Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2019, 10:27   #301
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Borys dogonił karawanę nim jeszcze słońce zaczęło zachodzić. U podnóża gór za to opuścił ją Gotthard Heyer. Miał w planach sprawdzić pułapki, które wcześniej zastawił, oraz zastawić nowę. W planach miał również zapolować na grubszą zwierzynę. Taka jego kilkudniowa wyprawa owocowała zdobyciem wielu skór, z których sprzedaży wiele zyskiwał.

Przed nastaniem nocy ustalili warty. Powstało sześć par, więc każda z nich miała krótką przerwę od snu. Pierwsza noc przebiegła bez alarmów, było stosunkowo bezpiecznie.

 DZIEŃ 10


Ruszyli o świcie w ustalonym wcześniej szyku. Do przerwy obiadowej wciąż było spokojnie. Jednakże godzinę po niej, harcująca na przedzie Robin wykryła niebezpieczeństwo. Zdołała wypatrzyć kitrające się za skałami i gęstymi krzakami gobliny. Naliczyła na szybko osiem sztuk, uzbrojonych w krótkie łuki. Oszacowała, że za około minutę karawana się z nimi zrówna.
 
AJT jest offline  
Stary 22-02-2019, 21:41   #302
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Carlo, dzień 9.

Po południu nie znalazł Rudolfa, wieczorem nie znalazł Borysa. Uznał, że musiały im wypaść jakieś ważne rzeczy. W końcu machnął na to ręką i wrócił do siebie. Może jutro rano przy wyjeździe karawany spotka signore medico. Wspominał, że wyruszy z nią.

Jego podejrzenia okazały się słuszne. Spotkał nie tylko Bogdanova, ale i inne znane mu osoby. Jak choćby panienkę Fay, Catalinę czy don Rudolfa. Najpierw podszedł do lekarza.
- Znalazłem Drago na polach turniejowych. - powiedział Borys gdy stanął przed nim. - Chciałbym byś mi dziś towarzyszył dopóki nie wyjadę z miasta. Być może będziesz mi potrzebny.
- Buone signore, ale jeszcze dziś nie sprawdzałem cen na nabrzeżu. Wczoraj na turnieju sporo rozmawiałem z dzieciakami, ale tak z marszu to niewiele potrafiły ciekawego powiedzieć. Jedyne co może mieć jakieś znaczenie to, że Magnus Dunna, który na ogół jest ponurakiem, ostatnio podejrzanie wesoły jest. Potem szukałem na pogorzelisku i byłem u myśliwego. I tak sobie myślę, w jaki sposób ktoś mu ukradł w nocy topór? On tam ma zgraję psów. To niemożliwe przecież! Musiał gdzieś w nocy z tymi psami wyjść. Ale po co? To ja za chwilę do signore medico wrócę, bo chciałem sobie deski do notowania od bednarza załatwić, a widzę, że i on chyba na tę wyprawę wyrusza. Zresztą chyba jak połowa wioski
- zdumiony rozejrzał się dookoła. Potem czekał na sygnał, czy Borys będzie teraz coś jeszcze mówił. - I jeszcze z jedną osobą chcę porozmawiać, bo może będzie miała interesujące wieści dla signore medico.
- Jest szósta rano o dziesiątej czekaj na mnie pod domem Młynarza. - Borys chciał dać trochę więcej czasu dzieciakowi.

Kiwnął głową na zgodę, i podszedł do stojącej na uboczu kobiety.

- Buon giorno, signorina Catalina - podszedł do kobiety uśmiechając się. - Szukam informacji o osobach, którym brakuje pieniędzy. Oraz takich, które unikają Gieriga. Signorina wygląda na osobę, która mogłaby coś wiedzieć na ten temat. Przyjąłbym to w rozliczeniu za wczorajszą informację.
Cathelyn skubnęła podbródek.
- Masz słuszność, tyle mogę dla ciebie zrobić. Petra wisi sporo dzięgu Gierigowi, ale czy na obecną chwilę go unika, tego nie wiem. U młynarza też kiepsko z finansami, mógł zaciągnąć jakiś dług.
- Grazie -
chłopak szybko się ukłonił - powodzenia w wyprawie - krzyknął jeszcze i zakręcił w stronę bednarza.

