Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2019, 15:11   #31
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Starzy i nowi uczestnicy wyprawy. Przygotowania. Modlitwy. Odprawy i pożegnania.

Wydawali się gotowi do wyruszenia. Harald nie mógł się już doczekać tego momentu. Ciągle coś jednak przesuwało godzinę wyjazdu. Opuścili już twierdzę, ale w miasteczku znowu się rozdzielili. Rycerze podążyli razem w kierunku rynku.

- O co chodzi, panie Risen? Co się tam dzieje?

Na placu targowym zbierał się jakiś tłumek, najwyraźniej niezadowolonych, handlarzy i miejscowych szukających jakiegokolwiek pożywienia. W ich stronę, maszerował brat Hubert, wyznaczony przez przełożonego do zapewnienia zapasów na misję. Jego mina pokazywała, że coś jest nie tak. Grossheim zauważył pojedyncze osoby odrywające się od zbitej grupki, dyskutującej między sobą i pokazujących palcami w stronę nowicjusza Zakonu. Wyszedł im naprzeciw z zaciśniętymi wargami, ściągniętymi brwiami i dłonią na trzonku swojej broni.

- To nie będzie potrzebne, dobrzy ludzie. Wróćcie do swoich zajęć, a my nie będziemy was więcej kłopotać. - Z każdym słowem jego głos nabierał mocy i zwracał uwagę większej liczby osób. - Rozumiem, że wam też brakuje pożywienia. Szukajcie jedzenia dla siebie, nie wrogów. Przetrwacie, kiedy będziecie działać razem, nie przeciw sobie.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.

Ostatnio edytowane przez Phil : 07-11-2019 o 15:13.
Phil jest offline  
Stary 08-11-2019, 13:41   #32
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Niklas, pogwizdując z cicha, zmierzał w kierunku rynku. Przypięta do pasa sakiewka pobrzękiwała radośnie, głównie miedziakami. Większość swojego zgromadzonego majątku ukrył w skrytce, która znalazł jeszcze młodym pulpetem będąc. Okazało się, że mozolnie budowana przez niego plotka, jakoby pocieranie głazu znajdującego się o splunięcie od miejskiego cmentarza przynosi szczęście. Pozwoliło to skutecznie ochronić ten kawał skały przed jakimikolwiek próbami jego usunięcia. Ciągle znajdowała się pod nim mała jamka, którą wystarczy przysypać świeżym mchem, żeby nie przyciągała za wielu ciekawskich oczu. Ukrywał tam miedziaki trzydzieści lat temu, to i teraz mógł tam co nieco zostawić. Po co ryzykować cały majątek na tej samobójczej wyprawie?

Na miejscu atmosferę można było kroić nożem. Ludność już od dawna wrzała, jak w zamkniętym ulu, z powodu biedy i głodu. Teraz najwyraźniej ktoś postanowił otworzyć zamek i pszczoły wypuścić. Początkowo były to jedynie pojedyncze oznaki buntu, ale przy braku odpowiedniej reakcji szybko mogło się to zamienić w publiczny lincz. Oczywiście na tych, którym powodzi się trochę lepiej niż reszcie. Sam się do takich nie zaliczał, ale w trakcie zamieszek często tacy jak on obrywali rykoszetem. Dlatego trzymał się na razie na uboczu, poza spojrzeniami nienawistników i rasistów. Popatrzy, poobserwuje i dopiero jak wszystko się uspokoi to dołączy do zebranej drużyny. Do tego czasu będzie musiał się jedynie powstrzymać, przed skubnięciem co smakowitszych rarytasów prosto ze straganów. Źle zaczynać odpust od pospolitej kradzieży.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 09-11-2019, 14:31   #33
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Wątpiący wyznawcy

