Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2019, 15:21   #351
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Dla Fay Borys przemawiał przekonująco. Mógł nie mieć racji w pełni, ale jego uwagi odnosiły się do faktów, a nie płynęły swobodnie niczym bajdurzenia minstreli. Trzymanie się faktów rodziło dobre plany, te zaś prowadziły do sukcesu. Fay lubiła sukces. Nie przeszkadzało jej nawet, czy to ona była jego matką, czy zaledwie jego obserwatorem.
- Mięso - powiedziała szybko - jest pewnie jeszcze w miarę świeże, ale skoro ten człowiek został zatruty, a nie wiemy czym dokładnie to i osły mogły polec od zatrutych strzał. Dawać to mięso do zjedzenia komukolwiek jest zbyt dużym ryzykiem.

To przypomniało jej jednak o posiłku.
- Jeśli się zatrzymujemy, chętnie pójdę z kimś poszukać wody i możemy przygotować wspólnie przyzwoity posiłek. Stoczyliśmy trudną walkę, solidny odpoczynek należy się każdemu, prawda? - spojrzała na grupę pytająco. Jej samej nic tak nie uspokajało jak i gotowanie i zapach przygotowywanego posiłku.

***

Robin nie znalazła świeżych śladów wskazujących, że w karawanie było więcej zwierząt, niż te zabite. Ludzkie ślady za to były i kotłowały po tym miejscu. Ranny mężczyzna nie miał żadnej rany po łuku, same cięte.


***

Ustalili, że na miejsce postoju wybiorą jakieś dalej zlokalizowane i tak zrobili. Gdy znaleźli odpowiednie miejsce zatrzymali się. Do pomocy Fay zaangażował się jak zwykle Hoechst, a reszta zajęła się rozbiciem obozu.


***

W międzyczasie odtrutka podana przez Borysa wyraźnie zaczęła działać. Mężczyzna odzyskiwał siły, a co dla nich było najważniejsze, zaczynał normalnie mówić. Magnus Mach, traper z Mortenholm, bo tak się przedstawił, opowiedział im historię. W historii tej gobliny napadły na niego i jego kompana Damiena Klausa. Ostrzelały ich, a później rzuciły się na nich. Walczyli, ale poczuł w pewnym momencie, że zaczął tracić siły i władzę nad zmysłami. Gdy padł na ziemię, nie mógł się ruszać. Widział jak jego kompan zaczął uciekać przed zielonoskórymi, i chyba go nie dopadły, bo wróciły po chwili i zajęły się grabieniem. Choć może go dopadły, jeśli go zostawiły na pewną, według nich, śmierć. Sam nie wie… Wie, że po niego nie wrócił.


***

Gdy Fay zajęła się już gotowaniem, Hoechst po krótkim wstępie chwalącym jej osobę i to, jak się cieszy, że ją mają w grupie, bo w końcu można się dobrze, nawet na wyprawie najeść, rzekł.
- Uważaj na tego tam - wskazał Magnusa. Nie ufam mu. Moim zdaniem zielonoskórzy zostali zabici dzień, albo nawet i więcej temu. Coś mi tu nie gra. Wyraźnie nie gra… zakończył marszcząc brwi. - Myślę, że coś przeoczyliśmy… Może z twoim niemałym urokiem dałoby się wydobyć więcej szczegółów od niego? Może przy tobie wygada coś, czego nie powinien? Można dopytać o tego całego Damiena, ładunek, czas. Jak najwięcej pytań, by się pogubił jeśli kłamie. Co myślisz - spojrzał na kobietę.


***

Rozmowa ta została jednak przerwana nagle, gdy wszyscy usłyszeli, gdzieś z oddali, ryk niedźwiedzia. Brzmiał ono, jakby wygłodniałe zwierzę znalazło zwierzynę na dawno wyczekiwany posiłek. Po krótkiej chwili usłyszeli przeraźliwy krzyk bólu. Krzyk, który z pewnością był wydobyty z ust człowieka. Krzyk szybko ustał… Nie wiedzieli, co się działo, ale mogło to oznaczać tylko jedno…
 
