Galeb opowiadając o broni znalazł wdzięcznych słuchaczy, a że znał się na tym, nie zwracali oni większej uwagi na niewyraźną czasem wymowę czy ewidentne “popisywanie się” krasnoluda. Zarówno wąsaty oficer, Kapitan Straży Miejskiej (przekazał przy okazji pozdrowienia od Porucznika Grubera, którego jednak Galeb, ku zdumieniu Kapitana, nie znał) jak i Herr Dunkelheim z Dunkelbergu w Reiklandzie, z którego jednak bliżej do Nuln niż do Altdorfu, szlachcic aspirujący do bycia inżynierem, kończący naukę w Wyższej Szkole Inżynierii, wręczyli Galvinsonowi swoje wizytówki i zaprosili do swoich domostw w wolnej chwili.
Detlef nie był jedynym, który nie lubił tłoku i rozmów. Zwalisty mężczyzna, podobnie jak Detlef pasujący do eleganckiej imprezy u Hrabiny niczym sznur Marienburskich pereł do taniego kożucha (a może raczej jak kożuch do pereł) wyciągnął w jego stronę kapciuch ze znacznie lepszym tytoniem i nie zawracał sobie głowy niepotrzebnym gadaniem. Wyglądał na weterana, a jego oczy pozostawały czujne przez cały czas.
Roz Bauer zaskoczyła swojego nowego szefa “znikając” z jego otoczenia i pojawiając się na imprezie w przebraniu. Kiedy przemyślał sprawę, uśmiechnął się z zadowoleniem. Przecież nie chciał, by kojarzono go ze śledztwem w sprawie listów Elektorki. Więc to, że nikt go z “guwernantką” nie powiąże było tylko na jego korzyść. Roz tymczasem, ignorowana przez większość, słuchała. Gości nie było zbyt wielu, a z tego co słyszała, nie byli także osobistościami szczególnie ważnymi, nie było tu na przykład nikogo z wielkich kupieckich rodów Nuln. Nie wszyscy byli szlachcicami, a ci co byli, nawet jeśli mieli wymyślne tytuły to reprezentowali drobnicę. Ambitną, ale drobnicę. Z nich wszystkich najbliżej Elektorki był chyba Hieronimus Ostwald, jej były sekretarz. Trochę się niego podśmiewano, że wszędzie widzi skavenów, podobno zmęczona tym Elektorka się go w końcu pozbyła dając mu jakąś inną funkcję. Roz dowiedziała się też, że imprezy u tej Hrabiny von Liebowitz (w odróżnieniu od tych u Elektorki) są rzadkością.
Roz nie była jedyną osobą zbierającą informacje.
Rudolf Kaufmann wykorzystywał sytuację do poprawienia swojego losu i rozwinięcia interesów. Choć dyskusja jaka wybuchła w kwestii sukcesji władzy w rodzie Toppenheimerów uzmysłowiła mu tylko, że wynik jest niepewny, a poznają go najpewniej jego dzieci lub wnuki, ponieważ już raz niemoralnie prowadzący się Olaf był dziedzicem i został “wycofany” z tej pozycji w związku z tym, a znaleziony testament Etelki, który znów przekazuje jej wolę w tej kwestii będzie oprotestowany. Prawnicy zacierają już ręce, a zakłady są nie o to, kto wygra, a czy sprawa rozwiąże się w ciągu dekady czy nie. I czy Olaf dożyje. Zastanawiano się też co zrobi Johann von Mecklemburg, który co prawda dawno temu abdykował przekazując władzę Etelce, a choć potem wyjechał i niemal zapadł się pod ziemię, to jednak nie umarł, a w każdym razie nic o tym nie wiadomo. O śmierci Etelki von Toppenheimer także mówiono - tyle że nic z tego nie miało sensu. Graniczni zdobyli Pfeildorf dzięki otworzonej furcie w murach, ktoś ewidentnie zdradził, ale Etelka była w zamku, którego nie zdobyto. “Dobrze poinformowani” szeptali, że cała sprawa była karą za zdradę, chociaż co Toppenheimerów miałoby do tego popchnąć, nie wiedziano. Mówiono też o zamachowcu, najemniku Karlu Altmeierze, przekupionym przez Granicznych, którego rozsiekano na miejscu zbrodni. Zgadzano się, że najpewniej było to jednak porwanie, które po prostu poszło źle - okup za Etelkę byłby przecież gigantyczny. Pojawiła się też hipoteza, że była to zemsta nulneńskich rodzin przestępczych za rzeź, jaką sprawiła im kilkanaście lat wcześniej, kiedy to porwali jej dzieci za co spaliła cały dystrykt Nuln, w którym przebywali podejrzani i ich rodziny.
