Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2020, 20:05   #1
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed] Nadzieja Ostlandu

Z Nuln wyruszyliście dyliżansem do Middenheim. Trakt do Salkalten przez Ferlangen był niebezpieczny, dlatego dyliżans przyłączył się do oddziału konnych łuczników. Wszystko było dobrze aż do Ferlangen, w okolicach którego nastąpił atak silnej bandy zwierzoludzi.

Trzeba było uciekać w pośpiechu, pozostawiając swoje bagaże. Żadne z was nie potrafiło przetrwać w dziczy. Po trzech dniach wytropił was Emmerich Radtke, strażnik dróg z Ostlandu. Zapewniał wam schronienie, jedzenie i picie, dopóki nie dotarliście do obozu II Pułku „Rocmort”. Punkt ten uważało się za granicę pomiędzy cywilizacją a ziemią niczyją, nazywany był Sans Retour – bez powrotu.

Drogę przebywało się w pośpiechu, przekradając się. Co jakiś czas, kiedy byliście już zmęczeni, Emmerich pozostawiał was i ruszał na zwiad, na którym czasem udało mu się ustrzelić zająca, dropia lub kaczkę. Robił z nich „zupę”, zagęszczaną garścią mąki i soloną małą grudką soli. W większości jednak żyliście na kłączach i korzonkach, co Radtke motywował koniecznością pośpiechu. Lepiej przeżyć z pustym brzuchem niż zginąć z pełnym.

Nieustanna czujność we wrogim środowisku odcisnęła na was swoje piętno. W Nuln zawsze było gdzie się zaszyć, gdy człowiek potrzebował wytchnienia – tu wytchnienia nie było. Zapytany o wiek, Emmerich powiedział wam, że ma dwadzieścia pięć lat, a wyglądał na dziesięć więcej.

Dni przedzierania się przez dzicz wpłynęło też na wasz wygląd. Podarte ubrania, pobrudzenie ziemią i błotem nie było problemem w lesie, wkrótce jednak wyszliście na otwartą przestrzeń. Rzedniejące zagajniki, a potem kępy drzew ustąpiły trawom i zaroślom stepu.

Obóz Sans Retour jest otoczony solidną palisadą i suchą fosą naszpikowaną zaostrzonymi palikami. W oddali widać wieże sygnałowe. Okolica to pofałdowany step pokryty wysoką trawą – na przestrzeni trzystu metrów od obozu jest ona wypalona.

Wasze pojawienie się wywołało poruszenie. Nad zaostrzonymi palami palisady pojawili się łucznicy. Emmerich polecił wam, byście się zatrzymali, po czym podjechał do zbrojnego, który pojawił się w furtce bramy. Zamienili kilka słów, Radtke okazał jakieś papiery. Brama stanęła otworem. Wojak, który rozmawiał z Emmerichem, zarzucił halabardę na ramię i poprosił was o udanie się z nim.

Obóz składa się z równych szeregów dużych namiotów. Na cztery namioty przypada jedno ognisko, przy którym siedzą zbrojni. Naprawiają swoje kurty, ostrzą broń, gotują strawę. Kilku, którym widocznie trzeba było przypomnieć znaczenie słowa dyscyplina, czyści pobliską wygódkę. Szczęściem wiatr nie wieje w waszą stronę.

Przy placu apelowym znajduje się kilka namiotów, przed którymi stoją tarcze herbowe i powiewają proporce.

Naprzeciw wam wychodzi niski lecz krzepki mężczyzna z siwizną na krótko przyciętych włosach. Nosi tunikę dobrej jakości z herbem – trzy białe gwiazdy na niebieskim tle – przewiązaną rycerskim pasem, proste żołnierskie bryczesy i buty. Spogląda na was badawczo. Gdy jego wzrok spoczywa na Lexie, wykonuje głęboki ukłon.

-Jestem Raymond de Padin, porucznik hrabiny Sybil de Rocmort. Widzę, że za wami daleka droga… zechciejcie spocząć – wskazuje stół i ławy pod starą gruszą w pobliżu – ja zaś przyjmę meldunek od strażnika dróg i zaraz do was dołączę. Za chwilę podadzą jedzenie i napitki.
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 02-12-2020 o 20:47.
Reinhard jest offline  
Stary 02-12-2020, 20:54   #2
 
Orgi_M's Avatar
 
Reputacja: 1 Orgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwu
test

test
"Lorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejtak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejtak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejtak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejtak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalejLorem ipsum i tak dalej"
 
Orgi_M jest offline  
Stary 02-12-2020, 21:31   #3
 
Orgi_M's Avatar
 
Reputacja: 1 Orgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwu
Oczywiście pozwoliłem jaśnie państwu przedstawić się pierwszym, nikt zresztą nie oczekiwał od wielkiego grubasa o fizjonomii dębowego pniaka by sie przedstawiał. Ha Ha Ha "Fizjonomii" idę o zakład Gilder przeciw Błyskowi, że nigdy nie słyszeli tego słowa.
- Ralf Traumer, Jaśnie Rycerzu Panie Szlachetny, prosze się mną nie przejmować, jeno stajennym jestem. - Pochyliłem głowe by stać się jak najmniejszy i jak najmizerniejszy, ale przy tych knypciach to niełatwe. Zasiadłem przy stole, zupełnie przypadkiem między szlachcianką, a gorzelnikiem. Gdy rycerzyk pobrzdękując ostrogami wyszedł, powiedziałem swoim zwyczajowym "tonem od robienia interesów"
- Krupse mój serdeczny druchu, miałem nadzieję namówić tych tutaj do tego, aby pomogli nam odzyskać to co zwierzoludzie sobie pożyczyli, ale jesteśmy trzy dni drogi od miejsca napadu, jest tam coś po co warto wracać? Bo jeśli tak, to groźbą nic tu nie wskóram, możesz albo przeznaczyć część utraconego dobra na nagrodę, albo możemy ruszać od razu do Ostlandu, by dobra rodowe do pracy zaprząc. Decyzję pozostawiam tobie
Potem obróciłem się w kierunku szlachcianki nadając swojemu obliczu możliwie przyjazne kształty. Nie jest to kurwa łatwe, gdy ma się metr osiemdziesiąt wzrostu, wielki bebzun, łysy łeb i połamany kulfon. Podarte podczas napadu i wciąż splamione juchą łachy też nie pomagają.
- A piekna Pani może by sie czegoś dowiedziała, oni to na stnicy siedzą, kobietę jedno na jednej jedynej iluminowanej karcie, co to sobie przed wejściem do wygódki wymieniają, widzieli. Jedno słowo im powiesz, jedną obietnicę złożysz, a wszystko wyśpiewają, to jak Piekna Pani? Jak będzie?
To mówiąc przybrałem znowu tępa minę, bo ławy pod grudsza podchodził właśnie jakiś żłołnierzyna niiosąc michę z kaszę i trzy łyżki, wybrałem największa łyżkę.
 
