Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-03-2021, 07:39   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed] - Miłosierdzie II

Miłosierdzie II







- Znałem człeka, który mawiał, że w kołysaniu się wisielca na wietrze kryje się całe piękno tego świata. - rzekł Czerwony Grund strzykając na koniec pożółkłą od żutego tytoniu śliną przez szczelinę w zębach.

- Chuj mi z tej wiedzy a jemu piękno wychodzi z kiszek. - odparł Edd „Mokra Rączka” wstrzymując oddech gdy mijali kołyszącego się na lekkim wietrze poddanego Lorda Jonasa. Był zły, bo zamiast obiecanych łupów i dziewek do chędożenia przyszło im dwa dni maszerować o głodzie i chłodzie. Ot, mniej bohaterski aspekt wojny, którego jednak zwykle w wojnach bywało najwięcej. „Wojna to niekończące się marsze, błoto, brud, sraczka, głód, strach i świąd w pachwinach. Zapomnij o bohaterstwie!” - mawiał jego ojciec, co dodatkowo wkurwiało Edda bo porzucił klanowe wierchy by zasmakować przygody. Nie po to by zażywać tych wszystkich rzeczy o których wiecznie mu pierdolił stary. I jeszcze w dodatku musiał sam przed sobą przyznać, że w większości spraw miał on rację. Tylko świądu nie zdążył złapać, bo nie udało im się jeszcze złapać żadnej żywej dziewki. To znaczy złapali kilka, ale wnet im odebrano łup. Nie zdążyli się nawet nimi nacieszyć.

- Wiecznie tylko marudzisz a spójrz na to z drugiej strony, gdyby ludzie „Grosza” zaskoczyli nas w tej wiosce to ty mógłbyś tu dyndać a nie on! - Grund w uśmiechu pokazał pożółkłe zęby. Edd wspomniał ten poranek i musiał przyjacielowi przyznać rację. Mieli szczęście a to coś znaczyło. Na wojnie dobrze było mieć szczęście. Właśnie myśl o szczęściu przypomniała mu sprawę, którą już dawno chciał z Grundem omówić. Tylko okazji jakby nie było, wiecznie ktoś ich słuchał. Teraz było inaczej, byli sami bo ten na drzewie z całą pewnością zachowa dyskrecję. Obiecał to Eddowi.

- Pamiętasz co ci mówiłem o tym złocie, w górach? Za Kroppenleben, w górach!? - zapytał podekscytowanym głosem. Byli przecie tak blisko. Wystarczyło oderwać się od oddziału wieczorem a rano byli by na tyle daleko, że wolność i świetlana przyszłość otwierały by dla nich matczyne ramiona.

- A ty pamiętasz co ci mówiłem o tym, co spotyka dezerterów? Czyli takich, co spierdolą? - Grund nie uśmiechał się już jak wcześniej. Uważnym wzrokiem spoglądał na kompana, którego znał od lat. Ten wiercił się pod jego spojrzeniem, ale widać było że zdania nie zmieni. Każdy miał prawo popełniać w życiu własne błędy. Tak mawiał dziadunio Grunda i on nie miał zamiaru się z tym kłócić. - Zrobisz jak zechcesz, ale ja zostaję. - powiedział ucinając dyskusję. Wisielec nad głową nie był dobrym prognostykiem dla dyskusji o przyszłości.


***


Świt zastał ich obu na trakcie wiodącym na południe. Do Kroppenleben, Starego Mott i jeszcze dalej. Tam gdzie miało być złoto. A z całą pewnością nie było ich wielmożności lordów i ich wojenek.

***

Wusterburg przyjął ich chłodno. Każdego przyjmował chłodno. Szło na zimę. Do Kroppenleben mieli jeszcze szmat drogi a śnieg już grodził szlaki. Musieli tu coś sobie znaleźć. Robota, którą zaproponował im Murdoch, zdawała się być spełnieniem ich marzeń. Zdawała się.

Nie była nim jednak.

Była, jak każda inna. I jak każda inna śmierdziała ostatecznie trupem.

***


Wusterburg, 2523,
Marktag (Dzień targowy), blady świt (ok. 4.00)
10 Vorhexen (Przedwiedźmie)


Było piekielnie zimno. Śnieg sypał od miesiąca niemal każdego dnia zasypując drogi i trakty, obciążając drzewa białymi kopułami, oblepiając ściany domów i mury miejskie. Mróz ścinał to wszystko w skorupę, której nie sposób było rozbić bez pożądnych łopat a tego robić się nie chciało nikomu. Kilka cieplejszych dni skończyło się soplami, które niczym stalaktyty obwiesiły dachy wszystkich domów. Zimny wiatr wciskał się w każdą dziurę odbierając resztki ciepła wszędzie tam, gdzie mu na to pozwolono. Ci, którzy mieli gdzie się skryć kłębili się przy kominach, zapieckach i zwykłych paleniskach wznosząc dziękczynne modły do Taala. Inni, urodzeni pod mniej szczęśliwym znakiem, kulili się w bramach, wszelkiego rodzaju szopach a nawet kanałach, byle tylko znaleźć odrobinę zbawczego ciepła. Ono o tej porze roku znaczyło życie.