Marcus zaczepiony przez Różę nie zatrzymał się.
- To ludzie zakonu, nie mogą odejść. Teraz się od niego odwracają. By chcieli zwrócić się ponownie pod naszą opiekę trzeba, może nie cudu, ale pokazu siły - tłumaczył się półgębkiem a gdy zbliżyli się na kilka metrów i gapie zaczęli go zauważać zwolnił krok i rozłożył ręce.
- Zakon widzi wasze cierpienie - zaczął.
Jego głos był mocny i choć zdawało się, że ma wiele do powiedzenia robił wyraźne pauzy by być zrozumianym.
- Jeszcze dziś zakonnicy ruszają do lasu by przywrócić w nim dawny ład i porządek. By natura znów stała się nam przychylną. Oni, kapłani i wojownicy pod kruczym sztandarem usuną widmo śmierci i truciznę toczącą wasze uprawy. Módlmy się za ich bezpieczny powrót.
Kapłan zaczął zmawiać modlitwę do Taala, a zebrani wraz z nim. Następnie odmówił modlitwę do Morra a w jej trakcie opadł nań z nieba ptak i rozpłynął się w zetknięciu z ciałem kapłana. Róża nie miała złudzeń, że Marcus zmagazynował właśnie sporą dawkę mocy. Rozpłynęła się ona jednak jeszcze zanim zebrani chłopi przypadli w przestrachu do ziemi.

Wkrótce po tym dołączyli do zmierzającej w ich stronę reszty grupy.


Handlowe nieporozumienie

Po interwencji Haralda również napięcie społeczne na rynku rozeszło się po kościach. Wszyscy zgromadzeni czuli rosnący autorytet rycerza wobec posłuchu jaki uzyskał wśród nieoświeconego tłumu. Haraldowi coś wewnątrz mówiło, że szczęśliwa była decyzja brata Marcusa o tym, by się rozdzielić. Kto wie, jak sprawy mogłyby się potoczyć gdyby nie to?

Hubert zdawał się przełknąć upokorzenie lżej dzięki obecności ochotników. Po krótkiej chwili od wymarszu nawet nie wspominał tego przykrego wydarzenia. Brat Marcus zdawał się niezadowolony. Maglował akolitę z poczynionych przygotowań aż w końcu trafił.
- Ile mamy siekier? - zapytał, a widząc rosnący rumieniec uniósł się.
- Głupcze, nie masz ani jednej? Zabrałeś pół skrzyni górnika a nie wziąłeś do lasu zwykłej cieślicy?
Sytuacja była o tyle komfortowa, że zdążyli oddalić się od miasteczka w pół drogi do pobliskiego cmentarza.
Pech chciał, że akurat minął ich milczący grabarz wiozący trzy ofiary charłactwa głodowego.
- Jeszcze to. Tej żywności jest zdecydowanie za mało. Ty półgłówku. Jak myślisz, zleciłem ci pakowanie byś był miły? - Syczał.
Choć brat Marcus nie zabrał ze sobą przyjaciela, który rzekłby doń spolegliwie „nie denerwuj się” ochłonął błyskawicznie sam z siebie. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie mogą się wrócić skoro przy samej bramie gromadziła się coraz większa masa mieszkańców. Nie mogli się cofnąć, by nie naruszyć jego świeżo budowanego wizerunku.
- Zapasów nie uzupełnimy w lasach za bagnem. Choć wielu z was jak się domyślam poluje, Las Głodu to wyjątkowo nieprzyjazny bór.
Przed wieczorem staniemy na skraju bagien u podnóża płaskowyżu. Wtedy ustalimy co dalej.



Droga wzdłuż pionowej skarpy wiodła pochód wprost na południe. Choć po skalistym podłożu szło się bez porównania wygodniej niż po siegfriedhofskim błocie nieduże kamienie mogły w każdej chwili sprowadzić na wędrowca upadek. Tempo podróży nie zachwycało, konie musiały być prowadzone a na dodatek szybko nadszedł zmierzch. Wkoło jak okiem sięgnąć zalegały mgły. Nadchodził mroźny wieczór.

