lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer II ed.] Ostatni. Srebra dla sprytnych. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18011-warhammer-ii-ed-ostatni-srebra-dla-sprytnych.html)

hen_cerbin 01-08-2018 21:23

[Warhammer II ed.] Ostatni. Srebra dla sprytnych.
 


Wallentag (Dzień Pracy), 13 Vorgeheima 2522, wieczór
okolice Kroppenleben


- ... a po rozbiciu Armii Wissenlandu będzie można kontynuować plan pomnażania naszego bogactwa... Tyle od Wernicky'ego, Panowie. A teraz konkrety:
Ty, Tsagedau, zajmiesz się żywym inwentarzem. Pogrupować w stada, zegnać do wyznaczonych punktów na kwarantannę. Uważać na pryszczycę i inne zarazy. Sztuki chore lub podejrzane ubić, padlinę spalić. Resztę pędzić na południe wyznaczonymi trasami. A Ty, zapomniałem jak cię zwą...
- Otto, Panie Komorzy.
- A, Parszywiec. Wy zajmiecie się załadunkiem i wywozem już zebranych i zmagazynowanych płodów rolnych. To, co jeszcze jest na polach, należy zabezpieczyć i w miarę możliwości zebrać.
— Ludzi mam mało, panie komorzy…
— Będzie dość jeńców. I chłopów też zagonicie do pracy.
— Rozkaz.


Teraz zadania specjalne, pomyślał Nestreve, przypatrując się podkomendnym. Komu je przydzielić? Wszystko młodziki, mleko pod nosem, mało jeszcze widzieli, niczego nie doświadczyli… Ech, brak mi tamtych starych, bywałych komorników… Wojny, wojny, ciągłe wojny… Wojacy giną licznie i często, ale komornicy, uwzględniwszy proporcje, niewiele rzadziej. Ale wśród wojaków nie dostrzeżesz uszczerbku, bo wciąż przychodzą nowi, bo każdy chce być wojakiem. A kto chce być komornikiem albo regestrantem? Kto, pytany przez synów po powrocie, jakich to czynów dokonał na wojnie, chce opowiadać, jak to mierzył korcem ziarno, liczył śmierdzące skóry i ważył wosk, jak prowadził przez wyboiste, pokryte wolim gównem drogi konwój wyładowanych łupem wozów, poganiał ryczące i beczące stada, łykając kurz, smród i muchy…

Zadania specjalne. Konwisarnie i huty w Nuln, z wielkimi piecami. Fryszarki i wielka kuźnica żelaza w Scharmbeck i Tierhugel, sto centnarów rocznej produkcji. Manufaktura wełniana w Geshburgu. Magazyny winnic w Heisenbergu. Tkalnie i farbiarnie w Pfeildorfie…

Zdemontować i wywieźć. Tak rozkazał Otto von Wernicky, aktualny pracodawca Nestereve'a de Lange. W dwóch słowach. Zdemontować i wywieźć, Nestreve.

Rozkaz to rozkaz. Musi być wykonany.

Pozostaje najważniejsze. Meissen. Kruszec. Moneta. Kosztowności. Dzieła sztuki. Ale tym zajmę się sam. Osobiście.

***

Trzy tygodnie później, przy nadzorowaniu załadunku beczek na wozy w Heisenbergu dowiedział się o zaskakującej klęsce Cychoda w Meissen. Przyspieszył pakowanie, ale już kilka dni później doszły go wieści oszałamiającym sukcesie bezczelnego ataku na Pfeildorf.


Dzień Królewski (Konistag), 15 Nachgeheima 2522, południe
Meissen



Gustaw ponownie pełniący obowiązki Komendanta zadbał o poprawę stosunków z Radą i kupcami i skończył bez długów, a nawet z kredytem na 500 koron na zakupy w mieście, za to bez zdobycznych barek i innego sprzętu.

Gdy Posłaniec przybył i przedstawił Gustawowi opcje, Intrygant domyślił się o co chodzi. Są dwa zestawy dokumentów - jeden przedstawia jego i resztę podoficerów jako dezerterów i zdrajców, bo w końcu zignorował bezpośredni rozkaz dowództwa i doprowadził do upadku Pfeildorfu, a drugi jako bohatera, który “w warunkach bojowych twórczo ów rozkaz rozwinął”, uzasadniając to mniej więcej tak jak to Leo, która broniła Portu prowadząc kontrnatarcie na mury. Oba równie prawdziwe, różniły się tylko sposobem interpretacji faktów. A ten zależał od Kapitana Ości.
Kiedy wypytał Porucznika o to i owo dowiedział się, że ów posłaniec jest stronnikiem Imperium i sytuację polityczną w Wissenlandzie ma w głębokim poważaniu, bo są ważniejsze problemy, takie jak inwazja Chaosu czy, żeby daleko nie szukać, upadek Pfeildorfu. Generalnie, na wszystkich frontach idzie źle, a komunikacja w Wissenlandzie jest ograniczona do lewego brzegu Soll, bo lotne bandy wroga grasują po większości gościńców na prawym.
A dalsze utrzymywanie Meissen, wobec utraty Pfeildorfu (utrzymał się tylko zamek) uznano za bezcelowe. Nie było jak dostarczyć posiłków ani zaopatrzenia.
O Gruberze nic nie wiedział więc Gustaw otworzył zalakowaną kopertę, w której znalazł te same rozkazy, teraz już mocno przeterminowane, które mu przekazał Kadet. Czwarta miała wycofać się do Pfeildorfu. O samym Kadecie nikt nie chciał z nim gadać. Albo nie wiedziano o co Gustaw pyta (Porucznik) albo już przecież o tym rozmawiali (Komendant).
Dowiedział się za to o grubszej aferze i zataczającym coraz szersze kręgi śledztwie w sprawie dostaw zepsutego ziarna dla garnizonów, niestety posłaniec nie znał szczegółów, zapytał tylko czy tu też się z tym spotkali.


