|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-09-2019, 00:24 | #61 |
Reputacja: 1 |
|
14-09-2019, 22:59 | #62 | |
Reputacja: 1 | - Sakra ich pluga - zaklął po raz kolejny Volkmar. Od kilkunastu minut krążył po swoim gabinecie, niczym wściekły szerszeń. Jego teść drzemał na fotelu, nogi wyłożywszy na biurko. Volkmar nie mógł spać. Zbyt wiele się działo. Wydawać się mogło, że jego ukochane Gluckwunsch stało się wszechświatowych centrum politycznym. Nie dość, że każdy chciał rządzić, czemu w sumie nie można było się dziwić, wszak władza to wpływy i pieniądze. Tylko na domiar złego wszyscy chcieli też spiskować, knuć i podjudzać. A to było już nie do zniesienia. Zwłaszcza wobec faktu, że miasto było naprawdę poważnie zagrożone. Volkmar stanął przy oknie i przez chwilę patrzył na ulicę swego miasta. Od wczorajszego dnia wszystko się zmieniło i wcale to, a wcale mu się to nie podobało. Zniknęli gdzieś kupcy i przekupki, którzy charakterystycznym zaśpiewem zachwalali swoje towary. Nie było też przechodniów spragnionych ich towarów. Przy studni nie było radośnie bawiących się dzieci. I nie było szalonego dziada, który wieścił koniec świata. Wszystko to napawało serce burmistrza niebywałym smutkiem. Po prawdzie nieobecność proroczego dziada była Volkmarowi kompletnie obojętna. Stanowił on tylko element miejscowego folkloru i jako taki mógłby nadal występować, gdyby nie wszystkie niepokojące wydarzenia, które miały miejsce. Volkmar przysiadł na krawędzi biurka i głęboko się zastanowił. Wiedział, że oczy przyszłych pokoleń spoczywają na nim. Jeżeli chciał sięgnąć po swoje marzenia musiał podjąć trud i wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za miasto i za tych wszystkich ludzi i nieludzi, którzy byli jego poddanymi. No może nie poddanymi, ale ludźmi i nieludźmi, którzy powierzyli mu swoje bezpieczeństwo. Nie mógł ich zawieść i musiał działać. Musiał kontynuować podjęte już kroki, choć wiedział, że stąpał po cienkim lodzie i że znajdzie się wielu, którzy nie tylko podstawią mu nogę, ale i z rozkoszą wbiją sztylet w plecy. Właśnie! Sztylet w plecy! Volkmar doznał nagłego olśnienia. Sięgnął po pióro i arkusz papieru kancelaryjnego i zaczął pisać. Cytat:
Drugi etap polegał na tym, aby za pomocą miejscowych wyrostków dostarczyć listy do wszystkich członków Rady. Etap czwarty polegał na spotkaniu się z dzielnymi Bohaterami i rozmówieniu się z nimi. A etap piąty... niech to na razie pozostanie słodką tajemnicą, jedynego prawomocnie sprawującego władzę burmistrza, Volkmara Woerfela.
__________________ >>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<< Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul! | |
15-09-2019, 11:16 | #63 |
Reputacja: 1 | No i się zaczęła rzeź niewiniątek. No dobrze… może dwa trupy to jeszcze nie rzeź i może nie takich niewiniątek bo Rudi alkohol psuł a Kargun zadzierał nosa tak wysoko, że gdy padało, to mało się nie topił ale zaszlachtowanie tych dwóch zacnych obateliGluckwunsch w samym centrum miasta, bez należytego procesu, czy przesłuchania poruszyło coś w miękkim kacim serduchu. Wbiło się w niego niczym czarna zadra. To nie może tak być, że Volkmar zamyka się w ratuszu jak szczur i szczuje obcych na obateli. I Małodobry stwierdził, że nadszedł czas wygonić szczury z nory a historia niech to osądzi. Berg, działając cokolwiek pod wpływem impulsu, nim skierował się w kierunku ratusza, powiadomił Gordhula o swoich zamiarach i przykazał, żeby zaopiekował się kobietami, jeśliby miał nie wrócić. Po tym zabiegu udał się do bramy bluszczem spowitej, która prowadziła wprost do katowni. Pracownia była pusta i w należytym porządku tak jak powinna wyglądać i to sprawiło, że Cichy posmutniał. Porządek tego świata miał zostać zniszczony, tak przynajmniej jawiło się to w przesadystycznym nastroju Berga a sam Mistrz miał do tego przyłożyć swój paluch. Jeśli jeszcze się wahał, to właśnie przestał. Czarna zadra przesunęła się wbijając się głębiej. Z katowni było kilka wyjść. Prócz tego prowadzącego bezpośrednio na rynek, było zejście do lochów, z którego