Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2020, 14:42   #201
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 58 - 2519.VIII.22; popołudnie

Miejsce: Ostland; Las Cieni; leśna głusza
Czas: 2519.VIII.22 Backertag (4/8); popołudnie
Warunki: cisza, odgłosy lasu, półmrok, nieprzyjemnie; mgliście; powiew



Karl i Tladin






Otaczał ich mroczny, wilgotny i mglisty półmrok wiecznej puszczy. Drzewa były tu stare, omszałe i przesłaniały światło dnia. To światło jakie dotarło na dno lasu było pochłonięte i rozproszone przez mgliste opary jakie nawet w środku dnia panowały w leśnym mateczniku. Wzrok nawet na jakichś polanach które czasem mijali nie sięgał dalej niż kilkadziesiąt kroków. Byli w mało przyjaznym środowisku. Nie trudno było imaginować sobie, że zaraz w tej mgle kryją się złośliwe oczy które ich obserwują, uszy które nasłuchują i mózgi które nie życzą im przyjaźnie albo już planują jak ich okrążyć i zaatakować.

Pewnie dlatego ekipa najemników jaka wybrała się w trzewia ostlandzkiej puszczy niewiele mówiła. Jak już to przyciszonymi głosami. Trzewia złowrogiej, mrocznej puszczy skrywającej niewiadome tajemnice i niebezpieczeństwa odciskały na nich swoje piętno. Zwłaszcza jak gdzieś tutaj miał się kryć rogaty wielkolud. Chociaż nie było wiadomo gdzie. Ale nie tylko minotaur był zagrożeniem w tej puszczy. Tak Tladin na początku wyprawy zaczepił o sidła zastawione na jakieś zwierzę. Nie zauważył drucianej pętli i ta złapała go za nogę i zastopowała szarpnięciem prawie go wywracając. Ale poza chwilą zamieszania nic więcej się nie stało.

Te kilka godzin jakie spędzili na marszu przez mroczne, zamglone ostępy dało im w kość. Cała broń, ciężkie pancerze, łuk, kusze, kołczany, plecaki. Wszystko to ciążyła na plecach i ramionach. Zwłaszcza jak się trzeba było przedzierać przez te wszystkie krzaki, błoto i korzenie. Teren był dość grząski. Czy tak tu było na stałe czy to sprawa ostatnich deszczy tego nikt nie wiedział bo nikt nie był stąd. Nikt też nie miał pojęcia o lokalnej topografii czyli co ich czeka za następne paredziesiąt kroków w tej mgle i kolejnym fragmencie lasu.

Całe obciążenie nie tylko ciążyło ale i spowalniało marsz. Uczestnicy wyprawy byli uwaleni błotem, liśćmi i gałązkami jakie przyczepiało się tu i tam. Ludziom warstwa mokrych ubrań i błota sięgała prawie do kolan, krasnoludowi za kolana i cały dół kolczugi miał mokry i ubłocony. To wszystko wyraźnie ich spowalniało. I jak zwykle tempo marszu wyznaczał najwolniejszy element czyli Tladin. Tladin też był najgłośniejszy. Kolczuga i wszystkie klamoty jakie ze sobą zabrał z daleka zdradzały jego nadejście. Pozostałych też ale nie aż tak bardzo. Więc jeśli gdzieś tam za którymś drzewem, krzakiem, w tej mgle był chociaż średnio rozgarnięty strażnik to pewnie usłyszałby ich nadejście na długo zanim by ich zobaczył. Ale z takim składem i obciążeniem nie bardzo mogli coś na to poradzić.

Teraz minęła z połowa dnia. Była okazja by przysiąść na jakichś korzeniach i zjeść coś w ramach obiadu. Ogniska nikt nie rozpalał. Cała wyprawa usiadła z ulgą dając odpocząc nogom i plecom. Zwłaszcza Manfred i Igor wydawali się zasapani i czerwoni z wysiłku. Krzywy i już nie taka młoda Karin tylko trochę mniej. Pozostali jeszcze jakoś się trzymali.

- Daleko jeszcze? - Igor otarł dłonią spocone czoło i popatrzył na Krzywego który chyba najlepiej z nich wszystkich znał się na łażeniu po bezdrożach.

- Nie wiem. Zależy gdzie ma swoją kryjówkę. - tropiciel z blizną deforumjącą mu wargi wzruszył ramionami przeżuwając swoje pulpeciki jakie kupił na drogę “U rzeźnika”.

- On jest większy. Wyższy. Ma dłuższe nogi. Więc jest od nas szybszy. Możemy potrzebować więcej czasu niż on na przebycie tego samego kawałka. - wyjaśnił gdy przełknął małą, mięsną kulkę. Miało to sens. Rogatego wielkoluda te wszystkie krzaki, błoto i korzenie tak pewnie nie spowalniały jak takich mikrusów jak oni.

- Jest połowa dnia. Jak teraz wrócimy to wrócimy do Jaarheim przed zmierzchem. Jak pójdziemy dalej to będziemy musieli nocować w lesie. Chyba, że trafi się jakaś farma czy osada. Wiecie o jakiejś? - Karin też jadła jakieś udko z kurczaka. Machnęła dłonią w górę gdzie za warstwą mgły i gałęzi było niebo. Na wyczucie to mogła mieć rację z tą porą dnia. No ale jak nikt z nich nie był stąd to nikt nie miał pojęcia czy w okolicy są jakieś okruchy ludzkiej cywilizacji. Z godzinę temu mijaki jakieś spalone gospodarstwo. Musiało być spalone już dość dawno bo młodnik wyrósł na podwórzu a płot z belek zarósł, przewrócił się i w ogóle tak samo jak droga był ledwo widoczny z soczystej zielonej trawy. Czy to był ostatni ślad po ludzkiej cywilizacji w okolicy czy nie tego nie wiedzieli.

Wiedzieli natomiast, że idą szlakiem minotaura. Czasem połamane gałęzie i stratowane krzaki były widoczne nie tylko dla Krzywego. Wówczas widać było, że coś potężnego przeszło tędy nie zawracając sobie głowy omijaniem takich drobnostek. A czasem tylko ich tropiciel zdawał się dostrzegać ślady. Sam Krzywy nie był za bardzo zadowolony i wynik był niepewny. Minęło dobre parę dni, prawie tydzień odkąd minotaur napadł na pastwisko starego Johana. Deszcze i szarugi zatarły sporo śladów. Zostało ich na tyle dużo by jakoś z pomocą Taala udało się tropicielowi nim podążać. Ale w każdej chwili trop mógł się urwać.

