Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2022, 15:31   #1
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Bastion 2520 - Przez górskie ostępy

Miejsce: Ostland; Lenkster; Podzamcze; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.03.16; Wellentag (1/8); południe
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, pogodnie, chłodno, sła.wiatr







https://i.pinimg.com/originals/b7/85...4646053720.jpg


Nad podgrodziem wznosiły się ponure mury zamku jaki górował nad okolicą i był sercem tej okolicy. Zamek Lenkster był bowiem strażnikiem zachodnich krańcu Ostlandu. Jak mawiano w tej wschodniej prowincji pod herbem byczego łba, jedno oko miał na hochlandzkich huncwotów jacy lubili się przekradać przez dość izuloryczną leśną granicę między tymi prowincjami a plugastwem i plagami jakie mogły zejść z Gór Środkowych. W końcu przedwieczna puszcza jaka zaczynała się u stóp Gór Szarych to kończyła się właśnie na wschodnich krańcach Ostlandu. Mawiano, że można było przebyć tak Imperium na wszerz nie wychodząc z cienia tych pradawnych drzew. Co kryło się w ich trzewiach tego nikt do końca nie wiedział. Nie darmo Las Cieni jako porastał sporą część Ostlandu nosił właśnie taką nazwę.

Ponury zamek górował na jednym ze wzgórz i z jego murów i baszt widać było zielony kobierzec jaki pokrywał tą krainę po horyzont. Tylko w kierunk północym wznosiły się góry. Chociaż też obficie porośnięte drzewami. Od dawien dawna to była dzika kraina. Tam wyruszali poszukiwacze skarbów i minerałów. Ale rzadko kto wracał z sukcesem. Krążyła legenda, że nawet krasnoludy od wieków uważały tą krainę za jałową i przeklętą. Może była to prawda a może nie. Na pewno nie było w Górach Środkowych krasnoludzkich twierdz i kopalni jakie były w górach okalających Imperium i Kislev. Dlatego też w góry zwykle zbiegali ci co mieli coś na sumieniu. Mordercy, zbiegli chłopi, przemytnicy zakładali swoje kryjówki podobnie jak bandy które łupiły na nizinach ale na leże uchodzili w góry. Była też cała masa innego tałatajstwa. Orki czy gobliny wcale nie omijały tych gór. Podobno były jeszcze dziksze i bardziej zawzięte niż ich kuzyni buszujący po zalesionych nizinach. Zwierzoludzie też się mieli dobrze. Do dziś wśród mieszkańców Ostlandu i Hochlandu trwożliwie wspominano imię Gorthora który właśnie zszedł z gór ze swoją rogatą hordą spustoszył te prowincje. Wydawało się, że położy kres Imperium ludzi czyniąc z nich jedynie zwierzynę łowną dla Kopytnych. Ale elektor Hochlandu, Mikael położył temu kres zabijając go w epickim pojedynku jaki ludzkość pamiętała mu do dzisiaj. Był to jednak kolejny powód aby obawiać się tego co kryją zamglone i zalesione górskie stoki które w gruncie rzeczy były bezpańskie. I na nizinach jakie je otaczały, czy to w Ostlandzie, Hochlandzie czy Middenlandzie w gruncie rzeczy nikt chyba nie wiedział co tam się naprawdę kryje, knuje czy lęgnie. I tak było aż do tej wiosny.

Teraz była połowa Plufgzeit. Czas orki, gdy surowy Ulryk skończył swoje panowanie, zabrał swój zimny, biały całun, ziemia odtajała zmieniając się przy okazji w gliniaste błoto skrapiane licznymi, wiosennymi deszczami. Ale chociaż noce były jeszcze chłodne dnie potrafiły być całkiem ciepłe a w słonecznie dni, takie jak dzisiaj, już można było czuć zapowiedź lata. Chociaż tych pogodnych dni jeszcze tak wiele nie było. Jednak okoliczni chłopi już wychodzili na pola zaczynając je obsiewać aby móc za parę miesięcy, pod gorącym, letnim niebem zbierać swój plon jak przykazywała odwieczna tradycja i dobrzy bogowie. Na razie jednak wiosna jeszcze była wczesna i do tego lata zdawało się być bardzo daleko. Skoro chłopi wyciągali swoje pługi a karawany kupców znów ruszały na trakt cała kraina zdawała się budzić ze snu zimowego i wracać do aktywnego życia.

A jednak ta wiosna różniła się od poprzednich. Tej wiosny ku zaskoczeniu i wielkich i maluczkich w Lenkster gruchnęła wieść, że legendarny, górski bastion von Falkenhorstów został odnaleziony. Ba! Odnalazł się sam Markgraf von Falkenhorst! I zaprasza do siebie. Więc na ulicach zamku i podzamcza, po karczmach, kramach, w okolicznych wioskach sprawa została wzięta na języki. Do tej pory wielu słyszało o jakimś zamku który kiedyś stał gdzieś tam w górach. Ale wydawało się to jedną z okolicznych legend i tradycji. Nawet jak ktoś tam ruszał aby go odnaleźć to zwykle wracał z niczym. Albo w ogóle nie wracał. A tu niespodziewanie objawił się sam prawowity właściciel tych ziem zajmując to puste dotychczasowe pole.

Ale chociaż sam Markgraf von Falkenhorst, potomek rodu jaki wieki temu zajmował ów zamek się odnalazł to nie ukrywał, że zastał rodowe włości w opłakanym stanie. Co było całkiem zrozumiałe po stuleciach opuszczenia i wystawienia na surowe, górskie żywioły. Do dziś owa Bergmark lub Gebirgemark (Marcha Górska) przetrwała tylko w legendach i wydawała się echem epickiej przeszłości gdy Imperium było na tyle silne aby kolonizować tą bezludną, górską krainę. A górska twierdza strzegła bezpieczeństwa nizin. Ale tak czy inaczej właśnie dlatego Markgraf wzywał i zapraszał do siebie. Wszystkich. Każdy kto tylko chciał mógł ruszyć na północny szlak wiodący przez górskie bezdroża, każdy mógł spróbować swoich sił aby znaleźć dla siebie nową szansę. Altgraf potrzebował nowych kolonistów, budowniczych, architektów, uczonych i zbrojnych. Zapraszał też kupców i artystów. I okazało się, że chyba w każdej grupie społecznej, karczmie, sklepie i straganie jest ktoś na tyle niezadowolony ze swojej sytuacji, że rozważa aby udać się w góry. W końcu jak się było na końcu kolejki do dziedziczenia ojcowizny, chciało się uzbierać na posag dla córki lub starał się ktoś nie wyjść na gołodupca w staraniu o taką rękę to miał całkiem mocną motywację aby przyjąć ofertę górskiego władcy. Nie było trudno dodać dwa do dwóch, że tak dziewiczy teren ma wiele nieobsadzonych stanowisk które mogły zmienić czyjś status na korzyść. Albo chociaż stanowić źródło zarobku na początek nowego sezonu. Sprawa wydawała się dość prosta, wystarczyło pójść do “Skocznego zająca” bo u Bretończyka się zatrzymało poselstwo od Altgrafa i tam się z nimi rozmówić. Była ich trójka, starszy, brodaty mężczyzna często widziany z fajką i jakby dla kontrastu dwie, młode kobiety. Mężczyzna nazywał się Oleg Finkiel i miał jednak dość milczącą osobowość więc zazwyczaj rozmawiało się z jego młodszymi asystentkami. Petrą lub Inez. One też wydawały się całkiem różnić od siebie. O ile Petra wydawała się być dziewczyną z miasta i jakąś najemniczką to Inez sprawiała wrażenie dobrze wychowanej panny jaka odebrała solidne doświadczenie. No i chętnych zdawało się przybywać z każdym dniem. Niektórzy byli miejscowi inni przybywali z okolicznych wiosek lub należeli do niespokojnych duchów jacy byli akurat przejazdem przez pogranicze i rozglądali się za jakimś zajęciem.

Jednymi z pierwszych jacy zdradzali zainteresowanie wyprawą w góry było trio awanturników jacy wędrowali po okolicy szukając sobie zajęcia. Davandrel, Magnus i Goli wyglądali jakby byli żywcem wzięci z jakichś międzyrasowych dowcipów. Rzadko się trafiała tak różnorodna trójka jak elfka, człowiek i krasnolud. Jednak jakoś się dogadywali ze sobą i z otoczeniem. A ostatnio zamierzali się zaciągnąć na żołd górskiego markgrafa bo już sakiewki wydawały się żałośnie lekkie i puste. Swojego szczęścia chciała też spróbować Olga od Zielgerów. Zwykle razem z matką i młodszą siostrą mieszkały w lesie pod zamkiem gdzie prowadziły psiarnię. Ale coś ją widocznie skłoniło do rozejrzenia się za robotą i ta całkiem zgrabna treserka psów przyjechała do miasta aby dowiedzieć się więcej szczegółów i zrobić potrzebne zakupy przed górską wyprawą. Chyba sporo osób zdziwiło się gdy okazało się, że także córa Sigmara zamierza ruszyć w ten dziewiczy, górski kraj. Zazwyczaj opiekowała się domem bożym na podgrodziu Lenkster. Ale siostra Yvonne chyba poczuła powołanie aby nie zostawić ruszających w góry owieczek bez pocieszenia bożego. Przynajmniej tak mówiła a jej zwierzchnik, dobrotliwy ojciec Gerhard tylko to potwierdzał. Nawet sam Philippe, zwany Bretończykiem z powodu swojego pochodzenia obiecywał ruszyć na szlak. Aby rozprostować kości i przypomnieć sobie jak to było za młodu. Sam w końcu nie należał już do tych najmłodszych. A kto wie czy z tym otwieraniem nowej oberży tam w górskim bastionie von Falkenhorstów to żartował czy niekoniecznie. No a w końcu to jego karczma była niejako w centrum zainteresowania dla tych co myśleli o nowych szansach dla siebie w górskiej krainie.