Orgi_M jest offline  
Stary 07-12-2020, 12:36   #4
 
Lexa's Avatar
 
Reputacja: 1 Lexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumny
Lexa wygląda na zmęczoną i podróżą, i przedzieraniem się przez dzicz i towarzystwem. Zawsze była szczupła i niewysoka, zbudowana raczej z mięśni i ścięgien niż tłuszczu, który w ten sytuacji pozwoliłby jej dłużej przetrwać. Już kilka dni przedłużającego się głodu spowodowały, że zazwyczaj różowe policzki zbladły i lekko się zapadły, a usta popękały. Nie wyglądała może jakby miała się zaraz przewrócić, ale na pewno jakby była chora. Suknia i płaszcz podróżny poplamione błotem i krwią wyglądały nie najgorzej. Starała się na bieżąco zwracać uwagę na to jak wygląda jej strój, dobre wykonanie i materiał też nie zaszkodziły, jednak funkcjonowanie w takich warunkach musiało pozostawić i na nich swoje piętno. Oby dało się je doprowadzić do porządku - w końcu większość odzieży musiała pozostawić za sobą. Po zdjęciu dość głębokiego kaptura (Lexa ma ok. 168 cm wzrostu, większość kapturów spada jej zasłaniając twarz) można podziwiać jej czarne dość krótko jak na kobietę przycięte kruczoczarne włosy (spięte w kucyk), a pod grzywką fioletowe oczy. Rzeczą, która zdecydowanie przykuwa uwagę każdego kto się jej dokładnie przyjrzy jest to, że do pasa ma przytroczoną szpadę.
Skłoniła się uprzejmie:
- Lexa von Lieven, miło mi Pana poznać. I stokrotne dzięki za udzielenie nam schronienia. Jeśli będę mogła się jakoś odwdzięczyć za okazaną nam życzliwość proszę mówić.
Po wyjściu jegomościa usiadła i przysunęła sobie pierwszą rzecz, która wydała jej się smaczna i zaczęła jeść drobnymi kęsami (nożem i widelcem jeśli są).
- Drogi Pani, po pierwsze na początku muszę coś zjeść i chociaż umyć twarz, bo w tym stanie nikt mi nic nie powie. Myślę też, że na początek dobrze będzie pozmawiać z naszym dobrodziejem, od niego możemy dowiedzieć się najwięcej. A jeśli chodzi o rzeczy pozostawione w dyliżansie... to przynajmniej ja miałam tam kilka wartościowych rzeczy, które chciałabym odzyskać.
--------------------------------------------------------------------------------------
Lexa od wejścia do obozu wszystkiemu dokładnie się przygląda - zachowaniu ludzi, ich językowi ciała, warunkom jakie tu panują, stara się też ustalić czy poza człowiekiem, który ich przywitał są tu jeszcze inni wyżsi rangą członkowie wojska (?) - mam bystry wzrok i spostrzegawczość, plus mam etykietę jeśli chodzi o kontakty z innymi wysoko urodzonymi.
 
Lexa jest offline  
Stary 08-12-2020, 05:57   #5
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Obóz tętni życiem. Znajdujecie się na zachodnim obrzeżu placu apelowego. Grupa rekrutów w skórzanych kurtach ćwiczy walkę drewnianymi halabardami do wtóru pokrzykiwań sierżanta. Środek placu wyznacza chorągiew w czarnych i złotych barwach, przedstawiająca dwie skrzyżowane kopie. Obok stoi pręgierz z jakimś nieszczęśnikiem najwyraźniej odbywającym swą karę.

Plac apelowy okrążają namioty oficerów, sądząc po wystawionych na zewnątrz tarczach z herbami. Namiot, w którym zniknął porucznik, oznaczony jest wspiętym jeleniem na biało – niebieskim tle. Przed czterema najbogatszymi namiotami powiewają sztandary – czarnozłote, z lwem, wilkiem, młotem i podwójną złamaną krokwią, przypominającą falę. Zapewne są to oznaczenia kompanii, składających się na pułk.

Bliżej południowej części obozu znajduje się sterta jasnego kamienia. Pracujący przy nich żołnierze układają głazy w równe rzędy. Nie mają mundurów, ale każdy z nich posiada czarnożółtą szarfę. Wyglądają głównie na chłopów.

