|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-09-2019, 00:36 | #671 |
Reputacja: 1 | Widząc jak Oleg zaczyna rozbierać ciało von Rudgera Gustav palnął go otwartą dłonią w tył głowy. - Nie wiem kto mu tak namieszał we łbie że rzucił mi się do gardła, gdy powiedziałem, że dziewczyna pójdzie tam gdzie chce... ale nie waż się tak go traktować! - warknął do zwiadowcy Wskazał ręką w głąb kopalni, a potem wyjście. - Oleg, Kurt, Walter. Bierzemy łopaty i kilofy i kopiemy grób. Pochowamy go jak człowieka. Gustav nie zdołał niestety wyciągnąć dość informacji odnośnie całego tego zamieszania, ale dużo dało do myślenia to jak od samego początku von Rudger traktował wypowiadane przy nim rzeczy o Elektorce i całej sytuacji. Działał pod przymusem, chciał ominąć Karak jak najszybciej. Ciężko było powiedzieć czy to gniew ojca dziewczyny czy dzieciak po prostu był tak sztywniacki. Wziął bandaże i spróbował podleczyć siebie i akolitkę. Potem pomógł w kopaniu mogiły. Chciał zrobić wrażenie, że nawet pomimo "szaleństwa" jakie opętało von Rudgera należy się wobec niego zachować godnie. No i trzeba było w końcu podjąć decyzję co dalej robią. Dość czasu zmitrężyli w tej kopalni. *** Starszy się zgodził wysłuchać Galeba, więc ten opowiedział o wszystkim co zdołali zgromadzić odnośnie konfliktu Granicznych z Imperium. Wiedział, że bez twardych dowodów - listów czy świadków nie zdoła nimi przekonać Króla. Ba. Jego własne słowo po tym jak kluczył wokół pracy też już nie znaczyło tyle. Mogło jednak wzbudzić pewne podejrzewani odnośnie tego że krasnoludy zostały wykiwane. Albo mogło potwierdzić informacje jakie Król Alrik zdołał już sam zgromadzić. Gdy Starszy powiedział że przekaże też od kogo te informacje są i że nie było na nie dowodów, Galeb tylko kiwnął głową z pokorą. Nie wiedział czy zostanie wyjawione jego zachowanie czy nie, ale uznał, że próby dyskutowania tylko pogorszą sprawę. Sam fakt, ze powiedziano im o ścieżkach krasnoludów jednak nastawiało Kowala pozytywnie do sytuacji. Zdobyli teraz potężną przewagę - Graniczni patrolowali konno drogi w góry się nie zapuszczając. A oni mogli teraz po górach poruszać się dużo sprawniej. To było to czego potrzebowali by zrealizować zadanie zablokowania Przełęczy. *** Wracając do kopalni zrobili mały postój. Galeb spróbował odnowić runę ciosu na młocie pożyczonym od Detlefa. Cały czas myślał też nad tym jak załatwić kwestię przeklętego demona uwięzionego w kruku. Jak go zatłuc, zniszczyć i odesłać. Dwu wojaków z runiczną bronią powinno wystarczyć do ubicia nadprzyrodzonej istoty.. pytaniem było tylko jak potężna jest to istota. Mógł się tu przydać Loftus, ale czarodziej jakoś nie był w stanie skapnąć się aż do wczoraj że z krukiem było coś nie tak. Ostatecznie trzeba było uprzedzić wszystkich poza Leo o tym, że ptaszysko musi zostać ubite albo cokolwiek co w nim siedzi. *** Po powrocie do kopalni Galeb przyjrzał się sytuacji. Von Rudger nie żył i leżał sobie pochowany w ziemi. Nie wiedział co zaszło, acz czuł, że będą z tego duże problemy. Szczególnie że nikt się nie kwapił do wyjaśnień prócz "rzucił się na Gustava" powiedziane przez Karla. Zastanowiło Kowala co na to Mag, ale nie wyglądało