Teraz siedzieli na korzeniach, pniach i kamieniach jedząc swoje zapasy i słuchając odgłosów mrocznej puszczy i siebie nawzajem. Dźwięki które dobiegały z mgły niosły się nie wiadomo jak z daleka. Mogły należeć do zwierząt z rogami. A mogły i do odmieńców z rogami. Albo jeszcze czegoś innego. Tak daleko w trzewiach puszczy raczej nie było sensu liczyć na pomoc z zewnątrz. Ósemka śmiałków była zdana na siebie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-06-2020, 19:53   #202
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację
- Z pustymi rękoma nie ma co wracać. Ja bym szedł dalej. Ale ponieważ siedzimy w tym razem, to decyzja niech będzie wspólna. Pół dnia szukania to jeszcze niedługo. Odpoczniemy, przenocujemy i jutro poszukamy dalej. Co wy na to? - Tladin zarządził krótki odpoczynek i chciał wybadać nastroje.
- Też tak uważam - poparł go Karl. - Trochę odpoczynku i możemy ruszyć dalej. A noc w licznym gronie nikomu chyba nie straszna - dodał. - Nie umrzemy z zimna czy głodu.
 
Gladin jest offline  
Stary 22-06-2020, 04:58   #203
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 59 - 2519.VIII.23; popołudnie

Miejsce: Ostland; Las Cieni; leśna głusza
Czas: 2519.VIII.23 Bezahltag (5/8); przedpołudnie
Warunki: cisza, odgłosy lasu, półmrok, ziąb; mgliście; zachmurzenie; łag.wiatr


Karl i Tladin



Podróż przez ostlandzkie ostępy nie należała do łatwych. Zwłaszcza na przełaj przez las. Do tego parę tygodni po czasie żniw pogoda coraz bardziej zaczynała być typowo jesienna. Przynajmniej wczoraj i dzisiaj. Wczoraj nikt nie zrezygnował tak łatwo z polowania na minotaura i wszyscy zgodzili się spróbować do poszukać jeszcze dzień czy dwa. Ale wieczorem przyszła ulewa. Dzięki Krzywemu który okazał się całkiem obyty w poruszaniu się i bytowaniu w dziczy udało im się zmajstrować wiaty które mniej więcej chroniły przed ulewą. Dwie wiaty po cztery osoby w każdej. Gulasz zmajstrowany na ognisku z wspólnych racji czyli jak każdy co miał to dorzucał do kociołka i tak zrobili swoją kolację.

Przez noc było dość spokojnie. Ale chmury nie odeszły a przed świtem rozpętała się burza. Burza pokrzyżowała trochę plany wznowienia marszu bo nie bardzo był sens wyłazić spod wiaty na zewnątrz a jak to z burzami bywało była szansa, że jak się wyszumi to się rozpogodzi. Te prognozy okazały się skuteczne i bicie dzwonu, może dwa później jak już było jasno, uspokoiło się na tyle, że można było opuścić improwizowany w lesie obóz i ruszyć dalej. Niemniej wszystko było mokre a podłoże zmieniło się w błotnistą breję zmieszaną z butwiejącymi liśćmi. No i znów była mgła pospołu z krzakami i drzewami ograniczająca widoczność.

Kilka dzwonów później byli mokrzy od zewnątrz i od wewnątrz. Od zewnątrz ostlandzki las skutecznie rosił ich swoim nadmiarem wilgoci z krzaków, drzew, błota i mgły. A od wewnątrz to dźwiganie całego ekwipunku w tej głuszy było uczciwym wyzwaniem dla każdego. Podróż wśród ciężkich oddechów i spoconego czoła w końcu została przerwana przez Krzywego który zwykle szedł kawałek z przodu. Czasem jak zdawało mu się, że słyszy coś podejrzanego kazał im się zatrzymywać. A gdy nic się nie działo to po paru chwil nerwowego wpatrywania się w okoliczne krzaki i mgłę znów ruszali dalej. Teraz też kazał im się zatrzymać a potem poczekać gdy znów ruszył gdzieś dalej znikając im z oczu. Wrócił parę chwil potem. Wracał cicho i sprawnie przemykając się pomiędzy krzakami i korzeniami a kroki w błocie i butwiejących liściach było słychać jak już był całkiem blisko. Wracał całkiem energicznym krokiem jakby miał im coś ważnego do powiedzenia.

- Chyba go mamy. - powiedział cicho z krzywym uśmieszkiem na swojej zarośniętej gębie. Chociaż przez tą deformację ust to każdy wyraz twarzy wydawał się krzywy.

- Widziałeś go? - Igor zapytał z mieszaniną ekscytacji i niepokoju. I nie tylko on podniósł wzrok na jakby gdzieś tam miał się pojawić rogaty wielkolud. Zwiadowca jednak zaprzeczył ruchem głowy.

- Nie. Ale widziałem świeże ślady. Wczoraj była ulewa a rano burza. Więc to muszą być ślady z dzisiaj. Jest gdzieś blisko. - oznajmił Krzywy tłumacząc co widział i dlaczego tak uważa. Wskazał gestem na wielkość śladów. Jak nie przesadzał to musiały być to ślady czegoś wielkiego. Tak samo tropiciel uważał po długości kroku. Musiał iść dość spokojnie. Jak na swoje rozmiary. Ale ktoś wielkości łowców minotaurów to musieliby chyba prawie skakać by doskoczyć z jednego śladu na drugi. Mówił też, że widział tam jakąś chyba ścianę czy mur. Ale ledwo, ledwo więc w tej mgle nie był pewny co to było. Może jakaś ruina czy coś takiego możliwe, że to była kryjówka poczwary no ale tego już nie sprawdzał tylko wrócił do nich by powiedzieć co znalazł.