Miejsce: Ostland; Lenkster; Podzamcze; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.03.17; Aubentag (2/8); południe
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, zachmurzenie, mroźno (-15), łag.wiatr


Melissa i Davadrel



- Dobrze, że przyszłaś. - po tym jak Melissa weszła do środka głównej izby prowadzonej przez przybysza z odległej Bretonii owiała ją aura głosów i ciepła. Wewnątrz było zdecydowanie przyjemniej niż na zewnątrz gdzie dominowała kapryśna aura wczesnej wiosny. Ale jak już weszła to wiedziała gdzie się skierować bo jak zwykle wysłannicy górskiego markgrafa zajmowali ten sam stół. Właściwie wysłanniczki. Bo dzisiaj to tak jak to najczęściej bywało były we dwie. Lubującego się w paleniu fajki Olega znów z nimi nie było. Wydawał się najstarszy z całej ich trójki a przez to, że najczęściej go nie było podczas rozmów lub pojawiał się na krótko to trudno było coś o nim powiedzieć jaki jest. Poza tym, że lubił palić fajkę bo najczęściej z nią się pokazywał. Dzisiaj w każdym razie znów go nie było widać za to obie jego młodsze koleżanki były na miejscu. Każda z nich wydawała się z innej bajki i kompletnie nie pasować do siebie. Nawet przy powitaniu było to widać. Petra jak tylko ją zoczyła wesoło pomachała do niej przyzywając ją gestem i promiennym uśmiechem zaś Inez ograniczyła się do uprzejmego uśmiechu i dyskretnego skinienia głową jak to wypadało dobrze wychowanej damie. Właśnie Petrę Melissa spotkała dzisiaj rano na ulicy i prosiła ją aby wpadła pogadać do “Zająca”.

- Dzień dobry Melisso. Cieszę się, że cię widzę. - Inez znów przywitała się w bardziej dystyngowany sposób. Też okazywała życzliwość chociaż w bardziej stonowany sposób. O ile Petra miala maniery wychowanki karczm i ulic to Inez zachowywała się jak wykształcona dama z dobrego domu. Chociaż nie przedstawiała się z “von” czy podobnym przedrostkiem przed nazwiskiem zdradzającym szlacheckie pochodzenie.

- Słyszałaś jak wiało w nocy? Mam nadzieję, że jak będziemy jechać do Bastionu to tak nie będzie wiało. - zagaiła Petra upijając łyk ze swojego kufla. Po czym wskazała na dzban i dodatkowe kubki dla gości jakby cyrulik miała ochotę się poczęstować. No a w nocy, zwłaszcza po północy to rzeczywiście nieźle wiało, aż dechy w okiennicach trzeszczały od smagnięć wiatru. Nie było się jednak co dziwić. Była połowa Pflugzeit i wiosna wciąż była zimna i kapryśna. Ot, tyle, że śnieg już raczej stopniał i pokazywał błotnistą ziemię.

- No właśnie. Dlatego cię zaprosiłyśmy. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym tygodniu będziemy ruszać z powrotem. Jutro jest Marktag to jeszcze będzie okazja coś dokupić. Poczekamy jeszcze parę dni, żeby zebrać ochotników. No i jak nie zdarzy się nic nieprzewidzianego to po Festag pewnie ruszymy w drogę. - oznajmiła brunetka ze starannie ułożonymi włosami. W ogóle Inez wydawała się przywiązywać sporą uwagę do tego aby odpowiednio dostojnie wyglądać. A wygląd nieźle się uzupełniał z jej manierami i słownictwem. To co mówiła było o tyle istotne, że od przybycia do Lenkster we wszystkich rozmowach na razie cała trójka wysłanników markgrafa mówiła, że zbiera ochotników do tej górskiej kolonizacji, ustalali detale i rozmawiali o mnóstwie spraw jednak kiedy mieliby wyruszyć to właśnie zależało też od tego kogo i ilu by zdołali zebrać. Teraz pierwszy raz pojawił się jakiś termin.

- Więc jak masz jakieś sprawy i romanse na mieście to uporządkuj je i pokończ bo za tydzień ruszamy. I się przygotuj aby potem nie było, że chcesz mi się wpakować pod kocyk bo nie wzięłaś swojego. - Petra dodała swoje trzy grosze typowo dla siebie kpiącym i wesołym tonem przez co nie do końca było wiadomo czy to żart czy to tak na poważnie. Skoro jednak mieliby ruszać w przyszłym tygodniu to faktycznie ten tydzień był jeszcze na przygotowania do tej wyprawy. Bo z tego co mówili wysłannicy Bastionu to aby tam dotrzeć to było z tydzień marszu. Może trochę mniej czy więcej bo zależało czy konno czy pieszo, od pogody i nieprzewidzianych okoliczności. Rozmawiały jeszcze przez chwilę nim drzwi do karczmy znów się nie otwarły i do środka weszła jasnowłosa elfka z łukiem i kołczanem na plecach. Ją też wysłanniczki markgrafa przywołały gestem do siebie i po chwili siedziały we czwórkę.

- Witaj Davandrel. Poznajcie się proszę z Melissą. To jest Melissa Blitz, też zgłosiła się do tej wyprawy co wy. A to Melisso jest Davadrel Zielony Liść. Też zamierza się udać razem z nami. - Inez dopełniła formalności zapoznania się obu kobiet. Bo chociaż każda z nich już rozmawiała z nimi jako wysłannikami markgrafa to jednak same nawzajem się nie znały. Po chwili elfce powtórzono to o tym ruszaniu w góry na początku przyszłego tygodnia więc aby były gotowe. Jeszcze był prawie cały tydzień na przygotowania.

- I przy okazji zapraszamy na zabawę. Organizujemy tutaj zabawę w Festag po mszy dla tych co ruszają z nami w góry. Musimy się wyszumieć póki jest okazja! Bo tam jak na razie to szumi tylko wiatr między pustymi okiennicami. Myślałam, że tam umrę z nudów jak tam utknęłam na całą zimę! Dobrze, że ktoś tam przyjedzie, zwłaszcza takie żywiołowe osóbki jak wy to wniesiecie nieco ożywienia! - Petra pozwoliła sobie wtrącić swoje wesołe trzy grosze i brzmiało jakby przez tą zimę w górach wynudziła się śmiertelnie. I między innymi przyjazd tutaj traktowała jako okazję do zabawy a i sprawiała wrażenie dość rozrywkowej dziewczyny. Znów niejako w kontraście do dość stonowanej Inez.

- No tak, tak, zapraszamy w Festag na tą zabawę. Przy okazji będzie można się poznać i policzyć ostatecznie kto rusza razem z nami. Chociaż niektórzy to z tego co wiem to ruszyli w góry na własną rękę. Ale my pojedzimy za tydzień. - brunetka pokiwała swoją ładnie ufryzowaną głową aby z ciepłym uśmiechem potwierdzić słowa koleżanki. Po czym rozmowa spłynęła na tematy przygotowań do tej górskiej ekspedycji.

Wysłannikom markgrafa udało się albo byli blisko zorganizowania grupy mułów, wozów i ich obsługi jakie miały zawieźć i prowiant i ciężkie materiały do odbudowy zamku. Nie ukrywały, że sam zamek i miasto jakie go oklało były w kiepskim stanie. Stulecia wystawiania na góską aurę zrobiły swoje. Więc pewnie odbudowa nie ograniczy się do tej jednej wyprawy to takie coś na początek i pewnie okaże się tylko pierwszą z wielu. Ale to na tą chwilę była dość mglista przyszłość i obecnie obie przedstawicielki lorda von Falkenhorsta zajmwały się przygotowaniami do tej pierwszej.

- Ale opłaca się być w tej pierwszej. Nasz pan obiecał pamiętać kto przybył na jego zaproszenie pierwszy i mieć to na uwadze przy rozdawaniu koncesji i licencji, nadawaniu ziem i majątków. - powiedziała obiecująco Inez. Co też było pewnie motywem dla jakiego wielu decydowało się ruszyć na górski szlak pomimo niebezpieczeństw i ryzyka. Takie akcje kolonizacyjne czy to przy trzebieniu pradawnych lasów, zasiedlaniu odległych krańców prowincji, stepów Kisleva czy odległych lądów zawsze niosły ze sobą obietnicę i szansę na nowe możliwości. Władcy, generałowie, kampanie handlowe w ten sposób zachęcały przybyszy do osiedlania się właśnie tam. Widocznie podobnie było i tutaj w przypadku van Falkenhorsta który chciał odnowić górską marchię swoich przodków.

- Ale na razie to luksusów się nie spodziewajcie. Wciąż wiele murów stoi bo zbudowane z cegły albo kamienia. Jednak okna, dachy i tak dalej to wspomnienie dawnej przeszłości. Ale zabieramy ze sobą stolarzy, kamieniarzy i tak dalej. A na miejscu lasów i kamienia jest mnóstwo. To w końcu odbudują co trzeba. No ale na początek to nam udało się jakoś przygotować parę domów to pewnie tam by na początku wszyscy mieszkali. - ciągnęła młoda uczona uprzedzając, że warunki bytowe w zrujnowanej twierdzy są dość ciężkie.

