|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-08-2019, 19:15 | #651 |
Reputacja: 1 | Po powrocie z rekonesansu w najbliższych kopalnianych tunelach Detlef skinął na Gustawa, Loftusa, Berta, Leo, Olega i Galeba dając znać, że chce im coś przekazać, ale nie przy więźniu. - Kopalnia powinna być bezpieczna, tunele nie grożą zawaleniem i nie dostrzegłem śladów niczego, czego obecność nie przypadłaby nam do gustu... - wyszczerzył się. - Jest tam też składzik z prowiantem, wodą i opatrunkami, ale nie wygląda na stary. Raczej jakby dawi zabezpieczyli się na wypadek wojny, w końcu to dobre miejsce na obóz dla wojowników. - Ciągnął dalej. - Nie ruszałbym jednak tego, o ile naprawdę nie będziemy w potrzebie. A i wtedy trzeba będzie... „podziękować” za pomoc. - Dodał. - Nie wiem, czy tunele są połączone z osadą lub twierdzą. To możliwe, ale wcale nie musi tak być. Jeśli nawet jest połączenie, to nie sądzę, żeby nas tamtędy przeprowadzili. To zbyt ryzykowne dla bezpieczeństwa karaku lub miejscowych dawi. Przynajmniej ja bym tak nie zrobił dla oddziału sojusznika, który oficjalnie poprosił o nie wtrącanie się. - Niezależnie od tego powinniśmy mieć jakiś konkretny plan, bo na chwilę obecną karak być może udzieli nam schronienia, jednak stawianie słowa dziewki przeciw słowu oficera może nie wystarczyć. Wydaje mi się, że w najlepszym razie zostaną oboje internowani, a karak spróbuje skontaktować się z władzami prowincji i przekazać gości sojusznikowi, żeby sam rozstrzygnął problem. Twierdza nie ma powodu, by ingerować w sprawę - to w ogóle nie dotyczy krasnoludów. Nie będą przesłuchiwać von Rudgera, bo to wciąż oficer sojusznika. A nawet jeśli, to ten może nie przyznać się do niczego, co godziłoby w interes dawi - byłby głupcem, gdyby to zrobił - a krasnoludy nie będą go siłą przymuszać. To samo tyczy się dziewki. - No i pozostaje nasza misja - nie pomogą nam, o ile ich nie przekonamy, że list elektorki to ściema. A przecież całkiem możliwe, że jest prawdziwy. W najlepszym razie nie będą przeszkadzać w próbie blokady przełęczy. W najgorszym - powstrzymają. Blokada szlaku będzie utrudniać wymianę handlową. - Samo dostarczenie tej dwójki do twierdzy nie przekona dawi, żeby otwarcie wystąpili przeciwko Granicznym. Bez dobrych argumentów możemy co najwyżej prosić o pomoc w przekazaniu dziewki oraz von Rudgera ojcu tej pierwszej, dopytać o brak interwencji, choć tu temat raczej znamy, oraz prosić o zgodę na sabotaż traktu na południe. Możemy z Galebem udać się do osady i poprosić o eskortę do karaku. Po drodze trzeba będzie ustalić dokładnie, z czym do nich się zwrócimy.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
23-08-2019, 00:10 | #652 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
23-08-2019, 08:47 | #653 |
Reputacja: 1 | Jakoś tak Pan Rudger działał Olegowi na nerwy. Może dlatego, że żądał i rozkazywał, a Oleg nie przypomniał sobie żeby usłyszał choć dziękuję za odbicie z niewoli. - Prawdę mówisz Krasnoludzie. - Odpowiedział Detlefowi. - Ludzkie władze w swej nadętości i przeświadczeniu o niemal boskiej nieomylności z pewnością zignorowaliby nas bez wyraźnych dowodów podanych na tacy. Aaale. To jednak mądre krasnoludy i co, jak co, nie obraź się ino, ale ciebie i twoje zdanie mogą mieć w rzyci, ale szacownego kowala Galeba? Jak są tacy mądrzy to przynajmniej