Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-07-2019, 01:09   #21
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Zarobek oferowany przez człowieka podającego się za przywódcę całej wyprawy był lichy, ale w czasach powojennych każdy karl się liczył. Szczególnie, jeśli miał zagrzać tu miejsca, nawet na chwilę. Musiał gdzieś spać i mieć co zjeść, by nie upaść z sił. Jak miał pomagać innym i spotkać swój, godny, koniec życia, będąc u kresu sił?
Postanowił czekać, następnego dnia udać się do kowala w zapytaniu o pracę.
 
BigPoppa jest offline  
Stary 22-07-2019, 11:16   #22
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację


 Dzień 16


*** Robin ***

Dotarli do Kreutzhofen bez kolejnych większych przeszkód. Reinhard zatrzymał się przy Robin, poprosił by wyciągnęła przed siebie ręce i rozwiązał jej więzy.
- Nie zgłosimy oskarżeń na twój temat do straży. Uważam, i mam taką szczerą nadzieję, że były bezpodstawne. Możemy rozstać się tutaj, możesz wrócić z nami do miasta. Wybór twój. Jesteś wolna... Ja przepraszam za niedogodności i za to, że nie uwierzyłem w twoją wersję. I choć tego żałuję, kolejny raz uczyniłbym tak samo. Cenię ciebie, twoje zaangażowanie i odwagę. Na prawdę Cieczyły mnie te ostatnie dni, jakie spędziłaś z nami.


*** Falko ***

Kowal mógł zaproponować tylko pracę pomocnika, osoby do przyuczenia. Oferował cztery korony za miesiąc.


*** Galden ***

Gdy Galden pracował nad kolejną serią strzał, do kuźni zawitał kolejny klient.
- W sprawie ogłoszenia jestem - rzekł mężczyzna. - Chciałbym zobaczyć, co tam oferujecie .
- Witam - kiwnął na powitanie kowal. - Obecnie mogę pokazać parę gotowych strzał - sięgnął do kołczana i wyciągnął jedną z nich. Podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do nieznajomego wyciągając rękę. - Nazywam się Gladen.
- Frank -
oparł człowiek liczący jakieś trzydzieści wiosen. Wziął strzałę do ręki i uważnie ją obserwował. Sprawdzał wagę, osiowość i wyważenie. - Chciałbym przetestować - dodał zaczynając przygotowywać swój łuk. - Można, tak? - spojrzał na krasnoluda.


*** Dieter ***

Właśnie był w drodze do garnizonu, gdy usłyszał wołanie…
- Szybko! Prędko! Po lekarza!
- Wąpierz ją dopadł! Czosnek! Symbole gołębicy nieście!


*** Wszyscy***

Mimo, iż ranek był ładny, po południu niebo bardzo szybko, zaszło ciemnymi chmurami. Gdzieś w oddali usłyszeli grzmot.

- Szybko! Prędko! Po lekarza! - krzyknął jeden z dwóch mężczyzn, którzy nieśli dziewczynę. Młodziutka, szczupła blondynka w zwiewnej sukience była nieprzytomna.
- Wąpierz ją dopadł! Czosnek! Sybmole gołębicy nieście! - krzyknął drugi.


 
AJT jest offline  
Stary 22-07-2019, 16:45   #23
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Obudził się w dobrym humorze i raźno zabrał do roboty. Wczoraj nie tylko trafił mu się konkretny klient mimo, że długouchy, to jeszcze robota szła jak się patrzy.
Ten dzień był jednak inny.

- Nie - pokiwał głową krasnolud. Przeczuwając kłopoty, przesunął się tak, aby stanąć pomiędzy człowiekiem a wyjściem, a prawa dłoń spoczęła na broni. - Runa jest jednorazowa. Wszystkie są wykonane solidnie zgodnie ze sztuką mej profesji.
- Oczekujesz, że zapłacę złoto, za kota w worku. Z takim podejściem to niewielu klientów miał będziesz. A ja już na pewno rozreklamuje to po okolicy
- rzekł pewnym głosem chowając łuk. - Czy mogę wyjść bo nie wiem czemu żeś stanął mi na drodze? - dodał wymownie spoglądając na pozę krasnoluda.
- Proszę - odsunął się na bok, ale nie spuszczając wzroku z przybyłego. Nie chciał, aby wyszedł tutaj z czymś, za co nie zapłacił. - Koty w worku, to nie moja specjalność.
Mężczyzna wyszedł, nie zwracając uwagi na żadne przedmioty znajdujące się w kuźni - najwyraźniej go nie interesowały i krasnolud opacznie zrozumiał cel jego wizyty.
- Powodzenia panie krasnolud. Z takim podejściem będzie ono potrzebne - dodał na wyjściu.
- Do widzenia - odparł Galden odprowdzając go wzrokiem i skubiąc wąsa.

Zdenerwowany powrócił do przerwanej roboty, ale przy nasycaniu całkiem ładnej runy nagle poczuł, że coś idzie nie tak. Nie było to jednak doświadczenie jak poprzednio. Problem nie tkwił w materiale. Coś zaburzało moc, której nie był w stanie skierować do pocisku. Zrezygnował z dalszych prób. Słyszał o takich przypadkach od starszych kowali. Ostrzegali go, aby do kolejnego świtu nie próbował nasycać run. Krążyły legendy o Hagrimie Popędliwym, który dawno temu zignorował to ostrzeżenie. Co prawda nasycił runę, nad którą pracował, ale… swoją własną energią życiową. Stał się pustą skorupą, w której nie było już jego ducha. Ciało reagowało na bodźce, poruszało się pchnięte, ale zostawione same sobie, tkwiło bez ruchu. Przedmiot nad którym pracował, chorągiew klanu, posiada na sobie runę Kadrina. Podobno jej moc jest większa niż normalnie, a sama chorągiew nosi nazwę chorągwi Hagrima Popędliwego.