Loftus oderwał się od Księgi Czarów uznawanego za zmarłego szarego maga. Pukanie jasno dowodziło, że ktoś zamierza się z nim spotkać i nie odpuści. Posłaniec przywiózł mu licencję wystawioną na “maga drużyny Loftusa Rittera”. Jak wyjaśnił, dotarła do garnizonu już po ich wyjściu i tak sobie krążyła na tyłach.


Detlef i Bert większość czasu spędzali bojąc się, że zaraz wylecą w powietrze. Uczyli się o wybuchowej broni, zlani potem i z drżącymi dłońmi kapali kwasem na powierzchnię glinianych kul wypełnionych różnymi ciekawymi substancjami lub zdrapywali z nich zewnętrzną warstwę gliny by tworzyć miny z zapalnikiem “czasowym” lub “naciskowym”, poznawali różnice między pociskami zapalającymi, burzącymi i przeciwpiechotnymi, uczyli się kierować energię wybuchu w konkretną stronę oraz kopali dziury. Dużo kopali. Krasnolud dodatkowo uczył się rzucać granatami.
Ostatecznie po dwóch tygodniach Glorm pozwolił im wziąć do ręki prawdziwe pociski, a nie tylko atrapy. I zanim zgarnął go nowoprzybyły Porucznik, zdołał wręczyć każdemu po skrzynce z wybranymi przez nich granatami.


Diuk, który był paserem we wszystkim prócz nazwy postanowił nadrobić to oczywiste niedopatrzenie. Zarobiwszy sporo kasy poczuł, że powoli musi się zwijać zanim zarobi także kosę pod żebra.


Leonora ukończyła wreszcie podstawowe nauki dzięki czemu można ją było w końcu uznać za akolitkę, a nie tylko za fanatyczkę z urojeniami wielkościowymi przebraną w śmieszne szaty. A jej nauki, gdy akurat miała wolne do służby w garnizonie, przyciągały nawet pierwszych słuchaczy.


Galeb nie bardzo miał przed kim stanąć do egzaminu na kowala run, zawiesił więc chwilowo swoją karierę na rzecz bardziej wszechstronnego rozwoju. Dla szybkości zrezygnował też z płyty na korzyść skóry, ćwieków i nitów. Jako goniec zyskał dodatkowe poważanie wśród współbraci. I Barrudinowi podobało się to coraz mniej...


Walter nawet bez specjalnych wysiłków rozwijając swoje umiejętności zarobił kilka sztuk złota za występy. W mieście nie było innego barda, a co lepiej odwraca uwagę od strasznych wypadków niż występ żonglera, akrobaty i mistrza noży do rzucania w jednym?


Pewną niespodzianką było złapanie pijanego w sztok Olega, któremu w końcu powinęła się noga podczas wykradania garnizonowych zapasów wódki. Jak się okazało, nigdzie nie poszedł i choć należałoby go obwiesić dla przykładu, Porucznik awansował go na zwiadowcę i włączył w skład misji. Wiedza byłego włóczykija na temat Wissenlandu i Księstw Granicznych była nieoceniona zważywszy na charakter zadania, jaki mieli przed sobą Ostatni.


Sielanka dobiegła jednak końca. Ostatni zostali zauważeni. I docenieni przez dowództwo. Wszyscy.
Porucznik przekazał Gustawowi dwa zadania do wykonania.
Pierwsze - dowiedzieć się, dlaczego krasnoludy z Karak Hirn nie zatrzymały inwazji i czemu nadal nie pomagają.
Drugie - zablokować przełęcz w Czarnych Górach, którą do Wissenladu napływały z Księstw Granicznych posiłki dla Wernickiego, a wypływały jego bogactwa.

Gustaw natychmiast zdał sobie sprawę ze śmiałego planu, który za tym stoi. Gdyby udało się zagrozić w ten sposób planom Wernickiego ten musiałby zawrócić, a jego główna przewaga, czyli manewrowość armii, zostałaby zniwelowana. Domyślił się też, że takich grup jak ich zapewne wysłano co najmniej kilkanaście, ale każda musiała działać niezależnie by nie dać powodów do podejrzeń granicznym. W końcu zagubioną dziesiątkę można zignorować jako prawdopodobnych dezerterów, ale już pełnej Kompanii idącej prosto na Przełęcz - nie sposób.

Ich wymarsz ustalono na dwie godziny przed świtem, dla zachowania tajemnicy, mieli więc jeszcze trochę czasu na przygotowanie się do tej ekspedycji i zaplanowanie trasy.

Rozkaz to rozkaz. Musi być wykonany.

Zwłaszcza taki, który pozwala na łupienie konwojów ze zrabowanymi dobrami po drodze.