Z północnowschodniego kierunku docierają odgłosy pracującej kuźni, dźwięki jakiejś wesołej piosenki, czegoś przypominającego kazanie. Jest zbyt daleko, by rozróżnić słowa.
Żołnierze z oznaczeniem lwa na tunikach kręcą się w napierśnikach, ci z wilkiem mają koszulki kolcze, z młotem – tylko skórzane kurty. Halabardy są ustawione po kilka przed namiotami. Jeśli chodzi o broń palną, uzbrojeni są nietypowo, nie w muszkiety, ale w półhaki i krótkie rusznice. Są czyści, nie cierpią głodu, są dość pogodni.
Z namiotu porucznika wybiegł żołnierz i popędził w kierunku północnowschodnim. Po chwili wyszli też porucznik i Emmerich

-Wybaczcie, że musieliście czekać. Posłałem umyślnego, by nakazał nagrzać wody. Mamy tu łaźnie, damską i męską. Częścią obozu są też stanowiska markietanek i taboru – wskazał na północny wschód – jak się pożywicie, możecie się umyć i zlecić czyszczenie ubrań. Proponuję udać się do Bułeczki, znaczy Anny Grenz, zajmuje się moją garderobą, jestem z niej zadowolony. Powiedzcie, że ja was posyłam. – powiedział de Padin, przysiadając się do stołu. – Zresztą Emmerich też udaje się w tamtym kierunku – skinął na strażnika dróg, wskazując mu spyżę. Radtke dosiadł się i nałożył sobie kaszę.
Z namiotu de Padina wyszedł człowiek w jego barwach z tacą. Postawił ją na stole – były tam sery, owoce i wino.

-Przepraszam za prostą strawę, na obiad będzie gulasz, jeszcze się gotuje.
-Postaram się was zapoznać z sytuacją – stwierdził i zaczął opowiadać.

Pułk Rocmort został sformowany na koszt hrabiego Basile de Rocmort i zdziesiątkowany przy obronie Wolfenburga. II Pułk ufundowała jego małżonka, Sybil de Rocmort, pani Val de Loup, Doliny Wilków, znajdującej się na północnej granicy Lasu Cieni, około dzień drogi od Salkalten. Do rdzenia jednostki , złożonej z weteranów, którzy przetrwali, dołączył kontyngent żołnierzy łanowych z Doliny Wilków, przybywali również ochotnicy z rozbitych oddziałów oraz zbrojni przybyli drogą morską, przez Salkalten. Oddział znajduje się w fazie uzupełniania i ćwiczeń. Dla jego zaopatrzenia lady Sybil zwiększyła chłopskie ciężary, co nie zyskało jej popularności.

Przodkowie Rocmortów ufundowali słynny na całe Imperium klasztor Eonach, w którym tworzy się bogato zdobione kopie „Żywotu Sigmara” Ociekająca od złota i klejnotów księga warta jest tysiące złotych koron. Posiadanie woluminu z Eonach jest świadectwem pozycji, na które może sobie pozwolić jedynie arystokracja i najbogatsze rody kupieckie. Eonach znajduje się w Dolinie Wilków. Hrabina Sybil posiada silną pozycję na dworze Księcia Elektora, lecz pozostaje na uboczu, nie mieszając się w politykę. Jest bardzo pobożną Sigmarytką, przybywa więc na ważniejsze święta kościelne do Salkalten.
Linia Rocmortów, która przybyła do Ostlandu kilka wieków temu, była konwertytami niemiło widzianymi w ich ojczyźnie – nad Panią Jeziora przedłożyli Sigmara. Pomimo oddalenia od rodzinnych stron, zachowali wiele ze swego języka i kultury. Ich poddani posługują się niezrozumiałą dla Imperialnych gwarą, mają również specyficzne dla siebie obyczaje.

Przedstawicielem hrabiny Sybil na dworze Księcia Elektora jest Bruno von Gotterich, rycerz, który niedawno wrócił z Arabii. Przez siedem lat służył jako Templariusz Sigmara biorąc udział w krucjatach na Złe Ziemie, co na pewno miało wpływ na jego wybór przez pobożną hrabinę do reprezentowania jej interesów. Nadzorował on w jej dobrach wprowadzenie systemu piechoty łanowej i obecnie zachęca innych wielmożów do jej wprowadzenia, co zyskało mu łaskę Valmira von Raukova. Gotterich w swej misji nie osiągnął jak dotąd znaczących sukcesów ze względu na niechęć arystokracji do zubażania ich majątków o i tak już nadwątloną siłę ludzką. Zdobycie uznania Gottericha to droga do łaski rodu Rocmort, na chwilę obecną jednego z najbardziej znaczących w Ostlandzie.
Mówiąc o Gotterichu, nie sposób wspomnieć o jego egzotycznym sojuszniku, Ismailu Al Kahiri, pełniącym obowiązki ambasadora arabskiego na dworze elektorskim. Jest to jeden z najmniej znaczących obecnie ambasadorów, gdyż do Salkalten sporadycznie przybywają arabscy kupcy, zainteresowani głównie bursztynami i białymi futrami. Tym niemniej w kraju pozbawionym przez wojnę większości koni wierzchowych zrobiło wrażenie przybycie transportu z arabskimi lekkimi koniami bojowymi, zamówionego przez Gottericha u ojca Ismaila. Al Kahiri ponadto wykłada chirurgię w lokalnym Collegium Theologica na wydziale, którego założenie, wbrew głosom większości profesorów, nakazał von Raukov. Chirurgia jest najmniej szlachetnym działem medycyny według autorytetów imperialnych.

Mówi się, że ambicją Rocmortów jest uzyskanie nadań ziemskich w pobliżu starej stolicy, wymagałoby to jednak zabezpieczenia traktu Salkalten – Ferlangen – Wolfenburg.

Przed podgrodziem Salkalten rozłożył się kolejny obóz wojskowy, przez który będziecie przejeżdżać. Składa się on głównie z weteranów walk pod Wolfenburgiem wojsk von Raukowa. Niemal rok służby w obronie stolicy, a potem w partyzantce sprawiło, że dostali przydomek „dzikich” – przydomek, którego roztropnie nie używać w ich obecności. Książę Elektor, chcąc ich jakoś zagospodarować, nakazał patrole po podgrodziu i mieście – tak powstała Straż Wolfenburska. W teorii mają wspomagać Straż Miejska. W praktyce jest tak, że są niemal nietykalni, dokonują pobić i wymuszeń, a zastraszeni mieszkańcy, i Straż Miejska, nie stawiają im czoła. Pułk Wolfenburg cierpi na brak oficerów, dość częste są też, jak uczenie mówią medycy, przypadki „nerwicy frontowej”. Lud prosty wie natomiast, że niekiedy żołnierze zachowują się jak obłąkani. Poważnym problemem jest to, że na wyżywienie i zaopatrzenie oddziału zostały na miasto nałożone dodatkowe ciężary, wywołując niezadowolenie ludności.

