Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2018, 01:23   #151
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leonor siedziała na trawie ze skrzyżowanymi nogami, a przed nią siedziała kobieta w długich jasnych włosach. Patrzyła się na akolitkę z pewną surowością, unosząc brwi i całą swą postawą zdawała się ją oceniać. Była raczej niezadowolona, tak przynajmniej wydawało się dziewczynie. Za jej plecami stała ciemna zakapturzona postać na ramieniu której siedział Honor, kruk akolitki. Dalej pod drzewem stał jakiś nieokrzesany mężczyzna zaśmiewający się do rozpuku. Rozmawiał z kolejną osobą i coś wyraźnie go rozbawiło. Wskazywał swoim wielkim palcem na Leonorę. Gdzieś po drugiej stronie prześliczna kobieta w błękicie roniła łzy. Łąka ciągnęła się po horyzont, ale ilekroć estalijka skupiła wzrok na jednej z osób zaraz wszystkie inne stawały się nienaturalnie wielkie. Nabierały rozmiarów ogromnej góry, której szczyt można dostrzec tylko jeśli się jest niezwykle daleko. Leonor bała się. Nie chciała zawieść siedzącej przed nią kobiety, ale też i żadnego innego uczestnika tej niezwykłej sceny. Próbowała coś powiedzieć, ale po pierwsze nie wiedziała co, a po drugie zaschło jej w gardle. Otworzyła więc usta, potem zamknęła i gdy próbowała się odezwać drugi raz po prostu zrezygnowała. Spojrzała na jasnowłosą Panią i uznała, że najlepiej się nie odzywać. Była głupia, naiwna, potrzepana i szalona. Cóż takiego mogła powiedzieć do Niej lub tego mężczyzny w kapturze, co mogłoby ich zaciekawić? “Lepiej milcząc sprawiać wrażenie głupca, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.” powiedział jej dawno temu jej wuj, gdy mieli stanąć przed dostojnym i możnym członkiem miejskiej rady. Jak to było dawno temu.

Jasnowłosa kobieta westchnęła.

- Myśl - powiedziała w końcu i stuknęła się lekko palcem w skroń - Myśl niesie w sobie zwycięstwo.
Leonor próbowała przełknąć ślinę kiwając głową. Czuła się taka mała. Nie jej było oceniać. Będzie myśleć, skoro taki jest rozkaz. Tymczasem mężczyzna w płaszczu podszedł do niej i dotknął jej czoła. Zabolało ją. Złapała oddech.

Otworzyła oczy leżąc w całkowitej ciszy w kącie obozowiska. Obok spał oblepiony żelastwem Diuk. Spał, ale coś w tej ciszy było nie tak. Zerwała się i niewiele myśląc zaczęła się ubierać. W mroku po drugiej stronie obozowiska zamajaczyła postać, która nagle poruszyła się gwałtownie i dotychczasową ciszę wypełnił dźwięk rogu. Wszyscy zerwali się na równe nogi i rzucili do przygotowań do walki. Założyła te części uzbrojenia które była w stanie sama, pomogła Diukowi i sama skorzystała z pomocy przy wkładaniu napierśnika. Gdy już była gotowa wyrwała się do przodu w kierunku Rittera. Nigdy nie widziała nieumarłych. Wiedziała jednak, że i kruk i mężczyzna w czerni nienawidzili ich. Rozejrzała się mając w pamięci swój ostatni, tak rzeczywisty sen. Szukała sposobów w jaki aktualne miejsce mogło im pomóc w starciu. Zwężające się ściany utrudniały otoczenie grupy, a walka w jednej linii mogła pomóc ograniczyć liczbę wrogów, z którymi musieli się mierzyć jednocześnie. Zamiast rapieru wzięła do ręki swój kij. Był dłuższy i łatwiej było utrzymać tą tępą masę na dystans. Co ich tu wiodło? Loftus wydawało się zwietrzył wrogiego maga.
Zagryzła zęby i wróciła, szukając drewna, aby rozpalić większy ogień. Gdyby udało im się rozpalić szczapy drewna tylko z jednej strony można by było nimi w miarę bezpiecznie rzucać na krótką odległość. Poza tym nieumarli mogli ignorować ogień, ale jeśli był wśród nich ukryty żywy człowiek, dym i płomienie mogły ułatwić rozpoznanie go. On był ich celem, a nie ci polegli wojowie.

Myśli przebiegały przez jej głowę. Wyobraziła sobie mężczyznę w czerni stojącego naprzeciw niej. Jego twarz była schowana pod kapturem, ale wiedziała Kim on jest. Nie mówiła nic. W myślach uklękła na jedno kolano oddając mu hołd tak jak rycerz oddaje hołd innemu królowi z którym nie wiąże go lenno. Ten wyraz szacunku niczego nie ujmował rycerzowi, ani odbierającemu hołd. Utrzymywał właściwy porządek rzeczy. Nie była kapłanką Morra, ale to przeciwko jego wrogom stawała właśnie do walki. Otrząsnęła się i zagwizdała na kruka. To może być udany dzień. Jeśli tylko będzie myśleć.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 14-09-2018, 19:41   #152
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację


Dzień Pracy (Wallentag), 18 Nachgeheima 2522, niedługo przed świtem
Wzgórza nad Soll,


Słowa Loftusa nie wywarły żadnego wrażenia na szarym magu, jeśli to rzeczywiście był on. Inne opcje, takie jak nekromanta czy wampir były równie prawdopodobne.

