Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2018, 16:17   #171
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Cofnęli się, a zombie po chwili zaczęły rzucać się sobie do gardeł.

Potyczka zakończyła się i mieli trochę wytchnienia. O ile odpoczynek z widokiem na pożerające się nawzajem żywe trupy można nazwać w ogóle odpoczynkiem. Kiedy umrzyki straciły nimi zainteresowanie Galeb przeżegnał się ruchem młota i podziękował Gazulowi za wysłuchanie jego modlitw. Większość człeczyn była w paskudnym stanie, a on i Detlef trzymali się całkiem dobrze.

Kowal czym prędzej podszedł do namiotu i zaczął przebierać swoje rzeczy. Prędko spakował plecak ciesząc się, że to co najważniejsze ocalało. Gdy tylko go opatrzono założył swoje klamoty na grzbiet i był już gotów do drogi.

Przeciskanie się bokiem koło truposzy nie podobało mu się. Z drugiej strony nie było innego wyjścia z powodu niektórych ran oraz obecności zwierząt. Galeb mógłby rzucić po raz kolejny kilka przekleństw pod adresem inteligenta, który najpierw mówił o misji partyzanckiej, a potem postanowił wziąć tabor. Niestety słowa ranią głupców zbyt słabo, aby ci mogli się czegokolwiek nauczyć. Dlatego Kowal zmilczał i zajął miejsce jakie mu wyznaczono w pochodzie. Było sensowne, aby wraz z Detlefem pilnowali czoła pochodu - byli najsprawniejszymi na tą chwilę wojownikami.

Wisiało w powietrzu jeszcze pytanie odnośnie tego co robić po tym jak wydostaną się z kotła.
Galeb miał na to gotową odpowiedź.
Problem był taki, że po jej wypowiedzeniu nie będzie można jej cofnąć.
A wielu ludziom się ta odpowiedź z pewnością nie spodoba.
 
Stalowy jest offline  
Stary 28-10-2018, 23:03   #172
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Detlef szybko stał w wyznaczonym miejscu i szykował się do nadchodzącego starcia. W jego wypadku oznaczało to skrobanie nożem po glinianej skorupie ładunku w celu przyśpieszenia jego eksplozji - dokładnie tak, jak pokazywał Glorm.

Wkrótce mógł dostrzec w mroku pierwsze poruszające się nienaturalnie sztywno humanoidalne sylwetki. Było ich... sporo. Zdecydowanie za dużo na ich skromny liczebnie oddział. Mało brakowało, żeby zapatrzył się w ruchomą ścianę zbliżających się zwłok, ale otrząsnął się z otępienia i mógł działać. Oba ładunki z siekańcami miał gotowe, jednak ożywieńcy byli wciąż poza zasięgiem rzutu. Z niezadowoleniem dostrzegł, że poza pojedynczymi ogniskami przygotowanymi przez Rittera, Duży Karl bezmyślnie podpalił trawę tuż przed ich linią. Nie namyślając się długo sięgnął po najlepsze środki prewencyjne, którymi dysponował - odbezpieczył portki i wartkim strumieniem moczu zaczął zraszać trawsko na kilka stóp przed sobą, niespecjalnie krępując się obecnością Leo. Ona w końcu niedawno facetem była, co nie? Gdy skończył okazało się, że zgniła masa żwawiej przebiera kulasami, niż przypuszczał - był najwyższy czas na ciśnięcie ładunkiem tak, aby upadł w bezpiecznej odległości od obrońców.

Tak też zrobił.

Eksplozja targnęła powietrzem, na chwilę przytłumiając jęki i zawodzenia nieumarłych żołnierzy. Kapral Thorvaldsson z zadowoleniem przyjął fakt, że nie oberwało się żadnemu z sojuszników - co nie było wcale takie oczywiste, zważywszy na ciężar ładunku, panujące ciemności i zupełnie nieskoordynowane ruchy tych ostatnich. Zza jego pleców raz za razem powietrze przecinał kolejny pocisk by wbić się w zbliżającą się masę.

