Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-09-2021, 02:29   #141
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 48 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; sala tronowa
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Anthon


- Magistrze von Kurze. Jesteś kompletnym idiotą lub szaleńcem. Głupszym niż regulamin przewiduje. - prychnęła śledcza nie tracąc swojego chłodnego spojrzenia. Cedziła słowa dobitnie nie spuszczajac z magistra przeszywającego spojrzenia.

- Aleś hardy. Hardzi idioci też mogą służyć Sigmarowi i Imperium. Jednak odmówiłeś zeznań śledczej podczas nalotu na siedzibę kultystów i walki z nimi. Przyznałeś się do kontaktów z tymi kultystami. Dlatego w razie jakichkolwiek wątpliwości. Zabić go. - powiedziała twardo jakby odczytywała wyrok. Wyrok jaki jako śledcza miała prawo zarówno wydać jak i wykonać. Zwłaszcza w takich polowych warunkach jakich tu mieli. Jej ludzie byli gotowi roznieść na mieczach pyskacza. A końcówkę wypowiedzi skierowała właśnie do nich. Ci skinęli głowami na znak, że zrozumieli jej polecenie.

- A teraz czas aby przemówiły czyny. Sigmar nas osądzi. - powiedziała dając znać, że czas ruszać. I ruszyli. Podejrzany o konszachty z kultystami magister pierwszy. A za nim reszta kolumny zbrojnych.


---



I nadszedł czas sądu. Sądu bożego. Gdzie rozprawa rozpatrywana była za pomocą stali i magii. Gorącej odwagi żywych i chłodnej determinacji umarłych. Przelawała się gorąca jucha jednych i pękały wysuszone kości drugich. Brzęczały kolczugi i zderzały się ze sobą miecze i tarcze. Żywi ciężko dyszeli, sapali, krzyczeli zaklęcia a martwi im odpowiadali nieustannym, martwym uporem. Pomieszczenie w jakim toczyła się walka ledwo mogło pomieścić wszystkich walczących. Więc chociaż z początku żywi starali się utworzyć mniej lub zwartą linię obrony to szybko zapanował chaos. Starcie podzieliło się na serie pojedynków gdzie każdy miał swojego przeciwnika. A gdy udało się komuś powalić któregoś ze szkieletowych wojowników z miejsca zastępował go następny. W chaosie walki ich napływ wydawał się być ograniczony jedynie pojemnościa pomieszczenia. Na otwartej przestrzeni pewnie w pełni mogliby wykorzystać swoją przewagę liczebną ale tutaj szanse były mniej więcej wyrównane.

Anton był w samym środku walki. Jak zresztą wszyscy. W przeciwieństwie do innych żywych mógł używać mocy eteru. Ciężki pancerz jaki miał na sobie blokował mu nieco dopływ do mocy ale miał w tym wprawę. Piwnica co chwila rozśweitlała się jego strzałami z żywego srebrna. Z satysfakcją mógł odkryć, że na truposze też one działają całkiem nieźle. Chociaż początek walki był dla niego dość pechowy. Dwie z czterech pierwszej wiązki strzał trafiły w szkielet ale pechowo zrykoszetowały i trzasnęły w sufit nie szkodząc nikomu. Ale pozostałe dwie trafiły w cel przebijając stare kolczugi i to co pod nimi. A potem zaczęła się walka na całego.

Zabijanie szkieletów jakie trafiły na niego szło mu dość prosto. Bogowie mu sprzyjali i chociaż szkieletowi tarczownicy próbowali go dopaść to pojedynki z nimi nie trwały tak długo aby mieli szansę go zranić. A te kilka ciosów jakie przeszło przez zasłonę jego miecza nie było na tyle mocnych aby przebić się przez jego pancerz. Był ciężki, głośny, zdradzał jego pozycję ale do ochrony swojego właściciela sprawdzał się znakomicie. A ledwo jakiś szkielet rozgrzał się w walce z nim to już padał rażony magicznymi strzałami tryskającymi z jego dłoni. Próbował też część posłać w szkielety związane walką z innymi ale jednak najbardziej musiał dbać o siebie. Bo chociaż powalił jednego szkieleta to z miejsca zastąpił go kolejny a gdy i tego rozłożył na łopatki to znów przybył następny.

O ile się orientował to inni wciąż stali. Ale sądząc na słuch to jeden z włóczników i Alex mocno oberwali. Już wyraźnie się słaniali na nogach i zostali zepchnięci do defensywy. Drugi z włóczników jakoś sobie radził a śledczej i Oswaldowi szło całkiem nieźle w posługiwaniu się klasyczną stalą. Ciężki, dwuręcz łysego mięśniaka potrafił przepołowić przeciwnika na pół. Gorzej, że ta połówka z głową i czerepem nic sobie z tego nie robiła i nadal próbowała go dopaść. Deacher też nie była tylko od gadania. Umiała robić mieczem i właśnie to okazywała. Właśnie sieknęła swoim ostrzem odrąbując kawałek starej kolczugi razem z kawałkami żeber. Cios zachwiał szkieletowym wojownikiem, czerwone błyski w czarnych oczodołach przygasły i ledwo już stał na swoich nagich goleniach. Ale stał. I wciąż próbował dosięgnąć swoją maczugą śledczej.

