Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2019, 22:24   #491
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Runiarz zrewanżował się niemniej solidnym uściskiem dłoni. Lager robił wrażenie sprawnego rzemieślnika i wziętego kupca. Rzemieślnika... Piwowara...

- Zostaniemy do rana. - zadecydował bez konsultacji Galeb - Pierwsza beczka na mój koszt, jakby co. - dodał.

Teraz kiedy Lager wyjaśnił na czym polegała cała sytuacja i że są poddanymi Króla Alrika z Karak Hirn, Runiarzowi zrobiło się lżej na duszy. Żywy pomnik, pokiwał głową ze zrozumieniem. W trakcie historii Lagera Galvinsonn rozglądał się po okolicy. Ten skrawek twarzy wystający mu spod bandaży wyglądał na... spokojny. Jakby powrócił do miejsca w którym dawno już nie był.

Parę szybkich myśli przemknęło Galebowi przez głowę. To że Bugman rzeczywiście nie wyznaczył żadnych spadkobierców, a wedle obyczaju albo jego rzeczy przechodziły na skarb królewski... albo dziedziczyli najbliżsi krewni... albo gdy i tych nie było to uczniowie mogli się ubiegać o spadek. Tyle że nie wiadomo było czy Bugman żyje czy nie żyje.
Zaś Galvin Migmarson miał browar w Barak Varr nadany mu w ramach podzięki przez Króla tejże twierdzy. Regularnie handlował z Przełęczą Czarnego Ognia uważając że Księstwa Graniczne są zbyt niespokojnym miejscem do transportu czegokolwiek bez silnej obstawy. Czy ojciec Galeba wiedząc o tym wszystkim chciałby się upomnieć o dziedzictwo Josefa Bugmana? Wszak sam Mistrz powiedział Galvinowi by ten ruszył własną drogą i nie przejmował się jego zemstą.
Zemstą. Właśnie... a czy jeszcze któryś z czeladników Bugmana jeszcze żył?

Były jednak inne sprawy które zaprzątały umysł Runiarza. Zwrócił się więc do Lagera.

- Gormie Lagerze. - rzekł kiwając też do Detlefa - Z kuzynem Detlefem Thorvaldsonnem mieliśmy nadzieję w tym miejscu załatwić pewną ważną dla nas sprawę. Osobistą. Moglibyśmy pomówić z Tobą na osobności? Jesteś teraz opiekunem tego miejsca i osobą która powinna być w stanie nam pomóc.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 18-04-2019 o 22:28.
Stalowy jest offline  
Stary 18-04-2019, 23:29   #492
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Powstrzymanie rozlewu krwi było... sam nie wiedział, co o tym myśleć. Z jednej strony dobrze, że nikt z oddziału nie zginął, ale z drugiej - mieli szansę rozwiązać problem obecności najemników raz na zawsze. Zabrakło zdecydowanych działań - mieli przewagę liczebną i gdyby wykorzystali zaskoczenie mogliby rozprawić się z nimi przy niewielkich stratach własnych. Teraz tylko powiększyli wzajemną nieufność i sprawili, że odtąd każdy będzie spał z bronią w ręku...

Gdy już sytuacja się uspokoiła, kapral przystąpił do opatrywania nowych ran... ile to już zdążył ich nałapać w trakcie służby dla imperialnych? Coś mu mówiło, że całkiem sporą kolekcję... Na szczęście postrzały okazały się bardziej bolesne, niż groźne. Pancerz wyłapał co mógł i kule nie uderzyły z pełną mocą. Gdy skończył, przyszła pora na oględziny i prowizoryczne połatanie pancerza, a także przeczyszczenie i nabicie garłacza. Na skutek umowy zawartej przez gaar stracił jeden ze zdobycznych pistoletów - oby ten kruchy rozejm z najemnikami okazał się tego warty.

W czasie dalszej drogi zachowywał jeszcze większy dystans wobec najemników, niż przed strzelaniną. Uważnie się im przypatrywał i starał się ocenić, czy nie próbują zrobić tego, na co gaar zabrakło pomysłu i determinacji. Kolejność wart ustalał tak, aby na każdej czuwało dwóch Ostatnich, z czego przynajmniej jeden był wprawnym wojownikiem. Naprawdę nie miał zamiaru obudzić się z nożem w bebechach albo z poderżniętym gardłem.

