Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2019, 13:33   #11
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518, domostwo sędziego Brunsteina w Remer

Mały pokoik na poddaszu był zbyt daleko od gabinetu, aby dziewczyna mogła swobodnie podsłuchiwać spotkania krewniaka, a przecież rozum podpowiadał magiczce, że od toczonych w tamtym pomieszczeniu rozmów mogły zależeć jej dalsze losy. Słysząc, że sędzia wzywa do siebie młodą Saxę zaraz po tym jak wyprawił Olivię z panią Kateriną w podróż do enigmatycznego miejsca, dziewczyna uznała, że warto wiedzieć, o czym notabl będzie mówił z wielkooką trzpiotką. Pozostała zatem w kuchni ukrywając się za piecem, co okazało się roztropnym posunięciem, ponieważ chwilę później zaglądnął tam Klaus. Olivia musiała chwilę zaczekać w ukryciu, gdyż rajfur postanowił przekąsić wędzony ser zagryzając go na dodatek nieznośnie cuchnącym czosnkiem. Wyszedł służebnym wyjściem na podwórzec i choć Olivia wciąż miała wrażenie, że ją ukradkiem obserwuje zza okna, nie mogła już dłużej powstrzymywać swojej ciekawości. Wyszła z kuchni na korytarz chowając się w cieniu wypchanej skóry niedźwiedzia, zza której ledwie słyszała połowę rozmowy mającej miejsce w gabinecie. Ludwig swym zwyczajem mówił cicho i spokojnie, ale odpowiedzi dziewczyny zdradzały emocje i niektóre słowa na wyjątkowo wysokich rejestrach były rozpoznawalne. Najbardziej oburzyło Olivię, że Saxa dostanie pieniądze za udział w podróży, a ona jak zwykle będzie musiała wykradać na komponenty puch z poduszek i dzwoneczki z dekoracji ludowych odpustów. Starała się nie obwiniać za swoje rozżalenie prostej posługaczki, która przecie w niczym tu nie zawiniła, ale nie potrafiła się do końca wyzbyć złości.

Kiedy jednak nieco później usłyszała, ile złota stryj zaoferował Mauerowi, jej złość przeszła w prawdziwą wściekłość. Była wściekła, lecz chociaż w razie potrzeby mogła łatwo sięgnąć po fundusze sędziego, posunięcie takie oznaczałoby ukazanie słabości.

Nikt mnie nie docenia, ślą mnie niczym jakie popychadło w czarny las. Cóż właściwie ja tam mogę uczynić? Policzyć drzewa i gwiazdy nocą...

Wciąż rozgniewana poszła się spakować. Nie było tego wiele, toteż nie zdążyło się ściemnić, kiedy plecak był zapakowany, a przytroczony do niego dodatkowy tłumok z szorstkim wełnianym kocem jawił się przekleństwem tragarza. Załamana Olivia widziała się w myślach jak zwykłego podróżnego parobka. Rozważała przez chwilę czy zabierać gorsecik, był bowiem zdecydowanie wygodniejszy od zawijania piersi pasami materiałów - a kształtny i wydatny biust stawał się prawdziwym utrapieniem, kiedy trzeba było iść wiele mil na piechotę. Martwiła się, że zniszczy sobie w podróży unikatową garderobę, ale ostatecznie stwierdziła, że winna była stawiać własną wygodę ponad wszystko inne, skoro ktoś bez liczenia się z jej zdaniem zdecydował, że winna pokornie pomaszerować na jakieś zapomniane przez bogów smrodliwe mokradła. Spakowała do plecaka starannie zwinięty gorsecik zła na samą siebie za to, że ta prosta decyzja zabrała jej aż tyle czasu. Starannie ukryła cenne utensylia i pospolite, acz przydatne przedmioty w pokoju tak, aby pod jej nieobecność nikt ich nie znalazł.

Zapatrzyła się w okno, za którym wiatr tańczył z pierwszymi żółtymi liśćmi strącając je z koron drzew Otworzyła księgę, choć znała w niej doskonale każdy znak, każde słowo, mogłaby ją wszak przepisać z pamięci. Pogładziła, zamknęła okładki nie mogąc się skupić na lekturze, bo wciąż myślała o tym, co mogło na nią czekać w Herrendorfie. Bezwiednie obracała w palcach okruch lustra, który coraz to ukazywał inny fragment jej twarzy; oko lewe zielone, wnikliwe i marzące o strzelistych wieżach magów, oko czarne widzące daleko i głęboko. Ponad wierzchołki drzew, przez ludzkie źrenice do duszy. Grzech, współczucie, zazdrość, strach…

- TRACH - odgłos, którego nie było. Nie zamknięto drzwi. Olivia poczuła zapach, sosna zatknięta w wychodku. Ze zgrozą uznała, że kojarzy się jej to z odorem wieprzy Oufnira. Wszystkie szlamowe zapachy tak się jej kojarzyły. Przypomniała sobie jak kilka razy znalazła w chlewiku pijanego Hansa Hansa. Nigdy nie była dla niego przyjemna, bo i nie miała powodów ku temu, by okazywać mu życzliwość. Biorąc pod uwagę to, co już zdążyła podsłuchać, pewna była, że to właśnie on zawitał właśnie pod jej dach.

Cicho niczym łasica wymknęła się z pokoiku, ale spostrzegła z odpowiednio bezpiecznej odległości przyczajonego przed niedomkniętymi drzwiami gabinetu Klausa. Niewiele zatem wyniosła z ostatniej rozmowy, ale rozpoznała głos trapera i dosłyszała wieści o Felixie. Nie znała zbyt dobrze młodego łowcy, ale wypadek jego ojca poruszył społeczność, a jego okoliczności tkwiły w głowie Olivii niczym cierń, choć biedna nie wiedziała, czemu.

Kiedy wychodzącego z gabinetu Mauera zastąpił Klaus, ośmielona dziewczyna mogła podejść pod same drzwi gabinetu, skąd łowiła uchem każde słowo. Zaczęła odrobinkę żałować Hansa Hansa, któremu w głuszy pewnie już szykowano podstępny stryczek. Wbrew sobie samej poczuła do nielubianego w Remer zbira sympatię, tak typową dla wyrzutków zmarginalizowanych poza nawiasem małomiasteczkowego społeczeństwa. Postanowiła przy najbliższej okazji zabić w sobie niestosowne emocje, które nie przystawały komuś aspirującemu do wzniesienia się ponad masy plebsu.