- Don Rudolfo - szepnął - melduję, że zadanie wykonane.
- Tak, widziałem, zadowolony jestem. Zgodnie z umową
- sięgnął po sakiewkę - pół korony. W końcu nie wygrała turnieju. Mam dla Ciebie jeszcze dwa zadania. Jedno, to oddać pannie Kippel lusterko. Drugie, zanieść list do hrabiego. Dam Ci parę miedziaków za to. List jest u mojego ojca.
- Don Rudolfo, mam inną propozycję. Niech signore udostępni mi zapas deszczułek do notowania. Będę codziennie spisywał ceny towarów na nabrzeżu. W zamian za zapas deszczułek i kredy bądź węgla, będzie signore miał wgląd w zapiski. A list i lusterko gratis zaniosę
- wyszczerzył się. Bednar potarł policzek.
- Dobrze. Zgoda. Tylko oszczędnie. Zgłoś się do mojego ojca, na pewno znajdzie jakieś pęknięte klepki. Powiedz, że ja Cię przysłałem. Powiesz mu, że masz list do zaniesienia, to będzie wiedział, że prawdę mówisz. Wracam za jakieś trzy tygodnie. Trochę poducz się towaru i spróbuj coś sprzedać, bo nie będę Ci pod nieobecność płacił za informacje. Mam sporo pomysłów, ale muszę być na miejscu.
- Si signore, chiaro. Dam sobie radę
- uśmiechnął się i odwrócił. - Arrivederci - rzucił przez ramię.

Następną osobą, do której podszedł, była Fay.
- Signorina. Przemyślała signorina moją propozycję z wczoraj?
Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie.
- Ile? - powiedziała krótko.
Carlo podrapał się po głowie.
- Da signorina trzy pensy za dzień?

