Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2022, 23:06   #101
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
20 Breuzeit 2522, wieczór i noc

 Rudolf i Gustaw von Gunnenberg


- A bo ja wiem? Wyjechał gdzieś zaraz na początku tej całej awantury z granicznymi, a jak się pojawił ponownie to "nie miał ręki". Nasza Pani faktycznie nie lubi brzydoty, więc pewnie kaleki już na balach nie chciała. Świadkiem jego powrotu nie byłem, ile informacji znalazłem tyle przekazuję. Nie spotkałem go osobiście, żeby coś więcej wiedzieć... - Gustaw przerwał, jakby coś sobie przypomniał - Nie, nieważne - skonstatował po chwili. Widząc jednak wzrok Rudolfa mruknął - Temu "naszemu" wampirowi na wzgórzach też odcięliśmy rękę. A potem jeszcze graniczni przejeżdżali tamtędy, też się z nieumarłymi poszarpali. Ale to przecież bez sensu - dodał na koniec.

 Rudolf i Ochroniarz


Rudolf miał nadzieję, że jego pracę wykonają za niego słudzy Manfreda. Czy to ludzie, których on bezpośrednio wyśle, czy to może poproszony ochroniarz. Manfred wybitnie nie miał szczęścia do ludzi wykonujących jego polecenia - ile razy by nie powtarzał, że nie chce być łączony z poszukiwaniami (ani poszukiwaczami), i tak co chwila któryś z nich usiłował go wplątać w taki sposób, by było dla każdego jasne, że to on osobiście odpowiada za poszukiwania Alfonsa. Odpowiedź brzmiała "nie". A cierpliwość Manfreda zaczynała być na wyczerpaniu.


 Roz i Mag


Uspokojona Mag dała się odprowadzić. Obiecała też, że załatwi zaproszenie. Co jednak nie było konieczne - zaproszenie “załatwiło się samo” - gdy tylko dotarły do rezydencji Hrabina odwołała alarm, odesłała córkę pod opieką majordomusa do pokoju, podziękowała “korepertytorce” za odnalezienie niesfornego dziecka i poprosiła o rozmowę “w spokojniejszych okolicznościach”. Służba, która właśnie szykowała się na całonocne poszukiwania także była wdzięczna Roz. I tak im się oberwie, że Mag się ponownie wymknęła z domu, ale przynajmniej tym razem znalazła się po godzinie, a nie po miesiącu.

 Krasnoludy w karczmie


Wyciąganie z pijanych pobratymców wiadomości na temat wyglądu natręta do łatwych nie należało. Problemem było to, że przyjrzeć się mu żaden z obecnych nie miał okazji. Świadkiem był jeden, ten, który przyniósł opowieść, ale miał swoich klientów i nimi musiał się zajmować. Powiedział im jednak kogo mają szukać i zaproponował, że skoro i klerk i kierownik będę jutro na drugiej zmianie to z chęcią da im znać, że ktoś tak szacowny chce się z nimi spotkać. Najwyraźniej profesja Galeba stała się tajemnicą poliszynela, przynajmniej wśród khazadów. Nie narzucali mu się, ale wizyta Kowala Run nie mogła pozostać niezauważona.


21 Breuzeit 2522, Marktag, przed południem

 Rudolf i rekrutacja pomocnika


W związku z niedawnym najazdem w Nuln brakowało wielu rzeczy. Inne zrobiły się bardzo drogie. Ale jednym, czego nie brakowało, byli uchodźcy. Może nie wszystkich kształtów i rozmiarów, jako że większość była wychudzona i brudna, ale za to w doświadczeniu zawodowym można było przebierać. Kto nie miał pieniędzy na wkupne do cechu, biedował albo partaczył. Dla jednego i dla drugiego rodzaju oferta pracy od Mistrza Kaufmanna była niczym złapanie Sigmara za nogi. Mógł wybierać, przebierać, ba, mógł zapłacić poniżej stawek rynkowych, a i tak zyskać wdzięcznego pracownika.

 Rudolf i Doktor Hohenheim


Mistrz Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim, cóż, nie był tak zdesperowany jak wcześniejsi rozmówcy kupca. Prawdę powiedziawszy, zdesperowany nie był w ogóle. Miał wystarczająco dużo pieniędzy by nie musieć nadskakiwać kupcom i wystarczająco dużo dumy by rozmawiać z każdym tonem wykładowcy. Oraz wystarczająco wielu pacjentów by nie przyjmować “na cito” każdego kupca, który nagle sobie przypomniał, że chciałby się z nim spotkać. Rudolf nie pomyślał, by umówić się z doktorem wcześniej i teraz musiał odczekać swoje. Doktor chętnie przyjmował ludzi, których cierpienie było tak wielkie, że nie mieli nic przeciwko poddaniu się często eksperymentalnym terapiom doktora. Ubodzy mieszczanie, kaleki, uchodźcy… Szlachta i bogate mieszczaństwo nie mieli monopolu na usługi doktora Hohenheima, ale oczywiście mogli go wezwać. Za sowitą opłatą i kiedy znajdzie czas. Albo przyjść i czekać z innymi. Jak wyjaśnił jego sekretarz, Doktor nie przyjmuje wszystkich zleceń. Chętnie wita natomiast przypadki ciekawe. Przypadki trudne. Przypadki tajemnicze. Tu jednak plan Rudolfa związany z przedstawieniem swoich podejrzeń dotyczących podtruwania ojca zadziałał. “Doktor znajdzie czas” - przekazał sekretarz. Nie dodał jednak kiedy. Dał za to Rudolfowi arkusz papieru z pytaniami o pacjenta. Od płci i wieku, przez historię przebytych chorób i leczenia oraz przyjmowane lekarstwa, choroby w rodzinie, aż po objawy będące przyczyną zgłoszenia.
- Proszę wypełnić - sekretarz był wyraźnie zadowolony, że nie musiał sam tego wypełniać, jak w przypadku wielu innych pacjentów, niekoniecznie “czytatych i pisatych”. Kupiec doczekał się spotkania z doktorem tuż przed południem.