Wusterburg, jedno z najdalej na południe wysuniętych miast Imperium, nie doświadczyło bezpośrednio skutków wojny, jaka rozlała się przez dwa ostatnie lata po całym kraju. Jednak nie sposób było nie zauważyć uciekinierów, którzy w Wissenlandzie szukali ocalenia przed wichrami wojny. Tych w całej prowincji było aż nadto. O ile od wiosny do jesieni rozleźli po całym księstwie nie byli widoczni aż tak bardzo, to zimą zalegli gdzie który dał radę zapełniając karczmy, oberże, gospody, prywatne domy i magazyny. Dając obraz tłumu szukającego schronienia przed wojną. To wielką, obejmującą swoim zasięgiem wszystkie kraje północy. Bo te drobne lokalne potyczki małych władyków stały się już chlebem powszednim plebejuszy, którzy przywykli że dań płaci się temu, kto po nią przyjedzie. Nie wnikając w spory pomiędzy panami. Do czasu gdy nie trzeba było tej daniny płacić kilkukrotnie. Wówczas i wissenlandzki chłop szukał ocalenia porzucając dobytek i uciekając tam, gdzie zieleńsze trawy. A, że ostatnimi czasu gruchnęła wieść o odkrytym w górach złocie, wędrowców przybywało każdego dnia. I każdy z nich wierzył w lepsze jutro.

Wszystko to sprawiało, że niewielkie zwykle miasteczko, pękało w szwach. Uciekinierzy gnieździli się wszędzie, gdzie tylko znajdowali skrawek schronienia. Chcąc przeczekać wyłącznie do wiosny, by ruszyć dalej. Na Kroppenleben i w górę Złotej Strugi, jak teraz nazywano dawną Białkę. Do Jamy Richten, gdzie każdy mógł kupić działkę i samemu zadbać o swą przyszłość.Pozostało przeczekać. Byle do wiosny…


***


Stłoczeni w piwnicy Oberży Lagera, cieszyli się że mają dach nad głową a oberżysta, Johan Lager, nie żąda zań ceny niemożliwej do zapłaty. Mieli szczęście, bo do miasta przybyli przed ostatnią falą chcących skryć się przed zimą w obszarze miejskich murów. Co prawda większość oberży była już pozajmowana po ostatnie izdebki na poddaszach, ale im się poszczęściło. Lager miał w swej oberży dosyć solidne piwnice i wyczuwając interes niczym posokowiec ranną łanię zaoferował ją „kochanym gościom” za drobną opłatą. I tak zamieszkali w suterenie oberży w ciągu dnia przeczekując w biesiadnej, bądź włócząc się po mieście, o ile pozwalała na to temperatura i aura. A, że zimy w Wissenlandzie bywały srogie, raczej zdarzało się to z rzadka i wyraźnie nie bez powodu.

Piwniczka Lagera stała się ich domem. Ich więzieniem. Błogosławieństwem i przekleństwem zarazem. Każdy miał z nią własny pojedynek, który staczał każdego dnia, każdej godziny w kłębiących się w głowie myślach. Nieduża, pozbawiona okien i innych wyjść, była składzikiem i dodatkowym dormitorium zarazem. Z jednej strony zastawiona pakami, skrzyniami, beczkami, workami i stosami różnych kuchennych narzędzi z drugiej została oczyszczona i ułozono w niej sześć solidnie wypchanych sienników. Czego chcieć więcej? Ale ta ciepła ostoja i tak ich mierziła. Więziła. Gniotła. Osaczała i chroniła. Była ich obecnym domem. Jedynym jaki mieli. Wyjście z niej było jedno, ot schodkami do góry, do korytarzyka a dalej do biesiadnej albo na dwór. Na mróz. W zaspy śniegu. Nikomu się ta perspektywa nie podobała, próbowali walczyć z potrzebą wyjścia na zewnątrz. Ile tylko mieli sił.

Semena nosiła, rozsadzała wręcz tęsknota za przestrzenią, za stepami i galopadą. Za wolnością, której piwnica była przeciwieństwem. Za możliwością skrzyżowania szabli z przeciwnikiem innym niż krasnolud, który przedkładał brutalną siłę nad wykwintną szermierkę. Bigdebina zaś, choć w piwnicy nie było mu źle, drażnili otaczający go ludzie. Po dojściu do siebie z odniesionych w klasztorze ran krasnolud zamknął się w sobie wyraźnie mając sobie za złe nie wypełnienia powierzonej mu misji. A do swoich druhów odzywał się mało albo wcale. Po kilku jego odpowiedziach przestało im to przeszkadzać. Bombastus nie mógł usiedzieć na tyłku wiedząc jaką księgę wyniósł z klasztornej biblioteki. Łowił każdą okazję, by ukradkowo, w tajemnicy przed innymi, zerkać w jej zakazane wersety, ale tłok ludzki temu nie sprzyjał. Rozdrażniony chodził do wychodka tam łapiąc z księgą chwile samotności, by później myśleć nad przeczytanym tekstem mimo szczęku oręża w setnym pojedynku pomiędzy krasnoludem i kozakiem. A Hans, znikł jak tylko pojawili się w mieście. Już wcześniej był wyobcowany, wyraźnie stronił od Semena i Bombastusa a z krasnoludem nie rozmawiał wcale, w mieście nie czekał na to co postanowią wspólnie. Wtopił się w tłum pod byle pretekstem i tyle go widzieli.

