|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-08-2018, 21:58 | #42 |
Reputacja: 1 |
|
17-08-2018, 11:28 | #43 |
Reputacja: 1 | Naburmuszony Oleg stał z tyłu ledwo słysząc rozmowę. Nie dość, że nie dostał lunety - znów czerwieniąc się z myślą do czego chciał jej tak na prawdę użyć - to jeszcze musiał zajmować się zwierzętami. Nie miał nic przeciwko kopytnym, ale od początku wolał polegać na własnych nogach i martwić się o samego siebie. Syknął ostro na nieco dokazującego Ostatka, po czym poczochrał palcami czubek jego głowy. Nie wiele rozumiał z toczącej się rozmowy, ale trwała ona zbyt długo. Jakby jednak coś zaczęło się dziać, to cóż on biedny miałby zrobić. Pomyślał o objuczonych zwierzętach patrząc na nie z politowaniem. Puścić je i samemu się schować? Za dwa dni zostaną z nich białe kostki oczyszczone przez wilki, albo dzikie psy jeśli nawet spróbowałyby wrócić do miasta. To mu się wtedy zgarnie. - Znasz się na zwierzętach więc Ty za nie odpowiadasz - Przedrzeźniał Barona robiąc głupie miny. - Było się nie przyznawać. Może by was zostawili w spokoju nie? - zwrócił się do ostatka wpatrującego się w niego bez zrozumienia. Ostatecznie może stać z lejcami w rękach i patrzeć jak się towarzysze okładają. W sumie zanim padnie ostatni może sobie stać. Potem puści kuce i ucieknie. Wtedy nikt nie będzie miał pretensji, ale zwierząt i tak szkoda. Wyciągnął szyję odszukując Gustawa tylko po to by spojrzeć na niego i parsknąć z wyrzutem chociaż nie było szans, by to usłyszał. Ostatnio edytowane przez Morel : 17-08-2018 o 13:28. |
17-08-2018, 21:42 | #44 |
Reputacja: 1 | Wreszcie wyruszyli. Detlef swoim zwyczajem niósł swój dobytek na plecach. Było tego sporo, jednak mając we krwi umiejętność dźwigania ciężarów był pewien, że nie obciążył się zanadto. Do tego skromny zapas piwa zabrany z Meissen zapewne skończy się szybko i będzie lżej. Gustaw był bardziej zdecydowany, niż zwykle bywał. Podejmował decyzje, upierał się przy swoim i wydawał rozkazy, by uciszyć protesty tych najbardziej niesubordynowanych. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej - zwiększało się ryzyko wpadnięcia w poważne kłopoty na skutek błędu dowódcy. I tak kapral Thorvaldsson (awansu na sierżanta nie widział, i to nie dlatego, że nie umiał czytać) miał dwie sprawy do Barona. Pierwszą był szeregowy Frietz. A może raczej dezerter Frietz. Wciąż nie rozumiał, dlaczego ten pijaczyna tak łatwo wywinął się od stryczka lub długiego więzienia. Stało się to na skutek interwencji von Grunenberga, więc Detlef nie zamierzał o to pytać. Ograniczył się zatem do ignorowania obecności Olega. Żołnierz, którego nie można być pewnym, że stanie za towarzyszami murem to żaden żołnierz. Thorvaldsson zamierzał dopilnować, żeby w żadnej sytuacji nie musieć polegać na tej moczymordzie. Druga rzecz, o którą dla odmiany spytał krótko po wyruszeniu, to pomysł na ich kompanię. Nie mieli oznaczeń wissenlandzkiej armii, za to pojawiły się oznaczenia Granicznych. Co więcej, wyglądało na to, że pójdą przez tereny zajęte przez nich, więc to, że natkną się na jego ludzi było więcej, niż pewne. - Powiedzcie, sierżancie, jak zamierzacie przekonać ludzi Wernicky'ego, że naprawdę służyliśmy pod jego