by wpadła w panikę lub chciała uciekać. Cokolwiek się wydarzyło, będzie musiał podrążyć tą kwestię w innym momencie. Póki co trzeba było się zastanowić nad dalszymi działaniami. Wyszedł z kwestią, że idzie do Brocka. Nie powiedział, że chce się zrewanżować dowódcy najemników za świństwo jakie zrobił pod Meissen, ale zaproponował by się porozumieć z najemnikiem, który jest w obecnej chwili bardzo w czarnej dupie i perspektywa zostania zatłuczonym przez imperialne wojsko bez możliwości wykupienia się czy wydania pieniędzy które zarobił była bardzo realna. Cześć oddziału podchwyciła ten pomysł (na przykład Leo która w ogóle wyskoczyła z własnym planem przekonania Brocka). Inni woleli pójść na Przełęcz, co Galeb popierał, bowiem musieli chociaż obejrzeć jakiś kawałek by móc powiedzieć coś o możliwościach porządnego zablokowania przejazdu. Nie wiadomo czemu ktoś zaczął rozważać podzielenia się w ogóle na trzy grupy i pójścia do Karaku. Loftus znów zaczynał narzekać na organizację wszystkiego. Ostatecznie jednak Gustav uznał, że osobiście się pofatyguje do Brocka by przekonać go by ten pomógł w blokowaniu Przełęczy. Mimowolnie był skazany na Galeba, który znając ścieżki mógł go szybko przeprowadzić. Galeb widział w tym korzyść. Brock lubił Gustava, więc była szansa dogadania się. Dla niego też czynna pomoc w dobiciu tego targu była zadośćuczynieniem za swój występek. A gdyby jednak mieli pecha i by ich złapano to i tak większość oddziału przetrwa - wiedząc zarówno czemu krasnoludy nie pomagają jak i mając możliwość wysadzenia przejścia. - Pójdziemy do Brocka. Weźmiemy też Waltera. Znam ścieżki i zaprowadzę ich szybko. A w razie gdyby ktoś się ładował za nami w góry dobry łucznik będzie bardzo potrzebny - rzekł Runiarz - Lepiej by reszta poszła na Przełęcz. Aby być dokładnym - wzdłuż traktu na Przełęcz, nie po nim. - uśmiechnął się krzywo mówiąc tą uwagę, bo nie zdziwiłby się gdyby komuś strzelił do głowy taki pomysł - Zwierzęta nie mogą iść ścieżkami, będzie potrzebny dobry zwiadowca do ich przeprowadzenia i ktoś do pilnowania. Bert z Detlefem będą mogli obejrzeć teren i zadecydować gdzie zadziałać. Nie trzeba wszak wysadzać samej Przełęczy. Póki trzymamy się z dala od dróg Graniczni nie powinni nam sprawić większego problemu. Wracając wrócimy się tą samą drogą i najpierw wrócimy do kopalni, a potem pójdziemy tą ścieżką co wy. Galeb wiedział że Detlef na mapach się nie znał, ale powinien spokojnie rozpoznać znaki, o których powiedział im Starszy. Z pomocą Olega powinni sobie poradzić. Trzeba było tylko wyznaczyć jakąś drogę przemarszu z ich pomocą. - Gdyby coś się stało, wycofujcie się do kopalni i zostawcie na drodze jakiś znak dla nas. |
08-09-2019, 19:01 | #672 |
Reputacja: 1 |
|
12-09-2019, 11:07 | #673 |