Zagrzała w kuchni wodę, aby się umyć. W trakcie przygotowań do ablucji porachowała w głowie ważne daty dziękując Shallyi za to, że nie będzie krwawić w drodze, jeśli tylko podróż przebiegnie sprawnie. Chwilę później ponownie się na siebie rozzłościła nie mogąc zdecydować, czy ogolić nogi, pachwiny i podbrzusze. Wypadałoby wyglądać na damę, z drugiej strony bujny zarost jakoś tam dodatkowo chronił przed chłodem, który mógł nadejść lada dzień.

Koniec końców ogoliła wszystko.
 
Nanatar jest offline  
Stary 08-09-2019, 17:25   #12
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Późny wieczór 18 Brauzeit 2518 KI, Remer

Czerwona kula słońca zniknęła w końcu za gęstwą prastarej kniei i nad brzegami rzeki niemal w jednej chwili zapadła wieczorna ciemność. Mrok wniknął za oświetlony pochodniami kamienny mur miasteczka, przykrył swą czernią gliniane dachówki i poszarzałe strzechy domostw. Opustoszały targowiska, studzienne place, rybackie przystanie. W bocznych uliczkach, w zaśmieconych alejkach i na placykach przy odrapanych czynszówkach pojawiły się ledwie widoczne cienie dwunożnych drapieżników, krążące bezgłośnie w poszukiwaniu ofiar, którym można było zrabować sakiewkę, uciekające przed głośnym krokiem przemierzających miasteczko miejskich strażników. W powszechnie uczęszczanych przybytkach uciechy życie nabierało dla odmiany intensywności, stojąc w jaskrawym kontraście do ustatkowanych pobożnych mieszczan, którzy o tej porze ryglowali drzwi i okna i kładli się do łóżek odmawiając modlitwy do Młotodzierżcy. I jedni i drudzy - znużeni dniem pracy rzemieślnicy i kupcy oraz przepijający w karczmach swe srebro miłośnicy nocnych uciech - starali się za wszelką cenę nie myśleć o tym, co czaiło się po przeciwnej stronie muru i po drugiej stronie rzeki, w czarnym gąszczu rozświetlanym jeno z lekka księżycową poświatą.

Kiedy noc brała w posiadanie Ostermark, w kniei nastawał czas istot, które nie bez powodu lękały się słonecznych promieni. Wilki były wówczas najmniejszym ze zmartwień tych nieszczęśników, którzy nie zdążyli przed zmierzchem dotrzeć do ludzkich sadyb bądź warownych zajazdów przy gościńcach. Przy paleniskach karczm i gospód wędrowni bajarze opowiadali mrożące krew w żyłach historie o bezlitosnych goblinach dosiadających pająków wielkości niedźwiedzi, o żądnych krwi upiorach kryjących swe bezcielesne postacie wśród wstęg nienaturalnie ruchliwej mgły, o obłąkanych czcicielach zakazanych bóstw, którzy ucztowali na leśnych polanach na ludzkim mięsie i gorącej krwi. Każde remerskie dziecko znało na pamięć opowieści o prastarych jędzach przychodzących po krnąbrne latorośle i o potwornych zwierzoczłekach, które niegdyś były ludźmi, a które wielce zgrzeszyły przeciwko sigmaryckiej wierze i ukarane zostały klątwą zezwierzęcenia. Strażnicy na miejskim murze nigdy nie pozwalali sobie w nocy na zmrużenie oka i zawsze dbali o to, by mieć pod ręką zapas łuczyw i pełny kołczan.

Dobiegające z puszczy wilcze wycie, ostre szczeknięcia lisów i pohukiwania sów mieszały się czasem z dźwiękami, które pochodziły z rzadziej spotykanych, ale znacznie straszniejszych gardzieli, toteż przesądni Ostermarkanie nie bez powodu wieszali na drzwiach swych domostw amulety i palili w sypialniach kadzidła mające odstraszać złe moce. Pełen cudownych dziwów Altdorf, potężne imperialne armie i strzeliste świątynie Sigmara wydawały się w takie noce niemożebnie odległymi, wręcz nierealnymi bajkami. Tutaj - na pograniczu Imperium - prastare gęste lasy, rwące zimne rzeki i cuchnące stęchlizną trzęsawiska składały się na groźny świat, który nie wybaczał popełnianych błędów i który korzystał z każdej okazji, aby przypomnieć ludziom, że wciąż nie wszędzie wolno im było bezkarnie się panoszyć.
 
Ketharian jest teraz online  
Stary 08-09-2019, 17:57   #13
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518, domostwo sędziego Brunsteina w Remer

Krewniaczka sędziego weszła do jego gabinetu na równi zaciekawiona, co ostrożna. Hans Hans stał przed obliczem Ludwiga i bynajmniej nie śmierdział, przez co w pierwszej chwili Olivia odniosła wrażenie, że spogląda na bliźniaczego brata opryszka. Lecz znaczące jego szpetną gębę stare blizny nie mogły przynależeć do żadnego krewniaka, Olivia zbyt dobrze je zapamiętała przyglądając się kiedyś twarzy stojącego pod pręgierzem Hansa Hansa. Starając się nie zdradzać podekscytowania spotkaniem z przeklinanym przez wielu Remerczyków łotrem podeszła doń niedbale, roztaczając wokół siebie dyskretną woń zmieszanej mięty, lawendy i migdałów.

Sędzia Brunstein i Klaus Bruckner powitali ją zdawkowymi ruchami głów; pierwszy siedzący za blatem dębowego biurka, drugi oparty nieopodal o ścianę ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami. Żaden z trzech mężczyzn nie odezwał się ani słowem, co nieco dziewczynę zbiło z tropu.

Kompletnie nie wiedząc jak zacząć, spojrzała uważniej na przyglądającego jej się kątem oka więźnia. Miał na sobie czyste, pachnące mydlinami odzienie, a gładka naoliwiona skóra czaszki i policzków jawnie dowodziła tego, że raczył przed przybyciem odwiedzić łaźnię i balwierza.