Gustaw starał się spojrzeć na sytuację z taktycznego i strategicznego punktu widzenia. Z taktycznego sytuacja wyglądała dobrze - mieli czas na przygotowanie pozycji, wróg musiał atakować od frontu, ponieważ nie było możliwości oskrzydlenia ich (o ile wróg nie potrafił latać), broni i innego wyposażenia nie brakowało, a morale żołnierzy było świetne. Ze strategicznego - gorzej. Władowali się w niepotrzebną walkę, podczas której mogą być zmuszeni zużyć część zasobów koniecznych do ukończenia misji. Ale nie bardzo mieli wybór.
Wydał rozkazy i przygotował się do walki.

Karl złapał jeden z kijów przy ognisku i rzucił nim w stronę z której miał nadchodzić wróg. Liczył na to, że przy odrobinie szczęścia trawa zajmie się od ognia i nie dość że oświetli wroga to może jeszcze go zatrzyma. Przez ostatnie tygodnie deszcz padał rzadko, a temperatury były wysokie. Trawa zajęła się ogniem, tak jak życzył sobie tego Diuk.

Detlef zgromadził przez ostatnie tygodnie kolekcję broni wystarczającą dla trzech wojowników, a teraz większość z niej zrzucił na kupkę u swoich stóp na środku przewężenia przed obozem. Gdy miał tak zaciętą minę jak teraz, ruszyć go z tej pozycji wbrew jego woli mógłby tylko jego własny wstrząsacz. A ten spoczywał bezpiecznie w obozie. W przeciwieństwie do dwóch granatów leżących tuż pod jego stopami. Wszyscy w okolicy przełykali ślinę. Ktoś nadepnie... i powtórka z Meissen gotowa.

Galeb znał się zbrojach lepiej niż ktokolwiek w promieniu wielu mil i przed walką pomógł je pozakładać kompanom, dopilnował by nie było zbyt dużych luk, niedociągniętych rzemieni czy innych błędów popełnianych przez niedoświadczonych posiadaczy płytówek. Niektórzy z nich wierzyli nawet że można ją zakładać samemu, bez pomocy...
Gdy skończył, stanął obok Detlefa. Nie ustępował przyjacielowi pod względem zawziętości i choć lżej opancerzony, także nie wyglądał jakby miał się stąd ruszyć. Chyba że do przodu. Jego oczy płonęły niemal tak jasno jak runy na jego broni.

Bert przywiązując mocniej zwierzęta upewnił się, że te nie uciekną. I bardzo dobrze zrobił. Zwierzęta na razie nie panikowały, ale zauważył, że obudzone przez niego zaczęły łapać zapach w chrapy i spoglądać ku wylotowi z kotliny. A pierwszy niziołek-saper w historii przygotował sobie kuszę i dwa granaty i wypatrywał nekromanty. Niestety, nie widział nic poza ogniskami.

Oleg dawno nie nabiegał się tak jak teraz. Gałęzie, rozpałka, zapałki, zgasła, następną, szybciej, kolejny stos, jeszcze jeden, kolejny, znowu zgasło, poprawić, drzewo, olej... myśli przebiegały przez jego głowę niczym tabun rozszalałych koni. W tym szaleństwie była jednak metoda. Podczas gdy inni dopiero dopinali sprzączki zbroi, Oleg wracał już po rozpaleniu czterech ognisk, owinięciu drzewa nasączonym olejem kocem i zaczął przygotowywać płonące strzały dla Waltera.

Walter zaś wziąwszy tylko najpotrzebniejsze rzeczy spokojnie stanął przed szeregiem obrońców i przygotował się do strzelania. Zombiaki były zbyt wolne by mogły go dosięgnąć i zbyt głupie by unikać strzał. A pomimo nocy, drzewo oddalone o czternaście metrów było bardzo łatwym do trafienie celem, nawet jeśli trzeba było użyć mniej celnej, płonącej strzały.

Leonora wybudziła się ze snu. Znów rozmawiała z bogami. Przypadłość ta, w bardziej rozwiniętych społeczeństwach skutkująca często przymusowym leczeniem w zakładzie zamkniętym, w Imperium skutkowała najwyżej ostrożnością kompanów i podejrzliwymi spojrzeniami Inkwizytorów, którzy często zastanawiali się, z którymi bogami tak naprawdę dana osoba rozmawia.
Tych jednak akurat nie było w okolicy. Byli za to nieumarli, Leonora zmieniła więc rapier na najlepszej jakości kij i nadal rozmawiając z bogami zaczęła majstrować przy piecyku Galeba wpychając do niego gałęzie i starając się zwiększyć ogień. Na jego tle cała drużyna będzie świetnie widoczna.

Widzenie w ciemnościach, które Loftus uzyskał dzięki rzuconemu czarowi pozwoliło mu na nocne bieganie bez ryzyka wywrotki, a także na zobaczenie wroga nie tylko wiedźmim wzrokiem. W końcu je zobaczył rzeczywistym. Fala nieumarłych nadciągała powoli, ale nieubłaganie. Na tyle na ile mógł to ocenić, była około czterdzieści metrów od niego. Wiedział, że dotrze do jego obecnej pozycji (wysuniętej przed resztę obrońców o dwadzieścia metrów) za niecałą minutę. Na razie tylko wędrowny czarodziej mógł dostrzec wroga, światło ognisk rozpalonych przez Olega tak daleko nie sięgało.
Reszta Ostatnich wytężała oczy, ale nawet khazadowie nie widzieli dobrze w nocy na taką odległość. Ogniska, które płonęły pomiędzy obiema grupami, także nie ułatwiały sprawy, bardziej oślepiając niż oświetlając.