Podgrodzie Salkalten zostało zalane uchodźcami, którzy nie są w stanie uiścić opłaty „szylinga od nogi” za wkroczenie do miasta. Dochodzi do starć między miejscowymi a „włóczęgami”, powszechne są kradzieże i wymuszenia jedzenia. Kapłani Shallyi, prowadzący szpital dla uchodźców, postrzegani są jako zdrajcy. Nie bez znaczenia jest okazywanie przez przybyszów niewystarczającego, zdaniem Salkalteńczyków, szacunku miejscowej bogince – Salii. Powstają samozwańcze straże sąsiedzkie, narodził się też ruch „purystów”, urządzających nocne rajdy i podpalenia pustostanów zajętych przez uchodźców. Straż Wolfenburska bierze zwykle stronę uchodźców, Straż Miejska jest zaś za słaba, by efektywnie reagować. Główny kapłan Salii, Wymund Mądry, usiłuje na dworze zwrócić uwagę na sytuację na podgrodziu, jak dotąd z mizernym skutkiem. Sigmarycka świątynia św. Symeona na podgrodziu podwoiła stan strażników świątynnych.

Na północny zachód od Salkalten znajdują się Bagna Solne, których częścią jest Cmentarzysko Potworów. Cmentarzysko to obszar, na który niegdyś przybywały umrzeć wieloryby z Morza Szponów. Na Bagnach Solnych znajdują się saliny, gdzie pozyskuje się sól. Ziemie te są we władaniu barona Jensa van Beckera. Jego przodkowie sprowadzili na te ziemie z Jałowej Krainy zaznajomionych z moczarami chłopów. Ród van Becker zdobył bogactwo, sprzedając sól i cenione w aptekarstwie i alchemii kości „potworów” do Wolfenburga i Middenheim. Kiedy baron udał się na wojnę, wielu jego podwładnych odesłało swoich bliskich do Jałowej Krainy. Brakowało rąk do pracy, a główne trasy zbytu były odcięte. Wówczas pojawili się kislevscy uchodźcy, którzy w zamian za wikt i opierunek bez protestów ciężko pracowali. Małżonka Jensa, Annelise von Becker, przebywająca na dworze, szuka obecnie rynków zbytu na sól, dostępnych drogą lądową. Prowadzi rozmowy z Sybil de Rocmort na temat opłat za spławianie soli rzeką Sal, która przepływa przez Dolinę Wilków. Jest to jednak spław pod prąd, co w połączeniu z wysokością opłat czyni eksport słabo opłacalnym. Bezpieczny trakt Salkalten – Ferlangen – Middenheim rozwiązałby jej problemy.

Jednym z głównych dochodów miasta było eksportowanie ostlandzkiej gorzałki. Niestety, gorzelnia spłonęła, a lukę na rynku zapełnił przemyt gorzałki kislevskiej. Książę Elektor z radością powitałby powrót produktu, na który można nałożyć podatki, i który nie powoduje sporadycznych przypadków ślepoty. Jednak jedna piąta ludności, jaką są w Salkalten Kislewczycy, nie przyjęła by tego dobrze. „Starzy” mieszkańcy z sentymentem wspominają ostlandzką czystą i chętnie widzieliby jej powrót na należne jej miejsce, które obecnie zajmuje kislevska siwucha.

Przed wojną w Salkalten istniały dwa gangi – Toporów i Haków. Pierwsi zbierali haracze i prowadzili przemyt w dzielnicy Słonej, drudzy w Nadmorskiej, lecz często dochodziło między nimi do konfliktów, rozstrzyganych często w miejscach publicznych. Mała Rada sprowadziła do miasta inkwizytorów Vereny, którzy najęli w swe usługi czarodziejów Kolegium Cienia. W krótkim czasie odbyła się seria efektownych publicznych tortur i egzekucji, a oba gangi przestały istnieć. Inkwizytorium Vereny wraz z oddziałami Północnych Kresów pociągnęło na wojnę. W mieście pozostała jedynie ich siedziba, broniona przez strażników świątyni Vereny. Ponoć istnieje zorganizowana grupa przestępcza wśród Kislevitów, ale zajmuje się ona głównie swoimi, poza tym dzięki nim miasto ma dostęp do gorzałki.

-Czy macie jakieś pytania? – zwilżył gardło winem.
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 08-12-2020 o 05:59.
Reinhard jest offline  
Stary 08-12-2020, 22:16   #6
 
Orgi_M's Avatar
 
Reputacja: 1 Orgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwu
Ralf przysłuchuje się temu uważnie, choć każdy kto na niego patrzy gotów byłby przysiąc, że nic nie rozumie. Czasami wpatruje się w mówiącego z wyrazem oczu jakby prawie, prawie rozumiał coś, po chwili jednak wyraźnie gubi się. Jednak gdy Raymond de Padin opowiada o kolejnych elementach obozu, zwykle kilka sekund potem jego wzrok odwraca się jednak we wskazanym kierunku. W jego głowie kiełkuje kilka pomysłów, pierwszy to "Glewia". Zmyślny przedmiot wymyślony do wyprówania flaków oponentom, tak oponentom - słowo zapewne nie znane dwójce fircyków, nie każdy jest wszak sukinsynem do zabicia.
Otóż glewia to zmyślne połączenia haka i topora. Ktoś musiał przeżyć, a teraz gdy inkwizytorzy Vereny podwineli swoje psie ogony resztki gangów potrzebują jedynie przywódcy.
Bardzo zainteresowała mnie postać Pani Sybil de Rocmort, wyżyłowała się finansowo na fundowanie pułku, zadarła ze swoimi feudalnymi chłopami. Nikt tak jak ona nie skorzystałby z gorzelni. Ale to zdecydowanie za wysokie progi na moje nogi, gorzelnik, albo szlachcianka. Tylko jak tym głupim pałom to zasugerować , tak, żeby myśleli, ze sami na to wpadli. Wiem użyję podstepu, figla sprytnego triku zaskakującego.
Zwracam się do rycerzyka oczywiście wstając z ławy jak uczniak.
- Tylko jedno, gdzie się można porzadnej gorzałki napić, bo Jaskrawy Pan Wybaczy, dobre jest to wino, jeno ja się na smakach nie wyznaję. I do tej bułki bym się przeszedł, co się tak gapicie, akurat dziś Marktag, a ja zwykle właśnie w Marktag się myje, to może i z łaźni skorzystam. I jeszcze spytam, bo to lepiej spytać niż w ryj dostać, co Jaśnie Ośpiewcowany Pan zapewne sam wie. Bezpiecznie po ulicach chodzić jak te dwa gangi łapserdaków za genitalia powywieszali? Bo tatko zawsze mówił, że złodzieje jako myszy, myślisz, że wytrułeś, a one pod miotłą siedzą i udają, ze ich nie ma, a gdy kot zniknie to harcują.
Wysłuchawszy odpowiedzi jaka by ona nie była przechodze do drugiej części planu. Czyli gdy nikt "z zewnątrz" nie podsłuchuje zwraczam się do paniusi
- Droga Lexo von Lieven, jeb... jedyny kwiatuszku piekna na tej pustyni szarości, ja się jako koniuszy przedstawiłem, mam taki zmyślny plan, żeby się w stajniach Bruno von Gottericha zatrudnić, najdalej w trzy tygodnie zapoznam się i zbratam z innymi stajennymi, tak, żeby przy panu Bruno podczas turniejów lub polowań służyć. Nim miną miesiące dwa może uda mi się zakraść w jego łaski, powoli zdobywać zaufanie, tak, aby do końca roku możliwa stała się rozmowa z samą Panią Sybil. Ona wydaje mi się bardzo by gotówki i gorzałki potrzebowała, szkoda tylko, ze to tyle czasu zajmie, ale innej metody zapewne nie ma. - mówiąc to wszystko pochylam się może odrobinę zby blisko ucha Panny Lexy (hahaha pewnie głupia będzie myślała, że na nią lecę), będzie myślała, że łatwo będzie mną manipulować. Najlepsze kukiełki to te, które wierzą, że same pociągają za sznurki.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Biorę kapiel u Bułeczki, kupuję też jakieś tanie nie rzucające się w oczy ubranie podróżne, staram się tez nabyć butelkę gorzałki i nawiązać rozmowę z jakimś sprytnie obijającym się żołnierzem zakrapiając rozmowę ową gorzałką (o ile kupię). Tematy rozmowy to:
- chujowa szlachta każaca uczciwym ludziom zapierdalac, a samemu nie umiejąca nawet dobrze podetrzeć dupy,
- kiedyś było lepiej, i gorzałka była lepsza,
- Gdzie można teraz dostać w mieście wpierdol i od kogo,
- co się stało z hakami i toporami.
 

Ostatnio edytowane przez Orgi_M : 08-12-2020 o 22:23.
Orgi_M jest offline  
Stary 11-12-2020, 22:39   #7
 
Lexa's Avatar
 
Reputacja: 1 Lexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumny
Lexa bardzo stara się uważnie słuchać jegomościa i nadążać za potokiem informacji, które stara się im przekazać. Próbuje wychwycić najważniejsze informacje i je zapamiętać - co nie jest takie łatwe biorąc pod uwagę słowotok szlachcica. Jakby trzymał te wszystkie słowa w swojej głowie i akurat przyszedł moment na to, żeby je z siebie wypuścić, a my zupełnie przypadkiem znaleźliśmy się wtedy w okolicy. Leksa stara się wychwycić wszystko to, czego Raimond nie powiedział, a mianowicie gdzie w tym wszystkim jego miejsce i dlaczego stacjonuje akurat tutaj? Splendoru tu raczej nie zyska, a jak znam arystokratów szukają raczej stanowisk gdzie mogą być widziani i chwaleni za swe poczynania, a przy okazji z dużo się nie narobić. Lexa zwraca też uwagę na swoich towarzyszy podróży - co robią, jak reagują na słowa Raimonda, co wydaje się ich najbardziej interesować. W tak zwanym między czasie posila się owocami i serem, ale nie rusza wina. Nie chce przytępić zmysłów, najpewniej będzie potrzebowała tutaj szybko myśleć.
- Póki co nie mam żadnych pytań i dziękuję Ci za tak szeroki opis sytuacji. Mam nadzieję, że nasza obecność tu nie będzie dla Was wielką niedogodnością? Postaramy się nie wchodzić nikomu w drogę i uszanujemy wszelkie panujące tu zasady. Czy jest coś szczególnego co powinniśmy wiedzieć o tym miejscu? Być może gdzie się nie zapuszczać? I dziękuję za możliwość skorzystania z łaźni. Gorąca woda na pewno pomoże nam poczuć się dużo lepiej po wydarzeniach ostatnich dni.

Jeśli szlachcic mi cokolwiek odpowiada słucham i wymieniam z nim uprzejmości.

Po tym jak Ralf się nade mną nachylił zaczął mi bezceremonialnie szeptać do ucha łapię go za ubranie pod szyją tak, żeby ściągnąć go na swój poziom (jestem sporo niższa). Staram się złapać go tak, żeby chwycić go za kołnierz z przodu i pociągnąć w dół. Jeśli ma gdzieś odsłonięte ciało powinien czuć jak zimne dłonie ma Lexa.
- Panie Ralfie, proszę mi tu nie słodzić, bo pana nieszczere pochlebstwa nic tu nie dają. Ojciec dobrze mnie wychował, ale że jestem jego jedynym dzieckiem odebrałam nauki, których zazwyczaj porządna młoda dama nie ma w trakcie swoich lekcji. Wiąże się to z tym, że nie raz przebywałam z ludźmi pana pokroju. Mimo pana ogromnych starań wiem, że nie jest pan tak głupi, za jakiego chce pan uchodzić. Proszę o odrobinę kurtuazji z pana strony i reewaluację mojej osoby. Nie jestem nawet w połowie tak głupia i tak próżna jak się panu wydaje. I proszę mi wierzyć - potrafię się bronić. <po krótkiej pauzie potrzebnej na zaczerpnięcie oddechu> A co do Pani Sybil to doskonale pan wie, że jest co najmniej kilka innych sposobów na osiągnięcie tego co pan chce osiągnąć, a ja jestem dla pana jedną z tych możliwości. Proszę się zastanowić czy chce pan ze mną pogrywać czy może jednak postanowi pan zagrać w otwarte karty. Chętnie zyskam wspólnika, ale z kwitkiem odprawie tego kto będzie próbował mną manipulować. <wszystko to powiedziała przyciszonym głosem tak, żeby tylko on słyszał, kiedy już go puściła delikatnie otarła kącik oka jakby była tam łza, wstała, wygładziła suknię, przeprosiła i opuściła pomieszczenie kierując się w stronę łaźni.
---------------------------------------------------------------------------------------------------

korzystam z łaźni, żeby się umyć i wygrzać, ale też poplotkować i zebrać informacje: rozmawiam z osobą/osobami, która pracuje w łaźni (muszą tam być jakieś kobiety, które obsługują to miejsce)- dłuższy czas poświęcam Bułeczce - oddaję rzeczy do czyszczenia (zabierając wcześniej wszystko cenne co było przy mnie), mam nadzieję, że znajdę jakieś ubranie, które będzie na mnie pasować, będzie ciepłe, a nie będzie mega drogie - jestem skłonna nawet zakupić męską odzież. Plotkuję z Bułeczką - kto jest kim w obozie, co się tu dzieje, skandale, plotki itp. Staram się zebrać jak najwięcej informacji o ludziach tutaj, ale również o Lady Sibil.
---------------------------------------------------------------------------------------------------

mam wykupioną Spostrzegawczość + bystry wzrok (używam kiedy obserwuję otoczenie i ludzi)gadanina na +10 zaletę Charyzmatyczny, która daje mi +5 do Ogd - używam przy zbieraniu informacji; mam też wykupione Plotkowania, nie wiem którą z tych dwóch umiejętności tu powinno się użyć?
 

Ostatnio edytowane przez Lexa : 11-12-2020 o 22:46.
Lexa jest offline  
Stary 12-12-2020, 00:57   #8
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Raymond de Padin wysłuchał was uważnie, popatrując niekiedy na milczącego gorzelnika. Zgodnie z dobrym wychowaniem, najpierw odpowiedział osobie wyższej urodzeniem.

-Pani, jesteśmy tu przedmurzem cywilizacji, imperialne prawo jest tu egzekwowane z całą surowością. Odradzam jednak kręcenie się w pobliżu namiotów wojaków, po pewnych incydentach jesteśmy nieco przewrażliwieni na obcych cywilów. Za nami rozciąga się obóz uchodźców, tam również nie polecałbym się zapuszczać. Są tam osoby zbyt chore, zmęczone, czy dotknięte na umyśle wojną – tu spojrzał na Krupse - by szukać szczęścia w Salkalten. Nasi kapłani starają się tchnąć w nich błogosławieństwa Sigmara, lecz jest to trudna praca.

-Zdecydowanie warto zajrzeć do naszej świątyni. Tak powszechnie nazywany jest namiot, w którym przeprowadza się nabożeństwa polowe dla oficerów. Takież same dla szeregowców odbywają się na placu apelowym o świcie i zmroku. Ojciec Gnorri jest przełożonym kapłanów.

-Dobrze też zajrzeć na Jarmark. Tak żołnierze nazywają kwartał zaopatrzenia, gdzie znajdują się też wozy markietanek i ciur obozowych, dbających o to, by żołnierze mieli co robić z żołdem. Może uda się znaleźć tam nawet elegancką suknię, choć na pewno nie będą to standardy, do jakich jesteś pani przyzwyczajona.

-Zdaję sobie sprawę, iż podróżowała pani z cennym ekwipunkiem. Banda, która rozbiła waszą eskortę, musiała liczyć co najmniej tyle sztuk, co było żołnierzy, gdyż zwierzoludzie atakują głównie wtedy, gdy mają przewagę liczebną. Mamy więc w pobliżu wroga w liczbie kilkudziesięciu do nawet może stu sztuk. Po raporcie Emmericha nakazałem zwiadowcom zbadanie sprawy i posłałem raport do księcia von Raukowa. Jeżeli odzyskamy pani rzeczy, będzie pani mogła dochodzić własności na dworze.

Uśmiechnął się do Ralfa, co było dla niego zjawiskiem raczej nieoczekiwanym. Zwykle ludzie na jego widok reagowali inaczej.

-Taki dziarski chwat marnowałby się w stajni. Ja w tobie widzę materiał na Niedźwiadka. Jeśli chciałbyś się przyłączyć, będziesz przedstawiony Jewpatijowi, ich dowódcy. On dobiera sobie ludzi do oddziału. – Widząc niezrozumienie w waszych oczach, pośpieszył z wyjaśnieniami. – Niedźwiadkowie i Ptaszęta to nasze najlepsze oddziały zwiadowcze. Często współpracują ze sobą. Niedźwiadki to głównie drwale, potrafią poruszać się po lesie i walczyć potężną bronią. Ptaszęta to łucznicy, specjaliści od pułapek, unikają bezpośredniego kontaktu z wrogiem.

-Niebezpieczeństwa w mieście… choć mówię to ze smutkiem, uważałbym na Straż Wolfenburską, złożoną z weteranów. Dyscyplina w obozie wojskowym pod Salkalten…. No cóż, brakuje tam oficerów. Byłbym ostrożny też z Kislevczykami, choć oni trzymają się swojej dzielnicy, Małego Kisleva, i salin. W ich ulubionej karczmie, „Solance”, jest bezpiecznie, ale nie da się tego powiedzieć o zaułkach ją otaczających. Wiele jest też w mieście napływowego elementu, któremu nie podoba się sigmarycki porządek.
-Co do Toporów i Haków, inkwizycja zrobiła z nimi porządek. Wielu z nich okazało się czcicielami Stromfelsa i spłonęło na stosach. Pozostali odebrali lekcję i nie wychylają nosa. W Domu Inkwizycji pozostało kilku Verenitów, którzy pracowicie wyłuskują heretyków ze społeczeństwa. Gdybyście odkryli dawnego Haka lub Topora, powiedzenie im o tym to uczynek miły sercu Sigmara.

Zwrócił się ponownie do Lexy.
-Zapraszam panią na wieczorne nabożeństwo dla oficerów i skromną kolację. Jeśli chcecie ruszyć do Salkalten, najlepiej to zrobić o świcie, wówczas na zmierzch będziecie „Pod Dębem”, zajeździe na trasie. Przydzielę wam patrol do ochrony na tą drogę, ale od zajazdu będziecie musieli już sami zadbać o swoje bezpieczeństwo. Sugeruję rozwagę przy przyjmowaniu ochroniarzy. Niestety, mamy tragiczny niedobór koni wierzchowych, mogę co najwyżej zaoferować wóz, który oddacie Straży Wolfenburskiej. Proszę o wybaczenie, wiem, że to warunki niegodne arystokratki, ale jedyne, czym dysponujemy. Jak zauważycie, konie wierzchowe, nawet pośledniej jakości, są na wagę złota. A teraz przepraszam, obowiązki wzywają – pożegnał się zgodnie z dworskim ceremoniałem i odszedł.

Drogę do Jarmarku pokazał wam żołnierz, z którym wkrótce Ralf wszedł w komitywę. Zresztą, nietrudno było tam trafić, idąc za skoczną ludową melodią. Przy ogniskach siedzieli wojacy, uzupełniający przyjemniejszym jadłem przydziałową kaszę z zapachem skwarek. Ktoś śpiewał, ktoś grał. Na wozach siedziała czeladź, zajmująca się praniem, cerowaniem i plotkowaniem.

Bułeczka okazała się serdeczną i towarzyską osobą. Jedynie przez bicie serca było widać, że obcina was jak komornik szafę. Rozpędziła ciekawskich, chcących się pogapić na szlachetną panią i zaprowadziła was do łaźni – oczywiście oddzielnych.

Lexa
Przy kobiecej łaźni stały dwie dziewoje, wyglądające, jakby same służyły w Niedźwiadkach, uzbrojone w groźnie wyglądające kije. Przy kąpieli usługiwała ci sama Bułeczka, była bardzo sprawna. Wiedziała kto z kim ii dlaczego, ale w swojej szczebiotaninie mówiła głównie o szeregowcach, omijając temat oficerów. Pomimo to zdołałaś wyczuć, że relacje między nią a porucznikiem są bardziej zażyłe niż wypadałoby bratankowi Rogera de Padin, prawej ręki rodu de Rocmort.

Sam Raymond chciał wstąpić do Templariuszy Sigmara, ale nie uzyskał na to zgody ojca. Prowadził też regularną korespondencję z profesorem Collegium Theologicum Salkalten, inkwizytorem Bartolomeo di Parre. Bułeczka mówiła o tym z dumą, a twoje przeczucie mówiło ci, że raport o waszym przybyciu został wysłany nie tylko do księcia von Raukowa. Bułeczka poleciła ci też Hildę Rotschatz, żonę właściciela zajazdu „Pod Dębem” – miałaś się powołać na Bułeczkę. Wydawała się trochę zmartwiona tym, że mogłabyś zostać w obozie dłużej, w pobliżu Raymonda.

Z dumą też opowiedziała ci o jego dokonaniu, dzięki któremu z wozów z zaopatrzeniem przestały „spadać rzeczy”. Raymond wpadł na to, by za każdym transportem posyłać gońca z listem przewozowym, wyszczególniającym ładunek. W wypadku wystąpienia różnicy wieszano podoficera odpowiedzialnego za transport.

Miałaś wrażenie, że w kąpieli zostawiłaś horror przedzierania się przez Las Cieni Ostlandu. Po powrocie do krytego wozu Johanny – jak brzmiało rzadko używane imię Bułeczki – okazało się, że czekało na ciebie kilka znośnych sukien do wyboru, był też przyzwoity kobiecy strój myśliwski. Stał już także mały namiot z miękkim posłaniem dla ciebie. Co do dostępności innych towarów i usług:

-Jaśnie Pani tylko powie, a jeśli coś jest na Jarmarku, to ja to znajdę.

Ralf
Steiner, żołnierz, który prowadził was do Jarmarku, okazał się dobrym, czyli gadatliwym, kompanem do gorzałki. Przed wojną był sierżantem czeladniczej milicji w Ferlangen, pośpiesznie przeformowanym podczas najazdu Archaona w I Pułk Piechoty „Ferlangen”
-Ginęliśmy jak muchy – powiedział tylko na pytanie o wojnę.

Gorąco doradzał ci zasmakowania atrakcji w tawernie „Szkwał”, gdzie można posłuchać barwnych morskich opowieści, upić się, pobić, albo nająć za tragarza jak sytuacja przyciśnie. Nie warto tam wyciągać broni – za spacyfikowanie takiego gościa starzy bywalcy dostają darmową kolejkę piwa. Właścicielem tawerny jest Kulas, były marynarz, któremu kula armatnia urwała nogę.

Innym ciekawym miejscem jest „Solanka”, ulubiona przez Kislevitów karczma, którą zawiaduje Jurij Radujew, nieoficjalny przedstawiciel tej nacji. Jedzenie jest bardzo dobre, i zawsze można tam znaleźć gorzałkę. W pobliżu znajduje się lombard „La Prete”, gdzie można sprzedać wszystko i zaciągnąć niewielki kredyt. Bracia Korniłow gwarantują stuprocentową ściągalność.

Nie należy przyjmować skryptów dłużnych z dworu von Raukowa. Książę będzie je spłacał w bliżej nieokreślonej przyszłości. Czasem Pierre „Elegant” Ladre, właściciel lombardu „La Prete”, przyjmuje je za 20% wartości.

Nie ma co zaglądać do „Kielicha Wolfila”, w każdym razie bez pękatej sakiewki. To ulubione miejsce spotkań miejscowej śmietanki towarzyskiej, nie szanuje się tam prostych sierżantów.

Odradził znajomość z Synami Mannana, bo to „zdradliwe skurwysyny”. Szczególnie Harald von Hochenheim, Oficer Sprawiedliwości, każący wywieszać za byle co ludzi na rejach.

Jeśli chodzi o Toporów i Haków, to było dawno temu, przed wojną. Ale jakbyś czegoś potrzebował, ma znajomka w obozie wolfenburczyków, Matthiasa Gołębia, zwanego tak, bo osiwiał podczas walk o Ferlangen. Starczy, że powołasz się na Steinera. A teraz Steiner musi się położyć…

Jarmark, jak to jarmark, oferował różne towary i usługi, jeśli tylko miałeś pieniądze…
 
Reinhard jest offline  
Stary 15-12-2020, 19:46   #9
 
Orgi_M's Avatar
 
Reputacja: 1 Orgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwuOrgi_M jest godny podziwu
Ralf słucha z uwagą, i lekko rozdziawioną gębą, potakuje (czasami nie w najwłaświwszym momencie). Następnie odpowiada

- Nie nadaję, się na niedźwiadka, ja po prostu nie akceptuję przemocy, dlatego też dziękuję za informację, jakich miejsc unikać.
- Moi nieocenieni przyjaciele, myślę, że rozsądniej byłoby dziś odpocząć i jutro rzeczywiście wyruszyć skoro świt, tak, byśmy zdążyli na nocny popas w gospodzie "Pod dębem".

Udaję się na Jarmark gdzie uzupełniam odrobinę mój ekwipunek, tak jak opisałem w poprzednim poście "skromnie, wygodnie niekoniecznie modnie".
Następnie kieruję swoje kroki do obozu wolfenburczyków, gdzie rozpytuje o siwowłosego Matthiasa Gołębia. Jeśli na niego trafię będę się starał wyciągnąć od niego jakieś kontakty odnośnie Haków i Toporów. W zależności od tego co moim zdaniem podziała lepiej stosuje jedną z dwóch taktyk:
a) moge mu załatwić zwolnienie z wojska, mam potężnych przyjaciół, którzy potrzebują "porzadku" w mieście
b) (bardziej prawdopodobne), staram się go zastraszyć, nie ma mowy o jakiś bezpośrednich groźbach (w końcu jest u swoich), ale przy mojej masie, wzroście, profesji oraz temu, że posiadam zarówno "zastraszanie" jak i cechę "Groźny", myślę, że jeśli cos wie, to mi powie, albo wskaże kolejną osobę.
Jeśli po tej rozmowie spotkam któregoś z kompanów zaproponuję wspólne spanie (w kupie raźniej he he he).
 
Orgi_M jest offline  
Stary 19-12-2020, 09:40   #10
 
Lexa's Avatar
 
Reputacja: 1 Lexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumnyLexa ma z czego być dumny
Lexa również wysłuchała wszystkiego uważnie i podziękowała, po czym pożegnała się i zrobiła to wszystko co opisałam w poprzednim poście, czyli poszłam do łaźni, do Bułeczki itd. Bułeczka zaoferowała, że znajdzie na Jarmarku to co jest mi potrzebne, więc proszę, żeby znalazła dla mnie ubranie, w którym będę mogła podróżować i które będzie też odzwierciedlać mój status - nie chcę czegoś mocno wymyślnego, ale zależy mi na czymś co nie będzie za bardzo krępować moich ruchów i prezentować się odpowiednio. Jeśli da radę żeby suknia była granatowa - będzie cudownie. Kiedy Lexa poczuła się znowu jak ja, nie jak ktoś mieszkający w dziczy (czyli po kąpieli i w czystym ubraniu) rzeczywiście jeszcze sama udała się na jarmark i ogólnie "zwiedzić" obóz - idzie na mszę, rozmawia z kapłanem (jeśli jest szansa) i z oficerami jeśli któryś ją zaczepi (zawsze ma przy sobie swój rapier). Na kolację, na którą ją zaproszono też się udaje. Jest miła ale w żadnym momencie nie próbuje z siebie robić głupiutkiej szlachcianki, której tylko suknie w głowie i stara się wyciągnąć od nich dodatkowe informacji, których ewidentnie nie udało jej się wyciągnąć od Bułeczki. Po wszystkim, przed pójściem spać robi choć drobny trening - dawno nie ćwiczyła z rapierem z oczywistych względów, a codzienne ćwiczenia to podstawa (tak mawiał jej nauczyciel). Poza tym źle się czuje bez tego stałego elementu w swoim życiu, więc sam proces ćwiczeń ma też pomóc jej uspokoić się i poukładać myśli. Stara się znaleźć jakieś ustronne miejsce na ćwiczenia, żeby nie rzucać się nikomu w oczy.
Jeśli faktycznie trafia na Ralfa, który proponuje im spanie razem niechętnie się zgadza, ale ostrzegam go, że zabije go we śnie jeśli usłyszy z ich strony jakiś niestosowny komentarz lub żarty z niej. Jeśli jest na to szansa Lexa prosi Bułeczkę o pomoc w zaaranżowaniu jakiejś prowizorycznej płachty, która oddzieliłaby ją od jej kompanów - w końcu nie będę się przy nich rozbierać!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
jak poprzednio: mam wykupioną Spostrzegawczość + bystry wzrok (używam kiedy obserwuję otoczenie i ludzi)gadanina na +10 zaletę Charyzmatyczny, która daje mi +5 do Ogd - używam przy zbieraniu informacji; mam też wykupione Plotkowanie.
 

Ostatnio edytowane przez Lexa : 19-12-2020 o 09:44.
Lexa jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172