Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-03-2020, 21:42   #301
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
ROZDZIAŁ IV - W MATNI KŁAMSTW

Strzegajcie się! Strzegajcie się trzepotu wronich skrzydeł, albowiem on kiedyś powróci, a klątwa razem z nim! Lękajcie się mroku, któren go otacza! Płacz wtenczas nastanie, zębów zgrzytanie i powszechna rozpacz!" - fragment "Wroniego Lamentu".


Późne popołudnie 23 Brauzeit 2518 KI, mokradła w okolicach Herrendorfu

Roje doprowadzających do szaleństwa owadów. Chmary malutkich, ledwie widocznych komarów i muszek, które unosiły się nad pozornie opustoszałymi bagniskami, nad oleistą tonią czarnej wody i sterczącymi z niej szuwarami, bezlitośnie atakując przemierzających bagniska ludzi i ich wierzchowce. Tak, po kilku godzinach nie przynoszącej żadnych efektów wędrówki przez cuchnące szlamem pustkowia Franz Mauer uznał, że doprowadzające go do prawdziwego szaleństwa owady były jeszcze gorsze od ukrytych gdzieś na mokradłach ożywieńców.

Smród bagiennych wyziewów i gnijącej roślinności wisiał w gęstym dusznym powietrzu. Pasemka chorobliwie bladej mgły snuły się wokół sterczących z błota korzeni rachitycznych drzew. Dziwaczne krzyki zwierzęcych mieszkańców bagien niosły się gdzieś w oddali przypominając swą melancholijną nutą, że bezkresne mokradła nie były domeną ludzi. Człowiek ledwie zdążył naznaczyć swym dotykiem te dzikie groźne ziemie. Podobnie jak wiele innych rozsianych po Ostermarku sadyb, Herrendorf był jedynie nieistotnym punkcikiem na mapie prowincji i jeśli nieumarli zniszczyliby tę mało komu znaną osadę, nikt zapewne nie uroniłby nad nią łzy.

Idący przy koniu Kateriny Franz przyjrzał się swemu odbiciu w tafli bagiennej wody. Uwadze brodatego przewodnika nie uszedł fakt, że chociaż prawie wszyscy towarzyszący Ametystowej Czarodziejce opędzali się od chmar komarów, jej samej owady nie próbowały gryźć. Jakby się jej lękały, jakby coś je odstraszało.

Co ciekawe, krwiożercze bestie trzymały się też z dala od człapiącej przez błoto Olivii, co tylko pogłębiało ostrożny dystans, z którym Franz podchodził do krewniaczki sędziego. Krew nie woda, przekleństwo magii też. Jedna wiedźma drugiej warta, bez dwóch zdań.

Jadący tuż obok Karl Peter Niers przestał śpiewać krążące ustawicznie wokół tematu chędożenia karczemne przyśpiewki, zdążył też opowiedzieć wszystkie znane sobie krotochwile, którymi ciągle budził zgorszone pomruki starego kapłana. Zmęczony nieskutecznymi poszukiwaniami grobowca miecznik opróżnił z wody cały bukłak, po czym zamilkł obserwując zmrużonymi oczami poczynania pani Lautermann.

Kiedy tylko zabudowania osady zniknęły w oddali, Ametystowa Czarodziejka wyciągnęła z juków dziwaczny przedmiot: nieforemną bryłkę czarnego kamienia zawieszoną na srebrnym łańcuszku o kunsztownie wykonanych miniaturowych oczkach. Co jakiś czas zwieszała ją z wyciągniętej w bok dłoni, bardzo uważnie śledząc ruchy kołyszącego się kamyczka. Potem opierając się na znanych tylko sobie przemyśleniach nakazywała zmieniać kierunek podróży, co w kilku przypadkach oznaczało cofnięcie się po własnych śladach w tył.