* * *

Browar Bugmann'a. Ruiny tej słynnej manufaktury sprawiały przygnębiające wrażenie mimo krzątających się tam dawi. Przysłuchiwał się rozmowie Galeba z szefem ekipy naprawczej w milczeniu. Ciekawiło go, czy dawi mieli problemy z Granicznymi - przecież w czasie wojny grabieże nie omijały również tych, którzy nie chcieli mieć z nią nic wspólnego, a choć rzemieślnicy mogli dać odpór małemu oddziałowi najemników, to wkrótce większa ich grupa złupiłaby dawi, zapewne większość z nich zabijając. Ci tutaj wydawali się nie zauważać wojny i powody tej beztroski Thorvaldsson zamierzał poznać. Jednak nie od Stoutsona, a od jego pomagierów, którym kufel ale mógł rozwiązać języki...

Odpoczynek w browarze należał im się tak, czy inaczej.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 19-04-2019, 07:44   #493
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Oleg słuchał z zaciekawieniem i wierzył w każde słowo. Przyklasnął z uznaniem, kiedy Lager zakończył swoją opowieść niby fanatyczny wierny kapłanowi po płomiennym kazaniu.

Frietz próbował przypomnieć sobie smak słynnego XXXXX. Choć nie potrafił tego zrobić to był pewien, że było pyszne. Nie odważył się przyznać, że nie tak dawno trafił na egzemplarz, ale zapił innymi podłościami do nieprzytomności. Mógłby za to zostać ostro skarcony i należałoby mu się. Był pijakiem i pijał podłości, ale gust miał wyrafinowany. Znajdował wielce przyjemnymi zarówno miodowe nuty szlacheckiego wina podprowadzonego Gustawowi, jak i zbożowy dobrze przedestylowanej żytniówki, czy sosnowy finisz złocistego Ale. Pił wszystko, ale był smakoszem.

Ugryzł się zatem w język.

Kiedy Galeb oznajmił plany na najbliższy dzień i okrasił je beczką piwa w oczach Olega pojawiły łzy szczęścia. Nie zważając na konwenanse zacisnął dłoń na jego ramieniu, a w szklistych brązowych oczach wpatrzonych w krasnoluda zawisła niema groźba najszczerszego, przyjaznego wyściskania "na misia".

- Trommaz... - łamiącym się głosem, z zaciśniętych chyba nawet drżących ust wydobyło się tylko to krótkie sformułowanie i albo harde spojrzenie rozmówcy, albo wielodniowa posucha powstrzymały Frietza od dalszych poufałości. Poprawił jedynie uścisk dłoni na ramieniu i ruszył w kierunku świeżo otwartej karczmy. Nie biegł, ale sprawiał nienaturalne wrażenie poruszającego się zbyt szybko, jakby jedynie muskał ziemię dla zachowania pozorów, a w rzeczywistości unosił się nad nią. Zapomniał nawet o swoim rumaku pozostawiając go wśród reszty towarzystwa.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 25-04-2019 o 14:27.
Morel jest offline  
Stary 19-04-2019, 10:08   #494
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Krasnoludy były ulubioną rasą Leonor, nie licząc Estalijczyków. Wprawdzie krasnoludy był nieco niższe, ale pod wieloma względami przypominały bardziej Estalijczyków niż ludzi. Nie przeszkadzało jej więc jakoś szczególnie, że mieli spotkać kolejnych kilku. Zwłaszcza, że byli chyba kuzynami tych, których już znała… a może oni wszyscy byli jakoś ze sobą spokrewnieni?

Same rozważania nie trwał jednak zbyt długo. Leonor dużo bardziej od nowych kuzynów interesował stan brzegu rzeki oraz transport na drugą stronę. A także ta raczej dziwaczna historia, gdzie jacyś ludzie (i krasnoludy) akurat w samym środku wojny umyślili sobie przywrócić do życia jakąś rozwaloną karczmę. Z drugiej strony budowla rzeczywiście powstawała, więc cóż innego mieliby tu robić? Akolitka nie znała się na piwowarstwie więc nie była w stanie ustalić, czy to co widzi nada się na browar, a nie na przykład na miejsce do odprawiania rytuałów chaosu.

Niespiesznie zbliżyła się więc do grupy, obserwując co robią. Z jednej strony była przyjazna i chętnie pobłogosławiła grupę jak na wędrownego akolitę przystało. Z drugiej strony nie traciła czujności i pilnowała, aby kruk nie odlatywał zbyt daleko. Wyszukiwanie dla niego robaków było niezłą okazją do pokręcenia się w różnych miejscach.

