Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2021, 12:27   #61
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację



Uprzątnięte wichrem Gnojowisko wyglądało… jak Gnojowisko. Cudem było by uprzątnąć dziesiątki lat gromadzenia śmieci w jedną chwilę, ale przykład możliwych działań robił wrażenie umiarkowane. Miotane jeszcze przed chwilą deski, kawałki gontów, jakieś łachmany, śmieci i kawałki Sigmar jeden wie czego pospadały tworząc nowe stosiki w nowych miejscach. Tyle w epicentrum zabawy pojawił się krąg w miarę czysty. Cóż, pewnie ogień sprawił by się lepiej. Ale nikt z nich nie miał zamiaru podsuwać tego pomysłu Durnhelmowi, bo diabli jedynie wiedzieli do czego jest zdolny.

Ruszyli nieco wolniej bo Sotoriusa, który lał się przez ręce, z jednej strony dźwigał przypięty doń łańcuchem Tosse a z drugiej Rip. Greger chwilowo dźwigał „Oczko”, który powoli dochodził do siebie. Zbyt powoli, by samemu stanąć na nogi. Siłą rzeczy na czele szedł walczący z obluzowanymi gaciami DeGroat i czujny Lupus a pochód zamykał Klemens, który miał baczenie na tyły. Minęli kilka zaułków, gdzie musiano słyszeć co się działo wcześniej, bo ludzkie odpadki schodziły im z drogi i kryły się w bramach, ruinach kamienic, czy w piwnicznych zsypach. Albo zastygały w bezruchu udając śpiących czy martwych. Niektóre zwierzęta tak ponoć robiły, widno i ludzie z czasem nabywali tej pomagającej przetrwać umiejętności. Byli i tacy, którzy zupełnie się nie przejmowali ich obecnością, mając widać wpojoną zasadę, by nie wtykać nosa w cudze sprawy. Jak parka, która w jakiejś bramie ruchała się bez śladu skrępowania, choć dupa pannicy leżała w błocie. Albo kilku urwisów, którzy gonili kota, do którego ogona przywiązali sznurek i jakiś kawał brzęczącego metalu, który mógł być wszystkim. Albo trójka pijaczków, którzy siedząc na schodach opowiadali sobie jakąś śmieszną historię i rechotali na całe gardło popijając coś z flaszki. Flaszki! To chyba byli tutejsi książęta. Albo babina mocująca się z wózkiem zawalonym jakimiś domowymi sprzętami, najpewniej zabranymi z okolicznych ruder. Albo inna drąca się przez szeroko rozwarte okno, do swej sąsiadki, która wystawiła fioletowe, podobne do starych szynek, cycki i masowała je lubieżnie ku uciesze męża tej pierwszej. Albo pijany gość stojący pod ścianą z gaciami spuszczonymi do kolan i szczający na swoje nogi, spodnie, buty i okolicę. Albo… Mnóstwo różnych albo. Ludzkie sprawy w nieludzkim miejscu.

Z jednej strony mogli się skryć w każdym z tych ruder, ale cholera jedna wiedziała, co tam zastaną. Pomysł byłby lepszy, gdyby któryś z nich miał tu melinę. Ale nie miał. Parli więc ku nadbrzeżu przebijając się przez zaśmiecone, zawalone barykadami śmieci, połamanych skrzyń, kawałków jakichś mebli uliczki zbyt wąskie, by mogły nosić te miano. Byle bliżej nadbrzeża, bo tam były składy kupieckie, magazyny i trochę więcej porządku. Idąc tu, wdeptywali z mlaśnięciem w wiekową breję złożoną diabli wiedzą z czego, ale cuchnącą na milę mimo wyraźnie wyczuwanego smogu z fabryk, manufaktur, hut i kuźni unoszącego się nisko nad ziemią. Smród był wszechobecny, oblepiał ich niemal. Wchłaniał. Tylko Tosse czuł się jak ryba w wodzie. Wnet też zorientował się po zabudowaniach, że zbliżają się do bardziej znanych mu rewirów.

-Tu zaraz są Trapy! Mam tam norę! - wydyszał słabym głosem, bo kupiec ważył tonę a chyba stracił przytomność, bo lał się przez ręce i musieli się z Ripem sporo natrudzić, by go dźwigać.