To zaś sprawiało, że Franz Mayer pokładał w umiejętnościach Kateriny coraz mniejsze zaufanie. Brodacz zauważył, że również Leto co jakiś czas posyłał adeptce dyskretne spojrzenie ponad plecami swoich czarnych kompanów, przyglądając się jej w sposób nie zdradzający cienia sympatii i coraz mocniej promieniujący zwątpieniem.

Przywiązany do siodła kapłan rozkaszlał się tak mocno, że gdyby nie mocujące go na grzbiecie luzaka sznury, pewnie spadłby w błoto. Czarodziejka obróciła się w siodle słysząc charczenie dławiącego się starca, zmierzyła go pozbawionym współczucia wzrokiem.

- Jeśli lękasz się, że twe ciało nie podoła misji, wciąż możesz zawrócić do osady - powiedziała sięgając do juków po srebrny łańcuszek z czarnym kamieniem.

- Nie musisz się nade mną litować, pani - odparł Valdemar ocierając usta rękawem swych wysłużonych szat - Jestem zbyt stary i chory, by móc się jeszcze przysłużyć swej trzodzie. Umrę już niebawem bez względu na los przeznaczony Herrendorfowi.

- Chorzy czy zdrowi, musimy się pośpieszyć - powiedział Śniący wstrzymując swoją drużynę i odwracając głowę w kierunku Lautermann - Słońce lada chwila zacznie się zniżać. Jeszcze kilka godzin tego błądzenia w kółko po bagnach i nie zdążymy się przed zmierzchem cofnąć za mur.

- Miej we mnie więcej wiary, synu Morra - odparła Ametystowa Czarodziejka krzywiąc leciutko kąciki ust - Więcej niźli pokładasz we własnych snach. Ruszajmy, w tę stronę.


Bez względu na pozory pewności siebie i zdecydowania prezentowane przez Lautermann nie potraficie się oprzeć wrażeniu, że chyba błądzicie po mokradłach na oślep. Nigdzie nie natrafiliście dotąd na ślad cywilizacji, na choćby pozostałości po grobowcu i chociaż szczęśliwie nie widzieliście też dotąd żadnego nieumarłego, niedługo przekroczycie punkt krytyczny, poza którym nie zdążycie przed zmierzchem powrócić do Herrendorfu...


 
Ketharian jest teraz online  
Stary 30-03-2020, 21:20   #302
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Późne popołudnie 23 Brauzeit 2518 KI, mokradła w okolicach Herrendorfu

Każdy krok był uważny, pewny, nie żeby przemyślany, bo nastrojony jak harfa do koncertu umysł intuicyjnie wybierał najlepszą ścieżkę, po śladach forpoczty. Adeptka nigdy nie była tak skoncentrowana i opanowana, ból odpłynął jak wyśniony dawno sen, schowany w kufrze id. Początkowo irytowały ją pamflety Niersa, do czego Olivia nigdy by się nie przyznała, wkrótce jednak ustąpiły sceny chlupotowi nieuważnych stóp po zbyt grząskim gruncie stąpających, nerwowym końskim rżeniom, co znamienne, zauważyła dziwnooka krzykom zwierza. Zwierza co się nekromanckiego Dhar nie zlękło.

Cały czas afirmowała panna Hochberg w myślach wiatry magii, powtarzała i zmuszała wyobraźnię do kreślenia gwiazdy. Hysh, Ghur, Aqshy, Shyish, Azur, Ulgu, Ghyran, Chamon, Hysh... Pozornie skupiona na horyzoncie, kontem oka łowiła wszystkie czarodziejskie poczynania Wiedźmy. Wiedzącej. Jeśli ktoś mógł wiedzieć to tylko ona, inni mogli przypuszczać, lub wyśnić. Nie mogła Olivia Hochberg odgonić pytania, na ile wyśnić znaczy wiedzieć. Zbyt polegała na rozsądku, o dziwo wliczając w zdroworozsądkowe myślenie kierowanie się magią.

