Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-04-2019, 20:52   #11
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Miasto nie przypadło kobiecie do gustu. Być może było to spowodowane obco brzmiącym dźwiękiem języka tutejszych mieszkańców. Intonacja bowiem, w jakiej wypowiadali słowa, irytowała ją. Nie dawała tego po sobie poznać bardziej niż poprzez wykrzywianie warg i paletę grymasów, które zmieniały mimikę jej twarzy niemalże co moment. Gwen nie była towarzyska, ani nawet gadatliwa. Właściwie, to lubiła ciszę i własne myśli, obserwowała otoczenie i skupiała wzrok na tym, co było wokół. Wszędzie węszyła potencjalne niebezpieczeństwo, czy może po prostu nie czuła się zbyt komfortowo wśród żywych? Byłoby czystą irionią zasugerować, że “jest jakaś taka sztywna” - choć wcale nie mijałoby to się z prawdą aż tak daleko. Czym różniła się Gwen od martwiaka? Temperaturą. Z tym niezbyt lotnym żartem mógłby się tylko kłócić jakiś mag z kolegium ognia, bo oni potrafią wyrównywać temperatury.

Dwa dni drogi były obfite niczym pół roku. Pogoda zmieniała się jak humorki brzemiennej, a i nie była to też taka podróz z punktu do punktu. Działo się, choć niestety Gwendoline nie była z tego zadowolona tak jak co poniektórzy. Najbardziej chyba nie spodobało jej się wesele. Dużo hałasu i urżniętych w sztok chłopów, którzy nawet nie odróżniliby swojej tłustej żonki od utytego barmana w przydrożnej karczmie. Czy też maciorki. To drugie w sumie i podobne odgłosy wydaje, gdy wydziera papę lub się śmieje.

Czasami Gwen dziwiła się sama sobie, że miewa okrutne myśli wobec innych ludzi. Właściwie, to czym oni jej zawinili? Może i mieli trochę za uszami, niewykluczone, że martwi byli dla niej bardziej znośni, pewne wręcz, że kobieta ostatnie lata spędziła wśród niemych zwłok i po prostu odwykła od gwaru i szumu. Nie to, żeby było jej to wszystko obce lub nigdy nie miewała kontaktów z większymi zgrajami, ale po prostu… Nie na taką skalę, jak przez ostatnie kilka dni. Zmęczyło ją to.

Parravon prezentował się już lepiej w jej szarych oczach. Podobały jej się kamienne konstrukcje, wielkie machiny, a nawet opowieść z dreszczykiem o nocnych utrapieniach. Zaintygowana chętnie by to sprawdziła, ile w tym prawdy i ludzkiego wkładu, a ile bajdurzenia i chorych fantazji. Istniała też trzecia opcja, dla której Gwen zamieniłaby nawet zlecenie oferowane w klasztorze La Maisontaal, które prawdę mówiąc z dnia na dzień traciło na wartości, jaką oferowało ogłoszenie.
Niestety w Parravon długo nie zagościli i choć dalszą drogę przebyli łodzią w niebywałym smrodzie, Gwendoline wolała to od minionego wesela. Do nieprzyjemnej woni bowiem przywykła znacznie szybciej, niż do mało bystrych pijaków i głośnego zachowania gości podczas potańcówki.

Kolejna przystań to był istny zawód. Błądząc wzrokiem po miasteczku coraz bardziej żałowała wypłynięcia z portu w Parravon.
- Czuję się jakbyśmy zatoczyli koło i znaleźli się z powrotem w Jouinardzie - nie omieszkała rzucić trafnym spostrzeżeniem, kiedy jej oczy lustrowały otoczenie w poszukiwaniu niebezpieczeństwa czy też może - ku uciesze Konrada - jakiejś karczmy by się napić. A może po prostu była paranoiczką?