Reputacja: 1 | W ocenie Galeba sytuacja przy kopalni potoczyła się jak za "starych dobrych czasów". Czyli chujowo do przodu. Gdy podczas marszu do obozowiska zatrzymali się na krótki postój przemówił. - Na oczach arystokratycznej dziewuchy rzucić szlachetnie urodzonego niczym jakieś ścierwo do rzeki. - pokręcił głową patrząc to na jednego to na drugiego człowieka - I wy chcecie by ona nam pomogła? Powodzenia. - ostatnie słowo rzekł iście kpiąco. - Słuchajcie. Jest ważniejsza sprawa. Graniczni jeżdżą po okolicy i rozpowiadają o czarnoksiężniku. Jego znakiem rozpoznawczym jest kruk. Za długo pozwalaliśmy by to stworzenie było przy nas, a po ostatniej jasne jest że w zwierzaku siedzi coś złego. Musimy to coś zabić. Jestem pewien że Leo zrobi coś głupiego gdy zrozumie co robimy... - rzekł poważnie - Póki tego nie załatwiony nie zbliżymy się do Karaku. Nie pozwolę na to. - położył nacisk na ostatnie słowa. *** Zdołali dotrzeć do obozu Brocka w nocy. Galeb nie widział innego wyboru jak pójść do Harkina z Gustavem a Olega zostawić w odwodzie. Na wypadek jakby trzeba było powiadomić resztę... Albo ich uwolnić gdyby Brock wziął ich do niewoli. Bo zakradać się do obozu krasnolud i szlachcic nie mieli co. Trzeba było tylko podejść od strony przeciwnej niż był obóz Granicznych, tak by ich straże nie widziały "gości". Natomiast nie było co się skrywać. Powinni podejść otwarcie i powiedzieć że mają interes, a właściwie ofertę dla kapitana Brocka. Jak Gustav to rozwiąże to jego brożka, czy każąc posłać wiadomość do kapitana, czy każąc do niego prowadzić... Galeb już i tak czuł że forsując porozumienie z Brockiem wyświadcza najemników przysługę. Jeżeli będzie mógł przy negocjacjach pomóc dobrą radą to będzie miał zupełnie czyste sumienie. W krótkich słowach przedstawił ten plan pozostałym. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 13-09-2019 o 17:02. |
12-09-2019, 23:50 | #674 |
Reputacja: 1 |
|
13-09-2019, 10:43 | #675 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
13-09-2019, 23:05 | #676 |
Reputacja: 1 | Ptaszydło przygarnięte przez Estalijkę bez wątpienia było dziwne. Widział kiedyś sokolników, których pupile wykonywali polecenia zupełnie, jakby potrafili rozpoznawać ludzką mowę i rozumieć wydany rozkaz, jednak ten był dziwny... inaczej. Detlef nie potrafił wyczuwać żadnego rodzaju magii, a te o których słyszał generalnie pakował do wspólnego worka oznaczonego koślawym napisem "plugastwo" i najchętniej wyrzuciłby gdzieś daleko - do lasu szpiczastouchych drzewolubów, albo na dno morza. A takiego czarownika sięgającego po wspomniany worek najlepiej byłoby toporkiem w czerep pacnąć, czyniąc świat lepszym i bezpieczniejszym. Rozumiał, że człeczyny niekiedy korzystali z usług czarowników, ale nie zamierzał im ufać, bo wszystko co złe, z Chaosu przecież pochodziło tak jak i sama magia. Z rozmowy Galeba ze Starszym zrozumiał, że runiarz dostrzega w ptaszydle zagrożenie, podejrzewając jednocześnie o to, że demon jakowyś wcielił się w durnego ptaka i snując swoje podłe zapewne plany przeciąga na swoją stronę akolitkę... Czy to było możliwe? Nie miał pojęcia. Co prawda Leo zachowywała się dziwnie, ale nie było to niczym nowym. Kiedyś udawała chłopa i wyczyniała rzeczy, które krasnoludom do łba nigdy by nie przyszły, ale było to także przed pojawieniem się kruka. W ptaku było coś dziwnego, ale dziwnym było już samo trzymanie dzikiego zwierzęcia niczym psa, czy domowego kota. Nie potrafiąc rozwikłać tego zagadnienia postanowił zdać się w tej materii na wiedzę i doświadczenie runiarza. Prawdziwie zmartwiony brakiem ciepłego przyjęcia w osadzie, a