 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 14-09-2018 o 19:43.
hen_cerbin jest offline  
Stary 16-09-2018, 21:41   #153
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus mógł stworzyć rumaka i wyrwać się z pułapki, w razie konieczności nękać wroga od tyłu. Nie zrobił tego, a teraz było już za późno, zresztą ten mag, czarnoksiężnik, czy inny władca mrocznych potęg lepiej opanował sztukę władania eterem i starcie z nim w pojedynkę byłoby bardzo ryzykowane. W sumie to wszyscy mogli wyrwać się i zbiec, choć straciliby część zasobów. Wyprawa od samego początku układała się nie tak jak trzeba, a teraz wdadzą się w potyczkę, której ostateczny wynik był niejasny. Chwilowo skrył się przed wrogim magiem czarem incognito i miał nadzieję, że to wystarczy.
Ritter nie wiedział o co chodzi, nie spodziewał się, że zostanie sam. Gustaw powinien mieć jakąś wiedze na temat prowadzenia walk. Choć, to wiele wyjaśniało dlaczego armie Imperium dostawały łupnia z każdej strony. Khazadzi kultywują taktykę górskich twierdz, stanąć pod ścianą i dać się zalać goblinom, a potem się dziwić, że stara rasa chyli się ku upadkowi.
Mag splatał magię, rzucał czary. - In virtute formae tenebris crassescit, - a w międzyczasie w myślach psioczył na większość towarzyszy. Ustawiając się pod ścianą skazują się na łaskę tego czarnoksiężnika. Zrobi z nimi co będzie chciał, szczególnie jeśli panuje nad magią cienia. Spłoszy konie, oślepi ich, ogłuszy, zmusi do ucieczki, sparaliżuje, wzbudzi lęk. Albo zwyczajnie, tradycyjnie, bez pomocy eteru zwali jakiś głaz któremuś na głowę, a zombie dokończą sprawę. Będą bezbronni i nawet nie będą widzieć schowanego czarnoksiężnika.
Przynajmniej moc nie zawodzi, inkantacja rozbrzmiała, a mrok ogarnął część zastępów nieumarłych. Oby, oby się zatrzymały w momencie gdy przestały widzieć swój cel. Może tak się stało, niedługo się okaże...
Szlag by to, można było tak wiele zrobić, choćby zasypać ożywieńców pociskami, rzucić grantami, położyć się na ziemi, a on by potem wyzwolił ich moc magicznym pociskiem. Ostatecznie i tak bez walki wycofać się tam gdzie teraz są, ale zmusiliby nekromantę do uaktywniania się, przetrzebili szeregi nieumarłych. Nawet wykopać jakiś dół niech trup się potknie i czołga. Żacy z akademii przy zamieszkach nie zamknęli się na dziedzińcu i nie czekali na straż i żandarmów, żeby ich bezkarnie pałowali. Tylko obrzucali ich czym się dało na ulicach miasta. Byli szybsi od ciężkozbrojnej piechoty, tak jak oni teraz są szybsi od zombie. Skoro on to widział, to dlaczego nie reszta? Byli bardziej doświadczeni w walce, strategii czy taktyce.
Nieważne, trzeba wyciągnąć czarny lotos, zaraz się przyda. Przynajmniej Oleg coś zrobił i dzięki niemu spróbuje użyć nowego czaru. Magia cienia jest wymagająca, ale ma swoje zalety. Do tej pory nie używał magii do robienia bezpośredniej krzywdy ludziom, ale to trupy, więc i tak trzeba je unicestwić. Tylko na co ten pożar? Jeśli wiatr zawiej w ich stronę, będzie problem. Ciemności i dym, który będzie gryzł po oczach, sabotaż, działanie wrogiego nekromanty? Próba odcięcia odwrotu do reszty? Nie ma czasu, horda nadchodzi nie, za dużo myślę, skup się! Wiatry uciekają między palcami, są nieuchwytne, a trupy coraz bliżej. Trudno, spróbuje rzucić czar na żywioł, mam przecież składnik!
- Tactus umbra incendii eius…-
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 16-09-2018 o 21:51.
pi0t jest offline  
Stary 16-09-2018, 23:53   #154
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Przed bitwą.

Fala zombie nadciągała powoli, lecz nieubłaganie. Na początku widział ją tylko wysforowany przed grupę Loftus, którego działania spowodowały magiczną ciemność na prawej flance wroga.

Inni... cóż, głównie to czekali. Oleg przygotowywał płonące strzały, Diuk podszedł dwa metry do przodu i ustawił się obok Waltera, Leo wzięła kilka płonących patyków, wyszeptała coś do ucha Barona, a potem poszła... po coś. Przy najbliższym ognisku zorientowała się, że właściwie to nie wie po co idzie i wrzuciła patyki do niego.
Gustaw zignorował szepty akolitki i razem z Galebem poszedł po worki z obrokiem, by z nich zbudować "barykadę". "Skwarek", jak pieszczotliwie zwano krasnoluda, mimo krótszych nóg zdołał chodzić szybciej i zabierać więcej ładunku naraz, a dzięki jego wiedzy rzemieślniczej worki trzymały się lepiej niż wydawało się, że powinny. Sierżant Laluś, któremu zawsze gadanie szło lepiej niż robota za to strzelił taką mowę, że nawet jego oratorskie zdolności nie pomogły. Nawet jeśli jego żołnierze nie byli wcześniej przekonani o nadchodzącej zagładzie, to teraz już tak.
Bert, zwany ostatnio Kulką przygotował sobie dwie "kulki" i kuszę. A Detlef zajął pozycję Galeba na skraju linii obrońców, częściowo skryty za barykadą. I czekał, jak reszta.

