|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-12-2019, 08:44 | #211 |
Reputacja: 1 | Grimm skinął głową Grimbinowi w podzięce. - Tak zrobię. Wybiorę dwóch górników i ruszymy na zwiad. Nie sądze, aby nas trzech osłabiło naszą zdolność bojową. Wrócimy zanim zdążysz zauważyć. Nie sądzę, by ewakuacja wioski nastąpiła w szybkim tempie. Tu są przecież również starcy i dzieci. Inwentarz żywy. Wieśniacy tego ot tak nie zostawią. Będą chcieli zabezpieczyć albo zabrać ze sobą. Bywaj, Mistrzu Krasnoludzie. Durinsonn poszedł następnie pogadać z pobratymcami, kto byłby chętny na wycieczkę po górach. Czas naglił. |
16-12-2019, 12:54 | #212 |
Reputacja: 1 | Rorek męczył się czekaniem za końcem narady, ciekaw był co to za diabelna siła ożywia tych biednych ludzi. Wpatrywał się w drzwi za którymi trwała narada. - I co żeście uradzili? - Rorek zaczepił Grimma, wychodzącego z miejsca narady - zostajemy tutaj, czy idziem w góry? - zapytał. Rorek wolał czyny od słów, nie był nigdy ani dobrym mówcą ani słuchaczem. - W razie co, masz mój kilof - rzekł opierając się o dwuręczny kilof który sięgał mu prawie do ramion. |
19-12-2019, 21:28 | #213 |
Reputacja: 1 | Zwiadowcy, których zebrał Grimm wymknęli się ze wsi wczesnym rankiem. Przez resztę nocy, po zniszczeniu kościanej katapulty, Farigoule przeżywało chwile spokoju. Ożywieńcy odpuścili, nie niepokojąc mieszkańców. Ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że była to cisza przed burzą… We wsi rozpoczęły się przygotowania do ewakuacji. Mimo, że w Farigoule obecni byli i Hector Brioche i Alain Gascoigne, to Cecil uzurpował sobie prawo do organizacji wyjazdu. Przechwalał się przy tym niepomiernie, jak to pod jego czujnym okiem oblężone w Graghenstone zastępy Broedwicka Ponurego wydostały się z matni i zaszły wrogie wojska od tyłu, zadając im sromotną klęskę. Oczywiście na gadaniu Albiończyka się kończyło, bo nijak nie umiał zorganizować czegokolwiek, a raczej przeszkadzał niż pomagał. Na szczęście Gwen, która wzięła sobie do pomocy dwie nastolatki - radziły sobie doskonale. Herr Rache zajął się organizacją wyjazdu rannych i niedomagających, zapewniając im wygodne miejsca na dostępnych we wsi wozach. Miejsca na nich było niewiele, a o to co zbywało wieśniacy wciąż prowadzili kłótnie i spory. Udało się zorganizować kilka dwukółek, które ludzie mogli sami ciągnąć. Poza tym były taczki i wózki, ale i tak można było zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wielu z mieszkańców Farigoule ze łzami w oczach zostawiało mające sentymentalne znaczenie pamiątki. Zostawał też dobytek całego życia, a gwarancji, że pozostanie w całości nie było. Podobnie jak pewności, że sami chłopi wrócą żywi do swojej wsi. Tymczasem zwiad dziarsko maszerował w kierunku farmy Vernoisów. Gospodarstwo leżało na szlaku łączącym Farigoule z domniemanym miejscem, w które biły błyskawice. Szli tak szybko, jak pozwalały krasnoludzkie nogi, ale to Caspar, nienawykły do długich marszów najbardziej narzekał i opóźniał pochód. Podczas jednego z wymuszonych przez młodego adepta postojów, już spory kawałek za opuszczonym gospodarstwem, kiedy wszyscy łapali drugi oddech i lustrowali okolicę, wydarzyło się coś. Gdzieś w miejsce u stóp Frugelhornu, z jasnego nieba uderzyła błyskawica. Chwilę potem do uszu awanturników dotarł huk gromu, a zaraz potem jasne niebo rozciął kolejny piorun. |
21-12-2019, 16:26 | #214 |