Na koniec zamierzała zapytać o przeprawę oraz okoliczny transport. Może coś na ten temat wiedzą.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 19-04-2019, 13:38   #495
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Bert miał ambiwalentne odczucia odnośnie najmitów. Co prawda udało się uniknąć konfliktu, ale niziołek stracił prawie połowę złota. Gdy do tego doliczyć ekwipunek, który utracił podczas spotkania z wyznawcami syreny, to był stratny ponad raz tyle. Szczęściem udało się dotrzeć bez przeszkód do zniszczonego browaru Bugmana, którego stratę opiewali nie tylko brodaci ale także niziołki. Bert także ruszył zaprzyjaźnić się z budowniczymi, których tam zastali. Raz że w przyszłości takie kontakty mogą się przydać, a dwa że warto dyskretnie wywiedzieć się od krasnoludów jak wiele patroli pilnuje dróg na przełęcz i czemu tak właściwie khazadzi są bierni, gdy wbija się nóż w plecy ich sojusznika.
 
Komtur jest offline  
Stary 20-04-2019, 01:30   #496
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gdy dotarli w okolice Browaru Gustaw nie widział z początku problemów by jego zwiadowca ruszył zbadać teren. Lecz po chwili zorientował się jaki błąd popełnił pozwalając mu się oddalić.
~ Oby nie spartolił i nie poszedł za alkoholem nim do nas wróci.~ Na szczęście nic takiego się nie stało bo Galeb poprowadził wszystkich ku browarowi.

Gustaw stał z boku i nie odzywał się. Nie zamierzał wtrącać się do rozmowy krasnoludów a gdy zostali zaproszeni a Oleg wystartował jak na skrzydłach Gustaw warknął rozkaz.
- Oleg! Do koni i zadbaj by były idealnie zadbane po czym meldujesz się u mnie. Jeśli nie posłuchasz i będziesz pijany Twój koń idzie na pokrycie wszelkich kosztów.- Mówił stanowczo i po pierwszym słowie lekko złagodniał, ale mówił bez straty mocy dowódcy.

Sierżant zamierzał udać się tam gdzie wszyscy i obserwować browar. Nawet zamienił kilka słów do dowódcy najemników.
- Wiedzieliście o tym? Jak to stoi jak oni wszyscy pijani?- Zażartował na koniec. Szlachcic chciał nieco ocieplić relację i stosunek między grupami.
 
Hakon jest offline  
Stary 20-04-2019, 02:12   #497
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Detlef obserwował najemników, najemnicy obserwowali Ostatnich, warty były podwójne, wystawiane przez każdą ze stron... Ale do żadnego konfliktu nie doszło. Dyskusja wśród Granicznych rozgorzała dopiero po dotarciu do Dziedzictwa Bugmana - część z nich uważała, że skoro doprowadzili Ostatnich do krasnoludów to wypełnili umowę, pozostali, że jeszcze nie, a generalnie wypadałoby spytać Gustawa przed odejściem.

W samej karczmie było sporo miejsca, budowano ją z rozmachem, kamienny parter i drewniane piętro już teraz mogłyby pomieścić ze trzy razy tyle osób ile liczyła powiększona grupa Ostatnich i najemników. Jedzenie było niezłe, a piwo, zarówno to złociste jak łany pszenicy jak i to czerwone jak zachód słońca, znakomite. Do gościnności krasnoludów nie można było mieć zastrzeżeń. Ale atmosfera mimo to była gęsta. Trudno się upijać, kiedy obok siedzą ludzie, którzy prawdopodobnie chcą Cię zabić. Wszyscy (poza Olegiem) pili bardzo powoli i ostrożnie, zadziwiając tym obsługującego ich Pilsa Stouta, wnuka Lagera. Słyszał, że ludzie piją inaczej, ale żeby aż tak? Niemniej na pytania odpowiadał chętnie.
Po pierwszym kuflu i spełnieniu dzięki temu obowiązku gościnności, na prośbę Galeba i Detlefa Lager wyszedł z nimi do osobnej izby. Ale i we wspólnej Ostatni zdobyli sporo informacji.