***

Rundy 1-4

Zombie były zbyt głupie by się zatrzymać lub choć zwolnić. I paradoksalnie, właśnie dzięki temu marsz nieumarłych zwolnił - wystarczyło, że jeden się potknął, na nim przewrócił się drugi i trzeci, czwarty wlazł w zator i się zaplątał... po krótkiej chwili leżało lub stało w korku już kilkadziesiąt stworzeń, a te za nimi również były zablokowane. Lewa flanka nie została objęta czarem wędrownego czarodzieja i postępowała do przodu normalnie, zbliżając się do niego na dziesięć metrów.
Pierwsi nieumarli wstąpili w blask rzucany przez rozpalone przez Olega ogniska.
I wtedy dopiero Ostatni ich zobaczyli. Mimo odległości, ciemności i dymu z pożaru (Karlowi udało się podpalić trawę przed linią Ostatnich) zombie wywierały wielkie wrażenie. Połowa drużyny zmartwiała. Walter, Karl, Gustaw i Detlef (Szarpidrut, Kloc, Laluś i Wybuch) nie byli w stanie nic zrobić. Leo (Młoda) nie była szczególnie przerażona, wierzyła, że bogowie ją ochronią, wędrowiec Oleg (Flaszka) w pijanym widzie widywał nie takie rzeczy, ignorował więc nieumarłych i rozpalił mały ogień by było od czego zapalać strzały. Bert (Kulka) i Galeb (Skwarek), skupieni na mechanizmach spustowych kusz, wycelowali i wystrzelili, jak na komendę. Pociski zniknęły w mroku. W tych warunkach trudno było powiedzieć czy trafili. Loftus vel Badyl miał tego dnia sporo szczęścia do czarów. Wiatry magii słuchały go, a osiągany poziom mocy pozwalałby mu na rzucanie nawet trudniejszych czarów. Teraz jednak, gdy zombie były coraz bliżej, a on nie miał żadnego wsparcia, delikatnie zaczęły trząść mu się dłonie i choć dwukrotnie już, już, niemal splatał pasma Ulgu, ostatecznie przeciekły mu między palcami.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 18-09-2018 o 23:16.
hen_cerbin jest offline  
Stary 19-09-2018, 01:00   #155
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Młoda czuła że Bogowie jej sprzyjają. Była pewna, absolutnie pewna, że Loftus znajduje się w niebezpieczeństwie ze względu na zbliżającego się do niego wrogiego maga. To on powinien być ich celem. Pewnie kontrolował zombie, które bez niego stałyby się z powrotem martwymi wojownikami. Poległymi w bitwie.
Westchnęła smutno. Jak to musiało boleć Najwspanialszą. Jak to jeszcze bardziej musiało boleć Morra. Ruszyła ostrożnie, ale i zdecydowanie w kierunku najbliższego ogniska, aby zanieść tam kije, którymi można by rzucać w nieumarłych. Odłożyła je, zostawiając ich część w ogniu, a część poza nim i postanowiła zastanowić się nad tym wszystkim. Loftus był tam, w niebezpieczeństwie, a ona musiała coś zrobić. Zdecydowanie. Najlepiej coś szybkiego. Może… Baron przecież mówił, żeby stanęła w szeregu. Właśnie. A gdzie on?

Leonor odwróciła się w kierunku ludzi i ruszyła na wolne miejsce. Dotarłwszy na miejsce rozglądnęła się.
- Ten wrogi mag chce zaatakować Loftusa. To on jest naszym celem. Ci nieumarli żyją tylko dzięki niemu.
Wzniosła oczy ku niebu i jęknęła błagalnie. Musieli działać.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 22-09-2018, 12:11   #156
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Rundy 5-6


Bohaterowie, gdy w końcu ujrzeli wroga, zrobili się bardziej aktywni. Wszyscy poza Karlem, który zastygł, niezdolny do ruchu. Waltera spotkało coś podobnego, ale Oleg, dzięki trafnie pod względem psychologicznym dobranej metodzie (lał go po mordzie) wyciągnął go z tego, a po chwili obaj napięli łuki i wystrzelili.
Leonora bardzo chciała coś zrobić, ale rozkojarzyła się i zapomniała o co jej chodziło. Takie roztargnienie było nieco dziwne w czasie bitwy, ale nie przejęła się tym i po prostu wróciła do Gustawa. Baron wyszedł przed szereg by gasić trawę i nawet udało mu się to częściowo osiągnąć, ale bez wsparcia nie mógł opanować całego pożaru. Rozglądał się za istotą kontrolującą nieumarłych, ale nie widział nikogo takiego.
Jak wszyscy wiedzą, niziołki są niezwykle zwinne i celnie rzucają wszelkimi przedmiotami. Bert postanowił dodać do tego "niespodziewanie daleko". Granat spadł jakieś trzydzieści metrów od niego, w gęstwie zombiaków... ale oczekiwany wybuch nie nastąpił. Przebijacz okazał się wybrakowany.
Galeb poruszał się niczym maszyna. Przeładowanie, strzał, przeładowanie, strzał. Gdy tylko zorientował się że Leo nie zasłania zombich, bez celowania wypuścił kolejne dwa bełty. Nie miał czasu by oceniać rezultat, ale tłum jaki na niego szedł pozwalał przypuszczać, że sporo pocisków trafi.
Detlef też coś wypuścił. Nie przejmując się towarzystwem damy postanowił pochwalić się legendarną pojemnością krasnoludzkich pęcherzy. Parujące kałuże... eee... cieczy przed nim miały chyba zapewnić mu ochronę przed pożarem. Albo zombimi. Z pewnością ochronią go przed cywilizowanym towarzystwem.

Zauważyli też, że z jakiegoś powodu w szeregach nadchodzących zombie jest luka, kilka wygląda, jakby się częściowo stopiło, a jedna flanka nadchodzi z opóźnieniem względem drugiej.
Zapewne spowodował to Loftus, drużynowy czarodziej, ale nie mieli pojęcia gdzie się podziewał. Na maga nadał działało bowiem zaklęcie Incognito, więc choć udało mu się także rzucić Palący Dotyk Cienia i zniszczyć kilku nieumarłych to jednak gdy w końcu dobiegł do szeregu, nikt nie zwrócił na niego uwagi i nie pogratulował sukcesu.