- Słyszałem, że tylko pan... nikt inny nie potrafiłby tego zrobić... chodzą słuchy, że nikt przed panem nie... podobno pan pierwszy potrafi... pana metody wzbudzają podziw, są wyjątkowo nowatorskie… - Rudolf tak długo obracał się w towarzystwie bogatych snobów, że dla niego to właśnie było “prosto z mostu”.
-Nie marnuj mojego czasu, człowieku. Rozumiem, że to wszystko - pokazał na papier -to tylko po to żeby się do mnie dostać? Nie mógł Pan po prostu zapytać listownie? Sekretarz by odpisał. Rozumiem naukową ciekawość, ale po co marnować Pański i mój czas? Skoro jednak już tu obaj jesteśmy, a do operacji i tak asystent musi dopiero następnego pacjenta przygotować… Co Pan chce wiedzieć? - zapytał, a kiedy Rudolf mu powiedział, odezwał się:
- Panie Kaufmann, tak jak już tłumaczyłem Alfonsowi, nie da się zrobić takiej trucizny, żeby się przedostała do wina ze skrytek pańskiej produkcji. A w każdym razie ja takiej metody nie znam. To zresztą nie ma żadnego znaczenia - nie zamierzam uczestniczyć w żadnej nielegalnej działalności. Jedyne w czym mu pomogłem, to w leczeniu epidemii bezsenności wśród jego ludzi. Dostał doskonałe krople nasenne, z wyraźnym ostrzeżeniem, żeby nie przekraczać trzech kropli na dorosłego na dobę i że absolutnie, absolutnie! - podkreślił - nie wolno ich łączyć z alkoholem. O proszę, tu nawet mam jego podpis, że rozumie zalecenia, dawkowanie i zna przeciwwskazania. - poszukał w segregatorze papierów. Rzeczywiście zawierały to co mówił. Zgodnie z nimi nie był bardziej winny niż płatnerz, który wykuł miecz użyty do przestępstwa. Sporządzanie i sprzedawanie lekarstw było w Imperium legalne.
- Gdybym miał zgadywać powiedziałbym, że wspomnieni przez pana strażnicy znaleźli jednak pańskie skrytki i skonfiskowali dowody, znaczy się beczki. Razem z zawartością. A że na posterunku wieczorami bywa nudno…


 Roz i śledztwo


Roz zaraziła się od Gustawa mnogością wymyślanych rozwiązań i radosnym przeskakiwaniem między nimi bez realizacji któregokolwiek do końca, co gorsza, zaraziła się też jego tendencją do umawiania się na coś i łamania umowy najdalej na drugi dzień. Zignorowała zarówno wyrażone wprost życzenie pryncypała jak i swój własny plan i postanowiła zażądać od Manfreda dowodu na piśmie, że zna ją i z nią współpracuje.
I całą sympatię i szacunek jaki do tej pory zdobyła diabli wzięli…

Nieco lepiej poszło na miejscu zbrodni. Co prawda rodzina kupca tam nie mieszkała (mieszkali w domku pod miastem, jak Roz się dowiedziała), a obecni na miejscu ochroniarze nie zamierzali wpuszczać nikogo, a wędrówka po sąsiadach dała mizerne efekty (“nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał”, co znaczyło “nikt nie chce mieć problemów”) to rozmowa z obsługą sklepu już tak.
Kilka dni temu, może tydzień temu kłótnia była z jakimś jednorękim przybłędą. Widać było, że ów miał ostatnio kilka kiepskich dni, a może i tygodni - jego odzienie było potargane, a twarz wymizerowana, ale głowę nosił wysoko jakby był co najmniej Hrabią. Stanął przed wejściem, zawołał “I co? Nie zaprosicie klienta do środka?”, a jak już wszedł to rozejrzał się i zażądał widzenia z właścicielem, a potem i jemu próbował rozkazywać i na kredyt chciał najlepsze płótno i jeszcze żeby mu z niego uszyć wszystko. A gadał tak, jakby to było oczywiste, że szef ucałuje mu dłoń i pobiegnie w podskokach. “No, po prawdzie to szefa nie było, Hans, kierownik sklepu powiedział coby go nie wołać, po co go odrywać od ważnych spraw do byle wariata” i sam się tym zajął. Właściciel może i z Sylvanii, ale poza tym dobrym szefem był, sam doszedł do wszystkiego ciężką pracą i płacił uczciwie, to i oni starali się nie sprawiać mu niepotrzebnych kłopotów i zmartwień. Przybłęda się potem odgrażał, ale kto by się wariatem przejmował. Teraz Hans się zamartwia, że to przez niego, ale mówię mu “I co? Ten gość się wdrapał po murze z jedną ręką czy może wzleciał jak ptak do okna?”.
Badanie miejsca zbrodni na tym zakończyła. Czas - poza tym, że jest tuż przed nowiem i w nocy Mannslieb daje mało światła nic nie wymyśliła.


 Detlef i Hieronymus Ostwald w Świątyni


By umożliwić działania Galebowi, Detlef wziął Herr Ostwalda na wycieczkę do “Świątyni, co to w niej wiarygodny świadek widział skavenów”. Ten, jak się okazało, nie ruszył tam sam. Może i był szaleńcem, ale kompetentnym szaleńcem. Jeden sługa niósł torbę z narzędziami pracy, drugi wziął ze sobą drabinę.
- Skaveny to sprytne dranie - wyjaśnił Thorvaldssonowi - Wszyscy szukają ich pod ziemią, a one są na tyle zwinne i sprawne by używać też innych ścieżek.
Dotarli na miejsce akurat po porannych modłach. Na chcących ich wyrzucić kapłanach Hieronymus zastosował glejt specjalnej służby w służbie Elektorki.
- Pójdziemy na skargę!
- A idźcie - wzruszył ramionami. Obejrzał podłogę. Obejrzał rzeźby. A potem, gdy słudzy rozłożyli drabinę obejrzał także krokwie pod dachem. Zaprosił Detlefa. Ślady pazurów były niemożliwe do zauważenia z dołu, ale z drabiny, gdy oglądał belki z drugiej strony, to co innego… Krasnolud zaklął.
- Co one mogą planować? - zapytał go Ostwald.
Chwilę później hałasy i agresywne pomruki kazały Detlefowi spojrzeć ponownie w dół - ich źródłem nie był jednak atak szczuroludzi, a zbliżający się ważniejsi kapłani kultu, razem z akolitami, strażnikami świątyni i resztą, których roli nieobeznany z ludzkimi wierzeniami khazad nie znał.

 Galeb w w Archiwum Ostwalda


W tym czasie Galeb przeglądał Archiwum Ostwalda. Dokumenty jakie ich interesowały, te, które wypełnił poprzednik Hieronymusa, miały już kilka lat, niektóre nawet kilkanaście, ale część informacji była nadal aktualna.
  • Otto von Schilde - sekretarz w Pałacu, hazardzista, utracjusz, kultysta Tzeentcha?
  • Bombastus von Hohenheim - zamieszany w “Chwalebną Rewolucję” chirurg, operuje kogo tylko może i stara się upowszechnić chirurgię jako pełnoprawny dział medycyny - więc to kultysta Khorne’a.
  • Geofrey Monck - szef “Nowej Firmy”, organizacji przestępczej, siedzibę mają przy Dróżce Vogelhansa. Zniszczył inne grupki w swojej okolicy, zatem jest kultystą Zuvassina.
  • Alfons Ragorn - zastępca Moncka z “Nowej Firmy”, agresywny, nie cofa się przed zabijaniem - zatem to kultysta Khorne’a.
  • Hagrin Maurer, murarz, konserwator w Pałacu, pijak i dziwkarz, łatwo go nastraszyć. Kultysta Slaanesha?

Znalazł za to ukrytą szufladę, której zdecydował się nie otwierać.