doprowadzano przesłuchiwanych, wyjście do górnych partii ratusza oraz, o czym niewielu pamiętało, w podłodze znajdowała się krata, którą czasami otwierano, by zrzucić z niej nieczystości wprost do kanału, który odprowadzał je poza obręby miasta. Narzuciwszy na siebie starą kapotę, z głębokim kapturem skrywającym twarz, tą właśnie drogą, upewniwszy się, że nie zostawił żadnych śladów, które na jego zniknięcie mogło doprowadzić, po śliskiej metalowej drabince wkutej w mur, zszedł pod miasto, do śmierdzącego kanału Mistrz Małodobry. Przeganiając szczury, wielkie niczym psy, brodząc w cuchnącej wodzie, wyszedł poza mury. Bezrozumna tłuszcza, smarkając i harkając tłoczyła się pod główną bramą miasta, rozpełzając się wokół niej jak robactwo wokół padliny, zbierając w niewielkie grupki, grzejąc zziębnięte ciała przy rozpalonych ogniskach, czekając, bucząc, brzęcząc. Nieskładna, niezorganizowana, śmierdząca i bezradna. Berg w swojej prześmierdłej kanałami kapocie nie odróżniał się zbytnio od wieśniaków, może tylko wzrostem nad nimi górując. Bez problemu wmieszał się w tłum, a po chwili wyszukał grupkę, na oko sprawnych mężczyzn grzejących się przy jednym z ognisk, którzy o czymś rozprawiali. Usiadł więc między nimi i słuchał. Czarna drzazga wierciła się w jego sercu, kłując i sącząc czarną truciznę, którą serce zaczęło pompować do organizmu. Tłum potrzebował przywódcy, nadziei. Kogoś kto ich poprowadzi. Kat siedział pośród nich, słuchając co im na duszy leży, by wykorzystać później te strachy. Słuchał i czekał. W tym był dobry.
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |
17-09-2019, 10:01 | #64 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
17-09-2019, 10:47 | #65 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett |
17-09-2019, 20:53 | #66 |
Reputacja: 1 |
|
19-09-2019, 20:50 | #67 |
Reputacja: 1 |
|
21-09-2019, 09:41 | #68 |
Reputacja: 1 | Uchodźcy czyli przykrótka kołderka. Powiedzieć, że uchodźców nikt nie lubi, to jak stwierdzić, że Volkmar czasami wsłuchiwał się w głosu ludu, cycki Jagody nie były małe, lub że Berg nie jest gadułą. Uchodźcy byli jak wrzód na dupie. Irytujący, Nie można się ich było prosto pozbyć. Ciężko było z nimi żyć. A jednak Berg w jakiś przedziwny sposób zdobył ich zaufanie. Czuł, że gdyby im kazał, ci poszliby za nim. I chociaż wcale tego nie zamierzał, poczuł się za nich odpowiedzialny. Wyłapał trzech chłopaków z ciżby, trzy najmniej zasmarkane sieroty, dwóch silnych mężczyzn i kobietę, i kazał im iść za sobą. Najpierw zajął się chłopcami. Pozostawił po jednym w domach czeladników, którzy u niego terminowali, obiecując za opiekę dodatkowe profity, potem poszedł do kuźni i oddał mężczyzn Gorhulowi. Ten ucieszył się na dodatkowe pary rąk do pomocy, wszak zakład szedł pełną parą w czasie niepokojów. Ciągle kuto żelazo. Kobietę wziął do siebie, żeby pomagała Bernie w chałupie, przy dzieciach. Co do reszty, przykazał Kruczkowi, zwanego tak, jak szybko się przekonał, bo gwizdaniem naśladować potrafił odgłosy ptaków, w tym skrzeki kruka, a przede wszystkim wśród uchodźców posłuchanie miał i szacunek, że jakby się źle działo to ma posłać kogoś do Małodobrego z informacją. Kruczka posłano na mury. Następnie wysłał Terę i Zarę w miasto, po radnych, coby w Ratuszu się spotkać i radzić, tera i zara, bo miastem rządzić trza a i z Bohatyrami się dogadać, bo to większa zaraza niż uchodźcy i nieumarli razem wzięci (tego nie powiedział), bo inaczej miasto zacznie rządzić się samo a z tego nic dobrego nie wyjdzie. Berg dobrze wiedział, że jak się przykrótką kołdrę ciągnie każdy w swoją stronę to nikt się nie wyśpi.
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |
23-09-2019, 21:29 | #69 |
Reputacja: 1 |
|
24-09-2019, 01:21 | #70 |
Reputacja: 1 | Pani nawet dałaby się oczarować śpiewem, ale ten bard miał się do Mistrza Boniego jak kura do słowika. Uśmiechnęła się jednak do tego szarpidruta safanduły, pomna, że zadzieranie z przedstawicielami tej bardziej realnej części opowieści generuje znacznie więcej problemów niż korzyści.
__________________ by dru' |