rozważą, że możemy mówić prawdę i mieć do tego rację. Oleg odwrócił się nieco i spojrzał na spętanego mężczyznę. - Jeśli jednak to miałby być problem to biednego jeńca może spotkać przykry wypadek. W końcu został porwany przez Granicznych. Bogowie wiedzą co może go spotkać, ale nie można wykluczyć, że porwania nie przeżyje. - Zaczynał mówić coraz głośniej tak, by jeniec mógł usłyszeć. - Gdyby się przyznał do zdrady i okazał chęć współpracy może by przeżył, a tak to jest nam tylko balastem i cóż... Prawda jest taka. Albo on albo my. Frietz mówił i przemieszczał się wolnym krokiem - Jak mówiłem mnie za jedno sierżant, szlachcic, dziwka czy żebrak. Umierają tak samo. Gdy skończył mówić stał już obok Leonory i wpatrywał się w jeńca. |
23-08-2019, 16:18 | #654 |
Reputacja: 1 | Wieczór nie przyniósł żadnych przełomowych informacji. Tylko przerzucanie się oskarżeniami i takie tam. Dlatego Gustav postanowił inaczej podejść do problemu z rana. Zawiódł dziewczynę w głąb kopalni dla odrobiny prywatności i zaczął ją wypytywać o różne rzeczy. Najpierw o Pheildorf. Dziewczyna wyjaśniła, że siedziała w zamku z powodu blokady miasta i nie mogła się ruszyć. Biorąc pod uwagę że w trakcie wyjaśnień rozrysowała co i jak i objaśniła sierżant mógł wnioskować iż wcale nie jest taka szalona jak ją von Rudger przedstawiał. Natomiast rewelacja że Księżna zdradziła Elektorkę i z tego powodu Kristoff wyprowadził dziewczynę nocą z zamku do miasta, już coś więcej wyjaśniała. No i to że von Rudger gadał z kimś, gdy dziewczynę ogłuszono też dawało do myślenia. Szlachcic zapytał też o samego oficera. Wywołało to zdziwienie na twarzy dziewczyny, ale potwierdziło się to co przypuszczał - chłopak dostał stopień ze względu na sławę swojego brata. I o ile dobrze wypełniał swoje obowiązki jak na wiek to widać po tym co sami już widzieli, że robił to "według księgi", czyli dalej miał mleko pod nosem. Kiedy jednak zaczął wypytywać o listy Elektorki to niewiasta mogła okazać tylko zdziwienie. Na rewelacje, że Elektorka swoimi listami działała przeciw wissenlandzkiej armii kompletnie ją zaskoczyła. Ta reakcja upewniła sierżanta, że można kadetce ufać. Pozostawało pytanie co z von Rudgerem. Czy rzeczywiście był zdrajcą? Czy to wszystko tylko jedna wielka pomyłka? Gustav powoli zaczął dochodzić do wniosku, że von Rudger oskarżał dziewczynę o szaleństwo by tylko ukryć własną niekompetencję. Podejrzewał nawet że Kristoff mógł mieć zadanie opiekowania się dziewczyną tylko w pewnym momencie coś poszło bardzo nie tak i starał się to teraz ukryć. Ta wersja wydarzeń zaczęła mu się coraz lepiej układać. Kristoff był płotką w porównaniu z dziewczyną. Dlatego ona była trzymana ciągle na odurzeniu. Von Rudger czekał okazji do oswobodzenia się i tak się nadarzyła. A dostarczyć dziewczynę chciał do Nuln czym prędzej, aby wybielić się z zarzutów nieupilnowania jej. Nieprzytomną, aby nie mogła nikomu powiedzieć o jego niekompetencji. Gdyby ją odzyskał... to nawet jej słowa przeciw niemu byłyby mało ważne. Byłby bohaterem. *** - Zapasów mamy dość. Nie trzeba naruszać tej skrytki - rzekł Galeb poważnie - I pomysł byśmy poszli do osady sami jest całkiem dobry. Jednak reszta musi iść za nami. Nie wiadomo ile czasu zajmie droga - źle by było gdybyśmy czekaniem zmitrężyli kolejny dzień. - Nie ma też co gdybać. Musimy się najpierw rozeznać