Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-05-2021, 18:55   #1
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
[WFRP IV] Na straży porządku i inne opowieści

Przygotuj się na to, że zaraz zanurzysz się w ponury świat pełen zgorzkniałych bohaterów i wielkich niebezpieczeństw. Usłyszysz krzyki przerażenia zagubionych i zatraconych dusz stających wobec grozy Chaosu, który roznosi się jak złowroga plaga. Nie ma na nią leku. Niebo, ziemia i morza wypełniają się plugawą magią, która paczy samą naturę rzeczywistości. Wypełnia ją zepsuciem i zmienia już nieodwracalnie. Ujrzysz to i poczujesz ból straty po dawnych zaklęciach, które chroniły przed tym zagrożeniem, a teraz zostały przełamane. Antyczne spoiwo trzymające świat razem pęka pod naporem, porzucone i zaniedbane. Wkrótce posmakujesz grozy Niszczycielskich Potęg wprost z piekielnych otchłani pełnych demonów. Czują one, że nareszcie koniec jest bliski, że nadchodzi dla nich czas ucztowania, mordowania i świętowania. Mówią, że nadchodzi Czas Chaosu.

Teraz zaś spójrz na Reikland, najpotężniejszą z prowincji Imperium. Ta kraina toczy wojnę sama ze sobą. Potężne szlacheckie domy walczą o władzę i wpływy, gdy ich armie ścierają się z wrogimi watażkami, pustoszącymi wszystko na swej drodze zielonoskórymi, wypaczonymi zwierzoludźmi i bestiami, które czyhają w dziczy. Nawet w stolicy prowincji, wspaniałym Altdorfie, rządzi przemoc. Złodzieje, ulicznicy i przemytnicy podrzynają tu gardła za garść miedziaków, biorąc przykład z możnych, którzy robią to samo dla niewiele większych korzyści. Zepsucie zagnieździło się w sercach mieszkańców tej krainy. Ta skaza popycha nawet zdawałoby się niezłomnych do sięgania po zakazaną wiedzę i czarnoksięskie sztuki oraz do poświęcania swoich braci i sióstr na ołtarzu własnej próżnej ambicji. Potępienie nie jest o krok, ono już nadeszło.

Mimo tej niekończącej się nawałnicy zła, mimo ciągłego cierpienia i desperacji, znajdą się tacy, którzy się nie poddają. Nieliczni, którzy staną przeciw rozkładowi i nieuchronności Czasów Końca. Niekoniecznie będą oni szlachetni czy nawet dobrzy. Z całą pewnością nie będą mili. To jednak jedyni bohaterowie, na jakich stać ten potępiony świat. Ich upór, nieustępliwość i czysta szaleńcza determinacja mogą przechylić szalę i pchnąć świat na inne tory. Co przyniesie los: potępienie czy zbawienie? Wkrótce wszyscy się o tym przekonają.

To świat zapomnianych bohaterów i ulotnej chwały.

To świat Warhammera.


[media][/media]
Ubersreik

Cytat:
- To ten Ubersreik? Mniejszy, niż się spodziewałem. Zająć fortecę i spichlerze. Jeśli znajdziecie jakichś Jungfreudów, przyprowadzić ich do mnie. Zabić każdego, kto będzie stawiał opór. Za Karla-Franza!

- Generał Jendrick von Dabernick
Wspaniałe miasto forteczne Ubersreik usadowiono wysoko wieki temu pomiędzy mrocznymi Górami Szarymi i ostępami Lasu Reikwaldzkiego. Wielokrotnie równane z ziemią i wznoszone ponownie przez ludzi i krasnoludzkich sojuszników z Karak Azgaraz, strzegło Przełęczy Szarej Pani - jedynej bezpiecznej i niezawodnej drogi, która prowadziła do bretońskiej prowincji Parravonu i stanowiącej dzięki temu jeden z najruchliwszych ośrodków handlowych w Imperium. W jego centrum wznosił się potężny, wybudowany przez krasnoludy most, który przebiegał ponad rdzawym nurtem rzeki Teufel. Ta imponująca przeprawa łączyła ważne szlaki kupieckie biegnące z całego Imperium i spoza niego.

Jednakże, mimo całego jego majestatu, w Ubersreiku zapanował zamęt. Ulice spłynęły krwią Reiklandczyków. Piętrzyły się stosy trupów. Z murów zwisały ciała tych, których jedyną zbrodnią była wierność prawowitemu panu. Kult Sigmara nauczał, by pozostać wiernymi szlachcie i władcom, ale dla ubersreikczyków nagrodą za lojalność był krótki sznur i przedwczesna podróż do Krainy Morra. Nikt nie pojmował, czemu Armia Prowincji z Altdorfu stanęła pod murami miasta i siłą odsunęła grafa Sigismunda von Jungfreuda, księcia miasta, od należnej mu władzy, mimo że był panem sprawiedliwym, silnym, ale i kochanym przez lud.

Osoby uznane za zbyt lojalne wobec dawnego księcia zostały zwolnione z piastowanych urzędów i zostawiły po sobie puste miejsca na szczytach władzy, które dotąd nie zostały obsadzone. Obecnie miasto i otaczającą je prowincję patrolowali żołnierze przybyli z dalekiej stolicy, Altdorfu. Fakt ten wzbudzał głębokie niezadowolenie podejrzliwych miejscowych. Wśród szlachty i wśród gminu szerzyły się więc plotki. Ich echa pobrzmiewały i na targu rybnym, i w pałacach.

Niemniej jednak życie toczyło się własnym torem, a wy pięknego, wiosennego ranka pojawiliście się na gwarnym Placu Targowym w Ubersreiku, szukając przede wszystkim dobrego śniadania, ale i niezawodnego ekwipunku, najświeższych informacji, czy wreszcie - zajęcia, najlepiej płatnego. Tego ostatniego podobno nie brakowało...