- Ale ale! - Petra prawie weszła jej w słowo i uniosła do góry palec. - Za to jest całę miasto do dyspozycji. Nasz pan powiedział, że jak ktoś znajdzie coś dla siebie to może to zająć. On to pozapisuje i ureguluje co trzeba. Ja już sobie upatrzyłam jedną chyba gospodę. Na razie stoi pusta już gadałam tu i tam aby to zorganizować. No i będę właścicielką świetnie prosperującej karczmy! Będę siedzieć na tyłku a brzdęki będą spływać do sakiewki! I zrobię sobie tam jeszcze biuro i będę zgrywać wielką i ważną panią! - Petra wypruła się żywiołowo i wesoło jak to miała w zwyczaju. Brzmiało trochę chaotycznie ale wesoło, jakby miała całkiem konkretny zamiar co do owego miejsca. Nawet jeśli obecnie pewnie jeszcze nie byłą gotowa ani na przyjęcie gości ani nawet personelu. Petra nie sprawiała wrażenia kogoś kto mógłby być właścielem karczmy, kamienicy czy czegoś takiego. Co najwyżej kelnerką, barmanką czy ochroniarą w takim miejscu. Ale właśnie takie kolonizacyjne akcje dawały się wybić takim ambitnym jednostkom które były gotowe rzucić wyzwanie losowi.

- A ja zajmę się biblioteką. To co tam stało się z księgozbiorem przez tak długi czas woła o pomstę do nieba. Ale wciąż zostało wiele ksiąg i woluminów w całkiem dobrym stanie. Są bezcenne! Wcześniej o niektórych tylko słyszałam ale żadnej nie miałam nigdy w ręku. W końcu najmłodsze z nich mają z tysiąc lat! - Inez pod wpływem koleżanki też pochwaliła się jakie ma zamiary na przyszłość. I ona chyba też miała całkiem konkretne plany na przyszłość. Nawet jeśli nie taką najbliższą. Bo z opisu wyglądało na to, że cały Bastion, od zamku przez miasto jakie go okala wymaga remontów.

- Właściwie to nawet nie wiadomo co tam jeszcze jest. Do niedawna wszędzie śnieg leżał to nie bardzo było co tam łazić. A teraz jak stopniał to przyjechaliśmy tutaj. - Petra zadumała się bo brzmiało jakby sama jeszcze nie miała okazji spenetrować wszystkich zakamarków górskiego zamku i miasta.

- O, Olga przyszła. Ona też mówiłą, że do nas dołączy. - zauważyła młoda uczona widząc jak do środka weszła młoda, ciemnowłosa kobieta w ciepłym, skórzanym kubraku obszytym futerkiem. Z nieodłącznym sporym psem. Kobieta rozejrzała się dookoła, skinęła im głową ale wskazała na szynkwas do jakiego podeszła i zaczęła rozmawiać z oberżystą. Jej wielki pies usiadł przy jej nodze i wodził łbem to po swojej pani to po reszcie karczemnych gości.

- Nieszczęśliwa miłość. Złamałam tyle serc i mnie tyle razy je złamano, że zawsze to wywęsze. Dla nas lepiej. Zna się na psach i lesie. Przyda się. - Petra zrobiła mądrą minę i pokiwała głową obserwując przez chwilę kobietę stojącą przy szynkwasie.

- Pierre też mówił, że chce jechać. Chociaż nie wiem czy to tak na poważnie i czy nie żartował. - wspomniała Inez zerkając obok stojącej Olgi na oberżystę. Bretończyk nie był już taki młody i miał wyraźnie zarysowany brzuszek ale nadal miał żywiołowe usposobienie to kto wie? Może zdecyduje się ruszyć a może i nie. W cieple karczmy całkiem przyjemnie się siedziało i gawędziło przy kuflu grzańca czy kielichu wina. Za oknami było o wiele mniej ciepło i przyjemnie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-03-2022, 10:59   #2
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Dzień był szary i chłodny. Na zewnątrz panowała ponura aura przedwiośnia, kiedy mróz już ustąpił, ale blade słońce nie zdążyło jeszcze obudzić ziemi z długiego zimowego snu. Młoda medyczka szła wąskimi uliczkami miasteczka Lankster, otulona ciepłym płaszczem i głową skrytą w kapturze. Choć było chłodno i nadal trochę wiało, Melissa była w dość pogodnym nastroju. Miała się dziś spotkać z Petrą i Inez, przedstawicielkami Margrafa von Falkenhorsta, które czekały na nią w karczmie “Pod skocznym zającem” na Podzamczu, by omówić szczegóły wyprawy w góry. W zasadzie była gotowa do wyprawy, czekały ją jeszcze drobne sprawunki, takie jak koce, czy zapasy. W górach o tej porze roku jest jeszcze bardzo zimno i może padać dość obficie. Na szczęście Melissa nie była delikatnym kwiatkiem, tylko krzepką, czerstwą dziewczyną, nawykłą do trudów podróży. Przystanęła na chwilę przy witrynie sklepowej, z lekko przybrudzonej szyby spoglądała na nią dość ładna, młoda kobieta, o orzechowych dużych oczach i brązowych, gęstych włosach, zaplecionych teraz w misterny warkocz. Melissa przyjrzała się starannie swojemu odzieniu, nie było to nic wyszukanego, praktyczne, wygodne i czyste ubrania wykonane z dobrych materiałów. Już dawno porzuciła noszenie sukien na rzecz dużo wygodniejszych skórzanych spodni, lnianej koszuli i skórzanej kurtki. Strój ten zdecydowanie był bardziej odpowiedni dla osoby, która od dawna była w podróży. Czasem nachodziła ją ochota na założenie czegoś ładnego, ale szybko odpędzała takie myśli. Powinna skupić się na pracy, na przebieranki i bale przyjdzie czas później.


Z zamyślenia wybudził ją niski, męski głos.
- Pani, powinniśmy iść, chmury się zbierają, może zacząć padać. - Głos należał do Lenarda, samozwańczego “szefa” jej ochrony, najstarszego z trzech braci, których wynajęła jakiś czas temu. Lenard bardzo poważnie brał swoje obowiązki, czasem nawet za bardzo. Melissa uśmiechnęłą się do niego i skinęła twierdząco głową. - Tak, czekają na mnie, chodźmy. - Mówiąc to, oderwała wzrok od swojego odbicia w oknie i przyspieszając kroku, ruszyła w stronę karczmy, a w raz z nią Lenard i dwóch jego pozostałych braci.

***

W “Pod skocznym zającem” było tłoczno i gwarno, zresztą jak zwykle. Nie utrudniło to jednak medyczce odnalezienia kobiet, z którymi miała się tu spotkać, gdyż zajęły ten sam stolik co zwykle. Widząc machającą do niej Petrę, Melissa uniosła dłoń w powitalnym geście i podeszła do stolika.
- Dzień dobry Petro, witaj Inez. - Przywitała się serdecznie z oboma paniami i obdarzyła je ciepłym uśmiechem. Drugi z jej ochroniarzy, najmłodszy z braci, Hektor, wziął od niej płaszcz i razem z Lenardem i Wilhelmem, stanęli z boku, by nie przeszkadzać kobietom w rozmowie, a jednocześnie mieć baczenie na swoją panią. - Istotnie, bardzo było wietrznie tej nocy, ale to tylko kwestia kilku tygodni zanim się ociepli i rozpogodzi. - Dodała pogodnie. - Nie musisz się o mnie martwić Petro, moja asystentka, Andrea, na pewno zadba, by mi niczego nie brakowało w podróży. Słowo daję, ta dziewczyna jest urodzoną organizatorką. To wielkie szczęście i dar od bogów, że mi ją zesłali.

Kiedy do stołu dosiadła się Davandrel, medyczka przesunęła się nieco na ławie, robiąc jej miejsce.
- Miło mi cię poznać Davandrel. - Uśmiechnęła się zachęcająco do elfki. - Jak już Inez wspomniała, nazywam sie Melissa Blitz i jestem medyczką z Bechafen w Ostermarku, gdzie pobierałam nauki i zdobyłam mój dyplom. Widzę, że nie ma z tobą twoich towarzyszy, czy oni również dołączą do naszej wyprawy? - Zagaiła nowoprzybyłą, przyjacielskim tonem. Następnie zwróciła się ponownie do wysłanniczek Margrafa. - Przyjdę na zabawę, to będzie dobra okazja, by poznać lepiej innych towarzyszy podróży.

Melissa słuchała z lekkim uśmiechem, jak Petra i Inez opowiadały o miejscu, do którego wkrótce się wybierają. Ona też miałą swoje plany. Skoro mają całe miasto do dyspozycji, będzie mogła znaleźć coś dla siebie, na gabinet lekarski, dom i mały szpitalik. Będą miały z Andreą wiele pracy, ale cyruliczka była pewna, że ciężka praca się opłaci. Będzie to też wymagało dużo zasobów, ale Melissa liczyła na to, że będzie okazja do ich zdobycia na miejscu. Dobrzy bogowie dali jej szansę, miałą nadzieję, że dadzą jej też sposobność na zdobycie środków na to wszystko.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 18-03-2022 o 18:17.
Lua Nova jest offline  
Stary 18-03-2022, 15:12   #3
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Podzamcze Lenkster

Wciśnięta za kamienną cembrowinę studni, młoda kobieta nie odrywała niespokojnego wzroku od pozostających w ciągłym ruchu drzwi „Skocznego Zająca”. Jakaś tęga mieszczka zrugała ją niezadowolona z widoku plebejskiego odzienia dziewczyny i jej nierozczesanych włosów rozwiewanych wiatrem tuż przy ujęciu wody, lecz zamilkła, kiedy długie szczupłe palce dziewki opadły złowróżbnym gestem na rękojeść przypasanego do boku myśliwskiego noża.

