|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-04-2019, 17:35 | #481 |
Reputacja: 1 | Szary Czarodziej ucieszył się gdy akolitka nie odebrała jego słów jako atak na swą wiarę, a jako powód do dyskusji. Niestety kolejne wydarzenia świadczyły, że wcześniejsze obawy Loftusa są zasadne. Doszło nawet do rozlewu krwi, ale został on powstrzymany. Z tego powody i mag przerwał inkantację czaru, który miał zamiar rzucić. Ritter nie był pewien jak się zachować, uderzyć pierwszym i zyskać przewagę? Czy to właśnie teraz Gustaw chciał dla nich uzyskać? Tamci przejęli inicjatywę, ale dobrowolnie ją oddali. Można wykorzystać moment zawahania Granicznych i ich osłabić nim zdążą odpowiedzieć. Czy może Gustaw gra w inną grę? W momencie gdy powinien się naradzać podejmuje decyzje samodzielnie, kiedy natomiast powinien wydać jasny rozkaz, to od tego ucieka. Ba przekonuje, że nie ma wpływu na decyzję innych. Baron bawi się w niebezpieczną grę, nawet reszta Ostatnich jest nią zaskoczona, co tylko ją uwiarygadnia. Jego poczynienia mają przekonać Granicznych, że są luźną grupą dezerterów, zbiorów, bądź innych najemników. To może być sposób na ukrycie prawdziwego celu oddziału. Mag przełknął pod nosem, stwierdzając w duchu, że i on podejmie tą grę. Wykorzystując sytuację, że mało kto zwracał na niego uwagę pośpiesznie sięgnął do swej sakiewki i zabezpieczył część środków na przyszłość. Następnie zbliżył się do rozmówców pokazując, że ma puste ręce.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 13-04-2019 o 22:17. |
13-04-2019, 21:48 | #482 |
Reputacja: 1 | Huk wystrzałów zlał się w jeden, gdy obie strony wypaliły do siebie. Coś przeorało łydkę krasnoluda zalewając nogę falą gorąca, by uderzenie serca później dostał solidnego kopa w lewy bok, co wybiło mu powietrze z płuc. Dym z luf zasłonił na chwilę obozowisko, co brodacz wykorzystał na rzucenie okiem niżej - otwór w pancerzu wyglądał dokładnie tak, jak powinna wyglądać dziura po kuli... - Zastrzelę pierwszego, który spróbuje przeładować... - zagroził. Czuł, że rana jest całkiem poważna, jednak nie było czasu na pierdoły - wróg wciąż mógł ugryźć, dlatego Thorvaldsson był gotowy dobyć drugi z pistoletów i wypalić w tego, który spróbuje ponownie nabić broń albo rzuci się do walki wręcz. Liczył przy tym na wahanie najemników - w końcu trafili go dwukrotnie, ale wciąż stał pewnie na nogach i wyglądał na gotowego do bitki. Z chronionymi magią lub nadludzką mocą przeciwnikami z pewnością nie będzie łatwo sobie poradzić... Zhufbarczyk nie był skłonny oddawać tym człeczynom swojego złota. Mogli mu je odebrać jedynie po jego śmierci, ale zanim to nastąpi zabije tak wielu z nich, ilu tylko zdoła. Za pazuchą miał kartacz gotowy do użycia - jeśli walka rozgorzeje na nowo z pewnością go użyje. Następnie osłaniając się tarczą rzuci się na najbliższego przeciwnika i zaatakuje toporem. Gdyby gaar brnął dalej w negocjacje, a te utkną z braku funduszy, to rzuci do puli jeden z pistoletów. Oczywiście nie ten nabity i nie ten krasnoludzkiej roboty.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
14-04-2019, 08:53 | #483 |