Gustaw zauważywszy radosne zachowanie Hrabiny wdowy przy stole musiał zrewidować swoje wcześniejsze przemyślenia na temat żałoby - najwyraźniej nie była aż tak przywiązana do Leosa, a relatywna skromność imprezy (jak na warunki Nuln) musiała wynikać z czegoś innego. Gdy, sprawnie kierując rozmową, dowiedział się z jakiego rodu jego gospodyni, zrozumiał z czego. Co prawda w nazwisku von Windisch-Gratz są aż dwie nazwy, ale obie oznaczają ubogie wioski, dochodu z nich za wiele pewnie nie było. A choć brat Elektorki z pewnością majątku trochę miał, wyglądało na to, że nie wszystko przeszło na wdowę po nim.
Na przyjęciu jednym z gości był sławny w pewnych kręgach Anders von Flicken, samozwańczy Strażnik Dróg, z którym Gustaw miał już kiedyś do czynienia podczas polowania na niesławnego elfiego dezertera. Anders, dość zamożny i nieszkodliwy “wariat” nie był tytanem intelektu, ale pamięć do twarzy miał bardzo dobrą - w końcu jego hobby było ściganie ludzi. Gdy więc tylko zobaczył szlachcica natychmiast się rozpromienił, przepchał się do niego i przywitał się “misiem”, po czym uraczył wszystkich opowieścią o ich wspólnej przygodzie… I Gustaw zamiast słuchać był zmuszony do opowiadania. Ale że miał gadane, wkrótce słuchali go wszyscy, a twarz Magritte jaśniała z zachwytu.
Z ciekawostek i plotek, jakie zasłyszeli, można było wyciągnąć kilka wniosków:
W Nuln sytuacja jest nie za wesoła. To znaczy dla Elektorki niewiele się zmieniło, ale w mieście, w którym rok temu przebywało 85000 mieszkańców (z czego 12000 płacących podatki), obecnie przebywa 115000 ludzi (z czego 12000 płacących podatki). Ceny idą w górę, płace w dół, żebraków i prostytutek coraz więcej, Zgromadzenie miota się pomiędzy propozycjami otworzenia miejskich spichrzy (przeszło częściowo, ale jest tego mało, a tłuszcza i tak marnuje część bijąc się o ziarno i mąkę), podniesienia podatków mieszkańcom (na pewno przejdzie podwyższenie “podatku nożnego”, czyli opłaty od każdej nogi przekraczającej miejskie bramy, prawdopodobnie przejdzie “podatek od brody” oraz “podatek od uszu”, ważą się losy “podatku od komina” dla hut i fabryk, bardzo wątpliwe jest by szlachta dała sobie narzucić “dobrowolną daninę solidarnościową” - tzn. może i zostanie to przegłosowane, ale z pewnością zaraz polecą poskarżyć się Elektorce, nie ma szans na wyższe opodatkowanie Gildii, co najwyżej wzrosną opłaty za licencje handlowe dla nowych chętnych), są pomysły wyrzucenia żebraków poza miasto (przejdzie, ale i tak jakoś wrócą zaraz, nie wiadomo kiedy i jak), itp.