Załatwiwszy tyle spraw z samego rana, udał się do warsztatu bednarzy



 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 03-03-2019 o 12:22. Powód: przecież Rudolf list zostawił u ojca, nie mógł go dać rano Carlo
Gladin jest offline  
Stary 23-02-2019, 00:48   #303
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Robin cicho wycofała się, a gdy tylko wyszła z zasięgu wzroku i słuchu zielonoskórych pobiegła z powrotem w kierunku karawany. Zamachała rękoma by się natychmiast zatrzymali.
Rudolf Sammer, Stefan Siemens i Humfried Hoechst oczekiwali wyjaśnień, podobnie jak większość jej znajomych, dlatego niezwłocznie do nich przystąpiła.
- Niecałą minutę drogi stąd w zasadzce czai się co najmniej osiem goblinów, uzbrojonych w krótkie łuki. Chowają się za skałami i krzakami w... - opisała miejsce najdokładniej jak umiała, sama szła tą trasą pierwszy raz, ale Sammer z pewnością robił to już wiele razy i wiedział dokładnie, o jakim kawałku trasy jest mowa.
- Nawet się przestraszą tak licznej grupy i nie zaatakują, mogą wypuścić kilka strzał. Jeśli będą zapalone... - urwała. Kupiec wiedział lepiej co się stanie, jeśli zwierzęta się przestraszą, a Siemens i Hoechst znali się zapewne na taktyce lepiej od niej, podobnie jak Wolfgang i Albert. Ona swoje zrobiła, teraz niech oni przejmą.
- Jakie rozkazy? - zapytała. A gdyby to ją o zdanie zapytano, nie będzie ukrywać, że chciałaby zaprowadzić ludzi na tyły/flankę goblinów i odwrócić role napadających i ofiar.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 23-02-2019 o 08:22.
hen_cerbin jest offline  
Stary 24-02-2019, 18:44   #304
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Rudolf nadstawił ucha. Gobliny! Słyszał o nich, ale udało mu się nie spotkać żadnego. Ponoć nie aż tak groźne, ale jednak…
- Słusznie - przytaknął pomysłowi Robin. - Trzeba je wykurzyć, bo jak nie teraz, to później mogą nam niespodziankę zrobić. Część z nas powinna jednak zostać pilnować karawany - dodał i czekał, aż Sammer zadecyduje co i jak. On płacił, on decydował.
- Róbcie tak, by karawana dotarła cała i bezpieczna do celu. Po to was nająłem… Do ochrony i sprawnej reakcji w takich wypadkach - usłyszeli lekko poddenerwowany głos kupca, który tylko dał jeszcze sygnał, by karawana stanęła.
- Wolfgang, Ty masz największe doświadczenie. Mów, co mamy robić
- okazało się, że kupiec sam nie zdecyduje, a nie wyznaczył nikogo na dowódcę. Trzeba było działać i to szybko. Baderhoffa mogli posłuchać. Robin co prawda mogła prowadzić, ale co wojskowy, to wojskowy.
Borys w moment był obok Wolfganga.
-Rudolf dobrze gada. Wydaj nam rozkazy bracie - powiedział Borys. Jednocześnie on i Kasztaniak zaczęli napinać kusze. - Drago szykuj procę - powiedział jeszcze Kislevczyk.
- Dwaj strzelcy, czyli Robin i Borys, niech zajdą gobliny od boków, przez zarośla. Ja, Albert i Hans wyjdziemy im powoli naprzeciw. Reszta pilnuje karawany. Atakujemy przy kontakcie, czyli kiedy nas zauważą - powiedział Wolfgang. - Wojownicy miejcie tarcze i broń w pogotowiu. Z tarczą w łapie ciężej was trafić w odsłonięte miejsce - Baderhoff poprawił czepiec skórzany, dobył włóczni i tarczy i pokazał Robin na zarośla. - Damy strzelającym minutę przewagi, potem ruszamy.
- Tak jest, sir!
- powiedział Albert na co Wolfgang zmroził go spojrzeniem. Frotz dobył miecza i tarczy po czym stanął obok drugiego z żołnierzy.
Borys jako medyk ostatnie czego się spodziewał to wysłanie do ataku. Skrzywił się lekko po słowach Wolfganga, ale nie zamierzał ich podważać. Po chwili się uśmiechnął i ruszył na wyznaczoną pozycję wybrał krótszą drogę czyli tę na prawo. Jednocześnie szedł tak by mieć cały czas osłonę. Nie śpieszył się… nie rozumiał tej taktyki i uważał, że gobliny gdy skupia swój ogień na trójce wojaków mogą kogoś poważnie ranić.
Korzystając z chwili, Rudolf wyciągnął notatnik i sprawdził komendy, na jakie reagował pies. Na razie kazał mu czekać, sam próbował skulić się za tarczą i dobył młota. Po raz pierwszy ucieszył się z ciężkiego plecaka, który będzie służył jako osłona jego pleców.