Stalowy 02-08-2018 23:18

Nie trudno było wyczuć rosnącą niechęć Starszego do kowala run. Fałszywe przypuszczenia odnośnie nadchodzącego ataku były ciosem w jego reputację, jednak niezachwiana postawa Galeba sprawiła, że pomówienia rozbiły się o chłodny mur rezerwy. Starszego musiały też irytować plotki o tym, że krasnoludzie przychodzili z różnymi sprawami do runiarza traktując go jako mędrca lub doradcę w mniej czy bardziej poważnych sprawach. Takie konsultacje na boku ostro podkopywały stanowisko lokalnego wodza i Galeb widział niechęć z jaką Starszy wysłuchiwał jego oceny sytuacji, kiedy musiał oficjalnie poprosić go na jakąś naradę. Górski przywódca musiałby przełknąć takie gorzkie lekarstwo, ale zrobiłby to i w najgorszym wypadku nie posłuchał. Tu jednak mieli do czynienia z na wpół człeczą mentalnością.

Dostatecznie w życiu już Galeb dostał kopniaki ze strony polityki, aby wiedzieć, że to jest najwyższy czas by opuścić Meissen i pozostawić tutejszą gminę samej sobie. Inaczej ryzykowałby starcie z Barrudinem. A tak spokojnie odejdzie i jeszcze pozostawi po sobie dobre wrażenie, bowiem nic tak nie robiło wrażenia na krasnoludach jak odpowiedzialność, pewność siebie i profesjonalizm.

Myśl o wyruszeniu pojawiła się z resztą już dawno - całą swoją pracę Galvinson skupił na przygotowaniu się do podróży, a każdy kolejny dzień przynosił obserwacje dające większą wiedzę... którą wdrażał czyniąc kolejne poprawki w swoich wyrobach.

Los tak chciał, że akurat ukończył ostatni element swojego nowego pancerza w dniu, kiedy sierżant von Grunnenberg otrzymał nowe zadania dla Ostatnich.
O ile Galeb niespecjalnie się z nimi utożsamiał, to wyprawa ta mogła być idealną wymówką, aby wywinąć się z zaciskającej się obręczy gniewu Barrudina w sposób, który nie będzie poważnym ciosem dla dumy i honoru krasnoludów.

A poza tym kierunek - góry, po prostu bardzo runiarzowi odpowiadał.

Morel 03-08-2018 22:57

Otwarta przestrzeń. Względnie otwarta, ale zawsze lepsza niż loch. Zdyszany Oleg spojrzał w kierunku czarnej kolumny dymu, którą zostawił za sobą. Nie zwracając uwagi na bałagan, zniszczenia, rannych i całą tą militarną oprawę przysiadł ciężko i splunął w bok pozbywając się z ust nieznanych wcześniej metalicznych smaków wojny. Spojrzał w niebo i odetchnął z ulgą. Niestety głęboki wdech znów wypełnił gardło gryzącym osadem. Frietz chrząknął gardłowo raz i drugi wyglądając jak kot odpluwający zlizane kłaki. Nie miał już jednak śliny by znów splunąć. Skrzywił się więc z niesmakiem kręcąc głową. Podniósł się wspierając się o ścianę budynku
`Odwodnienie jest niebezpieczne` pomyślał i nienaturalnie raźnym krokiem ruszył wzdłuż szarych ścian budynków. Wiedziony niemal szóstym zmysłem dotarł do niestrzeżonego, znajomo wyglądającego powozu. Jakby nigdy nic podszedł u uchylił materiał skrywający płynne diamenty Wissenlandu.
- Łyczek dla uzupełnienia płynów - powiedział cichutko i zerwał korek z butelki. Wypił trzy i pół dużego łyka. - To na drogę - Wyszeptał ładując kolejną butelkę w spodnie - To na spokojność - znów powiedział do siebie, mlasną i łapczywie opróżnił resztę butelki. Szybko poczuł wypite procenty i opróżniając kolejną butelkę już nic do siebie nie mówił.
Spakował w spodnie jeszcze dwie, mino, że nie miał tylu kieszeni. Rozejrzał się podejrzliwie, zgarnął szybko jeszcze jedną flaszkę i płynnym krokiem zwinął się niezauważony...

---------------------------

Albert przez większość oblężenia przytomnie przyjmował rozkazy w taki sposób by trzymać się z dala od granic miasta. Wewnątrz czół się bezpieczniej, a przecież donoszenie rannych do medyka było równie ważne jak prucie do wroga z łuku, tylko może mniej doceniane, ale przecież nie chodziło mu o chwałę, a o spełnienie służby ..możliwie bezpiecznie do końca. Albert był bystry. Niezbyt silny, ale bystry. Teraz po zakończeniu walk postanowił zadbać o zabezpieczenie dóbr materialnych. W końcu go docenią jego zaangażowanie przenosząc do zaopatrzenia tak pojętnego chłopaka.
Pamiętał o powozie z zapasem żywności, który mieli przetransportować ze swoją grupą do dowództwa.