- Witaj Hans… - zaczęła, urwała, po czym po trzech oddechach dodała - Hans. Znamy się, prawda? - lekkimi krokami zaczęła obchodzić odwzajemniającego jej badawcze spojrzenie gościa - Budziłam cię jak nocowałeś u wieprzy Oufnira. Chciałeś mnie wtedy lać, ale świnie mnie broniły. Lubisz świnie? Bo ja nie. To dziwne, bo one mnie lubią - Tajemnica skryta w zaskakującej lojalności włochatych bestii zawładnęła na chwilę myślami magiczki, ale zdrowy rozsądek natychmiast podpowiedział, że dalsze drążenie tematu świń byłoby nietaktowne. Olivia dojrzała to w spojrzeniu Hansa Hansa, wzierając w jego prostą nienawykłą do wyrafinowanych konwersacji duszę swym czarnym prawym okiem.

- Olivio, Hans Hans będzie ci towarzyszył w podróży do Herrendorfu jako twój przyboczny strażnik. Będzie cię strzegł od złego i czuwał na popasach. Poprzysiągł na znak Młotodzierżcy, że uczyni wszystko, aby nie spotkała cię żadna krzywda - powiedział zza stołu sędzia Brunstein. Wciąż rozgniewana na swego krewniaka za to jak ją potraktował w porównaniu z innymi członkami szlacheckiej świty, Olivia skwitowała jego słowa mało uprzejmym kiwnięciem głowy.

- Spodziewałam się, że będziesz strasznie śmierdział i będziesz pijany, a ty mnie bezczelnie rozczarowałeś. Domagam się satysfakcji i żądam, abyś zjadł ze mną kolację, to zresztą już ten czas. Jesteś silny? Napnij mięśnie!

Oczy Hansa Hansa oderwały się od smukłej postaci dziewczyny, przeskoczyły na oblicze skamieniałego sędziego, potem na Klausa, po czym powróciły ku Olivii.




Oto pierwsza część łączonej scenki fabularnej w wykonaniu moim oraz Klejnotu Nilu. Drugi fragment pojawi się w poście współgracza, kiedy ten zdecyduje, jakie wrażenie szalona uczennica czarodzieja wywarła na Hansie Hansie!




 
Nanatar jest offline  
Stary 09-09-2019, 05:39   #14
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518 KI, domostwo Klausa Brücknera

Ciemne piwo miało przyjemny smak i chociaż Karl Peter Niers na co dzień niezbyt za nim przepadał preferując południowe wina, tym razem musiał przyznać, że napitek zaspokoił jego wygórowane oczekiwania. Piwo w Ostermarku nie było wcale najgorsze, a przynajmniej znacznie lepsze niż to, którym raczył się w Nuln czy Averlandzie. Choć czasem zdarzały się perełki, kiedy do szynku w którym akurat pijał dotarł jakiś krasnoludzki trunek, to jednak im bardziej na północny wschód Imperium, tym lepsze mieli piwo. Może to kwestia pogody? Pomyślał Karl i spojrzał na swojego gospodarza. Rozparty na ławie po przeciwnej stronie stołu Klaus Brückner wychylił głęboki łyk piwa z własnego cynowego kufla, a potem wychylił się w bok i dorzucił do kamiennego paleniska kilka wyschniętych szczap. Iskry strzeliły w górę komina, kiedy ruchliwe płomienie zaczęły pochłaniać z żarłocznym trzaskiem drewno.

Karl spojrzał po kątach, szybko zauważając porządek i pewien ład, który zawsze zadziwiał go w domach ludzi ustatkowanych. Brak srebrzonej i złoconej zastawy i gołe ściany, bielone jednak wapnem, zdradzały, że choć dom był dobrze utrzymany, nie przelewało się tu bogactwo.

- Nie wiem, czy do końca pojąłem, czego właściwie ode mnie oczekujesz - stwierdził po chwili milczenia Niers - Cała ta wyprawa nie brzmi zbyt zachęcająco. Nie wątpię, że puszcza o tej porze roku jest na swój sposób piękna, a trzy białogłowy, wśród nich wysoko postawiona szlachcianka, tylko przydają landszaftowi uroku, ale nie sądzę, aby to było zlecenie dla kogoś takiego jak ja.

- Podajesz w wątpliwość mój osąd? - Klaus Brückner odparł pozornie przyjaznym tonem, ale Karl znał go dostatecznie długo, aby w głosie gospodarza wychwycić ledwie słyszalny ton przestrogi. Zaprzeczył głową i spokojnie słuchał Klausa, który ciągnął dalej - Ta kobieta musi być kimś dalece innym od zwyczajnej arystokratki, jestem tego pewien. Sędzia nawet mi nie zdradził szczegółów rozmowy, którą z nią odbył w ratuszu, a on zwykł dzielić się ze mną wieloma tajemnicami. Lubię wiedzieć, co dzieje się w mojej okolicy, a Herrendorf jest dostatecznie blisko, aby się do tej okolicy zaliczać.

- Herrendorf? - zapytał rzezimieszek marszcząc brew. W końcu sobie przypomniał.

- Trzy dni drogi przez knieję i wrzosowiska, by koniec końców dotrzeć do mokradeł i tej zapomnianej przez Sigmara wiochy - Niers cmoknął znacząco dając wyraz swej wciąż istniejącej dezaprobacie - Gdyby poprosił mnie o to ktoś inny, najpewniej roześmiałbym mu się w twarz, ale tobie nie odmówię. Co oznacza, że będziesz miał wobec mnie dług.

- Nie licz na to, że mnie weźmiesz pod włos - roześmiał się chłodno Klaus - Nic podobnego do starych układów. Sędzia cię opłaci z urzędowej szkatuły, a ode mnie dostaniesz coś więcej, jeśli będę zadowolony z wieści, które mi przywieziesz.

- Jasne - kiwnął głową. Karl lubił proste i konkretne zadania.

