|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-06-2019, 23:27 | #61 |
Reputacja: 1 | Pergaminy - są. Inkaust - jest. Zapas piór - tak. Buteleczka drobnego piasku do posypywania, ostrzałka do piór, tubus na mapy i zwoje - obecne. Śniadanie - dostali. Liczba ofiar jak do tej pory - zero. Mag był więcej niż zadowolony. I w takim nastroju wyruszył w podróż. Nawet zmęczenie podczas wspinaczki przy wodospadzie nie popsuło mu humoru. - Grimm, to chyba Twoi, Ty z nimi gadaj - zaproponował Caspar zbierając moc na wszelki wypadek. |
15-06-2019, 15:29 | #62 |
Reputacja: 1 | Grimm skinął głową Casparowi i odparł głośno na zawołanie. - My przyjaciele! Również! Nie mamy złych zamiarów! Pokażcie się wędrowcy! - niezależnie od wypowiadanych słów ręka khazada powędrowała ku rękojeści topora. |
18-06-2019, 12:27 | #63 |
Reputacja: 1 | I znowu byli na szlaku. Cyrulik powoli przyzwyczajał się do życia poza murami miasta, uczył się obserwując tych bardziej doświadczonych. Patrzył, słuchał i dopytywał. Skąd wziąć wodę i jedzenie, jak rozpalić ogień, z czego zbudować schronienie... Okolica była piękna, a droga – nawet przy wodospadzie – nie aż tak trudna do pokonania. Tym niemniej, całodzienna wędrówka była męcząca i Rache z radością przyjął propozycję rozbicia obozowiska. Pomagał, tak jak umiał. Klasztorny prowiant był prosty, ale za to smaczny i przede wszystkim sycący. Dietmar dołączył do krasnoluda zapraszając wędrowców do ogniska, a potem również położył dłoń na rękojeści miecza. Upomniał się w myślach i nakazał sam sobie większą ostrożność.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
18-06-2019, 22:20 | #64 |
INNA Reputacja: 1 | Klasztor okazał się miejscem na tyle nudnym, że Gwen nie miała nawet co zwiedzać. W myślach komentowała wystrój oraz mnichów, którzy przyglądali jej się jakby była jakimś wynaturzeniem. Przez chwile nawet zastanawiała się czy może się gdzieś nie ufajdala, ale jakoś nie mogła znaleźć na sobie żadnej skazy czy choćby muśnięcia kurzu. Co wiec było z nią nie tak? Mogła się jedynie domyślać. Biblioteka choć skromna, w Gwendoline wywołała uczucia tęsknoty. Przypominała jej ledwie namiastkę ogromnej biblioteki zamku, jednak to wciąż było pomieszczenie z duża ilością ksiąg, a takich pokoi nie widywało się zbyt często. Zapatrzona na regały oraz opasłe jak i te chudsze tomy z początku nie zauważyła siedzącego w ciszy Caspera. Nie miała pojęcia czy i on dopiero teraz na nią spojrzał, ale kiedy ich wzrok zetknął się ze sobą, mógł dostrzec w oczach kobiety pasje i emocje, których nigdy wcześniej tam nie było. Na co dzień bijący od niej chłód nie przepuszczał choćby grama cieplejszych uczuć. Nawet wykrzywianie brwi zdawało się wzgardzić wszystkim dookoła. Tym razem jej twarz była znacznie bardziej łagodna. Wśród pryszczatych zakonników może i nawet ładna. Gwen jednak tylko skinęła do mężczyzny głową i rzucając ostatnie spojrzenie na regały wyszła z biblioteki. Dalsza droga wiodła znów przez leśne i dzikie tereny, gdzie mogli jedynie pomarzyć o bali cieplej wody i dachu nad głową. O schronienie trzeba było zawalczyć a noc zamiast spokojnie przespać, po prostu zadbać o jej bezpieczeństwo ustalając warty. I tak oto Gwen zarządziła, że pierwsza wartę może wziąć ona, ostatnią najlepiej konował. Kobieta nie zachwycała się mijanymi darami natury ani jej naturalnym pięknem. Bycie wśród dziczy było dla niej na tyle codziennym zjawiskiem, że traktowała to bardziej jak normę niż przygodę. W miarę sprawnie odnalazła tez kawałek dobrej gleby do której łatwo będzie przytwierdzić namiot. Wody mieli pod dostatkiem to tez uzupełniła jej zapasy. Mogli nawet zupę ugotować wiec i pozbierać opal by się przydało. Do tej brudnej roboty najchętniej wzięłaby Caspera, któremu powinno się trochę pobrudzić ręce. Skoro chciał przygody a jego entuzjazm nie zmalał do tej pory, może kilka drzazg w dłoniach ostudzi to narwanie. Gwen nie zdążyła jednak zaproponować swoich myśli gdy usłyszała mocne kroki. Mimo iż gotowa była by wyjść broń, to jej ręka nie spoczęła na rękojeści. Nie chciała okazywać przedwcześnie negatywnych zamiarów i nieufnych myśli.