dokładniej - brakiem ciepłej strawy i zimnego piwa, wrócił z towarzyszami do kopalni, gdzie brakowało jednego więźnia, von Grunenberg zawzięcie milczał, a pozostali patrzyli na niego spode łba. Najpierw pomyślał, że Gustaw po prostu wypuścił von Rudgera, ale prowadzone półgłosem rozmowy pomiędzy Ostatnimi wyraźnie dały mu do zrozumienia, że von Rudger został zabity. Sierżant miał wiele przywar, ale dotąd Thorvaldsson nie myślał o nim, jak o tchórzliwym mordercy, ale jak inaczej nazwać zarżnięcie spętanego więźnia? Wywołanie o to sprzeczki nie miało już teraz sensu - nie przywróci zabitemu życia, a jeszcze bardziej poróżni oddział. Detlef całkiem niedawno dał Gustawowi do zrozumienia, że puszczenie wolno więźniów, którzy zostali beztrosko poinformowani przez Loftusa o planach zablokowania przełęczy, zniweczy szanse Ostatnich na wykonanie zadania, czyli w opinii krasnoluda czarownik skazał ich w swej lekkomyślności na śmierć - nie sugerował jednak jak miałaby ona wyglądać, jak również uwięziony von Rudger nie mógłby im przecież przeszkodzić w misji. Z tego punktu widzenia nie znajdował porównania między tymi sytuacjami i złościł się na dowódcę, że popełnił taki podły czyn. * * * Podzielili się zadaniami i zgodnie z własną propozycją ruszyli na rekonesans przełęczy. Znajomość górskich ścieżek ujawnionych przez miejscowe krasnoludy, a także zachowana ostrożność pozwoliła im wypatrzeć kilka miejsc, w których zdetonowane ładunki powinny spowodować osunięcie się zbocza i blokadę przełęczy przynajmniej na jakiś czas. Niestety w tak szerokim przejściu nie było przewężenia, którego zawalenie utworzyłoby barierę niemożliwą do usunięcia bez wielotygodniowej pracy oddziału inżynieryjnego - w każdym razie mogli zrobić tyle, na ile pozwalały warunki. Informacje o dwóch posterunkach, z których pierwszy mógł okazać się dla Ostatnich zbyt twardym orzechem do zgryzienia, a drugi przy dobrym zaplanowaniu szturmu mogliby prawdopodobnie zdobyć przy niewielkich lub żadnych stratach własnych były cenne, jednak na tę chwilę nie planował ataku na żaden z nich. Nie zdobywanie posterunków było ich celem, a utrzymanie takiego przy wrogu mogącym nadciągnąć z dużo liczniejszymi siłami z obu stron traktu sprawa byłaby mocno niekorzystna dla Ostatnich. - W nocy nikt po przełęczy nie podróżuje - zapewne konne patrole po ciemku również nie krążą. - Odpowiedział Estalijce. - Moglibyśmy przyczaić się za dnia gdzieś blisko jednego z miejsc, w których miałaby nastąpić detonacja i po ostatnim transporcie zejść bliżej i przygotować miejsca do podłożenia ładunków, po czym wysadzić zbocze. Ustawiając długi czas do eksplozji powinniśmy zdążyć opuścić strefę rażenia, a brak aktywności wroga o zmierzchu powinien zapewnić nam spokój i brak niespodzianek. Do tego nie będą wiedzieli co się stało, zanim o świcie nie wyślą ludzi do zbadania miejsca detonacji i osuwiska. Na dobrą sprawę mogą nawet się nie domyślić, że ktokolwiek pomógł górze osunąć się na trakt - takie rzeczy przecież czasami się zdarzają. Rozmieszczenie obu ładunków w pewnych odległościach od siebie da nam większy efekt obszarowy i więcej skał do usunięcia z traktu przez wroga, jeśli będzie chciał odblokować przełęcz. - Wyjaśnił swój punkt widzenia na sprawę. - Mieliśmy wykonać zwiad i to zrobiliśmy. Pora wracać do reszty i omówić akcję. - Zarządził.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