- To jak się za to zabierzemy? - zapytał Igor patrząc po spoconych i mokrych twarzach. Skoro byli tak blisko to etap szukania mieli za sobą i zbliżał się moment konfrontacji z rogatą bestią.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 22-06-2020 o 05:02.
Pipboy79 jest offline  
Stary 25-06-2020, 22:04   #204
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Chędożona ludzka powierzchnia i chędożone elfie lasy przeklinał w myślach Gladenson, gdy co rusz wyciągał swoje pancerne nogi z błocka. Nie wiadomo, co było bardziej denerwujące: ciągłe odgłosy mlaskania wyciąganych stóp, które konkurowały z jego pobrzękującą zbroją w konkursie kto głośniej oznajmi przejście khazada, czy też tempo, w jakim się poruszał. Szybciej by chyba było, gdyby u każdej nogawicy uwiesiło mu się po kilka goblinów, zaraza jedna. Cały bagaż, jaki niósł, jeszcze utrudniał poruszanie. Ale był bardzo zadowolony, że go niesie. Dzięki temu miał czym się okryć w nocy, w co przebrać, by jako tako spędzić noc w suchym odzieniu. Miał co wypić i co zjeść.

- Wreszcie - sapnął Tadin, ocierając czoło. Nie wiadomo było czy z potu, czy z wilgoci unoszącej się wszędzie dookoła. - Moja propozycja jest taka. Pójdę sobie dokładnie prościutko przed siebie. Jak jest tam minotaur, to raczej nie będzie uciekał, a usłyszy mnie od razu i rzuci się na mnie. Wy - machnął ręką wokoło, nie wskazując nikogo dokładnie - będziecie się przemieszczać cicho w małym oddaleniu. Ci, którzy się dobrze na tym znają, niech pójdą przede mną z lewej i z prawej. Będą mieli oko, czy ktoś nas w zasadzkę nie chce wciągnąć. Ci, którzy radzą sobie gorzej, ruszą za mną pilnując, żeby nam ktoś na plecy nie wszedł. Jak minotaur będzie sam, to ja postaram się go związać walką, a wy będziecie pomagać jak potraficie. Jak będzie miał towarzystwo, to ja się zajmuję krową, a wy resztą. Jak będzie źle, to zbiegacie się wszyscy do mnie i kupą staramy się wydostać. Jak wam się to widzi?

Zdaniem Karla plan był mniej więcej samobójczy, a przy odrobinie pecha Tladin padłby, nim reszta zdążyłaby przyjść mu z pomocą.

- Warto by go ostrzelać, zanim się zacznie walka - powiedział. - Oczywiście jeśli się uda. Co mówią ślady? Szedł sam, czy w towarzystwie?

- Widziałem ślady jednego. Ale mówię, nie szedłem po nich tylko wróciłem do was. Nie wiem dokąd prowadzą ani co tam na nas czeka. - Krzywy dopowiedział co widział po sąsiedzku. Był poważny tak samo jak chyba wszyscy. W końcu zanosiło się na rozprawę z minotaurem a nie jakimś przygodnym banitą.

- No i wiecie on jest duży i daje duże kroki
- tropiciel po chwili dodał kolejną uwagę. Ale sądząc po spojrzeniach towarzyszy ci chyba nie bardzo wiedzieli dlaczego o tym wspomina. - Te błoto i krzaki tak go nie spowalniają jak nas. Będzie od nas szybszy - wyjaśnił o co mu chodziło. Faktycznie te błoto i martwa ściółka wciągały buty i utrudniały poruszanie się spowalniając każdego. Ale coś co im sięgało do kolan takiemu wielkoludowi mogło sięgać najwyżej do kostek czy kopyt. Więc jego mogło to spowalniać mniej.

- No to nie wiem… Może się ktoś tam rozejrzy najpierw? - Igor podrapał się po mokrej skroni rozglądając się niepewnie po towarzyszach. No ale zaraz powstał kontrargument, że jeśli potwór kogoś zwęszy to go postawi w stan alarmu. A jak miał być szybszy od nich to może mógł takiego pechowca ścignąć zanim by zdążył zwiać albo wrócić do reszty. Każdy z tych wariantów miał więc swoje plusy i minusy.

- Lepiej trzymać się razem - powiedział Karl. - Oczywiście na widok takiego tłumu może się przestraszyć i uciec, ale sądzę, że jest za duży i za głupi, by się bać.

- No i właśnie o tym mówię. Najpierw trzeba go wywabić, aby ostrzelać. Ja pójdę na przynętę bo i tak mnie usłyszy. A wy się rozproszycie dookoła mnie, żeby móc go ostrzelać gdy się zjawi i by nie dać się wciągnąć w pułapkę. A potem to już wyjdzie jak wyjdzie, to nie żadne pole bitwy, które znamy i możemy zaplanować.

- Skąd wiesz, że wyjdzie?
- zapytał któryś z towarzyszy po chwili zastanowienia. Pozostali popatrzyli na siebie nawzajem cicho mrucząc i zastanawiając się nad tymi wszystkimi opcjami.

- Ale wiesz, że jak tam jest całe gniazdo tego paskudztwa to się dowiemy dopiero jak na ciebie wyleci? - Krzywy zauważył, że przy takim planie o jakim mówił krasnolud właściwie musieli działać w ciemno.

- Jak ich tam jest więcej niż jeden taki bydlak to nie wiem czy sobie poradzimy. - Karin widocznie sceptycznie widziała szanse walki z większą grupą. Jeden minotaur to już było spore wyzwanie dla wszystkich.

- A czy ja mówię, że wiem? Nie wiem. Jak nie wyjdzie to sobie pospaceruję i zbadam okolicę. A jak jest ich tam więcej, to się dowiecie, jak na mnie wylecą. A co, ktoś z was chce iść zrobić tam zwiad? To ja se tutaj poczekam aż przyjdziecie i powiecie ilu ich jest i gdzie
- mruknął Tladin i rozejrzał się za czymś, by usiąść. Oskrobał toporem stary powalony pień drzewa, pozbywając się wierzchniej oślizgłej warstwy. Już miał ochotę sięgnąć do plecaka w poszukiwaniu czegoś na ząb, ale się zmitygował. Jeżeli mieli zaraz walczyć, to lepiej mieć bebechy puste. - Ale jak pytałem w wiosce, to nikt nic nie mówił, coby ich było więcej - dodał po chwili.
 
Gladin jest offline  
Stary 27-06-2020, 08:28   #205
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Idź więc - powiedział Karl. - A my będziemy kawałek za tobą, w dwóch grupach. Dieter, Manfred i Igor ze mną na prawo, reszta idzie tam. - Wskazał na lewą stronę.

Znów nastąpiła chwila zamieszania gdy mieszane towarzystwo popatrzyło na siebie z zastanowieniem sprawdzając reakcję innych. Po tej pauzie chyba nie bardzo ktoś miał inne pomysły jak się za to zabrać więc w końcu na raty każdy pokiwał głową albo mruknął swoją zgodę.