- Za nami! Są za nami! - krzyknął ostrzegawczo jeden z włóczników. Kto miał moment aby odwrócić głowę zdążył zobaczyć, że z mroku korytarza jakim się tu dostali wyłania się kolejny szkieleci wojownik.

- Kurz zablokuj wejście! - krzyknęła śledcza błyskawicznie pojmując ryzyko co będzie jeśli kolejna fala szkieletów wedrze się do pomieszczenia. Zaleją ich. Ale póki jeszcze były na korytarzu to wejście było na tyle wąskie, że jeden wojownik miał szansę je zablokować. A Anthon jako jedyny z nich wszystkich właśnie pozbył się swojego przeciwnika. Chociaż kolejny szedł na niego.

- Leć! Ja go wezmę! - krzyknął Oswald próbując zablokować masz nieumarłego na magistra chociaż jego samego wciąż próbował trafić mocno już porąbany szkielet.




Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; podziemia donżonu
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: ciemno, cicho, chłodno, wilgotno na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Karl



Po raz kolejny w piwnicznym korytarzu rozległ się huk z pistoletów. Ponownie broń palna zagłuszyła świst cięciwy i lot strzały. Tym razem strzelali kompletnie po ciemku. Szybko, bez zastanowienia i mierzenia. Tamte już mogły znikać za narożnikiem a te złowieszcze kroki słychać było coraz wyraźniej i bliżej. Więc strzelili i chyba z jakimś efektem. Bo dał się słyszeć krótki, urwany okrzyk kobiecego bólu. Ale więcej naładowanej broni nie mieli a ci co ich wcześniej szukali byli już blisko narożnika.

Ruszyli więc biegiem w przeciwną. W tej części podziemi jeszcze nie byli. Z początku poruszali się po omacku ale po chwili oczy przywykły do piwnicznego mroku. I te niewielkie szczeliny czy dziury po oknach dawały na tyle półcieni aby chociaż mniej wiecej zorientować się gdzie jest ściana a gdzie jakieś przejście. Przynajmniej Karl i Allif tak chyba mieli. W końcu to elfka wzięła za dłoń arkebuzeria i zaczęła go prowadzić.

A do celu też się zbliżali. Chociaż mieli pościg na karku. Wciąż nie było wiadomo kto ich ściga i chyba nawet zyskali na odległości ale te rytmiczne kroki nie ścichły tak do końca. Za to odgłosy walki wabiły ich coraz bardziej. Wreszcie zobaczyli blask ognia. Musiała tam się palić jakaś lampa albo pochodnia. I w jej blasku widać było sylwetki walczących. Część to byli żywi, chyba łowcy czarownic. Część to szkieletowi wojownicy. Walczyli ze sobą. Ale z głębi korytarza widać było tylko wąski wycinek tamtego pomieszczenia. A jeden ze szkieletów stał jakby na warcie plecami do trójki zbiegów. Z czego Karl i Jensen mieli rozładowaną broń. Ale chyba jeszcze nikt ich nie zauważył. Za to jak się zatrzymali na chwilę po dostrzeżeniu tego wszystkiego znów słyszeli jak pościg też się tu zbliża.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-09-2021, 19:00   #142
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jeśli brak porażki można było nazwać sukcesem, to trzeba by uznać, że Karl i jego dwoje towarzyszy odnieśli oszałamiający sukces. W rzeczywistości był to maleńki kroczek ku (potencjalnemu) zwycięstwu. No i, niestety, nie mozna było dobić zaatakowanych kobiet.
Co prawda bicie kobiet nie należało do dobrych obyczajów, ale Karl uznawał (przynajmniej w niektórych dziedzinach) równouprawnienie i wysyłanie kobiet-wrogów na tamten świat nie sprawiało mu trudności. Ale przyjemności również...

Z ucieczką było tak samo, jak z wcześniejszym zwycięstwem. Niby im się udało uciec, ale pościg deptał im po piętach. Na szczęście nieprzeniknione ciemności ustąpiły i można było iść szybciej, nie trafiając na ściany na niespodziewanych zakrętach.

I nagle okazało się, że możliwości ucieczki zostały nieco ograniczone, jako że przed nimi stał szkielet.
Z jednym takim mieli już do czynienia i (przynajmniej dla Jensena) nie były to najprzyjemniejsze wspomnienia. Co prawda ten szkielet ich nie widział, ale kto mógł wiedzieć, jak długo to potrwa?

- Jensen, ładujesz broń. Ja załatwię ten szkielet - powiedział cicho Karl. - Allif, zadbaj o Jensena. Gdyby pościg był blisko, strzelacie do nich i biegniecie w moją stronę.