Reputacja: 1 | Nie czując wielkiego przywiązania do złota Galeb był gotów poświęcić dla negocjacji sto złociszy. Według niego problem przesuwał się w stronę kompletnego braku zaufania. Duma najemników nie pozwoli im wbić nóża w plecy Ostatnich. Zerknął na Detlefa i Leo. Oni byli gotowi za incydent przed chwilą rzucić się do walki. Gdyby tylko gaar to powiedział wszystko inaczej... No ale cholera... Nie będzie przecież pomagać parszywemu krzywoprzysiężcy w czymś w czym ten powinien być świetny! A wróć... No tak. Gustav miał powiedzieć prawdę... To pewnie przez to plótł takie dyrdymaly. |
15-04-2019, 01:32 | #484 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 15-04-2019 o 01:41. |
15-04-2019, 12:34 | #485 |
Reputacja: 1 | Czas umykał po cichu, ale Galeb całkiem wyraźnie go wyczuwał. Kiedy zbliżali się do okolic ruin zaczął rozglądać się uważnie wypatrując wszystkich tych rzeczy o których opowiadał mu ojciec. O czasach kiedy browar jeszcze działał, a okolica była całkiem spokojna. - A było tak swego czasu że Samuel Bugman przekazał swojemu synowi Josefowi władzę nad zakładem. -rzekł Galeb głośno przywołując Sagę zwaną Żałobą Bugmana - Josef nie zhańbił nazwiska swoich Przodków. Przewyższył w piwowarskim rzemiośle wszystkich, stając się wzorem doskonałości nie tylko dla czyniących trunki, ale dla wszystkich rzemieślników. - Z browaru Bugmana w Stary Świat popłynęła rzeka przedniego trunku, a jego znak cechowy znany się stał także i w dalekich stronach. A że spokojne były to okolice nikt się nie spodziewał napaści. - Pewnego dnia gdy Bugman ze swoimi współpracownikami ruszyli nad rzekę by wysłać transport trunku goblini najechali jego rodzinny browar. Spalili zakład, wiele beczek rozbili, kilka opróżnili. Gdy Bugman i jego towarzysze wrócili ujrzeli ruiny i tłum spitych do nieprzytomności zielonoskórych. Rzemieślnicy chwycili za topory i zarżnęli najeźdźców, lecz przelana krew zielonych nie wystarczyła by ukoić gniew piwowarów. - Poprzysięgli poświęcić swoje żywota walce z zielonoskórych. Tak oto powstali Rangerzy Bugmana, grupa której reputacja wzbudza popłoch pośród grobi. - Opowiedział mi tą historię mój ojciec który pośród tych murów uczył się piwowarskiego rzemiosła pod okiem samego Mistrza Bugmana. Pogrążony w melancholijnym nastroju Runiarz spoglądał na okolicę. W pewnym momencie chwycił Gustava za nadgarstek i zacisnął dłoń niczym imadło. Spojrzał szlachcicow w oczy straszliwym wzrokiem i wycedził ostrzegawcze słowa. - Zważaj na swój język cokolwiek masz zamiar mówić, gaar. W tym miejscu bezmyślne mielenie ozorem może się dla ciebie źle skończyć! Szarpnął ręką człowieka i poszedł dalej nie patrząc na niego więcej. |
15-04-2019, 14:17 | #486 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko ruiny słynnego browaru zaczęły majaczyć w oddali Frietz zaczął zachowywać się inaczej. Zniknęło całkowicie dotychczasowe napięcie, posępność i niepewność. Zwiadowca wykonywał wiele niepotrzebnych ruchów. A to wyjeżdżał w przód, a to wracał i krążył wokół piechotnych niby chciał ich popędzić, ale nie śmiał się odezwać. W jego oczach pojawiły się dawno nieobecne iskierki, a na ustach uśmiech obnażający krzywe zęby. Znów przypominał beztroskiego człowieka, którego napędza ciekawość i radość życia. Nawet znów zaczął rozmawiać albo ze sobą, albo ze swym zwierzęciem. Może