AJT jest offline  
Stary 16-04-2019, 15:41   #352
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Odciągnę go, ale potrzeba wielu strzał i jeszcze więcej szczęścia by zabić lub odstraszyć wkurzonego i głodnego niedźwiedzia - powiedziała Robin mocując cięciwę do łęczyska. Spojrzała na kupca sprawdzając czy się nie sprzeciwi i pobiegła w kierunku krzyku. Przyszło jej do głowy, że może to pułapka, że może chcą odciągnąć obrońców od karawany, ale wierzyła, że po tylu latach w puszczy potrafi rozpoznać ryk niedźwiedzia, kiedy go usłyszy. Miała też nadzieję, że nie będzie musiała biec i ratować życie człowieka, prawdopodobnie tego Damiena Kausa, sama. Ale po tym co ostatnio jej nagadał taki jeden, nie zamierzała wprost prosić o pomoc.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 17-04-2019, 12:41   #353
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Fay nie przestała siekać warzyw w trakcie gdy Humfried mówił. Jak zapytał, dalej nie odrywała się od gotowania. Milczała przez chwilę jeszcze i nie podnosząc głowy spytała wskazując brodą w kierunku Sammera:
- On wie o twoich podejrzeniach?
- Borys chce przesłuchać tego ocaleńca. Jeśli okaże się, że Magnus kłamie, może niewiele z niego zostać. Jeśli chcesz, żebym go przepytała po dobroci przyprowadź go tutaj, a ja już coś wymyślę - otarła skrawkiem rękawa nos i oczy - ludzie z pełnym brzuchem bywają rozmowni.
Wskazała od niechcenia czubkiem noża w kierunku reszty ochroniarzy.
- To ma być jakaś tajemnica? Tylko dla trapera, nie? - uśmiechnęła się do Humfrieda z błyskiem w oku. Nawet z brudnymi rękami i nad kociołkiem wydawała się piękną młodą kobietą.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 18-04-2019, 22:58   #354
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Wolfgang kiedy usłyszał ryk upewnił się, że ma przy sobie całą swoją broń. Dobył tarczy aby w razie potrzeby osłonić się nieznacznie przed ostrzałem, a do pary w boju dobrać włócznię. Baderhoff rozglądał się szukając zagrożenia. Chciał być pierwszym, który stanie temu potworowi na drodze. Nie dlatego, że chciał umrzeć tylko chciał aby nie spotkało to innych.
- Jak ktoś go widzi pokażcie kierunek- rzucił żołnierz dalej się rozglądając.
- Kurwa co za upierdliwe popołudnie - Kasztaniak zaczął uderzać bronią o tarczę i z całej siły się drzeć. - Choć tu skurwielu. Pchlarzu nie myty. No dawaj, nie chce mi się ruszać dupy.
Wtedy Borys w tym czasie swoim zwyczajem spojrzał na Robin.
- Hałas płoszy czy wabi? I czy go widzisz?
Rudolf potrzebował chwili do namysłu. Czuł się już trochę lepiej. Generalnie, po tym, jak reszta ochrony wypięła się na jego propozycje, nie miał zamiaru się wtrącać. Ale, taki niedźwiedź, to mogło być źródło mięsa. I może nawet skóry. A on wyliczył, że żywności dla niego i Predatora nie starczy. Westchnął ciężko, wziął broń, tarczę założył na plecy. Wyciągnął strzałę i ruszył z łukiem za Wolfgangiem i Robin.
- Zostań - rozkazał jeszcze Predatorowi.
Wolfgang widząc, że ekipa już nieco rozeznała się w sytuacji ruszył przodem z dobytą tarczą. Znał kierunek, z którego dobiegł ryk, ale nie zamierzał biec przed siebie, bo nie widział jego źródła. Pokazał ręką aby reszta ochrony pozostała na miejscu, bo jego śladem ruszył Rudolf. W razie walki Baderhoff wolałby sam stawić czoła bestii, ewentualnie wsparty przez Robin. Bednarz był bardzo odważny, ale nie zmieniało to wiele, bo nadal gość był ciężko ranny. Wolfgang nie chciałby stracić więcej ludzi. Idąc przed siebie żołnierz rozglądał się. Z tarczą był trudniejszym do trafienia przez strzelców. Wystrzelona strzała czy bełt nierzadko trafiały w tarczę, bo zasłaniała ona sporą część sylwetki celu. Strzelec próbujący wycelować w głowę albo nogi często nie trafiał, bo były one celami o wiele mizerniejszymi od pleców czy rozbudowanej klaty. Dziwne, że Robin, wcześniej raczej rozsądna, pobiegła nie czekając na decyzję reszty. Wolfgang liczył, że los tym razem wybaczy kobiecie głupotę...
Rudolf jeszcze odwrócił się do Cat.
- Nastrugałem parę dzid. Nikt ich nie chciał, ale… może dobrze by było mieć je pod ręką - krzyknął i wskazał w stronę muła, który niósł jego konstrukcje. Wtedy dojrzał sygnał Wolfganga. - W sumie, to pomogę wam - zatrzymał się i przepuścił pozostałych.
Drago przez cały czas trzymał się blisko Wolfganga. Nie potrafił walczyć, ale w razie gdyby komuś stała się krzywda, mógł próbować chociaż odwrócić uwagę wroga, lub jak w przypadku Alberta odciągnąć rannego w bezpieczne miejsce. Naciągnął łuk, łup wojenny zdobyty po bitwie z goblinami a potem ruszył za towarzyszami.
Tymczasem Bednarz ściągnął dzidy i zaczął je rozdawać.
- Jeżeli niedźwiedź na nas zaszarżuje, mogą się przydać.
Sam w oczekiwaniu zaczął rozkładać swoją konstrukcję. Składała się z dwóch podpórek i poprzeczki. Na tym oparł kilka dzid. Jeżeli niedźwiedź będzie chciał go zaatakować, to go zatrzyma. Przynajmniej na moment.



 
Gladin jest offline  
Stary 26-04-2019, 09:00   #355
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
-Nie, nie, dla naszych nie musi to być tajemnica - zdążył zaprzeczyć, zanim Borys podszedł do nich.
- Gość może próbować nas otruć pilnuj garnka! Mówię poważnie. - powiedział do Fay Borys gdy ta rozmawiała z jednym ze strażników. - Niby gościa obserwujemy ale nigdy nic nie wiadomo. W końcu działa najpewniej w szajce. Niby nikt się nie podkradnie ale kto tam ich wie.
- O tym nie pomyślałem
- zamyślił się Hoechst. - Tak, trzeba go obserwować. Ja właśnie zaproponowałem, by nasza piękna koleżanka, spróbowała coś z niego wyciągnąć, korzystając z jej naturalnego uroku. Już miałem iść po niego, bo tu chciała z nim rozmawiać. Ale może w tej sytuacji i twego podejrzenia, może lepiej, by go to gara nie zbliżać? Tylko jednak podejść do niego. Ja potrawy przypilnuję - zaproponował.

- Słysząc, co właśnie słyszałem, ja bym się na to zwierzę teraz nie wybierał - kiwnął głową w kierunku Robin i Wofganga, którzy szykowali się na niedźwiedzia. - Ten człowiek, którego zaatakował, już nie żył. I co myślisz o rozmowie z nim - Hoechst kiwnął głową na mężczyznę, którego uratowali. - Rzeczywiście ci go tu przyprowadzić, czy pokazując troskę, podejdziesz do niego ty?
- Fay niech ci go tu do ognia przeprowadzą. Jeśli chcesz z nim gadać. Wątpię by jeśli miał coś na sumieniu się nabrał. Ale może korzystając z okazji spróbuje jakiegoś numeru. Wystarczy, że nie spuścisz z niego albo garnka oka. Ja lecę do Wolganga. Poradzisz sobie.

Fay kroiła kolejne warzywo. Skrzywiła się na dźwięk bólu dobiegającego z daleka.
- Mięso z niedźwiedzia jest pyszne.
Gdy Borys złożył swoją propozycję wstała i oparła ręce na biodrach wykręcając je w charakterystyczny sposób, aby nie pobrudzić ubrania.
- I co jeszcze? Kucharka, strażnik więzienny i uwodzicielka w jednym? Nie wiem, czy to dobry pomysł, zapraszać do kociołka z gulaszem człowieka podejrzanego o trucie innych. Zrobię gulasz, pójdę z nim pogadać.