Na najeździe zyskał Magnus von Rudger (bohater, który wygnał Wernicky’ego z Wissenlandu), organizacje przestępcze, które wzbogaciły się na przemycie, nielegalnym handlu i szabrze, Elektorka, która ma dwa głosy elektorskie zamiast jednego, bogate rodziny i gildie kupieckie w Nuln. Straciła drobna szlachta i kupcy. I Toppenheimerowie. Oraz wolne miasta - Meissen i Pfeildorf - obydwa splądrowano i nie wyglądało na to, by mogły odbudować się bez pomocy z Nuln lub pożyczek z przepastnych kufrów Elektorki. Obydwa rozwiązania oznaczać jednak będą utratę statusu wolnego miasta.
Splądrowano też Mecklemburg (oficjalną stolicę nowej-starej prowincji), więc chwilowo zarówno Elektorskim Miastem jak i Prowincją będzie rządzić Zgromadzenie.
***
Księżna-Elektorka Wissenlandu, Hrabina Nuln i Księżna Meissen Emmanuelle von Liebowitz) to władczyni Nuln i całego Wielkiego Księstwa Wissenlandu i jedna z najbardziej towarzyskich Elektorek Imperium jest bliską i długoletnią przyjaciółką Karla Franza (znają się od dzieciństwa). Odkąd wstąpił na tron Imperium, stale prosiła go o tytuł księżnej-elektorki Wissenlandu i Nuln. Niektóre plotki głoszą, że ostatecznie stała się księżną przez łóżko (Gustaw wiedział jednak, że są kuzynami, a co by nie mówić o Imperatorze, do incestu by się nie posunął).
Emmanuelle szczerze kocha Nuln. Uwielbia jego kulturę, przepych, majestat, historię, pokaźny skarbiec. Uwielbia też pieniądze, biżuterię i piękne suknie. Niekoniecznie lubi jego mieszkańców, uważając większość z nich za brudną hołotę. Otacza się gronem arystokratów i arystokratek, z którymi urządza bale. Oczywiście, udziela także audiencji. Raz w tygodniu przyjmuje gości w Pałacu. Są to albo osoby, które ją zainteresowały, albo sławy goszczące akurat w Nuln, ale najczęściej - głowy Gildii wręczające jej bogate dary. Nic dziwnego, że “nowi” mają problem by się przebić w mieście.
Z racji swojej nieprzeciętnej urody i ujmującej osobowości ma ona pokaźne grono zalotników. Mimo, że jest dojrzałą kobietą (zbliża się do czterdziestki), ciągle zachowuje urodę młodej niewiasty i wielu arystokratów stara się o jej rękę choćby dlatego, by móc mieć cząstkę sprawowanej przez nią władzy.
Większość znających ją osób uważa ją za osobę niekompetentną - powiedzenie "Głowa Hrabiny jest równie pusta, jak jej program reform" jest tego najlepszym dowodem. Bardziej niż rządzenie zajmują ją sprawy kolejnych bankietów, egzotycznych potraw, wystroju komnat i tym podobne.Wissenland uważa za krainę ponurych farm i mroźnych zim, prowincję zamieszkaną przez pospólstwo, którym generalnie pogardza. Od lat, znużona codziennymi obowiązkami administracyjnymi, oddawała je w ręce Toppenheimerów z Pfeildorfu. Prowadziła intensywne rozmowy ze swoim przyjacielem, Imperatorem Karlem Franzem, odnośnie oddzielenia Nuln od Wissenlandu, które zakończyły się sukcesem - w zamian za przyznanie Nuln mandatu elektorskiego oraz pozwolenie Wissenlandowi na zatrzymanie swojego głosu, zobowiązała się pożyczyć Karlowi dużą sumę pieniędzy, której połowa miała pochodzić z kufrów jej kuzynki, Etelki von Toppenheimer. Miała jednak pecha - akurat wtedy gdy Imperator się zgodził, miał miejsce najazd Wernicky’ego i nie dość, że Etelka zginęła, to jeszcze nie bardzo jest komu oddać Wissenland - nikt nie jest na tyle potężny, nie mówiąc już o tym, że nikogo na to nie stać.