Greta odprowadziła pyskatą babę pozbawionym życzliwości wzrokiem, po czym przeniosła spojrzenie z powrotem na wejście do karczmy. Chłodny wiatr obdarzył jej skórę przelotnym pocałunkiem uchodzącej zimy, wymownie przypominając o tym, że od nocowania pod gołym niebem dziewkę wciąż dzieliły całe tygodnie, a koszty zimowania w Lenkster coraz bardziej uszczuplały jej sakiewkę - lecz to nie skąpy mieszek budził w tej chwili największe zmartwienie Grety.

Jeśli Wolfgang nie łgał - a nie miał ku temu najmniejszego powodu - Klaus Lomm był w Lenkster od poprzedniego wieczoru. Nie sądziła, że dotrze w ślad za nią tak szybko do twierdzy, a jego pojawienie się na podzamczu sprawiło, że pomysł przeczekania pierwszych kilku tygodni wiosny w mieście spalił na panewce.

Potrzebowała szybko nowego planu i Taal najwyraźniej wysłuchał jej szeptanych nad świecą cichych modlitw. Całe Lenkster żyło wieściami o powrocie dziedzica rodu Falkenhorstów i jego wezwaniu do wszystkich chętnych gotowych rozpocząć nowe życie w Górskiej Marchii. Tak, leśne ostępy i skalne masywy Gór Środkowych wydawały się w tej chwili najlepszym dla Grety kierunkiem podróży. Wątpiła, by Klaus był dość zdeterminowany, aby podążyć jej śladem aż do Bastionu, lecz gdyby to uczynił, dzikie górskie bezdroża oferowały znacznie więcej dogodnych miejsc do pogrzebania ludzkiego trupa od pełnego wścibskich oczu podzamcza Lenkster.

- Gęsie sadło, wyborne gęsie sadło! - zarośnięty niczym niedźwiedź domokrążca przeszedł obok niej z zawieszonymi na kiju glinianymi pojemnikami, zdzierając sobie gardło i odganiając kopniakami żebrzących o miedziaka uliczników - Kurwości, poszli precz, darmozjady! Gęsie sadło mam!

Greta Herschel przygryzła nerwowo wargi, po czym odetchnęła głęboko podejmując ostateczną decyzję. Naciągając na głowę kaptur podróżnego płaszcza zawróciła w stronę domostwa Wolfganga. Miała w swoich sakwach kościany grzebyk, lusterko i resztki pachnidła kupionego dawno temu za pokaźną wiązkę gronostajowych futerek. Jeśli chciała zwrócić na siebie uwagę werbowników, musiała zrezygnować z ukrywania się pod brudnym odzieniem i grzywą niemytych włosów.

Przyszły czas i okazja, aby opuścić Lenkster, które w jednej chwili z tymczasowej kryjówki przeistoczyło się dla Grety w śmiertelną pułapkę.

Mistrzu, współgracze, oto Greta Henschel, łowczyni z puszczańskiej sadyby Walbeck położonej dwa dni drogi od Lenkster. Właśnie podjęła decyzję o dołączeniu do wyprawy w góry, a kiedy już doprowadzi się do porządku, spotka się w karczmie z werbownikami altgrafa oferując swe usługi jako łowczyni, przepatrywaczka i zwiadowczyni.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 19-03-2022, 17:21   #4
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Davandrell Zielony Liść jest elką i pochodzi z rodziny o wielopokoleniowych tradycjach w profesji rangerów. Odkąd się uniezależniła zarabia na życie jako poszukiwaczka przygód i z tego zrobiła sposób zdobywania środków na życie jako najemniczka. Okazało się, że jest w tym całkiem niezła.
Jest osobą bardzo honorową. Trudno nawiązuje przyjaźnie, jednak już te raz nawiązane traktuje niemalże jak braterstwo krwi. Jest osobą bardzo odpowiedzialną. Wbrew często utartym schematom nie ma uprzedzeń rasowych czy innych. Jest wysoką i piękną kobietą nie tylko w standardach elfich. Jej uroda potrafi jednak zaprzeczać jej umiejętnościom jako zabójczo precyzyjnej najemniczce. Niejeden się już o tym przekonał.
Jaki cel jej przyświecał w podjęciu się misji podróży do Bastionu? Nie lubi bezczynności i traktuje to jako kolejne zadanie w życiu najemniczki. Przygoda i zarobek. Przyjemne z pożytecznym.

Od jakiegoś czasu związała swoje losy z krasnoludem i człowiekiem. Człowieka o imieniu Magnus, który był druidem wyspecjalizowanym tak w tropieniu jak i w zastawianiu pułapek i to nie tylko na zwierzynę łowną, poznała całkiem niedawno. Dobrze się dogadywali ze sobą. On druid, a ona łowczyni, no i jakoś tak ostatnio szlak zawsze prowadził w tą sama stronę. Natomiast krasnolud o imieniu Goli był wojownikiem i historia ich znajomości mogłaby być materiałem na przynajmniej jedną jak nie dwie ballady. Davandrell w przejawie wyjątkowej dobroci serca, nieuwagi bądź też totalnego chwilowego zamroczenia wyratowała go z bardzo niezręcznej, ale też skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Gdy Goli doszedł do siebie, wytrzeźwiał i dowiedziała się co zaszło wiedział, że tak naprawdę zawdzięczał eflce życie. Paradoksalnie. Od tego czasu wbił sobie w głowę, w serce i w krasnoludzki honor “dług życia” i został jej samozwańczym ochroniarzem. Poza wysokim poczuciem honoru miał też bardzo duże jak na krasnoluda poczucie humoru, także dobrze im się razem podróżowało. Goli spłacił swój dług już nie raz, jednak wcale nie zamierzał w związku z tym opuszczać elfki.

Wykonali ze sobą już kilka zleceń i wbrew utartym schematom nie dochodziło między nimi do niesnasek typu elfy nie lubią krasnoludów czy krasnoludy nie przepadają za ludźmi i elfami. Po prostu dobrze im się razem współpracowało. Nie wiedziała czy jej towarzysze także wyruszą do Bastionu - to znaczy była pewna że przynajmniej krasnolud tak - jednak ona sama była zdecydowana podjąć się tego tematu. Zresztą miała przeczucie, że tak łatwo się ich nie pozbędzie.



Pogoda była pod psem tego dnia. Jednak Davandrell jako stała bywalczyni różnych szlaków nie zwracała na to zbytnio uwagi. Do karczmy “Pod Skocznym Zającem” dotarła sama. Chwilowo sama, gdyż Magnus zabawił dłuższą chwilę u miejscowego zielarza, a Goli po drodzę odwiedził wychodek.
Przybyła jako druga gdyż przy “stoliku rekrutacyjnym” jak go w myślach nazywała siedziała już młoda kobieta. Gdy zajmowała miejsce na ławie obok Petra i Inez zapoznały je ze sobą.
Mnie również miło cię poznać. Ja natomiast jestem zwykłą najemniczką obytą z wojaczką. W przeciwieństwie do medyków, którzy ratują życia za co ich szanuję, ja je w większości przypadków odbieram. Jednak tylko wtedy gdy to jest naprawdę niezbędne. No i ktoś to musi robić. - Powiedziała eflka spokojnym głosem. - Te dwa huncwoty? Zakładam, że pójdą tam gdzie ja, czy tego chcę czy nie. Jednak szczerze powiedziawszy już się do nich przyzwyczaiłam. W sumie to przyzwyczailiśmy się do siebie nawzajem.
Davandrell dokończyła oglądając się za siebie. Jakby na potwierdzenie jej słów Magnus i Goli wślizgnęli się właśnie do karczmy. Druid usiadł przy jednym ze stołów i włączył się do trwającej tam rozmowy. Natomiast Goli udał się w jedynym słusznym dla krasnoluda kierunku czyli do baru.

Wysłuchawszy wszystkiego co miały do przekazania Petra i Inez przytaknęła, że być może pojawi się na zabawie. Jeszcze tydzień do terminu wyruszenia na szlak także warto sobie znaleźć jakieś zajęcie. Do wyprawy nie musiała się za bardzo przygotowywać. Wieloletnie doświadczenie jako najemniczki na szlaku sprawiło, że praktycznie zawsze była gotowa wyruszyć. Przyjęła to zlecenie jak zwykle z dwóch głównych powodów. Nie lubiła bezczynności i dla kasy. Jednak po wysłuchaniu dostępnych możliwości zaczęła się w duchu zastanawiać nad możliwościami jakie naglę się przed nią otworzyły. Nigdy wcześniej o tym nie myślała, ale też nigdy wcześniej nie stały przed nią otworem takie możliwości. Może w końcu nadszedł czas, żeby znaleźć jakieś własne miejsce na ziemi. Chociażby nawet tylko po to, żeby na razie służyło jako tak zwana baza wypadowa? Jednak jeżeli rzeczywiście można by przygarnąć domostwo z kawałkiem ziemi na własność… Drugi raz los nie da takiej szansy.

Na tą chwilę się pożegnam. Mam jeszcze kilka spraw do omówienia z moimi towarzyszami. Jestem w każdej chwili do dyspozycji. Do zobaczenia na zabawie. - Powiedziała Davandrell wstając od stołu. Skłoniła się uprzejmie i udała się w kąt sali gdzie jakimś cudem ostał się jeszcze wolny stół.