***

Gulasz wyglądał na gotowy, nawet Fay była zadowolona z efektu. Złapała dwie drewniane miski i nałożyła porcje, które wedle jej uznania im się należały. Wręczyła chochlę Hoerstowi.
- Trzymaj, teraz ty jesteś kucharzem. Ja zmieniam profesję na trochę - zabrała miski i ruszyła w stronę mężczyzny i gdy już byli blisko siebie wręczyła mu posiłek i drewnianą łyżkę.
- Masz. Pewnie jesteś głodny po tych wszystkich wydarzeniach.
Sama wyciągnęła swoją łyżkę zza paska, usiadła obok i zaczęła jeść.
- Dziękuję - mężczyzna, był mocno osłabiony, a jego ruch powolny. Chwycił miskę niepewnym ruchem i niemal mu ona upadła. Dopiero po chwili nabrał niepełną łyżkę, wsadził ją do ust i zaczął przeżuwać.
Fay wlepiła w niego wzrok, a gdy na nią spojrzał uśmiechnęła się uroczo.
- Miałeś straszne przygody, prawda. Okolica wydaje się być bardzo zdradziecka.
- Tak, myślałem, że zginę dziś
- przytaknął. - To, co wszyscy opowiadają o tym szlaku się dziś potwierdziło.
- To wielkie szczęście, że udało ci się przeżyć w tej zasadzce
- Fay zjadła niespiesznie łyżkę gulaszu - ukryłeś się gdzieś? Czy po prostu Bogowie mieli cię w swojej opiece - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Prawie nie umiem walczyć - spuściła wzrok - chciałabym wiedzieć jak sobie radzić w takich ciężkich sytuacjach.
- Oj, to ja nie pomogę, bogowie mnie oszczędzili. Tylko oni
- odparł. - Jak wspominałem, dopadły nas, Damiena pewnie złapały przy próbie ucieczki - zawiesił głos - a o mnie myślały myśleć, że zostawiły na pewną śmierć.
- Gobliny, prawda? Idziemy tą drogą i mam wrażenie, że cały czas nas śledzą.
- Pełno ich tu. To ich tereny wszak. A lepszego szlaku niestety nie ma, więc czyhają na cele
- usłyszała w odpowiedzi.
Fay westchnęła smutnie.
- To nie dobrze, wiesz? Będziemy szli tym szlakiem jeszcze jakiś czas. Dużo was było? - dziewczyna wydawała się liczyć na palcach własną ekipę.
- No ja i Damien - spojrzał na kobietę. - Chyba te gobliny zaprzątają ci całkiem głowę, bo pytasz, ale jakbyś nie słuchała już odpowiedzi - uśmiechnął się do Fay.
Dziewczyna zrobiła bardzo głupią minę.
- Nie… no pewnie. Ja myślałam że mówisz Damien, że Ty i on, przyjaciele, a obok was tuzin innych podróżników… że tak się mówi - jej oczy były coraz większe.
- Podróżowaliście we dwójkę przez te pustkowia sami i nie baliście się?
- No, tak samo jak ten
- kiwnął głową w kierunku Georga. - Nie każdy ma możliwość nająć taką ochronę, jak wy macie. Szliśmy żwawo, acz ostrożnie. Prawie się udało przejść. Prawie - spuścił głowę.
- Spieszyło się wam? - Fay rzuciła wzrokiem na nowego człowieka.
- Czemu ryzykowaliscie tak dużo?
- Jakoś człowiek się musi dorobić. Życie handlarza, początkującego szczególnie, nie jest łatwe. A niebezpieczeństwa czyhają i tu i tam. Wszędzie... Zbóje, potwory...
- rozłożył ręce.
Fay pokiwała głową i zlustrowała jeszcze raz Magnusa, gdy ten pochylał się nad miską. Nie podzielała jego optymizmu, ale ludzie lubili wierzyć, że coś im się uda, bo Bóg ich wybrał do specjalnego zadania. i.
- Każdy chce się dorobić, ciężko żyć bez pieniędzy, nie? Ale mówisz, że i tak miałeś szczęście. Napadli was w nocy?
- Ciebie też coś przekonało by wyruszyć w taką drogę. Chyba tylko zarobek, może nas tu gnać
- zawiesił głos. - No, albo chęć podróżowania, zwiedzania. Ale tu chyba, jak ktoś chce przeżyć i niebezpieczną przygodę. A napadli nas w dzień, jakieś parę godzin temu. Nie wiem dokładnie - odparł.
- Acha - powiedziała Fay jakby rozumiała, że można nie wiedzieć kiedy zostało się napadniętym. Zaraz jednak zdziwiła się.
- Nie wiesz? Widzę, że mieliście dużo przygód po drodze. Co się stało?
- Nie wiem ile czasu minęło. Straciłem przytomność, niedawno się ocknąłem. A jak się ocknąłem, to przez jakiś czas nawet nie widziałem
- spojrzał na kobietę. - Walczyliśmy, broniliśmy się, kilku ubiliśmy nawet, ale było ich więcej, a mi nagle sił odebrało - kontynuował.
Fay wskazała łyżką na miskę.
- Jedz więc. Musisz odzyskać siły, przynajmniej tyle możemy dla Ciebie zrobić - powiedziała z troską.
- Co teraz planujesz? Ach - żachnęła się - nie będę Cię wypytywać o takie rzeczy. Musisz odpocząć, pomyśleć. Znasz te tereny? Umiesz walczyć? Skoro zabiłeś kilka goblinów to na pewno tak.
- Nie mogę przełknąć
- odparł ze smutną miną. - Wciąż mnie coś w brzuchu kręci. Wygląda pysznie, ale każdy przełknięcie jest dla mnie bolesne - Fay rzeczywiście zauważyła wcześniej, że ma z tym problem. - No właśnie nie wiem, co teraz. Jestem blisko celu, ale ani nie mam już moich towarów, ani też sam tam nie dotrę. Walczyć coś umiem, ale widać za słabo. No i sił mi brak teraz, żeby sam podróżować. Będę was prosić o przyjęcie mnie - spojrzał na kucharkę.
Fay zamrugała oczami.
- Dasz radę iść?
- Teraz nie. Medyk mówił, że jutro będę miał więcej sił. Że mnie potruły bestie i dlatego dziś jestem taki słaby i czuję się, jak czuję
- odparł.
- Jutro to zawsze coś. Powiem mu - wskazała łyżką na Hoechsta - bądź dla niego miły. On tu jest ważny, może ci pomoże - zawahała się jakby miała odejść, ale jednak spojrzała jeszcze raz na mężczyznę.
- Też myślałam o handlu, ale to wielkie ryzyko według mnie. Czemu nie poczekaliście na większą grupę kupców idących szlakiem? Jestem kobietą i nie mam tyle odwagi i siły co mężczyzni, ale ja bałabym się ruszać na ten trakt w dwie osoby.
- To błąd, który już nie powtórzymu. Nadto zaufaliśmy naszemu szczęściu
- odparł. - Nie było nikogo, kto wtedy wyruszał i postanowiliśmy sami.
Fay westchnęła.
- Pogadam z nim - i odeszła do Hoechsta.