Trapy to było miasto na wodzie stworzone z dziesiątków starych łodzi, czółen, barek i tratew połączonych ze sobą niezliczoną ilością trapów, pomostów, kładek i linowych mostków. Smrodliwe śmietnisko, gdzie ludzkie odpadki egzystowały w zgniliźnie z dnia na dzień. Chorzy, wyrzutki, ścigani przestępcy i odpad, odpadu marginesu społecznego. Tacy, których nawet Gnojowisko nie przyjmie. Obcy zwykle opuszczali Trapy z biegiem rzeki, zabici i rozdrapani na strzępy, bo ludzkie strzępy bywały tu w jadłospisie. Zewsząd czuć smród choroby, zgnilizny i śmierci. I śmiech. Dziki rechot otumanionych głów. Pomysł by wejść tam z własnej woli wszystkim zdał się szalony, ale Tosse z jakiegoś powodu zdawał się zadowolony.

Klemens idący z tyłu nie czuł się w tej plątaninie zaułków i wąskich przejść zbyt pewnie. Zdawało mu się, że ściany ruder napierają nań z każdej strony, jakby chciały go pogrzebać żywcem w tym ludzkim piekle. Pomysł, by ukryć się na Trapach, które znał tylko ze słyszenia, ale wiedział, że są o wiele gorsze od Gnojowiska, a to już coś znaczyło, uważał za szalony. Tyle, że teraz bardziej skupiał się na swoich plecach. Od pewnego bowiem czasu miał wrażenie, że są śledzeni. Nie potrafił jednak nikogo konkretnego dostrzec. Widział jednak, że coś z tyłu za nimi się czai. I tam myśl głównie zaprzątała mu głowę.



Wyszli na nadbrzeże w okolicach starych doków przechodząc wąskimi przejściami pomiędzy dwoma magazynami. Tu już napotkali kilku robotników, którzy mordowali się z wielkimi pakami nie zwracając na nich najmniejszej uwagi. Jakiś opasły kupiec pokrzykiwał na nich motywując ich do bardziej wytężonej pracy a kilku bosonogich żebraków czekało opodal, licząc że załapią się na zarobek. Nikt jednak ich nie zaczepiał. Wyszli na brzeg niosąc już tylko Sotoriusa, bo Durnhelm doszedł do siebie i był w stanie iść o własnych siłach. Dziesiątki łodzi i barek, tabuny robotników i ich nadzorców. Marynarzy i dziwek liczących na żer. Gwar okrzyków, przekleństw, poleceń i marudzenia. Jęki pracujących żurawi. Chlupot fal bijących o wzmocniony palami brzeg i krzyk mew. Wszystko to sprawiło, że mieli wrażenie jakby utknęli w jakiejś ludzkiej, rozwrzeszczanej mazi poruszającej się wedle swojego rytmu. Z jednej strony łodzie, barki, czółna i większe jednostki zwieńczone masztami i pracującymi żurawiami z drugiej ściana ruderowatych budynków. I nie kończąca się wymiana handlowa. W tle zaś, na wodzie, w oddali, przylegający do brzegu Trap. Szli nie niepokojeni. Nawet Klemens stracił poczucie, że ktoś go obserwuje. Pewnie z powodu ilości obserwatorów w większości zajętych swoimi sprawami. Nie niepokojeni.

Do czasu.

Uchylone drzwi składu szumnie opisanego „Rzeźnia Bredo” wyglądały jak setka mu podobnych, ciągnących się wzdłuż południowego brzegu Reiku od Leniwej Strażnicy po Wielki Most. Chybotliwe dechy oklejone dziesiątkami ogłoszeń przyklejanych jedno na drugie, tak że miało się wrażenie jakby cała budowla trzymała się właśnie tylko na nich. Osmolone wiecznym dymem Smrodliwej budynki, szopy i składy. I otoczona smrodem krwi. W końcu była to rzeźnia. Wokół gromadziło się sporo żebraków czekających na jakieś ochłapy, ze środka dochodziło chrumkanie i kwik. Z boku rzeźni kilku rosłych robotników nadzorowało zagrody w której stłoczono przeznaczone na rzeź świnie. Bardziej przed ludźmi, niż by zwierzęta miały się zagrody wydostać. Nic nadzwyczajnego.