- No to idź - zgodził się Krzywy i zaczął po cichu mamrotać chyba jakąś modlitwę. Ludzie Karla zostali przy nim a pozostała trójka ruszyła za Krzywym by zająć się drugą flanką. Przynajmniej nie groziło im, że z rozpędu krasnolud co miał iść w centrum ich zgubi, bo z powodu najkrótszych nóg był z nich wszystkich najwolniejszy. Chociaż musieli pilnować się by w tych krzakach, drzewach i mgle mimo wszystko się nie stracić z oczu. Póki stali w miejscu to nie było takie trudne. Gorzej jak wszyscy mieli się przemieszczać albo jakby się coś zaczęło dziać. Obie grupki odeszły na jakieś kilkadziesiąt kroków od Tladina i o ile jeszcze ktoś, coś do kogoś czegoś nie miał to mogli spróbować swych sił w tym gromieniu minotaura.

- Jeśli trafimy na jego leże... Pomyślcie o tych skarbach, jakie musiał zagrabić - powiedział Manfred. - Przecież nie zeżarł tego złota.

- Taaa... I pewnie buławę marszałka też ukradł.
- Igor był pełen sceptycyzmu. - Każdy okradziony, jeśli przeżył, zawyżył wartość zrabowanego majątku - dodał z przekonaniem, po czym zaklął, bo omal nie wylądował w twarzą w błocku.

- Ciszej bądźcie - powiedział Karl. - Mniej gadać, więcej się rozglądać. I uszy nadstawiać - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-06-2020, 04:20   #206
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 60 - 2519.VIII.23; popołudnie

Miejsce: Ostland; Las Cieni; leśna głusza
Czas: 2519.VIII.23 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: cisza, odgłosy lasu, półmrok, ziąb; mgliście; zachmurzenie; łag.wiatr



Karl i Tladin



No to ruszyli przed siebie na spotkanie z przeznaczeniem zdając sobie sprawę, że nic więcej ani nie uradzą ani nie zaplanują. Zostało albo się wycofać i wracać do Jaarheim albo spróbować się z tym minotaurem. Postanowili się spróbować. Więc ruszyli nawigowani gestami przez Krzywego. Ten szedł wraz z Karin i swoim imiennikiem z prawej strony Tladina. Karl i jego ludzie z lewej. No i krasnolud szedł trochę z przodu. Ale niezbyt daleko bo w tej mgle i gęstwie nie mogli się za bardzo oddalać od siebie aby nie stracić się z oczu. Właściwie to Karl jedynie momentami widział przez tą mgłę i drzewa tych z drugiego skrzydła. Tladin co prawda widział i jednych i drugich ale tylko jak się odwracał do tyłu czyli czasem.

Tak dotarli ten kawałek lasu o którym mówił Krzywy. Teraz wszyscy mogli zobaczyć ślady olbrzymich kopyt odciśnięte w trawie, ściółce i błocie. Prowadziły mniej więcej w prawo do kierunku jakim zmierzali do tej pory. Więc musieli poświęcić chwilę czasu by się na nowo nakierować tak by znów zachować mniej więcej poprzedni szyk. Gdy Krzywy machnął reką krasnoludowi to ten mógł ruszyć przed siebie. Zwerbowana trójka miała największe koło do przejścia a po wewnętrznej stronie łuku Karl ze swoimi ludźmi musiał wręcz czekać by Tladin ich dogonił, minął i znów wyforsował się na prowadzenie.

Tym razem nikt już nie mógł mieć wątpliwości, że w okolicy jest jakaś wielka poczwara. I to blisko. Tladin szedł bezpośrednio jej śladem a reszta kilkadziesiąt kroków dalej po obu jego stronach. Dość szybko dał się dostrzec zarys czegoś. Tego co wcześniej Krzywy określił jako ściana. No i z bliska okazało się, że to rzeczywiście fragment jakiejś kamiennej ściany. Starej bo już porosła mchem, trawą i zzieleniała.

Karl zdawał sobie boleśnie sprawę, że nie są bezszelestni. Zwłaszcza idący w centrum i na czele krasnolud nie miał nic wspólnego z dyskrecją. Szurał przegniłym listowiem, łamał drobniejsze gałązki, brzęczał oczkami kolczugi i klekotał tym wszystkim co miał na sobie o tą kolczugę. Właściwie jego samego też to dotyczyło chociaż ale nie aż tak bardzo. Najgłośniejszy chyba był młody Igor, też przez swoją solidną kolczugę która jednak nie sprzyjała skrytemu podchodzeniu kogoś. Ze swojego miejsca drugiej trójki prawie nie widział ani nie słyszał. Jak nie zaszliby tego minotaura jak śpi czy jest napruty to raczej nie było co liczyć, że go zaskoczą. No przynajmniej Tladin. Ale może jak takie wielkie bydlę to po prostu by ich zignorował?

Nagle Karl usłyszał coś. Jakiś ruch. Gdzieś przed nimi. Ruch powtórzył się. Coś tam było. Coś dużego. Jego towarzysze popatrzyli ostatni raz na siebie i na niego przełykając nieco nerwowo ślinę. Nikt z nich nie brał udziału w kalkengradzkiej bitwie to żaden z nich nie widział żywego minotaura w akcji. Nie wiedzieli więc czego się spodziewać. Tladin też usłyszał te dźwięki przed sobą. Przechodził przez ruiny może wioski, zamku czy miasta. Tak można było sądzić po resztkach ścian i podobnych budowli jakie mijał. Ale chociaż nie był żadnym myśliwym to jednak dość pewnie dało się iść wzdłuż szlaku wytyczonego przez wielgachne kopyta. Prowadziły wciąż dalej i dalej. Aż w końcu doprowadziły go do celu.

Doszedł do jakiejś większej przestrzeni, może jakiś dawny plac czy co. W każdym razie było mniej drzew więc było widać nieco dalej niż w głębi lasu. Z mgły wyrastały jakieś ściany i kolumny. Ale także ich przeciwnik. Widocznie spodziewał się ich albo po prostu usłyszał jak nadchodzą, może wywęszył czy jeszcze coś innego go ostrzegło. Właściwie w tej chwili nie było to istotne. Stał zwrócony frontem do nich z bronią gotową do walki, w ciężkim pancerzu i z potężnymi rogami.





