|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-01-2020, 18:40 | #761 |
Reputacja: 1 | Kwestia demona i zawalonej drogi pozostała w rękach człeków. Martwiło to Galeba, jednak z drugiej strony tuż przed wyruszeniem wszystko układało się pomyślnie. Może Ostatni zdołają ogarnąć te kryzysy? Może czarodziej nie będzie przez resztę życia trzymać Galeba i Gustava za jaja? Reakcja maga na wiadomości o listach oraz reakcja Mag na nie też dawała sporo do myślenia. I teraz pytanie - czy Elektorka rozmyślnie wysłała te listy czy była po prostu tak nierozgarnięta że podpisała co jej podsunięto? Biorąc pod uwagę czego się nasłuchali to drugie nie było wykluczone. Spisek sięgał szczytów, a oni byli tylko oddziałkiem skleconego na poczekaniu regimentu. Donośny dźwięk Twierdzy Rogu natchnął serce Galeba nadzieją, że wszystko jednak będzie dobrze. Szedł do Karak Hirn wraz ze swoim przyjacielem, któremu ufał, choć nie we wszystkim się zgadzali. Wiedział, że nawet jeżeli historia którą musi opowiedzieć królowi Alrikowi wpędzi ich w Przysięgę Zabójców to przynajmniej pozwolą innym krasnoludom rozeznać się w tym co się dzieje w Wissenlandzie, Imperium i że to wszystko bardzo śmierdzi. Jednak w pewnym momencie Galeb przystanął. - Dzisiaj nie ma żadnego święta, prawda? - zapytał Detlefa - Cholera. To znaczy, że wzywają klany. Ziemie krasnoludów są zagrożone. Dalej, bracie, nie mamy czasu na odpoczynek. |
23-01-2020, 23:32 | #762 |
Reputacja: 1 | Pole i możliwości działania Loftusa zostało mocno ograniczone. Nie pozostało mu nic innego jak zgodnie z sugestią mistrz magii przyjąć postać goblina i zapewne co jakiś czas powtarzać rzucanie tego czaru. Natomiast w sprawie Diuka podejrzewał, że jego spostrzeżenia nie spodobają się Tivoli. W momencie gdy gobliny nie podsłuchiwały, wyraził swoje opinie o obawy na głos.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
25-01-2020, 12:56 | #763 |
Reputacja: 1 | Przynajmniej spowodowanie osuwiska już po przejeździe taborów Brocka odbyło się bez niespodzianek. Duże głazy i mniejsze odłamki skalne było można usunąć, ale zgodnie z umową z najemnikami ci mieli uniemożliwić prace przy osuwisku. Kolejnym punktem planu była wizyta w karaku. Dzięki górskim ścieżkom dawi wraz z Galebem przedostali się w pobliże twierdzy całkiem sprawnie, gdy doszedł ich głos rogu - o wiele potężniejszego, niż rogi sygnałowe i ich wojenne odpowiedniki. Twierdza zwoływała klany. - Aye, kuzynie. - Zgodził się ze słowami Galvinsona. - Oby król znalazł dla nas trochę czasu. - Dodał mając przy tym nadzieję, że powodem niepokoju w karaku nie była działalność Ostatnich na przełęczy.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
28-01-2020, 19:31 | #764 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 28-01-2020 o 19:34. |
01-02-2020, 23:06 | #765 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
02-02-2020, 19:43 | #766 |
Reputacja: 1 | Szybko okazało się, że złe przeczucia kaprala mają swoje uzasadnienie - z tego, czego dowiedzieli się jeszcze przed spotkaniem z królem Alrikiem wynikało, że powodem niepokojów i zwołania klanów była właśnie działalność Ostatnich, a dokładnie użytych przez nich ładunków burzących. Dawi byli wzburzeni, gdyż uważali, że potężne bomby zostały użyte przez walczące ze sobą wojska Wissenlandu lub najemników pod sztandarami Księstw Granicznych. A według krasnoludzkiej starszyzny wiedza o budowie takich ładunków nie była przeznaczona dla umgi... Wyglądało na to, że przybyli w ostatniej chwili - nim karak zdecydował się wysłać karne oddziały mające spacyfikować wszystkich potencjalnie zamieszanych w użycie górniczych min i wyciągnięcie z nich szczegółów dotyczących ładunków. W tym wypadku oznaczałoby to zaatakowanie lub przynajmniej odcięcie Brocka na przełęczy i położonych niżej posterunków granicznych. W tej sytuacji mogliby skierować wściekłość miejscowych dawi przeciwko siłom Wernicky'ego, co oznaczałoby aktywne wsparcie sił imperialnych w walce z południowym sąsiadem, ale byłoby to