Na drugą stronę przedostać się można w Wusterburgu, dzień drogi na północ, idąc wzdłuż Soll nie można nie trafić. Albo poprosić o podwózkę granicznych transportujących barkami w dół Soll, do Wusterurga właśnie, żelazo i stal, a ostatnio też elementy maszyn i pieców z Scharmbeck i Tierhugel, które poźniej wysyłają Hornbergiem na przełęcz i dalej na południe wozami. Ewentualnie w Ertingen/Sonnenfurcie - trzy do trzech i pół dnia na południowy zachód. O ile chcą iść gdzieś dalej. Bo jak tylko na drugi brzeg, na Liczne Bagna (Geltensumpf) to pewnie i w Hitisau jakoś ich łodziami przeprawią. Oleg, zanim się upił i padł pod stół mamrotał coś o brodzie na Soll w pobliżu Thalfang, w połowie drogi do Ertingen.

Samo Dziedzictwo Bugmana było gospodą, a nie browarem, bo zwyczajnie nie byłoby sensu odbudowywać go w tym samym miejscu. Krystalicznie czyste wody Soll z czasów świetności Bugmana były wspomnieniem. Obecnie woda, do której ścieki przemysłowe z Scharmbeck i Tierhugel zlewane były od kilkudziesięciu lat w coraz większych ilościach może nadal nadawała się do picia dla zwierząt mimo posmaku żelaza, ale dobrego piwa uwarzyć się z niej nie da.

Drogi na przełęcz były pilnowane, i to dosyć mocno. Nawet do niezainteresowanych wojną krasnoludów dotarły plotki o atakach na konwoje granicznych i próbach przebicia się kilku partyzanckich grup w kierunku Przełęczy. Jakoś tak tydzień temu miało to miejsce, bardziej na północ. Po czymś takim wszystkie szlaki są pilnowane, a same konwoje dosyć mocno bronione. Ale patrole granicznych skupiają się głównie na głównych szlakach - wzdłuż rzek Hornberg i Soll. Na wschód aż do granic Averlandu, a na zachód aż do Gorącego Lasu (Brenzwald), który rzeczywiście okazał się dla nich dosłownie "gorący". Jakaś zakapturzona elfka i paru innych tłucze im tam podjazdy, które za bardzo się do Kreutzhofen zbliżają.

A jeśli chodzi o bierność Khazadów, to tego właśnie od nich wymagano. Sojusznik, a dokładniej Elektorka wysłała list, w którym wyraźnie zaznaczono, że mają się nie mieszać w wewnętrzne "czystoludzkie" sprawy i konflikty Wissenlandu. Dotarł niedługo przed inwazją granicznych. Przynajmniej Pils tak słyszał od dziadka, sam nie stał tak wysoko w hierarchii by choć list widzieć. Większość krasnoludów jest mocno urażona listem Elektorki, nieliczne są zadowolone, izolacjoniści się cieszą, uważają, że i tak za długo pomagało się ludziom, nie dostając nic w zamian. Niewielka część uważa, że niezręcznie sformułowany list miał na celu nieodciąganie krasnoludzkich wojowników od prawdziwego zagrożenia jakim jest Inwazja Chaosu.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 20-04-2019, 23:40   #498
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Po pierwszym kuflu i spełnieniu dzięki temu obowiązku gościnności, na prośbę Galeba i Detlefa Lager wyszedł z nimi do osobnej izby. Gdy zasiedli i napełnili kufle Lager spoważniał. Mistrz Browarnik potrafił rozpoznać Runiarza, nawet jeśli ten nie mówił wprost kim jest. Nie poganiał i nie pospieszał. Czekał.
Runiarz rozluźnił odrobinę bandaże, aby odsłonić trochę bardziej usta i oczy, by dało się je łatwiej dostrzec. Z powagą wyjaśnił, że szukają ołtarza Valayi, który znajdował się w zakładzie Bugmana, bowiem chcą ją prosić o błogosławieństwo i radę na sytuację w której się znaleźli. Nie chcąc okazywać gospodarzowi braku szacunku Galeb wyjaśnił, że jest to kwestia między innymi tej atmosfery między ludźmi pośród których przyszło im podróżować. Przyznał, że chcą się pogodzić z Pramatką i Przodkami, bo nie wiedzą jak ta podróż się zakończy, ani czy zdołają zachować swój honor. Dodał też że Browar Bugmana to bardzo ważne dla niego miejsce i byłby wdzięczny Stoutsonowi, gdyby ich oprowadził.
Stary Browarmistrz ucieszył się bardzo ze sposobności przedstawienia swojego dzieła komuś tak znamienitego jak runiarz. Wyszli na zewnątrz by skorzystać z tego że jeszcze było widno. Ruszyli pomiędzy zrujnowane mury, a Lager opowiadał, gdzie znajdowały się jakie pomieszczenia i historie jakie znał związane z tym miejscem. Kiedy przechodzili od miejsca do miejsca Galeb mimochodem podpytywał się o sytuację w Karak Hirn i Górach Czarnych. Niektóre z tych miejsc znał z opowieści. Nawarzalnia, pozostałości tanków na wodę, dawne magazyny i spichlerze, izby mieszkalne.
Kiedy weszli pomiędzy odkopane fundamenty jednego z budynków mieszkalnych, Galeb przyjrzał się uważnie framudze pozostałej po drzwiach. Ostrożnie je obadał, po czym wykonał kilka powolnych kroków w głąb ruiny. Policzył mijane ślady pomieszczeń, a potem odwrócił się, przeszedł kolejnymi pozostałościami korytarza i zatrzymał się przed niskim kamiennym łukiem.
- Tu. - mruknął cicho.
Przeszedł łuk i skulił się przypatrując uważnie sterczącym z ziemi resztkom ścian z kamienia. Otarł jeden z nich z mchu, odpiął od pasa hełm i porównał wyryty na brzegu symbol ze znakiem, który odsłonił.