Dokwaterowani do piwnicy nieznajomi, którzy wkrótce stali się mniej lub bardziej znajomymi, też nie dawali spokoju i sami go nie doświadczali. Im również tłok dawał się we znaki. Theodosius, każący się nazywać „Papciem”, miał powyżej dziurek w nosie uspokajania Hunda. I uspokajania wszystkich tych, którzy na Hunda narzekali. A tych było całkiem sporo bo w ciasnej przestrzeni mały kundel wciąż komuś wchodził w drogę a słowa sprzeciwu kwitował jazgotem, który i umarłego by obudził. Ten najgorszy był w nocy, ale na szczęście takie noce nie zdarzały się zbyt często. Stary z psem okupował ciemny kąt piwniczny oznaczywszy swój barłóg tyczką na której wisiały szczurze truchła. Być może to za jego sprawą w piwnicy Lagera nie pojawił się żaden szczur, ale szczury w przeciwieństwie do ludzi to mądre zwierzęta, nie pchają się tam, gdzie grozi im niebezpieczeństwo. Nawykły do wydawania rozkazów Gustav von Esk, weteran wojen o czym mógł świadczyć sam mundur noszący ślady wielu walk, choć nie mający obecnie barwy żadnej znanej chorągwi czy regimentu. Tak przynajmniej zdawało się Semenowi a jego podejrzenia potwierdził krasnolud, mający na tym polu też niejakie doświadczenie. Tyle, że nawykły do wydawania rozkazów Gustaw nie był w ich dyskusje wtajemniczany, natomiast pełen był pretensji do Lagera o to, że ulokował go w piwnicy miast dać mu miejsce odpowiadające jego pozycji. Wyrażał je od czasu do czasu, ale nie wskórawszy wiele raczył ewentualnych słuchaczy opowieściami o bitwach w których walczył. A w wolnych chwilach zabawiał się udając śmieszne indywidua, które udało mu się podpatrzyć w biesiadnej. Ostatni mieszkaniec piwniczki Lagera był również najbardziej przez wszystkich lubiany, choć w sumie nie robił nic by stan ten osiągnąć. No, prawie nic. Cyril de Montmort miał wrodzony wręcz talent do rozpalania i utrzymania ognia a stare palenisko, pozostałość jakieś wędzarni czy bóg wie czego, które było w centrum piwnicy oberży, stało się jego królestwem. Potrafił wyczarować i rozpalić ogień dosłownie z wszystkiego a podsycał go dobrym słowem z rzadka dodając tylko jakieś odpadki, które donosili mu współmieszkańcy. Jednak dzięki temu piwnica miała ogrzewanie, co czyniło ich życie niemal luksusowym na tle innych biedaków próbujących w Wusterburgu przetrwać zimę. Zimę, która tego roku była wyjątkowo ciężka.


***


Lager nie schodził do nich niemal wcale. Jak musiał, posyłał kogoś z jadłem czy napitkiem. Nie, że nie lubił ich towarzystwa czy ich unikał, ale zwyczajnie miał roboty po pachy. Luda do biesiadnej waliło sporo, rzadko kiedy miał czas na duperele. Za dnia i wieczorem zajęty w karczmie nocą spał jak zabity w swojej izbie. Stąd też jego widok schodzącego z oliwną latarnią w ręku, przed świtem, zaskoczył w piwnicy wszystkich. I zaniepokoił. Zwłaszcza, gdy oberżysta wymownym gestem położył swój gruby paluch na wargi dając znać, by zachowali ciszę. Oni by może i zachowali, ale zaniepokojony Hund rozszczekał się głośno i zajadle i dopiero po kilku soczystych kurwach i kopniaku skrył się w kącie popiskując i spoglądając na świat spod oka.

- Zbierajcie się, a chyżo! Szukają was! - Lager spojrzał lękliwie w górę, jakby w każdej chwili spodziewał się, że ktoś może wtargnąć do zamkniętej biesiadnej i zakłócić ich spokój. Albo, że ozwał się za głośno i ktoś z innych gości może go usłyszeć. Widząc, że nie specjalnie się spieszą, albo nie są do końca przekonani o konieczności opuszczania ciepłego lokalu zirytowany Lager podniósł głos. - Kurwa bierzcie dupy w troki! Dostałem cynk, że szukają po oberżach takich, co wyglądają jak wy! Krasnoluda, kozaka i towarzyszących mu ludzi. To, chyba przyznacie mi rację, jakby wypisz wymaluj Wy! I dziś mają do nas zawitać. Ja kurwa nie chcę nic z tym mieć wspólnego, więc proszę was grzecznie, jak ludzi, spierdalajcie. Tym bardziej, że już wam metę załatwiłem. Na górze jest Hans. Mój posługacz. Wiecie, ten mały, rudy. Co ważne, dyskretny. On was zawiedzie do „Małego” Johana. On ma interesik i magazyny, gdzieś was tam upchnie. Może i robotę będzie miał dla was. A jak się uspokoi poślę po was, piwnicę dla was przecie przytrzymam, nie martwcie się!