Z mieczem w dłoni ruszył, jak najciszej, w stronę szkieletu. Miał zamiar ciąć go w plecy, a nim szkielet się zorientuje i zareaguje, powtórzyć cios.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-10-2021, 22:25   #143
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Anthon zaklął ale chyba tylko dla zasady. Zostawił szkieleta miecznikowi i poleciał do korytarza. W odróżnieniu od wcześniejszych decyzji z tą się zupełnie zgadzał. Biegł ile sił w nogach i po drodze schylił się wyrywając z pozostałości jednego ze szkieletów tarczę razem z ramieniem. Kilka kroków potem stał już w korytarzu a nadchodziła na niego mała horda nieumarłych. Szybko ocenił możliwości. Mógł pewnie przywdziać tarczę nim dotrą, ale… ocenił, że da radę (być może arogancko). Upuścił ją i korzystając z tej krótkiej chwili odwrócił się do łowców. Szybko splótł wiatry magii posyłając po dwie strzały w szkielety z którymi walczyli Alex i ten jeden bezimienny włócznik… oni nie brzmieli jakby sobie dobrze radzili.

Potem odwrócił się nacierających na niego szkieletów z których jeden już zdążył wznieść zardzewiały topór do uderzenia.


Srebrne Strzały Archy na 4 kościach: 7, 10, 5 i 3. Sukces. 4 trafienia po k6+4


 
Arvelus jest offline  
Stary 02-10-2021, 16:00   #144
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 49 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; piwnica
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Karl



Jak postanowili tak zrobili. Karl zostawił za sobą bosonogą elfkę i arkebuziera jaki starał się w tych ciemnościach przeładować swoją broń a sam z mieczem ruszył na stojącego do niego plecami szkieletowego wojownika. Udało mu się uzyskać zaskoczenie. Szkielet chyba nie spodziewał się ataku na plecy z kierunku z jakiego przyszedł bo pierwszy cios miecza przeorał mu od tyłu żebra razem ze starą kolczugą. Żywego taki potężny cios w plecy mógłby już wyłączyć z walki. Ale szkieletem zachwiało po czym odwrócił się do nowego przeciwnika. Uniósł swoją zardzewiałą szablę i tarczę ale zanim zdołał zrobić z nich użytek miecz młodego szlachcica siekł go może nie tak mocno jak za pierwszym razem ale to wystarczyło. Szkoelet upadł na starą, błotnistą posadzkę jak eksponat u jakiegoś maga albo preparatora. Droga do piwnicy stanęła dla Karla otworem.

Ale zorientował się, że nie dzieje się zbyt dobrze. Najpierw wpadły mu w oczy plecy Antoha bo były na przeciwległym krańcu pomieszczenia. Stawał samotnie przeciwko dwóm szkielecim wojownikom jacy próbowali dostać się do środka i widać było, że powoli wpychają go do tego środka. Magister się jednak nie poddawał i słał w szkielony swoje wyczarowane srebrzyste strzały. Ale i bliżej Karla się też działo.

Praktycznie byli tu wszyscy z jakimi rozstał się gdy z Jensenem oddalili się aby spróbować dostać się do twierdzy inaczej niż główną bramą. I teraz piwnica zapełniona była serią pojedynków. Praktycznie każdy był w walce ze swoim szkieletem. Śledcza Deacher, dwóch jej żołnierzy, Alex. Tylko Oswald walczył w pojedynkę z dwoma trupimy wojownikami. Wyglądało jakby im bronił dostępu do pleców Anthona tak samo jak ten blokował aby więcej szkieletów dostało się do środka. Nie zastanawiając się więcej Karl poszedł w sukurs żywym.

Zaatakował jednego ze szkieletów z jakim zmagał się do tej pory Oswald. Teraz jednak wojenne szczęście mniej mu sprzyjało i chociaż miecz przebił się ponad górną krawędzią tarczy to pechowo wbił się płytko w starą kolczugę, coś tam odłupał i ześlizgnął się dalej nie czyniąć trupiemu wojownikowi większej krzywdy. Jakby tego było mało szkieleci miecznik zaraz potem zrewanżował mu się i siegnał go swoim pordzewiałym mieczem. Na szczęście dla Ostlandczyka tylko czubkiem broni a i ta ześlizgnęła się po boku jego kolczugi. I pojedynek trwał dalej. Chwilę potem sytuacja powtórzyła się gdy pancerze żywego i nieumarłego wojownika spęłniły swoje ochronne zadanie chroniąc ich przed ciosami tego drugiego.

Kątem oka Karl widział, że większość walk w piwnicy w te parę chwil się skończyła. Deacher wykończyła swojego szkieleta i poszła w sukurs Anthonowi. Oswald właśnie zasiekł potężnym cięciem swojego dwuręczna szkielona z jakim walczył praktycznie go przepoławiając. Zdyszany i zakrwawiony Alex chyba miał dość bo stał przy bocznym wejściu podpierając się o ścianę i pilnując czy coś nie nadchodzi z tego kierunku. Dwaj włócznicy chociaż też mocno oberwali wspólnie zatłukli właśnie swoje szkielety. Właściwie w piwnicy to już został tylko ten z jakim Karl walczył. I te jakie napierały na Anthona i Deacher wpychając ich samą swoją masą do środka.