Dwu, może trzy krotnie górował nad przeciętnym człowiekiem. Tak samo jak te na kalkengradzkim placu. Był potężny jak prawdziwy dwunożny byk, stworzony do rozrywania i tratowania wrogów. Stał z kilkadziesiąt kroków od skraju lasu, gdzieś pomiędzy Tladinem a grupką Karla. Zdając sobie sprawę z tego, że został dostrzeżony i sam dostrzegł intruzów minotaur zaryczał. Przez polanę i trzewia lasu rozległ się potężny ryk leśnego potwora. Drapieżnika jaki właśnie ruszał na łowy i wojownika jaki zamierzał zniszczyć swoich wrogów. Wzniósł triumfalnie swój wielki topór dłuższy niż wysokość przeciętnego męża po czym z furią ruszył do ataku. Krok za krokiem przyśpieszał tratując krzaki, młode drzewka i rozbijając jakieś drobniejsze murki jakie stały mu na drodze. I wbrew temu co sobie zaplanowali wcześniej wyglądało na to, że albo minotaur chce zaatakować Tladina z flanki albo dojrzał i chce zaatakować Karla i jego grupkę.

- O matko… - jęknął przerażony Manfred zdając sobie sprawę, że lada chwila będą musieli zmierzyć się z tą rozpędzoną kupą opancerzonych mięśni.


---


Mecha:

Kogo zaatakuje minotaur: Kostnica
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 09-07-2020, 21:15   #207
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

No i go znaleźli - pogratulował sobie w myślach Tladin. Wolał już walkę niż takie grzebanie się w błocku bez sensu. Zlustrował okolicę szybkim spojrzeniem. Ruiny dawały im pewną przewagę. Mogli się chować przed wzrokiem bydlaka, cały czas mając go na widoku. No i utrudniały tamtemu rozpędzenie się. A skoro o tym mowa… minotaur chyba go nie zauważył, bo namierzał się na Karla i jego ludzi. Khazad ruszył truchtem na tyle, na ile pozwalało mu podłoże.
- Zasłona! Szukajcie zasłony! Przypadnijcie do jakieś ściany! - krzyczał. Samemu obrał taką drogę, by przeciwnik nie dał rady go stratować. Chciał przechwycić minotaura zanim ten wejdzie w zwarcie z ludźmi, ale nie kosztem odsłonięcia się. Jeżeli inaczej się nie da, zaatakuje bydlaka od tyłu.
- Do mnie ludzie, do mnie! - krzyczał jeszcze aby się upewnić, że Krzywy i reszta przyłączą się do starcia.

Pojawienie się minotaura równocześnie ucieszyło, jak i zmartwiło Karla. Dobre było to, że go znaleźli i że nie stał o metr od nich. Nieco gorsze było to, że byli rozdzieleni, a minotaur nie wyglądał na bestię, którą dałoby się powalić jedną czy dwiema strzałami.

- Chować się, gdzie kto może - powiedział. - I strzelać! - rozkazał.
Równocześnie posłał strzałę w stronę minotaura i przesunął się w stronę Tladina, by móc go wspomóc w razie potrzeby. Równocześnie starał się znaleźć jakiś murek, za którym mógłby się schować, gdyby Krwawy Róg zainteresował się nim, a nie krasnoludem.

Sytuacja zaczęła wyglądać jak na jakiejś wojnie. Najpierw cały dzień, półtorej właściwie nużącego łażenia po błotnistym, mrocznym lesie gdzie poza komarami nic podróżnych nie atakowało a potem te gorące wieści o tropach minotaura. I wreszcie sam minotaur. Ledwo się ukazał w całej swojej krasie a sytuacja zmieniła się całkowicie w ciągu paru chwil. Zaczęło się bieganie, krzyki, szukanie jakiejś kryjówki i strzelanie. Karl zdał sobie sprawę, że jakoś w pobliżu nie bardzo ma coś co by wyglądało na coś solidniejszego. Zostawało liczyć, że jakoś uda się schować za tymi drzewami w jakich stali.

Całą czwóką zaczęli strzelać w szarżującego potwora z łuków. Część pocisków trafiła w nadbiegającego minotaura a część poszybowała gdzieś dalej w tą mgłę. Te które uktkwiły w biegnącej sylwetce nie wyglądały by jakoś go spowolniły. Już prędzej to błoto i ruiny nieco go spowalniały tak samo jak jak i zresztą ich samych.

- O bogowie! Biegnie prosto na nas! - krzyknął z przestrachem któryś z towarzyszy Karla. No niestety tak to właśnie wyglądało. Że dwunożny buhaj właśnie ich grupkę obrał za cel szarży. Potężna sylwetka o dwu czy trzykrotnie wyższa od każdego z nich pędziła właśnie na nich. I zdążyli strzelić tylko kilka razy gdy ta już tratowała krzaki i rozchlapywała błoto i ściółkę swoimi potężnymi kopytami!

W tym czasie Tladin dobiegł do jakiejś resztki ściany która dawała nadzieję, że jest na tyle mocna by przyjąć na siebie impet szarży potwora podobnie jak ogrodzenie z belek, beczek i pali na kalkengradzkim placu. Ruszył co sił w nogach nie zważając na trawy, korzenie i błoto. Gdy do niej dobiegł i zderzył się z nią bokiem zorientował się w paru rzeczach. Po pierwsze nad głową świsnęła mu strzała. Pewnie od Krzywego bo z drugiej trójki tylko on miał łuk. Czy trafił to nie widział zbyt dokładnie. Widział za to, że minotaur wziął sobie na cel grupkę Karla. Więc pozostali na tą chwilę byli względnie bezpieczni. Za to trochę z profilu krasnoludzki wojownik widział jak rogaty potwór wychodzi na symboliczną ostatnią prostą przed zderzeniem z czwórką towarzyszy. Ci strzelali ze swoich łuków, sądząc po wystających paru strzałach z rogatej sylwetki nawet trafiali. Chociaż nie było widać by jakoś to spowolniło chociaż rogatego czy wybiło go z rytmu. Szarżował z ogromnym toporem jaki był większy od przeciętnego człowieka. Okryty był pancerzem pomontowanym z innych kolczug i jakimiś kośćmi i skórami. I zaraz miał zderzyć się z Karlem i jego ludźmi.

Bydlak był zbyt szybki i zupełnie ignorował krasnoluda. Tladin w biegu zrzucił przy murze większość ekwipunku, zostawiając sobie broń, tarczę i pancerz. Przebierał nogami tak szybko, jak tylko podłoże mu na to pozwalało.