w tym co się tutaj dzieje, potem można ustalić co i jak. Nie mamy wysadzać przełęczy a tylko zablokować przejazd... Aż nadmiar miejsc do wybrania których wróg nie może obsadzić, ani patrolować. Poza tym... To ziemia niczyja, a i krasnoludy mają własne przejścia. Ta blokada im nie zaszkodzi, a Imperium wielce pomoże. Nie mówiąc już o tym że tylko my mamy takie środki, które nie wymagają brania szturmem żadnego z posterunków. Wystarczy trochę niestrzeżonego terenu na kilku godzinnym odcinku górskiej drogi. Po tym jak wyraził swoją opinię Runiarz zaczął się szykować do drogi. Kiedy wrócił Gustav z Kadetką zwrócił się do niej. - Jak się czujesz, rinn? Źle wyglądałaś jak wyrywaliśmy cię z łap Granicznych i gdy niosłem Cię przez góry. - podał jej zabandażowaną dłoń - Jestem Galeb Galvinson z klanu Kamiennego Dzbana. Rzemieślnik i przyjaciel kaprala Detlefa z dawnych lat. Z von Rudgerem już się zapoznał i miał nadzieję że dziewczyna okaże się lepiej ułożona niż oficer. Wszak ręczył swoim słowem by jej nie zabito. *** Gustav miał plan, ale wyglądało na to że żądza krwi jego podwładnych zmusza go do natychmiastowego działania. Klepnął Loftusa w ramię prosząc go cicho o jakieś wsparcie. Sierżant wkroczył między podwładnych a jeńca, uniósł rękę by sprowadzić na ziemię Olega i Leo. - Jesteście pospolitymi bandziorami czy żołnierzami? - warknął na nich po czym zwrócił się do oficera. - Panie von Rudger - rzekł rzeczowo - Jesteśmy oddziałem specjalnym wissenlandzkiej armii, służącym Imperium i Wissenlandowi. Naszym zwierzchnikiem jest Dowództwo Armii i jego polecenia wykonujemy. Odczekał chwilę by Kristoff mógł sobie przetrawić odpowiedź. - Dzięki niech będą Sigmarowi, że zdołaliśmy was odnaleźć i ocalić. Nie jest to jednak nasze zadanie. Jeżeli ktokolwiek z nas miałby ochraniać was w drodze do Nuln czy jakiejkolwiek bezpiecznego imperialnego posterunku, nie będziemy mogli wykonać tego co nam rozkazano. Rozkaz bezpośrednio otrzymaliśmy od oficera wyższego szarżą niż Pan, więc tym bardziej musimy mieć poważne uzasadnienie. Tym bardziej że odmawiacie Panie von Rudger nawet z propozycji zdobycia szybszego środka transportu u krasnoludów. Tu. Daleko za frontem. Daleko od imperialnych pozycji. Znów zapauzował po czym podjął znów. - Musieliśmy przedzierać się przez terytorium wroga, udawać kupców, uciekać pościgom, patrolom... znosić widoki pól bitew i ataki nieumarłych zeń powstałych. Musieliśmy patrzeć na splądrowane wsie i miasteczka. Widzieć i słuchać czego dopuszczają się nasi wrogowie na naszej ziemi. - Jesteśmy tym zmęczeni. Jeszcze dowiedzieliśmy się też, że ktoś z najwyższych kręgów władzy bezczelnie ten plebs z południa po prostu zaprosił do naszych granic na tą grabież i jeszcze im w tym pomaga. - Więc bardzo Pana proszę Panie von Rudger, jak szlachcic szlachcica, tu daleko od cywilizacji, gdzie trzeba być zdanym na siebie i ludzi z którymi się podróżuje... O to by Pan schował dumę do kieszeni i powiedział dlaczego odeskortowanie Białogłowy z którą was więziono jest ważniejsze od odcięcia głównego i praktycznie jedynego szlaku wroga wiodącego do jego ziem? Dlaczego jest to ważniejsze od przekonania naszych sojuszników do wzięcia udziału w wojnie? Hmm? Gdyby von Rudger okazał się chętny do współpracy Gustav miał nawet zamiar poluzować więzy oficerowi, by rozmowa mogła się odbyć