Obaj mężczyźni milczeli przez dłuższą chwilę, siedząc w niewielkiej izbie rozjaśnionej migotliwą czerwoną poświatą płomieni i sączący z kubków ciemne piwo. Karl rozparł się nieco wygodniej, brzękając trzewikiem czarnej pochwy o jedną z ostróg. Przez chwilę bawił się trzymanym w ręku kuflem, jakby próbował dostrzec na nim jakąś rysę czy pęknięcie, które pozwoliłoby skupić uwagę. Albo chociaż odwrócić od natłoku nurtujących go pytań.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że zdecydowałeś się tutaj osiąść - przełamał w końcu milczenie Niers - Miasteczko rzecz jasna niczego sobie i widziałem tu całkiem niemałe grono młódek godnych wielkopańskiego chędożenia, ale ktoś taki jak ty się tutaj zwyczajnie marnuje. Nie żal ci tych czasów, które spędziliśmy wspólnie w Bechafen? Zatęskniłeś za życiem szanowanego mieszczka, z tłustą żonką u boku, ze stadem usmarkanych wrzeszczących bachorów? Nie takiego cię znałem.

- Widzisz gdzieś tutaj żonę i bachory? - odpowiedział Brückner - Mam swoje powody i nie zwykłem ich wyjawiać, jeśli nie mam ku temu potrzeby. A teraz nie mam. Chcę, żebyś pojechał z resztą do Herrendorfu z dwóch powodów. Jednym z nich jest ta kobieta z Bechafen. Dowiedz się, kim naprawdę jest i czego szuka na prowincji, tak daleko od stolicy. Ale oprócz niej będziesz miał oko na jeszcze kogoś w świcie.

- Myślałem, że na wszystkich - uśmiechnął się Karl - Czyżby chodziło o służącą wielmożnej pani? - zapytał tonem zdradzającym zainteresowanie. Chyba nie chodziło o prostych myśliwych czy zwykłego miejscowego więźnia. A może nie był taki zwykły? Myśli Karla krążyły wokół jego przyszłych towarzyszy, o których zdążył już co nieco usłyszeć.

- Toporny ze mnie szpieg, uprzedzam cię - zastrzegł szybko.

- Sędzia wynajął do tej ekspedycji miejscowego trapera, Franza Mauera - powiedział ściszonym tonem Brückner - Czuję rosnącą fascynację jego osobą, chociaż jej powody niechaj ci będą sekretem. Chcę, abyś obserwował go w podróży równie bacznie, co panią Lautermann i pilnie zapamiętywał wszystko, co wyda ci się dziwne. To ważne. Bardzo ważne. Może się zdarzyć tak, że szanowna pani zechce was odesłać z powrotem do Remer, a samej zostać w Herrendorfie. Jeśliby się tak stało, graj na zwłokę, gdybyś zaś musiał pomiędzy nimi wybierać, wróć z powrotem z Mauerem. Jest dla mnie ważniejszy od tej szlachcianki.

- Jasna sprawa - rzezimieszek uśmiechnął się wrednie pod nosem, licząc w duchu na niezłą zabawę.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 09-09-2019, 20:17   #15
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518, domostwo sędziego Brunsteina w Remer

Hans jak niemal każdy inny człowiek w Remen słyszał już wcześniej plotki o krewnej sędziego. Przez jedną połowę miasteczka wyzywana od złośliwych wiedźm, która przykładnym mężom i ojcom rzucała klątwy na ich kuśki. Druga połowa populacji z kolei lękała się tego, aby tylko swoim spojrzeniem… no cóż, tutaj również chodzi o klątwę rzucaną zarówno na męskie kuśki, co oczy i serca. Szczęściem takie zabobony - jak i w ogóle całe te magiczne sztuki - niewiele pragmatycznego z natury Hansa obchodziły. Będąc człowiekiem o prostym umyśle, na spotkanie z sędzią i jego uzdolnioną magicznie krewniaczką poszedł bez strachu i obaw. Jakież jednak było jego zdziwienie, gdy na miejscu zamiast zaczytanej w księgach i przestraszonej widokiem prawdziwego mężczyzny dziewczynki natrafił na niemożebnie pyskatą smarkulę, która zdecydowanie za dużo mieliła ozorem. W innych okolicznościach, w dusznej od dymu świec knajpie albo gdzieś w ciemnym zaułku od razu zebrałaby za tak pozbawione szacunku zachowanie po gębie, chociaż była niebrzydka i Hans nie mógł wykluczyć, że potem w akcie łaskawości zadarłby jej z chęcią kiecę.

Oprych ostatkami silnej woli powstrzymywał się od wybuchnięcia gniewem, a wzmianka o ledwie zapamiętanej nocy z wieprzami Oufnira była największym w jego życiu próbą cierpliwości, opanowania i iście dworskich manier. Chcąc za wszelką cenę zachować kamienną twarz powtarzał sobie w myślach, że już jutro będą poza Remen i tam będzie mógł sobie pozwolić na więcej niż w miasteczku, w obecności Brumsteina i pod jego dachem.

- Gówno mnie obchodzi, czego się spodziewałaś i czego się domagasz, larwo. Ja się napnę jak ty się wypniesz, hue hue hue - odparował nie dopuszczając dziewczyny zbyt blisko siebie. Siedzący za stołem sędzia sarknął w reakcji na te szorstkie słowa, ale Hans nie bacząc na karcące spojrzenie Brunsteina odpowiedział tylko:

- Miałem pilnować, aby nic jej się nie stało, nikt nie mówił o byciu uprzejmym. A nawet jeśli nasza umowa zawiera w sobie warunek dobrych manier, i tak zaczynam tę nie dość solidnie opłaconą pracę dopiero od jutra.

Olivia Hochberg zapewne chciała coś powiedzieć, bo nie tylko zmarszczyła brzydko nos, ale i otworzyła usta. Ludwig Brunstein nie dał jej dojść do słowa uderzając z całej siły pięścią w stół.

- Dość tej sromoty! - oznajmił podniesionym głosem - Hańbicie oboje majestat tego domu zachowaniem, które przystoi co najwyżej świniopasom! Ty wiedz, wszeteczny zbrodzieniu, że wciąż pozostajesz we władzy sędziowskiego urzędu i ma łaskawość ma się skończyć w każdej chwili! Ujrzałeś Olivię i wiesz już jak wygląda. Będziesz jej strzegł i będziesz się do niej odnosił z szacunkiem! Jeśli nie, pasy nakażę drzeć z twojego parszywego grzbietu i psy nimi karmić! Precz z moich oczu, precz! I spróbuj się tylko nie zjawić jutro nad rzeką. Krzywoprzysiężców zwykłem karać na gardle i bynajmniej nie lekką śmiercią!