Nadzwyczajny był ubrany nieco lepiej, w zielony wams i modne ciasne spodnie, mężczyzna, który zdawał się jakby ich wypatrywać a wyłowiwszy z tłumu wzrokiem ruszył w ich stronę wyraźnie wkurwiony. Twarz ozdobiona modnym wąsem była czerwona ze złości. A ręce, zbyt delikatne by mógł zajmować się uczciwą pracą, gestykulowały żywo. Jakby chciał dodać wagi słowom wypluwanym z wściekłością.

-Ile mam czekać do kurwy nędzy?! - krzyknął skinąwszy na swoich dwóch ludzi. Rosłych robotników o obojętnych obliczach zawodowych bokserów. - Panicz Eryk czeka na swą przesyłkę! Widzę, że go macie. Przynajmniej tego nie spierdoliliście. Wnieście go tam! - wskazał ręką boczne wejście do krzywego budynku, który chyba stał tylko dzięki temu, że podpierało go kilku pijaczków. Budynek nosił dumną nazwę „Pałac Jebania” a wystające na balkonie wyuzdane, umalowane krzykliwie dziwki nie kryły nic ze swej profesji wystawiając na pokaz cycki i zarośnięte cipy. Wykonując przy tym obsceniczne gesty i wołaniem zachęcały przechodniów do wstąpienia do przybytku rozkoszy.

-Na co kurwa czekacie?! Na czerwony dywan?! - darł się tak, że aż zwrócił uwagę kilku okolicznych marynarzy i robotników, którzy przerwali na chwilę swe zajęcia i ciekawie przyglądali się widowisku.

Tyle, że nie było to do końca to, na czym im zależało.


***

5k100

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 19-10-2021, 16:04   #62
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Treser męczył się jak nigdy targając opasłego kupca. Klął i szedł dalej przedzierając się przez bród, smród i ubóstwo. Trapowisko było jednym z tych miejsc w którym nie bywał – psy nie miały tu czego szukać, zbyt łatwo o zgubienie tropu wystarczyło jakąś tratewką odpłynąć przybić gdzie indziej i ślad się urywał. Gdyby ktoś chciał zgubić psi pościg miejsce takie jak to nadawało się idealnie.

Gdy w końcu Rip mógł wreszcie porzucić wielki ochłap tłuszczu Sorotiusem zwany odsapnął z nieskrywana ulgą. Parę razy miał przemożna ochotę wydobyć swój sztylet i podstawiając go pod pachę kupca zmusić go do normalnego chodzenia gdyby się zlewał nabijałby się na sztylet więc szybko zmieniłby postawę. Niemniej wiedział że ten kawał tłuszczu jako towar ma swoją wartość a z towarami było zwykle tak że im mniej uszkodzony tym cenniejszy.

Patrząc po postawie osobnika witającego ich przy Pałacu Jebania, Rip dość szybko skalkulował że musi to być niesławny Orsini. Wyglądało na to że z kabałą w podziemiach karczmy nie miał nic wspólnego… albo wyjątkowo dobrze grał swą sztukę. Nauczony poprzednią gafą nie zamierzał więcej wtrącać się w rozmowy, negocjacje, pertraktacje. DeGroat całkiem dobrze sobie z tym radził , mówiąc szczerze w natłoku tylu różnych problemów związanych z tym porwaniem znacząco urósł w oczach Ripa – przynajmniej na tyle by dać mu prowadzić dalej wraz z całym tym majdanem. Nawet przyjemnie czasem było nie myśleć, nie kombinować tylko zrzucić wszystko na czyjeś barki.

Rzut oka na roznegliżowane dziewki pobudził nieco apetyt Ripa ale nie na tyle by w pakiecie załapać jakieś choróbsko , uśmiechnął się tylko do dziewek które same sobą podpowiadały co można zrobić z pieniędzmi z porwania. I choć miejsce byłoby jednym z ostatnich które by odwiedził to przecież nie było jedynym a w lepszych dzielnicach tez było gdzie pójść… Tak czy inaczej za wcześnie jeszcze było by dzielić skórę na niedźwiedziu, niemniej bliżej niż jeszcze parę godzin temu...


K100 63, 51, 71, 95, 63

 
Eliasz jest offline  
Stary 19-10-2021, 22:14   #63
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Lupus czujnym spojrzeniem obrzucił fircyka i jego przydupasów. Gdy doszli do cywilizacji wpakował garłacz do worka by niepotrzebnie nie niepokoić ludzi i nieludzi wokoło. Teraz zaś wsunął dłoń do worka i zacisnął na chropowatej rękojeści.
- Nieprzewidziane trudności zaszły po drodze, wiec ździebko podkurwieni jesteśmy - oznajmił mu uprzejmie.
 