kłamstwo, które choć byłoby po myśli wissenlandczyków dla których Ostatni walczyli, to skutkowałoby niewątpliwymi stratami wśród brodatego ludu. Gdyby był z nimi von Grunenberg, to pewnie spróbowałby i tego fortelu - tym razem Detlef z Galebem mogli przekazać królowi Alrikowi informacje zgodnie z ich wiedzą i pozostawić dawi z decyzją co do włączenia się do wojny po stronie sojusznika lub, co było całkiem prawdopodobne, zachować neutralność. Nie wpuszczono ich przed oblicze króla od razu - najpierw musieli wyjaśnić kim są i po co przybyli. Choć to Galvinson jako Kowal Run stał wyżej w hierarchii społeczeństwa dawi, to misja Ostatnich była zlecona przez armię Wissenlandu, w której to Detlef miał szarżę wyższą od towarzyszącego mu krasnoluda. Stąd też on zaczął mówić pierwszy. Przestawił się jako Detlef Thorvaldsson, kapral Ostatnich (nie pomijając całej przydługawej reszty identyfikującej oddział wissenlandzkiej armii), którzy przejęli posterunek granicznych na przełęczy, gdzie otrzymał zaproszenie od króla Alrika, na które stawili się tak szybko, jak tylko mogli. Jeżeli samo zaproszenie nie będzie wystarczającym powodem do przeszkadzania królowi lub jego doradcom w czasie przygotowywania wyprawy wojennej, to zamierzał wspomnieć o wiedzy na temat użycia ładunków wybuchowych na przełęczy, choć szczegóły na ten temat wolałby zdradzić przed samym Alrikiem lub królewskim przedstawicielem. Szczegółów nie będzie dużo - ładunków użyli saperzy Ostatnich, w tym Detlef, w celu zablokowania traktu i zatrzymania wywozu zrabowanych przez siły Wernicky'ego dóbr z Imperium do Księstw Granicznych. Skład miny nie był mu znany, a podobne ładunki zostały użyte wcześniej w czasie obrony Meissen przed siłami granicznych, więc Thorvaldsson znał ich efekty. Naciskany dalej zdradzi, że konstruktorem min był Glorm, inżynier dawi pochodzący z Karak Norn, którego obecne miejsce pobytu nie jest kapralowi znane. Detlef nie ma również pojęcia, czy wiedza o składzie min została przekazana człeczynom. Powyższe informacje będzie przekazywał na wyraźne żądanie przedstawiciela twierdzy, natomiast mogąc uniknąć zdradzania wszystkich szczegółów, szczególnie w temacie Glorma, będzie wolał zachować je dla siebie. Nie będzie ukrywał zadań postawionych przed Ostatnimi - prosząc jednak o dyskrecję - gdyż jedno jest dość oczywiste (blokada przełęczy), a drugie z nich wymaga współpracy karaku. I właśnie wtedy zapyta o powód, dla którego miejscowe dawi nie wsparły swojego sojusznika (Imperium), kiedy zaatakował Wernicky. Powie, że dowództwo i wywiad wissenlandzkiej armii nie słyszały o żadnym liście nakazującym dawi zachować neutralność, co stawia jego autentyczność pod znakiem zapytania tym bardziej, że Wernicky zaatakował dopiero po dostarczeniu listu do karaku, najwyraźniej mając dużo większą wiedzę o jego istnieniu, niż władze prowincji. Siły Wernicky'ego zwykle nie ruszają krasnoludów, nie chcąc dać Karak Hirn i innym twierdzom pretekstu do odwetu, jednak celem ataku na Meissen była huta srebra, którą Czwarta wsparta mieszkańcami, a przede wszystkim siłami miejscowych krasnoludów z trudnością obroniła. Niestety ostatecznie prowincja musiała poddać miasto z braku wojsk mogących wciąż je bronić, a hutę zapewne rozmontowano i, być może, właśnie jej elementy przewożone są przez góry... Do tego wszystkiego Thorvaldsson dorzuci informacje o Kadetce i umowie z Brockiem w sprawie przełęczy. Poprosi o zapewnienie wsparcia w postaci zaopatrzenia lub nawet sił pacyfikacyjnych, które przejmą górskie przeprawy do czasu wyjaśnienia sprawy listu i rzeczywistej woli Imperium co do udziału krasnoludów w konflikcie z granicznymi. Gdyby karak nie chciał blokować przepraw, to oddziały dawi mogłyby zwyczajnie kontrolować zawartość wozów transportowanych przez granicznych i odpowiednio zareagować w przypadku grabieży majątków należących do krasnoludów.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
02-02-2020, 22:57 | #767 |
