oddech Wiesiołka zamienił się w chrapliwy świst. Dai mogła przysiąc, że serce zamarło jej w piersi.

I nagle konik szarpnął się, łapiąc głębszy oddech. Poderwał raptownie na brzuch zapierając się kopytami. Był oszołomiony ale silniejszy!
Daireann chlipnęła z ulgi i szczęścia. Otuliła szyję konia ramionami

- Udało się! Wiesiołku! Udało! - mruczała tuląc czworonożnego towarzysza - Już dobrze, już dobrze. - pocieszała ich oboje.

Garścią słomy otarła spocone boki zwierzaka nie opuszczając go na krok.


 

Ostatnio edytowane przez corax : 09-03-2018 o 16:25.
corax jest offline  
Stary 07-03-2018, 15:02   #26
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Lilou spędziła noc w pokoju z dziewczynami. Czuła się lepiej z tym, że nie musi być sama. Odkąd poznała Hansa i Albrechta nie lubiła już samotności, złe wspomnienia powracały w koszmarach, nad którymi nie umiała zapanować. Kiedy jeszcze zdarzało jej się spać z Hansem w jednym pomieszczeniu, czuła wstyd i złość budząc się nocą ze łzami w oczach. Nie lubiła o tym rozmawiać, a on i tak wiedział o niej wiele. Nie chciała by inni mieli wgląd w jej duszę i uczucia, sama historia wystarczyła. To tylko słowa, zwykła opowieść, nie chaos w drobnym ciele nastolatki.

Gdy schodząc na dół zobaczyła Karla, znowu się naburmuszyła. Jakoś nie potrafiła go strawić, mimo iż nie znała i nawet wydawał się być miły. Czuła jednak wobec niego dużą nieufność i spodziewała się czegoś, na kształt zdrady. Być może to z powodu Albrechta miała ograniczone zaufanie do innych, ciężko było powiedzieć.

Niewiele było trzeba czasu, aby przerwać poranny spokój i darmowe śniadanie. Afera rozkręciła się szybko, jak lecące pierdy krasnoludzkich gburów. Lilou spojrzała wymownie na Duraka, bowiem to jego pobratymcy. Na jego miejscu byłoby jej wstyd za taki cyrk, zero kultury i ogłady, to już ona ze swoją bezczelną butnością miała jej więcej.

Elfka początkowo chciała wykorzystać okazję, że krasie odwrócone do nich tyłem, a przodem do karczmarza, nie patrzą na nich. Wstała cichutko od stolika i miała zamiar się wykraść ukradkiem, kiedy zatrzymała ją ręka Hansa. Lilou obejrzała się mrużąc gniewnie oczy, a ten pokiwał jej przecząco głową. Przewróciła więc ów niebieskimi oczami i gniewnie skrzyżowała ręce na piersiach. Schowała się za mężczyzną, opierając się plecami o jego plecy. Była na tyle szczupła, a on na tyle rosły, że niemal nie było jej widać.

To, że krasnoludy będą miały do niej problem, to było niemal oczywiste. Może gdyby się wykradła to i nie wkurzałaby ich swoimi uszami, ale z drugiej strony Hans mógł mieć rację, że i takie coś wyglądałoby podejrzanie. Lepiej, żeby tu została i milczała. Nie było sensu prowokować, kiedy atmosferę i tak dało się ciąć ostrzem miecza.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 09-03-2018, 01:01   #27
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Poranny incydent

Imperium jest równie wielkie, co różnorodne i to w każdym tego słowa znaczeniu. Wymiar sprawiedliwości, jak i samo prawo, różnią się pomiędzy poszczególnymi prowincjami, a im dalej od głównych ośrodków władzy, tym na większym znaczeniu zyskuje rozstrzyganie sporów we własnym zakresie. W Oshausen, na pograniczu Imperium, nie mogło być inaczej. Do takiego sposobu rozwiązywania problemów przywykły w trakcie swych podróży krasnoludy i najwyraźniej też awanturnicy, którzy domagali się od karczmarza odszkodowania. Ten jednak pozostawał nieugięty, nie dostrzegając w tym krzty swojej winy. W ruch poszły nawet obraźliwe słowa, a i oskarżenia łatwo przychodziły na język gościom karczmy, którzy w przypływie niezdrowych emocji najwyraźniej zapomnieli, kto ich tak ciepło przyjął i ugościł.

- A i karczmarza warto by przycisnąć. Wszak z tego tu - odezwał się Dietrich, wskazując ruchem głowy stajennego - złota nie wyciągniecie, a przecież to karczmarz za dobytek swych gości odpowiada. Niech złoto za konie odda. I to szybko, póki jeszcze jego karczma cała stoi.