Mike jest offline  
Stary 20-10-2021, 00:15   #64
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
- Te - Rust, który szedł na przedzie, ze spodniami porządnie już podciągniętymi i paskiem jak trzeba, zatrzymał kompanię za sobą. - To nie tędy miało być, pomyłka.

- Pomyłka - powtórzył, choć już wcześniej mówił wyraźnie, aby paniczyk usłyszał całość. - Zbója wieziemy, był napad w centrum, pożar. Napadli rajcę von Brauna.

- Jest wywóz na barkę więzienną... - Rust postukał w ogniwa kajdan. - Nie stójcie na drodze, panie. Sprawiedliwości stajecie...
 
Panicz jest offline  
Stary 20-10-2021, 04:50   #65
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
"Z deszczu pod rynnę", "jak nie urok to sraczka" - zaprawdę była garśc powiedzonek, którymi można było opisać ich dotychczasowe eskapady. Ledwo wydostali się z Gnojowiska, już na horyzoncie jawił się kolejny problem, kolejna przeszkoda do przeskoczenia. Poobijany Klemens, zamykający pochód, zaczynał powoli mieć dosyć. Uczucie bycia obserwowanym, mimo że teraz już zniknęło, nie pomogło w uspokojeniu się. A teraz był jeszcze krzykacz w zielonym wamsie.

Klemens nie zamierzał wyrywać się ze swego miejsca w ariergardzie. Orsiniego widział raz, pewnikiem to nie był on, żeby na nich szczekać. Gdzie mu tam było do Tileańczyka o orlim nosie i ze złotą jedynką w gębie. Mógł być jednym z podopiecznych prawnika - tych Klemens nie znał - ale wnosząc po reakcji Rusta, nie był. Pięknie. Löwenstein ścisnął nieco mocniej uchwyt noża przy pasie, w razie gdyby od słów trzeba było przejść do czynów.




_______________________________

74, 89, 51, 26, 51
 
Aro jest offline  
Stary 20-10-2021, 08:35   #66
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację

Zielony kubraczek wyraźnie stracił na rezonie słysząc surowe słowa DeGroata i widząc ponure twarze. Oraz „więźnia” skutego łańcuchem i wleczonego przez pokrwawionych zbirów. Jego dwa osiłki również nieco się stropili, jakby i do nich docierała konsekwencja nieporozumienia. Gapie w koło zaczęli coś szemrać, ale na nadbrzeżu panował taki gwar, że można było wyłowić jedynie poszczególne słowa. „Napad”. „Rajca”, „Więzień”. „Cisi ludzie”. Zielony kubraczek potrzebował chwili do namysłu, ale wnet chyba dodał dwa do dwóch, bo na jego twarzy wykwitł przymilny uśmiech unoszący jego wąsy zawadiacko do góry.

-Ależ oczywiście! Pomyłka. Oczywiście. Czekaliśmy na trupę aktorską, bo… - tu piłeczki odbijające się w jego głowie pogubiły rytm. W słowo wszedł mu jeden z bliźniaczy osiłków.

-Performancer! - zaskrzeczał najbardziej skrzekliwym głosem, jaki kiedykolwiek słyszeli. Dopiero gdy się odezwał dostrzegli szeroką bliznę na gardle, ślad po garocie. Widać pracował w ryzykownym zawodzie.

-Tak! Perfomance właśnie… tu organizujemy… dla … takich tam. No i czekamy na trupę aktorską! Wielka inscenizacja porwania i … takie tam. - zielony kubraczek czerwieniał, ale uśmiechał się przymilnie. - To zwykła pomyłka. Przepraszamy panów i już nie przeszkadzamy. Wiadomo, służba! Szczytna sprawa! - odwrócił się do dwóch i machnął na nich gniewnie ręką. - Z drogi durnie! Nie tarasujcie przejścia!

„Durnie” nie potrzebowali dalszej zachęty i wnet z zielonym kubrakiem poszli precz, w kierunku „Pałacu Jebania”. Ciekawym było, kto kogo jebał będzie.