- Grimnir! - krzyczał, starając się odciągnąć wroga od towarzyszy. Krew mu krążyła jak oszalała, a umysł zaprzątały mu wizje jego topora wrąbującego się w ciało potwora. Byle tylko zdążyć, zanim zabije któregoś z ludzi. Gdzieś z tyłu głowy błąkała mu się myśl, czy ta strzała, co przeleciała nad nim, na pewno była Krzywego. Czy minotaur nie ma wsparcia. Ale nie było czasu już o tym myśleć. Zresztą i tak nic by to nie zmieniło. Jego zadaniem było związać Krwawego Roga w walce. Reszta ma się martwić o to, czy ktoś tam jeszcze został.
 
Gladin jest offline  
Stary 10-07-2020, 20:39   #208
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Na boki! - krzyknął Karl.
Sam zamienił łuk na pistolety i strzelił do znajdującego się tuż-tuż potwora. Potem skoczył w bok, by zniknąć z oczu minotaura. Miał nadzieję, że wielka bestia nie zdoła tak od razu się zatrzymać.

Karl mokrymi od potu i tej wszechobecnej wilgoci dłoni w pośpiechu chował łuk do pokrowca by móc wyjąć swoje pistolety. W tym krótkim czasie wielki rogacz śmignął obok Dietera którego obrał sobie za cel. Ochroniarzowi młodego szlachcica prawie w ostatnim momencie udało się uskoczyć za jakieś rachityczne drzewko które pewnie nie zdzierżyłoby szarży takiej rozpędzonej masy. Stwór zaryczał wściekle próbując teraz z kolei wyhamować ten nadmiar prędkości. Przez co oddalił się od ich czterech o kilka swoich długich kroków i przez chwilę był plecami do nich.

- Karl! Co robimy!? - krzyknął młody Igor wcale nie ukrywając, że są w dość poważnych tarapatach. Posłał w plecy rogacza kolejną strzałę ale podobnie jak poprzednie, ta chociaż trafiła to jakoś nie wywołała zauważalnego efektu na potworze. Manfred rozdygotanymi dłońmi też posłał kolejną strzałę ale z podobnym skutkiem. Trudno było powiedzieć czy te strzały coś robią potworowi o krwawych rogach. Może przy całej masie trafień by w końcu go powaliły ale na tak krótkim czasie i miejscu na ostrzał to nie widać było, by stwora coś ruszało.

Karl wypalił ze swojego pistoletu. Trafił gdzieś w łopatkę stwora. Kawałek czegoś odpadł od pancerza, zrobiło się jakieś znamię od tego postrzału ale nie przeszkodziło to zatrzymać się rogaczowi i znów odwrócić się do nich frontem. Zaryczał groźnie z wyraźną wściekłością. Dieter który był najbliżej niego zrezygnował z łuku na rzecz broni do bezpośredniego starcia. Gdzieś już nie tak daleko pędził do nich Tladin no ale rzut oka wystarczał by oszacować, że minotaur znów dopadnie ich prędzej niż biegnący pancerny krasnolud. Co się stało z grupką Krzywego co była na prawej flance, tego Karl w tej chwili nie miał pojęcia. Zresztą nawet wcześniej oba skrzydła były zbyt odległe by widzieć się nawzajem.

Tladin zostawił balast i biegł w stronę zaczynającej się potyczki. Biegł ile sił w krótkich nogach ale zdawał sobie sprawę, że starcie zacznie się bez niego. Minotaur dopadł całą czwórkę ze swoim strasznym impetem ale tutaj było więcej miejsca na uniki niż w zwartych szeregach na kalkengardzkim placu gdzie obrońcy Imperium stali ramię w ramię i jeszcze za plecami mieli kolejne rzędy towarzyszy. Więc tutaj w przeciwieństwie do miejskiej bitwy, można było spróbować zrobić unik przed szarżującym przeciwnikiem. No i któryś z zaatakowanych ochroniarzy Karla dokonał tego wyczynu w ostatniej chwili chowając się za jakimś cherlawym drzewkiem a rogacz śmignął obok. Ale już wyhamował, zaryczał odwrócił się frontem do karlowej czwórki i znów na nich ruszył. Do tego momentu Tladin pokonał z połowę odległości jaka ich dzieliła ale miał jeszcze dobre dwa czy trzy tuziny kroków do tego starcia.

- Miecze w garść! - zawołał Karl. - Damy mu radę!

Wystrzelił raz jeszcze, z drugiego pistoletu, a potem zamienił broń palną na miecz.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-07-2020, 15:56   #209
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 61 - 2519.VIII.23; popołudnie

Miejsce: Ostland; Las Cieni; leśna głusza
Czas: 2519.VIII.23 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: hałas walki, półmrok, ziąb; mgliście; zachmurzenie; łag.wiatr


Karl i Tladin



Podobno Kislevici mieli jakieś powiedzenie o dzieleniu skóry na niedźwiedziu. Czy coś takiego. Podobnie było i teraz z tym minotaurem. Jakoś wcale nie zamierzał współpracować z intruzami którzy wtargnęli na jego teren i zamierzali pozbawić go głowy. Wręcz przeciwnie! Stawał i to stawał twardo. Walka od samego początku okazała się równie krwawa jak ta na kalkengradzkim placu. Też zaczęła się od pojedynku. Tylko tym razem zamiast krasnoludzkiego weterana w szranki z potworem stanął Dieter. Po zamieszaniu związanym z szarżą Krzywe Roga której prawie cudem udało mu się uniknąć okazał się stać najbliżej rogacza. I może właśnie dlatego ten zaatakował najpierw właśnie jego. No ale cuda nie zdarzają się co chwila. I wojenna fortuna tym razem dla ochroniarza młodego szlachcica odwróciła się kompletnie.

Karl właśnie strzelił z drugiego pistoletu. Huk wystrzał wstrząsnął leśną okolicą podobnie jak przed chwilą. Krótki huk i chmura gryzącego dymu zmieszała się z krzykami ludzi, odgłosem butów i kopyt jakie rozbryzgiwały ściółkę i błoto oraz rykiem rogatej bestii. W tym czasie Igor i Manfred odłożyli łuki by zgodnie z poleceniem strzelca chwycić za miecze i tarcze i wesprzeć ich kolegę. Właśnie gdzieś w tym momencie potwór runął na Dietera z całą swoją masą.