Większość obowiązków w zarządzaniu miastem przekazała już dawno temu Zgromadzeniu - radzie kupców i pomniejszej szlachty, na których naradach rzadko zjawia się hrabina (ale im przewodzi i teoretycznie może zawetować każdą podjętą przez Zgromadzenie decyzję). A teraz, wobec upadku Pfeildorfu i Mecklemburga, Zgromadzenie będzie musiało się zająć sprawami całej prowincji.
Z hipotezą “głupiutkiej blondynki, która dostała Nuln za zasługi łóżkowe” nie wszyscy się zgadzają. Między innymi uważał tak Manfred von Windisch-Gratz, szef wywiadu Wissenlandu, który zawdzięczał to stanowisko swojemu młodszemu bratu, byłemu kochankowi Elektorki.
Oczywiście Emmanuelle umie używać swojej urody i sexappealu, ale według nich, to tylko kolejna z jej twarzy, a w rzeczywistości jest znacznie bardziej przebiegła. Po pierwsze, rządzi prowincją już prawie dwie dekady i jakoś nikt jej nie obalił. Po drugie - czasem podejmuje decyzje szybko i sprawnie. Na początku swoich rządów też niby nie była zainteresowana niczym poza balami i powołała regenta by rządził w jej imieniu, ale gdy tylko ów regent, Hrabia Bruno Pfeifraucher wysłał wojska prowincji bez jej zgody do Talabeklandu, natychmiast go odwołała. Po trzecie - ostateczny efekt najazdu Wernicky’ego i zniszczenia zarówno politycznego jak i finansowego zaplecza Toppenheimerów jest taki, że Emmanuelle von Liebowitz ma teraz dwa głosy elektorskie - Nuln i Wissenlandu. Mało komu udaje się zdobyć i utrzymać aż dwa głosy elektorskie. Przy czym wszyscy pozostali Elektorzy uważają, że zdobyła je niemalże “niechcący”, ponieważ starała się przecież oddać Wissenland i “w ogóle nie ma do tego całego rządzenia i polityki głowy”.
Elektorka ma poparcie starych rodów szlacheckich i najbogatszych rodzin kupieckich, którym odpowiada status quo. Nie jest przesadnie religijna, kapłani spotykają się z nią rzadko, a ona z nimi spotyka się wyłącznie na pokaz. Najsilniejszy w Nuln jest kult Sigmara, ale od wielu lat słabnie. Jego miejsce powoli zajmuje kult Vereny. Nie można zapominać też o Myrmydii - w końcu Imperialna Akademia Artylerii kształci oficerów rozumiejących znaczenie strategii i taktyki (jakoś trzeba uzasadnić wyższość siedzenia na dalekich od starcia, bezpiecznych pozycjach, nie da się wszak szarżować działem). W wielu wioskach, zwłaszcza położonych w bardziej dzikich, odludnych okolicach można się natomiast nadal natknąć na Starą Wiarę. Kościół Sigmara potępił “całe to zamieszanie” z najazdem - ale był zbyt zajęty wojną z Chaosem, by zareagować poważniej.
Podczas Inwazji Chaosu Elektorka udzieliła pożyczki Imperatorowi i wysłała niemal całość wojsk Wissenlandu na pomoc północnym prowincjom. Podczas najazdu Wernicky’ego nie robiła wiele - sprawy prowincji już dawno zostawiła Toppenheimerom, ale udzieliła zgody na pobór w Nuln i pozwoliła by żołnierze garnizonu Nuln wzmocnili siły obronne prowincji. Tzn zrobiło to Zgromadzenie, Emmanuelle miała ważniejsze sprawy na głowie, buty na bal się same nie wybiorą. W dowodzenie się nie wtrącała. Zagwarantowała pożyczkę jaką zaciągnęła Etelka von Toppenheimer na zatrudnienie Harkina Brocka, który to zażyczył sobie absurdalnej sumy pieniędzy wiedząc, że jest ze swoimi ludźmi jedyną poważną siłą mogącą zatrzymać Wernicky’ego.