Cóż, może i załatwił wszystko, ale w to, że zachowa dla nich pustą piwnicę wierzyć było trudno. Teraz każde miejsce z dachem nad głową było na wagę złota. „Przytrzymam piwnicę dla was” było obietnicą na równi z obiecaniem gruszek na wierzbie. Ale polemizować z tym nie było sposobu. Z prostej przyczyny. Mógł mówić prawdę. A obrażać go w tej chwili było by samobójstwem.


.


***



Reguły sesji:


* Prowadzący: Bielon
* Kwestia konwencji: BielHekowy heros-slowfood. WFRP. Wissenland.
* Kwestia zgodności z settingiem: Wszelkie materiały kanoniczne zachowują ważność, data rozpoczęcia przygody to zima 2523. Moja interpretacja settingu jest moją interpretacją settingu. A świat jest taki, jaki jest, sami wiecie lekko nie ma.
* Kwestia zastosowania mechaniki: W tej sesji opieramy się na logice i zdrowym rozsądku, wszystkie rzuty wykonuje MG lub zdesperowany Gracz. Gramy korzystając z mechaniki. WFRP 2ed. Mechanika rozstrzyga kwestie sporne, przy czym spory z MG rozstrzyga MG. O konieczności odwołania się do niej decyduje MG.
* Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy: Gracze mają nieograniczoną swobodę, jednak opis konsekwencji ich czynów leży w gestii MG. W niektórych (sami sprawdźcie jakich) sytuacjach gracze wchodzą w interakcję za światem na opisanych zasadach i sami opisują skutki niektórych swoich czynów. Proszę, na bazie doświadczeń z sesji poprzednich, o wstrzemięźliwość. By nie było tak, że Wy opiszecie mi świat tak bardzo, że ja będę musiał dać Wam bobu tym światem bardziej.
* Kwestia relacji wewnątrzdrużynowych: To jest życie, więc konflikty w drużynie są akceptowane, choć nie patrzę już na nie tak przychylnym okiem jak niegdyś. Fabularnie uzasadnione są zawsze zasadne. W sumie zaś radzę pamiętać, że to nasze sesje. Drużyny tu wszak nie ma…
* Kwestia częstotliwości postowania: Tempo postowania ustalamy na jak najczęstszą. Dbajcie o nie spowalnianie rozgrywki. W niektórych sytuacjach zdarzyć się może, że częstotliwość postów będzie jeszcze większa niż standardowo. Lub mniejsza. Myślę więc, że 2 posty/tydzień to odpowiedni, minimalny rytm. Nie bądźmy minimalistami. Jak damy radę gęściej, to fajnie. Ja postaram się nie być minimalistą. Wolał też będę postować krócej a częściej. Prosił bym o zachowanie tej rytmiki: post MG, dzień (24h) na odpowiedź Graczy, post MG w przedziale 24h-48h po poście ostatniego Gracza. Zwykle szybciej niż później.
UWAGA: Gdyby ktoś nie mógł pisać, proszę o krótkie info w komentarzu. Zdarzyć się może każdemu. Byle nie stało się to nałogiem. Brak posta Gracza w wyznaczonym terminie i brak informacji o przyczynie równoznaczne może być z zejściem postaci. Zwykle bywa.
UWAGA 2: Przez 24h każdy z Graczy pisze ze spokojem. Jednak po upływie owych 24h postać każdego z niepiszących może zostać przez innych Graczy wykorzystana; z uwzględnieniem jej charakteru i natury; bez prawa kwękania „Ja bym tego nie zrobił”, „Ja bym tam nie poszedł”, „Ja bym tego nie powiedział”. Pamiętajcie o tym i zmieśćcie się w tych 24h. Albo ryzykujcie…
* Kwestia preferowanej długości postów: Długość się liczy mniej, ważniejsza jest jakość a najważniejszy MG. Gracze piszący posty jednolinijkowe są mile widziani, w charakterze mięsa armatniego. W końcu trzeba zapracować na tytuł "Rzeźnik". Jednak 5 stron opisu blasku księżyca lub wariantowych przemyśleń czy też ekwipunku jest widziane równie mile.
* Kwestia poprawności i schludności notek: Żadnych emotek, psują mój nastrój. Polski język zawsze mile widziany. Starajcie się nie linkować jakichś głupot. Postarajmy się pobawić w klimacie.
* Kwestia zapisu dialogów: Dialogi piszemy. Kursywą oraz poprzedzamy myślnikiem. Najlepiej.
* Kwestia zapisu myśli postaci: Jeżeli znajdzie się postać decydująca się na myślenie to myśli postaci zapisujemy wybranym przez MG kolorem czcionki - czarnym. Myśli poza tym zaznaczamy z obu stron tyldą oraz piszemy kursywą. Lub inaczej, choć lepiej nie.
* Kwestia podpisy pod notkami graczy: Wyłączamy podpisy w notkach sesyjnych. Jeśli to możliwe. Lub nie, jeśli nie. Wówczas można umieszczać w podpisach pochlebne opinie na temat MG i Forum. Lub inne. Pochlebne mniej.
*Walki w grze: Rzecz bardzo ważna. Chciałbym byście pamiętali, że walka to ostateczność. To sposób rozwiązania konfliktu, gdy wszelkie inne metody zawiodły. A walkę wygrywa nie ten który zabije przeciwnika, tylko ten, który przeżyje. W walce można wszak zginąć i wierzcie mi, może się to stać waszym udziałem w tej sesji. Nie życzę wam tego. Wy sobie, jak sądzę, również tego nie życzycie. Pamiętajcie więc o tym dobywając broni. Bo moi NPCowie dobywając jej iść będą zwykle na pewniaka. Bo też chcą żyć. Czego i wam życzę z całego serca…