Runda 7

Oleg stwierdził, że walenie do ściany martwego mięsa jest bez sensu i pobiegł do Gustawa po lunetę, po czym szybko wrócił na miejsce. Otóż założył, że gupie zombie nie będą uciekać przed pożarem, a mondry szefo tak, więc go wypatrzy jak się ruszy w inny sposób niż reszta.
- Wal w drzewo! - zawołał do Waltera.
Szarpidrut nie dał się długo prosić i posłał podpaloną strzałę wprost w drzewo owinięte w nasączony olejem koc. Trafione wybuchło płomieniem wysokim na kilka metrów, rzucając wszędzie cienie. Zombiak, który przebywał najbliżej spłonął natychmiast.
Leo wsparła się na kosturze żeby lansiarsko wyglądać. Zakryta kapturem, patrzyła w ziemie. A łzy cierpiącego kapłana leciały jej z oczu gdy wyszeptała - Jest po lewej od nas.
Niestety, nikt nie miał czasu na podziwianie jej pozy cierpiącego młodego Leortera, więc w końcu spróbowała się ruszyć i gwałtownie zerwawszy się podbiegła kawałek bliżej spodziewanej pozycji "kogoś", bo przecież z pewnością wszyscy potrafią czytać jej w myślach i będą wiedzieć o co chodzi.
Kruk, który nie lubił nagłych ruchów jego "żerdzi" zakrakał z oburzeniem.
A Młoda zauważyła, że zwierzęta niepokoją się coraz bardziej i szarpią palikami, do których są przywiązane. Było to nienaturalne, nawet na bliskość wilków nie powinny reagować aż takim przerażeniem. Na szczęście tuż przed walką zostały solidnie zabezpieczone przed zerwaniem się przez niziołka, tylko temu zawdzięczali, że nie zostali stratowani przez oszalałe zwierzęta.
Bert ze spokojem przygotowywał kolejny granat, Karl nadal stał jak wryty, Gustaw porzucił gaszenie pożaru i wycofał się do linii, a Loftus wycofał się kilka metrów i wyjął latarnię. Ostatnie dwa zombie objęte jego czarem rozpuściły się w tym czasie.
Galeb kontynuował ostrzał z kuszy. Nawet nie celował, skupił się na jak najszybszym ładowaniu i posyłaniu kolejnych bełtów we wroga. W taką kupę trudno było spudłować.
Detlef rzucił przebijaczem. Perfekcyjnie przygotowany granat pomknął co prawda nieco na prawo od zamierzonego celu, ale głośny wybuch i fruwające szczątki zombie były bardzo satysfakcjonujące. Widział w ciemności na tyle dobrze by zauważyć, że kilku nieumarłych, choć pozbawione rąk czy nóg, nadal czołgają się w ich kierunku.

Zombie szły. Ostrzeliwane, obrzucane granatami, palone kwasem z cieni, podpalane olejem szły w przerażającej ciszy, wlokły się przez pożar traw i ginęły. Ale zbyt wolno. A z tyłu wciąż nadciągały kolejne. Któryś z nich musiał nadepnąć na granat rzucony wcześniej przez niziołka. Choć wtedy nie wybuchł, stopa zombie zgniotła glinianą osłonę i sprawiła że mieszanka weszła w kontakt z powietrzem. Wybuch nie był tak mocny jak przy prawidłowym użyciu, granat był wciśnięty w ziemię, ale i tak kilka zombiaków poleciało w górę. Ku zdumieniu Kulki, podniosły się i ruszyły dalej.
A najbliższe cztery dotarły w zasięg szarży. Jeden, z dwoma pociskami w ciele, palący się po spotkaniu z pożarem padł dosłownie na buty obrońców. Ale pozostała trójka zaatakowała. Trafił tylko jeden z nich. Ale za to jak!
Miecz przemknął obok tarczy, którą próbował osłonić się Baron i z łatwością przeciął skórznię, zatrzymując się dopiero na kości. Lewe ramię zapłonęło bólem. Odrobinę mocniej i Laluś zmieniłby przezwisko na Jednoręki.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 22-09-2018 o 12:47.
hen_cerbin jest offline  
Stary 24-09-2018, 22:05   #157
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
- Tactus umbra incendii eius.- Słowa maga zamknęły magiczną formułę, a zombie które weszły w cień zaczęły się topić, lekko dymić i śmierdzieć palonym mięsem. Udało się, ledwo, bo ledwo, ale zebrana moc wystarczyła, aby unieszkodliwić choć część zastępów wroga. Czar działał, więc Loftus zaczął się wycofywać. Groźba odcięcia od grupy była realna, do tego w stronę truposzy zaczęły być posyłane pierwsze pociski. Mag bał się, że któryś z saperów rzuci granatem, a ich wcześniejsza bierność wzbudzała obawy co do ich kondycji psychofizycznej. Mała pomyłka i to szary mag wyleci w powietrze. Może ten czarnoksiężnik jakoś ich otumanił? Ritter tego nie wiedział, rzucił się biegiem, wyminął pierwszą linię i z niepokojem spoglądał na swych towarzyszy. Khazad perwers jeden oddawał się uciechą szczając na ogień i pokazując swe klejnoty rodowe umarlakom. Aż strach pomyśleć jak wyglądają krasnoludzie kobiety, skoro ten widok tak go rozgrzał. Ciężko było to skomentować, zresztą nie było na to czasu. Część z nich w pośpiechu stworzyła barykadę z owsa dla zwierząt, ale wysunęli ją zbyt do przodu. Narażając na łatwe jej zniszczenie i stworzenie wyrwy, której już nie załatają. Oby Bert miał potem pomysł gdzie zdobyć paszę, skromne zapasy zaraz zostaną nadpalone, olane i zadeptane przez nieumarłych. Pierwsza linia z dowódcą na czele zamiast cofnąć się o krok, wolała przyjąć uderzenie zombie. Szarża truposzy, mogła okazać się tragiczna w skutkach. Zaspanie? Zbytnia pewność siebie? Grożący dym, czy magia nekromanty? Tak czy inaczej wśród obrońców polała się krew, źle to zwiastowało w przyszłości. Wybuchy granatów, narobiły sporo huku, unicestwiły część zombie, lub je dotkliwie poraniły, ale to był gest rozpaczy. Wybuchy nie były w stanie zatrzymać nieumarły. Palący cień dokończył, to co zaczął i kolejna para zombie zmieniła się w bezkształtną masę.
- Podpalcie drzewo! – Krzyczał Loftus, a sam w tym czasie wyszukał lampy, która chciał rozświetlić okolicę oraz umożliwić ponowne rzucenie tego wymagającego, ale zabójczego obszarowego czaru. Na maga nikt nie zwracał uwagi, ale on sam pozostawał uważny. Dostrzegł, że Dziewica z Meissen cofnęła się w głąb obozowiska, a na nią zleciał niczym smok po swa ofiarę wampir. Leo próbowała się bronić, Loftus postanowił ostrzec resztę - Unikajcie Cienia! Wampir przy Dziewicy! - Po czym zebrał eter i użył magicznego żądła. To nie było w stylu maga i zdawało się nie przynosić dobrego skutku. Potwór nawet nic sobie nie zrobił z tego małego pocisku mocy i nadal nastawał na akolitkę. Szyk obrońców zaczął się łamać, gdy linia zostanie rozerwana, będą zgubieni. W najlepszym razie cofną się w północny kraniec tej kotlinki, albo zbiją się w ciasny krąg. Obozowisko i zwierzęta będą jednak zgubione. W najgorszym razie, będą bronili się w dwójkach, trójkach albo pojedynczo i zostaną zalani przez zombie. Wszyscy polegną… Ritter rozpaczliwie spróbował ponownie. - Magicae mors stimulus tuus! – Cząstka skupionego eteru poleciała wprost w wampira. Jednocześnie szukał jakieś alternatwy, choćby i rozmowy z tym stworem.- Paktujmy Wampirze, wstrzymaj i cofnij swoje sługi. Nie przybiliśmy Cię unicestwić! – Ostatnie słowo było wyraźnie cichsze, oczy maga rozszerzyły się. Takiego efektu czaru się nie spodziewał.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 24-09-2018 o 22:19.
pi0t jest offline  
Stary 26-09-2018, 16:05   #158
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Głośna modlitwa do Boga Zmarłych pozwoliła Galebowi odciąć się od grozy sytuacji. Strzelał raz za razem z kuszy bez dłuższego celowania. Bełty wbijały się w ożywione mrocznymi mocami truchła odrobinę je tylko spowalniając. W pełni skupiony nie bardzo zwracał uwagę na pozostałych licząc na to że będą w stanie wykonać swoje zadania. Wielu liczyło też na pojawienie się nekromanty o którym wspomniał czarokleta...