Frederik Rottenstadt chrząknął głośno, słysząc te słowa, czy raczej groźby, pod swoim adresem. Wielki, czarny wąs uniósł się nieco w górę i drgnął nerwowo, kiedy karczmarz przywołał na twarzy pełną dezaprobaty minę.
- Nie wiem, mości panie, skądże pochodzisz, ale w tych stronach takie prawo nie obowiązuje. Zostawiacie swoje mienie u mnie na własną odpowiedzialność i dopóki nie wykażecie mojej winy, przez co ma się rozumieć celowe działanie na cudzą szkodę, to nie macie prawa domagać się ode mnie zadośćuczynienia.

Tymczasem biały jak pergamin stajenny przełknął głośno ślinę, słysząc co rusz padające z ust gości karczmy obelgi pod jego adresem, jak i liczne oskarżenia, których padł ofiarą. Mężczyzna większość życia przepracował w stajni i choć nie był to usłany różami żywot, to przynajmniej miał pracę, dzięki której mógł utrzymać siebie i swoją świeżo założoną rodzinę. Ani mu w głowie były myśli o zdradach i łapówkach, wszak to jednorazowy zysk i wyżyć z tego ciężko na dłuższą metę. Poczciwy chłop nie potrafił zrozumieć, jak ktokolwiek mógłby się na coś takiego odważyć, tym bardziej, że religijnym był i pozostawał wdzięczny wobec bogów za spokojny żywot, jakim go obdarowali. Nie potrzebne były mu przygody, ani tym bardziej podejmowanie tak wielkiego ryzyka.
- Na litość waszą i naszą! - Odezwał się w końcu, swoim krzykiem przerywając panującą wokół niego wrzawę głosów. Kiedy spostrzegł, że teraz wszyscy spoglądają na niego, zląkł się nagle, ale dość szybko zdołał opanować strach i przemógł się do wygłoszenia kilku zdań.
- Ja… Ja nie byłem przy waszych wierzchowcach przez cały czas... No, przysnęło mi się, co chyba zrozumiałe jest, prawda? Zwierzęta te nie wymagają stałej opieki. W dodatku tej nocy lało jakby sam Mannan postanowił wylać nam morze na głowy, a i wicher taki hulał, że na zewnątrz nie słychać było nic prócz jego głośnego zawodzenia. Kto by chciał w taką pogodę biegać po wiosce i truć konie? Zwierzętom dałem żarło, te samo co zawsze, wodę też miały, a i siano świeżo naniesione było. Robota skończona, więc położyłem się na sianie i kimnąłem się trochę. To chyba nic złego?

Po tych słowach na długo zapanowała cisza. Stajenny wydawał się mówić prawdę, ale trudno było zignorować jego winę, jaką niewątpliwie było przyznanie się do zaniedbania swoich obowiązków. W większych miastach, w bardziej luksusowych przybytkach, taki dawno by wyleciał za samą drzemkę w trakcie pracy, ale tutaj nikt nie wydawał się tym przejmować. Krasnoludy zaś nie lubiły partaczy, dlatego ich reakcja nie mogła być inna i raz jeszcze zarzucili karczmarza oraz stajennego swoimi żądaniami. Wszystko wskazywało na to, że nie dojdzie do porozumienia, jednakże po pewnym czasie do karczmy weszła kolejna osoba, której zeznania rzucił nieco więcej światła na ową, dość zagmatwaną sprawę.
Był to sędziwy rybak, wyraźnie kulejący na prawą nogę, którą musiał wspierać drewnianymi kulami, aby móc w miarę sprawnie przemieszczać się po stałym lądzie. Wkroczył on do karczmy jakiś czas po tym, jak rozpętała się w niej awantura, która była na tyle głośna, że wieść o niej dosięgła uszu nawet najdalej żyjących mieszkańców wioski.
- Tak się składa - rzekł głosem rzężącym jak źle nastrojone skrzypce - żem widzoł wczoraj dwóch nicponi, co mogli być za to odpowiedzialni. Wstałem na długo przed świtem, co by przynęty na łódź zanieść i sieci przygotować, bo z samego rańca wypływam na połów. Czarno było i lało jak skurwesyn, więc mord ich nie rozpoznałem, ale widziałem ino jak dwóch zakapturzonych łotrów majstrowało przy łodziach, cumy przecinając. Wydarłem się, że nogi z dupy powyrywam, pogroziłem też kulą, co najwyraźniej poskutkowało, bo wiali, że aż miło patrzeć było! Chędożone młodzieniaszki, co psoty lubią robić, czmychnęli na mój widok, ale tym razem srogo przesadzili, skoro wierzchowce waćpanów otruli. Jeszcze raz ich zobaczę, tylko rozpoznam, to skórę złoję!
- Twierdzisz, że jakieś dzieciaki otruły nasze wierzchowce, a później chciały przeciąć cumy? - Odezwał się Karl, któremu opowieść ta wydała się dość mało prawdopodobna.
- Nie, żadne tam smarkacze! - Zaprzeczył rybak, niedbale machając ręką, jakby odganiał się od natrętnej muchy. - Zwykłe wioskowe gnoje i przygłupy, niewiele od was młodsze, tak myślę. Wzrostem waszmościów przypominające.