*************************************


Powodzenia




Prośba nr 1: Jako, że to pierwszy post sesyjny prosił bym Was o to, byście w swoim pierwszym poście opisali swoich BG tak, jak widzą ich inni.

Prośba nr 2: Umieszczajcie zawsze pod postem 5k100. Jakkolwiek losowane.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 18-03-2021, 12:59   #2
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
„Jaskinia Lagera” była dziwnym miejscem. Pośród prowizorycznych regałów z dawna zapomnianymi wiktuałami lub rzeczami zbędnymi. Z nierównym klepiskiem wydeptanym tysiącami kroków. W niewielkiej przestrzeni, którą kilka osób zaadoptowało w sposób iście ujmujący. Paleniskiem gdzie ciągle tlił się ogień, ale podżegany tak starannie że nikt, ale to nikt w izbie nie cierpiał z powodu dymu. No prawie jak w domu…

Tak jak i w domu, tu najczęściej za dnia było żywo, żwawo i namiętnie. Choć nie tak wyobrażał sobie swój nowy dom Cyryl de Montmort. Oj nie tak. Siedział właśnie przy niewielkim ognisku, podczas gdy pozostali mieszkańcy „jaskini” pogrążeni byli we śnie. Oj przepraszam – jeden mały Hund zachowywał czujność co chwilę unosząc powiekę i jakby odruchowo szczerząc zęby do swego kolorowego adwersarza.

Bo nawet w mroku piwnicy, w chłodzie i szarości losu który z rzadka był kolorowy, Cyryl de Montmort był postacią kolorową. Ubierał się adekwatnie do swej prominencji – szlachcica w podróży. To też nie brakowało ozdobnego wamsu, bryczesów i wysokich mocnych butów spiętych klamrami. Szeroki mocny pas, za teń wetknięte zdobione zamszowe rękawice. No i koszule. Barwione w szkarłaty czy żółcie, wybitnie dowodziły, że jegomość miewał pieniądz w sakiewce. Gdzieś w pobliżu mieczyk oraz wielka czapa z lisim ogonem. Najpewniejszy sposób na mróz, który chyba autentycznie wzbudzał lęk u bretońskiego szlachcica uwięzionego w piwnicy.

Z facjaty Cyryl osobą był gładką. Uśmiechniętą, a radosną. Chętnie szczerzył zęby, a tak po prawdzie mówił wiele. Postury był oszczędnej.

I to właśnie jego sposób bycia najpełniej odpowiadał tej jego kolorowości. Cyryl niemiał problemów, aby pytać. Sam te chętnie sypał anegdotami. Tak że prędko wszyscy wszystko już o nim wiedzieli. Jakby brzydził się tajemnicą. O pochodzeniu z Bretonii. O siódemce rodzeństwa. Zamku nad zatoką bogatą w perły, kraby, małże i piękne kobiety, które Cyryl poznał nad wyraz dobrze. O tym jak zwolniony z obietnic względem rodziny wyruszył w świat. No i zwiedził! Ach! Czegoż to on nie zwiedził Tillea, Estalia, Arabia, Norska… tylko co też on robił w „jaskini Lagera”? Niewypowiedziane pytanie samo nasuwało się z każdą anegdotą. Szczęśliwie dla siebie i swych kompanów Cyryl był prawdziwym mistrzem w operowaniu pomiędzy absurdem, a faktem. Tak że nie był męczący czy wrogi, a raczej przyjemny w towarzystwie.

Choć nie dla wszystkich. Cyryl lubił zwierzęta wszelakie, to z małym terierem nie znalazł języka. Ten z początku był cudownym kompanem zabaw. Podbierał patyczki które Cyryl z pieczołowitością zbierał, liczył, dozował i do ognia asygnował w hierarchii sobie tylko znanej. Trzeba Tobie wiedzieć czytelniku, że opału w „jaskini” brakowało. To też każdy miał za zadanie pozyskiwać we własnym zakresie. Sam Cyryl był w tym mistrzem stopniowo demontując drewniane elementy regałów, aż dziw, że te się nie rozpadły!