- Odpoczynek byłby dobrym pomysłem, jednakże krótki. To wystarczy. Myślę, że w klasztorze zaoferują nam jakiś kąt by spocząć i zmrużyć oko. Trzeba tylko tam się dostać - panna Deschain zadarła nosek a jej spojrzenie powędrowało jakby ku wspomnianej górze. Chciała zbadać położenie słońca aby określić zbliżony czas. Miło by było posiadać konie, jednak był to zbyt drogi interes. Będą musieli ścierać podeszwy i się wdrapywać, szlag by to.

- Na targ trza nam zajrzeć. Z Casperem mogę pójść, znaleźć coś cieplejszego nam, a wy byście innymi się zajęli rzeczami. Szkoda dnia by jedną sprawę całą bandą załatwiać - zmęczyła się. Rany, nigdy więcej tego dnia już się nie odezwie, limit wyczerpany! Że też niektórzy to potrafią nawijać bez końca. Ona już po tych dwóch minutach miała dosyć.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 12-04-2019, 14:35   #12
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Kompania zadomowiła się w jednej z dwóch miejskich karczm, tej nad której wrotami widniał pięknie wykonany, błyszczący świeżymi kolorami wizerunek ropuchy, wybałuszonymi oczami patrzącej na patelnię z topiącym się masłem, obok której artysta bezbłędnie uchwycił pełne dynamiki ślimaki winniczki wypełniające blaszane wiaderko. Zajazd oferował, jak się po jakimś czasie okazało doskonałe jedzenie, nie tylko żaby i ślimaki, ale też bardziej cywilizowane pieczone kurczęta, smalec z ogórkiem kiszonym i trochę dziwnie przyprawioną ziołami kiełbasę, a także szeroki wybór miodów i win, nie wspominając o zupełnie przeciętnym piwie. Przy posiłku i po nim nie było problemów z zaciągnięciem języka, bo karczmarz który wyczuł pieniądze, był nad wyraz pomocny.

- Ach, qui, qui. La Maisontaal – mówił z tym irytującym akcentem, chociaż i tak było nieźle, bo całkiem dobrze władał reikspilem. Szło się dogadać. – To prosta droga. Za le porte... bramą, prosto w góry. Jedna la chemin... ścieżka, droga właściwie. Nie sposób zabłądzić. Droga wzdłuż rzeki Vaseau prowadzi. A cheval, znaczy się konno podróż do la maison dwa dni zajmie, a jeśli piechotą to i trois trzeba liczyć. Ja mogę le proviant zapewnić, dobry brie i salcisson zapakować mogę. Znaczy się, demain wyruszyć chcecie, tak? Jutro?

Stanęło na tym, że karczmarz zorganizuje prowiant i niezbędny ekwipunek, jeśli takowy okaże się potrzebny. Za swoje usługi nie policzył sobie dużo, bo poza kosztem przedmiotów i jedzenia, zgodził się przyjąć cztery srebrne monety, które oczywiście dokładnie obejrzał, odrapał i popróbował zębami. Był bardzo kontent, że może się na coś przydać i ze swojego zadania wywiązał się śpiewająco.

Można było ruszać, kierując się przez wolno pokrywające się zielenią pola ku mglistej i niezbyt zachęcająco wyglądającej dolinie. Początkowo droga wiodła w miarę poziomo, dopiero w połowie dnia zaczęłą się wznosić wśród lasów, gdzie wciąż zalegały płaty brudnego śniegu, a pierwsze kwiaty dopiero wychylały się z rozmarzającego podłoża. Pod wieczór rozpogodziło się, co zapowiadało zimną noc. Taka była rzeczywiście i wszyscy byli zadowoleni, że mają ciepłe ubrania. Spędzili noc zakopani w pachnącym owcami starym szałasie, zakopani w sianie. Za towarzystwo mieli czeredę polnych myszy, które oczywiście starały się w środku nocy dobrać do smakowitych zapasów. Na szczęście udało się je uratować.