Cytat:
- Nie wierz nikomu. Tu, w Ubersreiku, każdy dla kogoś pracuje. Nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Taka jest prawda! Tak było za Jungfreudów, tak jest, od kiedy altdorfczycy zajęli zamek na Czarnej Skale. Wszyscy coś knują. No, ale da się na tym przynajmniej zarobić, prawda?
Przystanęliście pod imponującym rozmiarem posągiem “Magiego”, rozglądając się dookoła. Dzierżąca młot figura Magnusa Pobożnego zwrócona była obliczem w stronę krasnoludzkiego Mostu Ubersreiku. Skrzący się w blasku słońca pomnik upamiętniał rolę, jaką Imperator odegrał w odbudowaniu miasta po Wielkiej Wojnie z Chaosem, która miała miejsce jakieś dwieście lat temu. W krasnoludzkiej dzielnicy Dawihafen można było jeszcze spotkać naocznych świadków czynów Magnusa Pobożnego i tej przerażającej wojny... Od tamtego czasu miastem wstrząsał jeszcze niejeden konflikt o panowanie nad górską przeprawą - czy to z zielonoskórymi schodzącymi z Gór Szarych, czy z Parravonem, z którym rzadko kiedy pokój trwał długo, mimo że podpisywane przez zwaśnione strony traktaty przynosiły im obu bogactwo.

[media][/media]
Marktplatz

Niedaleko "Magiego" znajdował się Sprichstumpf. Pniak wielkiego dębu, który niegdyś rósł tam, gdzie teraz znajduje się Marktplatz. Został ścięty podczas odbudowy miasta za panowania Magnusa Pobożnego, a deski z drzewa wykorzystano do zrobienia dachu Sali Szlacheckiej. Pozostały pień miał prawie dwa i pół metra szerokości. Wystawał z ziemi niedaleko pomnika Magnusa. Służy za podwyższenie dla mówców i agitatorów, prowizoryczną mównicę, z której zwracali się oni do ludu, wylewając żale czy nakłaniając tłum do poparcia swojej sprawy. Właśnie jeden taki wąsaty wichrzyciel wdrapywał się na Sprichstumpf.

Zwykle gwarny Marktplatz tego dnia wydawał się wypełniony raczej nerwowymi szeptami. Wszędobylscy żołnierze altdorfscy w czerwono-niebieskich mundurach przyglądali się podejrzliwie niepewnej jutra tłuszczy zwabionej na targ aromatami wędzonych mięs, świeżo upieczonego chleba i krzepkiego piwa jak ćmy światłem. Pewien stragan - namiot w jasnych kolorach, wyglądem imitujący łuski smoka - wyróżniał się na tłocznym placu targowym. Koniec rynku rozbrzmiewał zaś muzyką i brawami mieszającymi się z okrzykami zachęty dla bawiących tłum muzykantów. Kim byli występujący, dane było wam mimochodem usłyszeć:

Cytat:
- A tak, Betse Wooster. Znam, znam. Dobrze, że ona i jej artyści wrócili do Ubersreiku. Ma w trupie błaznów, żonglerów i bajarzy – no, wszystko po prostu! Za nic nie przegapię następnego występu jej Cudownego Orszaku!
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 28-05-2021 o 10:44.
Lord Cluttermonkey jest offline  
Stary 25-05-2021, 02:01   #2
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

„Stajemy twardo wbrew wszystkim przeciwnościom
Strzegąc naszego najświętszego domu
Chronimy ludzkość przed wszelkim plugastwem
Czynem umacniając ducha maluczkich

Stajemy twardo wbrew wszystkim przeciwnościom
Broniąc potężnych murów domeny Sigmara
Ogniem wypalamy zarazę Chaosu
Nasze przeznaczenie jest wykute w kamieniu

Stajemy twardo wbrew wszystkim przeciwnościom
Niezależnie co Niszczycielskie Potęgi na nas ześlą
Nigdy nie pozwolimy mu upaść
Bo jesteśmy Strażnikami Imperium”


Choć Elsbeth dawno nie odwiedzała Ubersreiku, to wspominała owo miejsce jako dużo bardziej pogodne i zatłoczone. To tutaj ongiś stawiała swe pierwsze kroki w błogosławionym zawodzie, więc zdołała je dobrze zapamiętać. Jednak obecnie atmosfera w mieście była wyraźnie odmienna od tego co wyryło jej się w pamięci. Ludność zdawała się nader posępna, niespokojna i płochliwa. Od krętych uliczek zaś wionęło odorem śmierci, a miast przekupniów i zwykłych przechodniów łatwiej było napotkać zalegające na bruku stosy trupów. Eichmann nie orientowała się w detalach konfliktu, który niedawno miał tu miejsce, bowiem niewielką wagę przywiązywała do spraw materii i świeckich waśni, troskę wyrażając jedynie o stan ducha swojego państwa. Ufała zaledwie, że wszystko przebiegło zgodnie z wolą Sigmara. Choć to, co dotychczas usłyszała, nie dawało jej całkiem spokoju. Graf Sigismund mimo wzorowej reputacji został siłą odsunięty przez armię przysłaną ze stolicy. Czemuż to? Łowczyni czarownic doskonale znała podstępną i przewrotną naturę Chaosu. Ziarno Rujnujących Potęg potrafiło zakiełkować w nawet najbardziej cnotliwym człeku, dlatego należało stale mieć się na baczności i nie ufać nikomu. A zwłaszcza pozorom. Opończą szlachetności nierzadko okrywali się ci, których serca skrywał głęboki mrok. Bo któż by ich podejrzewał? Z drugiej strony, jeśli von Jungfreud był niewinny, to zepsucie mogło mieć źródło w sercu Imperium... Tak czy inaczej, kobieta uznała, że konieczne będzie bliższe przyjrzenie się tej sprawie. Bo jeśli krew bratnia została przelana z powodu podłych machinacji popleczników któregoś z Mrocznych Bogów, to Sigmar jej świadkiem, konieczne było wyjaśnienie sprawy i wypalenie ogniem wszystkich odpowiedzialnych za to dusz nieczystych.