Dla nikogo nie było tajemnicą, że aby następnego dnia być gotowym do forsownego marszu posiadanie ognia na postoju było konieczne. Ich przewodnik musiał orientować się w okolicy, nieomylnie sprowadził ich bowiem do płytkiej jaskini w skarpie płaskowyżu. Gdyby wprowadzili doń zwierzęta i rozłożyli się na ziemi panowałby ścisk.
- Przygotujmy się na nocleg. Wtedy porozmawiamy - zarządził Marcus, pozostawiając uczestnikom wyprawy inicjatywę.
Tylko sam przed sobą męczył się z myślą, że wydawanie poleceń i ich egzekwowanie okazywało się być znacznie bardziej wymagające niż przemawianie i sterowanie nastrojem tłumu.

Albrecht zdawał się nie być zbitym z pantałyku. Swego wierzchowca skrył do jamy, spętał a następnie skierował się w pobliskie krzaki.
- Idzie ktoś ze mną po opał? - Rzucił za plecy.

Tymczasem Helga rzucała Haraldowi ciekawskie spojrzenia. Od sytuacji na rynku robiła to często, nieudolnie uciekając ze wzrokiem gdy zwracał na nią uwagę.
 
Avitto jest offline  
Stary 10-11-2019, 14:28   #34
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wyprawa rozpoczęła się pod niezbyt optymistycznym znakiem - nie dość, że zapasy żywności były, delikatnie mówiąc, skromne, to napotkanie wózka z trupami mogło (chociaż nie musiało) sugerować (w dość paskudny sposób), jaki los spotka głupców, co się wybrali na tę wyprawę, kierowani takimi czy innymi motywami.

Eryastyr do przesądów i znaków zwanych omenami odnosił się co prawda z pobłażaniem i zwykle je lekceważył, ale to nie znaczyło, że inni członkowie tej grupki mają mieć podobne poglądy.

Na wszelki wypadek wolał nie wypytywać.
Poza tym - nie był ciekawski.

* * *

Wędrówka odbywała się powoli, bowiem teren, po jakim szli, w niczym nie przypominał ubitego traktu. A że wyruszyli w drogę dość późno, nic dziwnego, iż nie zdołali dotrzeć zbyt daleko. Dziwnym jakimś trafem znalazła się na ich drodze jaskinia, w której mogli spędzić noc.
I gdzie mogli omówić plany na najbliższy dzień.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-11-2019, 13:51   #35
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Ruszyli w końcu. Grupka śmiałków albo głupców, połączonych wspólnym celem. Rycerz trzymał się z tyłu, pozwalając innym prowadzić kompanię, przepatrywać trakt i wyszukiwać miejsca na postoje.
Milczał. Nie był to jednak ten dziwny stupor, w jakim tkwił przez kilka miesięcy. Wtedy niewiele do niego docierało. Teraz przez głowę przebiegały mu dziesiątki myśli naraz, a świat dookoła atakował jego zmysły z podwójną siłą, jakby próbował nadrobić stracony czas. Niestety, ciągle ktoś wyrywał go z tego zamyślenia, zerkał ukradkiem albo i otwarcie, zagadywał na mniej lub bardziej istotne tematy.

Grossheim czekał na wieczór, miał nadzieję, że przywódca wyprawy wyjawi więcej informacji albo swoje plany. Gdy zatrzymali się wieczorem na nocleg w niewielkiej pieczarze, zajął się zwierzętami, końmi i mułami niosącymi zaopatrzenie. Zrzucił z nich niepotrzebne ciężary, założył worki z obrokiem na szyje i zgrzebłem rozczesał włosie.

