|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-08-2018, 20:53 | #121 |
Reputacja: 1 | -Spokojnie, spokojnie...- powiedział Walter, poklepując powierzonego mu muła. Zwierzę było wyraźnie zdenerwowane, niespokojnie przebierało nogami. -Nie podoba mi się to miejsce- powiedział po chwili, machając ostentacyjnie ręką, żeby przegonić unoszący się smród rozkładanych ciał. Spojrzał się na dowódcę, czekając na rozkazy. Chciał jak najszybciej stąd ruszyć. Nic dobrego nie mogło ich tu spotkać. Ostatnio edytowane przez Ismerus : 31-08-2018 o 20:57. |
01-09-2018, 16:51 | #122 |
Reputacja: 1 | Szary Czarodziej miał posępną minę, nawet wcześniejsze świeże śniadanie nie poprawiło zbytnio jego humoru. Fałszywy meldunek został podrzucony, więc udał się do portu. Widząc opóźnienie zastanawiał się nad stworzeniem kolejnego pisma. Można było w nim wskazać, że oddział ponownie przekroczy rzekę w okolicy Rohrhofu i tam należy się na nich zasadzić. Albo, że pod osłoną nocy spróbuje wkraść się do Fluorin, Geschburga, czy Althausen i podrzucić zepsute, zarażone sporyszem ziarno do magazynu. To powinno skłonić Granicznych do poświęcenia dodatkowych sił do okolicznych składów zapasów. Zgadzało się też pewnie z raportami od ich szpiegów choćby z Meissen, gdzie rzeczywiście był problem ze zbożem. Stirlitz mógł też w raporcie zasugerować, że śladem tego oddziału podąża kolejny, udający odział Granicznych, lub dezerterów. To mogłoby wprowadzić jakieś nieporozumienia na przeprawie, ale ciężko byłoby to uwiarygodnić. Zresztą kolejne pismo, w tak krótkim czasie też wzbudza dodatkowe pytania. Ostatecznie Loftus zrezygnował z tego pomysł, a zawołany wszedł na pokład łodzi.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 01-09-2018 o 18:46. |
02-09-2018, 15:41 | #123 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
02-09-2018, 20:21 | #124 |
Reputacja: 1 | Detlef był rad, że wreszcie opuścili miasto zajęte przez Granicznych. Pozostawanie w rękach wroga było jego zdaniem dowodem braku roztropności ze strony sierżanta. Zamiar pozostawania w jego zasięgu i kolejnych, zapewne podobnie nieudolnych prób oszukiwania przeciwnika i liczenia na to, że nikt się nie połapie i ich wszystkich nie schwyta, a później straci jako szpiegów - był kolejnym niepokojącym sygnałem. Decyzja o opuszczeniu miasta i przekroczeniu rzeki już tutaj zdawała się być krokiem w dobrym kierunku, jednak brodacz nie liczył na to, że Baron zacznie być rozsądny. Poprzedniego wieczora porozmawiali sobie z Galebem o sytuacji w oddziale i Detlef był pewien, że ma kogoś, na kogo będzie mógł liczyć w razie czego. Tak, jak pod Karak Azul… Tymczasem przeprawili się przez rzekę, czego Thorvaldsson wolał nie pamiętać - od zawsze każda głębsza kałuża wywoływała w nim niepokój przeradzający się w paraliżujący strach wraz z głębokością tejże. Z ulgą postawił nogę na stałym gruncie i z odrazą odsunął się od brzegu. Tutaj został zaatakowany przez mdlący fetor, którego nie sposób było pomylić z czymkolwiek innym. Wszechobecny zapach rozkładających się ciał nie był perfumą, a do tego mógł zwiastować komplikacje. - Padlinożercy, hieny cmentarne i inne kreatury... - mruknął do siebie. Jeśli pozostaną ostrożni, to przy tej liczebności oddziału nie powinni sobie napytać biedy. I o ile sierżant nie wpadnie na jakiś swój kolejny "wspaniały" pomysł... Oczekując na pozostałych poprawił rozmieszczenie ekwipunku. Był obwieszony sprzętem niczym koń juczny, ale za to nie musiał polegać na tych wrednych czworonożnych kopytnych. W pewnej chwili podszedł do niego Galvinsson i wręczył podłużny przedmiot. Detlef rozpoznał rękojeść noża lub sztyletu, a kowal run wyjaśnił powód wręczenia broni. Thorvaldsson nie był przesądny i choć Zhufbar, z którego pochodził od czasu do czasu organizował akcje prewencyjne i odwetowe przeciw zbytnio rozzuchwalonym hordom nieumarłych prowadzonych przez swych wampirzych władców, to on sam nie miał z ożywieńcami zbyt wiele do czynienia. Jeśli ta wątła broń miała być skuteczniejsza przeciwko tym stworom od jego własnego topora, to dobrze. Poważał Galeba za to kim był i skoro tak właśnie twierdził, to tak musiało być naprawdę. Thorvaldsson nie rozumiał tych wszystkich tajemnych rzeczy i przedmiotów nasyconych mocą. Dobrze, że byli wśród dawi tacy, którzy wiedzieli. - Dziękuję kuzynie. - Odpowiedział przyjmując broń. - Ciekawe, czy będzie okazja go użyć. - Dodał.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 03-09-2018 o 08:11. Powód: skleroza |
02-09-2018, 22:04 | #125 |