Zatrzymali się. Odporna na wszelkie płynące w strumieniach słów zwątpienie, adeptka magii zdawała się hipnotyzować horyzont, zaklinać krajobraz. Ściągnęła pełne usta w wąska kreskę, by zaraz wydąć je w dziobek. Wiedźmi wzrok bez trudu łamał zasłony mgły i odległej przestrzeni. Ogarniał zapachem koński pot, nerwowy ruch któregoś z mężczyzn po rękojeści broni, przyspieszony puls Valdis, martwiejącą toń rozlewiska, sycącego trucizną nieszczęśliwie zakwitłe na jego powierzchni rośliny. Tak, jak wczesniej, zdradliwa brudna woda wyssała życie z pokracznie wystających z jego toni szkieletów drzew. I dalej za bajoro. Mimo odległości uderzył w nozdrza dobrze znaną mieszanką rozpadu i zwątpienia, Dhar. Wytrzymała uparta czarownica z Remer okropność owej chwili, by sięgnąć dalej, tam gdzie wskazywała wiedząca. Z kieszeni wyjęła zmiętą kartę z dzienników, powąchała, przez nią, przez dziury w miejscach złożeń wytartych patrzyła.

Poczuła nuty, cmentarnego kadzidła, cedru i limonki, fioletowe strugi rozrywały bezładny bohomaz zmieszanych wiatrów. Shyish, pożerało tam Dhar, na nowo formując. Olivia dyskretnie zbliżyła się do próżnosłowych przechwalców. Wyciągnęła rękę wskazując fenomen.

- Nie wiary nam trzeba, a prawdziwego przekonania. Tam spójrzcie, gdzie wskazała mistrzyni. Tam rzednie siła złego, tam właściwa śmierć nieżycie zwycięża. Shyith, przyćmiewa Dhar. Jeśli kto tak głęboko wzrokiem nie sięga, niech oczy wytęży, wtedy spostrzeże, że roje plugastwa omijają to miejsce, że drzewa rosną tam zdrowsze, teren suchszy, dobry na grobowiec. - głęboko zaciągnęła powietrze - dotrzemy tam niebawem, trza nam tylko ścieżkę wytyczyć. Mógłby kawaler Karl na grzbiet swego wierzchowca wziąć tropiciela i najszybszą drogę znaleźć, nam trudów oszczędzić.

Odważnym wzrokiem powiodła od czarodziejki przez morrytów na tropicielu starym kończąc.

- Masz dla kogo się starać, prawda? I ja mam. - zakończyła czarując okiem zielonym, życia pełnym i obietnic figlarnych, brodatego Franza.

W istocie co innego miała nadzieję ujrzeć młoda czarownica, marzył jej się jadeit, ale i ametyst był dobrym na ową chwilę omenem.
 
Nanatar jest offline  
Stary 30-03-2020, 21:27   #303
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Karl wyprostował się w siodle, rozciągnął się, przynosząc chwilową ulgę kręgosłupowi, który dostawał nieźle w kość od kilku dni walki, złego snu i siodła. Spojrzał na Oliwię, bredzącą kolejne farmazony. Mógł nie odpowiadać, ale kilkudniowe zmagania wyostrzyły jego wrażliwość na głupie rady i mentorskie odzywki.

- Franz na koniu nie będzie lepszym tropicielem, a w razie napaści Valdemar będzie miał dwóch zbrojnych mniej do ochrony. Jakiś interes w tym masz, aby nas tu na tych mokradłach porozdzielać? - Karl patrzył zimnym, podejrzliwym wzrokiem na Oliwię - Czy jedynie pierdolisz farmazony, świnko, bo na przykład się nie wyspałaś? - Niers zmierzył Oliwię nieco łagodniejszym wzrokiem, w którym jednak można było wyczytać prostą informację, którą powtórzył dla pewności, jakby wrażliwość dziewki była jednak w gorszej formie niż Karla - Weź się za swoją robotę, radzę ci. - dodał ostrzegawczym tonem rzezimieszek.