Próbował przypomnieć sobie każdy szczegół walki z O’Reidem. Najmniejsza drobnostka mogła okazać się przydatna w przygotowaniu planu walki z nim.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 11-11-2019, 20:41   #36
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Helga nie była jedyną, która obserwowała rycerza podczas drogi. Prawdopodobnym było jednak że młoda magini miała inny powód niż ochotniczka.
- Wydajecie się nieco nieobecni panie - odezwała się do milczącego Haralda.
Rycerz milczał chwilkę, jakby potwierdzając podejrzenia czarodziejki.
- Idziemy spotkać śmierć. To dobra chwila na rozmyślania.
- Jeśli ma się coś na sumieniu, to zgodzę się - Róża uśmiechnęła się na moment - ale chodziło mi raczej o miasto i klasztor. Wasza obecność w nim wydała mi się… nikła.
- Nikła? Nie jestem pewny, czy dobrze was rozumiem, panienko.
- Jesteście z zakonu, tak? Jednak jak gościłam w klasztorze to bracia zdawali się raczej niepewni was i waszej… obecności. Słyszałam po prostu o was jako o jedynym żywym z poprzedniej potyczki, a mimo to nie bije od was chęć zemsty, strach albo pycha. Po prostu jesteście nieobecni.
- Nie złożyłem przysięgi, nie jestem zakonnikiem. A strach odczuwam, i ty też powinnaś. Wszyscy z nas powinni.
- Magowie ametystu z założenia nie obawiają się śmierci. Jeśli mam się czegoś obawiać to tylko tego co ta plugawa istota może zrobić z moim ciałem jak postrada życie. Wolę jednak skoncentrować się nad tym jak do tego nie dopuścić
- Róża przez moment przestała patrzeć na rycerza. Jej mina zrobiła się momentalnie surowa i poważna. Zaraz jednak wszystko minęło.
- Opracujmy plan aby nie powtórzyć tego co wam się już przydarzyło.
- Nie boję się śmierci.
- Harald nie kontynuował tego tematu, jakby to krótkie zdanie wszystko wyjaśniało. - Wiesz jak zabić wampira?
Róża westchnęła ciężko.
- Niekoniecznie. Mam jednak na podorędziu wystarczająco dużo zaklęć aby utrudnić mu życie… Nieżycie w zasadzie. Jeśli by mi ktoś pomógł może mogłabym odczynić specyficzny czar, samej nie jestem jeszcze w stanie zebrać odpowiednio dużo wiatru. Być może gdybym znalazła mojego mistrza to on mógłby nas wspomóc. Póki co jednak jestem tylko ja.
- Nie znam się na magii.
- Morryta pokręcił głową. - O tym rozmawiaj z bratem Marcusem. Ja potrafię walczyć i to mogę robić.
- Możesz też opowiedzieć jak wyglądała walka z nim
- magini spojrzała niezadowolona na rycerza. Jego postawa ją poirytowała.
- Opowiem, gdy zbierzemy się wszyscy do omawiania planu na walkę.
Róża zauważyła, jak Grossheim zacisnął mocno palce na lejcach.
- Niech tak będzie - zgodziła się magini nie rozumiejąc gestu.

Zostawiła go w spokoju widząc, że nie był zbyt chętny do rozmowy. Mogła zrzucić to na poczet tego, że była maginią, a ludzie nierzadko się magów boją. Coś jej jednak podpowiadało, ze to nie był powód. Nie znała tych ludzi i nieludzi. Oni tym bardziej nie znali jej. Myśl o rozpoczynaniu nowych znajomości była... męcząca. Nie powinna jednak się zniechęcać. Jeśli nie spotka jej śmierć to liczyła, że uda jej się chociaż ukończyć misję.

***

- Ja pójdę. - Róża zgłosiła się na pytanie Albrechta. Zostawiła tobołek z namiotem i koc w obozie i podążyła za drugim rycerzem w ich grupie. Kiedy wychodzili i powoli zaczynało ciemnieć zaczarowała swój kij aby rzucał dodatkowe światło.
 
