|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-07-2020, 10:48 | #831 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
06-07-2020, 23:19 | #832 |
Reputacja: 1 | Loftus będący świadkiem paniki wśród uciekinierów i zamieszania we własnych szeregach wywołanych chwiejną i niezdecydowana postawą Gustawa próbował choć częściowo ratować sytuację. Wróg jednak zbyt szybko się zorganizował i wyprowadził pościg. Ludzi Wernickiego nie zatrzymał skromny ostrzał prowadzonych przez niego łuczników, a gęsty mrok spleciony z eteru nie był dość rozległy. Co gorsza Szary Czarodziej skupił na sobie uwagę kolejnego piromanty i łuczników wroga. Ritter przeklinał w duchu, że nie wykrył go wcześniej, jednocześnie rozważał pilne nawrócenie i składał w myślach podziękowania Ranaldowi. Po raz kolejny, o mały włos nie przypłacił swojego bohaterstwa śmiercią. Środek pola bitwy nie jest miejscem dla przedstawicieli Kolegium Magii, tutaj musiał ustąpić pola przeciwnikowi, podobnie zresztą jak było w Meissen. Choć ostatecznie wtedy to on przeżył, a wrogi mag zginał w eksplozji. Loftus miał nadzieję, że historia potoczy się podobnie, ale na razie lekko zgarbiony dał się ponieść tłumowi. Co nie oznaczało, że pozostał całkiem bierny. Szarzy Czarodzieje nie tylko posługują się wiatrami magii i eterem. Spryt i odrobina manipulacji może być równie wielką bronią. Loftus może dzięki swojej spostrzegawczości, albo daru widzenia wiatrów magii ujrzał jak pewna kobieta z pochwyconą bronią w ręku, zgrabnie przeskoczyła nad jakimś człowiekiem i zmierzała w stronę najemników. Mag tego potrzebował, w jego umyśle zrodził się plan. W ciemnościach i zamieszaniu przypominała mu Leonorę, choć nie mogła być to ona. Wtedy zresztą nawet gdyby wiedział, że wskazał Roz Bauer, w obliczu strasznej klęski, podjąłby to ryzyko.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 07-07-2020 o 07:35. |
07-07-2020, 20:22 | #833 |
Reputacja: 1 | Detlef walczył jak umiał najskuteczniej. Wcale nie pięknie - przedkładając mocny cios nad finezję precyzyjnego fechtunku. Na Bogów Przodków - przecież on i tak nie potrafił fechtować! Zatem ciął, rąbał, uderzał tarczą, przepychał słuszną masą swojego opancerzonego ciała. Jednak choć spryskany był dymiącą demoniczną krwią, to ten wysiłek zdawał się nadaremny. Demony najwyraźniejoszukiwały. Plugawe jęzory energii oszołomiły dzielnych brodatych wojowników, a ich kontratak pozbawił życia tych, którzy nie zdołali otrząsnąć się na czas. Z każdą chwilą padał ranny lub zabity kolejny z krasnoludów. Zostało jeszcze dziewięć stworów, a brodaczy dziecięciu, wliczając jego samego i Runiarza. Zważywszy na trudność ubicia przeciwnika, to nie będzie wyrównana walka. Walka, której z dużym prawdopodobieństwem nie zdołają wygrać, a przegrana oznacza śmierć... lub coś gorszego. Dokładnie to, co jeden z demonów zamierzał zrobić z rannym krasnoludem. Piekielne istoty potrafiły uśmiercić ranną istotę tworząc kolejnego demona na swoje podobieństwo. Tylko Valaya mogła wiedzieć, czy gdzieś wewnątrz przemienionego krasnoluda tkwiłaby uwięziona dusza khazada z rozpaczą obserwującego, jak demoniczne ciało morduje swych niedawnych towarzyszy. Lepsza byłaby śmierć, niż służba Przeklętym Bogom. - Tam! - Zawołał wskazując stwora pochylającego się nad umierającym wojownikiem. [/i]- Musimy ocalić go przed splugawieniem! Podarujcie mu śmierć, chwałę i wieczne ucztowanie z Bogami Przodkami! Prędko, zanim demon uczyni go jednym z nich! Strzelajcie! [/i]- Wydał rozkaz wierząc, że jest słuszny. Nie czekając na reakcję towarzyszy natarł na najbliższego biesa rąbiąc go wściekle swoim toporem. - To ziemia krasnoludów, plugawy stworze! - Wykrzykiwał pomiędzy ciosami. - Grimnirze, okaż swój gniew tym bestiom i prowadź mój topór! - Szczam na waszych bogów! Idźcie precz! Detlef nie chciał myśleć teraz ilu dzielnych wojowników polegnie i czy ktokolwiek z nich przetrwa ten bój. Nie chciał myśleć co się stanie, jak zabraknie sił na kolejny cios i podniesienie ramienia chronionego tarczą. Nie chciał się zastanawiać co zrobią grobi będący przecież gdzieś w pobliżu - jeśli nawet pokonają demony, to będzie ich zbyt mało i będą zbyt ranni by stawić czoła wciąż licznej bandzie zielonoskórych... Na zastanawianie przyjdzie czas później... Teraz trzeba było zabijać demony i przeżyć.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
08-07-2020, 00:36 | #834 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
09-07-2020, 21:33 | #835 |