Aż oniemiał kiedy dostrzegł menela opróżniającego przechyloną do pionu sporą flaszkę z tych właśnie zapasów "żywności". Właśnie miał podejść do z trudem łapiącego równowagę mężczyzny, ale widok pijaczyny ładującego w gacie butelkę, która natychmiast wypada przez nogawkę był tak zabawny, że zwolnił kroku by pocieszyć się jeszcze przedstawieniem.
Nagle kołyszący się mężczyzna zagarną kolejną butelkę i spojrzał się prosto na niego, lecz rozjechane gałki oczne widziały może na pół łokcia przed siebie zakładając, że używałby tylko jednego oka. Mężczyzna trzymający zdobycz przy ciele wykonał serię długich kroków po których zatoczył koło łamiąc prawa grawitacji i znalazł się z powrotem przy wozie. Zwymiotował, czknął, "napił" się z butelki nie zdejmując z niej korka i padł na mordę nie puszczając flaszki.

Zamurowany Albert patrzył chwilę na człowieka leżącego pod jego nogami. W końcu szarpnął go z ziemi i władował na powóz.

Tak oto Albert bohatersko ocalił zapasy i złapał szabrownika. Awans murowany.

----------------------

Oleg oprzytomniał kiedy ktoś zapinał mu klamry na skórzanej zbroi. Zdecydowanie za ciasno. Opinający ciało sztywny material śmierdział czymś dziwnym i był niewygodny, a do tego ten ktoś szarpał za tą cholerną klamrę starając się chyba pozbawić Olega możliwości oddychania. Kiedy już dopiął swego odprawił włóczęgę mocnym klepnięciem w plecy.
- Zwiadowcę do drużyny Grunnenberga! - Odezwał się czyjś głos. Następnie czyjaś dłoń nadała mu jakiś kierunek marszu, a do tego, kiedy Oleg chciał przetrzeć oczy dźgnął się w nos jakim patykiem, który po oględzinach jednym okiem okazał się łukiem.

Czort jeden wiedział co tu się wyprawiało, ale Oleg chciał żeby ci dziwni ludzie dali mu w końcu spokój więc szedł naburmuszony w nadanym kierunku.

Komtur 05-08-2018 21:13

Przerwa w działaniach wojennych nie dała Bertowi wytchnienia. Ciężko pracował fizycznie i umysłowo przy szkoleniu saperskim. Pewnie nigdy w życiu nie zainteresowałby się tym tematem, gdyby na własne oczy nie zobaczył jak skuteczna była broń wybuchowa. Gdyby miał wcześniej tę wiedzę ocaliłby wiele istnień swoich podkomendnych. Na razie jednak wytężał mózgownicę by ogarnąć wszystkie nauki Glorma, a nie było to łatwe dla niziołka. Dopiero nie dawno nauczył się czytać i pisać, więc wysiłek intelektualny był dla niego sporym wyzwaniem. Szczęściem braki w wykształceniu nadrabiał wytrwałością.

Gdy przyszły rozkazy, Glorm obdarzył swoich uczniów skrzynką sapera i pozwolił wybrać miny i granaty. Bert wziął jednego wstrząsacza, po dwie sztuki z rozbijaczy, zapalaczy i zadymiaczy oraz trzy sztuki przebijaczy. W podzięce podarował brodatemu nauczycielowi, baryłkę najlepszej bandy jaką udało mu się kupić w mieście.

Zgodnie z wytycznymi stawił się przed świtem na dziedzińcu koszar. Miał na sobie skórznię , którą znalazł w plecaku zabitego wroga. Zapewne należała do jakiegoś szlacheckiego smarkacza, gdyż była świetnie wykonana i pasowała na niziołka prawie jak ulał. Pałka przy boku, zdobyczna kusza (zdobiona smokami) w rękach i pełen klamotów plecak, dopełniał wizerunek chyba najmniejszego sapera imperialnego w historii. Mundur też założył, ale nie był pewny czy to dobry pomysł na taką akcję. Lepiej byłoby udawać jakichś najmitów, wszak będą działać na tyłach wroga. Decyzja odnośnie użycia munduru, podobnie jak wybrania środka transportu (Bert sugeruje łódź), należała oczywiście do sierżanta Gustawa.

Ismerus 05-08-2018 22:13

Od czasu kiedy odparto szturm wroga, w mieście na nowo odżyło życie. Mieszczanie starali się odbudować i odratować dorobek swoich rodzin. Wydarzenia ostatnich dni były dla nich bardzo traumatyczne. Nic dziwnego, że wielu z nich chciało w jakiś sposób odreagować i zapomnieć o otaczającej rzeczywistości.
I tutaj idealnie wpasował się Walter- akrobata, żongler a od ostatnich dni również i bard. Zakupił od jakiegoś kupca reiklandzką lutnię, przypomniał sobie kilka pieśni z czasów cyrkowych i zaczął występować. Z racji tego, że w mieście nie było żadnego innego barda, to zdołał zgromadzić pokaźną ilość widzów. A ci wynagrodzili jego trud pieniędzmi. I to wcale nie nędzną sumką.