nawet z kimś lub czymś jeszcze. Tak, czy inaczej czarnemu rumakowi udzieliła się niecierpliwość jeźdźca. Dreptał nawet stojąc w miejscu jakby nie mógł doczekać się galopu. Zatrzymał pobudzonego wierzchowca kilkadziesiąt metrów przed pochodem kompanów i wpatrywał się poruszenie wokół ruin browaru Bugmana. Wnet zawrócił gwałtownie i podjechał do pozostałych. - Widocznie coś się tam dzieję. Pojadę zobaczyć i obeznać teren - silił się na pozory profesjonalizmu, ale nawet półślepy dostrzegłby, ze z niecierpliwości aż drży. To też nie specjalnie czekał, aż koś mu na to pozwoli lub go powstrzyma. Po prostu spiął konia, który tylko czekał na sygnał i pozostawił za sobą tuman pyłu. Zwolnił dopiero, gdy zbliżył się do zabudowań. Z tej radości aż zapomniał wyciągnąć but ze strzemienia, kiedy wyskakiwał z siodła, przez co pierwszą częścią jego ciała, która dotknęła ziemi były dłonie. Dopiero dalej kolejno barki, głowa, tułów i w końcu nogi. Gdy się pozbierał i otrzepał z kurzu jakby nigdy nic przywitał się z nieznajomymi skinieniem głowy i ruszył rozdziawiając usta do starych budowli. Ostatnio edytowane przez Morel : 15-04-2019 o 14:30. |
16-04-2019, 15:32 | #487 |
Reputacja: 1 |
|
18-04-2019, 17:16 | #488 |
Reputacja: 1 | Raźnym krokiem Galeb zmierzał w kierunku karczmy. Jego oczy wychwyciły to jak ruiny były zagospodarowywane. Najwyraźniej ta grupa budowlańców miała dużo werwy, chociaż próba zbudowania w tym miejscu karczmy wydawała się trochę Runiarzowi... niepoważna. Może strażnica... może browar... i chyba tylko przez samego Bugmana lub jego dziedzica... Jednak Ruiny pozostawały pomnikiem tragedii krasnoludzkiego mistrza i bezmyślnego żądzy niszczenia grobich. Galeb westchnął. Najwyżej będzie trzeba opić niektórym mordy. Na Olega to podziałało i był spokój przez kilka dni. Pewnie kolejna porcja Wpierdolu będzie prędzej czy później znów mu potrzebna. Czego się jednak nie mógł pozbyć to pewnego paskudnego przeświadczenia, że cała ta sytuacja była jakiegoś rodzaju pułapką. Może nie śmiertelną, ale jednak pułapką. Kiedy podszedł do pajacującego Olega i krasnoluda, skłonił z szacunkiem głowę przed starszym wiekiem rozmówcą. - Gnollengrom, Gorm. - przywitał się z okazując respekt przed krasnoludem - Dobrze zobaczyć w końcu pobratymców po długiej podróży. Jestem Galeb Galvinson z klanu Kamiennego Dzbana. Co to za przedsięwzięcie? - wskazał ruchem głowy budynek i powiódł nią po okolicy. |
18-04-2019, 20:10 | #489 |
Reputacja: 1 | Sprawa z Granicznymi została rozwiązana i przynajmniej chwilowo mieli z tym spokój. Nie oznaczało to jednak, że w przyszłości to zdarzenie nie odbije im się czkawką, no ale na to mag już wpływu nie miał. Docierając do obecnego miejsca Loftus domyślał się, że lepiej będzie jeśli sprawę i rozmowy poprowadzą Khazadzi. Mag gotów był udzielić im niezbędnego wsparcia, ale najlepszym wsparciem dla nich będzie nie zrobienie niczego głupiego. Detlef i Galeb mają okazję wypytać o krewniaków z przełęczy, czy najbliższą okolicę. Oby jednak pamiętali, że Ostatnich goni czas… Przy kuflu piwa łatwo zobowiązać się do pomocy, a potem nie będzie jak tego odkręcić.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
18-04-2019, 20:17 | #490 |
Reputacja: 1 |
|