Walka była bardzo krótka. Właściwie rozstrzygnęło już pierwsze cięcie olbrzymiego topora. Okryty kolczugami, kośćmi i skórami minotaur zamachnął się, Dieter okazał się ciut za wolny a tarcza i kolczuga nie zdołały zatrzymać impetu uderzenia. Topór rozłupał tarczę wojownika w drobne drzazgi i wbił się w jego pierś. Dieter jęknął ugodzony śmiertelnie a siła uderzenia odrzuciła go na drzewko za jakim niedawno zdołał się w ostatniej chwili schować przed szarżującym potworem. Teraz odbił się od niego i ciężko ranny, może zamroczony upadł na czworaka. Minotaur nie dał mu szansy. Zaryczał krótko i opuścił topór na dół. Broń praktycznie przecięła Dietera na dwie części chrzęszcząc obrzydliwym odgłosem rozpruwanej kolczugi i gruchotanych kości. Skrwawione rogi wyrwał broń w krwistej posoce wyszarpywanych wnętrzności zabitego przeciwnika i zaryczał triumfalnie.

- Dieter! - krzyknął w przerażeniu i rozpaczy jego towarzysz jaki do tej pory razem z nim podróżował przez bezdroża Ostlandu i ochraniał swojego pana. Obaj z Igorem zdążyli zmienić broń i z okrzykiem rzucili się na pogromcę swojego towarzysza. Karl zaś mógł odłożyć swoje pistolety. W ferworze walki nie miał czasu ich nabić ponownie. Za to sięgnął po swój miecz i tarczę. Widział więc dobrze jak dwaj jego towarzysze zaatakowali potwora.

Igor przyjął na siebie główny ciężar walk. Młody Rurykowicz okazał się całkiem przyzwoitym szermierzem. Ale jednak trafił na przeciwnika z naprawdę wysokiej półki. Chociaż z pierwsze dwa uderzenia mu wyszły nieźle to jednak wielka bestia szybko zepchnęła go do obrony. Manfred radził sobie wyraźnie słabiej, wciąż wydawał się wstrząśnięty potężnym przeciwnikiem i brutalną śmiercią swojego kamrata. Ale starał się angażować tyle ile się dało z sił i uwagi minotaura. Nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze.

Minotaur prawie od niechcenia a może nawet przypadkowo cofając topór po ciosie jaki miał trafić Igora trafił w bok Manfreda. Mężczyzna krzyknął boleśnie upadł na błotnistą ściółkę trzymając się za rozpruty bok. Sądząc po ilości krwi rana musiała być bardzo poważna. Przez ten moment Igor stawał samotnie przeciw rogatej potędze z toporem. Udało mu się trafić w udo potwora ale ten rozjuszony rządzą krwi w krwistych ślepiach zdawał się tego nie zauważać. Zaraz potem zrewanżował się ludzkiemu wojownikowi trafiając go w bark. Ale cios trochę poszedł rykoszetem ześlizgując się po rękawie ciężkiej kolczugi która dotąd tak zawadzała w skrytym podchodzeniu kogokolwiek. Igor krzyknął boleśnie odskoczył odruchowo do tyłu ale zaraz krzyknął krótko ponownie. Tym razem bojowo. I ponownie zaatakował potwora.

Teraz już walczyli we trzech. Karl zdołał uzbroić się do walki bezpośredniej i ruszył na wroga. I wreszcie dobiegł do nich Tladin który okazał się cennym wsparcie. Tladin widział całą tą walkę. Może nie każdy detal bo biegnąc przez zarośla i przeskakując nad omszałymi korzeniami to wszystko mu się trzęsło w tym obrazie. Ale widział śmierć Dietera i to jak zaraz potem Manfred tak oberwał, że chyba odpadł z walki. No ale teraz wreszcie on sam dopadł potwora i mógł skrzyżować z nim swój topór!

Krasnolud prawie od razu trafił w przeciwnika. Ale niestety jego topór ześlizgnął się po tych wszystkich skórach, kolczugach i kościach jakie miał na sobie rogacz nie czyniąc mu większej krzywdy. Karlowi udało się wykorzystać zaangażowanie potwora i trafić go ostrzem miecza w biodro. Ale ranka wydawała się powierzchowna. Podobnie z drugiej strony rogatą bestię trafił Igor. Ale potwór ponownie mu się zrewanżował trafiając go pod żebra. Młody Kislevita jęknął boleśnie krwawiąc z kolejnej rany. Teraz już się zasapał i wyraźnie zwolnił.

Za swoimi plecami słyszeli krzyki Krzywego i jego towarzyszy. Chyba nadbiegali no ale mieli najdalej z nich wszystkich. Więc gdy Tladin dopiero co dotarł na miejsce walki to im to też musiało chwilę zająć. Ale szli im w sukurs. Wsparcie by się przydało bo chociaż Karl i Tladin wciąż byli nawet nie draśnięci to z pozostałych ludzi Karla jeszcze tylko Igor stawał w szrankach chociaż już widać było, że zbliża się do limitu swojej wytrzymałości.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 14-07-2020, 19:58   #210
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Tymczasem Stephan...

Miał teraz trochę czasu dla siebie. Krasnolud zainteresował się widać minotaurem i zorganizował wyprawę. Stephan się z nimi nie pchał, bo i po co? Pykał sobie w spokoju swoją fajeczkę i dumał nad zaginioną buławą. Różne rozwiązania przychodziły mu do głowy. A to jakiś mutant ją wykradł, nie wiedzieć czemu. Może do jakiegoś plugawego rytuału? A może jakiś żołdak pomyślał, że się na tym wzbogaci. Ale równie dobrze mógł już się buławy pozbyć w pierwszej lepszej króliczej norze, gdy się zorientował, ile osób będzie jej szukać. Eh, domysłów było sporo. To gorzej niż szukać przysłowiowej igły w stogu siana. Swoją drogą ile ta buława musiał być warta, że taką nagrodę za nią wyznaczono. Pokręcił głową do swoich myśli. Wątpił, by dało się ją odnaleźć. Mając w perspektywie dzień lub nawet kilka oczekiwania na powrót swoich nowych towarzyszy, zaczął szukać sobie jakiegoś zajęcia. Z dobrych wieści, będzie mógł się porządnie wyspać - jeden pokój z 4 łóżkami został do dyspozycji jego, Ragnisa i Adolphusa. Rozejrzał się po sali i skupił swój słuch i wzrok na kuriozalnym trio. Delektował się ciekawym dysonansem poznawczym. Nawet zabandażowana, elfka stanowiła przyjemny akcent dla oka w swoim otoczeniu, gdy tymczasem jej towarzysze ranili zmysł słuchu. Do tego dochodziły takie elementy, jak miłe ciepło otoczenia, aromatyczny tytoń oraz smak grzańca. Po tym, co przeżył w Kalkengardzie czuł się znowu jak w bogatym domu rodzinnym. Na razie nie miał odwagi - ani pomysłu - na zaczepienie tego typu osobników. Ale wsłuchiwał się i przyglądał im z zainteresowaniem i to wcale nie dyskretnie.