Bez serca zabrał się do wykuwania kolejnych run, ale szło mu tylko gorzej i gorzej. Zrezygnowany odłożył dwie udane strzały do kołczana i przysunął do siebie amulet. Postanowił spróbować wykuć runę odnowy, trudniejszą od runy celności. Wynik jednak był daleki od satysfakcjonującego. Zniechęcony i nie mając nic do roboty wyszedł na miasto. Po drodze Pod Żeglarza nabył kolejny medalion. W samej karczmie o tej porze było dość pusto. Ci, którzy byli tu rano zdążyli opuścić lokal lub udać się załatwiać swoje sprawy. Nowi, jeszcze nie przybyli. Przy jednym ze stołów grupa kupców targowała się, próbując ubić interes. Podszedł do baru, za którym ludzka para prowadziła rozmowę.
- Dzień dobry, szukam pana Pabo.
- Dzień dobry
- zwrócił się do niego mężczyzna. - W bocznej alkowie - wskazał na wejście przesłonięte skórą. Zlustrował krasnoluda wzrokiem. - Pan nowy u nas w mieście, widzę. Noclegu nie trzeba?
- Od kilku dni, ale nocleg już mam.
- Gdzie, jeżeli można wiedzieć?
- karczmarz z zawodowym zainteresowaniem zbierał informacje.
- Nająłem pokój u pana Schmidta.
- Aaa, to takie buty
- pokiwał ze zrozumieniem człowiek. - Słyszałem o Panu. Runy pan wykuwa. Ralf Gross jestem, właściciel tego lokalu - mężczyzna wyszedł zza kontuaru i podał dłoń.
- Galden Glidanson, miło mi.
- To miła odmiana, gdy przybywa do nas ktoś inny, niż kolejny awanturnik szukającego zarobku. Gdyby Pan dłużej chciał u nas zostać, to zapraszam. Sam pan widzi
- wskazał na alkowę - że zatrzymują się tu najciekawsze osobistości.
- Dziękuję
- krasnolud kiwnął mu głową i skierował się we wskazaną stronę.
 
Gladin jest offline  
Stary 23-07-2019, 02:47   #24
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Pomocnik - dobry żart. Chłystkiem do pomocy był jakieś 15 lat temu, gdy zaczynał w swojej rodzinnej wsi. Jego umiejętności nie były gorsze, toteż podziękował skinieniem głowy.
Kreutzhofen okazało się nudnym miastem, które postanowił opuścić następnego dnia i ruszyć na północ.
 
BigPoppa jest offline  
Stary 25-07-2019, 08:04   #25
 
Gerwazy's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputację
Poranek był wyjątkowo łaskawy dla Dietera. Zaraz po przebudzeniu powitał go najlepszy możliwy obrazek. Półnaga Annalise skąpana w wschodzącym słońcu spała wtulona w jego bok. Nie chcąc jej budzić Dieter delikatnym ruchem uwolnił rękę i objął kobiecy kształt. Pieszczota została nagrodzona sennym mruknięciem dziewczyny. Na myśl o tym co tak przyjemnie wpijało się w bok mężczyźnie aż krew szybciej krążyła w żyłach. Nie chcąc budzić miłej lokatorki zadowolił się zabawą kosmkiem jasnych włosów. Zdecydowanie przyjazd do Kreutzhofen był dobrą decyzją.

Musiał zdrzemnąć się dłuższą chwilę, bo gdy ponownie otworzył oczy towarzyszki minionej nocy już przy nim nie było. Pozostawiło po sobie jedynie wstążkę niby niedbale rzuconą na poduszkę i zapach polnych kwiatów. Z rozkoszą wciągnął powietrze które przypomniało mu chwile minionych uniesień. Słońce już dawno przestało zaglądać do jego alkowy a to znaczyło, że zbliżało się południe. Podobne sygnały, choć bardziej natarczywe, wysyłał pusty brzuch. Dla młodzieńca był to ostateczny argument aby w końcu zwlec się z łoża. Szybka toaleta i już zbiegł do głównej sali karczmy w celu zaspokojenia głodu. Nie czekał zbyt długo na świeżutką jajecznicę bogato okraszoną wiejski boczkiem. Wszystko podane wraz z szerokim uśmiechem uroczej blondynki. Zapłatą za tak wspaniałe powitanie została wstążka, o której niby zapomniano. Z zalotnym spojrzeniem dziewczyna przyjęła z powrotem swoją własność po czym uraczyła młodzieńca szybkim pocałunkiem. Cokolwiek zaskoczony mężczyzna nie miał nawet czasu zareagować, a gdy chciał objąć kobietę by przedłużyć przyjemność ta odskoczyła zwinnie i zanosząc się śmiechem niczym trzpiotka uciekła na zaplecze. Dieter uznał to za dobrą monetę i obiecał sobie dzisiejszego wieczoru również poflirtować z tutejszą barmanką.