 
Gladin jest offline  
Stary 25-02-2019, 22:08   #305
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Stojąco obok bednarza Cathelyn wyjęła drewnianą pałkę. Złowiła jego wzrok.
- Wiem. Miałam się dozbroić. Nie patrz tak na mnie - dodała, gdy rzemieślnik kiwał głową.
Bonesowi kazała pozostać blisko. Kątem oka sprawdzała reakcję drugiego psa. Jak na razie Rudolf radził sobie z tresurą raczej nieźle.
Jak zostało to zaplanowane, Crossman zamierzała bezpośrednio pilnować karawany. Pilnie obserwowała otoczenie, gotowa w każdej chwili zareagować.
- Przez zarośla? Toż to idealnie na wprost goblinów, po ich linii wzroku. A w trzech na ośmiu to mam nadzieję, że macie dobre tarcze. Nawet jeśli zdejmę jednego a medyk - zaakcentowała to słowo - drugiego, to na każdego z was wypadną po dwie strzały… I to jeśli jakiegoś nie przegapiłam... Chodź Borys, znajdziemy osłonięte miejsce na flance goblinów. Mamy większy zasięg, więc damy radę ostrzelać je z bezpiecznych pozycji. I osłonić odwrót, jeśli gobliny jakimś cudem nie zlękną się ataku sił liczących jedną trzecią ich własnych - rzuciła do Borysa.
- Robin, no żeż kurwa, co to jest, klub dyskusyjny? - nie wytrzymał nerwów Rudolf. Będą tu pod nosem zielonoskórych debaty wszczynać i czekać, aż Ci ich wystrzelają.. - Czy ja Ci mówię, jak z łuku strzelać? Widać Wolfgang uznał, że trzech trudniej trafić. Kończmy gadanie i działajmy.
Wolfgang nie komentował uwag w kierunku jego taktyki. Nie uważał aby wyjaśnianie czegokolwiek było tutaj na miejscu. Grupa wybrała go na dowódcę taktycznego chociaż się o to nie prosił. Nigdy nie dowodził oddziałem, ale wątpił aby ktoś z obecnych zrobił to lepiej. Dla ludzi rzadko albo nigdy nie będących w boju najlepsza taktyka to taka kiedy wszyscy po ich stronie będą całkowicie bezpieczni, a wróg zostanie jakimś cudownym sposobem pobity. Nie ma takich taktyk. Baderhoff myślał o dobrze karawany i dlatego duże siły zostawił też przy kupcu i towarze. Nie podejrzewał goblinów o jakieś wymyślne sposoby dywersji, ale też nie przeceniał ich jako przeciwnika. Walczył już z zielonoskórymi i to nawet tymi silniejszymi jak orki czy hobgobliny. W grupie pięciu osób powinni pobić te ścierwa bez problemów. Może ktoś zostanie ranny, ale zapewne trupów po ich stronie nie będzie. Na pewno byłby to olbrzymi pech…
Robin poprowadziła Borysa tak, by gobliny ich nie dostrzegły. Idąc tak by zajść je “od boków”, jak chciał Wolfgang, przynajmniej jedno z nich musiałoby przeparadować radośnie dosłownie kilka metrów od goblinów albo obłazić je za ich plecami, a kwadransa na to nie mieli. Nie była samobójczynią, ani nie zamierzała pozwolić na śmierć Borysa. Może Wolfgang miał ich życie w dupie, ale łuczniczka nie. Zajdą zielonych od jednego boku i nie będą wyłazić zza osłony bez potrzeby, nieważne co sobie żołnierzyk wyobraża. Ona miała długi łuk, Borys kuszę, mieli większy zasięg niż gobliny z ich krótkimi łukami, mogli więc skryć się i strzelać z bezpiecznych, osłoniętych krzakami pozycji. A żeby dać szansę Wolfgangowi i jego kompanom zamierzała wystrzelić gdy tylko pierwszy z goblinów da znać pozostałym, że widzi zmierzających w ich stronę ochroniarzy. Poradziła też Borysowi, by celował “w grupę”, jeśli gobliny będą blisko siebie - w większy cel łatwiej trafić, a to w sumie obojętne, który z nich padnie. Jeśli dopisze im szczęście, zdołają wyeliminować ze dwa, trzy gobliny z walki jeszcze zanim ona się zacznie i zieloni uciekną, gdy tylko pozostała trójka zacznie na nich szarżować. Ale przy odrobinie pecha mogą nie pozbyć się żadnego, a nawet głupi goblin może mieć szczęście i przypadkową strzałą ubić człowieka.

Założyli, że grupa goblinów nie miała pojęcia o zbliżającej się karawanie. Gdy Robin z Borysem zbliżyli się do krzaków, łowczyni zauważyła, że błędnie. Zielonoskóre przykurcze skradały się już przy krzakach, starając się zbliżyć do karawany. Teraz Robin musiała zrewidować swoje kolejne założenie, czy w momencie, gdy ona zauważyła ich chowających się za krzakami, oni nie zauważyli jej. Na razie też potwierdziła, że zielonoskórych jest ośmiu. Borys się jednak obawiał, że może ich być więcej – nic jednak nie potwierdzało jego przypuszczenia obecnie.