Wiedziała, że długo nie będzie czekała zanim dołączą do niej Magnus i Goli. Miała im wiele do przekazania z nowych informacji jakie dziś usłyszała. Wiedziała też, że nie musi o nic pytać. Nawet jakby im kategorycznie zabroniła i tak ruszyliby z nią lub raczej za nią, zachowując pozory, że to przez przypadek. Ot tak to była dziwna ekipa. Zbyt dobrze się już znali.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 20-03-2022, 11:24   #5
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Podzamcze Lenkster

Rozmowa z werbownikami von Falkenhorsta nie do końca Gretę usatysfakcjonowała. Ludzie na ulicach opowiadali o rozmaitych ofertach składanych chętnym do wyprawy w Górską Marchię, w szczególności wyolbrzymiając temat godziwego zarobku. Łowczyni prócz bezpiecznej przystani liczyła również na okazję do nabicia trzosu, toteż propozycja naganiaczy margrafa nieco ją rozczarowała.

Lecz darowanemu niziołkowi w zęby się nie zaglądało. Starając się nie powiedzieć niczego, co mogłoby zrodzić w wysłannikach możnowładcy jakieś wątpliwości, Greta przystała na ich warunki. Mieszkańcy górskiej twierdzy z natury musieli mieć trudności z zapełnianiem spiżarni, więc wprawny myśliwy mógł się szybko wzbogacić na sprzedaży mięsa i dorobić na boku jako przewodnik dla podróżnych odwiedzających Górską Marchię.

Karczma pełna była gości. Greta czuła na sobie ich spojrzenia, czasami obojętne, czasami zaciekawione, niektóre zaś chutliwe. Z trudem powstrzymując się od rozglądania wokół siebie, młoda kobieta pożegnała się z werbownikami, schowała włosy pod kapturem i wyszła czym prędzej z karczmy przeciskając się zwinnie pomiędzy ławami. Jej serce waliło jak szalone, a żywa wyobraźnia kazała doszukiwać się w każdej męskiej twarzy znajomych rysów Klausa Lomma.

Przecięła szybkim krokiem uliczkę i wślizgnęła się pod zadaszenie buchającej żarem kuźni. Rozgrzane do białości żelazo zasyczało w balii lodowatej wody, kłęby pary wypełniły na chwilę wnętrze warsztatu. Rosły kowal spojrzał w stronę zawiniętej w bury płaszcz dziewczyny, zatrzymał wzrok na jej sahajdaku, wskazał cęgami tuzin grotów do strzał wiszących na rzemieniu u powały kuźni. Odpowiedziała mu niemym klepnięciem palców w wiszący u pasa trzos, powiodła spojrzeniem raz jeszcze po ulicy, a potem wmieszała się pomiędzy przechodniów.

Chłodne rześkie powietrze przesycone było zapachem wiosny, ale teraz Greta Herschel czuła w nim coś jeszcze: budzącą podniecenie obietnicę bezpieczeństwa i wolności.

Szanowni, ponieważ następny wpis Mistrza najpewniej będzie już usytuowany na szlaku, pozwoliłem sobie na wrzucenie do topiku małej fabularki z przemyśleniami Grety (nie wnosi on nic istotnego dla samej fabuły).


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 20-03-2022, 18:50   #6
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 02 - 2520.04.19; bct (4/8); przedpołudnie

Miejsce: Ostland; Lenkster; Podzamcze; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); przedpołudnie
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, mżawka, umi.wiatr, b.zimno (-10)



Wszyscy



I znów się spotkały w tej samej karczmie i nawet przy tym samym stole co parę dni temu. I jakoś tak się znów złożyło, że siedziały tu same kobiety. W przeciwieństwie do innych stołów gdzie dominowali mężczyźni lub towarzystwo było wymieszane. Dzisiaj w rogu głównej izby przygrywała jakaś nowa minstrelka aby umilić czas gościom. Przyjechała wczoraj na Marktag i widocznie została do dzisiaj. Na zewnątrz znów było o wiele przyjemniej niż na zewnątrz. Przytulny gwar głosów gości, ciepłe światło lamp i świec, ciepło bijące z paleniska i pieca. A na zewnątrz od rana było pochmurnie a teraz jeszcze zaczęła padać drobna, monotonna ale mocząca cały świat mżawka. Zrobiło się więc dość nieprzyjemnie na zewnątrz i nie było dziwne, że ulice opustoszały. Kto nie musiał to zostawał wewnątrz aby nie wystawiać się na wilgoć spadającą z nieba i lądującą w gnojnym, błotnistym rynsztoku pod nogami. Ale jak mawia stare porzekadło “Łaska Taala w Plugfzeit na pstrym koniu jeździ”. Bo dla odmiany wczoraj był całkiem ładny, ciepły i pogodny wiosenny dzień. A dziś z rana jednak jakiś chłopiec robiący za kuriera zawitał do każdej z kobiet przynosząc im zaproszenie do “Zająca” od wysłanniczek markgrafa.

- Dobrze, że pada. Małe szanse, że ktoś nam będzie przeszkadzał. - oznajmiła Petra zerkając na pochmurną pogodę za oknem. I jakby się rozpogodziła. Bo jak już się znalazły w komplecie to okazało się co było powodem tego porannego zaproszenia.



https://i.imgur.com/AsADwle.jpg

Olga i jej pies. Dokładniej to co wczoraj znaleźli niedaleko zamku. Wczorajszy dzień treserka psów wykorzystała na wizytę w mieście. W końcu to był dzień handlowy więc cała okolica się zjeżdżała na Podzamcze w Lenkster aby się wymieniać na to co kto miał a potrzebował co innego. Dlatego pierwszą część tego słonecznego, wiosennego dnia Olga spędziła na targu próbując sprzedać któregoś ze swoich psów. Ale nic jej się nie udało z tego. Więc w południe jak targ zwyczajowo zaczynał się kończyć i pustoszyć ona też zabrała się w drogę powrtną. Ale, że dzień był ładny to skorzystała z okazji aby pobuszować po lesie i sprawdzić wnyki. Wtedy właśnie natknęła się na to znalezisko.

- No i psy mi się zjeżyły, zaczęły warczeć. No to myślę sobie “Coś niedobrego”. Kazałam im się uciszyć. I dałam się im prowadzić. No i to tam było. - Olga była prostą kobietą która mówiła prostym językiem. Ale całkiem czytelnym. Opowiedziała to samo co widocznie wcześniej już mówiła wysłanniczkom górskiego milorda. Jak to poszła za swoimi psami i ujrzała wielką dziurę w jednym ze zboczy. Znała tą okolicę na tyle by rozpoznać, że osunęła się tam ziemia po stoku. Pewnie od tego deszczu i wiatru co tak dawały się we znaki ostatnio. No a jak się osunęła ukazała się tam dziura. Jakby to osunięcie zawaliło ścianę do jakiejś pieczary jaką do tej pory oddzielała ją od świata zewnętrznego. Zaciekawiona poszła ostrożnie bliżej ale z bliska dojrzała sporo, małych śladów.

- Gobliny. Ale byłam sama z psami i z dala od innych to bałam się tam wchodzić sama. I już dzień się kończył a jeszcze w domu nie byłam. To wróciłam do domu. A dzisiaj przyszłam tutaj aby to powiedzieć. - streściła swoje odkrycie. I dodała od siebie tyle, że gobliny w okolicy to żadna nowość. Tak samo jak zwierzoludzie, orki, wilki czy zdziczałe psy. To standard w tej okolicy. Jednak jakaś banda goblinów napadała na pojedynczych podróżnych i wozy chłopów. Kradła z pastwisk kozy, owce i krowy. Nawet kury po wioskach. Na jakąś grubszą grupkę zbrojnych to się nie poważały no ale z zaskoczenia i przy przewadze liczebnej to mogły atakować poszczególne osoby czy małe grupki. Jednak najczęściej kradły co się im udało. Jednak w zeszłym roku ktoś napadł na wóz garncarza jaki przewoził też różne paczki i przesyłki po okolicy jako dodatkowy zarobek skoro i tak jeździł ze swoimi garnkami, koszami i dzbankami. Niespodziewanie okazało się, że całkiem sporo osób coś akurat miało dla nich cennego na jego wozie. No i właśnie podejrzewano tą bandę goblinów o ten napad. Ale deszcz wtedy padał nawet bardziej niż dzisiaj to zatarł ślady. No i do dziś nie było wiadomo gdzie te małe cholery się ukrywają. Aż do wczoraj. Bo panna Zielger miała nadzieję, że przypadkiem wczoraj natknęła się na ich kryjókę. Dlatego tym bardziej nie chciała tam wchodzić sama. A dzisiaj jak opowiedziała to Inez i Petrze to te zainteresowały się tym na tyle aby posłać po osoby jakie widocznie zrobiły na nich na tyle dobre wrażenie aby po nie posłać.

- Można by zobaczyć co te małe szkodniki nakradły w swoim czasie. Może coś pożytecznego. Jak nie my to pewnie ktoś z miasta zrobi z nimi porządek i zgarnie co tam będzie. - Petra przedstawiła pozostałym swoją propozycję. Widocznie po trochu gnała ją ciekawość a po trochu chęć zarobku. Chociaż trudno było zgadnąć co banda goblinów może mieć w swoim leżu. W każdym razie ona, Inez i Olga były skłonne spróbować.



---



Melissa



Dzisiaj brunetka z grubym warkoczem siedziała razem z innymi w “Zającu” przy tym samym stole. Ale wczoraj to miała niespodziewanego gościa. Zastała go w swojej izbie przyjęć gdzie do tej pory widocznie Andrea próbowała go zabawić i z ulgą przyjęła powrót swojej pani.