Asderuki jest offline  
Stary 11-11-2019, 21:42   #37
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Widząc Haralda, który kroczył w jego stronę kamień spadł mu z serca, ten szybko uspokoił rozzłoszczony tłum.
Zdobyty ekwipunek nowicjusz Hubert - rozłożył w miarę równomiernie pomiędzy 4 muły, po czym po krótkiej chwili ruszyli w drogę.

Nie obyło się bez wpadki, zupełnie nie pomyślał o najbardziej oczywistej rzeczy siekiera to nie drewno przecież, ją do lasu trzeba nosić. Jednak nie miał już na to wpływu jedyne na co mógł liczyć to fakt, że uda mu się jakimś dziwnym trafem znaleźć siekierę podczas podróży. Jedzenia oczywiście było za mało, nawet jak by udało mu się zakupić to co chciał i tak by było za mało i na to również nie mógł nic poradzić - jego poczucie wartości i spełnienia spadło do zera. Szedł drogą prowadząc zwierzęta i nie odzywając się do nikogo niepytanym, przynajmniej dopóki nie zrównał się z Haraldem

- Dziękuję za pomoc - rzucił Hubert zrównując krok z rycerzem - Gdyby nie Pan, różnie by się to mogło dla mnie skończyć. Spróbuję się jakoś Panu odwdzięczyć.
- Co? O czym ty… - wyrwany ponownie z głębokich rozmyślań Harald zareagował ostrzej, niż tego chciał. - Nie dziękuj, tylko wykonuj swoje obowiązki.
Złagodził potem ton.
- Mamy zadanie do wykonania, na tym się skoncentruj. Musimy współpracować, jeśli mamy… - urwał gwałtownie.
- Jeśli co? - Hubert niepewnie zapytał rycerza, choć wiedział że ten raczej nabrał już wody w usta - Moim zadaniem jest służyć zakonowi, postaram się wypełniać jego wolę. - zakończył młody morryta
- Nie jesteś głupi, dobrze wiesz, o czym mówiłem - Grossheim popatrzył smutno na zakonnika.
- Niech nie będzie Pan strapiony, w tej wyprawie każdy odnajdzie swój spokój - rzekł Hubert - i oby ten spokój można było świętować za życia … - urwał w pół zdania i się zamyślił. - Zresztą śmierć jest rzeczą tak naturalną, że i tak każdy z nas przekroczy Bramę.
- Spokój, tak… - rycerz patrzył w dal.
On również spojrzał w dal, tylko nie mógł dostrzec niczego prócz pleców współtowarzyszy.

Dopiero gdy dotarli do obozu, wypakowując kocioł z jednego z mułów zaczepił przypadkowo raz jeszcze Marcusa, który usłyszał jego mruczenie pod nosem.
- Siekiery, cholerne siekiery miałem kupić, ale powstało to zamieszanie - mówił jak by do siebie ale gdy zauważył przełożonego dodał głośniej - i nie zdążyłem już ze wszystkim, wybacz mi bracie, ale obowiązki przez ciebie powierzone starałem się sumiennie wykonać. Czasem jednak zdarzają się sytuacje na które wpływu nie mamy.
Pryncypał uniósł jedną brew wątpiąco.
- Nie mamy wpływu na to, że ktoś nie myśli? Albo, że zapomina? Przekonasz się Hubercie, że jest dokładnie odwrotnie, gdy będziesz musiał zmrożone drwa rżnąć własnymi dłońmi.
- Bracie Marcusie, robiłem przecież wszystko by móc kupić więcej jedzenia, gdyby nie rycerz, ci ludzie skłonni byliby mnie zlinczować - nowicjusz tłumaczył się przed Marcusem, pewnie niepotrzebnie znów wracając do tematu - Może jeszcze dziś wieczór uda mi się na coś zapolować, jeśli czasu przed zmrokiem starczy.
- Nie wygłupiaj się już. Niech polują inni, ciebie wolałbym mieć przy sobie.
- Jak każesz - odparł i wrócił do swoich obowiązków, a jednym z nich było zbieranie w pobliżu drewna na opał.