Albert i Hans czekali na sygnał od Wolfganga. Reszta karawany z napięciem również obserwowała okolicę. Pies Rudolfa zdawał się coraz bardziej pobudzony, w tej chwili wciąż jeszcze go słuchał.
 
AJT jest offline  
Stary 26-02-2019, 19:30   #306
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Gottfried ziewnął głośno. Pierwszy dzień pilnowania karawany minął bez żadnych przygód. Nie działo się kompletnie nic. Liczył na to, że co chwila będą atakowani z różnych stron przez bandytów i różne stwory… A tutaj nic. Zastanawiał się, czy jego towarzysze, też się tak nudzą.

Gdy nastała noc, Gottfried wziął wartę, jako drugi w kolejności. Miał cichą nadzieję, że może to podczas jego zmiany, wydarzy się coś ciekawego. Nawet parę razy wydawało mu się, że widzi coś w oddali, najczęściej jednak był to tylko wiatr, poruszający złowieszczo krzakami. Niestety, noc również minęła spokojnie.

Następnego dnia, Gottfried zaczął się zastanawiać, po co tak naprawdę zostało zatrudnionych do ochrony karawany, aż tyle osób. Spokojnie wystarczyłyby dwie osoby, góra trzy. Przecież tu i tak nic takiego się nie działo. Spojrzał na ptaki, które akurat przelatywały nad nimi i znów ziewnął głośno.

Po przerwie obiadowej, Gottfried był przekonany, że kolejny dzień minie, tak samo jak poprzedni. Nie wiedział jeszcze, jak bardzo się mylił.
Gobliny! Nie tam jacyś prości złodzieje czy bandyci. Nigdy w życiu nie widział tych stworów, słyszał tylko jakieś historie, które opowiadali handlarze przejeżdżający akurat przez Hornfurt, w którym mieszkał, dzieckiem będąc. Pierwsza poważna walka w jego życiu zapowiadała się naprawdę emocjonująco.

Z niecierpliwością czekał, aż jego towarzysz Wolfgang wyda im wszystkim rozkazy. Robin i Borys mają zajść gobliny od boków, a Albert, Hans i on wyjdą im naprzeciw…I na tym niestety skończyły się rozkazy, reszta miała czekać przy karawanie. Gottfried był wściekły, że został pominięty. Nie chciał siedzieć bezczynnie, gdy inni ruszyli na gobliny. Chciał się rzucić w wir walki… Miał chociaż nadzieję, że uda mu się zobaczyć chociaż jednego stwora, skoro musi sterczeć przy karawanie…
 

Ostatnio edytowane przez Morfik : 26-03-2019 o 08:46.
Morfik jest offline  
Stary 27-02-2019, 15:04   #307
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
W czasie podróży Cathelyn udzieliła Rudolfowi kilku wskazówek dotyczących tresury. Tłumaczyła, że pies powinien czuć do właściciela respekt. Nie można go było z kolei zastraszać, gdyż z czasem budziło to w zwierzęciu gniew. Zaznaczała również, jakoby ton komend był często ważniejszy od samej ich treści. Potem przyszła pora na praktykę. Nawet jeśli pies Rudolfa został wyszkolony już wcześniej, nie oznaczało, że miał mu być z biegu posłuszny. Dlatego zaproponowała, aby zacząć od podstaw, konkretnie nauki chodzenia tuż przy nodze. Tu najważniejsza była więź między człowiekiem a zwierzęciem, którą dało się nawiązać tylko metodą małych kroków.
Następnego dnia dostrzeżono grupę goblinów. Wróg był pozornie mało groźny, przynajmniej według oceny Crossman. Z drugiej strony błędem byłoby lekceważyć zrodzone z Chaosu potwory. Tym bardziej, że towarzystwo mogło okazać się o wiele liczniejsze.
Pięć należących do eskorty osób ruszyło na zwiad, reszta została przy karawanie. Chłopak o imieniu Gottfried wyglądał na podirytowanego. Westchnęła, z goryczą myśląc o temperamencie młodych mężczyzn, który tak często wpędzał ich do grobu. Sama ani myślała wyrywać się przed szereg. Wyjęła pałkę, rozglądając się wokoło. Jej plan zakładał atak dopiero, gdyby jeden z goblinów zbliżył się na kilka metrów, nie wcześniej.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 27-02-2019 o 21:49.
Caleb jest offline  
Stary 01-03-2019, 15:45   #308
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Zasadzka Goblinów