- A. Melissa Blitz jak mnieman. Pochwalony. Cieszę się, że możemy się spotkać osobiście. Pozwolisz, że się przedstawię. Klaus Nacht. Śledczy Lenkster. - mężczyzna był uzbrojony. Za solidnym pasem miał pistolet i jakąś szablę. Na sobie solidnie wyglądający kaftan. Nieco zdobiony ale w stonowany sposób. I zdecydowanie nie nowy. Na nogach miał wysokie buty a na wieszaku powiesił dość wysoki kapelusz z szeroką sprzączką. Łowcy czarownic lubowali się w takich kapeluszach. Tutył jakim się przedstawił oznaczał władzę sondowniczą i wykonawczą chociaż niekoniecznie jeszcze musiał być tożsamy z łowcami z Oczyszczającego Płomienia. Chociaż ci nierzadko pełnili też i inne funkcje. Mężczyzna wydawał się być w sile wieku i był zaskakująco uprzejmy. Jakby zdawał sobie sprawę jakie wrażenie może budzić jego funkcja i chciał je jakoś złagodzić nienagannymi manierami. Poczekał aż zostaną sami z gospodynią po czym przeszedł do sedna sprawy.

- O ile się nie mylę zamierzasz dołączyć do wyprawy w góry? Do tego Bastionu? - zagaił jakby dla formalności i dla rozpoczęcia właściwej rozmowy. To chyba traktował jako rzecz oczywistą bo szybko przeszedł dalej.

- Jak rozumiem jesteś medykiem? - wskazał gestem na gabinet w jakim rozmawiali no a poza tym Melissa nie urzędowała tu od wczoraj. A na Podzamczu była chyba jedynym medykiem z prawdziwego zdarzenia to trudno było przegapić jej gabinet. Zwłaszcza dla kogoś tutejszego.

- Czy jesteś w stanie stwierdzić przyczynę śmierci jeśli dostaniesz do dyspozycji jakieś ciało? Nawet jeśli powiedzmy minęłoby… Z pół roku od chwili śmierci? - zadał to właściwe pytanie jakie go tu sprowadziło. Pytanie i odpowiedź niosła ze sobą wiele zmiennych. Choćby od warunków w jakich przebywałoby to ciało już po śmierci. Czy zostało spalone, zakopane, pozostawione na powierzchni. No i różne przyczyny śmierci też mogły zostawić po sobie różne ślady albo wręcz żadnych. Bo jak ktoś umierał na serce to raczej to nie zostawiało jakichś widocznych po pół roku śladów. Chyba i sam śledczy zdawał sobie z tego sprawę bo pokiwał głową i wyłuszczył w czym rzecz.

- Chciałbym abyś po dotarciu do tego ich zamku odnalazła ciała naszej koleżanki i ich ludzi. I zbadała. I napisała raport z tego co tam znajdziesz. - powiedział spoglądając wyczekująco na medyczkę. I nieco rozwinął ten temat. Z pół roku temu, jego poprzedniczka, śledcza Doreen Deacher ruszyła w góry w pościgu za rabusiami grobów. I to był ostatni klarowny punkt jaki obecnie mieli do dyspozycji. Co prawda dostali list napisany prawdopodobnie przez Sebastiana, jej sekretarza jaki im towarzyszył. Pechowo kobieta jaka go przyniosła wpadła z nim do wody więc był mało czytelny. Chociaż budził niepokój bo coś było o walce, licznych zabitych i chodzących trupach.

- Oczywiście rozmówiliśmy się z tą kobietą a także z wysłannikami hrabiego von Falkenhorsta. Przyznali, że byli tam jacyś kultyści i chodzące trupy jakie pozabijały wyprawę naszej koleżanki łącznie z nią samą no ale jak przybył hrabia to zrobił z nimi porządek i teraz jest już bezpiecznie. Jednak mamy na to tylko ich słowo. I chciałbym je zweryfikować. Na przykład przez oględziny ciał okiem zawodowca. Więc skoro tam i tak masz zamiar się udać… - zawiesił głos jakby dołączenie medyka do wyprawy w góry okazało się mu bardzo na rękę bo ktoś mógłby się okazać niezależnym ekspertem w sprawie jaka go interesowała. Właśnie on objął stanowisko śledczego po owej Doreen Deacher z jaką nie znał się osobiście. Przybył bowiem z Wolfenburga na zwolniony przez nią wakat.



---



Greta



Widocznie obie przedstawicielki górskiego lorda miały inny punkt widzenia niż owa wredna baba przy studni bo oceniły Gretę całkiem inaczej. Wysłuchały ją całkiem chętnie, poczęstowały winem i jedzeniem podczas rozmowy i wydawały się całkiem miłe i uprzejme. Chociaż obie zdawały się z całkiem innej bajki. Inez zachowywała się trochę jak szlachcianka albo uczona chociaż nie miała żadnego “von” przed nazwiskiem w jakich lubowali się błękintokrwiści. A Petra była jowialna i bezpośrednia. Zdradzała raczej plebejskie pochodzenie. Ale raczej z miasta niż wsi czy pustkowi. Obie jednak były dla Grety miłe i nie miały nic przeciwko aby dołączyła do ich ekspedycji. Ranger i myśliwy na pewno by się przydał na takiej wyprawie. Jednak nie ukrywały, że chcą ruszać po Festag. Co oznaczało, że Greta musiałaby jakoś przetrwać w Lenkster do tego momentu.

To było przedwczoraj. Wczoraj był dzień handlowy. Co było dla niej i plusem i minusem. Plusem bo na Podzamcze zwalała się pewnie z połowa okolicznych wiosek aby handlować i się wymieniać. Co pozwalało łatwiej zniknąć w tłumie. A minusem bo dokładnie z tych samych powodów i jej było łatwiej przegapić kogoś kto by jej szukał. Jednak na targu było właśnie najłatwiej się na coś wymienić albo znaleźć jakąś robotę tak aby przetrwać jakoś nadchodzące dni. Tu znów nowe znajome od markgrafa okazały się pomocne. Spotkała je wczoraj na targu jak robiły zakupy. A były dobrymi klientkami bo płaciły karlikami i kupowały masowo. W końcu robiły zapasy na potrzeby większej grupy i to na kilka tygodni. Oglądały więc muły, konie, woły, kupowały klatki z kurami aby miał kto znosić jajka. Tak samo z zapasami świeżych ryb, serów a i z piekarzami dyskutowały o zamówieniu na większy wypiek pieczywa jaki zamierzały zabrać w drogę. Dokładniej to widziała je obie na placu ale zasłaniały je nieco plecy innych kobiet z jakimi rozmawiały. Petra musiała ją dostrzec bo oderwała się od nich i podeszła do niej. Z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Zrobiła tajemniczą minę, położyła palec na ustach i kiwnęła głową aby Greta poszła za nią. Tak stanęły we dwie przy jednym ze straganów na tyle blisko aby dało się słyszeć jak Inez dalej rozmawia z tymi dwiema.

- I myślice, że to prawda? - pytała uczona jakby właśnie nad tym się zastanawiała. I brzmiało jako dokończenie wcześniejszej rozmowy.

- Tak mówił. Oskarża ją o zamordowanie ojca i brata. Przyszedł to zgłosić. Bo podejrzewa, że jest gdzieś tutaj. - odparła jedna z kobiet. Ta co przy pasie miała kajdany więc pewnie była jakimś przedstawicielem prawa albo chociaż łowcą nagród czy najemniczką odparłą kiwając głową.

- Młoda, ciemne włosy, gruby warkocz, łuk, ubranie jak do lasu. Pewnie nikt jej tu nie zna to i ona pewnie nikogo nie zna. Bo raczej jest tu pierwszy raz. - dodadała ta druga podając rysopis poszukiwanej i trochę pokazując na sobie z tymi włosami i warkoczem. Ona z kolei miała na plecach łuk i sajdak, podobnie jak Greta i wielu innych łuczników.

- No ale taka Melissa Blitz też ma ciemne włosy i warkocz. - zauważyła przytomnie Inez na znak, że taki rysopis mógłby pasować do więcej niż jednej kobiety.

- Niee. Melissę to znamy. To nie ona. Ona już trochę tu mieszka. To nie ona. - ta z kajdanami pokręciła głową przecząco i dała znak, że na pewno nie chodzi o cyruliczkę.

- No dobrze, dobrze, że mówicie. Będziemy mieć na uwadze. - odparła Inez zgadzając się z nimi i pokiwała głową jakby chciała już kończyć rozmowę.

- My może też. A może nie. - odparła ta z łukiem nieco wzruszając ramionami w dość obojętny sposób.

- Jak to? - tego Inez się nie spodziewała bo chciała jeszcze pociągnąć je za język.

- Też myślimy czy by do was nie dołączyć. No ale z tym patałachem to my pracujemy dla nagrody. A on to tyle oferował, że śmiech na sali. Jak już to najwyżej straż niech tym się martwi. Biorą żołd za taką robotę to niech jej szukają. - odpowiedziała wesoło i nieco pogardliwie ta z kajdanami. Po czym pożegnały się i one obie gdzieś poszły w tłum a Inez podeszła do Petry i Gretchen.

- Chyba niezłe z ciebie ziółko co? - zaśmiałą się cicho i złośliwie Petra trącając lekko łokciej stojącą obok Gretę w żartobliwym geście. Cała sytuacja zdawała się ją przyprawiać o dobry humor i jakoś nie traciłą życzliwości dla łuczniczki.