w odrobinę swobodniejszym tonie. Olega i Lego zgromił spojrzeniami by się nie wtrącali. Gustav chciał wypytać jeszcze Rudgera co się działo w Pheildorfie, skąd zna Parszywca oraz co działo się w drodze przez cały Wissenland. Gdyby Kristoff okazał się wylewny spróbowałby sierżant finezyjnie skierować rozmowę na bardziej interesujące go tory odnośnie listów Elektorki i o co chodzi z tym że Księżna zdradziła Elektorkę. Starał się przy tym nie zdradzić, że wie znacznie więcej niż wypadało. Chociażby o tym że Elektorka negocjuje rozbicie Wissenlandu i najprawdopodobniej sterowana przez kogoś działa na rzecz Granicznych. Gdy sierżant starał się urobić podporucznika Galeb skończył pakowanie. Chciał iść z Detlefem i zabrać przy okazji Berta. Niziołek nie sprawiał wrażenia groźnego, a był sympatycznym kompanem, który miał gadane i mógł im pomóc zdobyć informacje które potrzebowali. A potrzebowali ich bardzo - zarówno o okolicy jak i drodze do Karaku. Gdyby udało im się dowiedzieć o lokalnych poddrogach (tunelach którymi krasnoludy zwykle podróżowały pod ziemią) i tym co się dzieje mogliby w końcu ustalić jakiś plan działania. Co z blokowaniem przełęczy i drogą do Karaku. No i czy dałoby radę przedostać się do podnóża gór. Galeb złapał się na tym że mógł po prostu samemu zgłosić się na ochotnika do ubicia jeńców, a potem ich wypuścić i kazać przekazać Brockowi informację. Ech. Najlepsze pomysły zawsze przychodzą po czasie. - Postarajcie się to załatwić wszystko przed południem, byście nie chodzili po górach nocą. - rzekł na odchodne. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-08-2019 o 23:24. |
23-08-2019, 19:36 | #655 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
25-08-2019, 11:36 | #656 |
Reputacja: 1 | Jaskinia/kopalnia Młodszy z braci Rudgerów westchnął nad głupotą i naiwnością podoficera. - Elektorce czy Toppenheimer, głupcze? - zapytał - Jestem tu najwyższy stopniem. Nigdy nie zwykłem tłumaczyć się z rozkazów podwładnym i przyzwyczajeń dla buntowników lub zdrajców zmieniać nie zamierzam. Jak mnie natychmiast rozwiążecie to skończy się tylko na degradacji. Inaczej będziecie wisieć. Wissenland nie wybaczy wam zdrady, a mój brat mnie pomści. Ile by elokwencji Gustaw nie użył, nic nie zmieniało faktu, że ze zdrajcami się nie rozmawia. Skoro Leonora mogła wytrzymać tortury doświadczonych w swoim fachu speców, to czemu szkolony oficer nie miałby wytrzymać zwykłej rozmowy? Ostatni po raz kolejny przekonali się, że jeśli się chce z kimś porozmawiać to dobrze zaczynać od rozmów, a nie od zdradzieckiego ataku. Kadet (a właściwie Kadetka) przedstawiła się Galebowi jako Mag... Po prostu Mag. I uśmiechnęła się promiennie. Córka szlachcica z dworu Elektorki. Wyjaśniła, że ojciec nigdy by jej nie puścił na wojnę, więc uciekła i pod przybranym imieniem zaciągnęła się do armii. A resztę to koledzy mogą opowiedzieć. 6 Erntezeit, poranek okolice Khazid Nauk Krasnoludy i niziołek ruszyli do osady, gdzie czekała ich niemiła niespodzianka. W Khazid Nauk przebywał bowiem patrol granicznych. Dziesięciu konnych (teraz w większości pieszo). Byli zbyt daleko i nikt z nich nie umiał czytać z ruchu warg, ale wyglądało na to, że jeden z nich rozmawia z długobrodym krasnoludem. Mogli spróbować się podkraść i podsłuchać rozmowę. Mogli też się wycofać bez ryzyka odkrycia. |
26-08-2019, 23:18 | #657 |