rozkazami? - Zagaił. - Przecież nie znamy dowódców, ani struktury i nazw oddziałów, ani tego skąd pochodzą i gdzie te jednostki były. Tak naprawdę nie wiemy nic o co mogą nas spytać. - Ocenił krytycznie. - Nie lepiej byłoby udawać kompanię najemników, jakich pełno na terenach objętych wojną? Idą tam, gdzie lepsze łupy i lepiej płacą. Nie muszą najmować się na całą wojnę, tylko na jakiś czas. A nawet jak zdezerterują, to zdziwienia wielkiego nie ma. Bez problemu możemy ustalić skąd jesteśmy i co tutaj robimy. Jeśli nie spróbują nas siłą wcielić do armii Wernicky'ego, to raczej nic nie powinni nam zrobić. Za to podawanie się za ich oddział przy kompletnym braku informacji o nich, braku rozkazów i dokumentów poświadczających wykonywanie jakiegoś specjalnego zadania, to proszenie się o kłopoty. - Wyjaśnił spokojnie swój pogląd na ten temat. - Może jakieś papiery przygotować? Wątpię, żeby jakieś posterunki obsadzali ludźmi umiejącymi czytać. Przemyślcie to, sierżancie. - Poradził i po wojskowemu pozostawił problem przełożonemu. Już wkrótce mieli przekonać się, czy pomysł sierżanta na ich obecność w tym miejscu okaże się dobry. W czasie dyskusji z obsadą mostu Detlef nie odzywał się. O ile sytuacja nie wymagała użycia kułaka, to Thorvaldsson był niezbyt dobry w przekonywaniu innych. Zdecydowanie wolał przywalić w żołądek, poprawić kolanem w ryj, a na koniec przedstawić swoje stanowisko trzymając but na przyciśniętej do ziemi facjacie interlokutora. Trzymał jednak garłacz gotowy do strzału, nonszalancko opierając jego lufę o ramię. Podczas ostatniego starcia z Granicznymi nie miał okazji, żeby się wyżyć i tylko czekał na okazję do bitki.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
17-08-2018, 23:18 | #45 |
Reputacja: 1 | Kolumna raźnie maszerowała po trakcie, udając się na południe. W jej środku znajdował się Walter, niosący swój ekwipunek a w ręku trzymający łuk. Jego głowy nie zajmowała jednak ani przyszła misja ani trudy podróży. Cały czas pracował nad swoją nową balladą, której kanwą byłaby obrona Meissen. Jednakże co to byłaby za pieśń, gdyby pokrywała się wiernie z faktami? Bard planował nadać historii swoiste zmiany, upoetyczniając ją i tworząc z niej bajeczną opowieść. I tak, w jego wersji szlachetny rycerz Gustaw miałby wyruszyć na wojnę przeciwko barbarzyńcom najeżdżającym jego kraj. Dotarłby do Meissen, gdzie zabiłby niegodziwego kapitana, potajemnie sprzymierzonego z wrogami. Następnie zorganizowałby by obronę miasta, tworząc drużynę zwaną "Ostatnimi". Po zaciętym boju, pełnym magii, wybuchów i prochu, bohaterscy obrońcy natchnieni przez samego Sigmara odparli by nieprzyjaciela. To był prototyp fabuły. Rozmyślenia Waltera przerwała jednak akcja na moście. Bard był z lekka zdezorientowany lecz gotowy do działania i w każdej chwili odstrzelenia jednego z przeciwników. Kiedy ruszono w drogę, Walter zajął się wprowadzeniem dalszych bohaterów- których prototypami byliby członkowie "Ostatnich". I tak, w jego wersji drużyna krasnoludów (pod dowództwem Potężnego Kowala Run i Szalonego Inżyniera) sama by przyszła na pomoc tuż przed zamknięciem oblężenia, z rozkazu Wielkiego Króla Karak Kadrin- dobrego władcy, respektującego sojusz z ludźmi. W balladzie na pewno znalazłoby się też miejsce dla niziołka, który oniemiały przemową Gustawa porzucił swój złodziejski fach i dzięki swym umiejętnością zabijałby wrogów z kuszy. Tak drużyna szła a Walter rozmyślał nad swoim utworem... |