Po posiłku udał się na przechadzkę. Miał zamiar zajść do garnizonu, rozpytać czy czasem nowych wieści o zielonoskórych nie ma. Może i jakaś poważniejsza robota by się znalazła, jakiś napad czy coś w ten deseń. Nie zdążył jednak nawet przejść dziesięciu kroków gdy posłyszał nawoływania. Wąpierz, ten stwór z bajek i mitów którym piastunka straszyła go gdy nie chciał spać. Sprawa była na pewno ciekawa. Nie czekając tedy ani chwili ruszył za mężczyznami.

- Hej tam, może wam pomóc. Gdzie ją niesiecie? - odezwał się do tragarzy
 
Gerwazy jest offline  
Stary 25-07-2019, 14:13   #26
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Mnie również - odparła Robin - I nie mam żalu. Możliwe, że uratowałeś mi życie - dodała i widać było, że chciałaby coś jeszcze powiedzieć.
- A nie potrzebowałbyś tropicielki? - wypaliła po chwili. I spłoniła się, cofając.
- Nie, nieważne, zapomnij że pytałam. Będziesz tędy wracał? - zapytała.
- Dalej na ten moment nie idę - uśmiechnął się mężczyzna. - Kontrakt miałem na doprowadzenie karawany tutaj i tutaj jestem. Czas więc na zasłużony odpoczynek.
- Pokażę Ci… a, pewnie już to wszystko widziałeś… a ja muszę znaleźć moich, pewnie się martwią. Gdzie się zatrzymasz? - zapytała i “uciekła”, gdy tylko dostała odpowiedź. No, prawie. Zatrzymała się jeszcze by powiedzieć mu gdzie może sprawdzić jej referencje - i że naprawdę wyruszyła z karawaną pana Sammera. Rainhard odparł jej, że skorzysta z propozycji i uda się do gospody “Pod Czarnym Orłem”. Odparł też, że zainteresuje się sprawą i odwiedzi Grossa dopytać go o szczegóły Samerowej karawany.

Gdy nie znalazła nikogo z grupy zaczęła się martwić. Jeśli nie dotarli tu przed nią to coś musiało ich ściągnąć ze szlaku. Trolle wyglądały na głodne, więc być może nie zostali zjedzeni. Przynajmniej miała taką nadzieję. Ale te ślady niedaleko miejsca ataku nie musiały należeć do trolli, chyba były nawet większe… Zanim jednak pobiegła ich ratować, musiała załatwić kilka spraw. Po pierwsze - odwiedziła ojca i mocno go uściskała. Po drugie - Reingard podsunął jej ten pomysł - udała się do justycjariusza by zgłosić napad na karawanę. Kippel kazał swojemu sekretarzowi, Magnusowi zapisać to w dokumentach. I tyle. Napad miał miejsce poza granicami Imperium i mało go obchodził. Choć gdyby przywiodła jakiegoś rabusia to mógłby go ewentualnie powiesić, żadnej “misji ratunkowej” nie zamierzał organizować. Hrabiego zapewne obchodziło to wszystko jeszcze mniej, na szczęście Dieter (łowczy Hrabiego) wyperswadował jej zawracanie mu głowy duperelami i wyraził nadzieję, że wybiła sobie z głowy “wycieczki”, zwłaszcza że ma tu robotę. Choć zmył jej głowę pochwalił że przeżyła i obiecał w wolnej chwili nauczy ją jak prawidłowo zakładać pułapki, żeby wstydu mu nie robiła. Gdy nikt nie wyraził zainteresowania ratowaniem jej przyjaciół, trochę ją to podłamało. Zmarnowała pół dnia, a i tak była sama. Wróciła zatem do Reinharda podzielić się z nim poczuciem bezsilności (przy nim mogła, widział już ją związaną i bezradną) i przeprosić, że mu jednak nie pokaże kilku ciekawych miejsc, bo zamierza poszukać przyjaciół. A przynajmniej ich ciał.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 25-07-2019, 19:56   #27
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Odsunął zasłonę i wszedł do wnętrza. Ujrzał mężczyznę, zwrócił się więc do niego.
- Organizuje Pan wyprawę do grobowca? Jestem zainteresowany udziałem.
- A witam, witam, Pabo Mortimo jestem i zgadza się, wyprawę organizuję takową.
- Galden, syn Glidana
- przedstawił się zwrotnie. - Chciałem zapytać o parę rzeczy.
- Proszę.
- Kiedy chce Pan wyruszyć?
- Spodziewam się, że zakończę wszystkie potrzebne sprawy w ciągu tygodnia i będę gotowy do drogi.
- Hm, tak... a ile to powinno potrwać?
- Tydzień drogi w jedną w stronę. Kilka dni na pewno na miejscu. No i potem powrót.
- A wynagrodzenie, jak jest wypłacane? Dziennie? Tygodniowo
- Za etapy. Dotarcie na miejsce, badania - może coś extra przy wykopaliskach, 50zk ekstra za walkę i ochronę mnie, powrót.
- A co z wyżywieniem po drodze? Jest zapewnione? Czy jest kucharz?
- Nie, nie ma kucharza zatrudnionego
- pokiwał głową tileańczyk. - Każdy musi mieć swój prowiant. Mam nadzieję, że wśród zatrudnionych będzie zdolny łucznik, wtedy upolowane zje się wspólnie.
- Taak...
- krasnolud w zamyśleniu poskubał wąsa zastanawiając się, jak przejść do najbardziej interesującej go kwestii.
- A co ze skarbami, które tam zostaną znalezione?
- Nie rozumiem pytania -
Pabo uniósł brwi. - Za ochronę i znaleziska zostaną odpowiednio wynagrodzeni.
- Widzi Pan, bardziej niż zarobek interesują mnie znaleziska z krasnoludzkimi runami. Gdyby takie zostały tam znalezione, chciałbym je dla siebie. Oczywiście, na uczciwych warunkach. Jestem kowalem run i poszukuję zaginionych runicznych przedmiotów - wyjaśnił Galden.
- A cóż oznaczają te uczciwe warunki? - spojrzał na krasnoluda Mortimo. - Organizuję wyprawę, proponuję zapłatę, niemałą, a pan panie Galden, stwierdza że chce określone znaleziska dla siebie. Mnie również interesuje wszystko, co stare i zaginione.
- Uczciwe, znaczy uczciwe
- odparł niezrażony krasnolud. - Dla mnie to słowo nie ma wielu znaczeń. Gdy zobaczę przedmiot, wtedy będę wiedział, ile jest wart. Może 100 koron, może pięćset. Zależy jakie runy, ile run, jaki przedmiot, jak wykonany. Cała reszta mnie nie interesuje. Wycieczka tylko po to, żebym zobaczył, jak krasnoludzkie dzieła trafiają na sprzedaż, to nie dla mnie - wzruszył ramionami. - Mogę iść za darmo. Jeżeli nie będzie tam nic runicznego, to Pan na tym zyska. Jeżeli coś będzie, to mój zarobek rozliczymy w cenie runicznych przedmiotów.
- Oczywiście, rozliczyć tak możemy. Wycenimy uczciwie i możemy potraktować, jak zapłatę. Ale nie zgodzę się na umowę, że wszystko co panu się spodoba, dostanie ot tak.
- Może mnie Pan źle zrozumiał. Nie ot tak, lecz uczciwie. Znam się na wartości takich przedmiotów. Ja Panu za nie zapłacę, żeby Pan nie był stratny. Co więcej, jeżeli Pana to będzie interesowało, to powiem na ich temat wszystko, co uda mi się ustalić. Gdyby mnie nie było stać na wszystkie, otrzyma Pan ode mnie za darmo fachowy opis całej reszty.
Może rzeczywiście się źle zrozumieliśmy
- podrapał się po brodzie Mortimo. - Cenie poszukiwaczy wiedzy, jakim i ja jestem. Ale konkurentów by wydrzeć mi rzeczy, które SAM - zaakcentował ostatnie słowo - odkryłem, mam już aż nadto.
Ah, hmm…
- zafrasował się Glidanson i poskubał wąsa. - To pan nie jest łowcą skarbów?
- Jam historyk, antykwariusz i odkrywca, badacz pradawnych dziejów
- odparł jednym tchem.
- Hm, hmm… to ciekawe. Mam dziś trochę czasu, to może dłużej porozmawiamy? Piwa?
- Ano, czemu by nie
- uśmiechnął się historyk.