Następny ładunek musiał odłożyć i sięgnąć po tarczę oraz topór. Najbliższy przeciwnik zamachnął się ułomkiem miecza trzymanym w objedzonej przez robaki dłoni, ale chybił okrutnie gdy Detlef schylił się po oręż u swoich stóp. Odpowiedź brodacza była zdecydowana - szeroki zamach toporem zdjął głowę ożywieńca jednym ciosem, a broń utkwiła w barku kolejnego zatrzymując go w miejscu. Krasnolud uderzeniem tarczy odepchnął zgniłka na tyle, by oswobodzić broń, zaraz jednak musiał ponownie zasłonić się tarczą przed siekierą kolejnego.

Zaczynało robić się tłoczno i coraz bardziej niebezpiecznie. Gdzieś obok słyszał krzyki i nawoływania towarzyszy, jednak zajęty był sieczeniem i rąbaniem, tłuczeniem i odpychaniem napierającej masy ożywieńców, która zdawała się nie mieć końca. Raz za razem zadawał głębokie rany i ponownie uśmiercał ożywione zwłoki najemników Granicznych i imperialnych poborowych. Co chwila musiał zbijać nieskładne ciosy tychże i choć szło mu z tym nieźle, to po jakimś czasie zaczął odczuwać zmęczenie. Pot spływał po karku i czole, powstrzymywany przed zalewanieniem oczu przez krzaczaste brwi, stylisko topora zaczynało robić się śliskie od zepsutej krwi i płynów wciąż obecnych w zgniłych ciałach przeciwników, pokrywającą równiez tarczę i pancerz krasnoluda. Zbyt wiele razy ten pochodzący z twierdzy Zhufbar wojownik walczył, by mieć nadzieję na przetrwanie tego starcia wobec wielokrotnie liczniejszego, nie odczuwającego strachu i zmęczenia wroga. Jednak jak zawsze wcześniej zamierzał trwać na stanowisku mimo beznadziejnej sytuacji i walczyć dotąd, aż nie będzie miał siły podnieść topora do ciosu.

W pewnej chwili zrobiło się przed nim nieco luźniej i krasnolud uznał, że powinni cofnąć się zanim zombie, które przedrą się przez stertę worków z obrokiem zdołają ich otoczyć. Na miejscu chciał pozostawić granat, który unicestwiłby kolejnych kilka, może nawet kilkanaście z nich. Zauważył jednak, że pochłonięty walką sierżant nie reagował na jego wzywania do wycofania i ostrzeżenia przed granatem. Poczucie obowiązku wbrew zdrowemu rozsądkowi kazało mu jednak wrócić i powstrzymać napór wroga na zajmowaną dotąd przez Thorvaldssona pozycję.

Kapral żałował tego już chwilę później - wywołany przez Dużego Karla pożar trawy zaczął przypiekać jego łydki, na szczęście oparzenia były bardziej bolesne, niż groźne. Do tego zgniłki pokonały w końcu prowizoryczną barykadę i zaczęły przedzierać się przez linię obrony, niemal otaczając krasnoluda. Tarcza spisywała się świetnie, chroniąc przed niezbyt silnymi, ale coraz liczniejszymi atakami, a topór zbierał żniwo kawałkując ożywione zwłoki. Pozostawanie dłużej w tym miejscu byłoby szaleństwem - zgarnął z ziemi ładunek i zasłaniając się przed ciosami cofnął się kilka kroków. Chwilę później dostrzegł, że jego towarzysze zamykają linię obrony zaraz za jego pozycją, ale uciekający przed atakami zombie Duży Karl zrobił kolejny wyłom po lewej od sierżanta. Korzystając z zamieszania, jakie wynikło w szeregach wroga, który zaczął atakować sam siebie, przebiegł obok Gustawa i wypełnił lukę po Karlu.

Kapral Thorvaldsson nie wiedział co sprawiło, że zombie przestały atakować - domyślał się, że musiał zginąć albo oddać pola ktoś odpowiedzialny za ich pojawienie się tutaj. Nieumarli wydawali się atakować wszystko wokół, wliczając samych siebie, stąd wycofanie linii i grupowe unicestwianie tych, które podeszły zbyt blisko było zdecydowanie łatwiejsze i dające perspektywy przeżycia. Przeciwników było jednak wciąż bardzo dużo w okolicy i raczej nie uda im się stąd odejść nie niepokojonym.