Zbrojmistrz Galeb dowiedział się, że Elektorka posiada na swoim wyposażeniu Krwiopijcę, Runiczny Kieł Wissenlandu (jeden z dwunastu Kłów Runicznych) - starodawny dar od dawi, miecz o niezrównanej, podobno, sile. Podobno, ponieważ wisi na ścianie jako ozdoba, nieużywany. Galeb znał tę broń ze słyszenia - rzeczywiście, każdy z Elektorów ma w swoim posiadaniu Runiczny Miecz z gromrilu, noszony do bitwy.
Emmanuelle miała młodszego brata, Leosa von Liebowitza. Przystojny blondyn, mistrz szermierki, zimny i wyobcowany, w aktywnościach towarzyskich brał udział tylko dlatego, że “musiał” - jako brat Elektorki czuł że to jego powinność. Delikatnej urody, złamał mnóstwo serc niewieścich, ale żadnej damie, żadnej piękności ani żadnej podsyłanej mu kurtyzanie nie udało się go zaciągnąć do łóżka. Chodzą plotki, że ożenił się głównie po to, by przestano plotkować o jego orientacji seksualnej. Małżeństwo zostało osobiście zaaranżowane przez Emmanuelle, był podobno jakiś skandal ale o tym się nie mówi. Wdowa po nim to Natalie von Liebowitz, z domu von Windisch-Gratz, najmłodsza siostra Hrabiego Manfreda von Windisch-Gratz, Hrabiny Bergide von Ames (po mężu), władczyni Rohrhof i okolic (podobno serdecznie się nie znoszą) oraz Stefana von Windisch-Grätz, byłego kochanka Emmanuelle, a obecnie jej stewarda (zarządcy) w Wissenburgu (mimo że kochankiem Elektorki już od dawna nie jest, pozostał z nią w przyjacielskich stosunkach). Ponieważ z posiadania dwóch wsi na cały ród trudno wyżyć na poziomie, jest zależna od renty otrzymywanej od Elektorki. Leos był bardzo oddany siostrze, zabił wielu szlachciców w obronie jej honoru. Został zamordowany w bardzo tajemniczych okolicznościach w Altdorfie. Oficjalnie “zginął w pojedynku”, niedługo po “Mglistych Zamieszkach”, była tam jakaś bestia co mordowała ludzi… Lepiej poinformowani mówią, że zginął zabijając ową bestię. Był wtedy przy nim Baron Johann von Meckelmburg, władca Pfeildorfu, który za to, że nie zdołał ochronić Leosa został przez Emmanuelle zmuszony do abdykacji na korzyść Etelki. Leos jest pochowany w rodowej krypcie w Nuln.
***
Od konieczności dalszych rozmów Detlefa i Galeba wybawiło to samo, co przeszkodziło w dalszym zbieraniu informacji Roz i Rudolfowi - Hrabina zaprosiła Gustawa oraz krasnoludy na prywatną audiencję. Jeden z jej sług, ów milczący olbrzym widziany wcześniej w towarzystwie palącego krasnoluda, poprosił zaś o towarzystwo Rudolfa -
by porozmawiać w sprawie kredytu - rzekł wystarczająco głośno by usłyszeli to sąsiedzi. A Magritte podeszła do Roz z przepraszającym uśmiechem i ze słowami
- Nianiu, musisz ze mną pójść, doktor mówi, że już pora na Twoje lekarstwo.
Pozostawiwszy większość towarzystwa na dole, Ostatni weszli na piętro. Bocznymi schodami weszła Roz w towarzystwie Magritty a po chwili także Rudolf w towarzystwie milczącego osiłka.