Nie miał czasu na dyskusję z gówniarą, ale już kilka razy słyszał, jak radziła zawodowcom w sprawach, na których niespecjalnie się wyznawała. Nie był pewien, czy to była wrodzona cecha wszystkich czarodziejów, czy tylko Oliwii ale nie miał czasu tego roztrząsać,przynajmniej nie na tym bagnisku. Po ostatniej nocy miał całkiem jasne przemyślenia. Jeśli Katerina nie znajdzie grobowca, a Valdemar padnie, jedyne co pozostanie dla reszty to albo wiać byle dalej, albo od razu poderżnąć sobie gardło. Chyba, że okazałoby się, że ten cały Pan Wron to pic na wodę i jest śmiertelny jak każdy inny. W takim przypadku jednak wolałby mieć przy sobie miecz Hansa, topór Franza, młodego Felixa i łuk Saxy. Ze świecącego idiotycznie mieczyka Oliwii i jej durnych porad mógłby zrezygnować, i chyba tylko dlatego, że nie chciał bardziej pognębiać najwyraźniej skołowanej dziś dziewczyny, nie powiedział tego na głos.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 31-03-2020 o 12:30.
Asmodian jest offline  
Stary 31-03-2020, 16:25   #304
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Późne popołudnie 23 Brauzeit 2518 KI, mokradła w okolicach Herrendorfu

Franz po prostu zignorował młodą wiedźmę, nawet nie siląc się na to aby splunąć. Po prostu w rzyci miał, jak kto gadał po próżnicy. Jednak, gdy Karl wyłuszczył Olivii co myślał, to uśmiechnął się nieznacznie. Z trudem jednak krył zaniepokojenie. Zmierzch zbliżał się z każdą chwilą, a tego stary traper chiał za wszelką cenę uniknąć. Miał nadzieję, wychodząc poza bramę przeklętej wsi, że do zmroku będzie po wszystkim. Tymczasem przewodnik z każdym pacierzem odczuwał skutki ciężkiej wędrówki, a przede wszystkim ostatniej nocy. A to, że kluczyli z Lautermanową nie pomagało. Nie raz i dwa, Franz powątpiewał, czy kobieta ma jakiekolwiek pojęcie dokąd wiedzie wyprawe, bo czasami zdawało się, że kręcili się jak cielaki we mgle. Mężczyzna był jednak cierpliwi. Teraz już utracili możliwość powrotu za względnie bezpieczne mury Herrendorfu. Zresztą co by ich tam czekało? Śmierć pewna wcześniej czy później.

Jako, że gęby mu się otwierać nie chciało, tedy jeno mamrotać kolejny morrycki pacierz począł.
 
8art jest offline  
Stary 31-03-2020, 22:07   #305
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Wczesny wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, odległe mokradła

Blada słoneczna tarcza nieubłaganie opadała ku zasnutej wieczornymi mgłami linii bagiennego horyzontu. Chociaż żaden z najmitów nie wypowiedział ani słowa skargi, niektórzy z nich zaczynali odczuwać pierwsze lodowate dreszcze, pierwsze spazmy złych przeczuć targające za żołądek i trzewia. Nawet najwięksi optymiści nie mogli już łudzić się nadzieją, że zdążą przed zmrokiem za mur osady - szansę na to mieli być może jedynie ci, którzy dosiadali koni.

W ludzkich sercach z każdą chwilą narastało zwątpienie, a w umysłach przeświadczenie o niechybnej zgubie, ku której wywiodła ich zadufana w sobie Ametystowa Czarodziejka.

Rozciągające się wokół bagniska porośnięte były nieco gęściej drzewami: powykręcanymi starymi kształtami o sękatych konarach i sterczących z grząskiej ziemi korzeniach, szaroburych, umierających od nadmiaru wilgoci. Mnożące się bez opamiętania chmary komarów wciąż atakowały znużonych bezcelową wędrówką ludzi, doprowadzając ich chwilami do szewskiej pasji.