- Tutaj... Tutaj znajdowała się izba Galvina Migmarsona z klanu Kamiennego Dzbana, mojego ojca, za czasów jego terminu i pracy u Mistrza Bugmana z klanu Smoczych Grzbietów. - rzekł spokojnie - Dziś Galvin zarządza własnym browarem nadanym mu przez Króla Barak Varr, gdyż zgodnie z życzeniem swojego nauczyciela nie ruszył za nim by wspomóc go w zemście na grobich i odbiciu porwanych Smoczych Grzbietów. - zamilkł na moment - Pomimo że jestem jego Pierworodnym i wedle obyczaju powinienem iść jego śladami, mój ojciec nie narzekał i wspierał mnie w tym że wybrałem naukę tajemnego rzemiosła u Tharteka Pustelnika. Był ze mnie dumny. Kiedy powróciłem straszliwie oszpecony po Karak Azul przyjął mnie bez mrugnięcia okiem i dzięki niemu i matce zawróciłem z posępnej ścieżki, którą zmierzałem ku zgubie.
- Lagerze Stoutsonie… nie jestem w stanie teraz wyrazić swojej wdzięczności za opiekę jaką roztoczyłeś nad tym miejscem. Nasze zadanie nagli nas, jednak dzisiaj wieczorem jeżeli przyniesiesz do mnie najlepszy biały oręż jaki posiadacie oznaczę go runą, by w chwili zagrożenia pomógł wam je odegnać.
- Twój ojciec może być dumny z syna. Kowal Run to dobry zawód - zawiesił głos jakby chciał dodać, że niemal tak dobry jak Browarnik, ale nie powiedział nic takiego.
Atmosfera tego miejsca wpływała na wszystkich dawich.
- Syn czeladnika Bugmana. No no… - mruknął do siebie - Przepisu pewnie nie masz… A zresztą, nieważne. Być może rzeczywiście będę chciał Cię o coś poprosić. A Ołtarz Valayi znajdziesz tam - pokazał, intensywnie o czymś myśląc - Pomiędzy dwoma zniszczonymi posągami - dodał.
I rzeczywiście, tak jak w każdej twierdzy, tak i w każdym browarze musiała znaleźć się świątynia Opiekunki Khazadów. Na nadprożu zachowanych drzwi zobaczyli runę


a wśród kamiennych odłamków znaleźli resztki dawnych darów wotywnych - tarcze. Choć zniszczone przez grobich i czas, były świadectwem dawnych modlitw i próśb. Sam Ołtarz uniknął zniszczenia, a sądząc po oczyszczonej ścieżce prowadzącej od drzwi do niego i po resztkach ofiar z jedzenia i z piwa, budowniczy korzystali z niej regularnie.

Na zniekształconych ustach Galeba zagościł łagodny uśmiech. Kiwnął głową.

- Obiecałem sobie, że jeżeli dotrę tutaj to oddam cześć ojcu i Bugmanowi wybierając na następne rzemiosło do opanowania sztukę warzenia piwa. - powiedział -I oto się udało. Mam nadzieję, że za jakiś czas, jeżeli Bogowie Przodkowie pozwolą, powrócę tu i będę w stanie wziąć udział w Tygodniu Piwa nie jako degustator ale jako piwowar.