Na razie zdołał przeczytać jedenaście interesujących go rekordów, pobieżnie przejrzał kilka innych. Fragment “kultysta + imię bóstwa Chaosu” lub “prawdopodobny mutant” pojawiało się w niemal każdym przypadku.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 13-01-2022 o 09:53.
hen_cerbin jest offline  
Stary 06-01-2022, 20:37   #102
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację
 Rekrutacja pracowników

Okazało się, że znalezienie rzemieślnika jest łatwiejsze, niż się spodziewał. Zachęcony tym sukcesem Rudolf szukał dalej. Od dawna chodził mu po głowie pomysł założenia warsztatu szkutniczego w Kreutzhofen. Pływały tam i statki po rzece Soll jak i flisacy na rzece Pogłosów. Nie każdy miał na pokładzie szkutnika i nie wszystkie naprawy dało się wykonać niewykalifkowanymi ludźmi. Statki i barki pływały, czasem wolniej, czasem musiały zredukować ilość ładunku. To się raczej nie kalkulowało, ale czy właściciele bądź kapitanowie mieli inne wyjście? Rozglądał się więc za szkutnikiem, a jeszcze lepiej bednarzem-szkutnikiem lub płatnerzem-szkutnikiem. W ostateczności ktoś znający się na samym szkutnictwie też mógłby być. Na drewnie się znał, to i w braku innych zajęć przy produkcji tarcz lub prostych wyrobów bednarskich by się nadał.
 Doktor Hohenheim

- Prawdę mówią o doktorze, bardzo żeście przenikliwi - przyznał się Rudolf. - Aczkolwiek to wszystko - wskazał na ankietę - to prawda i ojciec mi zaniemógł. Doktor Entesag nie może mu pomóc. Ani lokalna zielarka, mateczka Eberhauer. Ani Sara Bogdanov, która i studia kończyła i u swojej matki zielarki praktykowała. Nikt i nic mu nie pomaga - rozłożył ręce. - Siostra do mnie listy pisze z prośbą o pomoc. Tatko coraz mniej ma sił. Nawet przejezdni medycy, szamani i znachorzy nie pomagają. A przez Kreutzhofen przewija się ich wszak wielu z wszystkich stron świata. Z Bretonii, Tilei, Arabii... nic nie pomaga - westchnął i rozłożył bezradnie ręce. - Choroba żadnych innych objawów nie daje, tylko siły wysysa.

 Następnie w biurze/domu

Czas było, aby poukładać pewne sprawy. Wysłać dostawę do Kreutzhofen wraz z nowo zatrudnionymi osobami. Postanowił, iż panna Drach będzie pracowała jako sekretarka i będzie mu towarzyszyć od czasu do czasu w spotkaniach. Z widzenia jedyna z nich znała Oskara. Oni sami mogli go minąć na ulicy i nie poznać. Ona jednak kochanka powinna zauważyć nawet w przebraniu. Coś mówiło Kaufmanowi, że pozostawiona kochanka będzie miała oko lepsze, niż zawodowi szpicle. Przed wieczornym spotkaniem zajął się więc sprawami handlowymi, przygotowaniem listów do rodziny z instrukcjami i informacjami. W szczególności chciał, aby zwiększono zakupy żywności, której cena w Nuln wciąż rosła. W wyższych sferach nieustającym zainteresowaniem cieszyły się też wyroby z dalszych stron takie jak Bretońska brandy, oliwa i oliwki z Tilei, wino bretoński jak chociażby Desghulles czy z Morceaux. Na luksusowe towary w Klejnocie Imperium nigdy nie brakowało chętnych. A Kretuzhofen było dobrym miejscem do handlu i wymiany.

Gdy się uporał i z tym, ruszył jeszcze odwiedzić jego sklep z baliami kąpielowymi i zaktualizować zapasy oraz zamówienia, aby móc przygotować listę zapotrzebowania, którą wyśle do siostry.

Potem będzie czas, by udać się na spotkanie ze współśledczymi i wymienić uzyskanymi informacjami.
 
Gladin jest offline  
Stary 09-01-2022, 22:54   #103
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roz zanotowała zebrane nowości o jednorękim szlachcicu w tarapatach oraz o wyjątkowo ciemnej nocy. Fakty były obiecujące, ale nie przyniosły żadnego przełomu. Kobieta podzielała przekonanie sprzedawczyni, że jednoręcy wspinają się raczej słabo po pionowych ścianach. Dwuręczni nie mieli wiele łatwiej. Może przeglądnięcie miejsca zbrodni, coś by pomogło, ale to na razie musiała odłożyć.

Zanim jednak opuściła sklep zadała jeszcze dwa pytania. Pierwsze o rysopis bezczelnego kaleki, a drugie o to, czy ktoś już o niego (kalekę, nie rysopis) wcześniej pytał. Potem podziękowała uprzejmie i udała się w kierunku biura Rudolfa Kaufmanna. Myśląc o podejrzanym, przypomniała sobie coś co mieli zrobić już wcześniej, a najwyraźniej gdzieś im umknęło.

Artyści malarze i rysownicy wśród rzemieślników trzymali się nieco na uboczu. Wprawdzie klepali biedę większą niż inni, ale ich mniemanie o sobie najczęściej przewyższało znacznie majątki najbogatszych profesji. Roz rzadko u nich bywała w przeszłości, zwykle jedynie donosząc ponaglenia o spłatę długów. Nie miała jednak problemu ze znalezieniem warsztatów, a następnie wyciągnięcie jednego z czeladników, co do którego ustaliła, że jest na tyle zdolny, że mistrz Albrecht Durer nawet pozwala mu wykańczać część ważniejszych szczegółów na swoich obrazach. Srebro na dłoni przekonało niejakiego Georga Pencza, że gwarancja ciepłej kolacji więcej jest warta niż najcieplejsza pochwała mistrza.

Roz i Georg zjawili się w biurze kupca, akurat wtedy gdy nieszczęsna panna Drach odbierała swoje nowe obowiązki. Kłaniając się uprzejmie Bauer zaraportowała Rudolfowi, że na jego polecenie udało się jej znaleźć zdolnego rysownika, który zgodnie ze wskazówkami panny Latimerii sporządzi zaraz ołówkiem szkice zaginionego pana Oskara. Egzemplarze potrzebne były co najmniej dwa, a najlepiej cztery. Georg sprawnie wycenił pierwszy na dwie godziny pracy, a kolejne na jedną, z racji konieczności skopiowania tego co ustali za pierwszym razem z panną Drach. Roz kwestię uregulowania należności pozostawiła Kaufmannowi, a sama dość szybko zniknęła z biura zaznaczając jedynie, że wieczorem zgłosi się po swoją kopię portretu.

Wracając do domu zaglądnęła do siedziby Hrabiny dopytując służbę o zdrowie swojej uczennicy oraz prosząc o zapytanie właścicielki domu, czy zdaniem łaskawej Pani jutrzejszy późny poranek będzie właściwym momentem na krótkie spotkanie, o które to sama szlachcianka prosiła guwernantkę dzień wcześniej. Ukłoniła się uprzejmie i wróciła do swojej kamienicy.