Reputacja: 1 | Gustav zrobił minę jakby nie rozumiał o co chodzi podporucznikowi. - Oczywiście, że Elektorce, przecież jej jest lojalna armia. Co do tego ma Toppenheimer? Sierżant zauważył że rżnięcie naiwnego durnia w pewien sposób może pociągnąć młodego von Rudgera za język, bo ten może nie omieszkać oświecić (i upokorzyć przy tym) starszego od siebie szlachcica, szczególnie po tym jak ten próbował go zmalować w gębę i coś tam bełkotać o tym że "wie co się dzieje". Chociaż większa by była pewność takiego działania, gdyby się po prostu udało oficera spić. Gustav powstrzymał dłoń żeby się nie palnąć w czoło, że wcześniej nie pomyślał o zagraniu na ego von Rudgera i spiciu go. Trudno. Będzie musiało iść jak po grudzie. Jednak wraz z historią dziewczyny tworzyło to pewien obraz - podporucznik był lojalny Elektorce i szefowi wywiadu i za wszelką cenę miał doprowadzić dziewczynę do domu. Wiedział przy tym że będzie uciekać, więc skombinował tą trutkę albo zrobili to Graniczni. Tak czy siak, chodziło o to aby jeniec był wygodniejszy do przewożenia, bo niepokorna pannica z pewnością próbowałaby uciekać. Pogróżki młodziana zignorował, bo akurat byli w idealnej pozycji, aby zatłuc von Rudgera i zwiać w siną dal na drugi koniec świata. - Nie chce pan chyba powiedzieć, że baronowa zdradziła Elektorkę? Z jakiego powodu miałaby to robić? - rzekł. Gdyby von Rudger wykazał jakiś cień pozytywnego odebrania odpowiedzi Gustava to ten każe Karlowi rozwiązać oficera. - Panie poruczniku. Jeżeli oddałbym Panu czterech moich ludzi to szanse na wykonanie naszego zadania zmaleją do zera, a za jego niewykonanie czeka nas stryczek. Jakie jest więc wasze, że jest ważniejsze od tego co my mamy zrobić? Czemu chcecie omijać naszych jedynych sojuszników w okolicy? I po co te środki na sen? - zapytał rozkładając ręce ze zdezorientowaną miną - To wygląda jak porwanie, a nie eskorta. Gustav miał nadzieję, że von Rudger zechce ich pomimo wszystko oświecić, bo jakby nie patrzeć był skazany na nich. Z resztą. Stali wokół niego dość groźną zgrają, która już pokazała, że stopień i szlachetna krew nie powstrzymają ich przed przywaleniem jaśnie panu w pysk. Dalsze blefowanie pomimo wszystko mogło się źle skończyć dla oficera. *** Galeb zaśmiał się serdecznie na słowa dziewczyny. - Hah! Zupełnie jakbym słyszał moją młodszą siostrę Galinę. Stanęła wiele lat temu na progu mojej pracowni i oznajmiła prawie to samo, żądając bym ją wyposażył do walki z zielonoskórymi. - mruknął kręcąc głową - Zaradna dziewczyna. Jeżeli będzie czas i środki to zrobię dla Ciebie zbroję i broń, byś tą wojnę przetrwała cała i mogła zadziwić swojego ojca. Tymi słowami Galeb pożegnał się i wyruszył wraz z Bertem i Detlefem. Kiedy już oddalili się od jaskini wyjaśnił im pewną kwestię, chociaż wątpił by mu uwierzyli. - Tam w kaplicy Valayi pomodliłem się i Pramatka do mnie przemówiła. Powiedziała mi wprost że nasze zadanie jest ważne i będzie wielkim pożytkiem dla Imperium i krasnoludów. Dlatego myślę, że nie mamy co mitrężyć, i tak nie będziemy mieli lepszej pozycji wyjściowej do zablokowania Przełęczy. Granicznych nie ma tak dużo, muszą teraz patrolować długi odcinek bo nie wiedzą gdzie jesteśmy. A możemy wybrać prawie dowolne miejsce między posterunkiem na skrzyżowaniu, a samą przełęczą. Zanim odgarną kamienie minie bardzo