* * *

Tyrada ledwo żywego sierżanta sprawiła, że w Detlefie znowu się zagotowało. Ten cholerny goguś, który wypadł kozie spod ogona i myślał, że potrafi dowodzić popełniając przy tym błąd za błędem, oczywiście musiał zwalić winę na wszystkich, nie widząc żadnej u siebie. Nie czas był jednak na kolejne kłótnie - Piękny Gustaw gotów był dyskutować i narzekać na brak posłuchu nie bacząc na zgraję nieumarłych wokoło. Skoro miał jednak iść z Galebem na przedzie, to będzie okazja spokojnie porozmawiać o tym, co dalej. Coś mu się widziało, że Kowalowi Run też coś spokoju nie dawało...

Tymczasem wrócił po swoją skrzynkę z ładunkami i resztę ekwipunku. Miał kompletnie w tyłku to, jak sierżant zamierza zabrać resztę sprzętu na pozostałe przy życiu zwierzaki.
- Karawanę sobie zrobili, kurwa ich mać... - mruczał pod nosem.

Porządnie wytarł topór i z grubsza pancerz z krwi ożywionych wrogów. Na gruntowne czyszczenie przyjdzie czas w spokojniejszych okolicznościach. Wkrótce z bronią gotową do użycia, w tym nabitym garłaczem i ładunkiem, którego nie użył w czasie nocnej potyczki, czekał na resztę stojąc obok Galvinsona i przyglądając pojedynczym sylwetkom zombie kręcącym się bez celu po kotlinie.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 29-10-2018, 22:14   #173
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Mętnym, zagubionym wzrokiem Frietz rozglądał się po liżących rany towarzyszach. Próbował poukładać sobie w głowie ostatnie wydarzenia, ale ilekroć przypominał sobie widok trupio bladej postaci zatapiającej kły w Leonor, tryskającą krew, wskrzeszone zwłoki odziane w odpadające, zgniłe mięso i wierzgającego w agonii Ostatka taplającego się we własnych wnętrznościach obraz stawał się tak surrealistyczny, że znikał, rozmywał się i pozostawało jedynie echo żałosnego kwilenia umierającego kuca.

Pozostali przyjęli do wiadomości to co się wydarzyło, ale dla Olega to było zbyt wiele.

Dopiero gdy usłyszał swe imię z ust Gustawa skupił zawieszony w przestrzeni wzrok. Podszedł do truchła Ostatka i poczuł jak miękną mu kolana. Spojrzał na drżące dłonie. Nie mógł ich opanować. Dygotały jak dłonie starca u kresu sił. Nigdy wcześniej nie był tak roztrzęsiony. Wystraszył się i wcisnął dłonie pod pachy. Musiał jednak zrobić co trzeba. Zamknął oczy i wbił toporek w ciało biednego kuca.

Ze wzrokiem wbitym w ziemię zaczął przemykać po obozie sprawdzając co z ekwipunku zostało. Zebrał swoje rzeczy do plecaka, a pozostałe przy zwierzętach. Głaskał je i szeptał do nich uspokajającym głosem choć sam potrzebował tego bardziej niż one.

Wciąż zachowywał się dziwnie nawet jak na siebie. Unikał wzroku pozostałych i wzdrygał się na najmniejszy szelest.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 30-10-2018 o 07:52.
Morel jest offline  
Stary 30-10-2018, 01:15   #174
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Ostatek żył jeszcze gdy Oleg do niego podszedł. Zwiadowca dobił więc dogorywającego konia i z wdzięcznością przyjął łyk wódki od Berta. Nie powstrzymał się niestety i zanim Bert zdołał wyrwać mu butelkę, wychlał połowę zawartości.

Na początku szło nieźle. Plan Gustawa wydawał się sprawdzać - Loftus z łatwością oczyszczał osiemnastometrowe przestrzenie przed sobą z nieumarłych - każdy dotyk cienia palił, a czego jak czego, ale cienia o świcie nie brakowało. Ściany kotliny dawały go w sporych ilościach, a że słońce było nisko, całe dno doliny było jednym wielkim polem śmierci, maga ograniczał tylko stosunkowo niewielki zasięg zaklęcia. Rzucanie szczątkami Ostatka nie poszło tak dobrze jak się spodziewał, gdyż rzadko kiedy szczątki lądowały wystarczająco daleko, ochłapy mięsa nie są najlepszymi pociskami a o ich właściwościach aerodynamicznych szkoda gadać. Za to pociski, jakie co jakiś czas posyłali Bert i Walter trafiały, powoli zaczęły się jednak pokazywać pustki w ich kołczanach. Przeciążony Walter męczył się też bardziej niż inni.