W kilka chwil przebrała się inne ciuchy oraz nadała sobie zupełnie nijaki wygląd. Otuliła się płaszczem i ruszyła w kierunku powrotnym. Zatrzymała się w okolicy biura Kafumanna i zakupiwszy proste jedzenie w przenośnej farynie wdała się w dłuższą pogawędkę z właścicielem. Najwyraźniej zmuszona była czekać na swojego pracodawcę i czas zabijała rozmową, a potem po prostu podpieraniem ściany. W rzeczywistości kobieta chciała ustalić, czy i kto obserwuje siedzibę Rudolfa oraz jego samego. Gdy sam kupiec opuścił lokal ostrożnie ruszyła za nim licząc, że ktoś jeszcze będzie robić to samo co ona. Szpiegowanie szpicli nie było sprawą łatwą, ale nie było wątpliwości, że Kaufmann posiada “ogon”, prawdopodobnie zapewniony mu przez Alfonsa. Gdy energiczny kupiec zakończył wreszcie załatwianie swoich spraw, wróciła do domu, przebrała się w poprzednie ubranie i kolejny raz odwiedziła siedzibę Rudolfa, aby odebrać swoją kopię portretu Oskara. Potem zamierzała jeszcze spotkać się z samym kupcem i podsumować nowości w śledztwie oraz ustalić co robią w kwestii infiltracji sekretariatu Elektorki i jego archiwum.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 09-01-2022 o 23:24.
druidh jest offline  
Stary 10-01-2022, 19:34   #104
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Dokładniejsze informacje na temat namolnego klienta banku mieli poznać dopiero nazajutrz - wtedy będą mogli spotkać się z urzędnikami, którzy mieli wątpliwy zaszczyt obsługiwać natręta.

Za to pomysł, by wspomnieć Hieronymusowi o możliwej obecności szczuroludzi w świątyni okazały się strzałem w dziesiątkę - Herr Ostwalda nie trzeba było nawet namawiać na wizję lokalną, podczas której towarzyszyli im również słudzy z wyposażeniem pozwalającym przyjrzeć się rzeczonym posągom z bliska.
I choć Detlef dopuszczał możliwość, że thaggoraki pojawiają się w świątyni, to nie spodziewał się, że ślady ich obecności będą aż tak widoczne. Wciąż nie łączył tych tchórzliwych śmierdzieli z rejzą Wernicky'ego, jednak tak bezczelna manifestacja skavenów mogła oznaczać, że pod miastem jest ich całe mrowie i bogowie przodkowie tylko raczyli wiedzieć kiedy te paskudy wylezą na powierzchnię.
- Tak naprawdę możliwości jest całe mnóstwo - odrzekł na pytanie Ostwalda - Od kopiowania mechanizmów poruszających figury po ich podmianę lub modyfikację tak, by mogły zaszkodzić wiernym podczas zgromadzenia, może nawet ich zabić lub zatruć czymś paskudnym. Oraz wszelkiego rodzaju szpiegowanie, kradzieże tego, co im jest w danym momencie potrzebne, skrytobójstwo. A to tylko część ich możliwości...- Uśmiechnął się krzywo. - Mogą uszkodzić mechanizmy, poczekać aż zdolny inżynier zostanie sam późną porą i będzie je naprawiał, po czym porwać go i wyciągnąć informacje potrzebne do realizacji innego celu. Może i są paskudne, bez wątpienia szalone, ale przy tym knują najbardziej skomplikowane intrygi jakie można sobie wyobrazić i ujawniają się zazwyczaj dopiero wtedy, gdy jest za późno na przeciwdziałanie. To dlatego tak trudno z nimi walczyć... - powiedział nieco smutnym tonem. - Za to łeb można im toporkiem utrącić, jak innym podobnym im pokrakom. - Dodał weselej.

- Chyba kapłani nie życzą sobie naszej obecności. - Wskazał na zbierające się poniżej osoby. - Możemy im powiedzieć o śladach szczuroludzi, ale zapewne nie dadzą nam... wiary - zaśmiał się z własnego dowcipu. - Dokładnie tak, jak chcą tego te parszywe sierściuchy. - Dodał.

Spodziewał się, że renoma Ostwalda sprawi że ich rewelacje zostaną potraktowane jako bajdurzenia szaleńców. Zapewne też nikt z klechów nie da namówić się na oględziny śladów szczuroludzi z bliska, niemniej warto spróbować.
Ważne było to, że Galeb powinien mieć dość czasu, by przejrzeć archiwum w zakresie, jaki ich interesował.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 10-01-2022, 20:18   #105
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację


Ziścił się plan który zakładał załatwienie Galebowi wolnego dostępu do szafy.
Jak się miało okazać nie do końca dopracowali tą część planu.

Runiarz pozostał przy biurku, zagłębiając się w raporty, co jakiś czas nasłuchując krzątającego się po domostwie sługi. Człek chyba był ukontentowany tym że dziwny krasnolud nic od niego nie chciał, jednak pozostawał gdzieś w pobliżu - było słychać jego kroki i krzątaninę.

Kiedy w końcu się oddalił o parę pomieszczeń dalej Galeb wziął jeden z raportów spisanych na sztywnej kartce i podszedł do szafy. Korzystając z niej niczym z przymiaru sprawdził głębokość szafy, jej szerokość, a potem spróbował potwierdzić czy pomiar zgadza się z wymiarami zewnętrznymi. Szybko okazało się, że nie.
Galeb podejrzewał istnienie w wielkiej szafie co najmniej jednej tajnej szuflady lub skrytki. Nasłuchując czy pilnujący domu człek na pewno nie jest gdzieś blisko obmacał burty mebla poszukując szczelin w zdobieniach. Jak się okazało, rzeczywiście były. Z pomocą tej samej kartki sprawdził jak są głębokie - w pewnym momencie papier wsunął się dużo głębiej. Dokładniejsze sondowanie pozwoliło wymagać też skobel, jednak to tyle.
Rzeczywiście - tajna skrytka istniała lecz nie sposób było jej otworzyć. Wyglądało na to że za "ucho" robiło zdobienie lecz lekka próba pociągnięcia nic nie dała. Macając próbował jeszcze znaleźć jakiś wcisk odblokowujący zamknięcie albo dziurkę od klucza. Dziurka była, jednak pod osłoną zdobienia, zostawiając dość miejsca by wsunąć weń drobny kluczyk. Galeb domyślił się z tego kolejnych rzeczy - zdobienie zabezpieczało też przed najprostszymi wytrychami, a sam zamek ze względu na klucz musiał być dość słaby, by przy niedużej sile z jaką można było go obrócić w niewygodnej pozycji mechanizm zadziałał.