Słowa rybaka w uszach krasnoludów brzmiały przekonywująco, a wpływ na to nie miała jego wątpliwa ogłada, lecz sam fakt, że był to sędziwy człek, a starszyznę w krasnoludzkich społecznościach zawsze się respektowało; ich zdanie traktując z należytą powagą i szacunkiem. Wciąż jednak uważali karczmarza i stajennego za współodpowiedzialnych zaistniałej sytuacji i uparcie przy tym trwali, ale zgodzili się puścić ową zniewagę w niepamięć, jeśli Frederik oraz mieszkańcy wioski pomogą w ujęciu sprawców.

- Obudźcie Lelianę nim prześpi cały dzień - zwrócił się w końcu Karl do awanturników. - Jeśli zamierzacie szukać sprawców, zakupić niezbędny w podróży ekwipunek, czy zwyczajnie spakować się przed podróżą, to macie na to niecałą godzinę. Nie mam zamiaru brać udziału w poszukiwaniu winnych, gdyż teraz jestem już całkowicie przekonany, że była to próba spowolnienia mnie. Pewnie teraz czekają na przybycie posiłków... Ja zaś będę czekał na was przy przystani. Odpływamy nim słońce przekroczy tę linię drzew - powiedział, wskazując przez okno las rozpościerający się w pobliżu Oshausen.
- Utratę wierzchowców wpiszę w koszta związane z podróżą - dodał na koniec, przerywając chwilę ciszy, która zapanowała po jego ostatnim zdaniu, po czym opuścił karczmę.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 09-03-2018, 07:37   #28
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Sytuacja się uspokoiła. Nowy świadek zmienił ton u krasnoludzkich kupców i już dało się odczuć, że od Karla odstąpili. Durak usiadł przy stole olewając resztę zajścia i tylko uważnie słuchał co kto ma do powiedzenia. Sam dojadał śniadanie a gdy kłótnie się zakończyły khazad wraz ze swym ekwipunkiem był już na nogach gotów iść do stajni zbadać ślady.
- Idę zobaczyć te ślady w stajni i ruszmy wreszcie swoje zadki.- odprowadził wzrokiem wychodzącego pracodawcę i sam ruszył w ślad za nim.

W stajni Durak schylił się nad śladami i przyglądał się im uważnie. Szukał poza odciskami butów śladów trucizny. Może jak dosypywali to coś im wypadło. Może gdzieś podziali coś co mogłoby namierzyć sprawców. Durak nie wiedział czego szukać, ale postanowił chociaż trochę pomóc kupcom i gospodarzowi.

Były krasnoludzki łowca wrócił do karczmy i przedstawił relację khazadom i gospodarzowi.
- Sprawdzę i porównam ślady w porcie. Może potwierdzę, że to ci sami.- Dodał i ruszył by sprawdzić miejsce o którym mówił stary rybak.
Gdy wyszedł z karczmy był czujny. Jeśli ktoś polował na Karla to już wie, że Durak z kompanią pracują dla szlachcica. Może są obserwowani i krasnolud wolał się zabezpieczyć. Szedł z naładowaną kuszą.
 
Hakon jest offline  
Stary 09-03-2018, 07:51   #29
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Sytuacja się uspokoiła. W tym momencie Hans żałował, że powstrzymał Lilou przed wymknięciem się z gospody w poszukiwaniu śladów. Jednak wolał by podejrzenia nie padły na elfkę. - Jesteś spakowana? - zapytał szeptając Lilou do ucha. Po czym głośno powiedział - Jeśli chcecie znaleźć jakieś ślady to nie idźcie tam całą zgrają. Hans zrobił chwilę przerwy - sądząc po tym jaka pogoda była dzisiejszej nocy, ślady na zewnątrz mogą być rozmyte. - dodał - choć specem w tej materii nie jestem.. Po czym przysiadł na ławie sprawdzając zawartość sakwy, czy aby niczego nie zapomniał z pokoju zabrać. Sprawdził również swą kuszę samopowtarzalną, gdy upewnił się że magazynek jest pełny podszedł do Słowika i powiedział. - Czas na nas! Chodźmy kupić co potrzeba bo nam zleceniodawca sam odpłynie.


 
Feniu jest offline  
Stary 09-03-2018, 10:16   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ostatnie zdanie przeważyło szalę.
Dietrich lubił swego wierzchowca, ale był w stanie przeżyć stratę, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż Karl obiecał mu zapłacić. W końcu od karczmarza też najwyżej wydusiłby rekompensatę w złocie.
Chociaż był przekonany, że karczmarz wie więcej, niż mówi, to postanowił odpuścić. Schował miecz i ruszył do stajni by sprawdzić, jak się wiedzie Dai, która do teraz nie wróciła do karczmy.
Zakupów robić nie musiał, nie sądził jednak, by miał szansę odsprzedać paszę, która teraz, gdy nie miał wierzchowca, potrzebna mu była jak dziura w moście.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172