- I ja mogę iść po opał po drodze w pobliżu jaskini widziałem kilka mniejszych pniaków i gałęzi powalonych przez wiatr, które przydać by się mogły - odparł na zapytanie Albrechta.



 
Feniu jest offline  
Stary 12-11-2019, 23:40   #38
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Widząc oczywisty znak łaski Morra, jaki spłynął na ojca Markusa, Leon opadł na kolana. Z tym świętym mężem żadna wyprawa nie była straszna. Może stal nie wystarczyłaby na wampira, lecz tak ognista wiara? Nie miał już żadnych wątpliwości.

Na popasie dołączył do zbierających chrust. Na ognisko dla wielu osób trudno było szybko zebrać opał we dwójkę, wszak ogień trzeba było podsycać całą noc. Poza tym, wciąż był pod wrażeniem omenu przychylności Morra, potrzebował czasu, by ochłonąć i to sobie przyswoić.

Po nazbieraniu opału wrócił do obozu i z ulgą pozbył się pancerza. Oporządził wierzchowca, po czym zaczął czyścić broń. Należał do milkliwych, ale z ciekawością słuchał wojackich pogwarek.
 
Reinhard jest offline  
Stary 13-11-2019, 08:20   #39
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z bratem Marcusem dwoje elfów zagłębiło się w łęg. Tylko ich wzrok pozwalał na ostrożne stawianie stóp nocą. Ciekawe, czy zakonnik o tym wiedział? Jakąż to książkę o elfach mógł posiadać?
Coruja idąc lasem szukała śladów świadczących o obecności czegoś co mogłoby świadczyć o grożącym ich niebezpieczeństwie. Elfowie dokładnie obejrzeli sobie najbliższe otoczenie na południe i zachód od miejsca postoju. Szybko określili, że łowy w tym miejscu mogły okazać się owocne.

Na skraj bagna dotarli po około kwadransie. Dotychczasowy zapach szlamu i błota zdominowała woń gnicia. Smród niósł się z daleka, nie sposób było jednak ani wypatrzyć jego źródło ani nawet bliżej wskazać kierunek, z którego dochodził. Był niemal wszędzie wokół.
Przemieścili się kilkadziesiąt metrów w każdą ze stron, by nie wchodzić na mokradła. Woń zepsutego mięsa była wszędzie. Brak wiatru nie ułatwiał.
- Dobrze że tu nie rozbiliśmy obozu - powiedział Eryastyr, rozglądając się w poszukiwaniu źródła smrodu. - To nie wygląda na jednego trupa, tylko na całe stado truposzy.
- To bagna, pewnie pod powierzchnią mają całą armię nieszczęśliwych dusz co pochłonęło przez całe swoje istnienie. - Powiedziała elfka poprawiając swój łuk. - Idźmy dalej jeszcze trochę zostało do przeszukania.

Na kierunku wschodnim nie napotkali jednak nic szczególnego. Bryła płaskowyżu wypłaszczała się, mając już około połowę tej wysokości, co urwisko w Siegfriedhofie. Skarpę i wierch porastały krzewiące się iglaki. Patrząc na stromiznę można było zrozumieć, dlaczego Marcus chciał prowadzić ich przez bagna - jeden nieostrożny krok mógł zakończyć się roztrzaskaniem o skały.
- My byśmy sobie poradzili - skomentowała widok stromych ścieżek Coruja, której wysokości nie były straszne. Sprawdziła na wszelki wypadek czy tutaj mimo nieprzyjaznego terenu ślady nie świadczyły o jakiejś bytności osób żywych.
- Też wolałbym ominąć bagna - przytaknął Eryastyr. - Ale muły mogą tamtędy nie przejść.- Masz rację, sprawdźmy ostatni kawałek i wracajmy. - Przytaknęła Elfka.
Ruszyli więc z miejsca, chcąc w miarę szybko zdać relację z tego, co zdołali zauważyć.
 