17-08-2018, 23:23 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
19-08-2018, 00:55 | #47 |
Reputacja: 1 | Karl ruszył dalej z kolumną. Nie podobała mu się dalsza droga tym brzegiem, o czym wszystkich poinformował. - To kuszenie losu. To pieprzone igranie ze szczęściem.-
__________________ Man-o'-War Część I |
19-08-2018, 11:51 | #48 |
Reputacja: 1 | Loftus w trakcie spotkania przy przeprawie milczał. Zbyt szybko spotkali wroga, a jego zdaniem im dłużej dyskutowali tym tylko pogarszali swoją sytuację. Niziołek dowódcą? Zbyt mało jest ich w Imperium i nie z tego słynie ten mały lud. Owszem Bert chyba się różnił od swoich krewniaków, w czasie obrony miasta sprawnie dowodził swoim odcinkiem i ludzie go szanowali. Nie zmienia to jednak faktu, że jest ich raczej niewielu na terenach Księstw Granicznych. Są zbyt charakterystyczni, nazwisko dowódcy można zapomnieć, opis człowieka pomylić, ale rasę spamięta każdy. Mag w skupieniu zaczął szykować się do rzucenia czaru, na całe szczęście nie było to konieczne.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
19-08-2018, 12:31 | #49 |
Reputacja: 1 | Niechętnie ale Galeb musiał się zgodzić z oszustem i czarodziejem w kwestii drogi jaką obrali. Byli zbyt charakterystyczni, co pokazało ewidentne wypuszczenie przez mytników posłańca. Nie mówił o tym wcześniej, bo sam fakt zabrania tylu zwierząt w drogę pokazywał, że ludzie nie mieli pojęcia jak zabrać się za tą wyprawę. Teraz po tej przeprawie i wiciu się przed mytnikami każdy poczuł na własnej skórze że realizacja planu na dłuższym dystansie pójdzie źle. - Kloc i Badyl, mają rację. To miałoby sens, gdybyśmy byli w stanie zwodzić pościgi Granicznych lub zastawiać na nich zasadzki i ich wybijać. - rzekł runiarz wskazując szerokim gestem ręki całą ich kompanię - Ani ten pochód mobilny, ani skryty, a nie zawsze będziemy mieli przewagę w liczbie i sile. Trzeba nam przyspieszyć kroku, albo przejść w spokojniejsze okolice. Lub rzeczywiście udawać najemników. Najemników pod dowództwem sierżanta Lalusia i kaprala Wybucha, prowadzonego przez Flaszkę i Skwarka, w składzie Kloc, Kulka, Badyl, Szarpidrut i Młoda. - z pewną bezczelnością ponadawał wszystkim pseudonimy, a potem wskazał kciukiem przejście za nimi - Chociaż po rasie i strojach będzie można już nas rozpoznać. Przydałaby się przedzieżgnąć albo uchodzić z tej okolicy czym prędzej. Wątpię, aby w całym Wissenlandzie nas szukali, co najwyżej w najbliższej okolicy. |
19-08-2018, 17:51 | #50 |
Reputacja: 1 | - Sir, czarodziej i Galeb mają rację - zwrócił się Bert do pewnego siebie dowódcy -Jeździec zda raport, a potem choćby z ciekawości wyślą patrol w sile około dwudziestu ludzi. Możemy nie zdążyć do przeprawy w Wittenhausen, albo znajdziemy się w kleszczach między patrolem, a garnizonem w mieście. Zapewne tak wyłapywali wszelkiej maści dezerterów i najmitów z łupami. Proponuję jak najszybciej zejść ze szlaku i zmienić całkowicie plan. Może trzeba ruszyć okrężną drogą przez Haverz? |