Stojąc przed imponującym posągiem Magnusa Pobożnego Elsbeth nie mogła wyjść z podziwu nad kunsztem rzemieślniczym, z jakim wykonano okazałą figurę. Z pewnością dzieło spełniało swoją rolę, bowiem dawny władca wręcz ociekał splendorem i tchnął boskim majestatem tak dobitnie, że nie sposób było odmówić sobie modlitwy do tego najwybitniejszego, zaraz po Sigmarze, władcy Imperium. Szczególnie że dla Teutogenki stanowił on postać dwakroć godną podziwu, nie tylko jako wybraniec boga-opiekuna Imperium, zjednoczyciel państwa i pogromca Chaosu, ale także jako ten, który nie został spopielony przez Święty Ogień Ulryka. Łowczyni czarownic biadała, że Młotodzierżca skąpił swemu ludowi tak wybitnych jednostek, zwłaszcza w czasach takich jak obecne, kiedy gangrena toczyła żywy organizm Imperium, zaś ludzie stawiali prywatę i zbytki ponad patriotyzm i dobra duchowe.

Idąc w kierunku Marktplatz białowłosa rzuciła jeszcze krótkie, pogardliwe spojrzenie w kierunku Sprichstumpf, mieląc w myślach przekleństwa. Jak ci głupcy śmieli niemalże pod samym wizerunkiem tak wybitnej i zasłużonej persony snuć swe wichrzycielskie i jadowite teorie? Gdzie była straż? Dlaczego pozwalała się panoszyć takiej hołocie i bałamucić porządnych obywateli? Sama by się tym zajęła, gdyby miała ku temu odpowiednie uprawnienia. Jej robotą było jednak tropienie prawdziwych wrogów Imperium, a nie rozganianie mącicielskiej tłuszczy.

Eichmann wkroczyła pewnym krokiem na bacznie obserwowany przez altdorfskich żołdaków targ, wypełniony nerwowymi szeptami mieszkańców Ubersreiku. Przybyła po amunicję i proch do pistoletów, ale rozglądała się też z ciekawością po mijanych straganach, dumając luźno nad jakimś dodatkowym zakupem. W czasie spaceru zwykli ludzie przeważnie ostrożnie schodzili jej z drogi, przy okazji odwracając swe głowy, by uniknąć jej niekomfortowo świdrującego spojrzenia, przekupnie zaś w większości spuszczali nerwowo wzrok gdy tylko zerkała na ich towary. Nawet bez budzącego grozę charakterystycznego kapelusza trupioblada, kalistenicznie zbudowana wysoka albinoska z brzydką pooparzeniową blizną zakrywającą większość lewego lica i kawałek szyi zdawałaby się osobą o nader upiornym wizerunku. A dodatkowo, jakby dla wzmocnienia tego efektu, miała ona wytatuowane czarnym atramentem dwie czarne strużki spływające wprost z jej kanalików łzowych, choć w swoim mniemaniu uznawała je za symbole tego jak nieustannie opłakuje podupadającego ducha Imperium. Lecz to głównie jej mocno podkreślone czarnym makijażem oczy o bezpośrednim i osądzającym spojrzeniu wypływającym wprost z niespotykanie szkarłatnych tęczówek i źrenic wywoływały mimowolne drżenie u prostych ludzi. „Niechaj się lękają, strach lepszy jest od uwielbienia. Pomoże to zachować ich od grzesznych myśli” skomentowała ich zachowanie w głowie członkini Świętego Zakonu Rycerzy Sigmara. Jednak w kwestii podtrzymywania czystości ducha narodu nie bazowała ona tylko i wyłącznie na groźnym wizerunku. Także pod względem wyposażenia była dobrze przygotowana do swojej profesji. Posiadała krótki baselard, pałasz o szerokim ostrzu i dwa pistolety skałkowe, do których amunicję trzymała w opasujących ją bandolierach. Dla ochrony zaś nosiła pełny pancerz pikowany i poobklejany pieczęciami czystości stalowy napierśnik, pod którymi znajdowało się nieco zużyte, poznaczone sigmaryckimi symbolami typowe odzienie łowcy czarownic.

Krążąc po Marktplatz w pewnym momencie gdzieś pomiędzy stoiskami z kosztownościami mignęła jej sylwetka drużynowego spiczastouchego kupca i nagle poczuła dziwne uderzenie gorąca oraz bolesne szarpnięcie, a następnie ukłucie w piersi. Wciąż nie mogła pojąć, co działo się w jej ciele za każdym razem gdy go widziała, lub przez dłuższy czas znajdowała się w jego pobliżu. Dlaczego ta obca fizjonomia budziła w niej tak osobliwe wrażenia? Czyżby był to jakiś pradawny urok rzucany przez przedstawicieli antycznej rasy? Jeśliby tak było, to musiałaby się z nim policzyć jak z każdym innym guślarzem... Ale nie, nie mogłaby mu tego uczynić. Mężczyzna z pewnością niczemu nie zawinił. A ona zwyczajnie słabła na duchu, dawno bowiem nie spaliła żadnego nekromanty ani czarnoksiężnika, tym bardziej nie powaliła istoty oddanej Mrocznym Bóstwom. Stąd też pewnie do jej głowy musiały spływać co kilka nocy dość niepokojące, wszeteczne sny... Ostatecznie stwierdziła, że będzie musiała wydłużyć swe sesje umartwiania, dopóki te podejrzane objawy nie ustąpią...

W końcu jednak zgubiła z oczu kłopotliwego dlań kompana i odetchnąwszy z ulgą, pospiesznie minęła zachwycony jarmarcznymi zabawami motłoch. Jej zdaniem lud winien szukać pocieszenia w ramionach swego ojca – Sigmara, a nie krotochwilach i małpich swawolach. Zaraz potem kobieta natrafiła na poszukiwany stragan, choć prowadzący go mężczyzna chyba nie był zbyt zadowolony z tego, że postanowiła nabyć towar akurat u niego. Bowiem wyraźnie dostrzegła, jak jego czoło z wolna pokrywa się perlistymi kropelkami potu, zaś język traci pewność.
— Czy coś się stało? — zapytała takim tonem, że twarz jej rozmówcy momentalnie przybrała popielatą barwę — Chciałam tylko nabyć odrobinę ołowianych kul i czarnego prochu.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 31-05-2021 o 09:31. Powód: Literówki
Alex Tyler jest offline  
Stary 25-05-2021, 09:35   #3
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
"Bez obaw zajmiemy się tym". Było to bodajże ulubione powiedzenie Salundry von Drakenburk, a na pewno jedno z najczęściej padających z jej ust. O tym jednak wiedzieli jedynie najbliżsi oraz ci, którzy dobrze ją znali. Również stali członkowie ich drużyny, z którymi znali się już wystarczająco długo, żeby znać się aż za dobrze.