Zabawy Hunda z początku przyjmowane były z sympatią. Szybko jednak okazało się, że pies jest zwyczajnie uparty jak osioł i nigdy nie ustępuje. Cyryl z wrodzonym sobie wdziękiem okrasił wszystkich opowieścią jak to za młodu polował, także z terierami, na dziki. To też znał upór małych piesków. Ale kiedy Hund co rusz podbierał patyki, kradł i rozgryzał je, to znajomość rasy była gówno przydatna. Cyryl z opanowaniem i uśmiechem poczuł stawiać granice, tresować i uczyć jebanego kundelka zasad. A irytacja rosła w nim z każdą chwilą. W końcu na któryś kolejny atak kundelka na jeden z patyków, Cyryl zręcznie obrócił inny i wpakował rozżarzony kawałek regału wprost w dupsko nieszczęsnego czworonoga. Tak rozpoczęła się mała wojna trwająca do tej pory.

Czyli do momentu, kiedy drewniane schody zatrzeszczały przerywając rozmyślania Cyryla na temat jego planów, przyszłości i rychłych poczynań. Hund i Cyryl spojrzeli na Gospodarza, a w chwilę później wszyscy słyszeli już jego słowa. Cyryl zbladł. Na męki bogów najokrutniejszych, czemuż ja? Czemu tu? Najczarniejsze scenariusze kłębiły się w jego głowie, a analiza szans na wydostanie się z piwnicy zaimprowizowanym kominem nie dodawała otuchy. Dopiero jak dotarły słowa gospodarza zmiarkował sobie swe szczęście w nieszczęściu. Krasnolud i kislevczyk jako powód jego śmierci! Ha! Toż to dopiero historia. Rozradował się na samą tę myśl. Już od dawna nie czuł tego czegoś. Intensywnego zapachu przygody, ze szczyptą adrenaliny. Czuł rosnące podniecenie zbierając na prędce swoje rzeczy.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 18-03-2021, 17:43   #3
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Gustav był wielce niepocieszony z faktu, że jego miejsce noclegowe okazało się być obskurną piwnicą, na dodatek dzieloną z różnej maści osobnikami. Niestety, zima i uchodźcy zrobili swoje. Kiedy do wyboru był brak miejsca noclegowego albo jakiekolwiek miejsce noclegowe, to jak to się mówi, lepszy rydz niż nic. Przynajmniej piwnica mieściła się w karczmie, gdzie można było zjeść i się napić. Gustav większość czasu spędzał w wspólnej izbie, schodząc do piwnicy jedynie na nocleg, odpowiednio upojony alkoholem, dla lepszej drzemki.

Jego mundur nie był prany przez wiele dni i sprawiał wrażenie zaniedbanego. Skórznia nosiła zaś ślady potyczek z minionych dni. Miejsce do spania wygospodarował sobie wzdłuż jednej ze ścian piwnicy. Z jednej strony ustawiając swój korbacz, a z drugiej opierając o ścianę swoją tarczę, jak gdyby chciał wydzielić w ten sposób część podłogi dla siebie i choć w ten sposób zapewnić sobie złudną iluzję prywatności i swojego miejsca. Swoich towarzyszy zabawiał zaś historiami o przygodach jakich doświadczał na żołnierskim trakcie, o ucztach i biesiadach organizowanych przez jego ojca, hrabiego von Esk, a także licznych potyczkach, w których miał okazję uczestniczyć.

Kiedy został wyrwany z głębokiego snu przez nagłe pojawienie się karczmarza, początkowo był zdezorientowany. ~Szukają … nas? Uciekać? ~ przetrawił w myślach słowa Karczmarza.

-Hola! Hola! Chyba szukają WAS! A nie mnie! – Krzyknął wskazując palcem na Kislevitę, Krasnoluda i pozostałych mężczyzn. -W co chcecie mnie wplątać?! – Zakrzyknął oskarżającym tonem.

-Choć z drugiej strony, wyglądacie na takich, którym przyda się pomoc, a tak się składa, ze mój korbacz jest do wynajęcia. – Gustav poklepał trzonek swej broni dłonią. -Za złota koronę od głowy pomogę wam w ucieczce. Płatne teraz. – zaproponował. -Później możemy się rozejść w swoje strony.

-Przyjmujecie me usługi, czy mam iść się zapytać tych, którzy was szukają ile mi zapłacą za informację, gdzie się udajecie? – zapytał retorycznie.
 
Mortarel jest offline  
Stary 18-03-2021, 22:59   #4
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Na miejsce w piwnicy Semen nie narzekał. Baa, bywał w lepszych ale zdarzały się i gorsze. Styrane doświadczeniem życiowym oblicze zdobiły sumiaste wąsy, które podkręcał od czasu do czasu. Łeb miał łysy ale dowiedzieli się tego przypadkiem, gdy ten kurwi syn, oby go pchły zeżarły, ukradł mu wielką futrzaną czapę. życie zawdzięczał tylko temu, że w porę porzucił łup i schował się w gdzie między beczkami, gdzie go Semen szablą nie mógł sięgnąć.

Semen nie był wylewny, no może bardziej wylewny niż krasnolud, ale niewiele. Widać było, się. że ma do krasnoluda o coś pretensje. Pewni szło o jakiś zadawniony dług. Rozeznać się o co chodziło było trudno nowym znajomym, bo uwagi kozak rzucał ogólne, ale kąśliwe. krasnolud dłużny mu nie pozostawał w słowach.