Reputacja: 1 | Nie wyspała się zbytnio, ale nie odmówiła Grimmowi udania się na zwiad, gdy ten przyszedł o świcie i ją obudził. Zawsze to lepsze, niż siedzenie w wiosce na tyłku, a ze swoimi umiejętnościami mogła się grupie przydać. Poza tym w Farigoule poradzą sobie z ogarnięciem ewakuacji. Zjadła na szybko jakieś proste śniadanie, pozbierała swoje klamoty i wyruszyła z pozostałymi, dzierżąc w dłoniach załadowaną kuszę. Podczas podróży rozglądała się czujnie po okolicy i miała na baczności, jednak tym razem nic się nie wydarzyło. Nikt ich nie zaatakował, żadne szkielety nie wyskoczyły z krzaków, próbując skrócić ich o głowy. Czyżby to była cisza przed burzą? Sophie coraz bardziej w to wierzyła. Co jakiś czas musieli robić przymusowe postoje, bo Caspar nie nadążał, aż w końcu na jednym z takich ujrzeli przecinającą niebo błyskawicę, usłyszeli huk i po chwili znowu to samo. - Nie podoba mi się to. Powinniśmy ruszyć jak najszybciej w tamtym kierunku i sprawdzić, co się dzieje - powiedziała do pozostałych, zerkając w stronę, gdzie uderzały pioruny. - Caspar, dasz radę zebrać się w sobie i iść? - Zerknęła na niego przelotnie. Miała złe przeczucia. |
21-12-2019, 19:57 | #215 |
INNA Reputacja: 1 | Gwen została w wiosce razem z innymi, aby wesprzeć ich swoją obecnością, pomoc w przygotowaniach do drogi, ale tez dlatego, że nie chciała nadwyrężać nogi. Nie minęło wiele czasu od powstania rany, wciąż często było trzeba zmieniać opatrunek, dalej czuła ból podczas poruszania się. Nie myślała jednak wiele o swojej nodze, pogrążyła się we wspomnieniach i zamknęła na parę chwil nie słuchając innych, w tym i Cecila. W szczególności jego. Miała nadzieje że mieszkańcy nie zrezygnują w ostatniej chwili i jednak dadzą sobie pomoc w jedyny możliwy sposób. Gwen innego nie widziała.
__________________ Discord podany w profilu |
23-12-2019, 10:44 | #216 |
Reputacja: 1 | - Koce! Musimy mieć koce! – Rache nie potrzebował wiele więcej. Rannych trzeba było trzymać w cieple i komforcie, na ile było to możliwe. – Aha, Hectorze, przyda się ze dwóch silniejszych mężczyzn, żeby pomóc przenieść niektórych na wozy. Cyrulik złapał się za biodra i wygiął mocno plecy prostując bolący kręgosłup. Wieśniacy w większości pogodzili się z koniecznością opuszczenia domostw. Pakowali to, co potrzebne i szykowali się do ewakuacji. Albiończyk przeszkadzał w tym jak mógł, dając im sprzeczne instrukcje i opowiadając kolejne bujdy, które ich kompletnie w tym momencie nie interesowały. Ktoś powinien był powstrzymać Cecila, ale Dietmar nie był chętny do konfrontacji. Zamiast tego złapał za ramię jednego z miejscowych, który próbował uspokoić szlochającą żonę. Nie patrząc na nich zbytnio, z wzrokiem utkwionym gdzieś daleko, na krótką chwilę zatopił się we spomnieniach. - Musicie stąd uciekać. Dom jest tam, gdzie jesteście wy, razem. Bez jednego z was zostaną tylko ściany i dach, cegły, zaprawa, belki i gwoździe. Odszedł ze łzami w oczach. * * * Kolejny błysk. Kolejny grzmot. Poprzednie zwiastowały ataki, pomyślał Dietmar. - Musimy się pośpieszyć.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
23-12-2019, 12:27 | #217 |