Salundra była córką wpływowego księcia Konstantina von Drakenburg i księżnej Anyi von Drakenburg. Była jednak córka zbuntowaną, która odrzuciła schemat córeczki wpływowych i wysoko postawionych rodziców i postanowiła sama wykuć swój los. Prawdopodobnie przyczyniło się ku temu wojskowe wychowanie jakiemu została poddana, w związku z tym znacznie bliżej jej to żołnierza niż do damy na salonach. Gdy jej rówieśniczek z wyższych sfer ulubionym przedmiotem był wachlarz czy też szczotka do włosów Salundra była mistrzynią miecza i nie wahała się wykorzystywać swoich umiejętności. Nie da się ukryć, że była jednym z filarów ich drużyny, choć trzeba było przyznać, że tam każdy był na swoim miejscu i nikt nie znalazł się przez przypadek.

Obecnie zawitali do Ubersreiku i de facto rozglądali się za nowym zleceniem. Raz, że zawartość sakiewki należy uzupełniać, a dwa, że byli drużyną czynu i nie lubili stagnacji wiedziała, że długo nie wytrzymają bez żadnej nowej roboty. Wiedząc, że mają się całą paczką spotkać w późniejszym terminie zwiedzała bez większego celu miasto, jednak oczy i uszy pracowały nienagannie. Obserwowała, szukała znaków, przykładała ucho to tu, to tam. Nie wiadomo kiedy i gdzie może się trafić jakaś użyteczna informacja. Cieszyła się jednak w duchu no zaplanowane spotkanie z drużyna, a w szczególności na możliwość popitki z Gunnarem.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 28-05-2021 o 14:39.
Draugdin jest offline  
Stary 25-05-2021, 19:39   #4
Hungmung
 
Dust Mephit's Avatar
 
Reputacja: 1 Dust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputację
Sal!? Sali! Tutaj! - Zza rzędu gapiów stojących przy jednym ze straganów dobiegł kobiecy głos nawołujący Salundrę. Kilka stojących tam osób przesunęło się nieznacznie, a pomiędzy nimi pojawiła się machająca ręką w jej stronę, rozpromieniona niziołka w czerwonym berecie przystrojonym piórem większym niż jej ramię. Przeciskanie się przez tłum dużo wyższych i zajętych swoimi sprawami mieszczan nie sprawiało jej jednak większego problemu. Wręcz przeciwnie, wyglądała jakby czuła się jak ryba w wodzie.

Nie trzeba było zbyt długo się przyglądać, by dojść do wniosku, że w tej sprawiającej ponure wrażenie kompanii, Moli odstawała nie tylko wzrostem. Nie było to jednak coś, czym niziołka zawracałaby sobie głowę. Kiedy dostrzegła też resztę swoich towarzyszy, jej energiczne dreptanie szybko przeszło w trucht, w rytm którego zarówno pióro, jak i kosmyki ciemnych zmierzwionych włosów zaczęły rytmicznie podrygiwać.

- Jeej! Widzieliście tą trupę? - Zawołała z zachwytem, podbiegając do swoich kompanów i wskazując dłonią w stronę namiotu, z którego dobiegała muzyka. - Są cudowni! I wiecie co? Należy nam się odrobina wspólnej zabawy, a to świetna okazja. Chodźmy tam!
 
Dust Mephit jest offline  
Stary 26-05-2021, 09:17   #5
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Ognistorudy czub wieńczący głowę zabójcy zwracał uwagę nie mniej niż jego długa po pas broda w tym samym, naturalnym kolorze. Szyku przydawały splecione z wąsów warkocze grubości toporzego trzonka, pospinane żelaznymi obręczami na obu końcach splotu. Gunnar miał na sobie jedynie znoszone, obszarpane spodnie, podtrzymywane pasem z wielką klamrą w kształcie rogatego hełmu. Znajdującą się powyżej pasa górę mięśni pokrywały tatuaże, którymi się chlubił, nie chciał ich zakrywać.

Nie potrzebował też butów - jego wielkie bose stopy, pokryte stwardniałą, zrogowaciałą skórą i zgrubiałymi paznokciami miały wrażliwość salcesonu. Gdyby nie fama zabójcy i wielki topór, zazwyczaj dzierżony w ogromnej niczym bochen łapie, budziłby nieskrywane obrzydzenie wśród wydelikaconych mieszczuchów. A tak to budził obrzydzenie mniej lub bardziej skrywane, z domieszką respektu. Przynajmniej wśród tych, dla których honor cokolwiek znaczył.

Honor. O to w dzisiejszych czasach trudno. Gunnar sam skazał siebie na ostateczny sposób zmazania plamy. Czy to było naprawdę potrzebne? Teraz to pytanie nie ma już znaczenia. Związany przeznaczeniem ze śmiercią, będzie z nią tańczył do upadłego - byle tylko ostatni taniec był z przytupem. Nie wróci to życia tym, którzy odeszli, ale przy odrobinie szczęścia ocali tych, którzy pójdą dalej. Sal. Pokochał tę czupurną dzierlatkę, jak własną córkę, której nie miał i mieć już nie będzie. I ta pyzata kruszynka Molli, wnosząca światło do ponurego świata niebezpiecznych przygód, w którym przyszło im żyć. Musiał je chronić. Musiał, Nie zniósłby tego ponownie.

Gunnar pociągnął tęgi łyk gorzałki z własnych zapasów. Kiedy przyjemny szum rozproszył na chwilę mrok, zaczął rozglądać się za czymś na ząb i do przepłukania gardła. Wiedziony ciekawością skierował się w kierunku smoczego straganu, nadstawiając jednocześnie ucha na zbliżający się występ gramolącego się na Sprichstumpf wąsacza.