Nie mniej jednak nadal pozostawał (chcąc nie chcąc) żołnierzem. Jego występy był tylko odskocznią od walki i wykonywania rozkazów przełożonych. Dlatego po otrzymaniu informacji o zbiórce, musiał zebrać swoje rzeczy, zakończyć tutejsze sprawy i zgłosić się na miejsce.
Na jego szczęście, idąc ulicą zaczepił go jakiś pokątny handlarz. Oferował mu do kupienia łuk, podobno znaleziony na polu bitwy. Walter obejrzał go uważnie i zachwycił się nim. Zarówno jego zdobieniami jak i mocą strzału. Zapłacił handlarzowi śmieszne pieniądze i zgłosił się na zbiórkę. Teraz tylko czekał na rozkazy...

pi0t 05-08-2018 22:38

Loftus Ritter wreszcie odczuł realne korzyści z przyłączenia się do Armii Wissenlandu. Zdążył odłożyć trochę złota, nawiązał znajomości z mistrzynią Idrą Ausburg, pozyskał licencję, a w sumie to nawet dwie. Przybory do pisania, które normalnie nie są wcale takie tanie. W trakcie nauki w kolegium nie mógł sobie na to pozwolić, a teraz to co innego. W Meissen zrobiło się trochę spokojniej, rajcy nawet jeśli coś tam protestowali, to mieli ważniejsze sprawy na głowie i pozwolili mu dalej zajmować siedzibę zaginionego maga. Do tego wśród mieszkańców mieściny miał swoich paru zaufanych ludzi, Ci na pewno gotów byliby udzielić dalszego wsparcia magowi, oczywiście gdyby zaszła taka potrzeba. Obecnie co najwyżej przynosili plotki oraz sami dalej rozpowiadali o bohaterskiej dziewicy z Meissen. Tym o to sposobem Wędrowny Czarodziej czuł się bezpiecznie i mógł poświęcać czas ćwiczeniom manipulacji szarych wiatrów magii – Ulgu. Był jednak świadomy, że nie potrwa to długo, dlatego też starał się zgromadzić komponenty potrzebne do rzucania czarów.

Rozkaz przygotowań do wymarszu, go nie zdziwił. Utrzymanie tego w tajemnicy też nie było jeszcze takie złe. Nawet informacja o porzuceniu Meissen mogła być dobra, szczególnie jeśli miał uchodzić za szarego maga z tego miasta. Magowi nie spodobały się jednak szczegóły ich zadania. Wyruszenie w dziesiątkę oznaczało konieczność unikania głównych traktów, brak jakiegokolwiek wsparcia, bezpiecznego obozowiska i zaopatrzenia. Ryzykowane może być nawet wchodzenie do wiosek, kto wie jak zareagują chłopi, czy nie wezmą kupą na widły, albo w nocy pomordują. Dla postronnych będą wyglądały jak jacyś maruderzy, czy inni dezerterzy. Jeszcze zamiast dodatkowego żołdu, to armia przyzwala łupienie konwojów ze zrabowanymi dobrami po drodze. Co im po zdobycznych dobrach? Nawet jak zdobędą jakiś wóz z towarem, to co z nim zrobią? Gdzie upłynnią? W las nim przecież nie wjadą… Czyli sztab nie liczy na jakiś spektakularny sukces, próbuje odwrócić uwagę wroga i choć trochę sparaliżować jego działania, a ich z góry spisali na straty.
Loftus westchnął, uporządkował i pozbierał swój dobytek. Dźwiganie nieporęcznych rzeczy, czy zbędnych kilogramów mogło się zemścić. Przed nimi długa droga, dlatego np halabardę oddał do zbrojowni w garnizonie. Odpowiednio wcześnie odwiedził też Gustawa oraz Bert. Od pierwszego chciał się dowiedzieć o co tak naprawdę w tym chodzi, a drugiego o jego wizję. Pomysł z łodzią był kuszący, zresztą zawsze można ją porzucić gdzieś po drodze, ale zdaje się płynęli by w górę rzeki, nurt działał by przeciwko nim. Dwa Graniczni mogą patrolować brzegi, a zauważeni staną się łatwym łupem dla oddziału konnicy jak tylko zejdą na brzeg i rozbiją obozowisko.

Hakon 06-08-2018 09:56

Doprowadzenie do względnego porządku w mieście i do spowodowania by rajcy i całe miasto było w przyzwoitych stosunkach z armią kosztowało Gustawa sporo. Sam swoimi, jak się okazało kiepskimi matactwami nie uzyskał nic. Wręcz przeciwnie. Stracił sporo w oczach ludności cywilnej jak i khazadzkiej społeczności.

Sprawa ze Starszym Khazadem pozostała nie załatwiona. Gustaw nie wiedział jak wymanewrować z tego małego naciągnięcia. Był przekonany, że taka akcja ma miejsce i ktoś coś robi przeciw khazadom, ale nie wiedział kto. Za długo zwlekał z wyjaśnieniami krasnoludom a z drugiej strony w jego mniemaniu byli cywilami i mogli tylko przeszkodzić w jego poszukiwaniach.
No, ale teraz i tak gorzej było niż przed. Nawet jak odkryje spisek to i tak krasnoludy nie będą chciały z nim rozmawiać. Jedyna szansa w tej kwestii z Detlefem i Galebem.