Plan posypał się, gdy widzieli już wyjście z doliny. Loftusa nagle opuściła magia i choć coraz bardziej rozpaczliwie próbował rzucić Palący Dotyk Cienia po raz kolejny, tylko coraz bardziej się denerwował, a wiatry kłębiły się i uciekały.
Na szczęście Gustaw zaplanował mocną obronę. Z przodu szły krasnoludy, niczym pancerne pięści gotowe do przebicia się przez tłum. Flankę zabezpieczał osobiście, mając do pomocy Diuka i Leonorę. Tyłów pilnowali strzelcy. Zgodnie z planem głównie bronili się, czekając aż mag pozbędzie się nieumarłych. I przez chwilę szło im naprawdę dobrze. Dobrze zaplanowana obrona pozwalała na wzajemne osłanianie się i skończyło się na drobnych obrażeniach. Choć gdyby było ich w walce choć jednego mniej, gdyby szczeliny między nimi były choć odrobinę większe, ktoś zapewne by zginął.
A tak większość ciosów brali na tarcze, a te kilka które się przedarły - na zbroje. Jeden szczególnie potężny cios, który każdego innego rozciąłby na dwoje trafił Detlefa. Przebił się przez napierśnik, warstwę stalowych kółeczek pod nim, świńską skórę i nawet przez skórę Detlefa. Ale choć wbił się głęboko w mięśnie, nie przeszkodziło do khazadowi rozwalać łbów atakujących. W bitewnej gorączce nawet tego nie poczuł.

Przedłużająca się walka nie wpływała jednak zbyt dobrze na zwierzęta juczne. Choć Oleg po raz kolejny zaskoczył wszystkich i wykazał się nadzwyczajnym talentem w uspokajaniu zwierząt, nie bardzo miał jak uspokoić naraz całą czwórkę i choć próbował utrzymać je z całych sił, zabrakło mu ich. Prosiak, nie wykazując się niestety mądrością ani instynktem samozachowawczym wyrwał się, potrącił maga i roztrącił krasnoludy. Na pociechę trzeba dodać, że roztrącił także zombie.
Zanim opanowano chaos, na ciała bohaterów spadły kolejne ciosy. I znów zostały powstrzymane przez stal i skórę. Choć nie za darmo. Pękł hełm Gustawa, a i napierśnik Detlefa będzie wymagał naprawy, bo powyginane blachy choć nadal chronią ciało, to już nie zapewniają swobody ruchów jaką dawały wcześniej.

Ku ich zdumieniu, nie znaleźli truchła Prosiaka - cholernemu zwierzowi musiało się udać. Choć nie za darmo. U wyjścia z doliny znaleźli większość niesionego przez kuca bagażu. Razem z rozbitą skrzynką na granaty, które wysypały się na ziemię. Na porwanej uprzęży widać było ślady krwi, ale nie było jej na tyle dużo by musiało się to źle dla zwierzęcia skończyć. Zwłaszcza że ślady były. Bystre oczy Olega (posiłkujące się lunetą) dostrzegły pojedynczego zombiaka idącego na południe, z grubsza w stronę w którą prowadził ślad krwi i kopyt na trawie.
Dla przypomnienia: jesteście tutaj:

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 30-10-2018 o 01:32.
hen_cerbin jest offline  
Stary 30-10-2018, 09:31   #175
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Przebijanie się przez tłuszczę zombiaków powiodło się. Ostatni o dziwo trzymali się rozkazów i wykonywali rozkaz. Ktoś, coś chciał tam komentować, ale Gustaw nie miał ochoty na słuchanie. Musieli się wydostać.