- Spotkanie przy pniaku - mruknął do tych, którzy rozłazili się w innych kierunkach.
 

Ostatnio edytowane przez dzemeuksis : 28-05-2021 o 13:01. Powód: indent
dzemeuksis jest offline  
Stary 26-05-2021, 17:11   #6
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ubersreik było miastem podobnym do wielu, jakie Ferdynand odwiedził w swym życiu, równocześnie jednak było miastem całkowicie innym. I to nie z racji swego położenia.
Nie da się ukryć, że zdobycie miasta i usunięcie z tronu von Jungfreuda nie wpłynęły najlepiej na stan miasta i samopoczucie jego mieszkańców. To jednak Ferdynanda nie wzruszało. Nie jego miasto, nie jego ludzie (i nieludzie). Dopóki nie zamienili się w żywe trupy, mogli sobie żyć jak chcieli.
Pod warunkiem oczywiście, że nie zaczepiali go.
Tego jednak się nie obawiał, bowiem sam widok ametystowej szaty i sporych rozmiarów artystycznie wykonanej kosy sprawiał, iż plebs rozsuwał się na wszystkie strony.
Byłoby to zabawne, ale Ferdynand wyrósł z takich uczuć dawno temu i takie objawy strachu czy (rzadziej) szacunku nie robiły na nim żadnego wrażenia.

Rozejrzał się dokoła, w poszukiwaniu towarzyszy.
Stanowili interesującą, acz nie do końca dobraną grupkę. Ale jakoś się dogadywali... w większości przypadków.

- Jakoś się znajdziemy - odparł Gunnarowi.

Uważał, że pniak i wypyszczający się tam krzykacze mogą być (szczególnie w tych niespokojnych czasach) źródłem kłopotów, ale był przekonany, że krasnolud taki drobiazgami nigdy się nie przejmował. On sam zamierzał obejrzeć występy. A gdyby były ciekawe - wspomóc artystów odpowiednim datkiem.

Planował zająć takie miejsce, gdzie mógłby wszystko widzieć, a równocześnie nie odstraszać widzów.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-05-2021, 08:52   #7
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Ubersreik.

Nie był to Altdorf, ani Marienburg, o miastach Ulthuanu nie wspominając, ale dla kogoś takiego, jak Amris Emberfell, był na swój fascynujący. Elfa ciekawiło wszystko, co ma związek z ludzką rasą, chłonął wiedzę i doświadczenia. Miasto przypominało mu mrowisko. No, może takie mrowisko, pod które ktoś podłożył ogień. U owadów dawało się po pewnym czasie zaobserwować pewne prawidłowości, wzory, porządek. Tu panował chaos, a sensu i celu w działaniu całości nie było widać, a może po prostu kupiec nie potrafił ich dostrzec.

Posąg cesarza uznawanego za bohatera, pod którym przystanęli, był niezgrabny. Brakowało mu lekkości i polotu, a jego stan też pozostawiał sporo do życzenia. Mech porastający cokół i widoczne pęknięcia stanowiły dla Amrisa całkiem udany symbol całej ludzkości. On i jego towarzysze, stanowiący niezwykle różnorodną, choć zaskakująco sprawnie działającą grupę, nie przybyli tu jednak kontemplować sztukę. Krasnolud wyznaczył chrapliwym głosem miejsce spotkania.

- Pniaczek, mówisz? Dobrze, Gunnarze, będę cię szukał.

Na wszelki wypadek, ruszył szybko w swoją stronę, nakładając na głowę kaptur podróżnego płaszcza. Krasnoludzkie poczucie honoru (nazywane przez elfa obrażaniem się), przynależność do tajemniczego kultu zabójców (samobójców), a przede wszystkim pamięć o urazach sprzed wieków (życie w przeszłości) źle wpływały na odbiór takich drobnych złośliwości. Emberfell na chwilę utkwił wzrok w oczach Elsbeth, po raz nie wiadomo który dziwiąc się połączeniu zimnego spojrzenia, zaciśniętych szczęk i rumieńców na policzkach, z zaskakująco ciepłym uśmiechem wypatrzył znikającą już w tłumie małą Mo i pchnął lekko Selundrę.

- No, leć, wiem, że już się niecierpliwisz. Nie usiedzisz nawet minuty w jednym miejscu. Tylko pamiętaj, wszystko dzieje się w swoim czasie, nie prędzej i nie później.

Elf zaśmiał się i choć planował szukać w Ubersreiku okazji do zarobku, to jego uwagę przykuł cyrkowy namiot. Handel mógł poczekać. Dołączył do małomównego maga.

- Chodź, może tym razem pozwolą nam wejść. Tak przy okazji, bo nie miałem okazji spytać, wygodnie ci się chodzi z tą kosą?
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 28-05-2021, 09:58   #8
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
[media][/media]Ulice Ubersreiku
Cytat:
W Ubersreiku mieszka najlepszy kamieniarz w całym Reiklandzie. Przemierzyłem pół Imperium na życzenie mojego pana, by zatrudnić tego mistrza. Jak na złość, okazuje się, że kamieniarz zniknął kilka tygodni temu. Próbowałem zgłosić zaginięcie Straży w Dzielnicy Wojskowej, ale nic ich to nie obeszło!
Dopiero po chwili Elsbeth zdała sobie sprawę, że wypowiedziała pytanie tym samym tonem stalowym i tymi samymi słowami, co świętej pamięci Gerlinde Sigloben, jej mentorka, budząca lęk kapitan łowców czarownic.

- Hu… Huge... Hugeldal! - Zdołał wreszcie wyjąkać przestraszony rusznikarz. - Czy p... pamiętacie pani!? Bo ja was pamiętam… Tak...

Było to dobre dziesięć lat temu, jeśli nie więcej, kiedy zaprawiona w bojach kapitan i jeszcze niedoświadczona przez Stary Świat Elsbeth przygotowywały się w Ubersreik do wyprawy krętą drogą w stronę Gór Szarych. A dokładnie do Hugeldal. Miasteczka w baronii Matthiasa von Jungfreuda.