Fay tymczasem postanowiła rozpocząć maskowanie. Karawana stojąca na środku drogi i czekająca na niewiadomo co, była bardziej podejrzana niż zielone wino, albo pachnący ser.
- Ooooobiad - zakrzyczała, gobliny nie musiały wiedzieć, że jedli zaledwie godzinę temu. Zapewne miały słabą wiedzę co do ludzkich zwyczajów. Mogły też słabo ją słyszeć, ale na pewno nie należało stać, czekając na cud.
Zwróciła się do Sammera i wszystkich w okolicy.
- Trzeba zapewnić zwierzętom ochronę. Rannego człowieka można nieść, ale nikt nie poniesie rannego muła… ani jego towarów.

- Siedzieć -
powtórzył Rudolf komendę do psa. Nie miał zamiaru bez potrzeby puszczać go na gobliny. Pies zbyt dużo kosztował, planował do używać jedynie w ostateczności do obrony siebie.

Wolfgang po pewnym czasie ruszył pokazując Albertowi i drugiemu z towarzyszy na pobliskie skały. Najpierw chciał się dostać na brzeg skał aby one przesłaniały widok goblinów na wojowników. Baderhoff miał nadzieję, że uda mu się złapać kontakt wzrokowy z Robin albo Borysem. Wymarzona sytuacja do ataku byłaby wtedy gdyby wszyscy się widzieli, ale mało kiedy było to możliwe. Gdyby zieloni się przemieścili Wolfgang miał plan aby na przemieścić się za skałami w ich kierunku. Musieli tak zrobić aby w razie przemieszczenia przeciwnik nie wszedł w zasięg, który pozwoli mu ostrzelać muły niosące towary.

Wszystkie plany wzięły w łeb, tak jak to ostatnio bywało w życiu Robin stale.
Trzeba było robić po Wolfgangowemu, atakiem na wprost, bo nie było czasu na żadne wymyślniejsze strategie ani ukrywanie się i radosne wystrzelanie niczego niespodziewających się goblinów.
Trudno. Wynajęto ją do ochrony karawany to będzie ją ochraniać. Nie mogła dopuścić zielonych na tyle blisko by mogli razić zwierzęta i cywilów.
Po pierwsze, należało dać znać Wolfgangowi, że musi zaczynać swój atak "na już".
Po drugie - za wszelką cenę zmusić gobliny do zatrzymania się i poszukania osłony. Albo, jeśli dopisze jej szczęście, do sprowokowania przedwczesnej salwy przeciwnika. Choć zdawała sobie sprawę, że strzał będzie trudny ze względu na odległość i zarośla, zielonoskórzy nie byli poza zasięgiem jej łuku ani kuszy Borysa. Z kolei oni sami... Cóż, na dwoje babka wróżyła. Mogli być, mogli nie być. Ale nawet jeśli tak, to przy takiej odległości i ze słabych łuków szans za dużych nie mają, a ona, skradając się utrudnia im strzał tak samo jak one jej. No i grupa to zawsze łatwiejszy cel niż pojedyncza osoba... Zaryzykowała. Lepiej żeby zaskoczone strzelały w cel na granicy swojego zasięgu (a może nawet za nim - pozwoliła sobie na promyk nadziei) niż by miały czas przygotować się i posłać salwę w biegnących zbrojnych.
Strzałę miała już na cięciwę, wprawnym ruchem dociągnęła ją do policzka i posłała w kierunku grupy goblinów. Borys podążył ja jej przykładem.