- Ty zaś, moja droga, wielce mnie rozczarowałaś! Nie po to rodzice łożyli na twe wykształcenie, abyś się zachowywała jak rozkapryszona ladacznica! Jeśli przyniesiesz mi wstyd w oczach wielmożnej pani Lautermann, nie będzie dla ciebie miejsca pod mym dachem! Więzy krwi czy nie, naznaczę cię piętnem banitki, jeśli nie przestaniesz przynosić swej rodzinie wstydu! Precz sprzed moich oczu, ty również!


Od MG: rzadko kiedy mieszkańcy Remer mają okazję oglądać sędziego Ludwiga Brunsteina w stanie tak wielkiego wzburzenia i rozsądek próbuje podpowiedzieć Wam obojgu - Olivii i Hansowi - że dalsze wystawianie na szwank cierpliwości tego człowieka może się znienacka skończyć czymś bardzo niedobrym, być może nawet przedterminowym zakończeniem przygody (na co nie pomoże nawet Punkt Przeznaczenia). To jedna z tych sytuacji, w których albo trzeba ugryźć się w język albo przyjąć na klatę (biust) wszelkie konsekwencje.


 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 09-09-2019, 20:49   #16
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
ROZDZIAŁ I - TRZEPOT CZARNYCH SKRZYDEŁ
A kejdy nastąpnął un Pan Wron, czerne skrzydła trzeptały cołki den wielce trwożąc bożebojnych czleków. Czerne stada obsiedły drzewa, a strzechy, łypiały smolnymi łoczami jako te heraldy, co wieść niesły o nadejściu unego, co się ich panem obezwał” - fragment „Wroniego Lamentu”.


Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Długie pasma gęstej mgły unosiły się nad ciemnymi wodami Dolnego Talabeku, wpełzały pod ustawione na palach przybrzeżne chaty rybaków, zagłębiały w wąskie błotniste uliczki miasteczka. Ponad chlupotem bystrego nurtu niosły się z rzadka zawołania pierwszych opuszczających domostwa ludzi, poszczekiwanie psów, dźwięki dzwonków grających cicho na dziobach przywiązanych w przystaniach łodzi. Od strony przeciwnego brzegu dobiegały ostatnie pokrzykiwania nocnych ptaków, pohukiwanie sytych puszczyków, kwilenie ostrodziobów i czarnopiórych pazurzyc. Mrok przedświtu uparcie czepiał się korzeni ogromnych starych drzew otaczających Remer, stawiał skazany na porażkę odpór jaśniejącemu gdzieś za gęstwą puszczy widnokręgowi. Zimne powietrze zionęło od rzeki wywołując dreszcze i gęsią skórkę u tych, którym z różnych powodów przyszło tak wcześnie opuścić domostwa.

Sędzia Ludwig Brunstein zjawił się przy przeprawie na długo przed nadejściem poranka, ale chociaż zamierzał przybyć tam pierwszy, ku swemu ukrytemu zdziwieniu odkrył, że Katerina Lautermann już na niego czekała. Ubrana w praktyczny podróżny strój czarnowłosa kobieta siedziała w siodle kasztanka o długiej grzywie, zapatrzona w ledwie widoczny przeciwny brzeg rzeki. Przypominała wykutą z kamienia figurę, która drgnęła dopiero wtedy, kiedy grupa zbliżających się do przystani ludzi spłoszyła jej srokatego luzaka.

Karl Peter Niers poklepał po szyi swojego konia, prychającego z ożywieniem na widok pozostałych zwierząt. Prowadził siwą klacz za uzdę, trzymając prawą dłoń w demonstracyjny sposób na rękojeści miecza i przyglądając się uważnie reszcie kompanów. Młodziutka dziewczyna o wielkich oczach trzymała się tuż przy chłopaku o aparycji mało rozgarniętego wieśniaka, toteż Niers z miejsca rozpoznał w nich Saxę Valdis i Felixa Mayera. Stojący opodal mężczyzna o gęstej brodzie i zmrużonych oczach, w frędzlowanej kurtce i wysokich skórzanych butach musiał być traperem, Franzem Mauerem. Sędziego Niers znał z widzenia, zresztą u jego boku stał Klaus Bruckner. Noszący kolczy kaftan rosły zbir o gładko ogolonej czaszce i pooranej bliznami gębie oraz towarzysząca sędziemu młoda kobieta o dziwnych oczach dopełniali obrazu cudacznej kompanii, w której szeregi wepchnął Karla jego dawny druh z Bechafen.

- Wasza miłość, oto świta, o której dobór zostałem poproszony - powiedział Ludwig Brunstein podchodząc do siedzącej wciąż w siodle czarnowłosej. Podążając śladem sędziego Karl Peter Niers przyjrzał się kobiecie badawczym wzrokiem, oszacował w myślach nielichą wartość jej koni, drogiego podróżnego stroju, który najpewniej uszyto na zdjętą wcześniej miarę, wypchanych nieznanymi utensyliami sakw i podróżnych toreb, wśród których szczególną uwagę zwracał jakiś podłużny przedmiot zapakowany szczelnie w natarty impregnantem skórzany pokrowiec. Katerina Lautermann mogła się chlubić prawdziwie kobiecą sylwetką, zauważalną dla wprawnego męskiego oka nawet pod luźnym dla wygody odzieniem. Piękna na niepokojący sposób, o skrzących się inteligencją, ale chłodnych oczach. Kiedy otaksowała go wzrokiem, Niers poczuł się na chwilę niczym wystawiony na sprzedaż rzeźny byk.