Był to zresztą ten sam rzemieślnik! Wydawało się, że postarzał się bardziej, niż wskazywałby to kalendarz imperialny. Zmizerniał cały. Posiwiał. Długa twarz pokryła się siecią drobnych zmarszczek. Amunicję jednak sprzedawał wciąż tej samej jakości i w tej samej cenie mimo popytu wzmożonego przez bieżący konflikt zbrojny. Trzy brązowe pensy za tuzin ołowianych kul albo za porcję czarnego prochu na jeden strzał. Rzadko spotykana uczciwość, choć w tym wypadku motywowana pewnie strachem przed surowością inkwizycji.

Spoglądając na znajdującą się na Marktplatzu Wielką Świątynię Sigmara, zanurzyłaś się we wspomnieniach. Lata temu, przed wyruszeniem w Gory Szare, odmawiałaś tutaj modlitwę, w tym największym przybytku sakralnym w mieście, podniesionym z gruzów przez samego Magnusa Pobożnego po tym, jak zielonoskórzy zrównali z ziemią Ubersreik podczas Wielkiej Wojny z Chaosem. Pamiętałaś też podróż na tyle skrzypiącego wozu. Zmierzałyście wtedy z kapitan do osady górniczej, aby zbadać niepokojące doniesienia. Wysyp poronień. Narodziny mutantów. Wypatroszone zwierzęta gospodarskie.

Wiedźmie znaki.

Ale gdy przybyłyście na miejsce, stos już dogasał, a czarownica udająca uczciwego i niewinnego kupca - niejaka Karina Handler - została spalona, zaś Waldemar Grunfeld, zielarz, który został jako pierwszy oskarżony o guślarstwo, jeszcze przed przygotowaniem stosu, „dowiódł” swojej niewinności. Pamiętałaś wyraz satysfakcji na twarzach mieszczan oraz to, jak burmistrz Hugelmann zachęcał was, byście pozwoliły wiatrom rozwiać popioły i wyjechały…

Dowiedziałaś się od rusznikarza pochodzącego z tamtych stron - Leopold miał na imię - że upadek rodu Jungfreudów w pobliskim Ubersreiku podkopał dobrobyt Hugeldal. Szlaki kupieckie zostały przerwane. Wzrosło napięcie. Wojsko nieustannie szykowało się do walki.

- A Klarisse, moja bratanica, niedawno poroniła...

Cytat:
Ech, Bögenhafen to zawsze ma szczęście. U nas to same problemy z tym, że Imperator przegnał arystokratów i nie wiadomo, kto teraz rządzi. Tam zaś szlachta pozwoliła kupcom kierować sprawami miasta. Taka na przykład rodzina Teugenów, to są ludzie, którzy wiedzą, gdzie leżą zyski. Gdyby tu było podobnie, to wszyscy bylibyśmy bogaczami!
Rozglądając się po Marktplatzu, Salundra nie pierwszy raz widziała plakaty nawołujące wszystkich zainteresowanych, by wstąpili do wojska. Podobne pojawiały się w całym południowym Reiklandzie. Armia Prowincji Ubersreiku potrzebowała nowych rekrutów, ponieważ większość żołnierzy zdezerterowała i podążyła za Jungfreudami do Księstwa Czarnej Skały. Obecnie obowiązki Straży Miejskiej, strażników dróg i wojsk przejęła armia altdorfska, ale generał von Dabernick nie był z tego powodu zadowolony. Według zamieszczonej informacji chętni zostaną wyszkoleni jako strażnicy miejscy, dróg i żołnierze. Oczywiście przysięgać wierność będą Imperatorowi, a nie Jungfreudom.

Pod jednym z plakatów rozmawiano o wiosce Grauner. Jak dobrze pamiętałaś, osada leżała nad Kanałem Szarej Pani, na granicy między baronią Szarej Pani a baronią Graustadt. Usłyszałaś, że z powodu ostatnich zawirowań, wioska nie była już strzeżona przez Armię Prowincji. Baron mimo tego odmówił ludowi prośby wyekwipowania i wyszkolenia miejscowej milicji. Odmówił z niewiadomego powodu.

Tym nieprzychylnym poddanym władcą był Ruprecht Graufelsen, twój kuzyn, którego w przeszłości szczerze nie cierpiałaś…

Cytat:
Nie no, serio, nie kłamię: na bagnach Ortschlamm grasuje potwór. Boją się go sami bogowie. Nie da się bestii zabić, tak mówią. Dobrze radzę, trzymaj się z dala od Gór Szarych – to na południowy zachód stąd. Nie mów potem, że nie ostrzegałem!
Niziołki w Ubersreiku były co prawda liczne, a klanom ich towarzyszyła niewielka społeczność ogrów pracujących na niziołczym żołdzie jako najemnicy czy gwardziści, ale nie miały one swojej osobnej dzielnicy tak jak krasnoludowie Dawihafen, gdzie żyło około tysiąca khazadów. Ich sytuacja dla osoby z zewnątrz wciąż jawiła się lepiej niż elfów, najrzadziej tu spotykanych. Kiedy któregoś dało się wypatrzeć, to jego widokowi towarzyszyły zabobonne gesty, otwarte w zdziwieniu usta, podejrzliwe spojrzenia i rozgorączkowane plotki.

Cudowny Orszak Betse Wooster, w skrócie COBW, był grupą wędrownych kuglarzy kierowaną przez rozbrajająco uroczą niziołkową artystkę, Betse Wooster. Nic dziwnego, że Molrella chciała zobaczyć występ jednej ze swoich, szczególnie, że Betse była na swoj sposób sławna pośród długonogich, co rzadko się niziołkom udawało osiągnąć. Zwykle były ignorowane przez inne, "poważniejsze" ludy. Można było więc powiedzieć, że Betse odniosła sukces w swojej profesji. Cudowny Orszak starał się dawać radość tym, którzy jej rozpaczliwie potrzebowali. Przez Ubersreik przejeżdżał regularnie podczas swoich podróży wszerz i wzdłuż Reiklandu, zabawiając tych, którzy nie poskąpią monet. Po ostatnich wydarzeniach można było jednak sądzić, że zatrzymają się na dłużej w bezpiecznych murach miasta, przynajmniej dopóki sytuacja się nie uspokoi.