Krasnolud zniknął na chwilę by zamówić napój, po czym wrócił i siadł przy ławie.
- Rzadko zdarza mi się spotkać ludzi, których interesuje coś więcej, poza napełnieniem własnej kiesy. Zainteresował mnie pan, panie Pabo. Niech Pan coś więcej opowie o sobie i o tej wyprawie, czego się Pan spodziewa tam na miejscu. Nie ukrywam, że jeżeli nam się dobrze będzie współpracowało, to i na kolejną jaką eskapadę bym się z panem zabrał.
= Pochodzę z tych Pabo z Remas
- zaczął, jakby krasnolud miał wiedzieć, o kim mówi. - Odkryłem, że niedaleko znajduje się grobowiec - zaniżył głos - Muammara Szalonego. Wielkiego arabskiego kapłana żyjącego 1600 lat temu. Już wtedy arabscy kupcowie docierali tu ze swoimi towarami, jedwabiem, korzeniami i innymi wspaniałościami. Tu Muammar zmarł i tu go pochowano. Spodziewam się zbójów i konkurencji na pewno. A jaka jest twoja historia Galdenie?
- Moja historia dopiero przede mną
- uśmiechnął się znad piwa. - Jeżeli bogowie pozwolą, to mam przed sobą jeszcze jakieś 200 lat życia. Nie śmiem więc zaczynać opowieści. Chcę kiedyś zostać mistrzem kowalskim. To wymaga jednak lat pracy i doświadczeń. Wyruszyłem więc w świat by zdobywać wiedzę. Czasem zatrzymuję się tak jak tutaj, w Kreutzhofen, by popracować i zdobyć środki na dalsze wyprawy. Ale, czemu zwali go Szalonym?
- Krążą różne historie o nim, nie słyszałeś?
- zdziwił się Pabo. - W sumie nie wszyscy uczyli się o ludzkich dziejach - dopowiedział sobie sam. - Ponoć kiedyś, ten Wielki Kapłan, w trakcie lokalnej wojny zatruł wodę, nie bacząc ile i jacy ludzie, ją będą pili. Kiedyś nakazał też panom, by składać religijne ofiary bogom, które składały się z wiejskich kobiet. I to nie jedyne sytuacje, gdy wpływał w ten sposób na dzieje.
No tak… a słyszał Pan coś jeszcze o okolicy? Ludzie gadają o klątwie jakiejś, Starszych Panów?
Coś tam słyszałem, pewnie
- kiwnął głową, by po chwili wziąć łyk piwa - ale teraźniejsze czasy nie interesują mnie tak, jak te zamierzchłe.
- A o lesie duchów coś Pan słyszał? Chodzą słuchy, że tam mag kiedyś mieszkał, w wieży jakiejś. A i elf jeden chce zbadać tam posągi świętego ognia.
- Myślę, że to miejscowe opowieści tylko. Choć kto to tam wie, może i jakiś mag ta mieszkał, a i elfy w lasach też mają wiele tajemnic. Moja smykałka, to jednak archeologia, stare czasy potwierdzone historycznie, wykopaliska. Tak, to jest coś interesującego.
- A o górze piorunów coś Pan słyszał? To lokalna nazwa. Spodziewam się, że mogą to być ruiny jakiejś starej krasnoludzkiej twierdzy.
- Również nie. Ale tu Pan powinien być chyba bardziej obeznany
- uśmiechnął się historyk.
- Zapytać nie zaszkodzi - pokiwał głową krasnolud. - Planuję się tam zresztą wybrać za parę tygodni, tylko najpierw informacji nazbieram, okolicę wybadam, posłucham co kto mówi. Przygotuję się - łyknął piwa. - A okolica tutaj pełna plotek, warto więc zapytać, gdy nadarza się okazja, kogoś, kto faktami się para. Słyszałem też, że gadają o katakumbach Carnery. Że skarbów tam bez liku. Plotka plotką, ale gdy już zbadam inne rzeczy, to i tam może się pofatyguję poszukać. Też pewnie nic o tym Pan nie słyszał? - zapytał dość retorycznie. - Gadają też o jakiejś dawnej bitwie, w lesie niedaleko. Wunda. Lesie Wunda - pokiwał do siebie.
- Tyle, że i ja nietutejszy, jak i Pan - uśmiechnął się. - Ale o Carnerze tak, słyszałem, hmmm... Tileańczyk, hmmm… dość przerażająca reputacja... grasował z bandą w pobliskich górach między właśnie Kreutzhofen a Campogrottą.
- Ale nic to. Będzie jeszcze czas posłuchać, co ciekawego ma Pan w zanadrzu. Panie Pabo, ja się chętnie z Panem wybiorę. Dogadamy się, że weźmie mnie Pan ze sobą i da pierwszeństwo co do runicznych przedmiotów?