dużo czasu. Krasnoludy by poradziły sobie dużo szybciej - ale ludzie... - wzruszył ramionami - Potem możemy ruszać do Karaku. Przełęcz to nie ziemie Króla Alrika... z resztą, pewnie mają swoją poddrogę by handlować z południem. Póki co sprawdźmy czego możemy się dowiedzieć w osadzie. Potem będziemy mogli decydować... Szli więc, a Galeb zastanawiał się jeszcze nad jedną kwestią. Jakby mógł się zreważnować Brockowi za swoje zachowanie. Uznał, że ostrzeżenie najemnika o zbliżających się problemach Granicznych byłoby wystarczające. Może by nawet skłoniło Brocka do szturmowania Przełęczy i przebicia się póki to w ogóle możliwe. Albo pójścia na ziemie krasnoludów lub ucieczkę przez Averland. Tak czy tak Galeb musiałby dostarczyć wiadomość osobiście i najlepiej jakby była ona od von Grunnenberga. Był jednak zbyt słaby w podchody by podróżować bezpiecznie powierzchnią. Dlatego miał nadzieję, że miejscowi znają odpowiednie korytarze które mogłyby podprowadzić go do podnóża gór i zaprowadzić z powrotem do Nauk. Co zaś do samej osady nieprzyjemna niespodzianka uświadomiła mu jak blisko są wciąż zagrożenia. Wraz z Detlefem musieli się wycofać - obaj zostaliby bez problemu zauważeni, a nie mieli gwarancji że ktokolwiek z wioski wstawi się za dwoma obcymi krasnoludami, szczególnie przed oddziałem zbrojnych. Na szczęście był z nimi Bert który już parę razy pokazał, że potrafi pozostawać w ukryciu. - Bert? Zdołasz tam podejść i ich podsłuchać? - zapytał szybko runiarz niziołka. Wolał nie posyłać sapera wbrew jego woli, szczególnie, że Graniczni mogli się po prostu wynieść, a oni spokojnie wejdą do wioski. Tak czy tak Galeb od razu zaczął się wycofywać i dał znać Detlefowi by ten też tak uczynił. Co zrobi Bert już zależało tylko od niego samego, ale decyzję musiał podjąć szybko. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 27-08-2019 o 10:22. |
27-08-2019, 13:57 | #658 |
Reputacja: 1 | Oleg wzdrygnął założonymi ramionami i syknął z dezaprobatą. Dawno nie miał takiej ochoty przywalić komuś w gębę. Komuś, kto ma się za lepszego i ważniejszego, mimo, że zdanego na łaskę tych gorszych od siebie. Z lubością wyobrażał sobie, jak trzaska go otwartą dłonią w jędrny policzek, niczym niesfornego gówniarza. Postanowił nie bruździć baronowi wtykając się w rozmowę, której i tak nie rozumiał. Nawet niespecjalnie przysłuchiwał się dialogowi wyższych sfer. Niby nawet doszedł do wniosku, że niechęć do osoby von Rudgera mogła zachwiać jego oceną sytuacji. Miał to jednak w dupie. Nie lubił go i jeśli tylko nadarzyłaby się okazja to by to pokazał. Gustawa natomiast lubił, a temu zależało, żeby Rudgera nie ruszać. Wewnętrzny dylemat Olega zaowocował jedynie nieprzyjaznym spojrzeniem i nosem zwieszonym na kwintę i zadumą na swoją rolą w tym zamieszaniu. Z jednej strony czół się niepotrzebny, a wręcz zbyt głupi by ogarnąć to, kto kogo, za co i po co zdradza. Nie rozumiał, jak inni mogą być lojalni wobec ludzi, których zapewne nawet na oczy nie widzieli, a tym bardziej nie znając ich osobiście. Z drugiej strony czół, że może być potrzebny, kiedy już to wszystko jebnie, a Gustaw, którego znał i lubił będzie potrzebował pomocy w ucieczce przed stryczkiem, który w tym zamieszaniu czeka niechybnie ich wszystkich. Reszta drużyny też zasługiwała by pomóc im w trudnej sytuacji. W większości przynajmniej. Wciąż miał w pamięci swoją własną propozycję by porzucić to wszystko w diabły i zacząć zbójować. Zawsze lubił góry. |