Od rana świeciło słońce i trójkątna bryła Frugelhornu wskazywała drogę. Śnieg topniał w szybkim tempie i wiosna brała we władanie rozległą, górską dolinę. Vaseau wezbrała i kilka razy mieli problem przy jej przekraczaniu, bo poziom wody był niebezpiecznie wysoki. Z ulgą minęli przydrożną kaplicę poświęconą Taalowi, a może jego bretonskiemu imiennikowi, która jak wiedzieli znajdowała się w połowie drogi do klasztoru. Był to okrągły, murowany budynek, pokryty strzechą, z szerokim wejściem i czterema jelenimi porożami, rozmieszczonymi tak, że kierowały się w cztery strony świata. Wewnątrz wyznawcy i podróżni zwyczajowo pozostawiali małe, wotywne dary, dziękując za spokojną podróż i prosząc o dalsze błogosławieństwo.

A potem pogoda się popsuła. Zza Frugelhornu nadciągnęły ciemne chmury, które w momencie spowiły niebo. Nad górami przeszedł pierwszy, stłumiony jeszcze grzmot. Wiatr przygiął wierzchołki drzew, stłamsił trawy. Gdzieś wysoko na grani, nad ścieżką pojawiła się jakaś postać. Ciemna sylwetka tańcząca na skałach. Zaraz potem pierwsze krople zimnego deszczu zabębniły o kamienie. Postać zniknęła. Został tylko ziąb, wiatr i deszcz. I zapowiedź zbliżającej się nawałnicy...

 
xeper jest offline  
Stary 14-04-2019, 14:05   #13
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Rache, mieszczuch z dziada pradziada, czuł się na wyprawie zaskakująco dobrze. Najwyraźniej nie do końca potrzebne były mu wygody, które zapewniało życie w mieście – puchowe kołdry, piece i kominki, stoły i sztućce. Zdecydowanie nie brakowało mu też miejskiego smrodu, możliwość odetchnięcia pełną piersią bez konieczności zatykania nosa była miłą odmianą. Życie na szlaku miało swoje minusy, ale na razie cyrulik traktował rozpalanie ogniska, szykowanie posłania czy odganianie myszy od jedzenia jako wyzwania i przygodę. Dietmar jakoś sobie z tym wszystkim radził.

Nie trzeba też było być doświadczonym obieżyświatem, by zauważyć nagłe pogorszenie się pogody i zbliżającą się burzę. Rache był wdzięczny za wcześniejszą radę krasnoluda dotyczącą cieplejszych ubrań.

- Uhh, przydałaby się kolejna kapliczka... szałas jakiś chociaż... Coś ze ścianami i dachem w każdym bądź razie. Skoro tu nic nie ma, to chyba możemy iść dalej, nawet w deszcz.

Cyrulik naciągał na głowę kaptur swego podróżnego płaszcza, gdy coś mignęło mu na krawędzi pola widzenia. Podniósł wzrok, gdy tajemnicza postać znikała już za ostrą krawędzią grani gdzieś wysoko nad nimi.

- Hej, widzieliście to też?
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 14-04-2019, 14:22   #14
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Grimm podniósł wzrok, gdzie przed chwilą zniknęła tajemnicza postać. Pokiwał głową na znak Dietmarowi i przekrzykując nawałnicę odrzekł.

- Widzieliśmy, Panie Rache! Teraz jednak bardzie martwiłbym się nawałnicą! Z doświadczenia wiem, że lepiej schronić się czym prędzej. Proponuję zejść nieco niżej i wrócić do kapliczki Taala. Wyglądała mi solidnie. Przetrzymała niejedną górską wichurę. Inaczej zmokniemy do cna albo co gorsze... Co Wy na to kompania?
 