 
Gladin jest offline  
Stary 26-07-2019, 09:47   #28
 
Gerwazy's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputację
*** Dieter ***

- Do Entesanga! - odkrzyknął pierwszy.
- By ratował bidulę! - dodał drugi.

Gdy Dieter do nich podbiegł, poznał ranną dziewczynę. Była to Brit Stoltenberg, młoda, miejscowa, ślicznotka, z którą miał okazję rozmawiać jeszcze przedwczoraj. Dziewczyna miała odsłoniętą szyję, a na niej widoczne były dwie niewielkie ranki.

- Dacie radę ją donieść czy wam pomóc? Jak trzeba to ruszę przodem powiadomić medyka. - bez wahania zaoferował swoją pomoc. W końcu szkoda by było takiej ślicznotki.

- Doniesiemy! Leć po medyka - usłyszał w odpowiedzi.

Tak też Dieter zrobił. Wtedy też poznał pierwszy raz miejscowego doktora. Gdy wnieśli dziewczynę, doktor wszystkich wyprosił. Była tam dobre kilkanaście minut, w czasie których na zewnątrz zaczęli się już zbierać ludzie z cepami, widłami i innymi narzędziami ogrodniczymi. Wśród tłumu dało się słyszeć już opinie, iż trzeba przygotować stos, że dla dziewczyny nie ma już ratunku, że nie ma już odwrotu. Wołali też, że trzeba znaleźć tego potwora niż złapie on pozostałych. Histeria wzmacniała się z każdą minutą, aż doktor otworzył drzwi i pozwolił wejść trójce, która przyprowadziła dziewczynę, wejść. Brit była już przytomna, ale wciąż mocno osłabiona. Doktor stwierdził, że rany ominęły tętnice o jakiś centymetr i nie są główną przyczyną stanu dziewczyny. Uważał, że młódka straciła przytomność przez uderzenie w tył głowy, gdzie tuż za prawym uchem, miała wielkiego guza.

- No panowie, to tyle jeśli chodzi o waszego krwiopijcę. Teraz idźcie na zewnątrz tłumaczyć ludziom, że szczapy i podpałka już niepotrzebne. Rzeknijcie ino, gdzie żeście dziewkę znaleźli?- zapytał zainteresowany sprawą Dieter.
Mężczyźni opisali miejsce znalezienia Soltenberg, a sami wyszli na zewnątrz przekazując słowa doktora. I choć udało im się stłumić temat samej Brit do tego, by tylko była bacznie obserwowana, to na to wszystko włączył się Trottel. I mimo, że wcześniej szukał ludzi do polowania na wilkołaki, teraz chcąc wykorzystać sytuację przemianował owo polowanie na 'polowanie na wampiry'. I to potwór, i to, pewnie uznał, a ogólne zamieszanie, histeria, a przez to i wzmożona agresja, spowodowały, iż unał że warto to wszystko wykorzystać i pozbyć się problemu, nękającego według niego, miasteczko. Wieczorem ludzie mieli się tu zebrać i wyruszyć by polować na złe stwory.

I w taki oto sposób z niewielkiego nieporozumienia wynikły wielkie łowy na potwory. Dieterowi aż śmiać się chciało z głupoty i naiwności wieśniaków. Chociaż musiał przyznać, że kapitan Trottel sprytnie wykorzystał sytuację. Ciekawe tylko czy nadal zapłaci tyleż koron ile przyobiecał w ogłoszeniu, oczywiście jeśli “potwora” udało by się żywcem złapać. Mężczyzna miał zamiar wybrać się na polowanie, oczywiście o ile pracodawca mu pozwoli. Zresztą jak pół wsi ruszy do lasu, to i w karczmie tylko przeciąg będzie urzędował.

Tymczasem ruszył w stronę opisanego przez tragarzy miejsca. Uderzenie pałą w łeb charakterystyczne jest raczej dla jakiego zbója niż potwora. Młodzieniec był ciekaw czy uda mu się znaleźć jakieś ślady.

*** Galden ***

Całą sytuację z drugiego brzegu rzeki obserwował Galden. Zmierzał właśnie spod Żeglarza w kierunku warsztatu, gdy wydarzyła się cała scena. Mruczał pod nosem skubiąc wąsa i starając się zrozumieć, o co chodzi. Zrozumiał tyle, że ludzie chcą zabić jakiegoś wampira. Kolejna doczesna plotka, jak podsumowałby to Pabo - mruknął do siebie. Ale nie mając nic innego do roboty, postanowił wieczorem zobaczyć, co się wydarzy.
 
Gerwazy jest offline  
Stary 25-08-2019, 01:39   #29
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość

Kolejny słoneczny dzień nad Wissenlandem był dobrym omenem dla wszystkich jego mieszkańców. Przedzierawszy się przez kolejne wsie i lasy, karawana kupiecka jadąca z Nuln aż do odległej Tilei, pokonywała każdego dnia kolejne mile. Karawana była jednak o tyle niezwykła, że oprócz tradycyjnych już pasażerów w postaci kupców, wiozła także kogoś nietypowego - był nim stosunkowo młody, lecz doświadczony już mężczyzna, noszący symbole bogini Myrmidii na piersi. Pomimo tego, że zamiast tradycyjnych szat, nosi ubranie podróżne, po jego sposobie wymowy oraz treści jego słów można łatwo odgadnąć, iż jest akolitą świątynnym bogini Myrmidii. Wśród kupców znajdowali się również Tileańczycy, dlatego mężczyzna świetnie dogadywał się z podróżnymi.

Lecz, jak zawsze, gdy coś się zaczyna, musi się również skończyć. W taki sposób zakończyła się również wspólna podróż bohatera oraz kupców, a było to w wiosce Kreutzhofen - jednym z ostatnich przystanków przed przełęczą górską prowadzącą do słonecznej Tilei. Miasteczko nie było duże, ot kilka-kilkanaście budynków rozrzuconych po obu stronach rzeki. Akolita pożegnał się i podziękował podróżnym, zapewniając, że wieczorem pomodli się o ich bezpieczną podróż przez przełęcz.

Swoje pierwsze kroki w Kreutzhofen skierował do najbliższej gospody, której nazwa brzmiała “Pod Orłem”. Zdrożony podróżą, postanowił posilić się i odpocząć, jednocześnie zaciągając języka w sprawie naczelnego miasteczka. Od jednego z ochroniarzy przybytku dowiedział się gdzie szukać jegomościa.

Odpoczywszy, akolita wyruszył na spotkanie z naczelnym. Ani mu się śniło marnować czas na zbyt długi odpoczynek! Miał misję do wykonania i zamierzał wszystkimi możliwymi środkami osiągnąć jej cele. I to jak najszybciej! Rozmowa z burmistrzem miasta poszła nad wyraz łatwo. Akolita poprosił o miejsce do założenia kapliczki swojej bogini w ich miasteczku, zaś naczelnik wyjaśnił, że nie ma nic przeciwko, wszak nie ma w wiosce ani jednej kapliczki i choć wolałby, żeby to była kapliczka Sigmara, to wyrazi swoją zgodę. Powiedział jednakże, że tutejsza ludność nie jest zbyt religijna, a ponadto nie może oddać akolicie żadnego budynku pod przygotowanie owej kapliczki, dlatego trzeba zbudować ją od podstaw. Ponadto naczelnik zaproponował na miejsce budowy obszar niedaleko garnizonu. Zadowolon młody duchowny podziękował oraz pobłogosławił naczelnika w imieniu Myrmidii, wracając do karczmy, by tam spędzić pierwszą noc.

Korzystając z okazji, będąc w karczmie Myrmidianin próbuje uzyskać znajomości, które pomogłyby mu zbudować kapliczkę. Sam nigdy nie parał się budowlanką - jasne, drobne naprawy w rodzinnym domu, ale to była zupełnie inna para kaloszy. W karczmie spotkał Nikolausa Shimitda, miejscowego “złotego rączkę”, a rozmówiwszy się z nim, ustalił, że mężczyzna za odpowiednią opłatą wspomoże duchownego w jego misji.