***
Spotkali się ponownie w znacznie mniejszym, choć dobrze urządzonym gabinecie na piętrze. Spod podłogi dochodziły odgłosy zabawy, przytłumione przez gruby dywan. Hrabina pojawiła się tam tylko na chwilę. Mag z pewnością chciała na dłużej, ale jej matka nie zamierzała pozwolić na takie kaprysy, a choć Gustaw ratował młódkę przed zakusami przeważającego liczebnie wroga, Hrabiny wolał nie irytować.
Szybko została ich siódemka: wuj Magritty, będący szefem wywiadu; olbrzym, jego milczący ochroniarz; szlachetnie urodzony Gustaw von Grunnenberg; dwójka krasnoludów - Galeb Galvinson oraz Detlef Thorvaldsson, “niezależna” agentka Roz Bauer; oraz, ku zaskoczeniu wspomnianej wcześniej czwórki (i samego siebie), kupiec, Rudolf Kaufmann.
Wuj Magritty wszedłszy razem z Gustawem skinął głową Rudolfowi, delikatnie bił brawo patrząc na Roz i spojrzał na krasnoludy.
- Dziękuję za Wasze przybycie, szlachetni dawi - zwrócił się w znośnym khazalidzie do Detlefa i Galeba -
Witam Was zarówno jako członków oddziału, który uratował moją siostrzenicę, jak i wysłanników króla Alrika - wieści roznosiły się szybko. A on w końcu żył z tego, że wiedział co się dzieje “w okolicy”.
- Nazywam się Manfred von Windisch-Gratz i pilnie poszukuję bezpiecznego kanału komunikacji z Karak Hirn. Znany Wam Gustaw von Grunnenberg jak i Pani Bauer stwierdzili, że widzieliście pewne listy, które rzucają światło na wydarzenia związane z najazdem Wernicky’ego. I że jako jedyni nie-mieszkańcy Twierdzy widzieliście list wysłany do Króla Alrika. Być może będziemy sobie mogli nawzajem pomóc… - zawiesił głos, jakby się jeszcze nad czymś zastanawiał -
Nie mówi się o tym głośno, ale padła propozycja “odwetu”. Do żadnej zbrojnej akcji nie dojdzie oczywiście, nawet w sztabie nie są tak głupi by zaczynać wojnę, ale retorsje handlowe na dłuższą metę dadzą identyczny efekt. Chcą narzucić karne cła, embarga handlowe, zakazy przewozu dóbr… Tylko czekać aż ktoś spróbuje przeszukać krasnoludzki konwój, jakaś gorąca głowa spróbuje kogoś zastraszyć, sytuacja wymknie się spod kontroli bardzo szybko - wyjaśniał sytuację. Także na użytek innych.
- Pewnie już słyszeliście o wielkim zwycięstwie nad Chaosem? Wygraliśmy bitwę. Z wielkimi stratami i tylko dlatego, że zieloni postanowili zaatakować Archaona, a nie nas. Chaos uczynił kilka następnych kroków w przód cofając się tylko o jeden. Archaon nie zginął, tylko się wycofał. Burza Chaosu dotarła znacznie dalej niż poprzednia inwazja. Objęła wschodnie prowincje Imperium, unicestwiła Wolfenburg i zdruzgotał obronę Middenheim. Ostland, Hochland i Middenland są spustoszone, a ich Elektorzy słabi. Walka o władzę w Imperium właśnie się zaczęła.
