|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-05-2019, 18:05 | #531 |
Reputacja: 1 | Kolejne strzały sypały się na pokład. Tym razem Ostatni nie byli ukryci i trafień było znacznie więcej. Choć stojący przy tyczce Gustaw wydawał się idealnym celem, jakimś zrządzeniem losu nie został trafiony. Dwie strzały bezsilnie odbiły się od opancerzenia Detlefa, którego to nawet nie spowolniło - jeden z goblinów na pokładzie nawet nie wiedział co go trafiło. Loftus był słabiej opancerzony i dla niego kolejne dwa trafienia nie były tak ignorowalne. Choć zaczynał przypominać jeża, dał radę rzucić czar, a ogniki posuwały się w kierunku łódeczek. Niemniej rzucanie kolejnych może być utrudnione. Jedna ze strzał drasnęła także Waltera, a przypadkowo trafiony Bert tym razem nie zdołał opanować rozjuszonego trafieniem zwierzęcia - muł Karla po trafieniu zerwał się z uwięzi i rzucił się ku burcie. Szczęśliwie nie narobił większych szkód, ale teraz szamotał się w wodzie. Sam Karl zaś również nie miał dobrego dnia - trzy strzały przebiły się przez jego pancerz poważnie go raniąc, a koszmarny ból sprawił, że wypuścił tyczkę. Leonora tym razem nie uniknęła trafienia, ale rana nie była groźna. Galeba strzały tym razem ominęły, a on sam zranił swojego przeciwnika. Mniej szczęścia miał Oleg, który nie dość, że nie trafił, to jeszcze jego tor szarży przecięły dwa pociski. Dodajmy, że nie trafił bo udanym unikiem ratował się goblin. No, "uratował się" może być trochę dyskusyjne, jako że unik wyniósł go poza burtę, prosto do wody. Ostatnie dwa gobliny na pokładzie nie czekały - rzuciły broń, a same rzuciły się w tym kierunku co ten "Olegowy". |
15-05-2019, 10:22 | #532 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 16-05-2019 o 16:32. |
16-05-2019, 20:31 | #533 |
Reputacja: 1 | Nie doczekał się. Raz, bo nie było tu nadzorcy, a jakiś człowiek pełniący obowiązki w najlepszym razie urzędnicze, dwa, nie było portu, a prowizoryczna przystań przeładunkowa, a trzy - najemnicy nie znali każdego jednego granicznego. Zapewne zareagowaliby w stylu "no co Ty, Parszywca nie poznajesz?" (Ewentualnie "No co Ty, Kuntza Shredera...", gdyby to jego glejt wybrano), ale nikt niczego z nimi nie ustalił. |
16-05-2019, 21:27 | #534 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
16-05-2019, 23:00 | #535 |
Reputacja: 1 | Zakończenie potyczki z goblinami było co najmniej dziwne, ale można było spokojnie uznać, że zwyciężyli minimalnym kosztem. Tak przynajmniej uważał Galeb. Dzięki Bogom Przodkom mogli nie niepokojeni kontynuować podróż. Przybycie do miasteczka było kolejnym krytycznym punktem na mapie. Byli teraz na terenie kontrolowanym przez wroga. Trzeba było się pilnować. Tradycyjne już niezorganizowanie na początku prawie aż zadźwięczało w uszach. Najbardziej rozgadana i mająca najważniejsze dokumenty przy sobie osoba zamiast zrobić to co zwykle czyli łgać jak pies. Z resztą jeszcze w karczmie von Grunnenberg dogadywał się z najemnikami jak się zachowywał Parszywiec, więc było chyba jasne że to pożal się boże sierżant wcieli się w jego rolę. Ostatecznie Galeb podprowadził zwierzęta i zaczął je zaprzęgać do wozu, jakby pojawienie się "urzędasa" było tylko chwilowym przerywnikiem w jakiejś rutynowej rzeczy. Kiedy ochroniarza i urzędas nie patrzyli w jego kierunku krasnolud rzucił groźne spojrzenie Gustavowi i wskazał oczami na próbującego ich odpytać człowieka. |
18-05-2019, 09:59 | #536 |