Reputacja: 1 | Fakt sprawnego wejścia do twierdzy wielce uradował serce Galeba, podobnie jak widoki potężnych sal, kolumn i wnętrza sławnej Twierdzy Rogu. Krocząc korytarzami wewnątrz góry Runiarz przypominał sobie zasłyszane o tej twierdzy historie. Z nostalgicznego nastroju wyrwało go dopiero dotarcie do części zajmowanej przez króla Alrika i jego dwór. Zostali zatrzymani na wejściu gdzie wraz z Detlefem przedstawili się. Galeba cieszyło że sierżant Detlef (wolał myśleć o przyjacielu wedle stopnia który przyjął pod Karak Azul kiedy wyprowadzał ich z Twierdzy, niż tym który nadały mu człeczyny) przejął gadanie, a jego pozostało tylko potwierdzać to do czego miał pewność. Gdyby jednak doszło do spotkania z Królem Arlikiem (wszak chciał osobiście zobaczyć obu khazadów biorących udział w tej całej kabale) Galeb był gotów odpowiedzieć mu zgodnie z prawdą odnośnie wszystkiego co król chciałby się dowiedzieć. Łącznie z wizytą w ruinach Browaru Bugmana i rozmową z Valayą. Chciał też przedstawić monarsze wszystko co się zdołał dowiedzieć odnośnie intrygi jaka plotła się w Wissenlandzie w tym o tajemniczych zdarzeniach, niekompetencji i listach. O ile mogło to króla nie interesować to może krasnoludzki władca i jego doradcy może posiadali jakieś elementy układanki które zdołają stworzyć wraz z ich informacjami szerszy i pełniejszy obraz. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 02-02-2020 o 23:01. |
05-02-2020, 22:25 | #768 |
Reputacja: 1 |
|
09-02-2020, 21:24 | #769 |
Reputacja: 1 | Sprawa przełęczy i tego co się dzieje w Wissenlandzkiej tak zajęła Galeba że ten przeoczył że demon zapewne jest najbardziej po wybuchach interesującą króla i doradców kwestią. A przede wszystkim że wypada samemu zacząć na ten temat mówić, a nie czekać na pytania. - Tak. - kiwnął głową nie tracąc rezonu - Kwestia parszywego demona. Wolał opowiedzieć o tym sam jako że Detlef nie do końca wierzył w całą sprawę a i nie wszystko widział. - Podróżując przez Wissenland natrafiliśmy pośród wzgórz na kamień runiczny spisany znakami dawnych umgi. Przystąpiłem do badania obiektu i chociaż nie byłem w stanie odczytać znaków zrozumiałem że chroniły przed czymś zamkniętym w kamieniu. Nie byłem w stanie określić czy dalej spełniał swoje przeznaczenie czy był pusty. Jedyne co mogło być wskazówką co do tego stanu rzeczy był złoty klin wbity w sam środek kamienia. - Jednym z naszych towarzyszy była kobietą umgi z Estalii. Dobra wojowniczka i kompana, wierząca głęboko w boginię Myrmidię. Była jednak bardzo w emocjach rozchwiana, a i zdarzało się jej mówić od rzeczy lub tracić kontakt z rzeczywistością, jakby nadużywała mocnych ziół. - W trakcie badań sama przyglądała się kamieniowi. Miała ze sobą kruka który niczym się nie wyróżniał. W pewnym momencie wyszarpnęła klin i dała go krukowi a ten odleciał. Obawiając się że uwolniła przy tym jakiegoś złego ducha przygotowaliśmy się do walki lecz nic się nie wydarzyło. Zbeształem kobietę za nierozwagę. Powódu jej wybryki upatrywałem w jej szaleństwie. Opowiadając dalej Galeb streścił dalszą podróż i stwierdził że dopiero teraz z perspektywy czasu widzi że pewne rzeczy wskazywały iż coś jest nie tak. Czarodziej umgi bardziej wyczulony na magiczne sprawy też nie mógł nic konkretnego wyczuć… do czasu. Sytuacja zmieniła się dopiero na drodze do przełęczy, już po ostatnim miasteczku człeków przed górami. Kiedy kobieta coś szepnęła do kruka a ten zdołał przestraszyć demonicznym rechotem wszystkie zwierzęta w konwoju granicznych. Oddział wykorzystał sytuację by zaskoczyć człeków, ale zarówno Galeb jak i drużynny czarodziej mieli już niezbity dowód że w zwierzaku siedzi zły duch. - Lecz wszyscy uznali że szalona kobieta nie wie co robi i zaczęliśmy myśleć jak wyrwać ją ze szponów tej istoty, o której mówiła że jest… pfu... przyjacielska i pożyteczna. Nie było jednak zgody co do tego co mamy począć. Chciałem ubić kruka, czarodziej oponował bojąc się że to spowoduje zmanifestowania się demona i skupienie jego gniewu na nas. A trzeba było dalej działać w sprawie