Chwilę Runiarz rozważał czy nie otworzyć jednak przeklętej szuflady skrywającej z pewnością pikantniejsze sekrety Nuln. Po chwili uznał że było zbyt duże ryzyko. O ile Grunnenberg pewnie zdołałby się wykpić jakąś gładką gadką, to Galeb nawet mając zaufanie "tropiciela skavenów" po prostu by je stracił. Nie był dość wygadany by zdołać się wytłumaczyć.
Gdyby tylko miał piłkę włosową lub znał odpowiednią runę (słyszał o kilku służących do zabezpieczania przejść i pojemników, jednak ani razu nie miał okazji takich zobaczyć)....

Pozostawało skupić się na papierach do których miał dostęp. Słysząc zbliżającego się sługę zasiadł z powrotem za biurkiem. Galeb postanowił poszukać na wszelki wypadek informacji o Rudolfie Kaufmannie (człek ten wydawał się kuty na cztery nogi, nigdy po takim nic nie wiadomo), Roz Bauer (choć kobieta była z nimi na Przełęczy to jej obojętna na wszystko postawa była dość odpychająca), dowództwie Staży Miejskiej (wszak Galeb poznał jej kapitana, dobrze było się trochę rozeznać), młodym Herr Dunkelheimie (choć tutaj wątpił aby coś w ogóle było) i o poruczniku Gruberze. Próbował przypomnieć sobie czy przedstawiano im milczącego ochroniarza Manfreda - prawdopodobnie to on stał za przeciekiem i incydentem w krasnoludzkim banku. Krasnolud był też wyczulony na nazwisko von Rudger i Toppenheimer, lecz zdawał sobie sprawę że sprawy szlachty i arystokracji mogą się znajdować właśnie w sekretnej szufladce.

Przedzierając się przez papierzyska zdawał sobie jednak sprawę że po tym jak już jeden dzień poświęcił na przeglądanie raportów wypadałoby cokolwiek przedstawić Herr Ostwaldowi. W oko wpadło mu kilka podejrzanych spraw.
Morderstwo jakiegoś mieszczanina gdzie stwierdzono że zabójca wszedł przez komin... i przez komin uciekł. Nie mogąc znaleźć konkretów założono że mógł być to albo chudy niziołek (dobry żart) albo mutant! Galeb wiedział że skaveni są dość zwinni by nie tylko się przez komin przecisnąć bez większych trudów. Sprawa jednak była sprzed kilku lat więc wątpliwe było by dało się z tego wycisnąć coś więcej.
Inny raport mówił o nadjedzonych zwłokach ludzkich w kanałach - a dokładnie jednym trupie co zatrzymał się na kratownicy. Ponoć miał ślady szczurzych zębów na ciele - całkiem dużych. Stwierdzono że to szczury mutanty mogły za tym stać.
Było też rozbite jakieś mutanckie spotkanie gdzieś w zrujnowanej chałupie na skraju miasta lecz straż miejska która zajęła się sprawą nie zdołała wyłapać wszystkich uczestników. Część z nich została opisana jako "szkaradnego wzrostu", poruszająca się wyjątkowo szybko.

Te i kilka innych raportów odłożył na bok by potem móc je przedstawić eks-sekretarzowi. Nie było tego dużo, ale mogło świadczyć że pod Nuln jest "pod-miasto" tylko póki co szkaradztwa nie wychodzą na powierzchnię.

Postanowił też że gdy już gospodarz wróci to spróbuje zarzucić małą "przynętę" na Ostwalda.

- Zastanawia mnie... skaveni to temat... sekretny. Mało kto wie o ich istnieniu bo gdyby to było wiadome to ludzie by wpadli w panikę. Ale ci lepiej poinformowanie wiedzą o nich. Wątpię by wasz poprzednik o nich nie wiedział. Jednak w tych papierach nie ma nigdzie wzmianek i notatek wprost o nich wspominających. Hmmm... Jesteście pewni Herr Ostwald, że wszystko wam przekazał? Może zostawił wam wskazówki jak dotrzeć do jakiś dokumentów, które tylko wy powinniśmy widzieć na oczy? Może w czymś takim znaleźlibyście odpowiedzi na swoje pytania? - podkreślił że to powinna być już inicjatywa samego Ostwalda...

... po cichu miał jednak nadzieję że ten nie omieszka podzielić się z innymi "łowcami skavenów" sekretnymi papierami gdyby takie trafiły mu w ręce.

 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 13-01-2022 o 20:49.
Stalowy jest offline  
Stary 14-01-2022, 19:32   #106
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
 Rudolf i rozwijanie biznesu


Rudolfowi poszło dobrze. Zły czas dla Wissenlandu miał się okazać dobrym dla Kreutzhofen - w bednarzach mógł wybierać jak w ulęgałkach. Flisaków - pełno. Szkutnicy byli jednak problemem - w końcu splądrowano wsie położone w Wissenlandzie, a nie miasta położone na wybrzeżu. Byli ludzie, którzy znali się na budowie łodzi rybackich, a choć niektórzy przedstawiali to tak, jakby osobiście wybudowali pierwszorzędny barkas z sośniny, kupiec był w stanie przejrzeć ich kłamstwa. Niemniej kilku się znalazło mających jakie-takie doświadczenie.

Mógł być zadowolony ze skompletowania “dostawy” dla swojej firmy, zrobionych zakupów, ustalenia potrzeb i skompletowania listy zamówień i tak dalej. Tak, w rozwijaniu swojej firmy posunął się bardzo daleko. I tylko w śledztwie nie. Dziś nie zbliżył się ani na krok do odszukania dowolnego z listów czy zdobycia jakichkolwiek dowodów na jakich zależało Manfredowi, wybierając zamiast tego wgłębianie się w sprawę, którą Manfred dawno już rozwiązał i babranie się w niej uznawał za stratę czasu. Ba, wręcz zdecydowanie odradzał.

Załatwiwszy wszystkie swoje prywatne interesy miał jednak nieprzyjemne wrażenie, że jak się Manfred dowie o jego podejściu do sprawy, nie będzie miły. Ironiczny, tak. Sarkastyczny, może. Byle nie sardoniczny, bo wtedy to już można nagle śmiertelnie zadławić się zupą, utopić w fosie, albo zostać potrąconym przez niezidentyfikowany wóz z ziarnem. I to wszystko nawet nie wychodząc z własnego łóżka.

Niemniej i tak nie był tak przestraszony jak jego nowa sekretarka - Fraulerin Drach podzieliła się z nim wieścią, że podobno w mieście widziano "Starego Pana". Wiedząc skąd panna Latimeria pochodzi szybko domyślił się, że ten eufemizm znaczył wampira.
Corlo nie miał żadnych strasznych wieści - ale dobrych też nie. Ani śladu po Oskarze, ani śladu po Alfonsie. Przynajmniej Gustaw zjawił się z pieniędzmi. A dokładniej - z woreczkiem kamieni szlachetnych o wartości 500 koron.

 Roz, Rudolf i szkice


Na miejscu Roz dowiedziała się dwóch rzeczy. Szkice już powstały. Ba, już nawet pewien człowiek, Carlo, był z nimi w miejscach odwiedzanych przez Oskara. Nie widziano go tam już od kilku tygodni. Pencza to niewiele obchodziło. Ktoś mu obiecał ciepłą strawę i zapłatę.