- Dziękuję, panie sędzio - odpowiedziała dźwięcznym melodyjnym głosem przerzucając zwinnie prawą nogę nad łękiem siodła i zeskakując z grzbietu swego wierzchowca na śliski bruk nabrzeża. Niers ukłonił jej się uprzejmie sądząc, że zeskoczyła z siodła chcąc dokonać prezentacji, wówczas jednak ujrzał wyłaniający się z półmroku poranka i pasm gęstej mgły rzeczny prom, poskrzypujący deskami, chlupoczący dźwiękiem zanurzanych w toni długich tyczek. Stary Oswald i jego dwaj nierozgarnięci synowie napierali z całych sił na drągi walcząc z rzecznym prądem.

- Pokładam bezgraniczne zaufanie w pańskim osądzie - podjęła mowę szlachcianka zwracając głowę z powrotem w kierunku Ludwiga Brunsteina - Imiona owej zacnej kompanii najpewniej zapadną mi w pamięć w najbliższych dniach wspólnej podróży. Czas ucieka nieubłaganie, toteż chciałabym czym prędzej wyruszyć w drogę.

- Niechaj bogowie obdarzą was swymi łaskami, wasza miłość - odparł notabl zdejmując z głowy sędziowską czapkę i kłaniając się kobiecie na dworską modłę - I obyśmy spotkali się z powrotem w Remer, za niedługo i w wyśmienitym zdrowiu.

- Błogosławieństwo Vereny z panem, sędzio - Katerina Lautermann skinęła urzędnikowi dłonią, po czym spojrzała na przydzielonych jej do towarzystwa mężczyzn wskazując znacząco na swoje konie i przybijający do brzegu prom.


Pierwsze wrażenie jest nadzwyczaj istotne, toteż wykonałem dla wszystkich bohaterów testy Spostrzegawczości, aby sprawdzić, co na podstawie wstępnych obserwacji sądzą o tej kobiecie i jak interpretują jej zachowanie. Wyniki obserwacji wyślę Wam jak najszybciej przez PW. Możecie te pozyskane drogą dedukcji informacje zawrzeć w późniejszych postach albo wymienić swe spostrzeżenia szeptem z druhami, kiedy wielce wielmożna pani nie będzie akuratnie na Was patrzeć.

Nie muszę chyba nadmieniać, że pani Lautermann oczekuje, iż ktoś wprowadzi na prom jej konie, prawda?


 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 09-09-2019 o 22:50.
Ketharian jest teraz online  
Stary 09-09-2019, 23:42   #17
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
~Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Tą bladą godzina przedświtu, gdy każdy cień jawi się nocną tęsknotą, pocałunkiem niespełnionym, łzą niewypłakaną, na przebudzenie czekamy, choć snem nie chłostani, bo oczy otwarte w szarość wpatrzone. Kochamy.

Szybko rachowała dziewczyna członków ekspedycji. Tych o których słyszała i tych co okazali się niespodzianką. Lubiła niespodzianki, nawet nie musiały być wyjątkowo przyjemne, ważnym było, by coś nie do końca pasowało. A zebrana przez sędziego drużyna, ni jak, nie pasowała do czcigodnej pani Kateriny Lautermann, co w dwójnasób wprawiało Olivię w dobry nastrój.

Po wieczorze czuła się wprost wyśmienicie. Gniew sędziego i oburzenie Hansa, jakby spuściły z niej nagromadzone napięcie, poczuła się lekka i uspokojona. Bez trudu zasnęła (czego się obawiała) i wstała rześka bardziej niż nienadeszły jeszcze poranek. Było jej wprawdzie przykro, że nie dane jej było sprawdzić mięśni Hansa Hansa, czy też jego czujności, ale uznała, że z pewnością nadarzy się ku temu okazja na szlaku, choć zdawała sobie sprawę, że chłopak jej nie polubił, co tym było przyjemniejsze, bo wyżej stawiało poprzeczkę.

Nie śmiała wyjść na przeprawę przed stryjem, którego, zdawałoby się niezauważalnie, chmurne oblicze, tylko bardziej poprawiało jej humor. Po idealenie krótkim wstępie pani Katerina zsunąwszy się z siodała oddała konia w ręce ludu.

Można by rzec, że konie zostały rzucone, albo przynajmniej ich lejce. Olivia objuczona niczym OSIAŁ, tak o sobie myślała, torbą, kocem i workiem z jedzeniem (z kuchni zabrała ser, bochen chleba i orzechy w miodzie), nie zamierzała wyrywać się ku zwierzętom szlachcianki pierwsza. Choć miała przemożną ochotę na ten kolejny nietakt, wyczekała ciekawa, który to z panów ofiaruje swe usługi i w jaki sposób. Aż ją korciło, by postawić zakłady z Saxą, będąc niemal pewną, że dziewczyna się nie wyrwie. Zachowała szczęściem minę.

Poprawiła tylko podszyty skórzany kubrak i naciągnęła na czoło okrągłą czapkę, to razem z noszonymi po mesku wełnianymi portkami z pewnością czyniło ją mało atrakcyjną, a w tamtej chwili bardzo zależało jej na niewidzialności. Na swoje nieszczęście zastukała swoim zwyczajem obcasami, jak czyniła gdy była bardzo podekscytowana i czar prysł, zbyt wiele oczu skierowało się na nią, już to zepsuło tak wyśmienity przed chwilą humor młodej kobiety. Olivia zmarszczyła brzydko nos, do tego nabrała pewności, że włosy pod czapką kompletnie się skołtuniły. Zdjęła czapkę, przeczesała sfrustrowana włosy, założyła czapkę. Cudem powstrzymała się, by nie smarknąć.


Jeśli się żaden pan nie pofatyguje to Olivia wręczy im prowiant i koc i zajmie się koniem (jednym) - wprowadzi na łódkę.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 10-09-2019 o 19:21.
Nanatar jest offline  
Stary 10-09-2019, 00:51   #18
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518, karczma "Siedem Świec", późny wieczór.

Jedno trzeba przyznać - Hans Hans umiał robić wrażenie na nowopoznanych. Czy było to wrażenie dobre, czy złe, to już zupełnie inna kwestia. Wieczorek zapoznawczy zorganizowany przez sędziego skończył się na szczęście szybko. Wychodząc z posiadłości oprych miał nadzieję, że smarkula Olivia zrozumiała, z kim ma doczynienia. Hans zamierzał się wywiązać się z powierzonych, ochroniarskich obowiązków, ale gdy dziewczyna za mocno nadepnie mu na odcisk, to nie będzie się z bachorem patyczkować. Rozmyślania na temat tej całej sprawy powoli jednak odpływały z jego głowy, bo o to nadchodziła długo wyczekiwana tego długiego jak końska pyta dnia chwila - wieczór z kamratami, przy piwku.