Reputacja: 1 | - A-HA! - triumfalny okrzyk towarzyszył śmierci goblina. Reszta desantowców po prostu stchórzyła woląc kąpiel w wodzie od furii broniących barki krasnoludów i determinacji pozostałych obrońców. Po wszystkim Thorvaldsson z odrazą chwycił truchło zielonoskórego i wyrzucił je za burtę, po czym dokładnie umył ręce i zaoferował opatrzenie ran tym, którzy nie mogli czekać na pomoc sierżanta. * * * Po zejściu z pokładu postanowił nie wtrącać się w dyskusje z miejscowym garnizonem, o ile nie przyjdzie do rozróby. Tutaj musiał zadziałać sierżant. Detlef tymczasem dopytał załogę barki o dobrą miejscówkę, gdzie podają przyzwoite jadło i trunki, a przy tym nie zdzierają za bardzo.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
18-05-2019, 11:43 | #537 |
Reputacja: 1 | Widząc że Grunnenberg znów zaczął chyba rozważać kwestie sensu życia lub zagubił się w swoim małym pokrętnym umyśle Galeb zaklnął cicho. Uznał że wypada współpracować z Gaar dla wspólnego dobra, ale odesłanie jego roboty było już poza granicą tolerancji. Tyle że teraz w tej chwili. - Nazywają mnie Galvinson. Zmierzam ze swoim kuzynem do Karak Hirn. A ci zbrojni zgodzili się nas, wóz i ładunek eskortować. - warknął ze złością patrząc na Grunnenberga - Obyś Shreder lepiej sobie poradził w dalszej drodze, bo kurwa za tą akcję z goblinami na rzece powinien cię zajebać. Ciesz się że teraz kurwa drogi niebezpieczne bo bym cię pogonił! Galeb kipiał że złością, ale miał nadzieję że człowiek zdoła powiązać wściekłość na "Shredera", gobliny i pusty wóz bez towaru w logiczną całość. Jeżeli człowiek będzie chciał zobaczyć jakiś dowód na potwierdzenie półprawd wypowiedzianych przez Galeba to ten okaże mu pismo od Lagera gdzie piwowar potwierdzał że Galeb pracuje dla niego i że jedzie na jego polecenie do Karaku Hirn. Machanie glejtem Shredera pozostawi zaś Gustavowi. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 18-05-2019 o 13:21. |
19-05-2019, 11:51 | #538 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
19-05-2019, 18:37 | #539 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 19-05-2019 o 18:46. |
20-05-2019, 08:36 | #540 |
Reputacja: 1 | Rany szczęśliwie nie były groźne. Dzięki pomocy Gustawa Oleg mógł funkcjonować dalej. Nie znaczyło to jednak, że zamierzał brać udział w tym przedstawieniu, które serwowane jest niemal wszystkim napotkanym, ani nie miał ochoty na przyglądanie się jemu. - Zajmij się proszę zwierzętami i kup mi metalową menażkę jeśli możesz. Posiałem gdzieś jedną- zwrócił się do Berta i przyjął zupełnie odmienny kierunek niż pozostali. Żyzne nadrzeczne gleby były obfite w owoce ziemi, a napar na życie się skończył - to raz. Bardzo, ale to bardzo dziwne rzeczy się dzieją ostatnio - to dwa. Oleg nie przypuszczał, że ludzie mogliby w jakikolwiek sposób je wyjaśnić. Ślady w okolicy już prędzej, a skoro i tak będzie patrzył się w ziemię to może znajdzie jakieś nietypowe. Jak już reszta drużyny wpakuje się w kłopoty, a szansa jest spora, to niekoniecznie musi wpaść razem z nimi - to trzy. Prosta kalkulacja pchnęła Olega by ukradkiem nie zwracając na siebie uwagi zniknąć z pola widzenia. Kiedy to zrobił ruszył w kierunku skąd przybyli unikając choćby wydeptanej ścieżki. Skupiał się na zbieraniu ziół ze składnikami naparu na czele, ale łapał jak leci wszystko, co dało się spożyć lub przyłożyć do ran, choćby i zwykłą babkę. Albo spalić. Nie robił przy tym hałasu, bo i poco, skoro lubił słuchać ptaków i podglądać pasące się sarny. To, że okolice są niebezpieczne i lepiej to niebezpieczeństwo zauważyć pierwszym niż być zauważonym też miał jednak z tyłu głowy. A i przypomniał sobie też, że musi koniecznie kupić nową fajkę i pamiętać, że ta w kieszeni jest zatruta. |