 Roz i ogon


Agentka z łatwością zauważyła człowieka śledzącego Rudolfa. Wysoki, szczurowaty z twarzy, poruszał się sprawnie i profesjonalnie - nie dziwota, że na kupca i jego sługi starczyło, ale sama zaplanowała by akcję znacznie sprawniej, z użyciem kilku zmieniających się ludzi. Albo ktoś się nie spodziewał, że Rudolf będzie miał kompetentną obstawę, albo… - uśmiechnęła się do siebie - to wyglądało niemal tak jakby ktoś chciał, by go zauważono.

Doświadczonej agentce coś nie dawało spokoju, miała wrażenie, że coś jeszcze się dzieje. Niby wszystko wyglądało normalnie, ulice pełne ludzi, poza jednym "ogonem" nikt nie szedł za Rudolfem. W tłumie jak zawsze krążyli domokrążcy, żebracy, złodziejaszki, gangi małoletnich urwisów, jakich pewnie Alfons użył wczoraj do przekazania karteczek…

Zdała sobie też sprawę, że wielu żebraków nie siedzi tam gdzie mogliby wyprosić najwięcej pieniędzy, a tam, skąd jest świetny widok... Cóż, na wszystko.


 Detlef, Hieronimus i wiara

Ostwaldowi, z powodu jego reputacji, nie dawali wiary pewnie nawet jego słudzy. Z drugiej strony, żaden szanujący się kapłan Sigmara nie mógł zignorować proszącego o coś krasnoluda. Zwłaszcza gdy prosił o coś tak prostego jak wejście na drabinę. Oczywiście żaden szanujący się kapłan sam na drabinę nie wejdzie - po to się w końcu ma akolitów.
- To ślady pazurów - przyznał ten najmłodszy stażem, wysłany na górę, wywołując tym grymas niezadowolenia.
- To wygląda jak ślady pazurów - stwierdził następny. Grymas był jakby mniejszy.
- Trudno powiedzieć kto je zrobił i w jakim celu - spojrzał w kierunku Ostwalda.
- Koty? - zaryzykował jeden z młodszych kapłanów. Zarobił pastorałem w głowę. Hieronimus mógł być obiektem żartów, ale kto wie co miał w swoich archiwach. A z khazada żartować nie wolno. Patriarcha pokiwał głową.
- Dziękujemy za zwrócenie uwagi. Przyjrzymy się temu, wzmocnimy straż. Tego typu głupie wybryki żartownisiów mogą zasiać niepokój w sercach wiernych… - Detlef nie słuchał dalej. Miał rację. Z drugiej strony, więcej ludzi plączących się w nocy po świątyni to mniej szans dla skavenów, więc czego by nie planowały, opóźni się to.
Ostwald tymczasem wdzięczny był Detlefowi za informacje i towarzystwo. I za odpowiedzi, nad którymi myślał. - Uważasz, że będą tu przychodzić regularnie? Dałoby się jakiegoś złapać żywcem? - zapytał.


 W Archiwum Ostwalda.


Galeb miał dzięki Detlefowi dość czasu by przejrzeć interesujące ich dokumenty, ale nie skorzystał z okazji w pełni. Skupił się tylko na tych łatwo dostępnych, dotyczących nisko urodzonych i zignorował okazję by zajrzeć do odkrytej przez siebie tajnej szuflady, zawierające coś na tyle ważnego, że poprzednik Ostwalda zdecydował się je ukryć.
Tak jak się spodziewał, w tych łatwo dostępnych dokumentach nie było nic o szlachcie, stąd ani von Rudgerów ani tym bardziej magnatów takich jak rodzina Toppenheimer nie znalazł.
O Rudolfie Kaufmannie także nic nie było. Trudno się dziwić, skoro kupiec dopiero niedawno pojawił się w Nuln. Roz Bauer podobnie, z identycznych powodów. Co prawda zdarza się, że krasnoludy studiują wiele, wiele lat, ale ludzie - zaledwie kilka. Herr Dunkelheim zaczął studia już po okresie zbierania informacji przez poprzednika Ostwalda, a jak Galeb pamiętał, nie pochodził nawet z prowincji.
O dowództwie Staży Miejskiej z pewnością coś było w tajnej szufladzie, ale w dostępnych dokumentach znalazł jedynie informacje o niższych szarżach. Według dokumentów, ówczesny sierżant Gruber umoczony był w kontakty z Huydermannami i innymi rodzinami przestępczymi Nuln. Co jednak nie było żadnym wyróżnikiem wśród strażników. Z tego co Galeb się orientował, ci nieprzekupni szybko stawali się również nieżywi.
Nigdy nie zapytali o personalia ochroniarza Manfreda - a trudno szukać czegoś o kimś nie mając o nim żadnych danych. Jeśli służył szefowi wywiadu wystarczająco długo, pewnie jego imię i nazwisko byłoby w aktach samego Manfreda - ale one były zapewne w tej tajnej szufladzie.
Nie znalazłszy zbyt dużo szukając po nazwiskach poszukał informacji inną metodą - po instytucjach:
Edukacja nie zajmowała umysłu Fritza von Halstada jakoś nadmiernie. W końcu wiadomo - każdy wykształciuch to kultysta i najlepiej by było ich wszystkich spalić, żacy to motłoch wywołujący zamieszki ku czci mrocznych bogów, a co drugi wykładowca to nekromanta lub czarownik. Cóż, donosy, często anonimowe nie są szczególnie pełne dowodów, ale i Halstad ich nie potrzebował by kogoś podejrzewać.
O najsłynniejszych nulneńskich uczelniach, co do których Galeb myślał, że są dwie dowiedział się na początek, że są trzy: słynna Akademia Artylerii, nieco mniej słynny i właściwie to nieco podupadający Uniwersytet oraz pozostająca w cieniu artyleryjskiej, Wyższa Szkoła Inżynierii. Pierwsza, według dokumentacji, była istnym rajem dla korupcji, za działa Armia płaciła krocie... druga... cóż, jeśli Galeba naszłaby ochota oskarżyć dowolnego wykładowcę o herezję, bluźnierstwo czy obrazę majestatu to znajdowały się tu dowody. Co do trzeciej, znalazł papiery ze śledztwa dotyczącego pożaru i zawalenia się jej pierwszego wybudowanego skrzydła - jak się już wcześniej domyślał, autor za wszystko obwinił mutantów z podziemnego Rynku.
Poczta była ważnym źródłem informacji von Halstada. Ewidentnie miał w niej swojego człowieka, który informował go o treści listów. A o jej szefie napisał, że jest nieprzekupnym i lojalnym sługą (choć "nie najostrzejszym nożem w szufladzie") i że stanowisko dostał niejako w nagrodę za wieloletnią służbę. Ot, taka emerytura.
Zgromadzenie jako instytucja była niezwykle ciekawe dla poprzednika Ostwalda, ale ludzie stamtąd mieli zwykle dość władzy by uprzykrzyć mu życie, więc i oni byli pewnie w tej tajnej szufladzie.
Banki, krasnoludzki i marienburdzki, podobnie jak inne były podejrzane. Ale notatki wskazywały, że każda próba wyciągnięcia jakiś informacji lub szpiegowania kończyła się śmiercią zaangażowanych stron. Oczywiście tylko tych najniżej postawionych. Ale nie udało mu się ich zinfiltrować. Dodał, że niemal co roku ktoś próbuje jakiś okraść. I że w ciągu ostatniej dekady nikomu się nie udało.
Krasnoludy jako zamknięte środowisko były niedostępne dla Halstada. Ale Galeb znalazł rozważania na temat możliwości mutacji u krasnoludów i dowody, że gość wykonał lub był świadkiem kilku sekcji.
Garnizon zaś był nadzorem wojskowych. I Manfreda. Papiery dotyczyły zaś tylko cywilów. Najwyraźniej było rozgraniczenie interesów i nie pchali się nawzajem w swoje rewiry. Przynajmniej wtedy.