kymil jest offline  
Stary 14-04-2019, 17:35   #15
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Uczeń czarodzieja rozglądał się za tajemniczym nieznajomym niepewny czy coś mu się przywidziało, ale słowa Dietmara potwierdziły, że wzrok nie spłatał mu figla a skoro nawet Grimm nie chce pchać się wyżej w taką pogodę to warto było przeczekać. Łażenie po górach jest przyjemne. Ale nie w deszczu i nie podczas burzy. A już na pewno nie w deszczu, burzy i z tajemniczymi postaciami pojawiającymi się na grani. W najlepszym razie to zły omen.
- Kapliczka Taala wydaje się dobrym miejscem na przeczekanie burzy także i mnie. Lepiej dotrzeć na miejsce pół dnia później niż nie dotrzeć w ogóle - powiedział Caspar naciągając kaptur na głowę i ciaśniej owijając się płaszczem.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 17-04-2019, 09:48   #16
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Temperatura była wedle oczekiwań grupy. Tylko pogoda zaskoczyła wszystkich, jak to na daną porę roku przystało. Niby nikt się nie spodziewał, ale każdy miał świadomość, że to możliwe. Podróż byłaby o wiele bardziej przyjemna gdyby nie zapowiedź nadciągającej nawałnicy.
Wiatr, deszcz, grzmoty - nic specjalnego, można by się schować pośród drzew czy nawet przejść jeszcze kawałek w nadziei na lepsze schronienie. To jednak nie była zwykła, typowa pogoda, która uprzykrzała życie podróżnym - to było coś o wiele gorszego i bardziej niebezpiecznego.

Gwendoline czuła się w kropce. Wzrok mężczyzn spoczął na niej w oczekiwaniu na decyzje. Poczuła jak poci jej się kark. Dawno nie czuła by ktoś na nią liczył tak jak teraz te żywe istoty. Ich maślane, jelenie oczy niemal ociekały łzami strachu i zwątpienia o nadchodzące jutro, a kobieta odczuwała, że sprawa jest mniej poważna niż była w rzeczywistości. Iść prosto czy między drzewa? A to jakaś różnica? Nawałnica jest niebezpieczna gdziekolwiek byśmy się nie schowali, taka prawda! I tu źle i tam niedobrze, ot co. Więc co powiedzieć?

- Cofać się i zająć tym dwie godziny jest ryzykowne, nawałnica nie poczeka aż grzecznie zejdziemy i bezpiecznie schowamy głowy w świętym miejscu. To już się zaczęło, więc o cofaniu się nie ma co myśleć - zaczęła ze spokojem panna Deschain i odchrząknęła. Było nawet widać jak przełyka ślinę, a jej wzrok błądzi po grupie towarzyszy. Emocje jednak nie wypłynęły na jej oblicze, zachowała kamienną twarz i niewzruszoną postawę. W końcu westchnęła słyszalnie.
- Sforsujmy szybko rzeczkę - “jeśli płytka to i nie trzeba wyciągać liny by się ubezpieczyć, a obuwie chyba każdy ma niedziurawe”, przeszło jej przez głowę
- Za tą ostrogą skalną może być jakiś porządny kawałek skał do schronienia, skalne ściany są równie mocne, jak nie mocniejsze, co mury kapliczki. - skwitowała pewna siebie. Wydawało jej się, że tak będzie najłatwiej i najszybciej w miarę możliwości. Oczywiście wskoczyć w kępę krzaków było jeszcze łatwiej, ale przecież mieli jakieś kilkadziesiąt minut na znalezienie czegoś lepszego i warto by było to wykorzystać.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 18-04-2019, 22:04   #17
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zrobili tak, jak zasugerowała Gwendoline. Pochyleni, skuleni w podmuchach porywistego wiatru, siekącego w twarz skierowali się ku nieodległej ostrodze skalnej. Porośnięta karłowatymi iglakami i krzakami wżynała się w dolinę na kilkadziesiąt kroków, tworząc z naprzeciwległym zboczem wąski przesmyk, przez który przepływała spieniona Vaseau.