16-09-2019, 20:00 | #677 |
Reputacja: 1 |
|
18-09-2019, 23:09 | #678 |
Reputacja: 1 | Szary Czarodziej był zaskoczony, a przez to lekko zwątpił. Rozejrzał się na boki, ale Walter i Karl robili to co wcześniej zostało uzgodnione. Mag nie był pewien co powinien zrobić, więc zdał się na intuicję. A skoro nie przeszedł go zimny dreszcz, serce nie próbowało wyskoczyć z piersi postanowił wejść w rozmowę oraz uspokoić resztę towarzyszy, siebie, a w szczególności dziewczynę powolnym gestem ręki.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
19-09-2019, 22:51 | #679 |
Reputacja: 1 | Jedno było zdecydowanie pocieszające to to że jeżeli jakieś typki przyszły do Kapitana i nie zostały puszczone od razu to znaczy, że raczej mają taką o sobie sprawę do niego. Szansa więc że ewentualni szpicle lub handlarze informacji nie uznają tego za coś bardzo ważnego i Graniczni jeszcze się nie dowiedzieli. Tak czy tak Galeb zerknął na Gustava ponaglająco a ten wprost do sierżanta powiedział, że chcą zaoferować pomoc Kapitanowi Brockowi z przebyciu na drugą stronę gór. Szczegóły jednak będą omawiać tylko z Kapitanem. Wyjawienie powodu wizyty podoficerowi dawało też pewną szansę, że plota nie pójdzie w obóz... a więc może się uda zaskoczyć Graniczniaków. Kolejny plus. Te galebowe rozważania, całkiem optymistyczne zresztą przerwała myśl - do którego momentu się wszystko będzie układać? W którym momencie ktoś zapyta "co z jeńcami?" "czemu jest tylko jeden?". Kiedy będzie drużyna będzie musiała wyjawić rzeczy, które ich pogrążą? Myślał o tym czemu Gustav zabił von Rudgera i czy bajeczka o tym że oficer rzucił się na niego z pięściami jest prawdziwa. Jeżeli staną przed Prawdomówcami to co im właściwie będą mogli powiedzieć. Jeżeli uda się pozbyć demona Galeb był pewien że jego sumienie będzie czyste i będzie mógł opowiedzieć wszystko z podniesionym czołem... Ale co z pozostałymi? Wrócił myślami do bieżącej chwili. Ciekawiło go jak właściwie ułożą się negocjacje z Brockiem... czy uda im się tylko utargować zablokowanie Przełęczy... czy też może uda im się zdobyć jakieś informacje które pogrążą Granicznych? |
22-09-2019, 15:06 | #680 |
Reputacja: 1 | Bert, podczas powrotu ze zwiadu, starał się ułożyć jakiś plan działania. Przełęcz nie była aż tak dobrze strzeżona jak początkowo myślał i plan podłożenia ładunków zapewne się uda, tylko potrzeba sprytu. Najlepsza pora do tego typu działań to noc i w związku z tym nadają się do tego, tylko on sam i krasnoludy. Jednego krasnoluda na razie nie liczył, gdyż zajmował się szalonym projektem namówienia Brocka do kolejnej zdrady. Drugim problemem było wycofanie się z miejsca zdarzenia. Chodziło tutaj zarówno o saperów uciekających z przełęczy, ale także o wybór drogi ucieczki z gór dla całej drużyny. Bert gdyby był dowódcą zdecydowałby o przejściu do Karak Hirn, wszak były z nimi zacne krasnoludy, ale dowódcą nie był i po sposobie działania Gustawa oceniał że ryzyko sypnięcia się wszystkiego jest dość spore. |