Chodząc po ruinach poczuł pewien przypływ... inspiracji. Historia Rangerów Bugmana była mu znana aż za dobrze i wiedział o pewnych rzeczach, których nawet krasnoludzie nie byli świadomi. Była to historia tragiczna, lecz opowiadała o wielkich wojownikach, którzy polegali w zemście nie na ciężkich pancerzach, czy brutalności, a na swojej przebiegłości i pomysłowości. Nie mówił tego nikomu, ale właśnie na Rangerach Bugmana chciał się wzorować jeżeli chodzi o wojenne rzemiosło. Dlatego w Meissen poprosił o pomoc tamtejszych gońców.
Jedni mogli powiedzieć, że to pochopne rozproszenie się od tematu runotworzenia, jednak Galeb po swoim ojcu odziedziczył przeświadczenie, że nic tak nie rozwija jak wszechstronność. Pozwalało to spojrzeć z nowej perspektywy na swoją życiową ścieżkę i dostrzec rzeczy, które pozostawały ukryte przed wzrokiem idących przetartymi szlakami. Galvinson czuł, że działając jako runotwórca i inspirując się najbardziej wszechstronnymi wojownikami pośród dawi będzie w stanie wiele osiągnąć dla siebie i swojej rasy.
Skinął do Detlefa i podszedł do ołtarza klękając na jedno kolano i odwiązując z głowy bandaże by stawić się przed Pramatką z odsłoniętą twarzą. Dzięki miksturom, udało się trochę wygładzić najpaskudniejsze blizny, zagoić rany tak by się na nowo nie otwierały, ale wciąż wyglądał tak że mógłby spokojnie nawiedzać koszmary istot o słabych nerwach.
Nie miał przygotowanego tradycyjnego podarku dla Valayi, dlatego położył pod ołtarzem swój hełm oznaczony runą, który od czasu Azul stanowił jego drugą twarz. Ten sam kawałek stali przekuwany, mieszany i naprawiany wielokrotnie, w którego wsiąkło wiele jego krwi i potu, który nie raz uratował mu życie.


- Valayo, Pramatko, Opiekunko nasza. Pokornie zwracamy się do Ciebie, my twoi gniewni synowie. Dziękujemy Ci za opiekę nad nami i prosimy byś dalej nas strzegła, bowiem droga nasza okryta jest mrokiem i siecią intryg. Prosimy Cię obdarz nas mądrością, byśmy postąpili słusznie, bowiem nasz wzrok nie przenika wszystkiego tak jak spojrzenia Bogów Przodków. Jak powinniśmy postąpić, Pramatko? Jak mamy dopełnić naszą misję nie tracąc honoru i nie okrywając hańbą naszych klanów?
- Na początek mógłbyś nie łamać danego słowa - Galeb dałby głowę, że usłyszał rozeźlone parsknięcie krasnoludzkiej kobiety w średnim wieku - W czasach gdy nawet Kowale Run świadomie łamią przysięgi nie można się dziwić, że Chaos rośnie w siłę. Ludzie nie ufają sobie nawzajem… Czy pomyślałeś choć przez chwilę, Galebie Galvinsonie, co stanie się, gdy przestaną ufać także krasnoludom? Jeśli nie można ufać słowu kowala run, to czyjemu można? Boisz się, że Twój dowódca nie umie iść drogą honoru. Jest słabym człowiekiem, wychowanym na dworach, gdzie musiał pozwolić na wykoślawienie swojej duszy, bo inaczej by zginął. A jaka jest Twoja wymówka?
Runiarza zamurowało. Otworzył usta, zamknął. Oczy miał wlepione w ołtarz, a w gardle zrobiło się sucho. Raz, że Bogini przemówiła bezpośrednio do niego, dwa, że sam przecież chciał tu przychodząc oddać się osądowi Bogów Przodków, trzy, że sam przyznał iż oni wszystko widzą, cztery…
Cztery, to Bogini miała rację. Złamał słowo z gniewu na ludzi, którzy wymuszali na nim rzeczy. Wissenlandczycy wcielający go siłą do armii, Brok każący mu zanieść list do oblegających, von Grunnenberg swoją niekompetencją narażający wszystkich wokół. Mógł po prostu zamknąć gębę, zrobić swoje, bez zabawy w “kreatywne księgowanie” zasadami.
- Gniew. No tak. Nieodrodny syn Grimnira. Przynajmniej nie szukasz nożyczek i pomarańczowej farby, tylko myślisz - w głosie Matki pojawiło się rozbawienie - Może jeszcze coś z Ciebie będzie. Słusznie się obawiasz intryg mrocznych sił mój synu. Zwykle nie pojawiam się wprost, ale skoro osłabili granice… A to w końcu było jedno z moich ukochanych miejsc. Może kiedyś znów będzie. A Ty, jeśli chcesz dopełnić misję - mów prawdę. Nie ma nic niehonorowego w samym wypełnianiu tego zadania. Przysłuży się ono nie tylko naszym przyjaciołom z Imperium, ale także samym krasnoludom, nawet jeśli przez chwilę może się wydawać inaczej. Pytanie jak będziesz ją wypełniał. I czy naprawisz wyrządzone przez swój gniew szkody… A odpowiedź na pytanie Lagera brzmi “tak, z przyjemnością” - w głowie Galeba rozbłysło jasne światło i stracił przytomność. Gdy ją odzyskał miał w głowie wzór - znak podobny do runy Valayi. Wiedział, że jest to Runa Ogniska Domowego, która może być wykuta w kamiennym progu domostwa. Przepełnia krasnoludy dumą ze swojej szlachetnej twierdzy, klanu i przodków. I chroni miejsce przed Chaosem.