Zazwyczaj wykidajło pod karczmą sprawiał problemy i nie chciał wpuszczać Hansa do środka, powołując się na liczne burdy i skargi, zarówno właściciela i gości. Oprych radził sobie z tym problemem na różne sposoby. Najpopularniejsze rozwiązania stanowiły słowne negocjacje (Wpuszczasz mnie albo zaraz z chłopakami odwiedzimy twój skromny domek!"); zwołanie znajomych i bezpośrednia groźba grupowego manto; uregulowana tradycyjna "opłata wejściowa"; a jeżeli żadne z powyższych nie działało, to dziwnym zbiegiem okoliczności nagle przychodził inny wykidajło, zmiennik obecnego, ktory oczywiście był znajomym Hansa.

Tego wieczora jednak, z wejściem do karczmy problemu żadnego nie było. Wyszorowany, w nowym odzieniu, jeszcze trzeżwy "Bęcki" nawet nie zwrócił niczyjej uwagi na progu. W środku szybko wypatrzył swoich znajomych, przywitał z nimi na tyle głośno, że cała reszta gospody mogła słyszeć i zamówił piwo od jeden ze służek.
Reszta wieczoru minęła mu na przechwalaniu się, jak to znowu udało mu się uniknąć kary i nabrać tego starego capa Brumsteina na wypuszczenie go na wolność. Oznajmił wszystkim, ze na parę dni zniknie z Remen, bo ma nową, niesamowicie intratną ofertę pracy. Gdy monety w kieszeni zaczęły się kończyć, a pijackie przyśpiewki powtarzać, chwiejnym krokiem udał się na spoczynek.

***

Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Bardzo wczesnym rankiem Hans Hans zwlokł się z posłania, walcząc jeszcze z kacem. Takie pobudki były dla niego niemalże chlebem powszednim, a obecna dolegliwość to byle co w porównaniu do niektórych kaców-gigantów, które w swoim zyciu przeszedł. Obmył mordę wodą na rozbudzenie, a do głowy przyszła mu jeszcze desperacka myśl, czy może jednak nie olać tego wszystkiego, wrócić do spania, a Brumsteina w jakiś sposób uniknąć. Następnie przypomniał sobie twarz sędziego, z wczorajszego wieczora, jak nigdy jeszcze rozgniewaną i poważną. Nie, z tego sie już nie wywinie, trzeba będzie odpracować swoje.

Pierwsze wrażenie jakie arystokratka zrobiła na oprychu? Bogata, konkretna babka. Widać, że z wielkiego świata. "Nie ma co, szlachciura pełną gębą. Nie spieprz tego Hans. - pomyślał, mobilizując się do pokazania się z jak najlepszej strony. Po szybkiej wymianie uprzejmości i najmniej czułych pożegnaniach jakie dane mu było widzieć, prom w końcu przycumował, a wszyscy stanęli w oczekiwaniu, jakby nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Hans postanowił przejąć inicjatywę.

No ruszać się kmioty! Nie stać tak jak widły w gnoju! Słyszeliście wielmożną Panią, chce ruszać w drogę jak najszybciej, a wy stoicie i patrzycie się na te lejce jak szpak w piczę! Wprowadzać konie na pokład! Kobitki, brać torby Pani Lauterman i zanieść do kajuty kapitana, ino ostrożnie, bo tam pewnie są rzeczy warte więcej niż wasza cnota! Ruchy, ruchy! Szanowna Pani Katerina pozwoli, że pomogę z wejściem na pokład. Nie ufał bym tej łajbie, ale nie mamy wyjścia... - zawołał do wszystkich Hans, próbując zorganizować towarzystwo i jednocześnie uniknąć obowiązków. Wyciągnął usłużnie rękę w stronę hrabiny, oferującą pomoc w wdostaniu się na prom.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 10-09-2019, 12:07   #19
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, Karczma w Remer

Felix obudził się jeszcze przed świtem. Mrok za oknem utwierdził go w przekonaniu, że nie musi się przesadnie spieszyć, ale i usiedzieć na miejscu też już nie mógł. Ostrożnie i cicho zaczął się krzątać po pokoju, odnajdując przyzwyczajonymi do ciemności oczyma świecę Saxy i krzesiwo w swoim plecaku.

- No wstawaj już. Ruszamy. - Delikatnie potrząsnął ramieniem dziewczyny.

- Mhmmmm... - Odpowiedział mu przytłumiony głos spod koca.

Po krótkiej chwili, którą zajęło mu rozpalenie ognia, sprawnie zwinął swoje posłanie i w sumie był już niemal gotów do wyjścia. Duży plus spania w ubraniu.

Przeciętnego wzrostu chłopak z paroma bliznami na twarzy poprawił swoje czyste ubranie podróżne i naciągnął swieżo zapastowane buty. Stosunkowo nowy komplet z brązowymi spodniami i ciemnozieloną koszulą był jeszcze wolny od łat, cerowań i przetarć jakie z pewnością go w przyszłości czekają.
Do pasa przytroczył naostrzony toporek, bardziej zdradzający przeznaczenie bojowe niźli proste narzędzie. Po drugiej stronie zajął miejsce jego najnowszy nabytek, czyli porządnie wykonany i poczerniony puklerz, który młodzian ostatnimi czasy zaczął dumnie nosić przy pasie. Pod puklerzem wisiał jego nieodłączny kołczan wypełniony strzałami. Cześć miała standardowo po trzy lotki, jednak część była nieco dłuższa o grubszych promieniach i z czterema lotkami. Uzbrojenia dopełniała chluba młodego Mayera czyli długi, cisowy łuk o który troszczył się jak o mało co. Broń taka tania nie była ale jej moc i donośność zostawała w tyle jego mniejszych kuzynów, uzasadniając tym wygórowany koszt i wymagany dodatkowo trening.
Na plecach wylądował nieprzesadnie wypchany plecak zdominowany ciasno zwinietym kocem, a wszystko to nakrył wełniany płaszcz.