Obca jest offline  
Stary 14-11-2019, 00:58   #40
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Włochata stopa niziołka znowu zahaczyła o wystający kamień. Machanie rąk nie powstrzymało go przed upadkiem, ale przynajmniej go zamortyzowało. Plecak zagrzechotał głośniej. Nikt zbytnio nie zwracał na niego uwagi, ale Niklas poważnie zastanawiał się czy przeżyje do postoju. Z trudem łapał oddech. Jego krótkie nogi, chociaż przywykłe do długich podroży, z trudem nadążały za tempem narzuconym przez ekspedycję. Klnąc w myślach na ludzi ich ciągły pośpiech i brak solidnych przerw na posiłki podniósł się na nogi. Wypadek spowodował, że znalazł się w okolicy kobiety otulonej fioletowawą szatą. Nie zauważył jej wczorajszego wieczora, a w drodze niezbyt miał głowę nad tym rozmyślać.
- Co taka piękna kobieta, robi na takim zadupiu?
Róża po chwili spojrzała na Niziołka. Zauważyła, że idzie obok niej. W spojrzeniu widać było kompletny brak zrozumienia.
- Jestem magiem. Idę tam gdzie jestem potrzebna. Co TY tutaj robisz?
Niklas mrugnął dwa razy, wsłuchując się w usłyszane słowa.
- Cholera, to ja to powiedziałem na głos - skonstatował z przerażoną miną. - Proszę o wybaczenie… nie chciałem urazić.
Róża jeszcze chwilę patrzyła w milczeniu na nowego towarzysza. W końcu się uśmiechnęła, ale bardzo delikatnie.
- Nie uraziłeś, nie musisz się przejmować. Zwą mnie Róża. Jak ci na imię?
- Niklas… niziołek Niklas - odparł, sapiąc głośno.
Magini podała mu swój kij.
- Masz, będzie ci łatwiej iść… może być nieco duży, ale zawsze. Póki nie rozbijemy obozu korzystaj.
Róży wcale nie było łatwiej nadążać za tempem, ale nauczyła się, że narzekaniem na znoje podróży niczego nie zmieni.
Niziołek spojrzał na kobietę ciekawie i z pewną dozą niepewności złapał za podany sęk.
- Dziękuję - powiedział. Stukanie kija o podłoże towarzyszyło mu teraz z każdym krokiem. Jednocześnie cały czas zerkał w kierunku kobiety. Parę razy też uśmiechnął się do swoich myśli.
Po dłuższej chwili milczenia Róża sobie coś uświadomiła.
- W zasadzie nie odpowiedziałeś mi na pytanie Niklas. Co robisz na tej wyprawie? - spojrzała na niego z chytrym spojrzeniem mimo, że to on ją w zasadzie przechytrzył unikając odpowiedzi.
- Sam się zastanawiam - westchnął i skrzywił nagle, kiedy ból zapromieniował mu w plecach. - Kapłan chciał żebym robił za przepatrywacza, ale przecież ma dwoje elfow. Cichszych i bardziej zaznajomionych z lasem. A i ja nie pierwszej świeżości jestem…
- Zawsze lepiej mieć więcej oczu. Elfy zaś… - dziewczyna urwała i nachyliła się bardziej nad niziołkiem - lubią chodzić swoimi ścieżkami.
Wzruszył tylko ramionami. Swojego zdania o elfach, kapłanach i czarodziejach wolał głośno nie wypowiadać.
- Możliwe. Przynajmniej są tutaj z własnej nieprzymuszonej woli.
- A ty nie jesteś? - Róża spojrzała zaskoczona na niziołka.
- Panienka widzę nie poinformowana. Ta wyprawa ma mi zapewnić odpust za winy, których nie popełniłem.
Drugie zdanie wypowiedziane zostało zdecydowanie ciszej, jakby niziołek nie chciał, żeby ktokolwiek więcej je słyszał.
- Idę więc tam gdzie ojciec Marcus każe, licząc że Ranald spojrzy na mnie przychylniejszym okiem.
Róża uniosła brew na wieść o rzekomo niepopełnionych przewinieniach.
- Ach… rozumiem - gdzieś w spojrzeniu dziewczyny pojawił się wyraźny osąd.
- Dobrze Niklasie, oby w takim razie Ranald ci przyświecał, bo misje macie ciężką. Jak my wszyscy.
Magini z tymi słowami odwróciła spojrzenie dając wyraźnie, że póki co rozmowa się skończyła.