*
- Gaspadin Lager - powiedział kozak zsuwając czapę na tył głowy - jeśli prawdę mówicie, to odwdzięczę się. Ale jeśli to jakiś lekkomyślny wybryk, to… też się odwdzięczę.
Tak czy inaczej, zaczął zbierać swoje graty. Nie dane było mu dokończyć, bo padła propozycje, której zignorować nie sposób. Na co odrzekł:
- A ty się z hujem na łby pozamieniał? He? Że myślisz, że choć dwa kroki zrobisz zanim wyjdziemy, zdradziecka sabako?
Że to nie żart Gustaw mógł poznać po zgrzycie dobywanej szabli.
 
Mike jest offline  
Stary 19-03-2021, 05:37   #5
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
-Ślubowałem Ci coś, że mnie zdrajcą nazywasz? - odparł Gustav.

-Tak Ci zależy na tym złociszu, że wolisz toczyć o niego kłótnie i tracić dużo cenniejszy czas? Nie jesteś przypadkiem ścigany? - rzekł z rozbawieniem Von Esk.

-Proponuje uczciwą cenę za uczciwe usługi, a Ty mnie obrażasz. - dodał. -Przecież obłowiliście się grabiąc i niszcząc opactwo, czyż nie? Zdziwiony skąd to wiem? Twój kolega mi opowiedział. Może poszukaj zdrajcy wśród swoich towarzyszy. - odparł z szelmowskim uśmiechem.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 19-03-2021 o 05:48.
Mortarel jest offline  
Stary 19-03-2021, 08:07   #6
 
Leb Harr's Avatar
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Ciężkie życie pośród ludzi stało się jeszcze cięższe, kiedy Bigdebin „Żelazna Dłoń” został zmuszony do zamieszkania z ich stadem w małej piwnicy. Przeciwko piwnicom nie miał nic, pod ziemią czuł się jak w domu, ale to co tutaj budowali nie mogło by uchodzić nawet za chlew w normalnej, prawdziwej kopalni. Żaden krasnolud nie gładził by ścian białym wapnem, tym bardziej gdy miast z kamienia tu stawiane były z jakichś ich wymyślnych, czerwonych kostek. Nie używał by drewnianych krowki a żelazne kute podpory tam, gdzie kamienia było by za mało. I z całą pewnością nie zostawił by klepiska z ziemi, gliny i bogowie wiedzą z czego jeszcze. Widząc, że ten zapchlony kundel nie opuszcza piwnicy na tyle często by załatwić przyzwoicie wszystkie swe potrzeby, krasnolud domyślał się co jeszcze wdeptuje się tu w grunt. I nikomu to nie wadziło.

Zadawniona zadra z klasztornej przygody sprawiła, że krasnolud rozglądał się za toporem, który mógłby wręczyć kozakowi w podzięce za tamten, który tak niefortunnie się złamał w lochu. Tyle, że krasnolud chciał oddać taki, który nie powtórzy tego przy pierwszej potyczce. Szukał nawet wśród ludzkich zbrojmistrzów w trakcie wędrówki do Wusterburga i w samym mieście, ale zima, siarczysta zima, nie sprzyjała wymianie handlowej a siekiery, nawet te najlepsze, nie zadowalały oczekiwań syna Grungiego w tej przestrzeni. Obiecał sobie, że gdy nadarzy się okazja, sprezentuje kozakowi taki kuty przez jego pobratymców. Odłożył na tę okoliczność stosowną sumę. Później ją zwiększył. Później zaś, gdy się spił na smutno, przegrał połowę w kości do jakiś ludzkich szumowin. Ale nie dbał o to. Miał więcej ze zdobyczy, choć przecie i tak cały niemal skarb zatopili w jeziorze. Jednak, dla profilaktyki i zachowania stosownej postawy, kłócił się z Semenem o ten topór wykręcając się od obowiązku zwrotu. No bo jak to? A jego utracony w lochach ku ratowaniu wszystkich sprzęt, a utracone zdrowie? Kto mu to wynagrodzi? A co prawda to prawda, medyk pokpił sprawę, bo jakoś tak go pozszywał, że ciągnęło go przy każdym ruchu. No, ale lepszego trudno było szukać, krasnolud liczył, że to rozchodzi.