Nabrawszy gwałtownie powietrza Galeb odzyskał świadomość i spojrzał na Detlefa i Lagera błędnym wzrokiem, po czym poderwał się z ziemi, dość gwałtownie po czym opadł znów na kolano przed ołtarzem i się skłonił. Dopiero po chwili odzyskał rezon, a spojrzenie się uspokoiło.

Miał wiadomość do przekazania staremu piwowarowi.

I pewną ważną runę do wykucia na progu Dziedzictwa Bugmana. Wiedział, że nie ma dość sił, aby ją wykuć w normalnych okolicznościach, jednak Valaya patrzyła na to miejsce przychylnie. Galvinson uznał, że jest to sytuacja w której będzie ją w stanie wykonać zanim opuszczą to miejsce.
Kiedy okoliczności lub Bogowie Przodkowie sprzyjali pewne zasady działały inaczej. Galeb miał nadzieję że modlitwa ze strony jego oraz tutejszych krasnoludów (a przynajmniej Lagera) w trakcie pracy i przychylność Valayi względem tego miejsca oraz przedsięwzięcia wystarczą, by dzieło dedykowane Jej chwale powstało w wyjątkowym tempie.
A jeżeli nie... To Galeb będzie miał powód by powrócić do Dziedzictwa Bugmana.

Jeszcze parę spraw wymagało rozważenia. Jednego był absolutnie pewien - zlecenie ze strony armii Wissenlandu w jego głowie znacząco wzrosło na znaczeniu. Oznaczało to udzielenie pomocy gaar, ale była to błahostka w porównaniu z ignorowaniem szerszego kontekstu sprawy.
Przy okazji zanotował sobie w głowie by będąc w Karak Hirn wysłać wiadomość do ojca z prośbą o wsparcie wysiłków Lagera i jego rodziny. Musiał też wyjawić Lagerowi prawdę o ich zadaniu, bowiem jeżeli misja się powiedzie i krasnoludy wesprą Wissenland to Graniczni mogą przybyć tutaj z wrogimi zamiarami. Dziedzictwo Bugmana musi być przygotowane. To przedsięwzięcie... nie może upaść.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 22-04-2019 o 16:07.
Stalowy jest offline  
Stary 22-04-2019, 22:05   #499
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gustaw Nie chciał robić cyrku i problemów. Wśród krasnoludów wolał się nie panoszyć i dał całkowitą władzę Galebowi i Detlefowi. Mieli odmienne zdanie co do realizacji misji w związku z krasnoludami, ale to oni wiedzieli lepiej jak z nimi gadać. Gustaw już raz załatwiał z nimi sprawy i został ghar czy jakoś tak. Nie wiedział czy tutejsze krasnoludy wiedziały o jego statusie wśród rodaków i wolał być jak najbardziej anonimowy jeśli miał coś usłyszeć i nie być wywalonym na zbity pysk z tego przyjaznego miejsca.
Nie interweniował jak Oleg się spijał chociaż napomniał Karlowi by go doprowadził później do użytku, bo jak z ich szczęściem sprawy się zwalą to będą potrzebować przewodnika. Poza tym coś Oleg wspominał o jakiejś przeprawie w dogodniejszym miejscu niż teraz podczas rozmowy.