I o dziwo prowodyr rzeczywiście się znalazł. Kiedy tylko Leo cofnęła się na ich linię, a Loftus krzyknął coś o wampirze Runiarz już doskonale wiedział co jest grane. Odwiesił kuszę chwycił za młot i tarczę. Był gotów przyjść z pomocą przeciw tak potężnemu przeciwnikowi. Jednak Gustav, który w tym czasie zgarniał wciry od nieumarłych zażądał utrzymania linii. Spowodowane było to opuszczeniem jej przez Olega, którzy z szaleńczym okrzykiem i pękiem strzał pognał dźgać krwiopijcę. Chwilę potem czarodziej poprawił swoim zaklęciem, która prawie urwało rękę wampirowi. Galeb otrząsnął się i pobiegł zająć miejsce w szeregu zwolnione przez zwiadowcę.

- Wykończcie tego gnoja! -
krzyknął do tych, którzy nie brali udział w walce wręcz z zombie.
 
Stalowy jest offline  
Stary 03-10-2018, 13:37   #159
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gustawowi trasa przez tereny Imperialne nie podobała się. Nie było na niej cywilizacji a i podejrzewał wzmożone patrole Granicznych. Chciał podążać po stronie najeźdźców gdyż warunki były w tym rejonie bezpieczniejsze i droga wiodła traktem. Niestety musiał zarządzić przekroczenie rzeki czując, że do buntu już blisko.

Teraz w polowych warunkach przyszło im rozbić obozowisko. Było ryzyko, że i Imperialni i Graniczni będą po piętach iść. Gustaw zastanawiał się czemu w ogóle tych pokurczów dopuścili do wojska. Dezorganizowali swoją butnością plany. Niby kulturalnie i bez straszenia ale oportunistami byli olbrzymimi.
~ Przeklęte karyple!~ myślał patrząc na Galeba dyskutującego z Detlefem.

Atak. Zostali zaatakowani i to przez kogo? Ożywieńców!
- Wasze politowania godne doradztwo doprowadzi nas kiedyś w ich szeregi.- Rzucił do oponentów wybrania trasy przez tereny kontrolowane przez Granicznych. Gustaw był wściekły, ale czuł, że nie może poddawać się emocjom.
Stanęli do walki. Ustawili się w szeregu w optymalnym ustawieniu a zombi zbliżali się.

- Matko!- Jęknął sierżant po ciosie mieczem wyprowadzonym przez ożywieńca. Rana była głęboka a krew czuć było, że wypływa. Gustaw jednak stał nadal wiedząc, że muszą trzymać linię bo pochłonie ich fala ożywionych trupów. Sięgnął do pasa po mikstury lecznicze i zręcznie parował ciosy i unikał lecz po wypiciu nic się nie stało.