Woda nie była głęboka, ale kamieniste dno nie dawało solidnego oparcia, zwłaszcza przekraczania jej w pośpiechu. Pierwsze krople deszczu uderzyły o skały, zabębniły w nurcie. Konrad klął na czym świat stoi. Poślizgnął się i wylądował w wodzie. Szybko się pozbierał, ale cały był przemoczony. Kiedy udało się już wyjść na drugi brzeg, tuż pod skałą, okazało się, że za załomem znajduje się niewielki, przyklejony do skalnej ściany zagajnik. W jego cieniu przycupnął szałas. Prosta konstrukcja wzniesiona z kamieni i drewnianych bali, ze spadzistym dachem krytym strzechą. Idealne schronienie!

Podobnie sądzili ci, którzy już znajdowali się w środku. Grimm wparował do wnętrza pierwszy. Drzwi huknęły w ścianę popchnięte podmuchem wiatru. Postaci zerwały się, zaskoczone, wystraszone. W krasnoluda i innych uderzył odór brudnego szczurzego futra. Patrzyło na nich siedem par paciorkowatych, czarnych oczu. Wilgotne nosy poruszały się niuchając niebezpieczeństwo, wąsiki stroszyły się. Pazurzaste łapy zacisnęły się na rękojeściach zabójczych, dziwacznych ostrzy. Skaveny były równie zaskoczone, co awanturnicy!


 
xeper jest offline  
Stary 19-04-2019, 20:56   #18
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Grimm rozszerzył oczy ze zdumienia, ale nie stracił rezonu. Trzeba było działać zanim szczuroludzie zabiją ich wszystkich!

- Baruk Khazâd! Khazâd ai-mênu! - topór błysnął w blasku błyskawicy, gdy krasnolud wyprowadził pierwszy cios w najbliżej siedzącego skavena.

"Na klejnoty Grungniego. Jak ktoś mi jeszcze powie, że skaveny to legenda, to obiję mu pysk" - w głowie khazad mignęło solenne postanowienie.
 
kymil jest offline  
Stary 20-04-2019, 15:53   #19
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Wyznaczona naturalną koleją rzeczy przewodniczka ich barwnej kompanii sama nie była pewna, co zrobić. Koniec końców doprowadziła ich jednak do nieźle zapowiadającego się schronienia. Niestety, jak często się to zdarza, rzeczywistość nie spełniała pokładanej w niej nadziei.

Dietmarowi śpieszno było schronić się przed deszczem, wszedł więc do chatki zaraz za krasnoludem. Widok futrzastych demonów zaskoczył cyrulika, ale – co zdziwiło jego samego – nie przestraszył go. Drżącą ręką, a drżenie było wynikiem jego całkowitego braku doświadczenia w walce, a nie strachu, wyszarpnął miecz. I choć była to nie najlepsza chwila na takie przemyślenia, zorientował się, że dobył broni po raz pierwszy. Ustawił się obok drzwi wejściowej, mając ścianę tuż za swoimi plecami. Nie miał zamiaru stawać w pierwszym szeregu walczących, ale jeśli ktoś z jego towarzyszy będzie potrzebował pomocy w walce... Cóż, Rache miał nadzieję, że trafi mieczem wroga, a nie sprzymierzeńca.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 22-04-2019, 23:39   #20
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Czuły słuch Caspara w deszczu okazał się nie dość czuły by ostrzec go przed Skavenami w szałasie, ale jego opanowanie pozwoliło mu na, nomen omen, opanowanie lęku i splecenie Wiatrów Magii. Jego znajomość czarów bojowych była żałośnie mała, musiał skorzystać więc z tego, co potrafił. Przez głowę przeleciały mu różne znane czary, ale sięgnął po jeden z najprostszych. Odgłosy. A konkretniej, ogłuszający odgłos, jaki wydałaby z siebie rozwalająca się ściana za plecami przerośniętych szczurów.
Magicznym pociskiem załatwiłby może jednego, a może nawet nie. A odwrócenie uwagi przeciwników (a być może i przestraszenie ich) może pomóc reszcie wytłuc skavenów.
Choć tak pro prawdzie to coraz bardziej mokry Caspar uważał, że obie strony spotkania miały zwyczajnie pecha.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172