***

Gdy przybył wysłannik Kapitana Ości von Grunnenbergiem aż zatrzęsło z obaw. Nie wiedział co może go czekać i jego ludzi. Jak się okazało dowództwo także lubiło intrygi. Chociaż niskich lotów, ale jednak i przedstawienie dwóch dokumentów z jakże odmiennymi decyzjami co do Gustawa, mimo, że podstawy te same to połechtały ambicję sierżanta.
Młody szlachcic rozmówił się z Porucznikiem i nie omieszkał wyrazić swojego zdania o upadku Pfeildorfu i ocenieniem tamtejszych dowódców jako zainteresowanych bardziej rozgrywkami politycznymi niż prawdziwą walką i obroną kraju. Dobrych dowódców takich jak Gruber zamykali a ugodowi tchórze i wiarołomcy dowodzili. Gustaw przedstawił swoje zdanie o sytuacji podczas i po bitwie nad rzeką a także po niej. O wyruszeniu Porucznika Grubera na rozmowy i jego zatrzymaniu. Pytany skąd wie odpowiedział nie ukrywając, że posłał po Porucznika swoich ludzi, którzy zostali pochwyceni jak psy na przeszpiegach, chociaż byli w służbie Imperium i nie byli polityczni.

Natomiast pytany o zborze potwierdził iż do spichlerzy Meissen także trafiły takie dostawy z zepsutym zbożem. Nadmienił także, że najwięcej o tym Porucznik może się wywiedzieć od młodszego sierżanta Berta Redfoota, który na czas obrony zajmował się sprawami kwatermistrzowskimi.

***

Gdy otrzymali rozkazy, Gustaw skrzywił się lekko pod nosem. Nie szło mu z khazadami a tu miał osobiście z nimi się dogadywać. Na szczęście na misję szło dwóch przedstawicieli tejże rasy w osobach Detlefa jak i Galeba. Sierżant chciał im dać możliwość wykazania się w tej kwestii.
- Detlefie. Mam nadzieję, że nadal mogę liczyć na Ciebie a także na twojego druha Galeba.- Spojrzał na zabandażowanego khazada siedzącego przy stole.
- Jak już wiecie mamy misję a wasza reputacja może tylko pomóc. W kwestii kontaktów z waszymi rodakami liczę na Was. Ja jakoś nie mam zdolności do komunikacji z Waszą dumną rasą i widzę prawie w każdym cwaniaka pod okryciem magnata. Zapominam i prze to są kłopoty jakie widzieliście.- Wyprostował się i popatrzył na jednego i na drugiego. - Mam nadzieję, że będziemy współpracować i nie będzie niesnasek?- Wyciągnął ku nim prawicę.

***

Po wyrównaniu długów z miastem pozostało mu około 500 karli w towarach, które wymienił na liny, kotwiczki, sprzęt pomocny w warunkach górskich. Nie zapomniał także o koniu jucznym czy też ośle. Na grzbiecie zwierzaka zamierzał wieść saperskie sprzęty jego podkomendnych oraz sprzęt wspinaczkowy wraz z żywnością, która zapewne się przyda w splądrowanym terenie.
Co do zapasów posiłkował się oczywiście zdaniem krasnoludów jak i Olega, który wreszcie się odnalazł i został ułaskawiony póki co. Nie zapomniał także o Bercie i Diuku, którzy umieli zdobyć wszelakie dobro spod ziemi. Gustaw nauczył się już dobrze, że każdy żołnierz ma swoje zalety a ten okres, który z nimi przeżył ukazał ich zalety oraz gdzieniegdzie wady i zamierzał z tej wiedzy korzystać i się posiłkować. Tylko głupiec by olewał słowa znawców w konkretnych kwestiach.
Gustaw wierzył także w pijaczka, Olega mimo jego problemów. Wiedział, że ten jak tylko się upilnuje go przed wódą jest złotem, które by chciał mieć każdy dowódca wyznaczony do działań dywersyjnych i zwiadowczych. Jego zmysł i znajomość terenu już pomogła kilka razy a i znajomości na szlaku miał nie małe. Podczas wojny wiele ludzi zmienia miejsca zamieszkania i kto wie czy ponownie nie trafią na kogoś jak Sal?
Ważną sprawą było także posiadanie ubrań cywilnych i zdobycznych mundurów granicznych. Nie wiadomo na kogo się trafi a lepiej być przygotowanym.

***

Podczas ogarniania miasta i spraw związanych z porządkiem von Grunnenberg stołował się w jednej z karczm. Korzystał z różnych przybytków w mieście chcąc pochwalić ludzi, którzy wnieśli także coś do obrony w mieście. Widział, że w niektórych gospodach pojawiły się twarze uchodźców zatrudnionych na miejsce ochotników poległych przy obronie i tak podczas jednej z kolacji zobaczył grajka. Nie byle jakiego, ale znającego się na rzeczy. Był nim Walter. Gustaw na szczęście był z boku chcąc odpocząć przy posiłku od problemów i gdy tamten zaczął swój występ był zaskoczony. Oczywiście bardzo pozytywnie zaskoczony i słuchał z uwagą. Nawet na koniec wrzucił jednego Karla ukradkiem a sam w koszarach po jakimś czasie zwrócił się do Hoffmana.
- Słyszałem jak gracie i śpiewacie Walter.- Podniósł rękę uspokajająco i uśmiechnął się ciepło.
- Znacie się na tym nie najgorzej. Swego czasu słuchałem najlepszych bardów Imperium na salonach i mogę powiedzieć, że talentem im dorównujesz a dalej tak trenując osiągniesz wstęp na takie bale jak ja widziałem. Jeśli będę mógł postaram się pomóc w przyszłości o ile jeszcze ktoś będzie chciał się liczyć z moim zdaniem.- Oznajmił swoją pomoc strzelcowi i dowódcy łuczników w Czwartej.