***

Stanęła przy ogniu i przez chwilę nie mówiła nic.
- Wygląda jak kupiec nieumiejący ocenić ryzyka. Tak samo gada i jego opowieść do tego pasuje. Albo jest bardzo zręcznym kłamcą. Nie wygląda na zbójcę. Jest przeciętnym wojownikiem. Stoi pod ścianą. Możesz mieć niezłego ochroniarza za pół ceny. Jeśli jego nieuzasadniony optymizm przekłada się na brawurę w walce pewnie nawet nie dotrze do końca wyprawy. Ale jak mówię, może też być zręcznym kłamcą. Takie rzeczy się zdarzają.
- Hmm, dziękuję. Może rzeczywiście został po prostu napadnięty i nie powinniśmy go dręczyć więcej - odparł Hoechst.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 27-04-2019 o 01:00.
druidh jest offline  
Stary 26-04-2019, 09:27   #356
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Robin, która pierwsza pobiegła w kierunku zwierza, spostrzegła, jak na szlak wypadł mężczyzna. W dłoni trzymał łuk, był zdyszany, ale na pierwszy rzut oka był cały i zdrowy.
~A to ciekawe - pomyślała Robin, gdy jej ręce niemal bez udziału świadomości napięły łuk.
- To Ty krzyczałeś? - zapytała. Trudno było ocenić czy celowała w mężczyznę czy za jego plecy.
- Eeee - zaciął się mężczyzna z przerażeniem w oczach patrząc na grot strzały, ale dosyć szybko się pozbierał. - N-nie, to mój towarzysz. Thomas. Niedźwiedź nas zaatakował! - wyjaśnił szybko z nieco sztuczną uległością i rozżaleniem. Sposób wypowiedzi sugerował, że nie do końca przejmował się losem towarzysza lub, że była to jego maniera, typowa dla chłopa, na jakiego wyglądał.
- Lepiej on niż Ty, tak? - mruknęła Robin. Kwaśna mina łuczniczki mówiła co o tym myśli. - Jak daleko stąd i czy żył gdy uciekałeś? - zapytała - Wsparcie jest tuż za mną, może damy radę go uratować - dodała, mając nadzieję, że to prawda. - Tutaj! - krzyknęła.

Sytuacja była dziwna. Magnus mówił, że podróżował z Damienem. A tu nagle jakiś chłop wspomina o Thomasie. Na szlaku robiło się tłoczno, a gobliny okazywały się bardzo niedbałe w obronie swojego terytorium… Czekała na wsparcie. I odpowiedź. A jeśli spróbowałby wycelować w nią broń albo się na nią rzucić, strzeli.

- A paniusia by wolała odwrotnie? - zapytał jakby patrzył na kogoś niespełna rozumu. - Paniusia widzę nie stąd. Tutaj głodnego niedźwiedzia na wiosnę tak łatwo się nie przepłoszy. Na pewno nie tym - podniósł do góry dłoń z trzymanym w niej ręcznie robionym łukiem. - No chyba, że ktoś umie go trafić w oko w biegu, bo ja nie potrafię. - Rozłożył bezradnie ramiona na boki. - Niedźwiedź jest ze sto metrów stąd, a Thomas w sporej części jest pewnie już w jego brzuchu. - Odwrócił się i wyprostowaną ręką wskazał kierunek. - Dobrze przynajmniej, że to nie byli beastmeni - dodał tonem jakby widywał ich przynajmniej raz w tygodniu.

Borys gdy dobiegł z pozostałymi zaczął od pytania.
- Robin jak sytuacja? - kusze miał w pogotowiu. Może nie celował do gościa ale miał zamiar być w pogotowiu. *
- Paniusia wolałaby… - zaczęła Robin, ale przerwała gdy nadbiegł Borys i nikt nie dowiedział się, co wolałaby.
- Zostawił kolegę w paszczy niedźwiedzia i zwiał. W sumie rozsądne zachowanie, ale nasz uratowany gość mówił o jednym Damienie, a nie dwóch chłopach. Także przejmijcie go, wiesz, że ja nie bardzo w gębie mocnam, a ja pójdę sprawdzić co się dzieje tam dalej - powiedziała i zaczęła skradać się w kierunku “niedźwiedzia”. Możliwe, że te dwie sprawy były niepołączone, ale cała ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza.

Szła powoli i ostrożnie, nasłuchując i wypatrując zwierza, a w razie czego korzystając z rady chłopa i biorąc nogi za pas. Choć jeśli mówił prawdę, to “miś” powinien być zajęty jedzeniem.

Borys bez ceregieli wycelował kuszę w napotkanego człowieka.
- Bez urazy. Jak mówisz prawdę nic ci się nie stanie. Kasztaniak w tym czasie stanął bliżej i demonstracyjne sprawdził ostrość topora. Przeciągając po nim palcem.
- Bez urazy - powtórzył mężczyzna jakby niewiele przejmując się sytuacją. Zrobił ostrożny posuwisty krok w kierunku traktu i wychylił się, żeby człowiek i krasnolud nie blokowali mu pola widzenia. Widząc karawanę skierował wzrok w drugą stronę i popatrzył wzdłuż drogi jaką najprawdopodobniej się kierowali. Na koniec ocenił wysokość słońca. - Mortensholm jest tam? - upewnił się stając znowu do nich przodem i pokazując kciukiem za siebie. - Mogę iść z wami? - zapytał z nadzieją w głosie i pokazując zęby w służalczym uśmiechu.
- Jak potwierdzimy sprawę Niedźwiedzia sądzę, że tak. Pogadam w twoim imieniu z właścicielem karawany. Rozumiem, że my chronimy twoją dupę ale i ty nam pomożesz w razie kłopotów? - Borys zapytał wprost nowo poznanego człowieka.
- Jasne! - przytaknął z entuzjazmem, nie przestając się szczerzyć. - W zasadzie to planowałem przejść przez góry i nigdy tu nie wracać, ale sam raczej nie dam rady. Może w Mortensholm znajdę kogoś wybierającego się do Wissenlandu - dodał z większą juz powagą. - Przydam się! Polować umiem, gotować, zwierzętami się zajmę no i łuki naprawiam.

Borys wciąż starał się być podejrzliwy. Choć entuzjazm mężczyzny trochę osłabił jego podejrzenia. Za co sam siebie po chwili zganił.
- W drodze powrotnej będziemy szli do Kreuzhofen. Może zaczepisz się z nami na dłużej. - zaczął Borys. Dokończył jednak Kasztaniak pełnym jadu tonem. - lub na krócej jeśli młoda nie zobaczy Niedźwiedzia. - patrzył przy tym na nieznajomego tak, jakby owo krócej oznaczało od razu skrócenie o głowę.
- Tak po prawdzie to nie ważne co znajdzie. Mój los zależy od tego co powie jak wróci - poprawił krasnoluda. - Tak czy inaczej nie ma się przejmować czymś co nie zależy ode mnie. - wzruszył ramionami i najwidoczniej z nudów zajął się ciekawskim przyglądaniem karawanie i jej obsadzie, ale nie ruszając się z miejsca.