Przez ostatni dzień czy dwa niejako zdążyli się poznać z widzenia. Głównie dlatego, że to była karczma. Do tego przy drodze pomiędzy dwoma ważniejszymi miastami w prowincji. Więc naturalny był przepływ ludzi a większość gości stanowili podróżni. Ci zwykle spędzali tylko noc w karczmie albo zatrzymywali się w środku dnia na popas i jechali dalej. Ci co spędzali tu więcej czasu wpadali sobie w oko niejako odruchowo.

Tak Stephan wyłapał jakichś zabijaków co chyba uparli się przepić tutaj cały żołd jaki mieli. Jakiś miejscowych co wpadali wieczorem na kufelek czy dwa ale nim wieczór naprawdę się zaczął to wracali do swoich domów. Lokalnego handlarza co rano przychodził oferować swoje wyroby na drogę. Od rękawic, ostrzałek do noży, nożyc przez miski i łyżki jakie mogły się przydać w podróży. No i wreszcie tak samo rzucała się owa mieszana trójka złożona z krasnoluda, człowieka i elfki. Oni chyba też pewnie zwrócili uwagę na trójkę jaka została po łowach na minotaura ale podobnie jak Stephan nie kwapili się do czegoś więcej niż przelotnego spojrzenia.

Wyglądało na to, że chyba czekają aż elfka wróci do zdrowia. Może i wracała. W każdym razie dzisiaj chyba wyglądała trochę lepiej niż wczoraj. Przez ten czas Stephan zdołał jednak dostrzec kilka szczegółów u tej niecodziennej trójki. Jak choćby to, że musieli być na dość zażyłej stopie. Raczej jak towarzysze czy przyjaciele niż jakiś szef i podwładni. Ale elfka wyglądała na najlepiej i najdrożej ubraną. Chociaż nikt z tej trójki nie wyglądał na typowego wojownika czy uczonego. Raczej na jakichś zawodowych podróżników co pewnie z niejednego pieca chleb jedli. No tylko ta elfka musiała mieć pewnie ostatnio jakąś przykrą przygodę na co wskazywały te opatrunki. Wydawało się, że kompletnie nie pasuje do swoich towarzyszy. Obaj byli dość prostolinijni, głośni i wulgarni. Ona przy nich zachowywała się cicho i wręcz dostojnie. Ale może to w takim bezpośrednim zestawieniu tak rzucał się ten kontrast.

Nie słyszał wszystkiego. Właściwie samych słów w tym gwarze karczmy prawie nic nie słyszał. Ale widział jak rozmawiają. Słyszał ton ich głosów. To pozwalało mu się zorientować, że coś im chyba mocno nie poszło. Ktoś ich oszukał czy wyrolował. A może to oni chcieli kogoś a ten ktoś się nie dał. Zapewne stąd właśnie elfka oberwała słusznie lub nie. Dwóch jej towarzyszy mocno to jednak wzburzyło. Czasem któryś zaperzył się na tyle by komuś obiecywać bardzo przykre rzeczy jak się znów spotkają. Czy naprawdę była szansa na takie spotkanie czy to tylko takie gadanie po złości to już trudno było zgadnąć. Albo, że od początku coś tutaj smierdziało i nie trzeba było się w to pakować.

W końcu Stephan zebrał się w sobie i podszedł do ich stolika. Po drodze od karczmarza pożyczył zestaw do grania w domino.
- Można się przysiąść? - zagaił rozmowę. - Towarzysze wyruszyli polować na minotaura i trochę nudno tak samemu piwo sączyć. Widzę, że też ciut dłużej was fatum zatrzymało w tejże lokalizacji, może nie pogardzicie nową twarzą? Stephan jestem - już miał przedstawić się pełnym imieniem i nazwiskiem, ale tknęło go, że to mogą być osobniki prostszego pokroju. I może nie trzeba ich zrażać zbyt wyrafinowaną mową. - Od gospodarza pożyczyłem parę kostek domino - pokazał zawiniątko patrząc na mężczyzn, ale kątem oka obserwując elfkę.

Mężczyźni, i krasnolud i człowiek zareagowali jakby albo nie widzieli o czym mówi i pyta albo szukali nie wiadomo czego jeszcze. No a może po prostu starali się wywołać takie wrażenie. Co innego elfka z widocznymi opatrunkami.

- Świetny pomysł. Usiądź proszę - odezwała się cichym, melodyjnym głosem który był bardzo przyjemny dla ucha. Wskazała zapraszająco na ławę do której podszedł gość by na niej spoczął.



- Jestem Davandrel. A te dwa ponuraki to Goli i Magnus - elfka przedstawiła siebie i swoich kompanów. Ci zachowywali wyraźną rezerwę do przybysza ale na razie nie kwapili się do angażowania w rozmowę jakby jeszcze o gościu i jego propozycji nie mieli wyrobionego zdania.

Glaser kiwnął głową w stronę mężczyzn i przysunął sobie zydel. Domino położył luźno na stole.
- Dziękuję - kiwnął w stronę elfki. - Panowie się nie boczą - uśmiechnął się nieznacznie. - Wieściami ze świata bym się wymienił. Z Kalkengardu, jak i wielu innych idę, mogę co nieco opowiedzieć. Ktoś ma ochotę zagrać? - wskazał na grę. - Ale też chętnie posłucham, co w innych stronach słychać - spojrzał na towarzystwo wyczekująco.

- No można zagrać - zgodził się Magnus po chwili zwłoki. Nadal chyba nie do końca był przekonany do gościa ale chyba nie na tyle by go odegnać od stołu. Wkrótce więc przed każdym z ich czwórki wylądowała kupka kostek z różną ilością oczek a na stole układał się nieregularny wzór z różnych prostokącików.

 
Gladin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172