Gdy Galeb z Detlefem wrócili z rozmów z Lagerem sierżant podszedł do nich stawiając dwa kufle piwa przed nimi.
- Jak rozmowa?- Zapytał licząc, że mu coś powiedzą co się dowiedzieli. Bał się, że jako ghar nic od nich nie usłyszy, ale trzeba próbować.
- Mam także pomysł na dalszą drogę. Może Lager ma przesyłkę, karawanę do dostarczenia do Królestwa Krasnoludów a my możemy jako ochrona legalnie eskortować ją. Nie wysyła obstawy z krasnoludów składającej się bo potrzebni mu rodacy przy budowie.- Zaproponował swój pomysł.
- Wszystkie szlaki są pilnie strzeżone i ciężko będzie nam się przedostać a jako obstawa powinniśmy mieć bardzo silne plecy.- Dodał oczywiście całą wypowiedź prowadząc ściszonym głosem.
 
Hakon jest offline  
Stary 22-04-2019, 22:56   #500
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
W drodze powrotnej Galeb rozmówił się z Lagerem mówiąc mu o odpowiedzi od Valayi oraz o tym dokąd zmierzają i że muszą przekonać Króla Alrika do zablokowania przełęczy przez którą Graniczni wywożą zrabowane dobra. Powiedział też o tym, że chciałby spróbować umieścić na progu Dziedzictwa Bugmana runę, jednak będzie potrzebować modlitwy do Pramatki i drobnej ofiary.
I spokoju. Najlepiej, aby goście dobrze spali gdzieś w odległej części budynku, bo Runiarz nie wiedział jak długo zajmie mu ta praca, a z pewnością nie będzie cicho. Poza tym lepiej by ludzie nie patrzyli na runotworzenie (a już na pewno by nie robił tego zakichany czarodziej!)

Zapytany przez Gustava Galeb choć nie spojrzał mu w oczy to kiwnął głową. Teraz po tym co mu powiedziała Pramatka wiedział, a raczej nie mógł negować tego, że pomaganie szlachcicowi jest konieczne dla dobra wszystkich. Chociażby dlatego że reszta grupy uważała Gustava za swojego przywódcę. Prędzej czy później będzie trzeba podjąć jakąkolwiek współpracę, chociażby po to aby uniknąć kolejnych opóźnień i nieprzyjemnych sytuacji.

- Zapytam się o to. - mruknął i choć miał ochotę nic więcej nie mówić to dodał - Po prostu ochrona i już, a w razie czego machnięcie glejtem. Nie mówić więcej niż potrzeba. Ćwiczyć to trzeba bo krasnoludzkiego króla motanie i kluczenie tylko zirytuje.

Von Grunnenberg wyszedł z niegłupim pomysłem. Runiarz sam zastanawiał się czy gospodarz by przystał na takie coś - wóz zaprzęgnięty w dobre konie mógł pokonać trasę szybciej niż oni na piechotę, a do tego, jakby nie patrzeć, mieli w razie czego glejty.

Nie zmieniało to faktu, że Galvinson nawet nie tknął piwa przyniesionego przez gaar.

Po tej krótkiej wymianie słów Galeb zabrał się za przygotowania do wykucia Runy Ogniska Domowego i gdy nadarzyła się okazja zapytał Browarmistrza, czy nie przystałby na pomysł, aby ich grupa eskortowała wóz z ładunkiem do Karak Hirn o ile Lager ma cokolwiek do wysłania. Wypytał się przy tym w jaki sposób Lager śle tam swoje karawany, czy w ogóle śle, jak się z Karakiem komunikuje oraz jaka by była najszybsza droga dotarcia do Karaku lub na przełęcz.
Galeb miał zamiar też wypytać starego krasnoluda o górskie szlaki i tunele na wypadek opcji ostatecznej - samotnego biegu do Hirn jak przystało na gońca. Czasu było mało i może akurat starczyłoby go, aby w czas wsparcie od krasnoludów dotarło na przełęcz...
... o ile Galebowi udałoby się przekonać Króla do tego że list Elektorki to tak naprawdę jakaś wielka zasłona dymna wobec czegoś dużo gorszego.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-04-2019 o 22:56.
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172