***

W międzyczasie Robin skradała się w stronę, którą pokazał spotkany mężczyzna. Spodziewała się wszystkiego... zwierza... zbójów... toteż zmysły miała wyostrzone i była całkowicie skupiona. Każdy krok ważyła i przed postawieniem stopy upewniała się, że nie wywoła najmniejszego dźwięku. W końcu go ujrzała… wygłodniałego niedźwiedzia, który właśnie żywił się byłym kompanem spotkanego chłopa.
Zaskoczona (tym że chłop mówił prawdę) łowczyni wycofała się powoli i ostrożnie, a wróciwszy do kompanów pokazała by opuścić broń.
- Prawdę mówi. Rzeczywiście jest tam niedźwiedź - wyjaśniła - A ofierze nie pomożemy.
- Ty, jak masz w ogóle na imię? Widziałeś tu innych ludzi? Albo gobliny? - zapytała - Wybacz wcześniejszą nieufność, ale podejrzanego gościa spotkaliśmy i myślałam żeś jego wspólnikiem.
- Jestem Georg – przedstawił się mężczyzna. – Od kilku dni, we dwóch, wędrowaliśmy na wschód żeby przedostać się przez góry do Wissenlandu. Poza lasem i jego normalnymi mieszkańcami nic nie widzieliśmy, ale też nie rozglądaliśmy się zbytnio – dodał z bezradnym uśmiechem. - Gdyby Thomas się nie dał zabić to pewnie by nam się udało, a teraz nie dam rady jednocześnie odpoczywać i stać na warcie, bo też mnie coś zeżre – stwierdził bez cienia strachu, jakby to było coś normalnego. – A co do innych to znajomej twarzy w okolicach się nie spodziewam.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 26-04-2019 o 09:45.
Raga jest offline  
Stary 26-04-2019, 10:25   #357
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Szkoda Alberta...

Utrata przyjaciela była dla Wolfganga czymś niespotykanym. Czymś czego dotąd nigdy nie doznał. Tracił już kompanów, tracił braci broni, ale Albert był kimś znacznie więcej. Oni znali się sprzed szkolenia. Razem dorastali od najmłodszych lat. Bawili się kijami wystruganymi na podobieństwo mieczy, kopali płytkie okopy, a zdecydowanie później chodzili na pierwsze zabawy. Albert był dla Wolfganga jak brat. Był jego skrzydłowym kiedy Baderhoff poderwał kobietę, z którą stracił dziewictwo. Z reszta później się okazało, że Aneta była to starszą siostrą innego rekruta z garnizonu, który za samo spojrzenie na siostrę obijał delikwentowi ryj... Te kilka sińców było jednak warte tamtej nocy.


Albert był facetem, którego lubili wszyscy. Od kompanów z wojska, poprzez rówieśników z miasteczka, aż po przygodnie poznane niewiasty. Frotz był przystojny w bardziej szablonowy sposób. Nie był rudy, nie miał przerośniętej muskulatury. Jego twarz zawsze była uśmiechnięta. Mimo iż z Wolfgangiem często sobie dogryzali to doskonale wiedzieli na ile mogli sobie pozwolić. Albert swoimi czasy bardzo ślinił się na widok siostry Baderhoffa, ale na jego prośbę darował sobie wszelkie podchody. Wolfgang podejrzewał, że mogłoby to zepsuć ich przyjaźń, której nie powierzyłby w chłodne, aptekarskie łapska swojej siostrzyczki.


Baderhoff i Frotz poza wspólnymi treningami znali całą masę powiedzonek, żartów i cytatów, które w większości dotyczyły armii. Czasem, przy piwie i mięsiwie, gadali jeden przez drugiego aż zabrakło im pomysłów.

- Teraz cos co dotyczy Ciebie. - powiedział Albert. - "Jeśli brakuje ci wszystkiego, oprócz nieprzyjaciół, to znak, że jesteś na pierwszej linii." - zaśmiał się.

- Jasne. Do Ciebie bardziej pasuje to. - odpowiedział Wolfgang. - "Jeśli wróg jest w zasięgu ognia... Ty tez jesteś w zasięgu ognia."

- Jakiś ty bystry. Słyszałeś to? "Plan ataku wygląda świetnie do pierwszego kontaktu z nieprzyjacielem."

- Znam. - odpowiedział Wolfgang i chwile się zastanowił. - Coś o awansie mojego staruszka. "Dowódca otrzymuje tym ważniejsze zadania, im jest głupszy."

- Hehehe... - wybuchnął śmiechem Frotz. - Może cos z naszego szkolenia? "Każdy rozkaz, który może być źle zinterpretowany - z pewnością będzie."

- Tak bym określił twoje początki. Pasuje tu tez "Jeśli wyjątkowo starannie przygotowałeś zasadzkę, nieprzyjaciel ja ominie."

- Do dzisiaj nie możesz wybaczyć mi tej godzinę przygotowywanej pułapki z pniaka? "Jeśli natarcie idzie dobrze, to znak, ze pakujesz się w zasadzkę."

- Ledwie raz wlazłem, a ty nadal wypominasz. – uśmiechnął się Wolfgang. - I to była zasadzka treningowa. "W okopach nie ma niewierzących."

- Coś w tym jest. - rzucił Frotz. - Co to jest atak? Ogół czynności następujących po okrzyku "Hurra".

- Hehe... - zaśmiał się Baderhoff. - Sierżant pyta kapitana:
Co to jest: małe, szare i wchodzi do dziury?
Chuj!
Nie Panie Kapitanie, mysz.
Mysz w piździe? Bez sensu!



Wolfgang był pewien, że strata Alberta zaboli najbardziej kiedy opadną emocje, a on wróci do Kreutzhofen. Zastanawiałby się jak powiedzieć co się stało bliskim Frotza, jednak obecnie miał na głowie dokończenie misji. Dopilnowanie aby karawana dotarła na miejsce, a śmierć jego przyjaciela nie poszła na marne. Baderhoff postanowił nie oddalać się od najbardziej rannych i towaru. Słyszał ryk, ruszył powoli, ale kiedy Rudolf zatrzymał się kombinując coś po swojemu żołnierz postanowił go przypilnować. Kiedy ginął żołnierz w boju było to bohaterskie i godne, ale kiedy dziki zwierz rozszarpałby bednarza wyszłoby na jaw jak mało liczny jest okoliczny garnizon. Bo gdyby mieli dziesiątki wyszkolonych żołnierzy to co robiliby bednarz czy kucharka w ochronie karawany kupieckiej? Baderhoff postanowił pilnować ludzi i towaru. Nie biec nigdzie do czasu aż zagrożenie nie pojawi się przynajmniej w zasięgu jego wzroku.
 