przełęczy. Perspektywa zabicia dziewczyny nie mieściła się nikomu w głowie. Zdołaliśmy się schronić w opuszczonej kopalni. Udaliśmy się z Detlefem i kolegą niziołkiem do Khazid Nauk, reszta została by lizać rany. Galeb opisał wizytę w wiosce, nie kryjąc że przykre to było doświadczenie i to z jego własnej winy, bo ciężko mu było mówić cokolwiek o drużynie umgi których chociaż nie lubił to podróżował z nimi i przelewał krew. Nie mówiąc o tym że stawiała go w złym świetle, bo nie powstrzymał dziewczyny przed zrobieniem tak głupiej rzeczy jak uwolnienie demona. Poinformował więc Starszego o ich sytuacji i wrócił z towarzyszami do kopalni. Tymczasem umgich nawiedził Magister Tivoli - Galeb opisał krótko że ten wyższy rangą Czarodziej Cienia manipuluje plemieniem goblinów by te atakowały Granicznych. Magister wyczuł demona i ruszył w pościg za nim by go unicestwić. - Ponieważ dziewczyna oddaliła się by nabrać wody ze strumienia Tivoli skontaktował się z drużynnym magiem i dał mu wybór - albo sam załatwi sprawę, albo Tivoli z goblinami zabije wszystkich. Koniec końców mieli też zadanie do wykonania. Galeb zrelacjonował co działo się dalej pokrótce, bowiem sporo w tym było rzeczy nie związanych bezpośrednio z demonem. Jednak atak goblinów i sytuację kiedy Leonora skorzystała z demonicznych mocy opisał szczegółowo. - Kiedy jej ręka zmutowała zrozumiałem że jest już dla niej za późno. A fakt, że klin był schowany cały czas w jej kosturze wskazał mi że dziewczyna działała z premedytacją. Zaatakowałem ją i zdołałem ogłuszyć lecz wtedy Tivoli obezwładnił nas. Następne co pamiętam to obozowisko goblinów. Galeb opowiedział jak zdał relację czarodziejowi z tej samej kwestii i jak ten kazał im uciekać w nocy kiedy gobliny będą bawić się w zabijanie mutantki. Jej rzucanie na przemian oskarżeniami, tłumaczeniami, żalami i bronieniem demona tylko pozwoliło zrozumieć Runiarzowi że był głupcem uważając że dziewczyna nie wie co robi. Doskonale wiedziała co robi i pomimo nauk bogów umgi by istotom demonicznym nie ufać, ta mu zaufała i uznała go za swojego przyjaciela. - Najgorsze było to że w trakcie walki, tuż przed pojmaniem, odrzuciła kij w którym znajdowało się “naczynie” z demonem. Jedna osoba z oddziału, były skazaniec, podjął przedmiot i zdezerterował. - Galeb podał rysopis i imię Diuka, po czym dodał - Dowiedziałem się tego dopiero kiedy powróciliśmy do oddziału. Kazałem drużynnemu magowi przekazać tą informację Magistrowi Tivoli, który już powinien być na jego tropie. Ponieważ demon stał się jego priorytetem dopiero po rozwiązaniu jego kwestii czarodziej wróci do szczucia goblinów na Granicznych by się wzajemnie wykrwawiali. Wraz z końcem relacji Galeb odetchnął lekko, ale pauza trwała krótko. - Kiedy modliłem się przed Ołtarzem Valayi, Pramatka przemówiła do mnie. Nakazała mi bym swoje błędy naprawiał. A sytuacja że po Górach Czarnych przemieszcza się demon postrzegam jako mój własny błąd. Zachowanie umgi nie jest żadnym wytłumaczeniem. Dlatego teraz kiedy zrelacjonowałem wam Królu i wam Czcigodnym co się wydarzyło i co się dzieje w Wissenlandzie i na Przełęczy, udam się w góry by dopilnować poskromienia i odesłania demona do piekielnej czeluści lub z powrotem do jego więzienia. Lecz jeżeli chcecie mnie osądzić to pod waszą jurysdykcję się oddaję, bo uczyniłem obrazę wobec Was i Waszych Przodków pozwalając by to wszystko się wydarzyło na waszej ziemi. |
10-02-2020, 00:03 | #770 |
Reputacja: 1 | Magister Tivoli chwilowo odesłał Loftusa na przełęcz. Można było to rozumieć na parę sposobów, od akceptacji jego poczynań i wyjaśnień, przez chwilowe odpuszczenie sprawy jako mało ważnej, po brak zaufania i chwilowe oszczędzenie tylko z uwagi na fakt, że warto go dalej przesłuchać,a teraz na to nie ma czasu. Zapewne w dawnych czasach Ritter zachodził by w głowę jak bardzo ma przerąbane, ale aktualnie starał się to wziąć za dobrą monetę. Wszak nie można zawsze i wszędzie wpadać w większe gówno...
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |