Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2019, 14:40   #31
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość

***
Tymczasem w Kreutzhofen...

Gdy nastał wieczór podjuszony tłum był już gotowy. Ludzie potrząsali pochodniami, trzymali w rękach pochwycone w pośpiechu widły, cepy i tym podobne rzeczy. Szczekające psy rwały się ze smyczy. Miejscowi barowi mędrkowie próbowali objąć przywództwo poszczególnych grupek.

- Wy pójdziecie do Lasu Duchów. - Trottel polecił Dieterowi, dwójce elfów która stała koło niego, młodemu akolicie Adrasanowi. Obok nich stał również Kowal Run.
- Leon, ty pójdziesz z nimi. - kapitan zawołał jednego z miejscowych.
- Do lasu duchów? - słowa zainteresowały Galdena. - Wybiorę się z wami. - zwrócił się podchodząc do grupy. - Ktoś wie, gdzie jest elf Lica?
Elf, który kupował od krasnoluda strzały, jedynie oszczędnie potrząsnął głową w przeczącym geście. Krasnolud postanowił więc najpierw go poszukać, odchodząc od tłumu.

***


Tłum rozpierzchł się po okolicznych lasach i polach. Leon prowadził ich do Lasu Duchów. Krótko po wejściu do niego elf Telion zauważył dwie uciekające w oddali postacie, o czym szybko poinformował pozostałych.
Dieter niewiele myśląc załadował kuszę i ruszył w kierunku wskazanym przez elfa. Po to tu w końcu przyszli, aby szukać “wąpierzy”. Osobiście uważał, żę ktokolwiek kto w nocy nie ma nic lepszego do roboty niż włóczęga po lesie powinien co najmniej odpowiedzieć na parę pytań i wyjaśnić powód wycieczki w świetle Morslieba. Chciał albo wyśledzić albo wytropić tajemnicze postacie, samemu zachowując jak największą ostrożność. *
- Widziałeś co to były za istoty? - Adrason zapytał elfa, który dostrzegł ruch, samemu dla bezpieczeństwa dobywając tarczy oraz miecza. Akolita trzymał się grupy, bacznie rozglądając się za ewentualnym niebezpieczeństwem.
- Nie, tylko sylwetki mi mignęły w oddali. - odparł długouchy.
- Wyprostowane, jakby ludzie? Czy może jakieś potwory? - dopytywał Adrason, a potem bez względu na odpowiedź, dodał: - Jeden z Was niech wypatruje przód, drugi tył. Jeżeli tu naprawdę grasuje… - splunął. - Wampir… to może chcieć być sprytny...
- Daleko był, nie jestem pewien, ale raczej duży i masywny - mruknął elf.

Pobiegli we wskazanym przez elfa kierunku. Zwinniejszy długouchy prowadził ich pościg za podejrzanymi postaciami.
- Nie widzę ich... - zawołał po chwili pogoni.

 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 09-09-2019, 21:33   #32
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Galden odłączył się od podekscytowanej grupy ludzi. Nie był skory do pochopnych działań, a przypomniało mu się, że widział ogłoszenie. Długouchy chciał zbadać akurat ten obszar lasu, do którego wybierali się ludzie. No i dwa elfy. Nie przepadał za elfami, ale ponad rasowe uprzedzenia przedkładał wiedzę. Ciężko było uzyskać teraz informacje, gdzie go znaleźć, więc trochę czasu zmitrężył. Ale koniec końców, trafił.
- Pan Lica, tak? - zapytał jedną ręką skubiąc wąsy, a drugą wyciągając przed siebie. - Galden jestem. Czytałem, że szuka Pan chętnych do zbadania Lasu Duchów. Tak się składa, że właśnie jedna zbrojna grupa ludzi i elfów się tam wybrała, polować na wampiry. Pomyślałem, że może to Pana zaciekawi. A przy okazji, czemu chciał Pan badać ten las?
- Tak
- odparł spoglądając na krasnoluda. - I nie, nie, nie ciekawi mnie w żadnym stopniu, polowania mnie nie interesują. Nie moja sprawa - rzekł bezinteresownym tonem. - I ja nie chcę badać całego lasu, tylko jego cząstkę. Święte miejsca, co też nie każdy będzie w stanie zrozumieć - uniósł dumnie głowę, spoglądając na khazada z góry.
- Brzmi ciekawie - pokiwał z namysłem Galden, nie zrażając się zachowaniem elfa. Sam nie przepadał za nimi. - Miejmy nadzieję, że przy okazji polowania nie zadepczą tych miejsc. W ogłoszeniu stało, że szukasz Pan towarzystwa. Chętnie się wybiorę, jeżeli macie ochotę na moje towarzystwo.
- Wątpie by trafili w te miejsca
- odparł nadwymiar pewnie elf. - Powiedzcie tylko co o sobie.
- Jako rzekłem, Galden me miano. Kowalem run jestem i wędruję poprzez świat poszukując wiedzy, która przepadła lata temu. Na bieżące potrzeby zarabiam strzały runiczne produkując, tak, hmm
- poskubał wąsa i zerknął na elfa.
- Hmm, interesujące i nawet zaskakujące - odparł elf. - To z poszukiwaniem wiedzy - dodał po chwili. - Mógłbyś okazać się dobrym kandydatem… o dziwo - mruknął cicho po chwili zawieszenia głosu.
- Hm, rozumiem. Pójdę zatem popatrzeć, jak im tam idzie. Mieszkam u Schmidta. Gdyby potrzebował Pan towarzystwa na wyprawę, proszę mnie tam szukać.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 10-09-2019 o 18:42.
Gladin jest offline  
Stary 10-09-2019, 16:10   #33
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
***
Na polowaniu...

Podążali jednak dalej tamtym tropem. Nagle zauważyli nadbiegającą w ich kierunku młodziutką, może piętnastoletnią, dziewczynę.
- Zostawcie te biedne, niewinne, zwierzęta - krzyczała rozwścieczona wymachując cisową laską. W pewnej odległości za nią dostrzegli dwa wilki, które przyglądały się całej sytuacji.
- Kim jesteś, dziecko? I co robisz sama w tym lesie? - zagadnął duchowny, wychodząc na przód. Zauważył wilki. - Te zwierzęta za Tobą, nie boisz się ich?
- Bardziej was! One też! - odkrzyknęła złotowłosa dziewczyna. Teraz mogli się jej dokładniej przyjrzeć, była szczupła, ubrana w brudną brązową szatę. Kurczowo trzymałą w dłoni kij i widać było, że jest gotowa go użyć.
Akolita nie był pewny czy dziewczynka w jakiś sposób panuje nad wilkami, nie rozumiał też kim jest i o co w tym wszystkim chodzi, ale starał się zachować spokój i mówić do nieznanej w miarę możliwości opanowanym i uspokajającym tonem. Ponadto opuścił broń, podszedł dwa kroki w jej kierunku i uklęknął na jedno kolano.
- Posłuchaj, nie zrobimy Ci krzywdy. Jesteśmy tutaj, ponieważ komuś z wioski coś się stało… - Akolita nie znał szczegółów. - I szukamy wskazówek kto mógł to zrobić. Powiesz nam kim jesteś?
- To nie one! - odparła zdecydowanym tonem.
- Rozumiem, one są niewinne i nie muszą się nas obawiać. Powiesz nam kim jesteś i co tutaj robisz? - zagadnął ponownie, odkładając broń i tarczę obok siebie na ziemi oraz splatając przed sobą dłonie, jednakże pozostając czujnym.
- Nie muszą się obawiać?! Widzisz, słyszysz tych wszystkich ludzi, co wbiegli do lasu?! Pochodnie! Krzyki! Co myślisz, że zrobią?! - mimo zdenerowania w głosie widać było, że napięcie mięśni trzymających cisowy kij opadło. - Myślisz, że co?! Wchodzicie na nasz, ich teren! Wchodzicie w miejsca gdzie powinien być spokój, cisza, gdzie one czują się swobodnie!. Wchodzicie tu, by je zabić!!! - wykrzyczała. Wilki podeszły do niej, wtedy się nieco uspokoiła i objęła je opiekuńczo spoglądając na rozmówcę. - Odejdźcie, odejdźcie wszyscy... - ton jej głosu się zmienił i był połączeniem smutku i bezradności.
- Możemy to zatrzymać, przekonać innych, że nie ma się czego obawiać, wtedy wszyscy stąd odejdą. Ale musisz mi powiedzieć kim jesteś, co tutaj robisz i kto oprócz Was mieszka w tym lesie. Bez Twojej pomocy nie uda mi się przekonać innych… - prosił akolita, z pewną dozą współczucia w oczach. Nadal jednak starał się pozostać czujnym na wypadek nieoczekiwanego przerwania jego rozmowy z dziewczynką, na przykład przez towarzyszące jej wilki. Lub przez istoty, które wcześniej widział elf imieniem Telion.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 15-09-2019, 22:58   #34
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Dieter był bardzo niespokojny. Najpierw dwie znikające niczym duchy postacie, potem ta dziwna dziewczyna i dwa towarzyszące jej wilki zachowujące się niczym tresowane psy. Większość tych zjawisk wykraczała poza pojmowanie dwudziestolatka, a przecież wszystko co obce to co najmniej zagrożenie, w tym wypadku niemal śmiertelne. Widać było, że wilki słuchają się młodej i zapewne na jedno jej skinienie mogłyby rzucić im się do gardeł. Tym bardziej zaskoczyła go nieostrożność akolity. Sam nie miał zamiaru dobrowolnie się rozbroić i trzymał kusze przy biodrze w gotowości. Jednoczenie nasłuchiwał i rozglądał się przeczuwając, że leśni mieszkańcy grają na zwłokę czekając na swoich współtowarzyszy.
- Wanda jestem – odparła dziewczyna. – To jest mój dom – zatoczyła ręką wskazując las dookoła niej. Mój, a także wielu niewinnych stworzeń.
- Ja nazywam się Adrason, jestem duchownym w posłudze świętej Myrmidii
- odpowiedział akolita, skinąwszy dziewczynce głową. - Pozostali… - wskazał na pozostałe osoby ze swojej grupy, a właściwie na Dietera, który stał najbliżej - są moimi towarzyszami, mieszkańcami pobliskiego miasteczka, Kreutzhofen. Powiedz, czym się tutaj zajmujesz, w swoim domu, jakie ciążą na Tobie obowiązki? - chwila pauzy, po których otwartą dłonią wskazał na jej czworonożnych kompanów. - Zwierzęta, te wilki… I inne mieszkające tu istoty… Wszystkie przyjaźnią się z Tobą?
- To Wanda, dzikuska, ją wychowały wilki
- usłyszał zza pleców głos Leona. A gdy spojrzała na niego ten dodał - Dobra dziewczyna. Pamiętam jak zioła, starej, ciężko chorej, Bercie przyniosła. Uzdrowiły ją one.
- Tak, są one moimi przyjaciółmi
- Wanda wskazała na wilki - Nie tylko one, ale nie wszystkie zwierzęta - odpowiedziała Adrasonowi dziewczyna.
- Rozumiem, dziękuję - odpowiedział Leonowi, po czym zwrócił się ponownie do dziewczynki. - Posłuchaj, nie zrobimy Wam krzywdy. Ale coś zaatakowało jednego z mieszkańców. Pomożesz nam to odnaleźć?
Następnie zwrócił się do swoich towarzyszy:
- Ktoś widział co się wtedy stało albo jakie obrażenia odniósł nieszczęśnik? Opowiedzcie Wandzie, proszę.
Dieter wyszedł naprzód zrównując się z akolitą. Wciąż niepewnie zerkał w kierunku dwóch wilków, choć słowa jednego z mieszkańców wioski nieco go uspokoiły.
- Zaatakowana została młoda dziewczyna, niewiele starsza od Ciebie. Na szyi, w tym miejscu - tu przyłożył dwa palce w miejsce, gdzie zaatakowana biedaczka miała rany - miała dwie małe ranki, jakby od kłów czy czegoś takiego. A poza tym to porządnie po łbie dostała i dlatego padła nieprzytomna na ziemię. Dlatego sama widzisz, że raczej szukamy człowieka, zbója czy przemytnika wszystko jedno. Nie chcemy krzywdzić Twoich zwierzątek ani zakłócać spokoju w lesie, no ale musimy złapać złoczyńcę. Chyba mnie rozumiesz, co? - zakończył niepewnie. Nie wiedział czy wychowana w lesie dziewczyna zdaje sobie sprawę z obyczajów, którymi rządzą się ludzie cywilizowani. Choć niby zemsta i kara to jedne z najbardziej podstawowych i niemal instynktownych praw.
- Sami więc mówicie, nie było to żadne z moich przyjaciół - odpowiedziała dziewczyna. - Nie kryje się tu żaden zbój, nikt zły, źle szukacie - wyjaśniła krótko.
- A czy wiesz może w której części lasu możemy znaleźć takich złych ludzi co to nocą przez gąszcz się przedzierają z dala od dróg i ścieżek? - zapytał Dieter z nadzieją w głosie
- Żyje tu wiele istot, przechodzi tędy wiele osób - odpowiedziała ogólnikowo. - Póki oni mi nie wrogiem, ja im też nie - dodała, choć i to na nic z pewnością nie naprowadziło rozmówców.
- Ale jedna z nich jest naszym wrogiem bo zaatakowany został mieszkaniec miasta. Tak samo jak Ty bronisz swoich przyjaciół - tu wzrokiem wskazał wilki - tak samo my mamy zamiar znaleźć tego kto skrzywdził niewinną kobietę i wymierzyć sprawiedliwość. Twierdzisz, że to żadne ze zwierząt a ja ci wierzę, gdyż sam doszedłem do takiego wniosku. Ale nie wszyscy ludzie będą tacy wyrozumiali. Dlatego proszę Cię pomóż nam znaleźć ludzi którzy unikają innych mieszkańców, gdyż najprawdopodobniej to im weszła w drogę poturbowana biedaczka.
- I co z tymi istotami, z którymi się nie przyjaźnisz? Kim one są?
- dodał kapłan. A po krótkiej chwili dopytał: - Czy te istoty mogłyby zrobić krzywdę mieszkańcom?
- Nie wiem kto zaatakował mieszkańca, na prawdę
- odparła Wanda. - Wiem, tylko że nie one, a obawiam się, że to one i wiele niewinnych istot, może dziś ucierpieć przy tym waszym całym ożywieniu. Nikt tutaj niezagrożony, niezaatakowany, bez powodu, nie wyrządzi krzywdy wam. Są jednak skażeni, źli, co mogą to uczynić. Tak jak i u was... Ale ci, przyjaciółmi mymi nie są i unikać ich trzeba.
- Źli, skażeni!?
- ożywił się akolita, będący żarliwym, śmiertelnym wrogiem sił Chaosu i im podobnym. Od razu do głowy przyszli mu również zielonoskórzy. Podniósł broń i wstał z pół-klęczek. - Co masz na myśli, kim oni są? Mów! - podniósł nieco głos, jego przyjazny ton zmienił się na bardziej stanowczy, a władcza, nakazująca nuta brzmiała wyraźnie, oczekując szybkiej i konkretnej odpowiedzi.
- Są czystym złem. Otaczają nas i was. Ślepiście ich nie widząc, obudźcie się więc lepiej. Odnajdźcie się... - usłyszał w odpowiedzi ostrzegawczym tonem. Konkretnych odpowiedzi na pytania, jak i wcześniej, nie dała.
- Wando, mówże jaśniej! Kim oni są!? - odparował zirytowany Akolita, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Cali wy... Nerwowi, rzutcy, nie myślący chłodno, a do tego myślący tylko o sobie... - tym razem to w jej głosie było słychać ton dezaprobaty. - Zło, które wdziera się do tego świata. Zło, które chociażby parę dni temu zabiliście i świętowaliście zwycięstwo. Zło czyste, które jest Złem dla samego Zła... - jej głos był spokojny i chłodny, po czym się zawiesił. - A teraz pozwólcie nam odejść, już nie myślicie o nas, już nie jesteśmy, o ile w ogóle byliśmy, dla was ważni. A każda chwila z wami, może doprowadzić, że reszta - wskazała ręką otaczający ich las i miejsca z których dało się słyszeć odgłosy nagonki - dopadnie niewinne istoty.
Dziewczynka mówiła o Chaosie, bez dwóch zdań. Nie dało się jednak z pomiędzy jej słów wywnioskować z jakimi pomiotami mieli do czynienia. Wątpił, czy dziewczyna w ogóle potrafiła rozpoznać przeróżne maski i wcielenia zdradliwej Złej Siły, którą, przynajmniej w jej mniemaniu, tak dobrze znała i od której trzymała się z daleka.
- Myrmidio, chroń to dziecko, jeśli jest szlachetne… - wymruczał do siebie, przykładając lewą rękę, na którą miał nałożoną tarczę, do serca, gorliwie spuszczając głowę w dół. Następnie zwrócił się do towarzyszy:
- Wygląda na to, że nie dowiemy się od dziewczynki niczego więcej. Czym jest zgładzone Zło, o którym mówi?
- Ostatnio tą, no, leśną syrenę zabili i ubili
- wtrącił Leon. - Ona to wabiła ludzi i mężczyzn i jadła ich później. Szczurołapa nam zabiła, a żołnierza zjadła. Ale ją ubili. To ona! Tylko, że ostatnio jeszcze zwierzoludzie po lasach biegały, duuuże, włochate, złe. No i te gobliny znowu wróciły. Rzeka krwią płynęła - wymieniał wszystko jednym tchem. - No i te wilkołaki i wąpierze. Złooo! Ona ma racje, Złooo, którego tu nie było, jest wszędzie.
- Leśna syrena? O takich tworach jakoś nie miałem okazji słyszeć…
- mruknął jakby do siebie Akolita, a informacje Leona utwierdziły go w przekonaniu, że mowa była o pomiotach Chaosu. Z kolei do całej litanii wymienionych przez towarzysza potworów, Adrason podszedł raczej sceptycznie.
- Mogę wam jakoś pomóc? Z jedzeniem lub opieką? - zapytał elf dwójki wilków.
- Po prostu dajcie im spokój - jednak tylko Wanda odpowiedziała za nie. - Dajcie im odejść, zaszyją się głęboko w lesie i więcej ich nie zobaczycie.
- Jestem Merid. Często wychodzę poza miasto. Jeśli będziecie w kłopocie lub ty Wando. Chętnie pomogę
- jego głos niósł spokój i wyciszenie, a słowa były niczym delikatna melodia. - Bywałem w życiu głodny i czasem nie miałem schronienia. Nie zliczę ile razy byłem ścigany. Czasami lepiej poprosić o pomoc - pod koniec nie było już wiadomo czy mówi do Wandy czy do wilków.
- I właśnie was prosimy. Nam pozwólcie odejść, a ich powstrzymajcie - prośba prosta, acz jej wykonanie z pewnością już takie by nie było. - Jeśli wam się uda, to z pewnością o tym nie zapomnimy, a może i wy kiedyś w potrzebie będziecie...
- Spróbujemy Ci pomóc, choć sama nie okazałaś nam należytego zrozumienia i wyrozumiałości, niewiele zdradzając i pouczając nas, gdy faktem jest, iż mieszkanka miasteczka została ranna, Wando. Mimo tego, dziękujemy Ci.
- uciął akolita chłodnym tonem, zdawkowo skinając dziewczynce głową. Ponownie odwrócił się do towarzyszy:
- Czy teraz możemy już zakończyć to szaleństwo? Skoro dziewczynę napadł człowiek, to po co narażamy wszystkich, poszukując go w skażonym Chaosem lesie? To może pociągnąć za sobą tylko jeszcze gorsze konsekwencje. Uważam, że powinniśmy wrócić do Kreutzhofen, a wprawiona w podejrzanych sprawach osoba powinna tam od początku zbadać okoliczności.
- Powinniśmy odnaleźć Trotella, by zakończył tu poszukiwania
- zaproponował Merid.
- Zatem chodźmy do niego jak najprędzej - duchowny spojrzał na Dietera, po czym ruszył za nim w poszukiwaniu wspomnianego jegomościa.
- Jak mamy cię w przyszłości znaleźć? Gdybyśmy sprawę mieli - dopytał jeszcze elf Merid.
- Jak będziecie mnie szukali, to będę o tym wiedziała - odpowiedziała, jak zwykle tajemniczo, Wanda.

 Rozmowa z Trottelem


Galden pożegnał się z Licą i ruszył na poszukiwanie grupki badającej las duchów. Szczęśliwie nie musiał szukać daleko, bo właśnie zmierzali w stronę garnizonu. Dołączył ciekaw, co udało im się znaleźć. W milczeniu towarzyszył im, aż dotarli do kapitana.
- I jak u was? - krzyknął widząc grupkę Trotell. - Odnaleźliście te wilkołaki?
- Nie i kończymy te łowy, zanim ktoś umrze w tym lesie albo komuś jeszcze stanie się coś poważnego! Ten las jest groźniejszy niż Wam wszystkim się wydaje! Należy zbadać ślady ataku na dziewczynę jeszcze raz i szukać winnego wśród ludzi, a walkę z plugastwami tego lasu trzeba zostawić armii Elektora!
- zagrzmiał głos rozsądku akolity, podchodząc do kapitana, gromiąc go krytycznym wzrokiem.
- A widzisz ich tu, że się mądrzysz? Kiedy nam pomogą?! Od dawna nikt tu nam nie pomaga! - wyładowywał się żołnierz. - Sami musimy o siebie zadbać! O nasze bezpieczeństwo! Wiesz ile czasu tu wszystkich zbierałem, żeby się zainteresowali? Wiesz ile czasu ludzie mówią o wilkołakach, psy wyją po nocach, zwierzęta niespokojne?! Wiesz?! A wiesz ilu się zainteresowało?! Ten - wskazał Dietera - i może parę osób w ilości palców jednej ręki! Tyle! Trzeba to teraz wykorzystać! Trzeba teraz, póki siła w ludziach! - wykrzyczał kapitan.
- A był kto prosić kogokolwiek o pomoc!? - odkrzyknął akolita. - A poza tym, całe to polowanie to bzdura! To jak mysz polująca na kota! Wiesz ile jest tych wilkołaków, jesteś pewny o swojej przewadze liczebnej!? Wiesz, gdzie wilkołaki przebywają!? Wiesz w ogóle jak walczyć z takimi plugastwami!? Uzbroiłeś wszystkich odpowiednio do walki z nimi!? Łamiesz WSZELKIE święte prawa strategii czy taktyki, której uczy Święta Myrmidia! Wysyłasz ochotników do lasu, w którym sam nie wiesz co ich czeka ani gdzie i oczekujesz, że nie dość, że przeżyją to jeszcze pokonają wroga, który nawet nie wiesz kim jest!? To szaleństwo, kapitanie - zakończył, już nieco spokojniej, Adrason.
Khazad stał na uboczu i się przysłuchiwał. Bieganie po lesie za prawdziwymi bądź też nie wampirami nie przybliżało go raczej do celu. Wątpił, aby runiczna broń była w posiadaniu takich stworów. Zresztą co to za polowanie. Wrzeszczą tylko na siebie tak, że wampira prędzej na śmierć przestraszą, niż znajdą. Zaczął więc słuchać jedynie jednym uchem, a w głowie czynił plany na kolejny dzień.
Kapitan chwilę milczał. Widać było, że dotarły do niego słowa akolity. Mężczyzna chciał dobrze, ale widać już nie radził sobie z narastającą frustracją.
-Odwołajcie polowanie - rzucił cicho do swoich ludzi.
- Dziękuję, Kapitanie, niech Myrmidia prowadzi Cię swoją mądrością w trudnych chwilach, będę ją o to prosił. Masz moją wdzięczność - odpowiedział równie cicho Adrason, patrząc w oczy Trottela. - Jeżeli potrzebujesz pomocy przy zbadaniu sprawy napadu na tą dziewczynę, lub w jakiejkolwiek innej sprawie, duchowej czy materialnej, chętnie pomogę, jeśli tylko będę potrafił.
No i tyle pomyślał krasnolud i wrócił do siebie się przespać.
 
Gladin jest offline  
Stary 18-09-2019, 21:38   #35
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
 Dzień 17


*** Wszyscy ***

Od samego rana okolicę nawiedziły grzmoty, które biły w okolicznych górach. Niebo zaszło chmurami, a deszcz się rozpadał na dobre.

Doszły ich też słuchy o rzezi w pobliskiej wiosce. Podobno wszyscy zginęli, a krew zalała całą okolicę. Widok tam miał być makabryczny, a rzezi nikt nie przeżył. Ani mężczyźni, ani kobiety, ani też dzieci. Wioskę tą kojarzył Borys, to tam zostawili kobietę, która uratowali od mięsożernego drzewa.


*** Galden ***

U krasnoluda Galdena nikt nie zjawił się dzisiejszego dnia po strzały. Sam zaś zajął się realizacją swojego planu dnia. Rozpoczął dzień od pracy nad amuletem, niestety jego praca się nie udała.


*** Robin ***

Robin długo w nocy zastanawiała się nad sytuacją, która przydarzyła się jej wcześniejszego wieczoru. Chociaż przypuszczała, że to była druidka, to wciąż wiele rzeczy pozostawały zagadką. W jej życiu zawsze było sporo tajemniczości, ale czyżby miała nadprzyrodzone zdolności? Raczej nie. Chyba nie… Łania twierdziła, że ją odnajdzie, może to pozwoli jej poznać odpowiedzi...

“Łania” się jeszcze nie zjawiła, natomiast zawitał u niej myśliwy Gottard. Hrabia wysłał go w sprawie listu, który mu przesłała. Miał dowiedzieć się wszystkiego, co dziewczyna wie i podejrzewa.


*** Borys ***

Na Borysa czekał natomiast w pokoju liścik
- Dziękuję za pomoc. Cieszę się, że wciąż żyją dobrzy ludzie dla których istotne jest czyjeś życie. Może cię odnajdę kiedyś panie i wtedy... - zakończyło się tajemniczo.


*** Adrason ***


Akolita starał się pomóc kapitanowi, niestety większość śladów była już zatarta. Minęło już za dużo czasu, by ocenić, co się wczorajszego dnia wydarzyło. Po rozmowie z doktorem utwierdzili się jednak, że dziewczyna nie była ofiarą wampira, ani też wilkołaka. Została uderzona czymś w głowę, a ślady zębów, imitujące ugryzienie wampira, były uczynione celowo.

Jeśli chodzi o budowę kaplicy, nic nie ruszyło do przodu. Wszyscy byli zaangażowani bądź w samo polowanie fizycznie, bądź zagrożenie zaprzątało im myśli.


*** Fay ***

Piwowar powie Fay, że cieszy się, iż wróciła cała. Ma się nie przejmować i skupią się obecnie na rozwoju biznesu na miejscu.


*** Borys, Fay, Hans, (Robin?) ***

Ludzie, którzy widzieli wracających Borysa i Fay zaczęli opowiadać. A wieść, jak to zwykle bywa szybko się rozniosła. Tylko, że nie tyle mówili o tym, iż szczęśliwie wrócili. Tylko o tym, że fakt wrócili szczęśliwie, ale i z ogromną ilością rzeczy. O tym, że pewniakiem mieli plan na wzbogacenie się, pozbyli się konkurencji i ograbili ich podstępem. Pierwsze musieli wyeliminować żołnierza i młodego strażnika. I wyeliminowali...

Gdy rano spotkali się, by podzielić ”łup” zjawili się przedstawiciel straży…
- Dzień dobry Państwu - rozległ się głos. Odwrócili głowy w jego stronę. - Strażnik Wilhelm jestem - blondyn ukłonił się. - Zostałem wysłany, aby zbadać sprawę tych rzeczy - wskazał na łupy, nad którymi właśnie się pochylali. - A także wypytać o losy osób, które razem z wami wyruszyły do Mortensholm. Może panienka zacznie? Damy mają pierwszeństwo - uśmiechnął się i spojrzał wyczekująco.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 18-09-2019 o 21:44.
AJT jest offline  
Stary 18-09-2019, 22:05   #36
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Elf przyszedł po odbiór strzał we wskazanym terminie. Przyłożył zaciśniętą pięść do piersi i lekko skinął głową. Co zapewne było jakąś formą powitania w jego kulturze. - Galdenie przyszedłem odebrać strzały. Chciałem też zapytać jakie inne towary oferujesz. Teraz lub w niedalekiej przyszłości - głos elfa był melodyjny i lekki. Zupełnie inny od twardych słów i akcentu krasnoludzkiej mowy czy słów wypowiadanych przez ludzi.
- Oczywiście - krasnolud wyciągnął po kolei z kołczana wszystkie strzały i każdą z nich starannie ułożył na stole przed elfem. - Mam jedną więcej gotową, gdyby któraś się Panu nie spodobała. Natomiast, hm, co do towarów - zamyślił się nad odpowiedzią i poskubał wąsy. - Wyrabiam strzały i pociski, żeby mieć na codzienne potrzeby. Bardziej interesuje mnie poszukiwanie wiedzy. Kiedyś, może za miesiąc, może za rok, gdy poczuję się na tyle biegły, wykonam coś większego. Ale dziś nie wiem jeszcze co to będzie. Gdybym rozmawiał z człowiekiem, byłaby to długa perspektywa. Dla mnie to niedaleka przyszłość. A dla Pan?a - zerknął poważnie na nietypowego, jak dla krasnoludzkiego kowala run, klienta.
- Na pewne rzeczy warto poczekać - odpowiedział elf i rozpoczął inspekcję strzał. - Cenieni rzemieślnicy pana pokroju znajdą godne zajęcie w każdym Karak. Co pana sprowadza do tego miasta na krańcach Imperium. O ile oczywiście można zapytać? - elf zaczął niezobowiązującą rozmowę podczas sprawdzania strzał.
- Żadna to wielka tajemnica. Wędruję poszukując zaginionych dzieł dawnych mistrzów. Zdobywam doświadczenie. To normalna tradycja u nas. Przez podróż, poszukiwania, przeciwności, los nas hartuje i wykuwa tak, jak my tworzymy runiczne przedmioty.
- Ciekawa filozofia i jeszcze ciekawsza profesja
- wypowiedział komplement gładko. Położył na stole złotą monetę i wziął wszystkie sześć strzał. - Gdyby potrzebował pan kogoś kto pana ochroni przy powiedzmy ryzykownej transakcji. Może się pan do mnie zwrócić - elf wypowiedział te słowa z pewnym namaszczeniem. Jakby nie z każdym chciał pracować.
- Dziękuję - odparł nieznacznie zaskoczony krasnolud. - Wybieram się niedługo z ludzkim naukowcem, Mortimem Pabo, na poszukiwanie starożytnego grobowca. Nie wiem, czy taka wyprawa byłaby dla Pana ciekawa?
- W mieście jest niespokojnie, gobliny w okolicy. Trzeba się nimi zająć w pierwszej kolejności. Wojska tu mało, słabo zorganizowani. To może mieć swoją cenę w krwi i złocie
- elf odpowiedział na pytanie i przedstawił swoją perspektywę.
- Tak, coś o tym słyszałem - pokiwał głową khazad. - Jeżeli się jakiś nawinie, to go nabiję na swój nadziak. Ale lokalnym władzom w paradę nie chcę wchodzić.

 
Gladin jest offline  
Stary 26-09-2019, 19:52   #37
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gdy rano spotkali się, by podzielić ”łup” zjawili się przedstawiciel straży…
- Dzień dobry Państwu - rozległ się głos. Odwrócili głowy w jego stronę. - Strażnik Wilhelm jestem - blondyn ukłonił się. - Zostałem wysłany, aby zbadać sprawę tych rzeczy - wskazał na łupy, nad którymi właśnie się pochylali. - A także wypytać o losy osób, które razem z wami wyruszyły do Mortensholm. Może panienka zacznie? Damy mają pierwszeństwo - uśmiechnął się i spojrzał wyczekująco.
Borys spojrzał na strażnika.
- Szykujemy się do wizyty u kapitana Trotella. Zamierzamy zdać mu raport z wyprawy. Właśnie segregujemy rzeczy jakie udało nam się zabrać ze sobą. Cześć z nich jest własnością prywatną, część należy do garnizonu. Z chęcią wszystko wyjaśnimy w obecności kapitana. Misja miała charakter wojskowy i wolałbym nie ujawnić więcej niż kapitan zezwoli Wilhelmie. - Borys odpowiedział zgodnie z prawdą. Spotkał pozostałych by oddzielić rzeczy “zdobyczne” od tych jakie nie należały do nich. Zamierzał iść z nimi do kapitana.
- Ja bym od razu skorzystał - wcisnął się w rozmowę Georg. - Po drodze ci mili kompani mnie zabrali. Uratowali prawie. Z okolic Mortensholm pochodzę. Chciałbym tutaj. U was. Przydać się. Kapitanowi przedstawić. Coby zacne stróże prawa za przybłędę nie traktowali. - Chłop skłonił się i wyszczerzył w uśmiechu.
- Panienka widzę nieśmiała - uśmiechnął się do Fay. Chyba mu się podobała. Sam strażnik też był niczego sobie. Postawny i zadbany. Nawet długie blond włosy wyglądały na zadbane. Na oko około trzydziestki, sądząc po twarzy, delikatnie naznaczonej doświadczeniami życiowymi. Potem dopiero odwrócił się do mężczyzn. - Trottel? Trottel mnie nie interesuje. Ja mam swoje rozkazy. A z was to taka wyprawa wojskowa, jak z goblina krasnolud. Bogdanow, tak? - zwrócił się do Borysa. - Coś tam o was słyszałem. Nawet Trottel wam jakąś nagrodę dał. Coś Ci powiem chłopie. Ja do wojskowych nic nie mam. Szanuję ich. Ale Kapitan Becker go nie trawi. Więc lepiej nawet nie wymieniaj tego nazwiska. Jak nie powiecie mi dość, żebym miał z czego raport zrobić, to wtedy zawloką was do kapitana. Beckera, oczywiście. Pamiętacie, jak skończył akolita i bednarz, gdy ostatnio mu podskakiwali? - Zrobił chwilę przerwy. Potem zwrócił się do Georga. - Nowy mówisz jesteś. A Ci mili kompani to Cię zabrali zanim te wszystkie dobra zdobyliście, czy później?
- A w tym samym czasie właściwie - odparł Georg przeciągając wyrazy jakby odtwarzał sytuację w głowie. - Bo to w zasadzie zdobyczne rzeczy na bandytach jacy napadli ich karawanę w górach, a którzy wyrżnęli resztę towarzyszy tych oto moich kompanów. Bandyci ich rozgromili i zabrali co mogli, ale trupów swoich ziomków już unieść nie dali rady. Tom pomógł im tachać to z powrotem, a oni przyjęli moją pomoc.
Strażnik, którego najwyraźniej bardziej interesowało oglądanie Fay niż słuchanie Georga, nagle odwrócił się w jego stronę.
- Czekaj, czekaj. Czy ja dobrze rozumiem? Zbójcy napadli na karawanę, zabili wszystkich innych, a was zostawili przy życiu razem z tym, co karawana wiozła? I wy to tutaj ze sobą przynieśliście?
- A tamto to zabrali - zaprzeczył chłop. - My strzelce to nas po lesie nie gonili daleko. Tu są rzeczy zabitych. Broń, skórznie i takie tam. No i rzeczy poległych coby rodzinom zwrócić. Rudolfa głównie. No i Wolfganga. Halabarda na przykład - pokazywał wystające przedmioty z pakunków.
- Jeden z żołnierzy Albert zginął dzień wcześniej. Walczyliśmy z goblinami w zasadzce. Następnego dnia natrafiliśmy na kupca. Był ranny otumaniony i udawał że napadły go gobliny. Mieliśmy gościa na oku ale okazało się, że jeden z ochroniarzy jest w zmowie z nim i zbójami. Resztę… - Borys dostrzegł, że strażnik cały czas gapi się na Fay. - opowie Fay. - przerwał nagle.

Blondyn zamyślił się i zaczął liczyć coś na palcach. - Dwóch wojskowych. Gottfried strażnik. Dwóch ochroniarzy. Kupiec. Wasza czwórka. To razem… dziesięć osób. Krasnolud, Hans i Rudolf. I ta, Haube. Trzynaście osób. Dobrze liczę? Zbóje zabili całą resztę w czasie gdy wy, jak dobrze rozumiem, chowaliście się w lesie, panie… - spojrzał na Georga
Chłop wykonał przeczący ruch głową i otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale na szczęście Borys wtrącił się i powiedział o swoim przebiegu walk nie zważając na Georga chciał odciągnąć od niego trochę uwagi.
- W bitwie z goblinami ustrzeliłem jednego. Bandytów zabiłem dwóch. - powiedział hardo i zgodnie z prawdą Kislevczyk. Pamiętał to jak jakby to było przed momentem. Stał z Kasztaniakiem. Sylwetki wbiegły do obozu strzelili niemal jednocześnie i obaj zabili bandytów. Każdy po jednym jak w powieściach. Drugiego trafił potem krytycznie przy szańcu. Dobił go pies Rudolfa Predator.

Fay również patrzyła się na strażnika, ale niezbyt pewnie. Raz po raz spuszczała wzrok.
- Zbójcy zabili tych którzy stawili czynny opór. Stracili jednak tylu ludzi przy tym, że tych z łukami nie mieli jak gonić, a i całego łupu zabrać nie zdołali. Borys strzelał, ja próbowałam przeszkadzać, ale nie zamierzaliśmy dać się zabić tylko dlatego, że innych pokonano, prawda?
Fay podparła się pod boki.
- Wie Pan strażnik, co by mi zrobili, gdyby mnie złapali, nie? - zapytała retorycznie.
- O goblinach to ja nic nie wiem - Georg podniósł ręce do góry w geście poddaństwa. - Ja dopiero przy zbójach dołączyłem. Ale jak sam Panie wyliczyłeś u nas było 5 wojaków, a zbójów z dwadzieścia głów. Jak nasi polegli to co było robić? - zapytał z bezradnością w głosie.
- Cóż… dwudziestu powiadacie. Raczej nie było wam dane stać i ich liczyć, co? - pokiwał powoli strażnik, ale ton jego głosu nie był wrogi. - Wszyscy wiemy, że w takiej sytuacji, ilość przeciwników rośnie. Zresztą, skoro tak dobrze wam szło - spojrzał na Borysa - to ciężko mi uwierzyć, że dwudziestka wrogów, z których sam ubiłeś dwóch, mogła zabić tylu waszych. A, panienka słusznie mówi - spojrzał na Ayinger. - Przykro by było, gdyby coś panience zrobili. Jestem cały szczęśliwy, że panienka cała i zdrowa - uśmiechnął sie do niej. No ale to mi przypomina. Tam jeszcze jedna kobieta była, z psem. No i tak, bednarz też ponoć kupił psa, Thomas mi opowiadał. Jakby nie liczyć to mi się wydaje, że siły wyrównane były. A ludzie sporo plotkują na wasz temat. I póki co nie usłyszałem nic, żeby je rozwiać. Dobrze - zamyślił się. - Myślę, że to będzie trudniejsza sprawa. Weźcie te rzeczy i chodźcie ze mną do strażnicy. Muszę to omówić z przełożonym.
Georg zesztywniał. Jego doświadczenie z Księstw granicznych podpowiadało mu, że wizyta w strażnicy nigdy nie kończy się dobrze. Zerknął na towarzyszy sprawdzając jak oni odnoszą się do właśnie wydanego polecenia.
Borys wymownie spojrzał na Fay. Bardzo wymownie bo strażnik bardzo luźno interpretował fakty. A ona mu się zwyczajnie podobała. Liczył, że zainteresowanie z jej strony i odpowiednie słowa mogą jeszcze odmienić bieg wydarzeń.
Dziewczyna uśmiechnęła się zakłopotana.
- Wśród nas byli też tacy jak ja, którzy na trzy strzały trafiają raz. Dziewczyna z psem, była z nami i walczyła bardzo dzielnie, ale nie chciała się poddać, nawet w obliczu ich miażdżącej przewagi - skrzywiła się na wspomnienie o jej śmierci - To było straszne.
- Praca strażnika to odpowiedzialna i ciężka praca - dodała i pokiwała głową - My jednak nie mamy nic do ukrycia i nigdzie się nie wybieramy. Wszystko co należy do miasta oddamy bez dyskusji. Może nie ma sensu zatrzymywać nas. Mamy dużo obowiązków po powrocie.
- Może Pan Wilhelm zaglądnął by do domu artysty? Przygotujemy z Panią Marią coś specjalnego - uśmiechnęła się przyjaźnie na koniec.
- Panienka się nie boi. Nie jestem ani Kasparem, ani Borisem. Ale chcę zrobić spis rzeczy, które tutaj macie, a niestety sam nie potrafię - rozłożył ręce. - Dlatego potrzebuję, żebyście przeszli ze mną do strażnicy. No i powiem szczerze, powinienem was przesłuchać, każdego z osobna. Ale… nie będę służbistą. Może wystarczy, jak tylko z panienką porozmawiam? Wieczorem w Czerwonym Byku?
Georg wpatrujący się do tej pory w strażnika, teraz patrzył na Fay. Miał świadomość tego z czym wiąże się taka propozycja. Był ciekawy jak dziewczyna na nią zareaguje. W Księstwach granicznych ludzie robili wiele rzeczy aby przeżyć. Zastanawiał się jak było w tych stronach.
Fay zaś zamiast na strażnika zatrzymała wzrok na Georgu, który wlepiał w nią oczy jakby spodziewał się nie wiadomo czego. Albo może właśnie wiadomo czego. Potem dopiero spojrzała na strażnika i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- A pewnie, że dam się zaprosić - odpowiedziała, a na twarzy Georga pojawiła się satysfakcja.
- Przyjdę po panienkę, po zmierzchu. Gdzie Panienka mieszka?
Fay wyglądała jakby zastanawiała się chwilę
- Będę w "Czerwonym Byku" wieczorem. Nie wiem kiedy skończę pracę.

Gdy strażnik wyszedł podeszła do chłopa z tym samym uśmiechem.
- Za ten wzrok, ćwierć twojego łupu jest dla mnie, albo tak zrobię ci koło dupy, że nie wyjdziesz z tej strażnicy - potarła wnętrze kciuka lewej dłoni.
- Już miałam to zrobić, ale przez wzgląd na ostatnie dni, tym razem ci się upiekło. Szukasz dziwek, to źle trafiłeś.
Twarz Georga wyrażała teraz duże zaskoczenie, które znikało powoli w miarę wypowiadanych przez dziewczynę słów. Na koniec na jego ustach zagościł znajomy, służalczy uśmiech.
- Żadnych dziwek nie szukam. Ani mnie nie stać, ani żadna by na osobę mojego pokroju nie spojrzała przychylnym okiem - odpowiedział pochylając głowę. - Jeślim cię pani obraził, tom zrobił to nieświadomie i chętnie częścią łupu, której żądasz, to wynagrodzę - dodał kłaniając się nisko. Deklaracja była jasna, ale wszyscy obecni mieli świadomość, że wymuszona.
Kucharka fuknęła, ale przebiegający przez jej twarz grymas wściekłości nagle ustąpił. Zmrużyła oczy i to ona teraz przyglądała się Georgowi. Chyba była zaskoczona. W końcu machnęła ręką w powietrzu.
- Nieważne - wypuściła powietrze - Nie rób tak więcej. Ale już nigdy więcej, rozumiesz? - chwilę wpatrywała się uważnie w jego oczy - Po prostu bardzo tego nie lubię. Też nie mam łatwego życia.
- Nikt z nas nie ma - odpowiedział Georg lekko podnosząc głowę.
- Niektórzy jednak czasem są zmuszeni robić gorsze rzeczy niż inni żeby przetrwać - dodał, a w jego oczach pojawiło się coś tajemniczego i osobistego.
- Skoro już jesteśmy i przy łupach i przy wrażliwych tematach - zaczął Borys zmieniając temat z kończącej się awantury. - Ja to widzę tak. W bitwie z bandytami nie brał udziału Georg ani Drago. Trzymali się jednak z nami, więc z tej części jak spieniężymy przedmioty dostaniecie po dziesięć procent na głowę. Fay resztę chciałbym podzielić na trzy części uwzględnić w tym Robin. Wyratowała nasze tyłki choć finanse jej zdaje się nie obchodziły. Ewentualnie jeśli nie odpowiada ci podział na trzy wtedy Robin otrzyma dwadzieścia procent a my po trzydzieści. Wolałbym jednak po równo. Szukała nas nawet jak nie wróciliśmy. Jest jedną z nas. Jakby dziwnie by nie zabrzmiało czuję, że pewny “my” istnieje po tej wyprawie. Mogliśmy polegać na sobie nawzajem i teraz w Kreutzhofen liczę na to samo. Ciężkie czasy nadchodzą ponoć jakąś sąsiednią wieś spalili. Wszystkich wyrżnęli nawet kobiety i dzieci. Goblińskie podjazdy były pod miastem. Słyszałem w karczmie przy jedzeniu nim poszedłem spać. Może być nieciekawie. Bardzo nieciekawie. - podkreślił - Z nagrody od Olbrzyma chciałbym szable. - przeszedł płynnie do dalszych podsumowań - Resztę podzielicie na trzy. Szable jest pewnie trochę więcej warta ale mój pomysł nas wyratował a i leczyłem nas z własnej kieszeni bym powiedział. - wspominając tym samym o zużytych eliksirach - To co musicie wiedzieć - powiedział Borys w przypływie szczerości - to, że lubię złoto i chce się tu wybić. Nie być kolejnym medykiem, kucharzem czy skrybą. Zbudować tu coś myślałem o kompani handlowej i w ramach niej jakiejś grupie najemnej. Tak, tak wiem ambitne i jeszcze gówno mam lub mamy ale to się z czasem zmieni. Czuję to… czuję też śmierć w kościach i burzę która nadciąga. No ale kto nie ryzykuje ten nie ma.
- Tachanie łupów po bitwie z bandytami zaoferowałem w zamian za doprowadzenie mnie do Kreutzhofen i je sobie dzielcie jak chcecie - przypomniał Georg. - Co do podarunku od Hermana to zgoda.
Fay wraz ze słowami Borysa robiła się coraz bardziej spokojniejsza. W końcu chwilę jeszcze myślała i na koniec kiwnęła głową.
- Zgoda. Niech tak będzie.
 
Icarius jest offline  
Stary 26-09-2019, 20:35   #38
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Zaraz po wyjściu elfa przyszedł Haube z dostawą nowych strzał.
- Dobrze, że jesteście - przywitał go Galden. - Udało mi się sprzedać kilka sztuk. Jeszcze nie dziesięć, ale ot, prowizja dla was, zgodnie z umową - krasnolud przesunął monety po stole. Starszy mężczyzna burknął coś niezrozumiale pod nosem i zgarnął monety. - Od razu weźcie te nieudane - dodał widząc, że tamten ma zamiar wyjść. Człowiek westchnął, chwycił podane mu strzały, odburknął coś co przy dobrej woli mogło brzmieć jak “do widzenia” i wyszedł.
Khazad pomyślał chwilę, po czym ruszył zmienić ogłoszenie na słupie. Od teraz pociski miały kosztować dwie złote korony. Miał zapas pieniędzy na kilka dni pobytu w Kreutzhofen. Nie musiał więc wykonywać strzał. No, chyba, że ktoś był gotów zapłacić wyższą cenę. Tymczasem, trzeba poczynić parę przygotowań do wyprawy. Odwiedził swego gospodarza i wypytał o potrzebne mu materiały. U jego brata, kowala, nabył trochę bednarki. Zamówił też spory metalowy guz. A z kolei u bednarzy zaopatrzył się w solidne dębowe deszczułki. Odwiedził też siostry Diesedorf, gdzie nabył rzemienie i nowy prosty amulet. A skoro już zapłacił za przejście na tę stronę rzeki, to ruszył do domostwa dorfrichtera. Słyszał, że ten ma sporą kolekcję cennych i starych przedmiotów. Kto wie, może jakieś runiczne ciekawostki się tam znajdą? Nie był pewien, czy Kippel będzie chciał z nim porozmawiać, ale cierpliwość się opłaciła. Przebrnąwszy przez armię domowników i urzędników udało mu się uzyskać zgodę, na wieczorną wizytę. Ucieszony, wrócił do warsztatu zająć się pracą. Najpierw spróbował wykuć amulet odnowy, niestety nie udało mu się wykonać runy wystarczająco precyzyjnie. Niezadowolony spojrzał na dwie strzały z poprzedniego dnia. Może chociaż tutaj odniesie jakiś sukces?
Po dwóch-trzech godzinach pracy miał gotową jedną strzałę. Druga znowu się zepsuła. Westchnął. Lepsze to niż nic. Poskubał nerwowo wąsa i wziął się za robienie tarczy dla siebie. To przynajmniej nie wybuchnie...

 
Gladin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172