Gdy zbierali się do wymarszu Gustaw podszedł do stojącego Barda.
- No teraz czas na zbieranie tematu na pieśń, która wciągnie Ciebie na szczyty.- Uśmiechnął się i poklepał kompana.

***

Gdy Loftus pojawił się w drzwiach jego kwatery gdy się pakował odwrócił się i po chwili podszedł do kufra.
- Proszę. O to obiecana luneta, która już naprawiona i wzmocniona.- Wręczył magowi futerał z cenną zawartością.
- Gratuluję także dopięcia swego. Mam nadzieję, że osiągnąwszy cel zostaniecie w armii i będziecie nadal mi pomocą w sprawach, o których nie mam pojęcia.- Zwrócił się jako pierwszy a wysłuchawszy pytań maga.
- Nie będę Ciebie oszukiwał czy mamił. Jesteście i tak Szarym Magiem.- Tu mrugnął okiem z uśmiechem. - i wiesz już zapewne więcej niż ja. Mamy wybór. Iść wypełnić misję na południu i być bohaterami Meissen i przyszłych osiągnięć lub powieszeni w ciągu kilku tygodni jako dezerterzy.- Odpowiedział Gustaw po czym wyjaśnił o co Porucznikowi i Kapitanowi Ości chodziło w wykonaniu misji.
- Mogę liczyć na Ciebie i Twoją wiedzę?- Zapytał na koniec.

***

W końcu przyszła pora rozmówić się z Dziewicą Meissen czyli włócznią Myrmidi w osobie Leo.
- Bardzo się cieszę, że będzie koło mnie osoba w wierze jakże mądrej i potrzebnej bogini w tych czasach. Nie sądziłem, że sama Myrmidia ześle pomoc Imperium w postaci pięknej i mądrej kobiety, która swoją odwagą pokazała nie jednemu mężczyźnie w tym mieście a także w Imperium oraz w Księstwach Granicznych, że płeć piękna także jest niebezpieczna, mądra i odważna.- Sierżant mówił ciepło wpatrzony w jej niebieskie oczy tak głębokie i pełne wiary mimo takiej ilości krwi i przemocy, którą zobaczyły.
- Wyruszamy na misję na południe gdzie ludzie potrzebują mądrości bogów myśląc, że ich opuścili i mam nadzieję, że wyruszysz ze mną i zaufasz mi ponownie.- Spojrzał przenikliwie, ale ciepło na akolitkę.
- Ja czułbym się dobrze mając Ciebie przy boku czy to w bitwie czy nie.- Dodał po chwili.


***

Na koniec Gustaw udał się do Komendanta. Chciał oddać mu oficjalnie dowództwo nad miastem i pocieszyć osobiście go nowinami, że wreszcie odchodzi.
Sierżant miał nadzieję, że tak źle go Komendant nie zapamięta, i że kiedyś po wojnie może w spokojniejszych czasach się spotkają.
Co do cyrulika wyjaśnił swój nieudany plan. Chciał go uchronić przed linczem i poczekać z sądem do czasu odzyskania sprawności przez Komendanta. Niestety ten uciekł. Drugi winowajca Oleg został pochwycony, ale szybko ułaskawiony przez nowego Porucznika.
Gustaw zostawił Dowódcy miasta butelkę przedniego wina, które tachał jeszcze z Nuln. Było jednym z najlepszych trunków i miał nadzieję, że po całkowitym wyleczeniu i otrzymaniu zgody na picie alkoholu skosztuje z dobrą myślą o von Grunnenbergu.

***

Przed wymarszem Gustaw zwrócił się jeszcze do stojącego Porucznika.
- Panie Poruczniku. Czy jakowąś mapę i zaznaczonymi celami dostaniemy? Ja znam cele, ale gdybym poległ chciałbym poinstruować podkomendnych o celach i wskazać je na mapie.- Gustaw wiedział, że nowy dowódca także odpowiada za powodzenie tego zadania i liczył na jego przychylność.

Gob1in 06-08-2018 22:55

Kapral Thorvaldsson niezmiernie cieszył się z faktu odzyskania statusu kaprala. Niechciana funkcja dowódcy obrony uwierała go okrutnie, bowiem nie był nawykły do podejmowania decyzji mających wpływ na życie tak wielu innych. Na szczęście niewdzięczna rola dobiegła końca, uwielbiający życie na świeczniku Gustaw powrócił i przejął obowiązki głównodowodzącego. Mniej więcej. A przynajmniej na czas rekonwalescencji komendanta miejskiego garnizonu.

Detlef nie musiał jednak zastanawiać się nad tym kto komu polecenia ma wydawać, nawet kontaktu z diasporą ograniczył do minimum (nie zapominając o odebraniu naprawionego pancerza i garłacza) a zamiast tego poświęcić się nowemu hobby - poznawaniu tajników sztuki saperskiej.