Fay widząc, że Robin przygotowuje się do strzału nie czekała na to co zrobi szef karawany z mułami. Złapała łuk i kołczan i ruszyła szybko w kierunku skał. Po pierwsze po to, aby wyglądać profesjonalnie, po drugie po to żeby pomóc koleżance, po trzecie po to, aby znaleźć sobie jakąś ochronę. Za cel obrała Robin i gdzieś w jej okolicy postanowiła rozłożyć swoje stanowisko strzeleckie. Ręce jej zaczęły drżeć dlatego ugryzła się w dłoń dla otrzeźwienia. Nie lubiła walki, więc zamiast myśleć o starciu skupiła się na pieniądzach, które mogła zarobić jeśli bezpiecznie dotrą co celu.

Wolfgang widząc pierwszą wystrzeloną strzałę dał znak wojownikom, którzy od skały do skały zaczęli iść w kierunku goblinów. W razie dostrzeżenie i ostrzału Baderhoff miał plan czekać chyba, że strzały byłyby w stanie dosięgnąć karawany. Wtedy nie zważając na własne życie żołnierz pobiegłby z tarczą i włócznią na przeciwnika. W sumie Baderhoff się nie bał. Walczył już z goblinami i był spokojny do czasu aż nie pojawiły się orki, hobgobliny czy większe ścierwo.

Borys gdy Fay go mijała powiedział.
-Strzelaj w grupę, łatwiej trafić. - mógłby jeszcze dodać, że podobno… Sam usłyszał to od Robin chwilę wcześniej. Wolał jednak nie psuć wrażenia.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 01-03-2019, 21:31   #309
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Gdy Robin mierzyła w grupkę goblinów, trójka z nich wystrzeliła strzały w jej kierunku. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, iż strzały nie dolatują celu. Pozostałe wystrzeliły w kierunku grupki, którą dowodził Wolfgang. Pięć strzał wyleciało w tamtym kierunku. Gobliny miały niesamowite szczęście, bądź też Wolfgang miał ogromnego pecha, gdyż aż trzy ze strzał doszło celu i akurat tym celem był on. Dwie spowodowały niewielkie draśnięcie, gdy był już schowany za skałką. Jedna rozcięła mu mocniej skórę nogi powodując krótkotrwały, lecz mocny ból.

Robin za to, po raz kolejny, udowodniła swój kunszt strzelecki. Doskonale oceniwszy dystans puściła cięciwę. Odprowadzając strzałę wzrokiem widziała, jak osiąga swój pułap, by opaść prosto na zielonoskórego i przeszywa mu rękę, płuco, by zatrzymać się dopiero w sercu. Dwójka, która jeszcze przed chwilą się z nim kłóciła, spojrzała na niego, na siebie, ponownie na niego i siebie, po czym z wrzaskiem ruszyła w przeciwnym kierunku. Zaraz za nimi do ucieczki rzuciła się reszta gromadki. Borys, do którego właśnie dobiegła Fay, zdążył jeszcze wystrzelić, a bełt ranił jednego z uciekinierów.

Drago stał jak sparaliżowany przyglądając się starciu. Nigdy nie był odważny i gdyby tylko mógł uciekłby w popłochu. Ale cały czas miał w głowie słowa Kislevczyka i nie chciał go zawieść. Parę razy oddał z procy strzał, ale nigdy nie posługiwał się tą bronią tak dobrze jak Vermin. W końcu uznał, że bardziej się przyda przy żołnierzu, który właśnie oberwał strzałami.
- Pomogę ci panie! – podbiegł do Borysa, by służyć mu pomocą przy podawaniu bandaży, wody, przyrządów medycznych.