__________________ Discord podany w profilu |
19-06-2019, 10:34 | #65 |
Reputacja: 1 | Z półmroku wyłoniło się dwóch krasnoludów odzianych w podróżne, bure opończe. Prowadzili ze sobą dwa objuczone kucyki. Khazadzkie oko Grimma szybko oceniło ziomków. Starszy był mniejszy i dostatniej ubrany. W jego zaplecionej w dwa warkocze brodzie umieszczone były złote i srebrne ozdoby. Trzonek jego topora również był ozdobiony złotymi i srebrnymi pierścieniami. To wskazywało na kogoś doświadczonego i mającego wiele do powiedzenia w klanie. Młodszy krasnolud był właściwie gołowąsem, ledwo przekraczającym krasnoludzki próg dorosłości. Z jego postawy widać było, że jest całkowicie podległy starszemu. - Grumli Czarny Wąs, syn Rumryga z klanu Brach-gad, z kopalni Grimbina Wysokiej Turni – przedstawił się starszy, w khazalidzie swoje słowa kierując do Grimma. Tak jakby przyjmując, że to naturalne, że krasnolud był przywódcą grupy. – Ten młodzik to Borun, syn Hagla. Durinsonn również się przedstawił, ale zaraz przeszedł na ludzką mowę, uznając że dobrze by było gdyby jego kompani też coś rozumieli. Krasnoludy chciały zatrzymać się na wspólny nocleg. - Z kopalni idziemy, z urobkiem do Grunere – wyjaśnił Grumli, wskazując na worki na grzbietach zwierząt. – Razem raźniej będzie, coś pogadamy, może wypijemy… Dobry tytoń mam. A w większej grupie bezpieczniej też będzie. Może Borun nie wygląda na zaprawionego w boju, ale toporkiem na dwadzieścia kroków w sosnową szyszkę trafia. |
19-06-2019, 14:05 | #66 |
INNA Reputacja: 1 | Gwen rozluźniła mięśnie. Normalnie to i by ręką na nich machnęła, ale wiedziała jacy potrafią być khazadzi. Zbyt dumni by znieść ignorowanie i zbyt głupi, by próbować temu zaradzić. Nie wykonała więc żadnego gestu. Skoro w ich dziwnej grupie był już jeden krasnolud, to zapewne się między sobą dogadają. W dowolnie wybranym języku, bo jakoś nie czuła większej potrzeby, aby rozumieć o czym rozmawiają. Nawet gdyby mieli ją obrazić, to czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Na tym zatęchłym świecie jest wystarczająco dużo złych i okrutnych sił, aby przejmować się pyskówkami istot stąpających po ziemi tak bardzo przyziemnie, że ich umysł nie potrafiłby pojąć ogromu siły i nienaturalności występującym wokół nich. Nie przedstawiła się, czekając aż Grimm to uczyni. Skoro za tego młodszego khazada odpowiadał starszy, to i niech tutaj się nasz ochlejmorda popisze. Gdy sprawa była na tyle klarowna, że można było ruszyć się z miejsca bez narażania grupy na negatywną opinię, Gwendoline postanowiła nie marnować już więcej czasu. Może i miejsce dobre znaleźli, ale trzeba było je jeszcze odpowiednio przygotować pod odpoczynek. Jakiś namiot rozłożyć, trochę drewna donieść, coś ugotować. Niby drobnostki, ale samo się nie zrobi. - Chodź Caspar, opału trochę nazbierasz. Nie jesteś wystarczająco ładny by tutaj tylko stać, pachnieć i wyglądać - rzuciła oschle, a jej wzrok pozbawiony był jakichkolwiek większych emocji. Jedynie przelotnie na niego spojrzała, zastanawiając się jak szybko zareaguje i jak bardzo praca jego mózgu spowolnia reakcje ciała. Na samą myśl nawet kącik ust uniósł się ku górze, choć i szybko odwróciła głowę, aby wziąć się do roboty. Sprawa khazadów dla niej była rozwiązana.