Żołnierze jeden po drugim łamali szyk próbując się z wrogiem na ich tyłach. Mimo jasnego i klarownego rozkazu te patałachy robili co chcieli.
- Trzymać linię bo powyrywam łby i naszczam do środka!- Krzyknął i kontynuował walkę z przeważającą ilością nieumarłych.
 
Hakon jest offline  
Stary 14-10-2018, 19:10   #160
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Po rundzie 7 (i ruchu wampira)



Rundy 8 i 9

Oleg nie zauważył wampira, wypatrywał go bowiem przed sobą, wśród zombich. Choć bowiem Leonora dzięki łasce Bogini Wojny, Strategii i Taktyki miała dokładne informacje o położeniu wroga, nie ujawniła ich absolutnie nikomu. I zamiast, jak przystało na akolitkę Myrmydii stać przy swoim dowódcy, chronić go i służyć mu radą, postanowiła pobiegać sobie w ciemności i zmierzyć się z wampirem mano a mano. Ten wykorzystał okazję i wyskoczył nagle na nią, gdy była już poza zasięgiem pomocy swoich przyjaciół, z jakiegoś jednak powodu nie był w stanie się do niej zbliżyć na odległość kłów. Rzucił więc nożem. Choć nie zaskoczył Leo, nie zdołała się uchylić, a krew zaplamiła jej szaty. Przerażona zastygła w bezruchu.
Na ratunek rzucił się jej Oleg, który odwrócił się plecami do nadciągających wrogów i z zapalonymi strzałami ("jeżykiem zagłady", jak to nazywał) ściskanymi w dłoni rzucił się na wampira. Szaleńcza szarża na ślepo nie zakończyła się jednak sukcesem. Za to Leo w końcu odzyskała możliwość ruchów i krzycząc - “Tuuuu jest!! Władca zombiiiiii!! Co się tak gapisz jak byś kobiety nie widział?!” uchyliła się przed kolejnym z ciśniętych przez wampira noży i sama zaatakowała. Wampir co najmniej dorównywał jej jednak zręcznością i uchylił się przed jej atakiem.

Gdy dotarł do nich pożar traw, Walter i Karl poczęli się cofać. Na szczęście dla nich okazyjne ataki zombie okazały się albo chybione, albo zatrzymywały się na zbroi. Bard przy okazji dał radę ustrzelić najbliższego wroga. A potem, zupełnie jakby się umówili, obaj zaatakowali. I tak jakby się umówili - obaj spudłowali.

Gustaw dopiero co oberwał. Bardzo poważnie. Nic więc dziwnego, że wszystko mu się pomyliło i wypił miksturę leczenia przed naparem kojącym. Kiedy nie pomogło, zajął się czymś co szło mu lepiej - ciął zombiaka mieczem i wepchnął go w płomienie. A gdy zobaczył co robi reszta zdenerwował się wrzasnął: - Utrzymać linię, bo nogi z dupy powyrywam, a następnie obetnę łeb i naszczam do środka!

Bert rzucił drugi ze swoich granatów. Przebijacz eksplodował dokładnie tam gdzie niziołek miał nadzieję. Choć tylko jednego rozerwało na strzępy, kolejny tuzin został poważnie poszatkowany, a kilkanaście dalszych zwolniło.
Nie mając pod ręką następnych granatów podniósł kuszę i niemal bez celowania posłał bełt w wampira. Niestety spudłował.

Loftus odłożył latarnię między pierwszą linię obrony a siebie, krzyknął - Unikajcie Cienia! Wampir przy Dziewicy! - i rzucił czar - magiczny pocisk trafił wampira, ale nie zrobił na nim większego wrażenia. Nie zniechęciło to jednak maga: - Paktujmy Wampirze, wstrzymaj i cofnij swoje sługi. Nie przybiliśmy Cię unicestwić! - krzyknął, jednocześnie posyłając magiczny pocisk, który niemalże unicestwił potwora. Każdy, kto nie miałby nienaturalnej odporności i wytrzymałości na obrażenia dawno padłby martwy, ale choć z lewej ręki pozostał tylko poplątany kłąb mięśni i kości, ledwo zachowujący kształt kończyny i absolutnie nie nadający się do użytku samo monstrum przetrwało atak. Choć widać było, że ledwo.

Galeb zmienił broń na młot i tarczę i chciał biec na pomoc Leonorze, ale gdy tylko zobaczył dziurę w linii po Olegu zaklął i rzucił się by ją zatkać. Nie tylko zdążył to zrobić, ale i rozbił głowę zombiaka swoim młotem.

Detlef odłożył granat obok, tak by nie nadepnąć na niego przypadkiem, złapał za topór i już pierwszym ruchem odciął głowę zombiakowi. Po chwili powtórzył ten sam numer z dwoma kolejnymi.

Zombie były bezradne wobec ściany stali. Ich ataki były niecelne lub z łatwością zbijane, a jedynym "sukcesem" było rozdarcie jednego z worków robiących za prowizoryczną "barykadę".

Po rundzie 8




Runda 10 i 11

Oleg ponowił swój atak, a gdy wampir próbował uciec od walki spróbował po raz kolejny, podobnie jak Leo. Wampir był jednak zbyt szybki by zdołali go dopaść - ukrył się gdzieś wśród pakunków i spanikowanych zwierząt w rogu kotliny. Leonora, która widać niczego się nie nauczyła, z kijem w dłoni poszła go tam poszukać. Pozbawiona wsparcia Bogini - bez powodzenia. Myrmydia, obrażona widać, że akolitka nie korzystała z jej daru, odebrała go. Za to Loftus postanowił pomóc dwóm kompanom pozbawionym zdolności do widzenia w ciemności i rzucił czar. Błędne ogniki rozbłysły nad prawdopodobnym miejscem pobytu wampira.
Ten, przerażony jeszcze bardziej rozciął pęta Ostatka i zamienił się w wielkiego nietoperza. Kuc pobiegł byle dalej od niebezpieczeństwa i omal nie staranował Leo i Olega, ci jednak uskoczyli na czas. Zwierzę miało mniej szczęścia - wpadło na namioty Leonory i Karla, potknęło się i upadło, złamawszy nogę.
Oleg podniósł się ze strzałami w prawej i toporkiem w lewej dłoni, Leo zauważyła nietoperza i zamarła ze strachu, a bełt, jaki ze świstem przeleciał wszystkim nad głowami i zrykoszetował od skały przypomniał, że i Bert czuwa.