W końcu wyszli. Z paroma ranami więcej i parą uszkodzonego sprzętu. Niestety kuc Berta w przypływie paniki zwiał robiąc wyrwę w szykach. Szczęście jednak im sprzyjało bo wyrwę szybko zakleili khazadzi. Byli najświeżsi i rewelacyjni w boju.

***

Gustaw stał i patrzył na swój pęknięty hełm.
- Dobrze, ze mi czachy nie rozłupali jak go.- Marudził a gdy usłyszał od Olega i zombim zaczął się rozglądać.
- Zostawiamy zbędne rzeczy. Przeładujcie to co zostało na resztę zwierząt i ruszamy.- Gustaw nie chciał zostawiać zapasu granatów i ładunków prochowych. Były cenne a i tak ich brakowało po bitwie z nieumarłymi. Sierżant był gotów nawet porzucić swoją zbroje kolczą jeśli będzie potrzeba. Dla niego liczyła się misja i by byli na nią przygotowani.

- Idziemy na południe wzdłuż rzeki, ale w bezpiecznej odległości by nas z drugiego brzegu nie zauważono a zarazem byśmy mieli ruch po drugiej stronie w zasięgu wzroku.- Zarządził sierżant. Musieli dogonić samotnego zombiaka i może po tropie dojdą do rannego zwierzęcia.
- Walter, Bert Leo zajmujecie się zwierzętami. Oleg idzie po śladzie i prowadzi na południe. Loftus obserwuj otoczenie i jak się uda to druga stronę rzeki miej na uwadze. reszta w kolumnach do przodu marsz.
 
Hakon jest offline  
Stary 30-10-2018, 19:08   #176
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Sir w tempie marszu kolumny, nie dogonimy Prosiaka na czas by go uratować - wypowiedział swoje obiekcje Bert - Proszę o zezwolenie samotnego ruszenia za zwierzakiem.
 
Komtur jest offline  
Stary 31-10-2018, 08:16   #177
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- Eee, ale on nawet jak go znajdzie to potem nie znajdzie nas. To już lepiej ja pójdę. Galeb was poprowadzi. - Wtrącił się Oleg odzywając się pierwszy raz od dłuższego czasu. Jego głos był przyciszony, jakby pełen rezygnacji i niechęci.
 
Morel jest offline  
Stary 31-10-2018, 18:57   #178
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
-Tak jest!- powiedział Walter, odkładając rzeczy na ziemię i szybkim ruchem ściągając z siebie skórzany kaftan. Następnie zwinął go i rzucił przed siebie. Po chwili odpiął od pasa sztylet i posłał go w ślad za zbędnym ubraniem.
~Tak, teraz lepiej~- pomyślał, czując ulgę tracąc zbędne obciążenie.

-Chodź koniku- powiedział do zwierzęcia, klepiąc go po grzbiecie. Uspokoiwszy je, zaczął przepakowywać ładunki. Po skończonej pracy chwilę odpoczął, siadając na ziemi. Czekał na rozkaz do wymarszu.
 
Ismerus jest offline  
Stary 01-11-2018, 23:42   #179
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leonor była coraz bardziej zdruzgotana. Przesuwali się powoli w kierunku wyjścia z doliny, wpierw spokojnie, a potem przy użyciu siły. Zombie jednak były tępe, jak tylko może być martwe ciało napędzane głodem przy pomocy jakiejś czarnej magii. Zamiast finezyjnego starcia pozostało jej walić rapierem jak cepem odcinając kawałki kończyn i ciała. Było to tak okropne, że aż chciało jej się płakać. Twardo jednak robiła krok za krokiem, zgodnie z rozkazami. Nie myślała za wiele, bo w zasadzie nie było o czym. Szeptała jedynie modlitwę i miała nadzieję, że kruk daruje sobie wydziobywanie ciała z zombich. Dość miał nieruszającej się padliny.

Gdy dotarli wreszcie do końca, oczyściła z obrzydzeniem rapier, odmówiła na kolanach krótką modlitwę dziękczynną do Myrmidii i do Morra, a potem zamierzała zająć się opatrywaniem rannych.

- Gdzieś tutaj powinna być kryjówka tego bydlaka. Zapewne w jakiejś jamie położonej w zboczu. Jeśli ten wąpierz umiał latać nie zrobił sobie kryjówki w miejscu, do którego można dojść pieszo.