Molrella, Amris i Ferdynand poszli obejrzeć występy. Minstrel trupy siedział na szczycie odległego, dużego kramu i wygrywał na skrzypcach skoczne melodie. Pośród tłumu kroczył na szczudłach krasnolud ubrany w czerwono-żółte gałgany i niezmiernie wysoki mężczyzna w masce i długim płaszczu. Zawile wytatutowany w motywy płomieni młodzieniec wciągał powietrze i wydmuchiwał długie jęzory ognia, przechwalając się przed dzieciakami pochodzeniem od samych smoków. Jaskrawo pomalowane wozy COBW stały na uboczu rynku, w pobliżu podwyższonej, drewnianej sceny.

Właśnie rozpoczynał się kolejny występ poprzedzający koncert samej Betse Wooster. Na platformie pojawił się starszy, ubrany w czarny kostium mężczyzna o wypudrowanej twarzy, bladej skórze i białych oczach. Canarre. Niewidomy cyrkowiec z Bretonii. W zupełnej ciszy zaczął żonglować wieloma wypolerowanymi kulami, odbijającymi blask słońca. Z jego rytmicznych, bezbłędnych ruchów emanował dziwny magnetyzm, kontrastujący z rozwibrowanym od hałasu Marktplatzem.

Molrella miała nadzieję nie tylko usłyszeć Betse Wooster, ale i spotkać w Ubersreik jeszcze jedną niziołczycę. Halaminę. Halaminę Brandysnap. Znaną jako “Mimi” siostrę bliźniaczkę. Zajmującej się bliźniaczą profesją. Jednak spotkać rodzinę to jedno, a nie zostać wpakowana przez nią w żadne kłopoty to drugie… Płonne nadzieje, że Molrella znowu nie usłyszy: “Pomożesz mi Molls? Proooszę!”

Cytat:
Tak jak mówiłem, do Wieżycy Wiatrowskazu wiozą ogromne ilości szkła. Pojęcia nie mam po co. Wyrabia je pani Glazer, tyle wiem. Co to ta Wieżyca Wiatrowskazu? Też się nie orientuję...
[media][/media]
Atmosfera wokół Sprichstumpf

Ze Sprichstumpf rozległa się przemowa pełna złości, frustracji i niepewności o jutro. Wąsaty wichrzyciel o rozbieganych oczach zachęcał popleczników, by powstali przeciwko chciwym bogaczom. Mówca chciał przekonać tłum, że burmistrz Ernst Maler nie potrafi zapanować nad miastem i zadbać o porządek. Był przeciwko burżuazyjnej władzy jego i rady Ubersreiku.

Do niedawna, do dnia przybycia altdorfczyków, rola tych organów była iście notarialna, ale sytuacja uległa zmianie. Od czasu odsunięcia Jungfreudów od władzy znaczenie i rola Rady Miejskiej, spotykającej się raz w tygodniu w ratuszu, wzrosły nagle w ogromnym stopniu, choć dotychczasowy zakres jej władzy zmienia się nieomal z każdym dniem. Odkąd zaistniała możliwość, by Ubersreik stał się wolnym miastem, Freiburgiem, o przychylność burmistrza zaczęli zabiegać przywódcy gildii i cechów, którzy też chcieliby mieć wpływ na kształtowanie przyszłości miasta. Miejscowa szlachta i zwolennicy Jungfreudów niechętnie spoglądają na ich działania, odierając je jako machlojki i szwindle. Zaś w zasłoniętych firanami oknach ratuszu - budzącego podziw dwupiętrowego gmachu, którego cztery wieże górowały nad północną stroną Marktplatzu - pojawiły się chyba skryte sylwetki. Możliwe, że urzędnicy nasłuchiwali każdego słowa przemawiającego, badając w ten sposób obecne nastroje społeczne… albo wypatrując pierwszego ciosu jeszcze zanim zostanie on zadany.

- Złaź z pniaka, morderco Hoffmanna! - Syknął pod nosem zmierzający nad rzekę Teufel podstarzały doker o zmarszczonej, pozbawionej złudzeń twarzy.

Przeżuwający kawałek placka z gulaszem myśliwego Gunnar, po kufelku żółtawej wody zwanej przez miejscowych niepoprawnie piwem, z ciekawości wszedł do namiotu pokrytego w łuskowaty wzór. Prawie w samym jego środku stał kramik szklarza okryty plandeką w paski. Pod tą osłoną wzrok przyciągały szklane rzeźby odbijające światło rozpalonych, przemyślanie rozstawionych świec we wszystkie strony. Na regałach stały kielichy z rozdwojonymi kometami misternie zamkniętymi w ich dnach. Między nimi grasowały fantastyczne figurki potworów, wróżek, rycerzy i smoków. Krasnolud natychmiast zorientował się, że prezentowane dzieła zostały stworzone przez mistrza rzemiosła. A właściwie mistrzynię. Pośrodku zachwycających szklanych cudów siedziała ludzka kobieta o posągowej urodzie, czterdziestoparoletnia, z jasnymi włosami, wśród których widać było srebrne pasemka. Miała różnokolorowe oczy: jedno jasnoniebieskie, a drugie – najwyraźniej wykonane ze szkła – miało barwę bursztynu ze szmaragdowymi żyłkami.

[media][/media]
Heske Glazer

- Wiem, że wyglądają jak żywe, ale nie ugryzą! - Powiedziała zapraszającym tonem. - Heske Glazer. - Przedstawiła się.