- Dobra rob… - Robin przerwała pochwałę, gdy Borys pobiegł ku rannemu Wolfgangowi. kolejną strzałą na cięciwie skradała się w kierunku goblinów na wypadek gdyby chciały wrócić. A gdy uznała, że jest już bezpiecznie sprawdziła trupa i ślady, by wiedzieć, w którą stronę odeszły.
- Dziękuję. Twoja lepsza. -odkrzyknął Borys biegnąc do Wolfganga. Gobliny gdy zaczęły uciekać chyba już nie wrócą. Medyk dopadł do Wolfganga i ani myślał słuchać o pościgu. Co mogło zakiełkować w głowie wojaka.
- Ranna noga cię spowolni karawany trzeba pilnować siadaj. - od razu usadził go na najbliższym kamieniu. Borys uśmiechnął się na widok Drago który właśnie do niego dobiegł
- Podaj tamtą buteleczkę - Borys obmył ranę alkoholem - Niewielka rana, dwa szwy na nogę założę i będzie idealnie. - następnie przyjął od Drago igłę i nić. Wykonał niezbędną pracę i zabandażował nogę. Wcześniej nacierając ją mazią z ziół chroniących przed zakażeniem. Pojawił się nawet Kasztaniak który z napiętą kuszą wypatrywał celu i osłaniał grupę. Niektórym mogłoby się zdawać, że bardziej Borysa niż grupę którego cały czas trzymał się blisko.
- Rybeńki dobrze wam poszło! - ryknął krasnolud. - Zielonym pokurczom brak odwagi. Ścierwa uciekają aż się kurzy! - rechotał pod nosem.
 
AJT jest offline  
Stary 01-03-2019, 23:03   #310
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Skradanie okazało się niepotrzebne. Gobliny uciekły. Sądząc po śladach - w góry. Tropić ich tam nie było sensu, zresztą, nie za to jej płacono.
Wróciła zatem do karawany.
- Droga wolna - powiedziała i dopiero wtedy dopadły ją dreszcze. Mogła zginąć. Miała nadzieję, że nikt tego nie zauważył, a jeśli już, to że nie powiązał tego z lękiem.
- Ktoś reflektuje na łuk lub pałkę? - zapytała. Ostatecznie zgłosił się Wolfgang, Robin oddała mu więc krótki łuk oraz czternaście strzał. Choć w turnieju nie poszło wojskowym najlepiej, wiedziała, że wielu z nich potrafi strzelać.

Krótkie łuki, choć mają krótszy zasięg mają szereg zalet. Choć niski koszt i łatwość produkcji niewiele dadzą żołnierzowi, możliwość używania łuku podczas jazdy wierzchem czy małe rozmiary mogą się kiedyś przydać. Abdul podczas trenowania jej opowiedział jej o małych łukach równie potężnych jak jej długi. Podobno daleko na wschodzie, wśród Ungołów, niezrównanych jeźdźców i łuczników zdarzają się rzemieślnicy zdolni skleić łuk z warstw rogu, drewna i ścięgien o połowę mniejszy, a równie skuteczny. Niemniej i tak najlepsze są elfie łuki - mówił. Klejone ze specjalnego drewna i wzmacniane kościanymi elementami pozwalały na oddawanie celnych strzałów na nieporównywalne odległości, dopiero niedawno inżynierowie z Hochlandu stworzyli broń o większej donośności. Ale ze względu na czyniony przez nią hałas na nic się jej nie przyda jako łowcy, jak dodał. Niestety, nie będąc elfem trudno dostać takie cacko do rąk. Chyba że się elfowi uratuje życie. Ewentualnie ograbi się jego trupa. Bo inaczej to i znaleźć taki trudno i drogo wychodzi - najzwyklejszy elfi łuk kosztuje połowę tego, co najlepsze wyroby ludzkich wytwórców.
Robin żałowała, że jej relacje z Aesterillionem wyglądały jak wyglądały, ale przynajmniej mogła zarobić trochę na najlepszy ludzki łuk. Przecież nie była elfką, by strzelać z elfiego. Skupiła się więc ponownie na przepatrywaniu trasy przed karawaną.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172