Gdy Hieronimus, jego słudzy i Detlef wrócili do jego domu, Galeb poinformował ich o swoich odkryciach. A raczej - próbował poinformować. Ostwald nieszczególnie zainteresowany był starymi dokumentami, kiedy miał żywe skaveny pod nosem tutaj i teraz.
- Nieważne, nieważne, niech sobie tam papiery leżą nieruszane, tam pewnie i tak nic nie ma o skavenach, on zupełnie w nie nie wierzył - powiedział, odnosząc się do twórcy owych papierów, widzącego w każdym mutanta albo kultystę. Kowal Run mógł sobie tylko pluć w brodę, że nie zdecydował się na otwarcie szuflady nie czekając na zgodę właściciela - w obecnym stanie ducha ten machnąłby na to ręką, a tak ani zgody ani nawet pretekstu do dalszych poszukiwań nie ma. Zbliżał się także czas odwiedzin w banku.

 Detlef i Galeb w Banku


Jak sama nazwa wskazywała, Aleja Bankierów była adresem, pod jakim można było znaleźć większość nulneńskich instytucji finansowych. Przynajmniej tych oficjalnych.
Pierwszy Krasnoludzki w Nuln, nie był w tym wyjątkiem, ale w odróżnieniu od banków “ludzkich” nie imponował przepychem. Zamiast blichtru stawiano na bezpieczeństwo. Informacje o pobycie w mieście Kowala Run już zdążyły się rozejść wśród khazadów, dlatego szybko rozpoznano ich i skierowano do gabinetu dyrektora.
- Słuszny wybór - rzekł z zadowoleniem - Jak z pieniędzmi albo po pieniądze to tylko do nas. Uczciwe krasnoludy nie mają czego szukać w tych ludzkich wydmuszkach. Dziś są, za dwieście lat ich nie ma… U nas nie dojdzie też nigdy do takiego zepsucia jak choćby w tym marienburskim. Żeby krasnolud wynosił poufne dane, co za wstyd dla rodu. Dobrze, że choć zachował się honorowo na koniec. Może i tam kariera szybsza, ale zepsują Was umgi, zapomnicie co to honor, mówiłem im przecież, ale ta dzisiejsza młodzież, przesiąknięta ludzkimi miastami i ludzkimi słabościami. Wysłać każdego do kopalni na pięćdziesiąt lat i rozumieli by co to ciężka praca.
Galeb i Detlef zrozumieli dwie rzeczy - po pierwsze, dlaczego nikt jakoś szczególnie im nie polecał kontaktu z Dyrektorem oraz czemu nie zaproszono go do Rady. Krasnoludy z wiekiem zwykle zyskiwały na mądrości… ale zdarzało się, że na stare lata choroba odbierała im zdolności umysłowe. Taki khazad często stawał się bardziej impulsywny, nie potrafił zahamować czy to działania czy to mówienia, wchodził w dygresje, słabła mu pamięć… ale nie przekonanie o własnej nieomylności. Ludzie takich wyganiali. Ale nie krasnoludy - szacunek dla starszych i posłuch nie były wyborem, a obowiązkiem. I czasem było to dla nich ze szkodą.
A po drugie, że wieść o hańbiącym zachowaniu współplemieńca dotarła do niego dopiero i że bardzo na niego wpłynęła. Po chwili zrozumieli też, że może chodzić tylko o jedną osobę. Morgrima.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 19-01-2022 o 19:53.
hen_cerbin jest offline  
Stary 17-01-2022, 20:33   #107
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację
 Roz i Rudolf

- To doprawdy przykra sytuacja - zmartwił się Rudolf. - Umknęło mi zupełnie, żeby was poinformować, że mam już szkice. Ale nic to - uśmiechnął się szeroko - przecież kilka dodatkowych kopii nam nie zaszkodzi. Proszę brać się do roboty - zwrócił się do szkicownika. Dla ułatwienia sprawy przedstawił już istniejący portret. Szybko zresztą wpadł na pomysł, aby ze dwie kopie wysłać do Kreutzhofen. Kto wie, może właśnie tamtędy uciekał von Schilde i ktoś go akurat widział? Chciał jeszcze zamienić kilka słów z Roz, ale ta pomknęła już dalej.

W czasie, gdy rysownik pracował, on sam skreślił niezwłocznie parę słów.

Droga siostro!
Na koniec jeszcze osobliwa prośba z mojej strony. Kilka tygodni temu Nuln opuścił niejaki Oskar von Schilde, którego podobizny Ci wysyłam. Bardzo zależy mi na znalezieniu go. Wywieś proszę informację o nagrodzie za informacje o nim. W miarę rozsądku nie żałuj pieniędzy. Nie muszę chyba pisać, żebyś jednak nie płaciła każdemu za każdą informację. Ufam w Twoją ocenę sytuacji. Wypytuj proszę też przybywających kupców. Szelma uwiódł kobietę, którą ostatnio zatrudniłem, obiecał się ożenić i zbiegł. Mam też inne powody, by go znaleźć, ale nie mogę Ci o nich napisać. Ślij mi informacje jak najszybciej!