27-08-2019, 14:29 | #659 |
Reputacja: 1 |
|
28-08-2019, 12:23 | #660 |
Reputacja: 1 | Pluć sobie w brodę to mógł teraz Gustav z wielu powodów. Chociażby takiego że nie powstrzymał Berta przed ratowaniem oficera. Po pokazach niekarności Ostatnich von Rudger stał się wyjątkowo niewygodny. Z jednej strony zawdzięczał ratunek Gustavowi i reszcie. Z drugiej mógł go obsmarować i zdegradować. No i słowa dziewczyny. Czy to podpucha czy córka szefa wywiadu naprawdę go kocha? Wizje kariery rozwiniętej dzięki takiemu teściowi przemknęły przez głowę sierżanta. Nie ma szans by cokolwiek z tego sié ziściło jeżeli spieprzyła którekolwiek z zadań. Mogą go ocenić jako niekompetentnego i buntowniczego, ale póki będzie skuteczny nikt nie będzie mógł mu bezkarnie pluć w twarz. Pytanie o to kim jest wielki oficer von Grunnenberg nie miał co odpowiedzieć więc tej kwestii nie ciągnął. - Mamy zablokować niedaleką Przełęcz przez którą Graniczni wywożą łupy. Teren jest patrolowany, są tam też posterunki. - Mamy też dowiedzieć się czemu krasnoludy nie pomagają i coś z tym zrobić. Ponoć przed inwazją do króla krasnoludów przyszedł list od Elektorki z żądaniem by brodacze się nie wtrącać do konfliktu między ludźmi. Co więcej Graniczni od samego początku trzymają się od krasnoludów z daleka. Wszyscy khazadzi jakich po drodze spotkaliśmy są rozsierdzeni bo mogliby tu w górach spokojnie zablokować wroga i pomóc, a tak: ich własny sojusznik domaga się nie respektowania sojuszu. - Pierwsza sprawa bardzo się przysłuży Wissenlandowi. Zdołamy odzyskać część zrabowanych dóbr, a z tego co usłyszeliśmy Graniczni intensyfikują wywózkę. - Co do krasnoludów... Musimy przekonać ich do działania i coś zrobić z tym listem. Mamy pewną furtkę by móc porozmawiać z królem Alrikiem, ale do rozwiązania samej sytuacji... Szanowany oficer i krewna Elektorki będą mieli dużą siłę przebicia i odpowiednie kompetencje by tu zadziałać. To sprawa wagi państwowej jakby nie patrzeć i całemu Imperium się bardzo przysłużymy. Ostatecznie Gustav chciał zagrać na ego i próżności młodego oficera. Parę dni opóźnienia to mały koszt w porównaniu do sławy i zasług jakie mogą zyskać. Gdyby von Rudger się cykał to Gustav miał zamiar go przekonywać do pomocy. Miał nadzieję że nie będzie musiał się odwoływać do sławy nazwiska von Rudger czy wyświechtanego "brat byłby z Pana dumny" W wolnym momencie musiał się rozmówić z dziewczyną. No i zapytać o szpiega w Pfeildorfie... *** Trzeba było trochę poczekać ale ostatecznie Graniczni się wynieśli w cholerę, zapewne czując na sobie nieprzychylne spojrzenia khazadów. Galeb uznał że dobrze rozwiązali sprawę - gdyby weszli do osady mogliby narobić problemów miejscowym. Galeb skinął Detlefowi. Ostrożnie, uważając by przypadkiem tylna straż patrolu ich nie dostrzegła ruszyli w kierunku wioski. W pewnym momencie dołączył do nich Bert i krótko zrelacjonował co usłyszał. Poinstruował pozostałych by byli spokojni i nie narażali się tutejszym, ani niczego nie wymuszali. Cała trójka ostrożnie weszła do osady z dłońmi na widoku, z dala od broni. Plan był taki by porozmawiać ze Starszym wioski i przedstawić się kim są. Galeb nie miał zamiaru ukrywać że jest kowalem run, ani że działa przeciw Granicznym. |