Nie będę Wam już zawracał głowy tym kim jest Valten i dlaczego jego śmierć popchnęła Imperium na skraj wojny religijnej, ale pewnie zauważyliście jakie nastroje panują w mieście - jeśli Sigmaryci i Ulrykanie się nie pobiją to nic nie zmieni, i tak będzie czekała nas ruchawka albo zamieszki - czy to z powodu podatków, czy cen chleba… Ale to ogarnę. Natomiast jeśli dojdzie do otwartego konfliktu między Karak Hirn a Nuln… Jeśli Król Alrik ujawni list, o którym mówił Gustaw, sprawa oprze się o Imperatora, a co zrobi Karl-Franz, zmuszony do zrażenia do siebie albo khazadów albo przyjaciółki, która przy okazji jest najbogatszą Elektorką? Brakuje nam tylko rozpadu tysiącletniego sojuszu albo kolejnego Marienburga… Kiedy Archaon zbierze swoje rozbite siły z powrotem, nie będzie już walczył z koalicją wszystkich Prowincji i siłami Krasnoludów oraz Bretonii. W najlepszym razie rozbije kilkanaście mniejszych armijek, których dowódcy będą na siebie śmiertelnie obrażeni. Całe Imperium jest na barkach Karla-Franza, jego doradców i moich przyjaciół ze Służb Dróg i Mostów. Ale Wissenland na moich. Ktoś nieźle namieszał i potrzebuję Waszej pomocy by go odnaleźć. Nawet potężną osobę można zmusić do abdykacji po cichu, nie zapędzając do rogu, gdzie będzie musiała postawić wszystko na jedną kartę. Abstrahując od tego, czyj podpis jest na listach… Potrzebuję mieć choć jeden z nich w swoich rękach. Najlepiej wszystkie, ale nie liczę na cud. Nie liczę też, że Karak Hirn zgodzi się oddać mi list. Ale może pozwoli moim specjalistom go zbadać? Może macie pomysł, kto oprócz Wernicky’ego, Brocka i Króla Alrika mógł go dostać? - pilnował się i unikał sugestii, że stoi za tym Elektorka.
- Wiem, że wszyscy już współpracowaliście przy obronie Przełęczy - zagaił później zwracając się do Gustawa, Galeba, Detlefa i Roz -
Proszę byście podjęli współpracy jeszcze raz. Moi tajni agenci nie są tak tajni jakbym chciał, a jeśli śledztwo zaprowadzi ich zbyt wysoko, z miejsca dostanę rozkaz zakończenia go. Z drugiej strony, Was nie powinni podejrzewać. Chciałbym byście mnie informowali o postępach i podejrzanych, zwłaszcza jeśli nie będą chcieli współpracować, czasem będę mógł ich sprawdzić “z innych powodów”. Naszym łącznikiem będzie obecny tu Rudolf Kaufmann, wschodząca gwiazda handlu beczkami i mój człowiek w Gildii Handlowej, który bardzo żałuje, że popełnił błąd współpracując kiedyś z niejakim Geoffrey’em, prawda? - Ostatni pamiętali swoją pierwszą misję, kiedy to uwalniali Alfonsa z rąk Geoffrey’a, szefa organizacji przestępczej. Nie wszystko poszło jak powinno. I nadal w mieście mówiono o Rzezi przy Dróżce Vogelhansa.
-
Macie jakieś tropy albo pomysły? Gustaw sugerował, by sprawdzić podziemne organizacje w Nuln, niestety po fiasku z Alfonsem, moim informatorem, którego wysłani po niego ludzie radośnie przeprowadzili pobitego przez miasto, nie bardzo mi kolejni ufają. Tu też Wam może Rudolf pomóc, zachował kontakty.
- Mnie tu oczywiście nie było i nie rozmawialiśmy, pieniądze, jeśli będą potrzebne, będą dostarczane przez Rudolfa. Wynagrodzenie… cóż, jestem w stanie załatwić wiele rzeczy. W granicach rozsądku. - nie dodał, że narobić problemów też może. Na przykład przestając chronić Gustawa, uwadniając, że “tamta” Roz Bauer to jednak “ta” Roz Bauer czy ujawniając, że organizacja, która współpracowała z granicznymi używała do przemytu beczek wyprodukowanych i sprzedanych im przez Rudolfa.