***

W świetle dnia podróżnicy mogli lepiej przyjrzeć się Niklasowi. Jak większość przedstawicieli swojej rasy, szczycił się bujną czupryną, nie zdradzającą oznak siwienia. Jego gęsta blond-czupryna mogła sugerować młody wiek, ale jedno spojrzenie na poznaczoną bruzdami twarz i poranione dłonie wskazywały, że przeszedł w życiu nie jedno. Widać to było szczególnie przy oczach pod postacią rozlicznych zmarszczek. Nie odejmowało to jednak pogody ducha, malującego się na twarzy. Przynajmniej w pierwszych godzinach drogi. Wnikliwych obserwatorów mogło jednak zdziwić coś innego. Szczegół, który powodował że jego twarz wydawała się dziwna, a jednocześnie tak delikatny, że nie sposób go było nazwać. Niziołek posiadał różne kolory oczu. Różnica była delikatna, gdyż jedno z nich było brązowe, a drugie ciemnobrązowe. Jednak gdy wychwyciło się już ten fakt, to trudno było przejść obok niego obojętnie. Jakiś mądrala z miasta kiedyś próbował mu wytłumaczyć nawet jak taka przypadłość się nazywała, ale że nie stawiał piwa przy opowiadaniu to Nikolasowi szybko wyleciało to z głowy. Dziwnego obrazu dopełniał kapelusz o szerokim rondzie wiszący na karku oraz dziwny w konstrukcji plecak, pobrzękujący delikatnie przy co którymś kroku.
W trakcie podróży sam największą uwagę kierował w stronę von Risena. Znał ten herb ale za nic nie był w stanie przypomnieć sobie szczegółów dotyczących rodu. Bardzo drażniło to jego ciekawską naturę.

Po dotarciu do jaskini zrzucił z siebie ciężki plecak i padł na ziemię. Powoli stabilizował oddech i pocierał nadwyrężone mięśnie pleców. Ziemia była przyjemnie chłodna. Wiedział jednak, że wkrótce będzie na ten chłód psioczył. Najpewniej z rana kiedy rozprostuje stawy. Jeszcze zanim pozwolił sobie na przerwę, zwrócił czarodziejce o pięknym imieniu jej kij. Chciał ruszyć z innymi po chrust, ale z pół drużyny się zgłosiło więc machnął tylko na to ręką.
- To wy idźcie. Ja przypilnuje obozu.

Szybko zrozumiał, że trzeba było jednak ruszyć stare dupsko z poza obozu. Wzrok ojca Marcusa przeszywał na wskroś, chociaż zapewne nawet nie patrzył w jego stronę. Ciarki pojawiały się na skórze Niklasa, ilekroć spojrzał w kierunku kapłana. Ciekawiło go, jakie to zadanie przewiduje dla jego skromnej osoby. Zdecydowanie nie miał zamiaru posłużyć za mięso armatnie.
Gdy zapadł już zmrok i rozpalono ognisko pomógł przy przyrządzaniu wieczerzy. Czemu jak czemu ale większości ludzi nie należało ufać, kiedy chodziło o przyrządzanie zjadliwej strawy. Dla niziołka była by to natomiast ujma na honorze, gdyby nie wiedział tego i owego o gotowaniu.

 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172