__________________ Discord podany w profilu |
20-06-2019, 16:05 | #67 |
Reputacja: 1 | - Witajcie, panowie Grumli i Borun, dołączcie do nas. Jak mówicie, raźniej i bezpieczniej będzie. Natknęliśmy się ze dwa dni temu na szczuroludzi, lepiej być przezornym. A w górze doliny co się dzieje? Spokojnie? Za krasnoludzkie specjały, te wypijane i te palone, Dietmar uprzejmie podziękował. Ledwo zdzierżył tutejszy ser i to przez ludzi wytwarzany. Miał jednak chęć w ciągu wieczora dowiedzieć się czegoś o dolinie, kurhanach i kopalni.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
22-06-2019, 21:56 | #68 |
Reputacja: 1 |
|
24-06-2019, 13:26 | #69 |
Reputacja: 1 | Krasnoludy pomogły przy przygotowaniu obozowiska. To znaczy podział obowiązków wyglądał tak, że Grumli siedział z założonymi nogami i tylko wydawał polecenia Borunowi. Młodszy khazad bez słowa sprzeciwu wykonywał, co mu kazano. Nazbierał nieco chrustu, rozkulbaczył zwierzęta, sakwy odłożył na bok, przyniósł wodę w kociołku, podsypał mułom obroku i w końcu, gdy Grumli skinął głową usiadł na niższym miejscu niż jego starszy pobratymiec. Krasnoludy, a właściwie Grumli, bo Borun w ogóle się nie odzywał, okazał się interesującym rozmówcą. Poczęstował tytoniem, który okazał się nadzwyczaj mocny i aromatyczny. Nawet przywykłego do palenia fajkowego zioła Grimma tytoń doprowadził do spazmów i kaszlu, co wywołało gromki śmiech górników. Krasnoludy miały też ziołową herbatę i cieszącą się o wiele większą popularnością nalewkę miętową. Jej moc była na tyle duża, że Grumli serwował ją z małych niczym naparstki mosiężnych kieliszków. - Skavenów nie widuje się w tych górach – objaśniał. – Co innego zielone gówno. Tego się czasem napatoczy nie wiadomo skąd. Ale to szybka robota i chłopaki muszą tylko dokładnie oczyścić ostrza. A jak ich więcej, to pomoc z górskich twierdz przychodzi i rachu-ciachu, po kłopocie. Dolina ogólnie spokojna, ludzie z Farigoule i my, od Grimbina dobrze o nią dbamy. Grimm wypytywał krasnoludy o okolicę i kopalnię, a Grumli był chętny, żeby odpowiadać. – Wydobywamy kwarc. Ludzie lubią robić z niego błyskotki. W torbach mamy spory zapas pięknych kryształów. Może dla panienki coś się znajdzie? – wstał i zaczął szperać w sakwach. Po chwili wrócił i wręczył Gwen nieoszlifowany kryształ. – Zimny i surowy… Zamrożone w kamieniu piękno. Może panienka go jakiemuś szlifierzowi, byle krasnoludzkiemu da, to cudeńko z tego wyczaruje. - Farigoule to mała wioska, wielu ludzi tam nie mieszka. Bydło i owce wypasają na halach i poletka uprawiają. Od nich żywność kupujemy. Jutrzejszym popołudniem powinniście we wiosce stanąć. Droga prosta, zgubić się nie da, bo wprost do wsi wiedzie, a potem dalej ku wschodowi odbija i do kopalni wiedzie. |
26-06-2019, 19:58 | #70 |
Reputacja: 1 | Grimm bawił się setnie w towarzystwie Grumliego. Mieli podobne poczucie humoru i w końcu mógł porozmawiać w rodzimym khazalidzie. Wypytywał się o wszelkie wieści z regionu Gór Szarych i przepijał do pobratymca. Skosztował jego fajkowego ziela, ale po namyśle postanowił zostać przy swoim. Krzepiąco brzmiały słowa o potędze khazadów w walce z zielonoskórymi, lecz Durinsson nie zgadzał się z bagatelizowaniem plagi skavenów. - Na szczuroludzi powinniście jednak uważać, kręcą się tutaj nie bez przyczyny. Coś jest w tych górach. Przekażcie te wieści dalej na szlaku - radził krasnoludowi. Ostatnio edytowane przez kymil : 29-06-2019 o 14:01. |