Jutro wyruszali jego ludzie do Kreutzhofen, ale ich podróż zabierze 3 tygodnie. Postanowił znaleźć szybszy sposób. Pomyślał, że może poczmistrz von Stephan byłby skłonny mu pomóc. Ale zanim zdecydował się na ten krok postanowił zapytać o radę Latimerię.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 18-01-2022 o 14:43.
Gladin jest offline  
Stary 18-01-2022, 16:07   #108
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację
 Rudolf i Latimeria

- Ah tak, panienka pochodzi z tamtych stron - Rudolf starał się życzliwie przyjąć wiadomość o pojawieniu się wampira tu, w Nuln. Brak postępów w śledztwie sprawiał, że robił się niespokojny. Brak ten nie wynikał co prawda z jakichkolwiek zaniedbań z jego strony, ale pan Manfred nie będzie nawet słuchał takich tłumaczeń. Jak tu zresztą pchać śledztwo do przodu, gdy ci, którzy powinni je prowadzić, zajmują się sprawą zabójstwa sylvańskiego kupca? Gdzie tu związek? Był co prawda jeden list do Sylvanii, ale wysłany nie przez Oskara, lecz przez Gertrude von Eskel. I niby przyjechał ktoś, kto potem stracił rękę. No ale czy wampir możne stracić rękę? Gustav też coś wspominał, że z jakimś wampirem walczyli i mu rękę urwali... hmm... właściwie, to na samym początku, Manfred coś wspominał... że był list z zaproszeniem wampira? W raporcie? Zanotował sobie, że przy okazji wizyty zapyta o ten raport. Chociaż nie paliło mu się zjawiać u hrabiny, bo musiałby jeszcze z Manfredem się spotkać. Chciałoby się powiedzieć, Ranaldzie dopomóż, ale Ranald nie pomagał, jedynie zsyłał możliwości. Nie pozostało więc mu nic innego, jak szukać tych możliwości.

- Panno Drach, ale czego właściwie panienka się obawia? Niewiele wiem o tych... hm... starszych panach. Co może mi panienka o nich opowiedzieć? Jak się przed nimi bronić? Czy można je zranić albo na przykład urwać rękę? Proszę opowiedzieć, co panienka wie. Czy oficjalne zaproszenie wampira do przybycia, ma jakiekolwiek znaczenie?

 Rudolf i Gustav

Niedługo potem zjawił się von Grunnenberg z pokaźną ilością klejnotów. Właściwie to Rudolf wolałby ich nie mieć, jeszcze zginą i kłopot gotowy... ale skoro już się zjawił, była okazja go dopytać o tego wampira. Tego, z którym walczyli i mu urwali rękę. I czy mu wiadomo coś o raporcie w którym zostało zapisane, że wampir dostał zaproszenie.
- I dajmy na to, gdyby von Eskel przypadkiem wysłała zaproszenie do prawdziwego wampira. Ostatnio coraz więcej osób wspomina, że w mieście pojawił się - Kaufman złożył dłonie w piramidkę i przytknął palce wskazujące do ust. - Tak, po prostu załóżmy, że mogłoby tak być. Może Gertrude von Eskel mogłaby nam odtworzyć treść tego zaproszenia? Może jest tam coś, co pomoże nam połączyć te różne luźne sprawy?

 Rudolf

A czas uciekał. Kupiec schował klejnoty w swoim sekretnym miejscu. Zrezygnował ze zgłoszenia się jako rekrut w straży miejskiej, bo ranek i tak już minął, a poza tym były inne rzeczy do zrobienia. Będzie lepiej, jeżeli sypnie im jakimś datkiem, żeby nie było z tego tytułu kłopotów.

Teraz koniecznie musiał spotkać się z pozostałymi i omówić pilne działania, wymieniając się informacjami. Najbardziej zależało mu na pozyskaniu czeku i by spróbować dzięki niemu skontaktować się z Alfonsem.
 
Gladin jest offline  
Stary 21-01-2022, 00:46   #109
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Siedziba kupca z perspektywy Roz wyglądała na bardziej naszpikowaną szpiegami niż siedziba samego Imperatora. Ktoś zapewne chciał wiedzieć nawet, co kupiec zjadł na obiad i czy to coś dobrze się przyjęło. Skoro tak, to czy ich spotkania były bezpieczne. Nie była pewna, czy kupiec da radę zgubić swój ogon spiesząc na spotkanie z dwoma krasnoludami i kobietą. Ponadto jeśli kupiec był na celowniku, to i ona mogła posiadać własnych wielbicieli i mogli to nie być ludzie Manfreda, a przynajmniej nie tylko.

Znużona długim przebywaniem na cuchnących ulicach skorzystała z okolicznej łaźni traktując to jako chwilę odświeżenia oraz przygotowanie do nadchodzącej wizyty u szanownej Hrabiny. Wprawdzie szlachcianka nie była fanatykiem czystości, ale solidna kąpiel mogła zmyć z Roz zapach plebsu i zapewnić matkę Magritty, że guwernantka to wprawdzie plebs, ale o mniej śmierdzącym charakterze. Chwile poświęcone na wylegiwanie się ciepłej wodzie poświęciła na rozmyślania i dociekania we własnym umyśle na temat bezrękiego szlachcica. Nietypowy osobnik, co do którego miała podejrzenie, iż jeszcze stanie jej na drodze.

Opuszczając niemal pustą o tej godzinie łaźnię niespiesznie obrała sobie nowy cel pilnując przede wszystkim, aby nie ciągnąć za sobą tabuna żebraków, złodziejaszków, szczurzych mord i domokrążców. Udała się pod siedzibę archiwum sekretariatu, aby z bliska przyglądnąć się miejscu, które mieli infiltrować. Powoli kończył się dzień, a Roz była ciekawa, kto będzie to miejsce opuszczał, kiedy oraz w jakim stanie jest budynek po jego zamknięciu. Chciała też przyglądnąć się jego ochronie oraz budynkom, które z nim sąsiadowały. W archiwum pracowali ludzie, którzy wydawali się znacznie trudniejsi do podejścia, niż szczurofob Hieronimus i może łatwiej będzie do niego wejść, gdy nikogo w nim nie będzie.

Potargowała się chwilę o podpłomyki z warzywami, potem wychyliła kufel lekkiego piwa w niewielkim wyszynku i sprawiając wrażenie człowieka zmuszonego na coś czekać zbierała istotne informacje o budynku i jego bywalcach. Gdy zbliżał się czas spotkania z kupcem i krasnoludami wróciła do siebie, zmieniła ubranie i wygląd na zwykłą Roz, a następnie opuściła pokój. Wychodząc poświęciła chwilę na analizę lokalizacji żebraków. Jeśli jej lokale też były pod stałym nadzorem była w solidnych tarapatach.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 21-01-2022, 19:40   #110
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
W drodze do Pierwszego Krasnoludzkiego zrelacjonował Galebowi wydarzenia ze świątyni i wypytał o ewentualne znaleziska w archiwum.

* * *

- O kogo dokładnie chodzi? Co zrobił ten khazad i co się z nim stało? - zapytał Dyrektora Pierwszego Krasnoludzkiego o, jak się domyślał, Morgrima Luddsona - klerka z Marienburskiego Banku Handlowego z którym niedawno rozmawiali. Miał złe przeczucia i cień nadziei, że sprawa nie ma związku z ich rozmową ze wspomnianym urzędnikiem. Czy mimo tego, że nie przekazał im konkretnych informacji złamał tajemnicę bankową? A może zrobił to sprawdzając informacje o osobie wpłacającego kwotę widniejącą na czeku? Przecież twierdził, że to nie będzie złamaniem zasad...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172