- Nadchodzą! - usłyszeli żywi w piwnicy ostrzegawczy krzyk Jensena. I zaraz walnął z arkebuza którego widocznie zdążył przeładować. Elfka jeśli strzeliła to świst cięciwy i strzały zginął w chaosie walki. Karl zdawał sobie sprawę, że pewnie ten pościg co deptał im po piętach w końcu ich dopadł.




Anthon



Musiał skorygować swoje plany odnośnie tarczy. Co prawda na starej posadzce oświetlonej dwoma lampami leżało kilka trupich wojowników a każdy miał starą tarczę ale ci co nadchodzili z korytarza byli zbyt blisko aby dali mu czas grzebać i mocować się z tymi tarczami. To nie było trudne zajęcie ale potrzeba było na to paru chwil jakich teraz nie miał. Ledwo zobaczył wyłaniające się z mroku postacie a już musiał na szybko utkać zaklęcie. Nie miał czasu aby je splatać dokładniej zwłaszcza jak szkielony dopadły go w przejściu i jeszcze musiał uchylać się od ich maczug i toporów. Ledwo rejestrował co się dzieje za jego plecami. Zostało ufać, że pozostali zrobią swoje tak samo jak on swoje.

Pierwsze magiczne strzały trafiły pięknie. Dwie srebrne strzały pomknęły przez te kilka kroków piwnicy i trafiło w szkielet jaki walczył z jednym z włóczników. Włócznia też trafiła tuż przed jego strzałami ale chyba nie uczyniła przeciwnikowi zbyt wiele szkód. W przeciwieństwie do magicznych strzał jakie rozpruły stary metal i kości przewalając i rozsypując je po podłodze. Drugie dwie strzały poszły w tego co nadchodził korytarzem. Nadkruszyły go ale nie na tyle by wyłączyć go z akcji. I zaraz potem Anthon stał w przejściu próbując jednocześnie uniknąć trupiego oręża jak i splatać kolejne zaklęcia.

Zaraz potem wojenne szczęście go opuściło. Co prawda udało mu się złapać garść Eteru i cisnąć je jako strzały w kolejne szkielety ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. Dwie z nich zrykoszetowały od starych kolczug pomykając gdzieś w sufit gdzie się rozstrzaskały z hukiem a dwie nie wyglądały aby ugodziły go zbyt mocno. Co więcej szkielety napierały na niego samą swoja masą wpychając go do środka piwnicy nawet jeśli nie były w stanie uczynić mu bezpośredniej krzywdy. Ten z toporem zdzielił go w napierśnik ale ostrze się po nim ześlizgnęło zostawiając na niej nową rysę. Zaś jemu udało się trafić mieczem tego z maczugą ale też ostrze tylko zrobiło rysę na starym pancerzu.

Przeciwnikom udało się wepchnąć go o krok czy dwa od wejścia i byli gotowi rozlać się po piwnicy gdy przyszła mu z pomocą śledcza która widocznie uporała się ze swoim przeciwnikiem. Walczyli dosłownie ramię w ramię ze szkielecim naporem. O ile szkielety mogły wyminąć jedną osobę to dwie z powrotem zalepiły jakoś tą lukę.

Rzucał czary w pośpiechu, wciąż unikając maczugi swojego przeciwnika. Znów nie poszło mu tak jak powinno. Ale udało mu się cisnąć w osłabionego wcześniejszymi strzałami przeciwnika na tyle mocno, że ten rozjarzył się, zasyczał tam gdzie trafił go rozgrzany metal i upadł na podłogę. Ale z miejsca zastąpił go ten który był za nim. Jego też udało mu się trafić ale nie na tyle aby go powalić. Obok niego Deacher siekła mieczem szkieletowego topornika. Trafiło go pomimo zasłony z tarczy zjadliwym cięciem od dołu jakie przebiło się przez pancerz, połamało dolne żebra i zagłębiło się w kręgosłum szkieletu. Chciała poprawić, kolejne takie trafienie miało szansę powalić przeciwnika. Jednak tym razem jej miecz ześlizgnał się po starej kolczudze nie czyniąć topornikowi krzywdy.

- Nadchodzą! - gdzieś nieco dalej ale wciąż z dość bliska Anthon rozpoznał ostrzegawczy krzyk Jensena. Nawet nie miał pojęcia skąd on się tu wziął ani co z Karlem. Rozpoznał też jak huknął arkebuz myśliwego. Wyglądało jakby od pleców Anthona nadciągała kolejna fala nieumarłych.


---



Mecha 49


T 05

Anthon; rzucanie czaru: 4k10: 2,9,4,9 = 24/15 > suk + mała manifestacja > 1k100:15 = krwotok z nosa - czarodziej puszcza farbę z nosa


T 06

Anthon; rzucanie czaru: 4k10: 4,2,9,4 = 19/15 > suk + mała manifestacja > 1k100:23 = dech chaosu - okolicę zawiewa lodowaty, nienaturalny wiatr
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 03-10-2021, 11:50   #145
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Anthon zaklął gdy dał się wypchnąć szkieletom. Klął dalej, za każdym razem coraz głośniej nim Deacher nie przybyła mu w sukurs. Walczył splatając magię jedną ręką i broniąc się drugą z mieczem. Magicznie stworzony pancerz chronił go przed śmiercią i ufał mu bardziej niż czemukolwiek co można by kupić i teraz raz po raz przyjmował na siebie uderzenie pozwalając mu unikać nawarstwiających się ran. Gębę zalewała mu krew lecąca ciurkiem z nosa gdy wiatry magii okazały się niełaskawe i mroźny wiatr hulał po pomieszczenu z tego samego powodu…

Ryknął potężnie chwytając swój miecz oburącz i wszarżował prosto w szkielety barkiem, przyjmując na siebie ciosy, chcąc kilka z nich powalić, ale przede wszystkim wbić się z powrotem w korytarz, aby docelowo zwolnić Deacher by mogła pomóc w środku skoro nadchodziło więcej nieumarłych.
 
Arvelus jest offline  
Stary 04-10-2021, 15:42   #146
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pokonanie jednego szkieletu nie oznaczało, niestety, końca walki, jako że napatoczył się kolejny przeciwnik, tak samo kościsty, ale, niestety, nieco lepiej spisujący się w walce.

Karl zaatakował po raz kolejny, by pokonać oponenta, zanim do komnaty wtargną kolejni, zapowiadani przez wystrzał Jansena.
A to oznaczało większe kłopoty, niż by sobie tego Karl życzył.

- Do wylotu korytarza! - zwołał. - Nadciągają następni! Nie można ich wpuścić! - krzyknął, zadając szkieletowi kolejny cios.

Miał nadzieję, że uda się mu się pokonać przeciwnika, a potem, wspólnymi siłami, nie dopuszczą do tego, by horda szkieletów wdarła się do pomieszczenia.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-10-2021, 21:45   #147
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 50 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; piwnica
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Wszyscy



Walka rozgorzała na dobre i wydawało się, że weszła w pewien moment chwiejnej równowagi. Żadna ze stron nie mogła uzyskać przewagi w tej niezbyt dużej piwnicy. Jakość jednej strony była skutecznie niwelowana przez liczebność drugiej. Mała przestrzeń walki zaś ograniczała możliwości manewru obu stronom.

Alex i dwóch ciężko rannych żołnierzy po pokonaniu tych szkeletowych wojowników jakim udało się dostać do piwnicy przeszli niejako do rezerwy. Siłą rzeczy nie było dla nich miejsca przy każdym z dwóch przeciległych wejść gdzie toczyły się walki więc pilnowali tego trzeciego czy nimi coś nie wlezie.

- To jakaś piwnica! Tylko okienko, żadnego wyjścia! - krzyknął jeden z nich trochę nie bardzo było wiadomo do kogo i dlaczego. Ale pozostali byli zbyt zajęci walką aby samemu sprawdzić dokąd prowadzi to trzecie wyjście jakim wdarła się do piwnicy część szkieletowych wojowników. Teraz już leżały powalone pokotem na podłodze piwnicy. Ale nadchodziły następne. I następne. To był problem dla żywych. Najemnicy z Wolfenburga czy trzon oddziału łowców czarownic okazał się godnym przeciwnikiem dla szkieletowych wojowników. Czy Karl, czy Anthon mogli odczuć, że są nad nimi znacznie sprawniejszymi szermierzami. O wiele częściej ich trafiali niż sami zostali trafiani. A z Deacher i Oswaledem było podobnie. Tyle, że na nieumarłym uporze w ogóle nie robiło to wrażenia. Gdy żywi powalili jednego szkieletu z miejsca zastępował go kolejny. Żywy wspólnie wysiekli już chyba z tuzin szkieletów i na żywym oddziale to mogło już zrobić wrażenie. Ale nie na nieumarłym. Kolejni szkieletowi tarczownicy zastępowali “poległych”.

Swoje trzy grosze dokładała jeszcze dwójka strzelców. Arkebuz Jesnena huknął raz na początku walki strzelając w nadciągających w grobowym milczeniu nową falę szkieletów. Podobnie świsnął strzałą karlowy długi łuk w rękach elfki. Trafiony długą strzałą i ołowiem szkielet przewrócił się i runął na kamienną posadzkę. Ale kolejny przeszli nad jego truchłem prąc do rozprawienia się z żywymi. Nimi zajęli się Karl i Oswald. Ten razem z włócznikiem sprawnie zasiekli tego ostatniego szkieleta jaki ostał się z pierwszej fali jaka przyszła północnym wejściem. W ostatniej chwili! Bo już Allif i Jensen wbiegli przez to wejście do środka. Strzelec zatrzymał się i zaczął przełądowywać swój arkebuz, bosonoga blond elfka bez namysłu wycelowała łuk i posłała strzałę. Znów trafiła w jednego z trupich tarczowników. Ci już jednak dotarli do wejścia ale tutaj natrafili na miecze Karla i Oswalda. Młody szlachcic i mięśniak z dwojakiem przywitali ich barierą stali. Karl miał fart, że trafił mu się ten trup postrzelony przez Allif. Wystarczyło mu raz go trafić i trup padł na podłogę. Ale zastąpił go kolejny. Obok niego Oswald potężnie ciął stalowymi półkolami. Każde trafienie długiej i ciężkiej broni miało druzgocące skutki. Wydawało się, że nawet jeden taki cios sprawiał, że nawet mroczna żywotność skryta w szkieletowych ciałach bez mięsa była u swego kresu. Więc we dwóch w połączeniu ze strzałami elfki stanowili żywy mur przed naporem szkieletów do środka.

Podobnie od południowej strony gdzie walczyli Anthon i Deacher. Też powalali kolejne szkielety. I oboje okazali się godnymi wojownikami dla nieumarłych przeciwników. I przez chwilę też uzyskali ten poziom chwiejnej równowagi nie pozwalając nieumarłej fali wedrzeć się do środka. Anthona trafiały te wszystkie zardzewiały topory, pałki i pokrzywione szable jakich używali trafiały go całkiem często. Ale zdecydowana większość ześlizgiwała się rykoszetem po jego wyjątkowym pancerzu albo nie mogła go przebić. Wgniatała go i deformowała, robiła rysy u dziury ale nie na tyle aby zranić swojego właściciela. Większość. Ale nie wszystkie. W końcu jakiś szpikulec dzierżnony przez szkieletowego tarczownika wbił się na tyle mocno, że poczuł zranienie na bicepsie. Rana nie była poważna ale w połączeniu z wcześniejszymi dodatkowo go osłabiała.

Z Deacher było podobnie. Chociaż też nie miała tarczy to okazała się całkiem sprawnym szermierzem. Większość ciosów udało jej się unikać albo zbijać. Te które przechodziły przez jej zasłonę nie były w stanie przebić jej wzmacnianej brygantyny. Pruły ją, nadcinały ale nie mogły się przebić. Aż sztych szabli jednego ze szkieletów dźgnął ją tuż przy obojczyku wbijając się może niezbyt głęboko ale sądząc po okrzyku bólu śledczej musiał sięgnąć żywego ciała.

Drugiej parze szermierzy też szczęście przestało sprzyjać. Oswald ze swoimi dwojakiem był świetny w ofensywie a siła jego uderzeń mogła imponować. Ale niejako z automatu gorzej było z defensywą. Pozbawiony tarczy każdy cios jaki przebił się jednak przez zasięg jego miecza trafiał. Wiele ciosów przyjął na siebie jego całkiem solidny lamelkowy pancerz ale nie wszystkie. Maczuga jednego ze szkieletów trzasnęła go w bok. Wojownik zawył krótko ale zaraz odwinął się przeciwnikowi swoim mieczem. Cios widocznie poza chwilowym wybiciem go z rytmu nie wyrządził mu większej szkody.

Karla też w końcu dosięgły ciosy. Preferował walkę małym puklerzem i mieczem co wydawało się kompromisem między ofensywą a defensywą. Jednak przeciwnicy byli klasycznymi tarczownikami z bronią długą i standardową tarczą. Do tego podobnie jak pozostała trójka miał ograniczone pole manewru nie bardzo mogąc się cofać. A odskok w tył był przecież najpopularniejszym i jednym z najskuteczniejszych manewrów obronnych. No ale gdyby ktoś z nich odskoczył szybko mógł wpaść na stojących za nimi strzelców a w końcu plecy drugiej pary szermierzy. Nie bardzo było gdzie się cofać. I w końcu zardzewiałe ostrze topora przebiło się przez kolczugę na jego bicepsie. Na szczęście niezbyt głęboko i rana wydawała się płytka.

- Wlewają się! - krzyknął ostrzegawczo Oswald. No tak. Wlewali się. Żywi zabijali nieumarłych ale ci niezmordowanie na nich napierali kolejnymi wojownikami i samą swoją masą. Nie dało się ich zabijać na tyle szybko aby szło powstrzymać ten napór. I teraz wyglądało na to, że oba duety żywych szermierzy zostały już krok po kroku odepchnięte na tyle, że szkielety miały szansę rozlać się po całej piwnicy. Każdy z szermierzy miał już swojego przeciwnika i nie mógł zapobiec kolejnym szkieletom jakie by ich mijały lub dołączały do walki gdzie indziej.

- Na mój znak odskok do bocznego! - krzyknęła Deacher pojmując co im grozi. Zamysł wydawał się jasny. Gdyby udało im się odskoczyć do tego bocznego pomieszczenia niejako by zniwelowali przewagę właśnie z takim trudem wywalczoną przez szkieletowych tarczowników. Tam już miało być tylko jedno wejście więc dwójka ludzi mogłaby znów blokować wejście pozostałym. Tylko było podobno ślepe więc zapowiadało się, że nie będzie już stamtąd ucieczki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 15-10-2021, 17:35   #148
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sytuacja z niezbyt dobrej zmieniła się w kiepską. Szkielety padały jeden po drugim, ale jakimś dziwnym trafem ich liczba nie malała. I powoli zanosilo się na to, że mimo oporu, jaki stawiali obrońcy, napastnicy w końcu wedrą się do komnaty. A wtedy walka wnet się skończy - zdecydowanie nie po myśli Karla.
Niestety w pomieszczeniu nie było nic, co można by wykorzystać jako barykadę. A to znaczyło, że jedynym manewrem, jaki dawał szansę na przeżycie, było to, co zaproponowała Deacher.

- Wszyscy ciężko ranni do trzeciego korytarza - krzyknął Karl. Ciął nacierający na niego szkielet. - I druga linia cofnąć się! Deacher, na twój znak odskakujemy!
 
Kerm jest offline  
Stary 30-10-2021, 03:17   #149
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 51 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; dziedziniec
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Wszyscy



Sytuacja w piwnicy stawała się krytyczna. Żywi chociaż wydawali się sprawniejszymi i odporniejszymi wojownikami niż nieumarli nie dawali rady niszczyć ich wystarczająco szybko. I po tym jak obie pary szermierzy zostały wepchnięte do środka szkielety dawno temu zmarłych wojowników zaczęły ich okrążać i wreszcie miały okazję wykorzystać swoją przewagę liczebną.

Anthon wraz z Deacher walczyli przy północnym wejściu do piwnicy. Metalowy Magister toczył pojedynek z jednym ze szkieletów. Ten już oberwał i widać było jak odpadło od niego trochę kości i kawałki starego pancerza. Ale mimo to nie zwalniał i te uszkodzenia zdawały się nie robić na nim wrażenia. Ciężko ranny von Kurtze nie dał rady go trafić a sam został przez niego trafiony zardzewiałą szablą. Ta jednak ześlizgnęła się po mocarnym pancerzu magistra nie czyniąc mu krzywdy. Podobnie jak kolejny atak szkieltwoego wojownika. Ale zabierał mu cenny czas gdy obok śledcza sieknęła mocno, jakby ze złością swojego przeciwnika. Cios rozkruszył pożółkłą twarzoczaszkę, mostek i żebra wojownika. Ten nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Machnął chyba na oślep ale o dziwo trafił śledczą w bok toporem. Ta skrzywiła się, sapnęła ale pancerz ją chyba uchronił od poważniejszych konsekwencjich. I to był już ostatni wysiłek szkieletu który upadł na starą podłogę dołączajac do wcześniej powalonych kamratów. Ale zaraz zastąpił go kolejny. A drugi minął go i zaszedł służkę Sigmara i Imperatora z flanki.

Z przeciwnej strony cofali się ku trzeciemu wejściu Karl i Oswald. Łysy mięśniak siał spustoszenie swoim dwuręcznym mieczem. Ciął potężnie swoim orężem przerąbując nieumarłego na skos od ramienia po biodra łamiąc go na pół jednym ciosem. A gdy tamten upadł na podłogę na wszeli wypadek dobił go rozrąbując go na pół wzdłuż kręgosłupa. Karl miał mniejszą siłę rażenia swoim lżejszym ostrzem. Ale efekt był ten sam. Najpierw czubkiem miecza rozorał pancerz i kości żeber stwora ale ten jeszcze to zdzierżył. Gdy ząs wyprowadził atak swoim nadziakiem był on na oko Karla na tyle niezdrany, że udało mu się odciąć jego ramię z mieczem. Ramię upadło na podłogę a zaraz potem jego właściciel.

Za ich plecami elfka próbowała trafić w tego szkieletu z jakim walczył Karl albo Oswald. Ale jej strzała śmignęła gdzieś ponad ich głowami i roztrzaskała się o sufit. Jensen zaś po ostatnim wystrzale zaczął ładować swój arkebuz. Zaś trójka żołnierzy wraz z Alexem widząc na co się zanosi schroniła się wewnątrz trzeciej piwnicy. Ale nie zdążył bo Deacher nie czekała dłużej. Groziło im, że szkielety wejdą w lukę w ich dziurawej linii obrony i osaczą każdego z nich z osobna. Dłużej nie czekała.

- Teraz! Odskok! - krzyknęła rozkazująco. Arkebuzier przerwał ładowanie swojej broni i pobiegł za trójką żołnierzy. Allif tak samo. Zaś czwórka osłaniających ich odwrót szermierzy miała trudniejsze zadanie. Szkielety już zaczęły ich obchodzić i oprócz Anthona na każdego z żywych przypadało po dwóch walczących z chodzącej śmierci. Ale zanim się do nich dobrali żywym udało wykonać się odskok do trzeciego wyjścia. To jakby zaskoczyło nieumarłych i dało ze dwa czy trzy szybkie oddechy ich przeciwnikom na przegupowanie się i zorientowanie się w sytuacji.

- To piwnica! Nie ma innego wyjścia! Tylko to okienko! - krzyknął Alex który był tutaj chwilę wcześniej i wraz z dwójką żołnierzy śledczej miał okazję rozejrzeć się co tu jest. Ale nie było tu nic. Ślepy zakątek z tylko jednym wejściem do jakiego zbliżali się nieumarli wznawiając swój mozolny szturm z iście nieumarłą obojętnością na straty.

- Rozwalcie je! Musimy się stąd wydostać! - krzyknęła Deacher też widząc, że znaleźli się w pułapce. I na więcej nie starczyło jej czasu. Ona i Karl stanęli ramię w ramię odpierajac ataki szkieletowych wojowników. Zaś Anthon i Oswald rzucili się do szturmu na okienko. Było za małe alby dało się przez nie przecisnąć. Ale mury były stare a oni krzepcy i zdeterminowani. Zaś śledcza i szlachcic kupowali im czas siekąc się z kolejnymi szkieletami. Tu znów sytuacja jakby wróciła do poprzedniego stanu bo przejście było na tyle wąskie co po dwóch szermierzy każdej ze stron. Więc ponownie nieumarli stracili atut swojej przewagi liczebnej.

- Dawaj! Jeszcze trochę! - łysy mięśniak ciężko dyszał atakując rękojeścią swojego miecza mury. A gdy odpadł jakiś kamień jego używał jak poręcznego młota do wybijania pozostałych. Wraz z kamieniami obsypywała się ziemia do środka ale otwór się powiększał prawie z każdym uderzeniem. Podobnie jak zbawcze światło ponurego, jesiennego dnia.

- Dawać, na górę! Ale już! - Oswald widząc, że otwór jest już dostatecznie duży aby przez niego przejść razem z Anthonem łapał kolejno Alexa i żołnierzy co byli bardzo osłabieni ranami i prawie wypychali ich na górę. Jeden, drugi, trzeci.

- Dawaj, teraz ty! - krzyknął szermierz i ponaglił magistra aby ten podążył w jego ślady. Pomógł mu też go wypuchając na zewnętrzny bruk. A potem rzucił swój miecz na zewnątrz i wyciągnął rękę aby teraz Anthon i reszta pomogli mu się wydsotać. Została już wewnątrz tylko ostatnia dwójka żywych zmagająca się z dwójką nieumarłych. Czekało ich najtrudniejsze zadanie. Trzeba było oderwać się od przeciwnika, przebiec te kilka kroków do dziury a potem pojedynczo wyskoczyć na zewnątrz. Śledcza znów dała sygnał do tego manewru i oboje rzucili się do wyrwy. Nieumarli ponownie zaś mieli kłopot z natychmiastową rekacją aby doścignąć uciekajacą dwójkę na czas. A przy wyrwie ramiona Oswalda i Anthona pomogły wyszarpać na bruk jedno z nich a potem drugie.

- Zawalcie to! - krzyknęła jeszcze siedząca na tyłku śledcza cofająca się do tyłu rakiem. Z wyrwy już wystawały zardzewiałe kilofy i topory próbujące dosiegnąć kogoś na zewnątrz. Ale trójka włóczników trzymała ich na dystans nie pozwalajac im wydostać się na zewnątrz. A magister z osiłkiem tłukąc kamieniami osunęli ścianę wreszcie na tyle, że ta przysypała otwór i może jednego czy dwa szkielety co były najbliżej odcinając tą drogę przejścia.

Wydostali się na zewnątrz i byli chwilowo bezpieczni. Na dziedzińcu były niedaleko tego czegoś zbudowanego z kamiennych nagrobków. Ale nie było widać ani żywych ani umarłych. Tylko te pół tuzina powalonych zombi przy bramie z początku starcia. Ale rezultat walki dla żywych był słony. Trójka włóczników ledwo powłóczyła nogami i opierali się na swoich włóczniach jak na kosturach. Anthon i Jesnen byli ciężko ranny, Deacher, Karl i Oswald lekko. Jedynie oswobodzona, bosonoga Allif była w miarę cała ale ona nie brała udziału w bezpośrednich starciach ograniczając się do szycia z karlowego długiego łuku.

- Zwalniam was z obowiązku towarzyszenia mi. Możecie wracać. Idźcie do Sebastiana. Opatrzy wasze rany. I zwijajcie się stąd. Ktoś musi dotrzeć do Lenskter i powiadomić co tu się dzieje. My z Oswaldem sprawdzimy ich leże. Jak nam się uda dogonimy was. Jak nie to nie. - śledcza Deacher nie bawiła się w długie przemowy. Dała zielone światło na odwrót ciężko rannym i tym co nie byli z jej oryginalnego oddziału. Sama ze swoim szermierzem zamierzała jednak zostać i kontynuować swoja misję do końca. Jej lub misji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 03-11-2021, 09:26   #150
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Walka była ciężka i męcząca.. i mimo wszystko szybka. Na tyle szybka, że nawet nie zdążył odpędzić Oswalda od okienka i rzucić zaklęcia która by osłabiło je aby dało się kamienie choćby gołymi pazurami wydrapać. Nie ważne. Udało się.
- Straciliśmy okazję aby lidera ubić, na pewno się już relokował. Ale to… - wskazał na konstrukcję z nagrobków - to jest dla nich ważne. Na tyle, że wyprawili się do Lenkster aby uzupełnić. Lidera będzie ciężko znaleźć. To jest pod nosem i jest to dobre miejsce by zacząć poszukiwania naczelnego nekromanty.

- A czy idę… zależy - spojrzał na śledczą - jesteśmy już PO temacie “Kurtze pociągnął kultystów za języki więc jest więźniem do odstrzału”? Bo jeśli nie to pieprzę to, pieprzę was i spadam.

 
Arvelus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172