Pojawienie się oberżysty wyrwało krasnoluda ze snu, choć po prawdzie to już wiercił się nieco, bo szczać mu się chciało a wstawać nie. Zmuszony do pobudki był nawet zadowolony. Jednak już z wieści jakimi tamten sypnął, nie. No a gdy odezwała się jedna z tych człeczyn z którymi dzielili piwnicę, na krasnoluda spłynął spokój. Jakiego nie doświadczał od dawna wzburzony w swojej ksenofobii i rasizmie przez tego dziwnego kozaka i medykusa, nie pasujących do jego wizji ludzi. Jak widać, nie mylił się przez całe życie, tylko trafił na nie pasujące do schematu indywidua. Pozostali ludzie byli tacy sami. Zdradzieccy, podli, gnuśni, tchórzliwi i chciwi. I pragnący cudzego. Zawsze i wszędzie. Krasnolud powoli pozbierał swój dobytek, bez smutku żegnając się z tą norą, po czym podszedł do schodków. Wymianie zdań pomiędzy Semenem i Gustavem nie poświęcił zbyt wiele uwagi, bo i nie było czemu. Ale zauważył płynące z niej konsekwencje. Dla tego też stanął przy schodach, bo jakkolwiek Gustaw czy jak mu tam, mógł się odgrażać, to jednak by wprowadzić swoje groźby w życie musiał przejść koło krasnoluda. A na to Bigdebin już by mu nie pozwolił. Słysząc ostatnie słowa tego gnojka z korbaczem odezwał się do kislevity krótko, jak to miał w zwyczaju.

- Załatwisz to, czy mam ci pomóc?

Pytanie było bardziej sygnałem dla kozaka, że tego problemu nierozwiązanego za plecami zostawiać nie można. Krasnolud nie sądził, by Semen potrzebował pomocy aby załatwić tego gnojka z pożal się boże korbaczem. Inną rzeczą było, że zbyt wiele osób usłyszało zbyt wiele. Może wartało obśmiać gnoja? Wykręcić się? Ale w tym już krasnolud był zupełnie kiepski. Sprawy rozwiązywał po swojemu. Definitywnie.

5k100: 28, 63, 64, 97, 15
 
Leb Harr jest offline  
Stary 19-03-2021, 09:24   #7
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Bretończyk powstrzymał się na chwilę od pakowania majdanu. Spojrzał zdziwiony na szlachetnego van Eska. Wybałuszył oczy poczem roześmiał się nie potrafiąc powstrzymać łez.

- Un putain d’idiot – co ciekawe przy tej okazji po raz pierwszy udowodnił publicznie, że jego opowieści nie są z palca wyssane, ale faktycznie bywały on w świecie. Albo przynajmniej języki obce zna.

Sytuacja rozwijała się dynamicznie i mknęła ku widowiskowym finiszom. Te jednak nie w smak były Cyrylowi. Jatka w „jaskini Lagera” mogła się o wiele gorzej skończyć dla niego.

- Pan hrabicz, powstrzymaj język – rzekł już całkiem poważnie – Przecież to wszystko to jakieś wielkie nieporozumienie. Z pewnością nie jesteś pan korbacz do wynajęcia, ale szlachetnie urodzony. To też te wzmianki o pieniądzu to jakiś żart. A nawet jak nie to to jest ten moment, kiedy warto wziąć do serca mamine biadolenie co by głupot nie popełniać wyruszywszy na trakt. Ja tam nie wiem czy kto komu co winny, czy też tak po prawdzie sierotom pomaga. Ale jeśli nasz miły gospodarz raczy spierdalać, to zaufałbym jego obyciu. Wszak to nie przestępstwo zażegnać gospody. Prawda? Ot wyruszyć w dal. A gdzie? A huj wie. To też panowie może kiedy indziej rozważą wszelkie animozje?


Zapomniałem. K100: 72, 13, 95, 84, 68
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 19-03-2021, 09:31   #8
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Czy jestem ścigany czy nie nie twój zasrany interes - odparł kozak - ale masz rację, że czasu nie ma. Tedy nie mitrężmy go.
I natarł na uśmiechającego się pyskacza z szablą.
- We dwóch Bigdebin, bo czas goni. - warknął jeszcze.
 
Mike jest offline  
Stary 19-03-2021, 09:52   #9
 
Leb Harr's Avatar
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Krasnolud kojące słowa bretończyka skwitował splunięciem w dłoń i z młotem w garści wzruszył obojętnie ramionami. Po czym cisnął tobołkiem w tego chuja z korbaczem wznosząc jednocześnie młot do ciosu. Atakując z flanki, tak by mu gnój na schody nie zwiał, ale i by go flankować nie tracąc innych z oczu.

Pewnie wystarczyło by go ogłuszyć i z oberżystą załatwić resztę, ale pewne sprawy należało rozwiązywać do końca.

- Rzuć broń i się poddaj! - krzyknął jeszcze, dając mu ostatnią szansę na ocalenie skóry.

5k100: chyba poprzednie.
 
Leb Harr jest offline  
Stary 19-03-2021, 10:14   #10
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
-Poddać się? Opuśćcie broń, to i ja opuszczę. Nie warto zabijać się o pięć złociszy. Nie chcecie mnie w swojej kompanii, to pozwólcie mi odejść. - wycedził przez zęby Gustav.

-A ty Krasnoludzie sam zdradziłeś mi kim jesteście, co zrobiliście w opactwie i jakie to skarby zdobyliście. Przedstawiłeś mi plan, jak Twoich kompanów oszukać i skarby ich odebrać. Skąd inaczej bym o tym wszystkim wiedział? Głupi byłem, że Ciebie posłuchałem, bo teraz obracasz się ode mnie i na moje życie dybiesz. Nie taka była umowa. - rzekł z rozgoryczeniem i złością w głosie.
 
Mortarel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172