Lechu jest offline  
Stary 26-04-2019, 16:08   #358
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Zagubiony chłop wyglądający na zagubionego chłopa i przedstawiający się jako zagubiony chłop okazał się być zagubionym chłopem. Cóż, jak mawiał stary znajomy jego ojca, Sigismund Freund, medykus i interpretator snów, "Czasami cygaro jest tylko cygarem". Czymkolwiek by to cygaro nie było.
Ale Robin miała wrażenie, że spotkany wcześniej Magnus może się jednak okazać kimś innym niż twierdził. Gobliny, które wytłukły karawanę znalazłyby też chłopów, a nawet jeśli nie, to chłopi pewnie słyszeliby potyczkę. Walczący rzadko kiedy są cicho. Nie podobało jej się to. Od myślenia rozbolała ją głowa. Nie znała się na walce, intrygach, oszustwach... Ale za to znała się na polowaniu. Więc postanowiła zapolować. Z zasadzki.
Korzystając z chwil, gdy nikogo przy nich nie było Robin podeszła do kilku osób jej znanych ze wspólnych akcji. Do Borysa, Rudolfa i Wolfganga. Poprosiła Bednarza, by jedną z jej strzał przerobił tak, by wydawała gwizd w locie. A gdyby nie był w stanie, kazałaby zrobić to nowemu, w ramach dowodu, że naprawdę umie wytwarzać łuki i strzały. W ostateczności spróbuje zrobić to sama. A gdy była pewna, że nikt nie podsłuchuje, powiedziała im, żeby się nie przejmowali jej kłótnią z mocodawcą, bo tylko będzie udawała i nie zostawi karawany. Borys w lot zrozumiał o co jej chodzi i wręcz zachęcił ją do wykonania planu. A nawet sam się z nią zaczął kłócić.