Następny dobroczyńca, którego spotkał nazywał się Otfried Bacher - drobny miejscowy szlachcic, będący aktualnie żakiem ostatniego roku studiów architektonicznych w Nuln, pochodzący z Kreutzhofen. Niedługa rozmowa duchownego odkryła, że jegomość jest majętny i wrócił do domu przy okazji tradycyjnej przerwy przed ostatnim semestrem studiów oraz, że jest zainteresowany pomocą w budowie. Motywacją Otfrienda był fakt, że swoją pracę będzie mógł później zabrać do Nuln i pochwalić się nią swoim profesorom. Akolita zdradził, że nie ma zgromadzonych funduszy na budowę kaplicy oraz, że dopiero niedawno dotarł do miasteczka, z misją założenia w nim kultu szlachetnej Myrmidii, bogini strategii i sztuki wojennej oraz wszelakich profesji żołnierskich, ale broń Myrmidio!, nie tych niegodnych. Adrason, bo tak brzmiało imię duchownego, opowiedział mu o konieczności zbudowania kaplicy od postaw z powodu braku miejsca w aktualnych zabudowaniach. Opowiedział również o krótkiej rozmowie z tutejszym “złotą rączką” Nikolausem Schmidtem, który zażądał wynagrodzenia za pomoc w budowie. Akolita bardzo podziękował i pobłogosławił żaka w imieniu Myrmidii i obiecał zająć się kwestią materiałów oraz pracowników do zbudowania kapliczki w imieniu świętej bogini. Opowiedział mu również swoją wizję skromnej, niewielkiej kapliczki, którą akolita chciałby posiadać, by móc zacząć pracować. Tego wieczoru uprzejmie poprosił o wstępne oszacowanie ilości potrzebnych do budowy materiałów. Tym samym minął pierwszy dzień, kończący się modlitwą za kupców, podziękowaniem oraz prośbą o dalsze wsparcie swojej bogini w sprawie kapliczki.

Drugiego dnia Adrason podsłyszał, że w mieście jest również inna karczma - II Taverna Tauro Rosso, a co ciekawsze - była prowadzona przez Tileańczyków. Zapisując tą informację w pamięci, pierwsze kroki Akolita skierował ponownie do naczelnika. Powiadomił go, o wstępnych planach budowy przedyskutowanych z Otfriedem Bacherem, raz jeszcze podziękował za możliwość budowy przybytku, a dodatkowo poprosił o wsparcie w zdobyciu finansowe do kupna materiałów oraz ewentualną pomoc przy ich zwiezieniu na miejsce, by jak najszybciej można było rozpocząć budowę. Naczelnik z uśmiechem zgodził się, deklarując, że postara się zorganizować dla duchownego wskazaną przez Otfrieda liczbę odpowiednich materiałów i dostarczy pod garnizon.

Następnym przystankiem tego dnia była restauracja Il Taverna Tauro Rosso. Jako, że zarówno Tileańczycy jak i Estalijczycy czczą Myrmidię jako swoją główną boginię, kapłan postanowił poznać mieszkających w wiosce obcokrajowców. Myrmidia spojrzała tego dnia na swego młodego kapłana przychylnym okiem, stawiając na jego drodze inną jej wyznawczynie - Carmen Schmidt. W trakcie rozmowy o rodzinnych stronach Carmen, okazało się, że jest szwagierką Nikolausa - mężczyzny, którego poprosił o pomoc przy wzniesieniu kapliczki. Robiąc na kobiecie dobre wrażenie, Carmen obiecała ponownie porozmawiać ze swoim mężem i jego bratem, by jednak pomogli duchownemu bezinteresownie, a wówczas wynagrodzi ich sama Myrmidia. Adrason bardzo podziękował kobiecie, zapewniając, że pomodli się za nich wszystkich do ich bogini.

Wracając zaś, by spędzić kolejną noc w karczmie, akolita usłyszał krzyki i zobaczył zbieraninę wieśniaków z widłami, pochodniami i innymi narzędziami do robienia krzywdy. Zainteresowany, poszedł w tłum, by zorientować się w sytuacji...
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W

Ostatnio edytowane przez Korbas : 28-08-2019 o 15:38.
Korbas jest offline  
Stary 25-08-2019, 13:33   #30
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Robin widziała zamieszanie i zbierający się tłum. Uznała jednak, że ważniejsi dla niej są kompani, którzy jak się okazało nie wrócili jeszcze do Kreutzhofen. Było to dziwne, wszak mieli sporą przewagę, no i przecież nie mijała ich po drodze. Uznała, że musi znaleźć ich, bądź ich ciała. Reingard zaoferował swoją pomoc i wspólnie wyruszyli. Był już wieczór, ale każda chwila według Haube się liczyła.

***

Była noc, minęli pola należące do Richtofenów i Mullerów i podążali już szlakiem przez las od dłuższego czasu. W pewnym momencie z lasu wybiegła łania z jelonkiem. Wyskoczyli z lasu, łania zatrzymała się na moment na szlaku, odwróciła głowę dopiero teraz zauważywszy dwójkę ludzi i...
- Uciekajmy! Prędko!- krzyknęła do malucha, po czym zaczęli czmychać w las.