Cytat:
Zdarzyło ci się już słyszeć, jak gra Lena Stein? Cudowna muzyczka, chyba od bogów uczyła się fachu. Przejeżdża teraz przez miasto. Może znajdziesz ją w teatrze, podobno daje tam występy za drobną opłatą. Lepszej muzyki tutaj nie usłyszysz!
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: psionik, Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: wolny czas

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 28-05-2021 o 11:06.
Lord Cluttermonkey jest offline  
Stary 28-05-2021, 11:33   #9
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Cytat:
- Wiem, że wyglądają jak żywe, ale nie ugryzą! - Powiedziała zapraszającym tonem. - Heske Glazer. - Przedstawiła się.
Gunnar potrzebował nieco czasu, żeby przetrawić niespodziewaną sugestię, że mógłby się obawiać jakiegoś szklanego gówna. Z purpurową gębą stał, jak ten jełop, którym w sumie był, otwierając i zamykając usta niczym wyjęty z wody pstrąg. Po jakimś czasie zaczęło do niego dochodzić, że to chyba taki żart był. A Gunnar lubił żarty.

- He. Hehe. Hehehe - spróbował uprzejmie zarechotać, ale wyszło mu coś pomiędzy charchaniem toczonego chorobą kloszarda a chrapnięciem śpiącego trolla, któremu kiedyś zatkał nos dla hecy.
- Gunnar Hrolfson - wciąż speszony wymamrotał tak, że Heske równie dobrze mogła usłyszeć coś w rodzaju "gówniarz Kulson" albo "guzdrał kosą" albo jeszcze coś innego.

Dla rozluźnienia sytuacji przeniósł wzrok na cuda, które wyszły z rąk tej niezwykłej kobiety. Jako byłego jubilera zaciekawiła go technika ich wytwarzania. Wiedział jednak, że nieuprzejmym byłoby pytać o to wprost. Jeśli będzie chciała, to sama powie, o ile zorientuje się, że ma do czynienia z kimś, kto będzie potrafił to docenić. Gdy zastanawiał się, jak to ugryźć, wspomniał niedawno zasłyszane słowa i wypalił:
- Co to Wieżyca Wiatrowskazu? Czy tak się nazywa miejsce, w którym wyrabiasz te cudeńka?

Były jubiler miał nadzieję, że w toku rozmowy uda mu się jakoś zaznaczyć swoje rzemieślnicze kompetencje, co otworzy furtkę do wątku dotyczącego stosowanych technik. Czy jest w tym jakaś magia, czy to czyste rękodzieło? Zastanawiał się też, czy to prawda z tak dużą ilością szkła zamawianego przez Glazer i czy to oznacza, że pracuje nad czymś znacznie większego kalibru.
 

Ostatnio edytowane przez dzemeuksis : 28-05-2021 o 13:01. Powód: indent
dzemeuksis jest offline  
Stary 28-05-2021, 14:52   #10
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
— Hugeldal powiadasz... — kobieta zawiesiła głos w zadumie.
Pamiętała tę wyprawę, była ledwie podlotkiem stawiającym pierwsze kroki w zawodzie, ale jej zachowanie niezbyt na to wskazywało. Praktycznie całe życie wpajano jej bezwzględne uwielbienie do ojczyzny i taką samą nienawiść do jej wrogów: czarowników, guślarzy, czarnoksiężników, mutantów, potworów, nieumarłych, sług chaosu, heretyków... Nie mogła być bardziej przygotowana... Już jej pierwsze chwile na tym padole naznaczone były płomieniem przeznaczenia. Rodzice wyparli się jej, wręcz bez cienia żalu cisnęli własne dziecię w rozpalony ogień. Niewinne niemowlę, które uważali za plugawego odmieńca. Lecz nie uległo ono spopieleniu, podobno nie wydało nawet okrzyku gdy objęły je palące jęzory. Wkrótce wyciągnięto je, niczym z ognistego łona, świętymi rękoma sigmaryckiego zakonnika. Dziecię poznaczone było gorejącymi bliznami, lecz w pewien sposób symbolicznie oczyszczone ze skazy materii i płytkich więzi człowieczeństwa. Z łaski Sigmara narodzone na nowo w ogniu, jako narzędzie boskiej woli Pierwszego Imperatora, by kiedyś to ono mogło wypalić grzechy Imperium.

Podróż do górniczej osady z każdą postępującą godziną coraz bardziej zwiastowało szerzące się w okolicy zepsucie. Ona i jej mentorka, Gerlinde Sigloben, nie potrzebowały wyraźniejszych dowodów na to, że zbliżały się do źródła czarnoksięskiego spaczenia. Finał wyprawy jednak był dość rozczarowujący. Sprawa wyglądała na zamiecioną pod dywan. Sprawiedliwość wymierzono jedynie pokazowo. Do tego mieszkańcy nie wydawali się radzi z obecności pracownic Inkwizycji do tego stopnia, że niebezpośrednio sugerowali im pospieszne oddalenie się z miasteczka. Teraz wydawało się to mocno podejrzane Elsbeth, czyżby w tamtej chwili jej mentorka, budząca lęk kapitan łowców czarownic, zatraciła swą intuicję i niebywałe zdolności śledcze? A może zwyczajnie miała związane ręce? A co jeśli po tylu latach pozostawione odłogiem ziarno zepsucia mogło zakiełkować, wydając plugawy kąkol? Bez wątpienia należało to sprawdzić. Albinoska musiała tylko namówić do tego towarzyszy.


W końcu Eichmann otrząsnęła się z rozpamiętywania. Stał przed nią ten sam rzemieślnik, który drzewiej zaopatrywał jej wyprawę do Hugeldal, choć ząb czasu poważnie nadgryzł go jego oblicze. Bardziej, niż by to wynikało z jego realnej liczby wiosen.
— Wiernie służysz ojczyźnie swoimi wyrobami, dobry człowieku — rzekła do rusznikarza z pewną dozą szacunku. — A twoja cena jest uczciwa. Wezmę przeto tuzin ołowianych kul do pistoletu i pięć porcji czarnego prochu. Wiedz zarazem, że posłużą one słusznej sprawie.
Po dokonaniu transakcji białowłosa pożegnała handlarza i skierowała się w stronę Wielkiej Świątyni Sigmara. Potrzebowała nie tylko duchowej porady, ale i materialnych środków, które pozwoliłby jej sfinansować wyprawę.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 29-05-2021 o 18:38.
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172