Podeszła więc do wynajmującego ich kupca i powiedziała, że podejrzewa, że coś się kroi i zamierza się ukryć blisko, by w razie czego zaskoczyć napastników. Poprosiła, by udawał, że przyszła z durnymi żądaniami i na nią nakrzyczał i kazał iść precz, żeby jej odejście wyglądało wiarygodnie. A potem pozbierała swoje rzeczy milcząca i obrażona i sobie poszła. Po kilkunastu minutach była już między drzewami, a gdy pora była odpowiednia zaczęła skradać się w kierunku obozu i przygotowała sobie stanowisko obserwacyjno-strzeleckie, tak, by mieć widok na obóz i podejście do niego, za to sama móc pozostawać niewidoczna.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 29-04-2019, 01:04   #359
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Borys dostał zgodę Sammera na przesłuchanie. Wziął ze sobą Wolfganga ten chwalił się umiejętnościami zastraszania. Groźny żołnierz u boku podczas każdej niemiłej rozmowy to rzecz nieoceniona. Kasztaniak zaś chwalić się nie musiał. Nie dostali jednak zgody na “przyciśnięcie” więźnia. Co Kasztaniak skwitował ze smutną miną.
-Szefie ale co to kurwa za przesłuchanie tak na grzeczno? - zrobił przy tym minę zbolałą jakby mu właśnie wyrwano zęba lub kazano wypić skisłe mleko.
Borys podszedł do więźnia. Zadbał by było na widoku Sammera lecz w oddaleniu.
-Cztery zabite gobliny. Dwóch kupców i kilka mułów. Muły warte sześćdziesiąt złotych koron. Towar na nich pewnie ze trzy razy tyle może więcej. Łącznie coś koło trzystu może czterysta koron. Nieźle jak na początkującego kupca. - Borys zaczął swoje przepytywanie.
- N..nie rozumiem - widać było po wstępie, że nie czuł się pewnie i przeczuwał, że rozmowa nie będzie przyjemna. - T..trzysta koron, u dwóch osób, to tak sporo? N..nawet na wóz nie nazbieraliśmy.
- Ja tyle w życiu nie miałem na raz. Sto pięćdziesiąt koron. - aż gwizdnął - Drugie tyle miał twój kompan. - pokiwał głową z udawanym uznaniem.
- M.my też. A chcieliśmy to zmienić. Zaryzykowaliśmy… Przegraliśmy…- zawiesił głos.
Kasztaniak tylko paskudnie się uśmiechnął.
- Ty na pewno gagatku. - krasnolud lubił dręczyć ludzi. Mógł wątpić w wiem kupca. Skoro jednak Borys chciał go straszyć nie miał absolutnie nic przeciwko. Więcej był zachwycony. Ten zachwyt i wściekłość były widoczne w jego oczach. Które wraz z całą twarzą przesunął do więźnia wypowiadając te słowa.
Borys tylko pokręcił głową.
-Skąd mieliście pieniądze? - zapytał jakby od niechcenia.
- No... zarobiliśmy. Ja jestem traperem, a Damien miał smykałkę do interesów zawsze. - odparł medykowi. - W większość towarów, to to co sam upolowałem i odprawiłem. Damien mówił, że za górami to z wielkim zyskiem sprzedamy. Że tam to futra od nas cenią.
- No i napadły was gobliny. Opisz mi wasze starcie. - Borys był systematyczny. Gdzieś złapie go na kłamstwie. Jeśli nie to miał jeszcze pewną zagrywkę w zanadrzu.
- No tak, napadły. Ostrzelały wpierw, a później rzuciły się na nas. Było ich więcej. Walczyliśmy, ale nie mieliśmy szans. Dalej już wiecie, uratowaliście mnie szczęśliwie - odpowiadał na pytania.
- Gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach szczerze bym cię polubił. Łgasz i to przekonująco bez zmrużenia oka. To naprawdę cenny dar. Tylko widzisz, ja też jestem dobry w pewnych rzeczach. Teraz powiem ci jak będzie. Udowadnianie, że kłamiesz byłoby zbyt czasochłonne. No i mało humanitarne. Tortury to paskudna sprawa. Ta cała krew, krzyk, dźwięk łamanych kości. Jesteś jednak człowiekiem inteligentnym ja też. Tacy wiedzą kiedy są w dupie jak się im to dobrze wytłumaczy. Dureń idzie w zaparte do gorzkiego końca… oczywiście swojego. No do rzeczy. Jesteś moim zdaniem podstawionym bandytom. Masz wspólników na zewnątrz a może i wśród nas. Będziesz związany przez resztę naszej drogi do miasta. W dzień ręce w nocy również nogi. Kasztaniak świetnie widzi w ciemnościach. Jeśli napadną nas twoi kumple. Czego jestem niemal pewien. On poderżnie ci gardło. Z daleka od ogniska on ich usłyszy lub zobaczy. Nim zdążą ci pomóc. Będzie miał zmiennika - wskazał na Wolfganga - przed zmierzchem i po świcie. Cały czas będziesz pilnowany i krucho skończysz. No chyba, że teraz powiesz nam ilu ich jest i jakie miałeś zadanie wśród nas? Gdzie są i kto ci pomaga? Za spokojny jesteś żeby działać tu sam. Za prawdę daruję ci życie i wolność. - Borys podszedł do przesłuchania niczym do sekcji zwłok. Rozciął denata i patrzył co wypłynie. Stawiał go teraz w sytuacji bez wyjścia. Jeśli Borys miał rację. Kupiec pierwszy zginie i lepiej jest mu się przyznać niż bawić się w jakieś gierki. Jeśli się mylił. Cóż wypłaci mu w mieście zadośćuczynienie. Dziesięć albo piętnaście złotych karli. Dobra stawka dla kogoś kto wszystko stracił za trochę strachu. Tego mu jednak nie powiedział. Patrzył na niego zimnym wzrokiem. Jakby patrzył na trupa.
- A... ale ja nie - zająknął się. P...pilnujcie, zwiążcie, ale ja nic. Ja nic nie zrobiłem i nic zrobić nie mam. Nie wiem, co powiedzieć mam. Nie wiem czemu mnie nękasz - zakończył załamanym głosem.
- Tak zrobimy. Czyli jednak jesteś durniem. Szkoda zginiesz a gdybyś ich wydał odpaliłbym ci trochę złota ze zdobyczy na nich. Nawet znalazł ci kupców w Kreutzchofen na przyszłe łupy. Skoro wolisz śmierć niż złoto. Jesteś pewien, że tak gorliwie będą cię ratować? Powiem szczerze, że wątpię. -Borys pokiwał z dezaprobatą głową. Próbując złamać więźnia. - Gdy zaatakują poderżniemy ci gardło bez zastanowienia. - Kasztaniak bezczelnie się uśmiechnął pokazując mu ostrze swego topora.
Mężczyzna spojrzał na Borysa, spojrzał na Kasztaniaka i jego topór, spojrzał też na obóz. Zaniemówił. Wyraźnie się wahał, zastanawiał się co powiedzieć..
Kasztaniak zaczął wiązać mężczyznę powszechnie wiadomo, że bycie związanym wzmacnia poczucie bezsilności i bezradności.
- Szefie on kurwa jest winny. Może by go tak od razu?
Borys wyraźnie naciskał dalej. Przez chwilę zastanawiał się czemu mężczyzna spojrzał na obóz.
- Chłopie na co ci to. Zamierzamy jeść suche rację. Związany i tak nas nie otrujesz.- Borys przy okazji wiązania zaczął przeszukiwać podejrzanego w poszukiwaniu trucizny. Jednak mężczyzna nic podejrzanego nie miał..
- Spójrz gulasz dostał jakiś przybłęda na próbę. Fay ci nie uwierzyła. Kucharka też czuje, że łgasz. Masz wybór po raz ostatni złoto i wolność albo stal i piach. Pewna śmierć albo pewny zysk. Uwierz gdybym nie widział w tobie potencjału na przyszły zarobek i owocną współpracę w Kreutzhofen. Już byśmy cię łamali. Stracisz jednak przydatność gdy uderzą. - Borys popuścił wodze przy przesłuchaniu. Zgadywał, strzelał, zmyślał. Robił to jednak z kamienną miną. Czuł, że gość teraz pęknie albo zamilknie na amen.
- O..obiecujesz, że nic mi się nie stanie - spojrzał na Borysa. - N..na pewno? B...będę wam potrzebny. Co ze mną zrobicie - złamał się i zaczął mieszać w słowach.
- Obiecuję. - Borys powiedział poważnie. -Jesteś bystry i giętki w języku. Rozprawimy się z tamtymi a ciebie oszczędzimy. Dam ci nawet możliwość współpracy ze mną w Kreutzhofen. Musisz nam jednak opowiedzieć wszystko. Tylko pełna współpraca. Jak cię złapie na kłamaniu nici z umowy.
- Zaatakują za trzy dni. Jak będziecie w połowie drogi. W tym czasie miałem zdobyć wasze zaufanie. Nikogo nie miałem truć. Będą szli, jak karawana, podobna do waszej. Jak kupcy. Zaatakują mijając. Poznam ich wcześniej i was ostrzegę - wymienił punkt po punkcie.
Borys oczywiście nie wierzył w ani jedno słowo. Nie widział sensu w podstawieniu kogoś jeśli ten miał zdobyć tylko zaufanie. Miał ich zapewne otruć związany tego nie zrobi. Jawny atak podczas mijania się karawan był po prostu głupi. Wtedy wszyscy są przygotowani. Uderza się z ukrycia i zasadzki lub podczas nocy i noclegu. Kasztaniak dokończył wiązanie i postawił na nogi “kupca” jednym szybkim szarpnięciem.
- Ilu ich jest i jak naprawdę wyglądał przebieg zdarzeń? - krasnolud wskazał palcem na pobojowisko.
Borys tylko się zaśmiał.
-Daruj sobie Kasztaniak. Umowa anulowana przed chwilą nas okłamał. Wracamy do obozu. - trzymał przez chwilę knebel zrobiony z odciętego materiału w zawieszeniu.
 
Icarius jest offline  
Stary 01-05-2019, 12:58   #360
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Rozłożenie konstrukcji zajęło sporo czasu, ale i tak nic się nie wydarzyło. W końcu wszyscy wrócili do obozu, chociaż bez niedźwiedzia. Za to prowadząc ze sobą kolejnego obcego. Rudolf, cały czas trzymając w ręku łuk (chociaż nie napięty, szybko się tym zmęczył), rzucił powracającym pytające spojrzenie.
- Jego kompana zjadł niedźwiedź - Borys pokazał palcem kierunek. - Robin to potwierdziła. Widziała to na własne oczy. Chce się zabrać z nami. Idę spytać Sammera czy mu to odpowiada. To raczej przypadek a dodatkowa darmowa para rąk za Alberta się przyda - zakończył kislevita. Rudolf spojrzał w stronę Wolfganga, ale ten nie zareagował na słowa.
- A co z niedźwiedziem? - zapytał pragmatyczny Bednarz. - Nie upolowaliście na mięso? - rozejrzał się po powracających. - Zostawiliście, żeby po nocy nam się do obozu dostał?
- Najadł się to i odejdzie. Jak chcesz go jednak upolować i ponosić ryzyko droga wolna
- Borys powiedział to najgrzeczniej jak potrafił.