Na koniec Felix jeszcze szybko opłukał twarz wodą z dzbanka stojącego na małym stoliku i mógł wychodzić.

- Gotowa? - Zapytał poprawiając pas i opierając się niecierpliwie obok drzwi. - Mam dzbanek z wodą i nie zawaham się go użyć! - Pogroził uśmiechając się do siebie.

- Tak...już. - Usłyszał kiedy Saxa wyplątywała się z pościeli. Ziewnęła i przeciągnęła się siadając na sienniku. - Idź na dół. Zaraz się zbiorę i coś nam wezmę z kuchni na śniadanie.


Na szczęście Felix nie trafił na dole na karczmarza i nie musiał się tłumaczyć ze swojej nieopłaconej obecności, ale i tak dla pewności zaszył się i znieruchomiał w ciemniejszym kącie. Nie musiał też długo czekać na Saxę, która po chwili zeszła na dół, wskoczyła sprawnie do kuchni i wyłoniła się z niej z dwoma pajdami chleba i kawałkiem kiełbasy dla każdego z nich. Coś co mogli zjeść już w drodze na przystań i nie marnować niepotrzebnie czasu.



Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Na przystani zastali już sędziego i samą szlachciankę z którą mieli podróżować. O dziwo nie pasowała Felixowi wyglądem do znanych z opowieści dam. Ubrania miała zaskakująco proste, podróżne. W siodle siedziała jak chłop okrakiem, a nie jakoś dziwacznie bokiem, jak opowiadano o wysoko urodzonych panienkach. Co dobrze rokowało, jako że puszczy raczej daleko było dworu czy innego pałacu. Szczególnie o tej porze roku.

Kiedy Hans zaczął wszystkimi komenderować zupełnie jakby robił to co dzień i już miał wprawę, Felix postanowił nie czekać na koniec jego wywodu. Podszedł do konia szlachcianki, poklepał zwierze po szyi i chwytając za uzdę z bliska przyjrzał się zdobieniom na sakwach i pokrowcu.

- Piękny oszczep. Taalowi poświęcony ani chybi, racja? - Zwrócił się do kobiety kiedy Hans już skończył gadać i oszczędnie skinął jej głową na powitanie. - Felix Mayer. Myśliwy i tropiciel. - Przedstawił się, drugą ręką łapiąc lejce luzaka i wprowadzając konie na pokład małego promu.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 10-09-2019 o 12:15.
Cattus jest offline  
Stary 10-09-2019, 13:41   #20
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, Remer

Valdis musiała stać wcześniej niż zazwyczaj. Z jednej strony cieszyła się że Felix nocował u niej i mógł ją obudzić by nie zaspała. Z drugiej jego dziecinne groźby użycia wody jako metody budzenia były nie na miejscu. Dziewczyna spędziła trochę więcej czasu na przemyciu twarzy i ubrania się. Kiedy w końcu zeszła ubrana w ciepła spódnicę, wygodny kubraczek i pelerynę. Jej włosy rozpuszczone przelewały się przez ramiona.
Lekkim cichym krokiem weszła do kuchni i odkroiła sobie i myśliwemu po pajdzie chleba i po połowię pętka kiełbasy.

- Prosze..- Podała śniadanie Felixowi i oboje cicho wyszli z karczmy. Podczas drogi Saxa zdążyła zapleść swoje włosy w wygodny warkocz. Oczywiście musiała wykorzystać swojego przyjaciela by poniósł jej rzeczy aż do samej rzeki. Dopiero tam odebrała od mężczyzny swój plecak i broń.
Saxa zwróciła uwagę że jeszcze jedna znajoma twarz będzie z nimi podróżować, jak i jedna obca. Służka kiwneła głową na powitanie do Hansa i Mauera.
- Panienko Hochberg.- Powitała Kuzynkę sędziego dygając lekko. Szlachciankę której miała służyć obejrzała siebie na końcu kiedy ta zeszła z konia.

Piękna, władcza i pewna siebie kobieta. Bez wątpienia szlachetnie urodzona, widać to po jej manierach, sposobie mówienia, gestykulacji. Miała niesamowite rzęsy, niezwykle długie i przydające jej oszałamiającego wyglądu. Saxa gotowa była pójść w zakład, że to nawet nie zwyczajna szlachcianka, tylko dama z książęcą krwią w żyłach. Shallya jedna wie, czego ona może szukać na pustkowiach Ostermarku. Coś we wzorach wyszytych na sakwach kobiety, w kształcie przedmiotu ukrytego w pokrowcu przy siodle podpowiada oczarowanej dziewczynie, że to może być wysoka statusem kapłanka, najpewniej kultu Vereny, zapewne przybyła w te strony, aby rozsądzić jakieś graniczne spory między możnowładcami (przemawia za tym fakt, że życzyła sędziemu błogosławieństwa Vereny właśnie). Brzmiało to logicznie, bo do kogo zwróciłaby się o pomoc kapłanka Bogini Sprawiedliwości jak nie do imperialnego sędziego? W duszy Saxy pojawił się jednocześnie lęk, czy aby ta piękna i surowa kapłanka nie zna prawdy o drobnych kradzieżach poczynionych przez dziewczynę? Powiada się, że bogowie rozmawiają z kapłanami, kto zatem wie, co pani Lautermann myśli o remerskiej posługaczce?

- Pani Lautermann, nazywam się Saxa Valdis. Sędzia zatrudnił mnie bym pomogła Pani i Panience Olivii podczas drogi. - Dziewczyna dygnęła grzecznie koło szlachcianki, była tak zaintrygowana tą kobietą, że zapomniała odstawić swoich manatków i kołczanu z łukiem i strzałami. Musiała wyglądać trochę dziwnie dla szlachetnej pani toteż po przedstawieniu się zajęła miejsce z boku by nie narzucać się swoją obecnością ale wystarczająco blisko by być gotowa na przyjęcie pierwszych poleceń. Choć jej spojrzenie spoczęło parę razy na nieznajomym mężczyźnie który jak się wydawało również będzie im towarzyszyć.
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172