Zanim armia położyła łapska na Glormie i jego talencie do materiałów wybuchowych i zapalających, sękate dłonie kaprala pożółkły od kontaktu z kwasami trawiącymi, śmierdziały siarką i innymi substancjami składającymi się na ładunek. Thorvaldsson był pod wrażeniem, jak pozornie mało ciekawe rzeczy po połączeniu ze sobą tworzą coś, co może zmienić losy starcia, a nawet całej bitwy. Nieco traumatyczne wspomnienia z obrony Meissen tylko potwierdzały możliwości glinianych kul, które przez ostatnie dni konstruowali razem z Bertem. Na pamiątkę ze szkolenia jego skrzynka wypełniła się jednym wyburzaczem, trzema rozbijaczami, dwoma zapalaczami, jednym zadymiaczem i trzema przebijaczami. Była dość ciężka i przeznaczona do dźwigania w poziomie, jednak praktyczny krasnolud dołożył słomy i pakuł oraz przygotował mocowania z mocnego sznura pozwalające na bezpieczny transport na plecach w razie potrzeby. W drugą stronę (czyli w ręce inżyniera) powędrowała pewna pękata sakiewka wypełniona trzydziestoma karlami, a zważywszy na ostatnie wydarzenia Detlef nie miał żadnych skrupułów przed właśnie takim jej przeznaczeniem.

Czas szkolenie pozwolił też poważnie rannemu khazadowi na powrót do zdrowia. Wraz z nim powrócił jednak niepokój - sielanka po odparciu sił Wernicky'ego spod Meissen była tak nienaturalna, że musiała zwiastować kłopoty. Dość rzec, że brodacza to miejsce zaczynało uwierać w rzyć i coraz bardziej miał ochotę je opuścić. Tak bardzo, że nawet zaczął odwiedzać odżywające powoli kramy, stragany i składy handlowe, żeby rozeznać się w cenach i dostępnym asortymencie sprzętu podróżnego.

Przeczucie go nie myliło - wkrótce Baron przysłał wyrostka, który poinformował kaprala o pilnej odprawie w kwaterze sierżanta. Coś się działo.

Wychodząc z zajmowanego pokoju spojrzał na plecak wypełniony racjami żywnościowymi wystarczającymi na dwa tygodnie podróży, utensyliami biwakowymi i ciepłą odzieżą. Zwój liny z hakiem miał pomóc w razie wspinaczki, a reszta jego prywatnego zapasu prochu i kul, których niestety nie zdołał uzupełnić, w razie kłopotów z niemilcami.

Kapral Detlef Thorvaldsson, saper Armii Wissenlandu, był gotowy do wymarszu. Jeśli Grungni pozwoli, będzie to już wkrótce. I jedyne co psuło mu nieco humor to wieści o ucieczce konowała, co w sumie potwierdziło tylko w oczach ludzi prawdziwość oskarżeń Thorvaldssona (pomijając próbę zabójstwa komendanta), a także ucieczkę i pojmanie szeregowego Frietza, który brał udział w zamachu na wspomnianego oficera. Dlaczego Gustaw zwlekał z jego powieszeniem było dla krasnoluda zagadką. Może dowódca wyjawi swoje plany co do niego?

Baird 07-08-2018 11:27

Karl ucieszył się z wymarszu. W Meissen i tak nie było już co kraść. Bohater ludu, dzielny obrońca murów miał już dość miasta głupców i marzyła mu się zmiana scenerii.
- Góry Czarne eh? Byle dalej od Middenheim.

Morel 07-08-2018 13:12

Frietz nadal szedł ciężko i chwiejnie. Spoglądając chmurnie na ziemię pod stopami co chwila wpadał na kogoś i dopiero kiedy szturchną dziwnie, ale znajomo ładnie pachnącą postać zamiast znów wydąć usta w grymasie obrażonej niewiasty uśmiechnął się smętnie unosząc z wysiłkiem ciężkie powieki.
Oleg często działał zanim poprawnie przetworzył otrzymane informacje dlatego niewiele brakowało by w przyjaznym uścisku zacisnął dłonie na pośladkach znajomej postaci omyłkowo biorąc ją za Leonorę.
Na całe szczęście w porę zorientował się, że to stary dobry Grunnenberg i stanęło na jednostronnym przyjacielskim "misiaczku". Cóż.. Nikt nie mógłby go winić, gdyby doszło do rękoczynów. Wątła postura i zadbana skóra mogły być mylące. Z drugiej strony, gdyby to faktycznie była Leonora to nie skończyłoby się na niezręcznej sytuacji, a na połamanych palcach.. oby.

- Kapitanie! cóż ja przejść musiałem jak cię nie było. - Oleg oderwał się od Gustawa z ulgą, że jednak nie wymiętosił mu pośladków - Zamknąć mnie chcieli cholery. Ja na prawdę nie chciałem się z nimi bić, ale mnie chcieli zamknąć. W ciemnicy. Ja na prawdę źle znoszę zamknięcie. Nie chcieli dać mi wyjść! - Zaczął się gorączkowo tłumaczyć.

Nawet słowa wspominające loch w którym wylądował budziły u niego silne emocje, co szybko objawiło się niespokojnym oddechem. Ciasna zbroja nie ułatwiała łapania powietrza, więc świeżo upieczony zwiadowca zaczął karierę na skraju omdlenia przed zwierzchnikiem. Przysiad więc szybko na ziemi i wziął kilka głębokich wdechów. Zaczął oklepywać spodnie i kurtę ewidentnie czegoś szukając.

- Psia jego... Kurwa. Wszystko mi zabrali - niemal wydukał płaczliwym głosem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:45.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172