Rudolf nie mógł się nadziwić. Najpierw zrywają się na nogi, bo ryczy niedźwiedź. Potem wracają z kolejnym podejrzanym typem, a niedźwiedzia odpuszczają. Co więcej, Borysa zupełnie ten nowy nie interesuje, a uwagę wszystkich zwraca na wcześniej uratowanego.
Wieczorem zwrócił uwagę, że medyk, który do tej pory jadł razem ze wszystkimi ze wspólnego garnka, zaczął jeść osobne racje. Wszystko to razem wzięte wyglądało podejrzanie. Wyglądało to tak, jak gdyby Bogdanov był w zmowie ze zbójami, planującymi napaść na karawanę. Ewidentnie podważał autorytet Wolfganga. Odwrócił uwagę wszystkich od Georga, zupełnie im nieznanego i skoncentrował uwagę wszystkich na Magnusie. Przestał jeść ze wspólnego garnka. Na wyprawę ściągnął ze sobą Kasztaniaka, którego zachowanie też nasuwało wątpliwości. I Drago. Ten co prawda udawał niespełnego rozumu, ale... kto wie, czy nie miał ochoty odegrać się na nich? Borys, Drago, Kasztaniak, Georg i Magnus. Pięć osób! Postanowił mieć ich na bacznie na oku.

O ile reszta mieszkańców Kreutzhofen biorących udział w wyprawie postanowiła go ignorować, odkąd wygarnął im prawdę na temat ich tchórzliwego postępowania w bitwie, o tyle wieczorem zaczęli przychodzić do niego z prośbami. A to Robin poprosiła o sporządzenie gwiżdżących strzał, a to znowu Borys o ustawienie nocą manekinów udających wartowników. Poczłapał więc do Sammera z pytaniem o jakieś narzędzia (w końcu kupiec cały czas twierdził, że mają wszystkie potrzebne rzeczy), a potem postarał się przygotować zamówione rzeczy najlepiej, jak to było możliwe w polowych warunkach.

Postanowił, że musi nawiązać nowe kontakty. Przy ognisku usiadł obok Hansa. Rzucił Predatorowi trochę jedzenia i wyciągnął piwo.
- Napijesz się?
- Pewnie, dzięki. Po takim dniu…
- usłyszał w odpowiedzi.
- Ciekawy jestem, co skłoniło Cię do wzięcia udziału w wyprawie. Oprócz pieniędzy rzecz jasna, ale… ja zbieram pieniądze na rozwinięcie działalności. Gdyby nie to, nie ryzykowałbym takiej wyprawy.
- Oprócz pieniędzy to… pieniądze
- uśmiechnął się szczerze. - Tak to, masz rację, lepiej by było siedzieć w spokojnym miejscu. Zarobek tu obiecany niemały, więc skusiłem się.
- Niemały
- potaknął Bednarz, wyjmując piwo i częstując. - Ale nic, czego nie dałoby się zarobić bez narażania życia. Ile by Ci to zajęło. Parę miesięcy? A jak już zarobisz i przeżyjesz, to co z pieniędzmi zrobisz? Większość tu - machnął ręką wokoło - jest służbowo. Ciekawi mnie więc czemu i Ty, jak i ja, podjąłeś się tego ryzyka.
- Z tego co nas znam, to służbowo jest tylko Wolfgang i był Albert. Reszta to takie znajdy, jak i ja
- uśmiechnął się. - Każdego z nas przywiodły tu monety złote. A ja… a ja po prostu chce poprawić to, jak żyję. Taki zarobek, to parę miesięcy pracy.
- Tego Gottfrieda też odgórnie przysłali, z tego co wiem. A dziewczynę
- wskazał na Fay - Saufer… albo Sauferowa delegowała na wyprawę. Krasnoluda Borys zatrudnił, więc on też nie sam z siebie tutaj. Wcale nie dużo tych osób z własnej woli tutaj - skwitował rzemieślnik. - Ale, zarobisz, dostaniesz wypłatę i co dalej? Zostaniesz w Mortensholm? Wracasz do Kreutzhofen?
- A no tak, Gottfried jeszcze
- przytaknął. - A krasnolud, to zarabia jak i my i tak samo jak i my - uśmiechnął się Hans. - Jeszcze nie wiem, zobaczę jak w tym Mortensholm. W Kreutzhofen nic mnie nie trzyma.
- Ja planuję za zarobione złoto kupić towar i wrócić do Kreutzhofen. Tam sprzedać z zyskiem. Będę szukał chętnych na wspólne zakupy i powrót…
- nie dokończył zdania, popijając. - Potem mam już dalsze plany, będę szukał na stałe kogoś, kto ma smykałkę do roboty. Złotej rączki.
Pogłaskał psa i zapatrzył się w noc.
- Plan sensowny - przytaknął. - A myślałeś, co by kupić tam - spojrzał na Rudolfa. - Nie, żebym chciał pomysł podebrać - uśmiechnął się - tak z ciekawości ino.
- Tak. Zasada wydaje mi się prosta. Trzeba poszukać tego, czego albo tam jest dużo, albo z krain, które tam bliżej. Stary Kippel bardzo lubi egzotyczne towary. Gdyby udało się coś z Arabii kupić… Zresztą, na przykład jakiś egzotyczny tytoń… też by się chętni znaleźli… będę szukał czegoś niezbyt ciężkiego, o sporej wartości. Biżuteria, taka z daleka, też byłaby dobra. Dużo osób lubi biżuterię. W ostateczności - westchnął - Hayer z gór skóry do miasta znosi. Może Robin będzie się znała na cenach. No, ale na miejscu planuję pochodzić i popatrzeć co mają i w jakich cenach. A o pomysł nie boję się - machnął ręką. - Bardziej będzie Ci się kalkulować wspólnie robić zakupy ze mną. Lepszą cenę dostaniemy niż każdy osobno. Dlatego mnie i tak zależy na połączeniu sił. Bo potem trzeba jeszcze zakupy bezpiecznie dostarczyć do Kreutzhofen.
- To się może udać
- przytaknął. - Jeśli się tak uda, to mógłbym w to zainwestować i spróbować. Tylko jeszcze tyle dni drogi… - zawiesił głos - a już teraz jest ciężko.
- Pożyjemy, zobaczymy. Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu
- uśmiechnął się Rudolf. - Pogadamy więc znowu, gdy dotrzemy do celu.
- Dokładnie
- uśmiechnął się Hans po czym wziął kolejny łyk piwa.
- Tylko miej oko na tego nowego, Georga - szepnął Rudolf. - Nie podoba mi się, że Borys tak beztrosko podszedł do jego dziwnego pojawienia się. Sam już nie jestem pewien, czy razem z Drago i z Kasztaniakiem nie są w zmowie jakąś bandą. Zauważyłem, że dzisiaj po raz pierwszy nie jadł ze wspólnego garnka.
 
Gladin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172