Baron, Diuk, Detlef i Galeb tłukli nadchodzące zombiaki. Czasem wystarczał jeden cios, czasem potrzebowali dwóch, czasem broń o mało co nie wylatywała z omdlewających rąk, ale sama walka bardziej przypominała robotę w rzeźni niż bitwę. Ich także czasem dosięgały ciosy, zwykle jednak ześlizgiwały się po zbrojach i tarczach.

Walter wycofał się po raz kolejny, tworząc lukę w pierwszej linii i wystawiając plecy Berta na atak. Niziołek, skupiony na wypatrywaniu wampira przegapił to i podszedł bliżej w kierunku wampira, otwierając zombiakom drogę na tyły. Te skorzystały z okazji. Choć Diuk i Galeb robili co mogli, kilka przedarło się przez lukę między nimi i rozlazło się "po okolicy". A to przewracając latarnię i wywołując pożar na tyłach, a to wpadając w "piecyk" Galeba - robiły sporo problemów.
Nadludzkim wysiłkiem Baron odepchnął nacierających wrogów i zrobił miejsce dla Diuka, który zmniejszył lukę, a Loftus ugasił pożar zanim przeniósł się na namioty.
Niemniej kolejne zombie przeciskały się przez lukę między obrońcami i potęgowały chaos. Dwa zaatakowały odwróconego plecami Berta, omal go przy tym nie zabijając. A dwa inne - Ostatka. Złamana noga kuca nie ułatwiała mu obrony i wkrótce jego bolesne rżenie i wizgi bólu poruszyły wnętrza większości bohaterów.

Sytuacja po rundzie 11




Runda 12-14

Wampir uniknął nieporadnych ataków Olega i próbował odlecieć, ale uszkodzone skrzydło uniemożliwiło mu to. Gdy tylko zmienił się z powrotem w humanoida, rapier Leo posłał go na ziemię pięknym trafieniem.
gdy leżał, skoczył na niego szalony włóczykij-pijanica i począł dziurawić jego skórę strzałami, a jego dzikie wrzaski zagłuszają nawet ostatnie pokwikiwania biednego Ostatka. Jedynym sensownym zdaniem dającym się wyłowić z krzyków było: - Przestań, zostaw nas to przeżyjesz!
Jak łatwo się domyślić, mogłoby to utrudnić robienie pontonu ze skóry wampira, ale nie powstrzymało go to przed wstaniem i wpiciem się w Leonorę. Siorbanie było ostatnim co usłyszała. Leonora padła bez życia na ziemię. Trzeba odnotować, że jej trup trzymał kciuki.
Potrzaskane ramię wampira zaczęło za to odzyskiwać dawny kształt i sprawność. A samo monstrum

Za to w innym miejscu szło lepiej. gdy wampir leżał nie kontrolował zombich, a te zachowywały się przez to dużo głupiej, co dało szansę bohaterom na kontratak. Najpierw Walter posłał do piachu kolejnego nieumarłego i zatkał dziurę, potem Galeb wepchnął się na miejsce obok Diuka i wyrównał linię, zwalniając Barda ze stania na pierwszej linii. Pozostali niszczyli zombie zarówno na froncie jak i na tyłach, a palący dotyk cienia Loftusa znów zaczął zbierać żniwo, niszcząc dziesięć zombich od razu i uszkadzając drugie tyle.
Niestety, gdy wampir począł się regenerować, także i w zombie jakby wstąpiły nowe siły. Barykada poczęła się chwiać, a po chwili rozpadła się i zombie zaczęły przełazić tamtędy. Co gorsza miecz przedarł się przez obronę Diuka i zgruchotał mu lewe ramię. Opadło bezwładnie, a jasny strumień tętniczej krwi tryskającej spod pancerza sugerował, że bez pomocy medycznej najbardziej "pancerny" z Ostatnich niedługo wykrwawi się na śmierć.

Sytuacja po turze 13 i ruchu wampira



Za to wśród Ostatnich zapanowała jakaś dziwna apatia. Niszczyli najbliższe zombie, ignorując szerszy obraz.
- Zatrzymać ich i załatać dziurę! - "rozkaz" Gustawa niczego nie zmienił. Każdy czekał aż ktoś inny się tym zajmie. Wampir wykorzystał to i pobiegł do swoich. Nie uciekł jednak daleko. Loftus jakimś cudem dojrzał go mimo dymu i zasłaniających widok wrogów. Magiczny pocisk czarodzieja śmignął i z wielką mocą uderzył Wampira. Lewa dłoń, którą ów się zasłonił eksplodowała i główny wróg padł na ziemię, a magiczne płomienie pełgały po jego ciele. Zombie zastygły w bezruchu, oszołomione i bezbronne. Ale nadal było ich bardzo dużo. Pożar nadal szalał. A Diuk, który mimo rany nadal próbował machać halabardą padł na ziemię nieprzytomny. Za to okazało się, że Leo żyje! Myrmydia nie chciała widać pozwolić, by jej akolitka zginęła tak głupią i niepotrzebną śmiercią. A może to Morr się wtrącił? W końcu to w jego imieniu walczyła...
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172