Katerina Lautermann ponownie wstrzymała swego konia, opuściła z dłoni zawieszony na łańcuszku czarny kamień, przyglądała mu się w skupieniu przez dłuższą chwilę. Franz Mauer nie miał pojęcia, czemu właściwie służyły to powtarzane co jakiś czas zabiegi adeptki, będące bez wątpienia tajemnym rytuałem, ale nie przynoszące żadnych namacalnych rezultatów.

Noc nadciągała coraz szybciej, a razem z nią wizja nieuniknionej śmierci. A potem mrocznego zmartwychwstania w plugawej bezwolnej służbie dla mrocznego pana.

Nagły dźwięk bijących powietrze skrzydeł oderwał uwagę brodacza od czarodziejki. Franz obejrzał się w przód, otworzył szerzej oczy widząc wznoszącą się majestatycznie w górę czaplę. Wielką tłustą czaplę. Wzrok przemytnika pobiegł natychmiast ku Felixowi i Saxie, oni bowiem jako jedyni sposób towarzyszy wyprawy mieli przy sobie łuki.

- Nie! - powiedziała zdecydowanym tonem Lautermann rozpoznając od razu niewypowiedziane intencje Mauera - Patrzcie!

Wielki piękny ptak wzbił się jeszcze wyżej, a potem poszybował przed siebie ponad wierzchołkami niskich drzew, najpewniej w drodze do swego gniazdowiska, odprowadzany niepewnymi spojrzeniami najmitów.

A potem nagle zniknął. Bez ostrzeżenia, znienacka, zupełnie tym wszystkich zaskakując. W powietrzu niósł się tylko ledwie słyszalny łopat skrzydeł.

- Tam! - wyrzuciła z siebie Saxa, kiedy czapla równie niespodziewanie znowu pojawiła się w oczach wędrowców, dużo dalej po ich lewej.

Dźwięk perlistego śmiechu poniósł się po mokradłach zaskakując wszystkich swoim nieoczekiwanym brzmieniem, zupełnie nie przystającym do posępnego pejzażu ani złowróżbnych okoliczności towarzyszących wyprawie.

Wysłanniczka Amerystowego Kolegium śmiała się długo i szczerze, a kiedy już przestała, wytarła wilgotne kąciki oczu rękawem swej kurtki.

- Gdybym wiedziała, że to takie proste, nie zwlekałabym z decyzją dwa dni - oznajmiła odprowadzając wzrokiem wielkiego ptaka.


Ciekaw jestem, kto już się domyśla, czego świadkiem były przed momentem Wasze postacie?


 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 31-03-2020 o 22:22. Powód: parę literówek
Ketharian jest teraz online  
Stary 31-03-2020, 23:59   #306
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Wczesny wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, odległe mokradła

Życia brakowało i odrobiny zdrowego rozsądku, działania chęci, zasad łamania, kreowania daru drogiego, tak potężnego, by los w ręce wziąć własny. Byłaby kłamczuchą, choć była, więc byłaby większą, gdyby twierdziła, że nie ruszyły jej wypowiedziane, a bardziej te przemilczane uwagi. Zagryzła usta, zamknęła jadaczkę, ponad się czuła i to wytrzymała, w pełni pogodzona z każdą wersją przyszłości. Potulna jednak słowom Karla Nirsa skupiła się na swym rzemiośle. Niechętnie, a już na pewno poza świadomością, przyznając mu rację. Tak jak powinna od początku, zamiast mieczem machać, cięła świat wiele widzącym wzrokiem. Wciąż pilnując wybranego kierunku i podglądając Czarodziejkę.

Dla osoby nieobytej z trudnością obserwacji eteru, mogłaby panna Olivia Hochberg uchodzić za obłąkaną, ale adeptka doskonale liczyła, każdy ruch słońca, intensywność cytrusowego zapachu ametystu, wszystko to wskazywało nieomylnie, że cel, który obrała wkrótce osiągną.