- Zaczekaj! - krzyknęła Robin naraz do Reingarda i łani. A właściwie, do druidki. Przynajmniej tak przypuszczała. A chociaż Druidzi i Łowcy niekoniecznie pałali do siebie sympatią, szacunek do lasu był wspólnym gruntem, na którym czasem dało się spotkać. Nawet jeśli ten szacunek różnie okazywały. Opuściła łuk i nie trzymała strzały na cięciwie.
- Nie mamy złych zamiarów. Przed czym uciekacie? - zapytała.
Łania jednak nie miała zamiaru się zatrzymywać. Razem z jelonkiem ruszyły dalej między drzewa.
- Rozmawiasz ze zwierzętami? - zaskoczony Reinhard spojrzał na dziewczynę.
- Pierwszy raz - odparowała odruchowo, ale po chwili się zastanowiła - chwila, czy to znaczy że dla Ciebie to nie była zrozumiała mowa? W lasach wokół Kreutzhofen żyją druidzi, myślałam, że to jedna z nich. Może przygotujmy broń, nie jestem pewna kim były i nie wiem przed czym uciekały, ale dla kilku stworzeń nie ma różnicy, czy obiadem będzie łania, druid, czy łowczyni i strażnik - i zrobiła co powiedziała.
- Nie, ja słyszałem zwierzę - spojrzał na kobietę z uwagą. - Może zmęczenie ci się udzieliło? Wiem, że zależało ci, by wyruszyć dziś, ale może wróćmy, wypoczniemy i ruszamy z rana - zaproponował mężczyzna.
- To bardzo dobry pomysł… - zawahała się. Ale w sumie i tak się kiedyś dowie - ale nie jestem aż tak zmęczona, za to bardzo ciekawa. I czasem trochę narwana. Aha, i widzę po ciemku - dodała. Ale pozwoliła jemu zdecydować czy ruszą dalej, czy zawrócą. Nie zamierzała bowiem tropić łani. Druidów nie ma sensu, a straszenie łani z młodym było zbrodnią dla młodej łowczyni.
Reinhard widać chwilę zastanawiał się, co odpowiedzieć i nie zdążył tego zrobić, gdyż gdzieś z oddali usłyszeli odgłos. Mężczyzna jedynie ryk zwierzęcia, łowczyni jednak ponownie go zrozumiała…
- Słyszysz moją mowę? Rozumiesz mnie?
Nie widziała jednak swojej “rozmówczyni”, ta schowała się za zaroślami.
- Na to wygląda - niepewnie odpowiedziała Robin, ponownie opuszczając broń i nie mówiąc łani/druidce że “na słuch” też można strzelić i trafić - ale mój towarzysz nie. Rein, spokojnie… Możliwe, że jednak nie zwariowałam - powiedziała do Reinharda na tyle głośno, by łania słyszała i wiedziała, że to nie próba jakiegoś podstępu, a potem kontynuowała - Możemy Ci jakoś pomóc, ła… jak właściwie mam się do Ciebie zwracać?
- Pomoc mi niepotrzebna - usłyszała łowczyni. - Zatrzymałam się z ciekawości. Nie powinnaś mnie rozumieć - było dość oczywiste dla osoby, która pierwszy raz prowadziła konwersację ze zwierzęciem - a jednak usłyszałaś… Od dawna masz dar?
- Dar? -
zapytała skonfundowana Robin - to mój pierwszy raz, kiedy rozumiem co mówi zwierzę. Myślałam że jesteś druidką albo coś…
- Ciekawe… -
podsumowała “łania”. - Odnajdę cię, teraz nie pora... - dodała tajemniczo...
- Do zobaczenia. Dziękuję. Chyba… - Robin nie wiedziała co powiedzieć. Spojrzała na Reingarda i zapytała:
- Co o tym sądzisz?
- O tym,... że rozmawiasz ze zwierzętami?
- zapytał niepewnie. Kiwnęła głową potwierdzając, równie niepewna, co on powie.
- Nie wiem czemu, ale… wierzę ci… Masz w sobie coś, co wzbudza we mnie zaufanie. Nie rozumiem tego, ale ufam ci - spojrzał jej głęboko w oczy. Co działo się dalej... Świadków nie było, a plotek powtarzać nie wypada. Dość rzec, że kiedy w końcu ruszyli dalej, oboje byli raczej zadowoleni.

Alternatywna wersja rozmowy:
- Słyszysz moją mowę? Rozumiesz mnie? - zapytała Łania.
- Nie! - twardo ucięła Robin. Nie była przecież szalona.
- Z kim rozmawiasz? - zapytał zdziwiony Reinhard.
- Z nikim! Zwierzęta nie mówią. Nie mają przecież odpowiedniej budowy gardła i jamy ustnej, nie mają też myślenia... myślenia...
- Abstrakcyjnego? - podpowiedziała łania.
- Właśnie, myślenia abstrakcyjnego - potwierdziła Robin.
- Ha, czyli rozumiesz ją! - rzekł Reinhard.
- Nie, nie rozumiem - upierała się przy swoim Robin.
- Rozumiesz, rozumiesz. Wiesz, bo to dar - kusił człowiek.
- Nie, nie - łuczniczka trwała przy swojej linii obrony.
- Tak , tak? - chytrze zasugerował zbrojny.
- Nie, nie - nie dała się podejść. Nie było to takie trudne. Usta już same układały się do odpowiednich słów.
- Okłamujesz mnie - rzekł smutno Reingard - a myślałem, że jesteśmy sobie bliscy - dodał. - Myślisz, że wzbudzając w Tobie poczucie winy skłonię Cie do przyznania się do rozumienia mowy zwierząt? - zapytał.
- Nie, nie - odpowiedziała Robin, która znalazłszy skuteczne słowa postanowiła się ich trzymać. Nie była szalona. Każdy w końcu potrafi nie rozmawiać ze zwierzętami, kiedy te nie rozmawiają z nimi. Ale tylko naprawdę zdrowi na umyśle nie rozmawiają ze zwierzętami nawet kiedy te rozmawiają z nimi.


 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 04-09-2019 o 19:58.
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172