Reputacja: 1 | Krasnolud wyruszywszy wraz z innymi na zwiady nie spodziewał się, że narzucone tempo będzie przeszkodą dla człowieka - Weź się w garść, i nie marudź jak baba, bo będę cie musiał na plecy zarzucić, a to chyba nie uchodzi. - rzekł Rorek do Caspara, samemu ocierając pot z czoła. Nawykły jednak do ciężkiej pracy w kopalni, starał się przeciwstawiać swoim słabością i parł na przód. Aż do czasu gromu z jasnego nieba - do czorta, co to znowu ma być za piekielna siła? - zapytał pozostałych słysząc pierwsze uderzenie pioruna, po drugim uderzeniu, miał już pewność, że niedługo będą musieli walczyć. - Taką małą grupką nie odeprzemy umarlaków, może czas wracać, w dół będzie szybciej. Trzeba ostrzec pozostałych. - zaproponował górnik - Idźcie przodkiem, a ja poczekam co to idzie i was dogonie po drodze. |
27-12-2019, 14:50 | #218 |
Reputacja: 1 | - Nie mam wyjścia - odparł zmartwionej Sophie - od dawna tyle nie chodziłem, wybaczcie zadyszkę. - Ktoś się dobrze bawi - mruknął Caspar na widok błyskawicy - kusi podejście bliżej, ale mamy baby i dzieciaki pod opieką. Trzeba by trasę odwrotu badać i flanki, a tu wrócić jak będą bezpieczni. |
27-12-2019, 16:35 | #219 |
Reputacja: 1 | Grimm pokręcił przecząco głową na propozycję odwrotu. - Wrócimy i co powiemy w Farigoule? Że widzieliśmy błyskawicę, którą i oni doskonale widzieli z wioski, a następnie roztropnie się wycofaliśmy bez żadnego powodu? Wtedy cały zwiad na nic. Chodźmy dalej. Przynajmniej mamy drogowskaz, w którym kierunku nam podążać. Jeśli dojrzymy kościotrupy zawrócimy albo się skryjemy. Jeśli musicie, to zawróćcie, ja chcę się dowiedzieć więcej. Tylko zróbcie szerokie koło wracając, żeby przepatrzeć jak największy teren. |
30-12-2019, 20:13 | #220 |
Reputacja: 1 | Farma Vernoisów stała taka, jaką ją zostawili. Z jedną różnicą. Kości pokonanych na niej szkieletów zniknęły. Wielki sagan leżał tam, gdzie upadł, wyrzucony z okna przez Dietmara. Porozrzucane we wnętrzu, w ferworze walki sprzęty zalegały na podłodze. Porozbijane przez szturmujących ożywieńców okiennice niemrawo kiwały się na zawiasach. W obejściu panowała cisza i spokój… Zwiadowcy kiedy nieco odpoczęli, znów przedsięwzięli marsz. Tym razem już w konkretnym kierunku. A mianowicie w miejsce, w które chwilę wcześniej uderzały z jasnego nieba pioruny. Caspar miał złe przeczucia. Szli w górę doliny, która stawała się coraz dziksza, coraz mniej zagospodarowana przez ludzi. Pastwiska z wolna ustąpiły porośniętym chaszczami halom, na których wciąż zalegał śnieg. Co rusz musieli kluczyć, by omijać zbite, gęste zarośla kosodrzewiny. A nad nimi wciąż większy i większy, przesłaniający już sporą część nieba wznosił się trójkątny, pokryty bielą, z wierzchołkiem skrytym za chmurą, szczyt Frugelhornu. Nie dane było im dotrzeć do miejsca, które lizały błyskawice. A to dlatego, że owo miejsce zmieniło diametralnie swoje położenie. Znowu zagrzmiało. Błysnęło i biały zygzak przeciął niebo uderzając tym razem gdzieś na wschodzie. Znów u podnóży rozległej góry. Dokładnie tam gdzie znajdowała się krasnoludzka kopalnia… * We wsi nadal panował rozgardiasz. Co rusz ktoś bardziej doświadczony, przeglądając pakowane rzeczy, trafiał na coś, co zupełnie nie nadawało się do wywiezienia, a tylko niepotrzebnie zajmowało miejsce. Bo na cóż komuś trzy puchowe poduchy? Albo maselnica. Trójnogi zydel? Dwa pękate garnce pełne smalcu? Te ostatnie akurat szybko znalazły amatorów, zwłaszcza gdy pojawił się jeszcze chleb i kiszone ogórki. Awantury, spory i waśnie nie milkły i w niezbyt przyjemnej atmosferze pakowanie wolno zmierzało ku końcowi. W centrum wsi coraz więcej wehikułów gotowych było do wymarszu. Krasnoludy sposobiły broń. Cecil opowiadał jakieś dyrdymały. Z niecierpliwością wypatrywano zwiadowców, którzy zapuścili się na północ. Gdzieś pod Frugelhornem błyskało. Nie był to dobry znak… |