Ptak w locie, manifestacja życia, już łzy w oczach miała młoda adeptka, przez spojrzenie jedno tropiciela na Felixa i łuk jego prędki, w porę Leutermann powstrzymała i za to przez chwilę Olivia ją pokochała, jak kocha się kochanka przez noc, intensywnie, nie myśląc o kolejnym wieczorze.

Zamrugała, oczy przetarła, gdy wysoki śmiech perlił ponure bagnisko. Spojrzała po pozostałych, by się przekonać po ich minach, czy sama to widziała, czy może zwidy ma od pomroczności eterycznej. Twarze towarzyszy zdradzały jednoznacznie, że byli świadkami fenomenu.

Adeptka bezskutecznie próbowała zahaczyć zjawisko w posiadanej wiedzy.
Skrytka iluzyjna, czy chaotyczne przestrzeni złamanie. Nie miała o tym pojęcia młoda czarownica, wciąż wiec trzymała język w więzach, zaś zmysły zgłębiła ku poznaniu źródła jeśli miało magiczny charakter.
 
Nanatar jest offline  
Stary 01-04-2020, 15:28   #307
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
- No dobra. Skoro ptaszysko ma nas prowadzić to zapierdalamy, bo nas tu obkurwieńce za chwile rozszarpią. - Popędził Felix, już od jakiegoś czasu idący z toporkiem w jednej i puklerzem w drugiej ręce.

Cała ta stytuacja mu się nie podobała, ale był tu uwieziony i nie było potrzeby zbytnio kłapać gębą. Jeszcze komarów mu do ryja naleci.

- Franz, ja to bym czapli nie jadł. Kiepskie mięso, tak jak łabędź.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 01-04-2020, 18:55   #308
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
- Stojże gorączko! Ani za czaplą, ani nawet za białym królikiem ganiać nam nie trza. - powstzymał kuzyna stary traper, po czym wskazał palcem na rejon, gdzie ptak zniknął na chwilę: - Toć przecie widać, że tam kryje się coś pierońską siłą magiczną skryte.

Franz był już pewien, że odnaleźli to czego szukali. Teraz pozostawało jeszcze tylko zrobić z tym porządek i wynieść glowę cało, co mogło okazać się nie zgorszym wyzwaniem. Przewodnik nie miał zamiaru ruszać, dopóki czarodziejka, mająca w tajemnych sprawach większe doświadczenie niźli ktokolwiek inny w grupie inaczej nie nakaże.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 01-04-2020 o 18:59.
8art jest offline  
Stary 01-04-2020, 19:10   #309
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
"Franz może mieć rację" pomyślał rzezimieszek wyjeżdżając o kilka długości konia na przeciw grupy, wpatrzony w punkt wskazywany przez czarodziejki, wytężając wzrok.

- Może i pułapka magiczna. Ale mogą być i strażnicy Pana Wron - powiedział głośno, wciąż rozglądając się dokoła, zawracając wierzchowca raz w jedną stronę, raz w drugą w taki sposób, by jego głowa nie przeszkadzała mu w obserwacji.
Kopyta chlapały po płytkich kałużach rozlewiska, chlapiąc błotem dookoła. W końcu rzezimieszek splunął, jakby chciał przegnać złe duchy, i trzymając rękę na głowicy pałasza, ruszył naprzód.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 01-04-2020, 19:15   #310
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Wczesny wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, odległe mokradła

- Jak lustro... - Powiedziała bardziej do siebie niż do innych Saxa, patrząc na ptaszysko w oddali. Na słowa o pułapce na wszelki wypadek zdjęła łuk z pleców i trzymała go teraz gotowa do załadowania. Nadal trzymała się za plecami Felixa. Czuła się ze ich dwójka mimo że wśród ludzi jest całkowicie sama.
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172