- Masz szczęście, że ten Klaus nie ma zbyt wielkiej sakiewki. To Ucie i Laurze nie chciało się ciebie szukać. A jak słyszałaś chyba do nas dołączą. No ale na straż to lepiej uważaj. - dodała od siebie Inez wskazując kciukiem za swoje plecy gdzie zniknęły w tłumie obie łowczynie nagród. Jednak też nie wydawała się jej potępiać. No a dzisiaj znów się spotykały tylko, że w “Zającu” i z innej okazji.



---



Davandrell



Elfka, człowiek i krasnolud stanowili tak rzucające się w oczy barwne trio, że od razu wpadali w oko. Po jednym przedstawicielu z każdej ras na raz to rzadko się zdarzało w tak małych i nieoficjalnych grupkach. Można było sobe wyobrazić przedstawicieli z dwóćh ras, nawet elf i krasnolud mogli się zapryzjaźnić czy prowadzić ze sobą interesy. Ale człowiek, krasnolud i elf na raz to była jednak rzadkość. A chociaż każde z nich miało swoje sprawy i pasje to jednak wieczory zwykle spędzali razem. Także opowiadając sobie co się u kogo działo w ciągu tego dnia o ile nie działali razem. Tak było i przedwczoraj.

Jak Davadrel dosiadła się do swoich towarzyszy i streściła im co się dowiedziała i ustaliła z wysłanniczkami górskiego markgrafa oni zaoprobowali takie rozwiązanie. Rozmawiali o nim wcześniej i w końcu po to Dava poszła aby pogadać no to zdziwienia nie było. Jednak Goli przyszedł z inną sprawą.

- Spotkałem kuzyna co pracuje na zamku. Popiliśmy i pogadaliśmy. On mi powiedział, że jest tam na zamku taka jedna babka. Od niezdarnych. - zaczął brodacz snując swoją relację o spotkaniu z kuzynem. Chociaż on kuzynem zdawał się nazywać każdego innego khazada*. Zaś “niezdarnymi” nazywał ludzi. Bo ich rzemieślnicy, rzeźbiarze, kamieniarze, kowale, wydawali mu się strasznymi partaczami. No i ta ludzka kobieta co miała nazywać się Aldona Khelman i była jakaś uczoną czy coś to szukała kogoś do szukania. Różnych rzeczy z przeszłości. No ale o detale to już trzeba by rozmawiać z nią. No i skoro chodziło o gadkę to chłopaki poprosili koleżankę aby się tam z nią dogadała.

Khelman jak na istotę ludzką już nie była taka młoda. Jednak jeszcze nie miała widocznych na pierwszy rzut oka zmarszczek. Ale licząc od daty urodzin to mogła być młodsza od Davandrell. Za to miała nowoczesny wynalazek na nosie czyli oprawione w druciane ramki kawałki szkła jakie miały poprawiać widzenie liter czy jakoś tak. Spotkały się wczoraj w biurze Gebirgsjaeger. Goli mówił, że może ona tam zajść w dzień handlowy aby poszukać ochotników do tego zadania.

- Ruszasz do tego Bastionu? Bo bym szukała kogoś kto by się tam udawał z tą wyprawą co tam jedzie na zaproszenie markgrafa. - zagaiła do elfki gdy ta podeszła i się sobie przedstawiły. Obrzuciła długouchą szybkim spojrzeniem po całej sylwetce jakby chciała się zorientować z kim ma do czynienia.

- Rozmawiałam już z wysłanniczkami markgrafa. Zwłaszcza ta Inez zrobiła na mnie dobre wrażenie. Wykształcona kobieta. Jednak obawiam się, że ich priorytetem jest odbudowa twierdzy. Przydałby mi się ktoś kto by się tam rozejrzał. I zrobił mapę albo może spis cennych rzeczy. - zaczęła od tego jaki był jej zamysł jako uczonej i kustosza dzieł sztuki. A mianowicie dawniej we wszystkich zapiskach jakie się zachowały to twierdza von Falkenhorstów była opisywana jako centrum kultury, sztuki i nauki. Takie jakie promieniowało na sąsiednie prowincje. Co prawda od tamtych czasów minęło z tysiąc lat no ale skoro odnalazł się hrabia i zamierza odnowić to miejsce to była nadzieja, że coś mimo wszystko dotrwało do naszych czasów. Między innymi sławne było obserwatorium astronomiczne, biblioteka von Falkenhorstów oraz teatr zwany “Hohes Theater”. Niestety chociaż uczona znalazła zapiski o tych miejscach nic więcej nie było co do lokalizacji czy wyglądu. To już trzeba by poszukać w samym Bastionie. Zgadywała, że pewnie były te adresy gdzieś w dawnym mieście to już jednak trzeba by je odnaleźć na miejscu. I o to prosiła elfkę. Aby je odnalazła, zbadała, zrobiła opis jak to wygląda i w jakim jest stanie. Może spis rzeczy albo jakieś szkice jak da radę. I przywiozła ten opis do Khelman.


---


*khazadzi - tradycyjna nazwa krasnoludów na ich własną rasę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 20-03-2022 o 23:30. Powód: Zmiana imienia asystentki Melissy z Agnes na Andrea.
Pipboy79 jest offline  
Stary 23-03-2022, 22:28   #7
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Targowisko na podzamczu Lenkster

Greta Herschel poczułaby mniejszy wstrząs, gdyby ktoś zdzielił ją znienacka w czaszkę kowalskim młotem. Nie miała pojęcia, że najmłodszy z Lommów zdołał zebrać pieniądze na wynajęcie łowców nagród. Najpewniej zadłużył się w całym Walbecku oraz okolicy i tylko biedota mieszkańców wioski uratowała skórę łowczyni. Lecz nagroda, jakby nie była niska, wciąż znaczyła więcej niż brak zapłaty. Dwie trudniące się ściganiem zbiegów kobiety nie sprawiały wrażenia zbyt zainteresowanych wkładaniem wysiłku w poszukiwania, ale na szlaku do Bastionu, we wspólnej grupie, zakucie Grety w kajdany z zaskoczenia niewiele by je po prawdzie kosztowało.

- To jakieś nieporozumienie - wzruszyła ramionami przywołując na twarz wyraz udawanej konsternacji i przeklinając jednocześnie samą siebie w myślach - Nic mi nie wiadomo o niczyjej śmierci, pani Petro. Do twierdzy ściąga w dzień targowy mnóstwo ludzi, również tych na bakier z prawem. Nie można mnie posądzać o zabójstwo tylko dlatego, że noszę łuk. Tak wielu mężów zginęło w ostatnich wojnach, że coraz więcej kobiet musi się trudnić łowiectwem, tedy łuk na plecach dziewki stał się w tej okolicy czymś pospolitym.

Starając się wkładać w swój głos na poły kpiarską, na poły zaś niedowierzającą nutę, Greta obserwowała jednocześnie kątem oczu swoje otoczenie, podświadomie spodziewając się w każdej chwili okrzyku obu najemniczek i uścisku ich dłoni na swych ramionach.

- Nie zaprzątajcie sobie przeto głowy całą tą historią, pani Petro, pani Inez. Wierzę, że straż rychło pojmie tę zbrodzienię - Greta uniosła dłoń w geście pożegnania, za nic nie potrafiąc odgadnąć intencji swoich pryncypałek i powodów ich zaskakującej pobłażliwości. Czyżby był to element jakiejś wyrafinowanej i okrutnej gry lepiej urodzonych niewiast? Czy znudzone pobytem w Lenkster chciały zasmakować niezdrowych emocji płynących z obcowania z kobietą oskarżaną o morderstwo?

Greta niemało słyszała o kaprysach i ekscesach bogatych kobiet, ale nie wiedziała jak wiele z tych opowieści mogła brać za dobrą monetę.

Dygnęła zatem niezgrabnie na sposób podpatrzony u mieszczek dając do zrozumienia, że musi się już pożegnać.

- Będę zaglądać do karczmy każdego dnia, aby upewnić się, że termin wyjazdu nie uległ zmianie, moje panie. A teraz raczcie wybaczyć, mus mi kogoś odwiedzić.

Ledwie pamiętała powrót do poddasza i wynajmowanej tam izdebki. Przemykała się błotnistymi zaułkami z duszą na ramieniu, odmawiając dziękczynną modlitwę do Taala po zamknięciu drewnianych drzwi klitki skoblem.

Resztę dnia spędziła na obcinaniu pukli swoich ciemnych włosów klingą ostrego jak brzytwa myśliwskiego noża.

Drogi MG, zgodnie z wcześniejszymi groźbami umieszczam w wątku pierwszy wpis fabularny, poświęcony scenie rozmowy na targowisku. Drugi post, związany z wyprawą na gobliny, umieszczę w piątek wieczorem.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 24-03-2022, 09:46   #8
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
- Można by zobaczyć co te małe szkodniki nakradły w swoim czasie. Może coś pożytecznego. Jak nie my to pewnie ktoś z miasta zrobi z nimi porządek i zgarnie co tam będzie. - Petra przedstawiła pozostałym swoją propozycję. Widać było, że zarówno Petra, Inez jak i Olga wyraźnie były zainteresowane propozycja zajęcia się goblinami. Samą ją nie trzeba by długo namawiać. Davandrell nie lubiła bezczynności. Nie żeby szukała śmierci jednak jak zwykła sama o sobie mówić gdzie diabeł nie może tam eflkę pośle. Poza tym znała jeszcze przynajmniej jedną osobę, która na taką propozycję się bardzo ucieszy.

- Dla mnie to brzmi jak zaproszenie na dobrą imprezę także możecie liczyć na nasz udział. Przynajmniej czas do wyjazdu jakoś wypełnimy i może zrobimy przy okazji coś dobrego. - Powiedziała Davandrell.