Reputacja: 1 | Bert przygotował kuca i swój ekwipunek do wymarszu. Od czasu do czasu z niepokojem rozglądał się po okolicy. Zapach śmierci unoszący się na pobojowisku nie wróżył nic dobrego. Niziołek nie podzielał entuzjazmu maga, że w okolicy działa sojuszniczy oddział. Przed wojskiem pracował przy łapaniu złoczyńców i słyszał to i owo. Wojna i takie miejsca jak to, potrafiły przyciągać ku sobie nie tylko padlinożerców, ale i gorsze istoty. Kultyści, nekromanci, zwierzoludzie to tylko kilka z możliwych opcji. |
03-09-2018, 08:31 | #126 |
Reputacja: 1 | - Kurwa, ale strasznie! - Oleg zerwał swoim podnieceniem napiętą atmosferę - Nie dziwne że gadają, że tu upiorstwo jakieś prosperuje. Ja bym mógł generalnie z tobą zostać czarodzieju, ale chyba trochę bym się posrał ze strachu jakby mi tu jakaś kuna wyskoczyła zza krzaka. - Hej! A nie umiesz sprawdzić czarami, czy tu są jakieś straszydła? - Khuuurrwa! Ale tu musiała być jatka. - Niezdrowo nakręcony Frietz gadał jak najęty lekko drżącym głosem. Odruchowo zaczął krążyć po placu niedawnego boju. Patrzył wyłącznie pod stopy, jak w transie kręcąc się w dziwacznym, niespójnym tańcu z opuszczoną głową. Ślady na ziemi były dla niego, jak malowidło, które przeglądał z zapałem kawałek po kawałku. Zerwał się nagle, podskoczył do Ostatka, ujął jego pysk w dłonie i spojrzał głęboko w jego czarne oczy. - I co baryłko straszy tu? Boisz się? - Zapytał kuca, jak najlepszego kolegę. Ostatnio edytowane przez Morel : 03-09-2018 o 08:37. |
03-09-2018, 10:28 | #127 |
Reputacja: 1 |
|
03-09-2018, 17:58 | #128 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 03-09-2018 o 18:13. |
03-09-2018, 22:51 | #129 |
Reputacja: 1 | Wątpił Galeb aby ślady czy ich brak robiły wielką różnicę dla istot, które chciałby ich tropić w nocy. Acz nie wiadomo czy ktoś później nie będzie za nimi szedł. Ostatecznie krasnolud uznał, że niedopatrzenie trzeba naprawić, nawet częściowo. - Póki jest widno poszukajcie jakiejś niszy, aby obóz miał jakąkolwiek osłonę. Wykopcie dół i w nim zróbcie palenisko obłożone kamieniami, aby nie było widać z daleka ognia... i wiatr go nie zgasił. Cofnę się kawałek i zatrę ślady chociaż na końcówce dzisiejszej wędrówki. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 03-09-2018 o 22:56. |
05-09-2018, 12:13 | #130 |
Reputacja: 1 | Po opuszczeniu placu niedawnej bitwy Oleg był dziwnie milczący. Jedynie od czasu do czasu szeptał jakieś niezrozumiałe słowa i potrząsał głową, by w końcu silnie uderzyć się kilka razy otwartą dłonią w czoło. Seria klaśnięć i gwałtownych ruchów przykuła uwagę grupy do jego osoby. Frietz odwrócił się i uśmiechnął, jakby w końcu udało mu się pozbyć natrętnych myśli. --------------------------------------------- Czekaj, ja pójdę - Oleg zaproponował słysząc słowa Galvinsona i zrzucił plecak - Ty się nadźwigałeś dzisiaj, a ktoś musi im pomóc rozbić obóz i rozpalić ogień, bo sami to se nawet porządnej swawojki nie wykopią. - Frietz odruchowo pokręcił głową spoglądając na nieco zagubionego Waltera. Odczepił dwie przytroczone do plecaka menażki. Związał ich skórzane paski ze sobą i przewiesił przez ramię. Wyszperał też krzesiwo i hubkę. - Spróbuję znaleźć wodę przy okazji, a może nawet coś do zaparzenia -uśmiechnął się pod nosem i sięgnął do kieszeni. Wyciągną szpulę dratwy i wręczył ją Galebowi razem z krzesiwem - Zwykle jak zakładam obóz zabezpieczam okolicę. Sznurek nisko nad ziemią, jakieś hałaśliwe dzwoniątka do niego i nikt do nas potajemnie nie podlezie. Gdybym nie wrócił przed zmrokiem, może mógłbyś zrobić to za mnie? Frietz sprawdził pobieżnie łuk. Przez tors przewiesił na ukos zwiniętą linę. Wyciągnął z kieszeni zapałki by sprawdzić ich stan i wyszperał z plecaka pochodnię, którą zatką za pas trzymający kołczan. Na koniec szarpnął za klapy płaszcza w geście gotowości i czekał z niejasnym uśmiechem, na odpowiedź krasnoluda. Gdyby nie wciąż nieco opuchnięta od alkoholu twarz, to można by powiedzieć, że Oleg nie jest zwykłym, bezdomnym pijaczyną, a prawdziwym, wartościowym łowcą. Generalnie od momentu opuszczenia miasta zdawał się zachowywać inaczej. Nie tylko nie pił na umór, ale był spokojniejszy, bardziej racjonalny i nabrał pewności siebie. Nawet stojąc przed Galebem, który całą swoją postawą budził respekt zdawał się sugerować, że zatrze ślady lepiej i szybciej, choć nie chciał urazić kompana, którego mimo krótkiej znajomości i złych doświadczeń z jego pobratymcem, obdarzył zaufaniem. Ostatnio edytowane przez Morel : 05-09-2018 o 12:24. |