Reputacja: 1 | Z tarczą i młotem Galeb wznosił kolejne okrzyki zagrzewając towarzyszy do walki. Niestety walka była niesamowicie ciężka i nie było odwrotu. Niestety Galeb nie miał już żadnej broni zasięgowej więc pozostawało mu tylko bronić towarzysze przed śmiercią lub gorszym losem. I chociaż Runiarz wiedział że spoczywa na nim "odpowiedzialność" by przeżyć, bo tacy jak on byli zbyt cenni to teraz w ogniu walki, z nikłymi szansami na przeżycie nie wahał się by walczyć u boku krasnoludów z Karak Hirn i jeżeli by do tego doszło, umrzeć razem z nimi. - Na Grombrindala i Gazula! Na Grimnira i Valayię! Na Grungniego! Albo my, albo oni. Nie ma innej opcji. |
09-07-2020, 21:39 | #836 |
Reputacja: 1 | Kimkolwiek była ta kobieta, to na szczęście podjęła się zagrania narzuconej roli. Loftus był zadowolony, ale nie mógł sprawy zostawić samej sobie. W swoim krótki życiu zauważał, że ludzie w sytuacji kryzysowej chętniej poddają się woli innych, szukają oparcia i oczekują, że kto inny podejmie za nich decyzję. Władza w obliczy kryzysu się konsoliduje, a ludzie jednoczą. Skoro więc udało się opanować bezwładną ucieczkę i panikę należy pójść krok dalej i spróbować ratować Gustawa i jego ludzi.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
09-07-2020, 23:24 | #837 |
Reputacja: 1 |
|
16-07-2020, 12:45 | #838 |
Reputacja: 1 | Na twarzy Szarego Maga, pomimo zmęczenia zagościł delikatny uśmiech. Udało się, plan się powiódł teraz tylko należało zadbać, żeby nowa maskotka nie wyszła z swojej roli, a po drugie nie zginęła. Przy niej staną uwolnieni jeńcy, dzięki niej zapanuje początkowa euforia. Tłum trzeba było tylko dalej zręcznie i delikatnie popchnąć. Ktoś z tłumu wymienił jej miano, Roz... Loftus skojarzył to z zasłyszaną w obozie historią o najemnikach i niemej dziewczynki zwanej Białą Różą.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 16-07-2020 o 23:05. |
17-07-2020, 00:41 | #839 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
17-07-2020, 22:00 | #840 |
Reputacja: 1 | Detlef walczył o życie. Nie po raz pierwszy zresztą, ale pierwszy raz przeciwnik, z jakim mu przyszło się mierzyć zdawał się za nic mieć przyzwoitą krasnoludzką stal, która zbierała krwawe żniwo przy każdej innej okazji. Demony nie chciały umierać od ran, które rosłego orka powaliłyby na ziemię pozostawiając życia na kilka zaledwie kilka oddechów. Tak się nie godzi. To nie było honorowe. Jak można walczyć z tym czymś? Atak zielonoskórych na walczące z khazadami demony przyniósł nieoczekiwane rezultaty - wyglądało na to, że dzierżone przez grobich dziwne sztylety skutecznie ranią i zabijają pomioty Chaosu, a po chwili obie toczące odwieczną wojnę strony stanęły naprzeciwko siebie zdumione sytuacją, w jakiej się znaleźli. Thorvaldsson był świadomy, że jakakolwiek wrogość wobec grobich sprowokuje ich atak, a zielonoskórzy wciąż mieli przewagę liczebną nad nielicznymi pozostałymi przy życiu krasnoludami, z których żaden nie uniknął poważnych ran. Dawi nie mogli wygrać ewewntualnego starcia, a w opinii Detlefa ich śmierć nie przysłuży się interesom twierdzy. Król musiał dowiedzieć się o tym, co tutaj się stało. Musiał dowiedzieć się, co stało się z zielonoskórymi i czarownikiem umgi. Miejscowi dawi musieli przygotować się na nieczystą walkę z demonicznymi pomiotami - bo tego, że demon pojawi się ponownie był całkowicie pewien. - Musimy wrócić do karaku i powiadomić króla o tych plugastwach. Zwykła stal nie ima się tych pomiotów Chaosu. Demon spróbuje ponownie i wojownicy muszą być gotowi. - Wciąż dysząc po wyczerpującej walce powiedział w języku krasnoludów tak, aby przebywający w pobliży czarownik mógł go usłyszeć. Skoro znał mowę grobich, to pewnie i khazalid potrafi zrozumieć. Jednocześnie zatknął topór za pas i rozejrzał wokoło ze smutkiem spoglądając na ciała zabitych dawi. - Zostaniemy tutaj i opatrzymy nasze rany. Później pochowamy naszych braci wśród gór w których żyli tak, by mogli spoglądać na ukochane przez siebie szczyty w obronie których oddali życie. - Kontynuował. - Pozostając w nadziei, że żaden urk nie będzie przeszkadzał w tym smutnym obowiązku oraz że wyniesie się z ziem krasnoludów, na których nie jest mile widziany... - zakończył aluzją odnoszącą się do samego czarownika. Thorvaldsson był znużony zaciekłą walką, jednak wciąż był gotów zareagować na wrogość grobich. Jeśli ci jednak postanowią zaatakować resztki oddziału, to postara się wysłać do Gorka i Morka tylu, ilu tylko zdoła. Jeśli grobi postanowią ograbić zwłoki granicznych, to nie będzie im przeszkadzał - sam był zainteresowany tylko tym, co mógł posiadać Duży Karl - możliwe, że jakieś rozkazy lub listy uwierzytelniające od Wernicky'ego. Najważniejsze było udzielenie pomocy tym, którzy jej potrzebowali - czyli właściwie wszystkim po kolei. Gdyby miał do tego zużyć cały zapas naparów kojących i mikstur leczniczych, to niech tak będzie. W miarę możliwości jednak będzie korzystał z własnych umiejętności by oczyścić, zszyć i zabandażować rany zaczynając od najciężej rannych.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |