Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-12-2020, 22:08   #21
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- W tych lasach można spotkać i banitów i kłusowników. Ci drudzy zasadniczo nie są groźni, bo wszyscy tutaj ich znają. Niektórzy nawet kupują od nich mięso... - powiedział pozostałym, bo zdaję się nie byli miejscowi. Albo nie byli tak miejscowi jak Sven.

Sven zaczaił się z Semenem na to co czaiło się w mrocznym lesie i piekło sobie coś. Szybko okazało się, że było to znaczne gorsze niż banici, czy kłusownicy - przy ognisku siedziało i rozmawiało w obcym języku (zdaję się, że z zachodu?) trzyosobowa grupa podróżników. Mężczyzna i dwie kobiety. Podobno w tych lasach znajduje się siedlisko jakiegoś rzadkiego ptaka, którego poszukiwali w sobie znanych celach. Prawdopodobnie wszyscy o nich zapomnieli w tym całym zamieszaniu, gdy ci włóczyli się po lesie. Można było mieć nadzieję, że nie są czarownikami... Sven ostrzegł o tym Semena. Bardzo cicho.

15, 29, 33, 76, 50
 
Anonim jest offline  
Stary 18-12-2020, 08:52   #22
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- W tych lasach można spotkać i banitów i kłusowników. Ci drudzy zasadniczo nie są groźni, bo wszyscy tutaj ich znają. Niektórzy nawet kupują od nich mięso... - o tym wszystkim Sven wiedział, bo sporo tych ludzi znał. Może dla tego nie czuł niepokoju. Nie mniej jednak do ogniska i grzejącej się przy nim trójki ludzi szedł za uzbrojonym w łuk Semenem. Bombastus, uczony który do leśnej głuszy pasował jak świni siodło, pozostał z tyłu dzierżąc lejce trójki koni. „Gdyby przyszło do strategicznego odwrotu…” pomyślał dla dodania sobie otuchy zerkając jednocześnie nerwowo za siebie. Las pogrążał się w mroku nocy szybko. Można by rzec, że z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej. Nawykłemu do blasku świec Hohensteinowi wszystko to zdawało się nie zupełnie zgodne z naturą. Może dla tego mimowolnie ruszył śladem wyprzedzających go już o dobrych kilkadziesiąt kroków kompanów. Tracić ich z oczu nie miał zamiaru.

Trójka siedzących przy ognisku wędrowców zdała się zajętą dyskusją tak ważką, że nie zwracała uwagi na otoczenie. Tak to przynajmniej wyglądało z perspektywy Semena i Svena, którzy od paproci do paproci, od zwalonego pnia do zwalonego pnia i od wykrotu do kolejnej dziury w ziemi zbliżali się do leśnego obozowiska. Rozłożone przy ścianie wysokiego i omszałego menhiru, dawało pewną osłonę z jednej strony czyniąc pod kamieniem idealne miejsce na posłanie. Tam też leżały tobołki i… coś jeszcze. Dopiero z bliskiej odległości kilkunastu kroków dzielących Semena i Svena do ogniska dostrzegli zwiniętą w kłębek, śpiącą postać. Trójka przy ognisku zdawała się ściszać głos tak, by dać jej spocząć. Płótno, którym ktoś nieudolnie starał się chyba opatrzyć jej rany, przesiąkło krwią a ranna ciężko oddychała. Nawet we śnie. Łatwo było zrozumieć, że jej stan jest ciężki.

Siedzący przy ognisku mężczyzna podniósł się i odszedł w bok kilka kroków nabierając chrustu ze zgrabnie przygotowanego stosiku, odsłaniając dwie zmorzone trudem niewiasty. Ta z lewej, starsza, miała zmęczone i pobrużdżone oblicze kogoś, kto od dawna znosi trudy wędrówki. Odziana w traperskie łachy, które pamiętały lepsze czasy, siedziała w kucki, na piętach, zdawało by się gotowa do działania nawet w tej chwili, kiedy swoim martwym spojrzeniem wpatrywała się w ogień skwierczący pod piekącym się na ruszcie koziołkiem. Jej chude dłonie bawiły się od niechcenia wiechciem trawy to splatając, to znów rozplatając nawój. Druga, ta młodsza, wyraźnie denerwowała się stanem rannego, zerkając co i raz w jego stronę. Spracowanymi dłońmi wieśniaczki szarpała nerwowo dwa warkocze w które złapane były jej piaskowe włosy. Ubrana z wiejska, nie pasowała do dwójki pozostałych, choć ich językiem posługiwała się nader sprawnie. Jej pokraśniałe oblicze zdradzało rozsadzające ją emocje.

I to właśnie na widok tego oblicza Sven zmartwiał, poznając w niej Birgit Sernsen, swą sąsiadkę która mieszkała w tej samej przyklasztornej wiosce co i on. Którą, jak swoją rodzinę, pozostawił we wsi nie tak dawno. Która musiała wiedzieć, co się stało w opactwie...

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 19-12-2020, 13:58   #23
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Osłaniaj tyły. - powiedział Sven do Semena. Nigdy nie pomyślałby, że komukolwiek w życiu to powie. Zazwyczaj to on osłaniał tyły albo "osłaniał tyły" dokonując taktycznego wycofania się. Ale ciekawe czasy wymagają ciekawych rozwiązań. Wyszedł zatem z krzaków symulując strach, a równocześnie zmęczenie - no trochę większe niż w rzeczywistości odczuwał. Ta cała przeprawa konno przez wodę nie należała do przyjemnych.

- Och, jak dobrze, że was znalazłem ludzie! - powiedział z przejęciem - Nie wiem co się dzieje! Słudzy demonów chyba zaatakowały monastyr, a ja... chciałem znaleźć swoją rodzinę, ale nie mogłem przedrzeć się i skończyłem w tych lasach... Birgit... co tam stało się? Byłaś w wiosce?!

Ta dwójka osób wyglądała bardzo podejrzenie, a i Birgit była jakaś taka dziwna. Nie wyglądała na taką, która mówiłaby w wielu językach i to prowokowało pewne wątpliwości. Mimo wszystko Sven zdecydował się zaryzykować, bo kto nie ryzykuje ten nie zyskuje. W przypadku jakiegoś ataku gotów był wskoczyć w krzaki pod osłoną Semena (który - jeżeli wszystko było dobrze właśnie nie spierdolił), a potem razem z nim odeprzeć atak (albo razem z nim uciekać, zależy od decyzji Semena).
 
Anonim jest offline  
Stary 20-12-2020, 00:44   #24
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Semen zaklął w myślach, gdy gnojarz wylazł z krzaków. Ale widać to jakieś jego znajomki, może czegoś się dowie. Jak na razie siedział w krzakach gotów postrzelić ewentualnego agresora. Zabijać na razie nie zamiarował, bo od martwego wiele się nie dowie. Czekał jak się rozwinie sytuacja.
 
Mike jest offline  
Stary 20-12-2020, 10:47   #25
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Nerwowo rozglądając się po lesie i nasłuchując, Bombastus starał się nie stracić za dużo dystansu do kolegów. Ale kiedy zobaczył jak Semen zatrzymał się, zrobił to samo. Mocno trzymał wodze i czekał jak rozwinie się sytuacja. Jego pałka, "Usypiacz", służyła częściej do anestezji niż do obrony, ale wiedział, że jego towarzysze go nie zostawią. W końcu to on trzymał wierzchowce.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 20-12-2020, 13:56   #26
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Och, jak dobrze, że was znalazłem ludzie! - powiedział z przejęciem - Nie wiem co się dzieje! Słudzy demonów chyba zaatakowały monastyr, a ja... chciałem znaleźć swoją rodzinę, ale nie mogłem przedrzeć się i skończyłem w tych lasach... Birgit... co tam stało się? Byłaś w wiosce?!

W jednej chwili w lesie napięcie wzrosło w stopniu, który trudny był do opisania. Brigit, ta sama Brigit która codziennie niemal awanturowała się ze Svenem o to, że luzem psy spuszcza przez co jej kaczki uciekają aż na wyspę na bajorze pośrodku sioła i trzeba je potem z dłubanki zaganiać do zagrody, naraz zerwała się na nogi i cofając się w strachu nieomal wywróciła się o leżące za nią tobołki. W jednej chwili starsza niewiasta uniosła się a w jej dłoniach ze sprawnością godną imperialnych gwardzistów pojawiły się dwa solidnej długości noże. Ząbkowane ostrza obu majchrów wyraźnie dowodziły, że nie służą one do smarowania masłem pajd chleba. Stanęła bokiem, tak jakby odruchowo starała się uczynić z siebie trudniejszy do trafienia cel. Podświadomie. Instynkt łowcy kształtowany przez lata. Lata, które głębokimi zmarszczkami odcisnęły piętno na jej, pięknej niegdyś, twarzy. Tylko mężczyzna zachował spokój, siadając przy ognisku do którego ledwie dorzucił chrustu. Jego chuda, wręcz chorowita, sylwetka nie pasowała do leśnej głuszy, choć ubiór zdawał się sugerować coś zupełnie innego. Odziany w skórzane, traperskie łachy, mógł być jakimś paniczykiem na polowaniu. I mógłby za takiego uchodzić, gdyby nie oczy, które przenikliwym spojrzeniem zmierzyły Svena a później utknęły w przestrzeni gdzieś za jego plecami.

- Zaproś swoich towarzyszy z którymi społem się przez las przedzieracie. Brigit? - pytanie skierowane do młodej wieśniaczki uspokoiło ją. Widać też znali się i rozumieli bez słów, bo skinęła głową odpowiadać na te nie zadane. Uspokajająco.

Sven zrozumiał, że teraz jego kolej, więc odwrócił się przez ramię i krzyknął do pozostałych kompanów. - Hej, pójdźcie tu ino! To swoi!

Może i nieco na wyrost była to deklaracja, ale coś rzec trzeba było by uniknąć nagłego rozlewu krwi a w spokoju męża było coś tak przejmującego, że Sven utracił całą pewność siebie, jaką wlewało mu poczucie skrytego w krzakach Semena. I Bombastusa. Wnet, z ostrożnością dzięki której kozak dożył swego sędziwego wieku, w polu widzenia pojawił się Paczenko ze strzałą nałożoną na cięciwę łuku. Medykus, który również usłyszał wołanie Svena, teraz przedzierał się przez krzaki wiodąc trzy wierzchowce. Idąc czynił taki harmider, jakby w środku lasu rozpoczęła swą próbę orkiestra reprezentacyjna Akademii Imperialnej w Altdorfie. Albo choć jej sekcja perkusyjna. Mężczyzna gestem zaprosił do ognia powstając na powitanie. Stara schowała noże i z wyraźnym oczekiwaniem spojrzała na Semena. Ten, pomimo tego że nadal nie ufał nieznajomym, w końcu zdjął strzałę z łęczyska. Hohenstein, który do ogniska podszedł jako ostatni, dostrzegł leżącego rannego. I z zawodową ciekawością zbliżył się doń.

- Ciężko to wytłumaczyć… - Brigit zaczęła swoją opowieść gdy tylko napięcie opadło w stopniu umożliwiającym swobodniejszą rozmowę. - … bo ludzki rozum tego pojąć nie jest w stanie. Wszystko to zaczęło się w południe!. Zrazu do klasztoru zjechało chyba z dziesięciu zbrojnych, ale tak zbrojnych, że lepszych w drużynach rycerskich nie znajdziesz. A z pyska im tak strasznie patrzyło, że ludziska się w chałupach pozamykali. A potem dzwon na wieży zaczął bić. I tak bił i bił, to się co odważniejsi porwali za co kto miał pod ręką, bo to wiada, że jak dzwon bije to na larum. To ludziska społem pod bramę klasztoru podeszli, ale dalej nikt nie poszedł bo w klasztorze cisza zapanowała. Taka zupełna, że nawet kot nie miałknie. A potem… potem… - Brigit zawahała się, ale wyraźne skinienie głową starej sprawiło, że dalej mówiła - … potem z opactwa wyleźli oni! Cali zbroczeni krwią, lecz to ni ich krew była. I śmiali się, tak strasznie się śmiali. Zwłaszcza ten wielki, łysy. Ten co to popatrzył na nas wszystkich zebranych przed wrotami klasztoru i rozkazał coś swoim ludziom. Bo oni wszyscy się jego słuchali, jako Stwórcy! I ci zbrojni skoczyli na swoje konie i nuże! Na ludzi! To wszyscy w las pierzchlim. Jak kto mógł. Każdy własną głowę ratował. Ja miałam szczęście, że mnie Brunatna uwidziała. - wskazała głową na starą babę, która pokiwała głową. - Znamy się, bo ona czasem zioła… ten no i … razem w las z jej znajomkami się skryłam. I nie wiem co w klasztorze, ale mielim tam iść, nocą dziś sprawdzić, jeno że Walden co to tam leży, ich kumotr, w ucieczce strasznie poszczerbiony. I nie wiada dotrzyma świtu, czy nie. A samego go zostawić w lesie straszno…

Trudno było z tym się nie zgodzić. Leśne głusze rządziły się swoimi prawami, pełne były dzikiego zwierza a mówiło się, że i gorszych jeszcze istot. Z tego też względu ciepłe przyjęcie i ciepło ogniska było dla uciekinierów miodem na rany.

Gdyby jeszcze Sven nie słyszał tej obcej mowy…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 21-12-2020, 14:08   #27
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Semen w końcu schował strzałą do kołczanu, zresztą i tak pewniej się czuł z szablą czy toporem.
- Medykusa mamy, może zerknie na rannego - mruknął kozak wskazując Bombastusa. - A jakieś znaki nosili ci zbrojni? Władyki jakiegoś? Bo się w głowie nie mieści, coby tak rękę na klasztor podnosić. - zwłaszcza na ten konkretny.
Pozostał czujny, bo wszak ci ludzie przy ognisku tez mogli mieć znajomka co poszedł się odlać w krzaki a teraz z chaszczy obserwował...
 
Mike jest offline  
Stary 21-12-2020, 21:39   #28
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Trzymaj - Bombastus wcisnął wodze... komuś. Z pewnością komuś je wcisnął. Nie było to jednak szczególnie ważne. Ranny nie był w dobrym stanie. Tyle każdy laik potrafiłby powiedzieć. Hohenstein nie był laikiem i potrafił powiedzieć więcej. Tych kilka zawiązanych byle jak szmat mających udawać bandaże imitowało co prawda opatrunek, ale imitowało nieudolnie. I już zdążyło przesiąknąć krwią.
- Kto z rodziny rannego? - zapytał, pokazując swoje narzędzia i wyjmując posrebrzany skalpel - Jestem medykiem. On bez pomocy nie dożyje świtu. Nawet z moją pomocą będzie miał może jedną szansę na trzy - dodał. W rzeczywistości ranny przy uzyskaniu pomocy miał trzy szanse na cztery, ale gdyby to powiedział, trudno byłoby mu robić potem za cudotwórcę - Nie będę go jednak ruszał bez zgody, żeby mi potem nikt nie wypominał - gadał, grzebiąc w swoich rzeczach i wyciągając z nich bandaże, napar kojący, narzędzia i wódkę.

- Matko, znacie się podobno na ziołach. Widzieliście już zatem pewnie niejednego cierpiącego. Pomożecie? - zwrócił się do babki Brunatnej. Mogło być tak, że potrzebne będą trzy, albo i cztery ręce. A że nie był mutantem, potrzebował asysty. Zresztą, im więcej osób zaangażuje się w pomoc tym trudniej potem je wszystkie spalić. A i "współwinni" mają mniejszą chęć za oskarżenie chirurga o coś, do czego sami ręce przyłożyli. Tego typu zachowania lekarzy miały długą tradycję. W końcu już samo słowo "medyk" pochodziło od starotileańskiego "medicus", znaczącego "kogoś rozstawiającego innych po kątach jakby to on tu rządził".
- Czterech silnych do przytrzymania się też przyda. Połóżcie go na derce. Jak tylko otworzy gębę do krzyku wcisnąć mu trzeba od razu ten kawałek drewna brzozowego, niech zagryzie, to mu szkliwo nie popęka. I trzymać go potem mocno, nie lubię jak mi się rzucają na sto... na derce. - Zaczął.
- Ma ktoś lampę? -W świetle ogniska mało co było widać - Potrzebuję też gorącej wody - zażądał pomocy także rzeczowej. Sam zresztą też się przecież dołożył.

Opłukał ręce wodą, opłukał je wódką, przetarł narzędzia szmatką zamoczoną, cóż, również w wódce, pociągnął łyk, zgadliście, wódki. Załatwiwszy wszystko, zajął się pacjentem. Sama rana cięta była paskudna, ale nie śmiertelna. To co czyniło stan pacjenta tak ciężkim, było zakażenie. Trzeba było brać się do roboty albo rzeczywiście skapieje do rana. A szkoda by było. Zwłaszcza medyka. I tak jak magowie mają swoje zaklęcia, dzięki którym zwykli ludkowie czują przy nich nabożną cześć, tak i medycy mają swoje...
- Rozpoznanie: vulnus inciswum, rana cięta, zadana z dużą siłą niewiadomym ostrym narzędziem, przypuszczalnie o zakrzywionym ostrzu - Bombastus mruczał do siebie - W najgłębszym miejscu sięga okostnej. Zadana circa dwanaście do szesnastu godzin temu. Obecne cztery kardynalne objawy zakażenia: rubor* i tumor widoczne gołym okiem, wyczuwalny calor, obserwowany grymas i krzyki spowodowane dolorem. Podano napar kojący. Pacjent uspokoił się, nie było konieczne zastosowanie anestezji mechanicznej**. Konieczne jest wycięcie brzegów rany i usunięcie nieukrwionych fragmentów i oczywiście skrzepliny. dzięki dostępowi można teraz oczyścić ranę i wyjąć z niej ciała obce. Odłamki ostrza, fragmenty włókien z ubrania... Ranę przemyłem wyciągiem z kory wierzby, udostępnionym przez lokalną farmaceutkę. Założyłem szwy. Konopne, bowiem nie dysponuję innymi. Rannemu blizna i tak nie będzie przeszkadzać. Bardziej martwię się gorączką - zakończył wyczerpany zabiegiem. Ranny stracił ponownie przytomność dzięki czemu nie cierpiał, ale przesilenie dopiero miało nadejść. Bombastus obmył dłonie i narzędzie, poprosił by jakaś niewiasta zmieniała zimne kompresy na czole rannego i osunął się, wyczerpany.
----
* calor - ocieplenie, rubor - zaczerwienienie, tumor - opuchnięcie, dolor - ból (okolic rany)
** anestezja mechaniczna działa na zasadzie impulsowego wyłączenia świadomości pałką ręcznie sterowanym, kinetycznym induktorem snu głębokiego
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 22-12-2020 o 14:54. Powód: dodano przypisy
hen_cerbin jest offline  
Stary 22-12-2020, 10:00   #29
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Sven słuchał tego wszystkiego z coraz to większym zaniepokojeniem. W końcu zaś na jego twarzy wystąpiły takie grymasy jakby co w jakichś ciężki szok popadł, czy miał zaraz tu wydać z siebie okrzyki trwogi ściskającego rzekomo jego serce. Jednak nie. Prawda, a właściwie dwie prawdy, były zgoła inne. Znalazł się w świecie pełnym gówna skoro wojownicy zaatakowali również wioskowych. Wszystko spierdoliło się i nie wiadomo było, czy coś z tego da się jeszcze uratować.

Oczywiście te obce języki, którymi posługiwano się tu sprawiały wrażenie, że ma do czynienia z kultystami Chaosu, a nie z prostymi turystami z Akwilonii jak wcześniej mniemał. Pewnie Brigit była ich jakimś kontaktem operacyjnym, czy czym tam to się nazywało. Od lat podejrzewał ją o sprzyjanie siłom ciemności! Nie, właściwie to nie. Nigdy jej nie podejrzewał o nic innego jak kazirodztwo, a w tych stronach to nie było aż tak rzadkie jak na przykład w miejscu pochodzenia Svena.

Sven pomógł jak mógł Bambustatusowi, czy jak ten medyk nazywał się. W ogóle co to za dziwaczne imię i kto mu je nadał?! Lepiej nie pytać na głos.

Ogólnie Sven udawał, że nie dzieje się nic podejrzanego. Po usłyszeniu odpowiedzi na pytania Semena dodał od siebie jeszcze pytania:
- Splądrowali wioskę? Widziałaś kto jeszcze uszedł z życiem? Słyszałaś może jakieś słowa wypływające z ust tych wojowników, które mogłoby odpowiedzieć na pytania czemu atakowali klasztor i wioskę?
 
Anonim jest offline  
Stary 22-12-2020, 15:32   #30
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Operacja, choć rzecz zdawała się wręcz nieprawdopodobną w warunkach leśnych ostępów, przebiegła nad wyraz poprawnie. Sprawnie unieruchomiony wedle zaleceń „herr Doctore” ranny nie był w stanie walczyć z przemożną siłą wroga. A sprzysięgli się nań wszyscy. Brigit, Sven, Semen i chudy panicz karzący wołać się Dorianem utrzymywali go w chwilach, kiedy zastosowane znieczulenie nie pomagało. Brunatna, gdy tylko schowała swoje majchry, okazała się być całkiem sprawną pomocnicą i sporo z tego co mówił Hohenstein zdawało się padać na podatne grunta. Kilkukrotnie zdawało się, że pomarszczona niewiasta zacmokała czy to z oporu dla działań Bombastusa, czy to z uznania dla jego fachowości. Rannemu od połowy operacji było to za jedno, bo zemdlał na barłogu, na którym leżał. I jedynie podrygiwania od czasu do czasu dawały znać, że żyje i czuje. A miał co czuć. Hohenstein po całej robocie był pokrwawiony jakby wyszedł z rzeźni i odpowiednio do tego zmęczony. Ale miał jednak satysfakcję. Zadowolenie płynące z tego, że zrobił dla konającego wszystko co tylko w tych warunkach było możliwe.

Nie on jeden widać miał takie zdanie, bo gdy przysiadł zmęczony po robocie pozostawiając opatulenie nieprzytomnego operowanego dwóm niewiastom, złowił pełne uznania. Bo i było co chwalić, albowiem to czego dokonał na tym posłaniu, zakrawało na cud!

- Rzadkość to wielka i szczęście spotkać w głuszy leśnej tak sprawnego medykusa! - pochwała w ustach mężczyzny, który dotychczas pomagał w zabiegach medycznych Bombastusa i przytrzymywał rwącego się co jakiś czas rannego, brzmiała szczerze. Szczerość słów potwierdziła szczerość zachowań, gdy ze skłębionego stosu tobołków wyczarował płaską flaszę i odkorkowawszy podał spracowanemu Hohensteinowi, który siedział przy ognisku powoli dochodząc do siebie po trudnej operacji. - Winniście na dworach swoje usługi oferować a nie po leśnych barciach szczęścia szukać. No, ale wasza to sprawa co tu robicie a szczęście Pszczółki Moresa żeśmy się społem spotkali. Inaczej by pewnie doszedł do rana.

Może i była to prawda, ale Mores zwany Pszczółką nie wydawał się nadmiernie szczęśliwy. Może zwyczajnie był niewdzięcznym sukinsynem? Choć z tego co zostało i nie zostało wypowiedziane przez jego komitylionów, raczej nie było wątpliwości, że usłyszy o swoim szczęściu. Gdy tylko się ocknie. Bombastus zaś myślał cały czas, jakaż to krzywizna ostrza mogła uczynić takie spustoszenie w ciele rannego. Póki co obstawał za toporem lub kosą. Ale pewności nie miał. Nie znał się aż tak na uzbrojeniu.

Operacja, jaka by nie była udana, nie pozwoliła zapomnieć o powodzie, dla którego Sven, Semen i Bombastus znaleźli się w lesie pomiędzy Starymi Brodami a Erbshauen. Oraz o pościgu, który gdzieś tam na szlaku szukał śladu zbiegów. Brigit, Dorian i Brunatna też mieli własne troski na głowie, bo po opadnięciu emocji związanych z ratowaniem szczęściarza Moresa, wyraźnie nad czymś się zamyślili.

- Prawi jesteście, że się dziwujecie iże na taki to przybytek zbrojni rękę swą podnieśli. Nie zwykła to sprawa czasem pokoju sioła napadać a już o naprzykrzaniu się ogolonym łbom tom zupełnie nie słyszał. - Dorian widać nie darzył mnichów aż taką miłością, bo z jego słów ona nie płynęła. Brunatna spojrzała nań koso i warknęła „Zawrzyj mordę!”. Ale mleko się wylało. Po lasach pełno było ludzi, którym nie w smak było coraz to większe się panoszenie sigmarytów z ich wszechobecnym Miłosiernym Panem. Ta czwórka pewnie do takowej zgrai należała. Czemu jednak miast przyłączyć się do napadających na klasztor uciekała?

- Nie mieli ci oni barw żadnych. Każden odziany w to co mu wygodnie, ale na pierwszy rzut oka widać było, że wygodnie im w kolczych pancerzach, łuskowych przeszywanicach i podbijanych jakach. A w pochwach i przy pasie brzęczało żelaza tyle, że i hufiec akhamski więcej by nie dźwignął! - Brigit podjęła temat, wyraźnie chcąc zmienić temat. By słowa Doriana przykryć dalszą opowieścią. Ogień wesoło trzaskając płonął oświetlając całą siedzącą przy ognisku szóstkę. I stojące opodal, skubiące trawę ale uwiązane do niewielkich sosenek wierzchowce. - Nie mieli znaku żadnego, ale kilkoro z nich nosiło czerwone szaty inkwizytorów! Inkwizytorów!! W naszym klasztorze!! I jeszcze wołali między sobą, że nigdy jeszcze Rzeźnik takiej rzezi nie uczynił. To musiał być On sam, Osławiony Rzeźnik z Nuln! I jego justycjariusze! Ale co by oni w klasztorze mieli robić? I czemu mieli by na nas, zwykłych kmiotków napadać? Alibo po co dzieciska brać w jasyr? Bo przecie tych co nie zbiegli, to w pęta wzięli. I na północ z nimi pojechali. Ale z tych co uciekli to do wsi popowracali ludziska. Ale ja nie wracam! Ja bym wam radziła…

Co by radziła Brigit pozostało zupełną tajemnicą wieczoru, albowiem w jednej chwili wydarzyło się kilka rzeczy. Semen, któremu trudy też dały w kość, zareagował pierwszy skacząc w cień z krzykiem do swoich towarzyszy „Chodu!”. Brunatna i Dorian już byli w ruchu, dobywając oręża, choć jeszcze nic nie wskazywało by na to, że zgromadzonym przy ognisku grozi jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Wnet społem z Semenem przywarli do milczących, trwożnie strzyżących uszami wierzchowców. To właśnie ich nagłe podenerwowanie, parsknięcia nie zwykłe w wieczornej porze wypoczynku, ostrzegły Semena, Brunatną i Doriana. Pozostawieni przy ognisku Brigit, Sven i Bombastus podnieśli się jedynie w porę, by w blasku bijącym od ogniska dostrzec biegnących ku nim pięci odzianych w skóry napastników. Dzierżących ciężkie włócznie zdolne przebić szarżującego odyńca. I trzech innych biegnących wolniej, kryjących się za tarczami. Ci w prawicach dzierżyli solidne siekiery. A ich spracowane ręce sprawiały wrażenie takich, które są biegła w ich używaniu.

Zabiegająca od tyłu parka wielkoludów uzbrojonych w solidne młoty o drewnianych styliskach nabijanych guzami, zdawała się do siebie bliźniaczo podobna. Półnadzy do pasa, o wytatuowanych torsach na których w rytm ich kroków grzechotały jedynie wisiory z kłów pokonanych. Pewnie były tam i ludzkie, ale nie było nad tym jak debatować, bowiem odcinając wszystkim drogę ucieczki wielkoludy ruszyły do ataku na stojących przy ognisku z wzniesionymi do góry młotami. I z rykiem na ustach. Dołączając tym samym do swoich rozwrzeszczanych kompanionów z krzykiem - Zajebe!!!



****


Z uwagi na dynamikę sytuacji proszę każdego Gracza o 5 k 100. Powodzenia.
.
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172