Zanim wróciła do stolika swoich towarzyszy podeszła do bary i zamówiła trzy wielkie kufle z piwem. Siadając postawiła po jednym przed każdym z nich. Magnus patrzył lekko podejrzliwie. Za dobrze się już znali. Goli tylko chwycił za kufel i zanim się zreflektował na faktem niezręcznej ciszy jaka zaległa nad stolikiem opróżnił już ponad pół kufla. Zamarł chwilę choć nie odsunął kufla od ust...
- Co masz taką minę jak kot co zeżarł właśnie tłustą mysz? - Wymamrotał krasnolud.
- Zanim ruszymy za kilka dni przyjęłam jeszcze małe zlecenie na boku tylko nie wiem czy będziecie reflektować.
- Odnaleźć zagubiona krowę czy dziecięcy balonik o charakterze sentymentalnym? - Sarkastycznie zapytał druid.
- W sumie jakaś nudna historia... Chyba jakaś banda goblinów panoszy się po okolicy i trzeba by to sprawdzić. - Rzuciła nonszalancko Davandrell.
Goli jednym haustem dokończył piwo, walnął kuflem o stół z taką mocą, że pozostałe dwa aż zadrżały i cały podskoczył.
- Nie mogłaś tak od razu. Goblinyyy! Gdzie jest mój topór. A tu jest, tam gdzie zawsze. - Krasnolud był podekscytowany jak małe dziecko jak zawsze na wieści o goblinach, które darzył czystą nienawiścią.
Magnus pokiwał tylko głową i pociągnął kilka łyków piwa. Nie musiał nic mówić. Elfka wiedziała, że i tak pójdzie tam gdzie oni.

Davandrell była zadowolona. Wiedziała już, że nie spędzi tych kilku dni na nudnym siedzeniu w karczmie i szukaniu dziury w cały, a jednocześnie wraz z towarzyszami odbędą kolejną wyprawę i przygodę. Już nie mogła się doczekać. Gęsta piana piwa, które zaczęła pić zasłoniła skutecznie uśmiech zadowolenia na jej ustach.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 25-03-2022, 20:44   #9
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację

Lenkster, wynajmowany przez Melissę dom

Medyczka nawet nie ukrywała zaskoczenia niespodziewaną wizytą. Wysłuchała uważnie relacji śledczego, choć im dłużej mówił, tym ona bardziej marszczyła brwi na dość niecodzienną prośbę. W końcu uniosła dłoń, przerywając monolog mężczyzny.
- Panie Nacht, to o co mnie pan prosi należałoby zlecić raczej patomorfologowi, ja mam inną specjalizację, ale rozumiem, że nie ma pan w tej chwili zbyt wielu opcji. Cóż, skoro i tak wybieram się do Bastionu, jak sam pan już zauważył, mogłabym zbadać wyłożoną mi przez pana sprawę. Nie spodziewałabym się jednak zbyt wiele. Pół roku to bardzo dużo czasu, jeżeli ciała pochowano, to uległy już dawno rozkładowi. Jedyne co mogłabym stwierdzić, to to, czy przyczyną śmierci nie były jakieś poważne uszkodzenia ciała, badając szkielet. Jeżeli natomiast spalono zwłoki, to cóż, nic nie będę w stanie zrobić. - Kobieta uniosła twarz i spojrzała w oczy swojemu rozmówcy. - Mogę jedynie obiecać, że zrobię co w mojej mocy, żeby się dowiedzieć, co się z nimi stało. Będę jednak potrzebowała pozwolenia na ekshumację zwłok. Nie zamierzam brać udziału w niczym niezgodnym z prawem. Za kilka dni wyruszamy, proszę dostarczyć mi niezbędne dokumenty do tego czasu. Byłoby bardzo pomocne, jeżeli zdradziłby mi pan więcej szczegółów tej sprawy. A teraz pan wybaczy, ale pacjenci na mnie czekają. - Mówiąc to, wskazała gościowi drzwi, uprzejmym gestem, dając do zrozumienia, że wizyta jest zakończona.

***

Podzamcze, karczma “Pod skocznym zającem”

Panna Blitz dotarła do karczmy ostatnia. Wizyta ostatniego pacjenta się nieco przedłużyła. Zdążyła jednak we właściwej chwili, by usłyszeć wieści o znalezisku Olgi. Wieści o goblinach bardzo Melissę zaniepokoiły. Już wcześniej dochodziły do niej plotki. I mimo, że nie była wojowniczką, a lekarką, postanowiła się tą sprawę zaangażować.
- Ja również chciałabym bliżej się przyjrzeć tej sprawie, jeśli dojdzie do starcia, to moje umiejętności mogą się przydać, a nawet uratować komuś życie. Zabiorę ze sobą moich ludzi, wesprą nas w walce, jeżeli zajdzie taka potrzeba, to dobrzy wojownicy i ludzie godni zaufania. - Zwróciła się do siedzącej najbliżej niej, Petry.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 25-03-2022, 22:23   #10
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Karczma “Pod Skocznym Zającem” na podzamczu Lenkster

Propozycja wyprawy do rzekomego matecznika goblinów wywołała w Grecie mieszane uczucia. Wciśnięta w róg izby kobieta upiła z dzbanka łyk taniego rozwodnionego piwa rozważając w myślach odpowiedź na propozycję wysłanniczek von Falkenhorsta. W pamięci wciąż miała ich niewytłumaczalne zachowanie na targowisku, kiedy bez zająknięcia wprowadziły w błąd łowczynie głów miast wydać im idealnie pasującą do opowieści Gretę. Herschel wciąż nie znalazła odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak postąpiły i czy zamierzały w przyszłości wykorzystać swoją pozycję do wyrafinowanego szantażu. Im dłużej na tym myślała, tym bardziej czuła się zbita z tropu.

Postawiona w tak niewygodnej sytuacji, czując na dodatek na sobie znaczące spojrzenia Petry i Inez taksujących wzrokiem jej nierówno przycięte włosy, Greta czuła, że nie może w żaden sposób odmówić propozycji. To musiał być test, próba lojalności i odwagi. Jej rezultat mógł przesądzić o ostatecznym wyborze obu werbowniczek: zabrania Grety ze sobą do Bastionu bądź wydania jej w ręce wymiaru sprawiedliwości.

Łowczyni skubnęła zębami wargi, ponownie upiła łyczek piwa. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na otumanienie alkoholem zmysłów, na osłabienie swej czujności.

- Niechaj nie zwiedzie was ich mały rozmiar - powiedziała pochylając się w stronę rozmówczyń - Są podstępne i okrutne, w kupie prawdziwie zawzięte. Mus im sporo krwi utoczyć, aby czmychnęły, kurwie pomioty. I lubują się w ludzkim mięsie równie bardzo jak w mięsie koni czy mułów.

Umilkła na chwilę przywołując do pamięci wspomnienie znalezionego na krańcu górskiego jaru wygasłego ogniska i zagrzebanych w zimnym popiele ogryzionych do czysta ludzkich kości, należących do gromadki wypasających kozy pasterskich dzieci. Nie było to jedyne wspomnienie Grety tyczące się goblinów i bynajmniej nie najbardziej dla niej wstrząsające, ale tych gorszych nie poważyła się przypominać.

- Świetnie słyszą po ćmicy i widzą w niej jak koty - podjęła swój wywód - I Taal jeden wie jak potrafią cokolwiek wywęszyć w tym swoim smrodzie, ale ludzką woń rozpoznają. Tedy jeśli mam was poprowadzić do tej pieczary, dobrze rozważcie, czyście na to gotowe. Zadbajcie o ciemne ubiory, poczernijcie stal oręża. Przygotujcie liny, najlepiej z kotwami, bo nie wiadomo, czy nie będzie was trzeba kędyś spuszczać na tych linach. I zamiast pochodni lampy na olej z opuszczanymi zasłonami, idzie takie dostać u kowali w twierdzy. Łuczywa widać z daleka, takich lamp zaś nie trza gasić i rozpalać na nowo, styknie opuścić albo dźwignąć płytkę.

Wygłaszając swe rady Greta starała się dzielić spojrzenie pomiędzy Petrę i Inez, ale oczy uparcie nie chciały słuchać jej poleceń, co rusz umykając w bok ku siedzącej nieco dalej przy stole postaci.

Łowczyni nigdy jeszcze nie widziała z tak bliska przedstawicielki Starszego Ludu, na dodatek niewiasty. Postać elfki działała na nią niczym magnes na opiłki metalu, przykuwając uwagę z przerażającą wręcz skutecznością. Nieludzkie rysy twarzy, jakże piękne w swej odmienności, nieskazitelnie gładka skóra, jedwabiste sploty włosów; każdy aspekt aparycji elfki sprawiał, że zerkająca na nią Greta czuła się coraz bardziej szkaradna i odpychająca dla wszystkich z wyjątkiem przeklętych przez bogów Lommów.

- Rzeknijcie, kiedy chcecie ruszyć, a będę czekać na opłotkach - dodała odsuwając od siebie wciąż do połowy pełny dzbanek piwa i podnosząc się z ławy - Mus mi poczynić parę sprawunków, nim opuścimy podzamcze.

Drogi MG, Greta właśnie zadeklarowała udział w wyprawie. Jej trzos jest żałośnie pustawy, toteż ośmieliła się zasugerować pryncypałkom, aby to one zatroszczyły się o liny, kotwy i oświetlenie na czas eksploracji pieczary. Sama uda się pomiędzy rzemieślnicze budy i szopy, by znaleźć jakiegoś węglarza i kupić od niego za garść miedziaków woreczek sadzy.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172