Podziwiała z uznaniem na wysiłki maga. Była pod wrażeniem jak potrafił być użyteczny dla wszystkich i w każdej sytuacji. Potem zaś spojrzała na Barona oczekując na rozkazy. Kuca wyraźnie było szkoda, ale dla niej to Baron decydował tu o wszystkim.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 02-11-2018, 15:01   #180
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Sugestie Loftusa, Gustaw przerobił na plan. Wydał odpowiednie rozkazy i ruszyli. Mag mimo ran i parszywego humoru robił, to co do niego należało. Splatając wiatry magii się nie spieszył, zresztą słońce było nisko, cienie było sporo to i zebrać go było łatwiej. Rzucając czar starał się zadbać o każdy detal.
- Tactus umbra incendii eius. – Zombie po raz kolejny dymiły, kopciły i skwierczały palone dotykiem cienia. Smród i odpadające płaty skóry i mięsa wywoływały obrzydzenie zarówno wśród ludzi jak i zwierząt. Te jednak z początku udawało się Olegowi uspokajać. Niestety truposze nie wykazały należytego zainteresowania kawałkami tak doskonałej koniny. Może wyczuły, że zwierzę w chwili śmierci było zestresowane? Albo nie było dość świeże, cholerne wybredne zombie… Już widzieli wyjście z kotlinki, a te zaczęły się na nich rzucać. Szary czarodziej zaczął się więc spieszyć, ale wtedy zaczęły odzywać się ostatnie rany. Nikt z towarzyszy nie zapewniał mu też bezpośrednio bezpieczeństwa, a świadomość tego zaburzała koncentrację. Gdy już prawie zebrał potrzebną moc został potrącony przez kuca… Loftus pamiętał, że wspominał, żeby w ostateczności wypuścić jednego jako przynętę, ale czemu nikt nie krzyknął ostrzeżenia? Czemu nie przeładowano wcześniej zapasów. Ostatecznie jednak udało się im wyrwać z pułapki, według czarodzieja ponieśli przy tym zbyt duże straty. Są w zasięgu patroli i podjazdów Granicznych, do tego byli ranni, stracili sporą część ładunków wybuchowych, nie mili czym karmić zwierząt. Loftus w myślach rozważał powrót do Meissen, zameldowanie o porażce i wspomnieniu o nieumarłych na wzgórzach. Zresztą o tym i tak musi powiadomić kolegium. Czarodzieje Ametystu powinni przyjrzeć się tym wzgórzom.
W trakcie gdy były opatrywane rany, cześć osób porzucała elementy wyposażenia, kto inny rozważała próbę sprowadzenia spanikowanego kuca. Ritter uważał, że było to nierozważne i ryzykowane i tak nie mili czym kucy karmić, do tego jeśli był ranny, to będzie stanowił dodatkowe obciążenie. Chyba, że w pobliżu jest jakaś wioska i uda się go wymienić za obrok dla pozostałych zwierząt. Tak czy inaczej Loftus ponownie sięgnął po szary wiatr. Moc Ulgu mogła zmniejszyć ryzyko utraty towarzysza, który był gotów pogonić za kucem. Do tego zyska on na szybkości i powinien bez problemu dogonić potem grupę. Oby tylko wraz z kucem nie sprawdził jakiegoś większego zagrożenia.
- Equum natus in umbra. - Cienie posłusznie zaczęły łączyć się przed magiem, zlepiały się w całość i kształtowały w pięknego karego konia.
[MEDIA][/MEDIA]
Tym razem to nie mag miał go dosiadać i z pewnością pod koniec tego dnia będą bolały go nogi, wskazał jednak na Berta, a koń przykląkł aby niziołek mógł łatwiej wskoczyć na jego grzbiet.
- Nierób dłuższych postojów Truskawa, czar wtedy przestanie działać, a ja nic na to nie zaradzę. Powodzenia. - Rotter miał nadzieję, że niziołkowi się uda względnie szybko wrócić do grupy. Tymczasem on sam znalazł swoje miejsce w szyku i podążył z pozostałymi członkami grupy. Co jakiś czas gdy przechodzili przez pagórek i rozglądał się przez lunetę po najbliższej okolicy.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172