Gapie rozeszli się do swoich spraw. Tragarze do noszenia pak, marynarze do burdeli, knajp i łajb, drący się handlarze do swego darcia. Wszystko wróciło do normy w kakofonii barw, dźwięków i zapachów. Szczególnie śmierdziało smarem, sadzą z kominów pobliskich hut, manufaktur i kuźni, moczem z garbarni, krwią i rybami. Szczególnie mocno rybami, ale trudno było powiedzieć, czy zapach ten pochodzi rzeczywiście z koszy wystawianych na dek, czy raczej spod spódnic panien z „Pałacu Jebania”. Z którego nota bene właśnie w tej chwili właśnie dwaj bramkarze wywalili jakiegoś moczymordę, który nawet gaci nie zdążył założyć. Pozostali jeszcze okoliczni gapie wnet stracili zainteresowanie pomyłką z „performance” i zwrócili się w kierunku awanturującego się osobnika.

-Chcę się jebać!!!- darł się podciągając gacie zsunięte do kostek ku uciesze gawiedzi.

-To się jeb! - odparł jeden z ochroniarzy burdelu wywołując salwę śmiechu. Reszty wymiany zdań „opiekunowie Sotoriusa” jednak nie słyszeli, bo ruszyli dalej. W kierunku pobliskich już Trapów. Tyle, że nie przeszli nawet stu kroków przeciskając się przez ciżbę tłoczącą się na nadbrzeżu, gdy dostrzegli spory oddział straży miejskiej idącej brzegiem i rozglądającej się czujnie. Ripp dostrzegł ich pierwszy i wskazał ich Rustowi. „Z deszczu pod rynnę” przemknęło mu przez głowę, ale nie stracił rezonu jak zielony kubraczek. Rozejrzał się uważnie i ku swemu niezadowoleniu z tyłu dostrzegł podobny oddział, może nawet liczniejszy, którego halabardy wyrastały nad głowy tłumu kręcącego się na nadbrzeżu.

-Psiakrew, mamy towarzystwo. - powiedział do kamratów wskazując nowe zagrożenie. Było jeszcze dość czasu, by gdzieś się zaszyć, ale gdzie…

-Rejs nowoczesną barką po rzece! Przewodnik opowie o atrakcjach widzianych z nurtu. Nigdy nie widziałeś miasta od tej strony! Zaraz wypływamy! Jedyne dwa szylingi od głowy! - naganiacz darł się z pomostu, przy którym stała krypa, która na nowoczesną nie wyglądała z całą pewnością. Na jej pokładzie dostrzec można było kilku znudzonych jegomości w otoczeniu równie znudzonych dam. Zajęci sobą siedzieli przy wbudowanym w pokład stoliku racząc się jakimiś trunkami. Czwórka marynarzy już podchodziła do cum, by odbijać. - Dla chętnych również herbata, prosto z Arabii! Największy wybór w mieście. Przeżyj przygodę jak marynarz! Zaraz wyruszamy! Rejs nowoczesną barką po rzece! Za jedyne dwa szylingi od głowy!

https://i.pinimg.com/originals/cd/3a...1781631412.jpg




***

5k100
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 20-10-2021 o 12:17.
Bielon jest offline  
Stary 21-10-2021, 01:15   #67
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Rust widząc strażników załamał ręce. Metaforycznie, bo gdyby przy wszystkich napotkanych tego dnia wybojach miał ręce załamywać, to byłby już dawno wytrącił je z zawiasów. Człowiek-guma, etat w cyrku i tournée po Imperium.

- Dobra, herbata może kiedy indziej. – Skoczył z doku na rozchybotaną rybacką szkutę i o mało co nie zwalił szypra, który wydziabywał wodorosty z rozwleczonej na burcie sieci. – Witam pana.

- Co… C-co? – Rybak nie załapał od razu, co i jak, ale odruchowo sięgnął po zalegający na dnie łodzi bosak. – Czego tu?

- A tego. – Rust zadał mu szacha podając do ręki sakiewkę. – Starczy za kurs Twoją gondolą, kapitanie? Starczy. Wierz mi, że starczy.

- Ale jak… – Szyper dobrze rozróżniał przedmioty, więc łatwo zmienił orient z bosaka na sakiewkę. Dobrze leżała w dłoniach. – Płynąć? Jak gdzie? Jak to tak?

- Robisz w handlu, dobry panie. Jest okazja, darowany koń, te sprawy – będziesz w zęby zaglądać? – Machnął na kompanów, żeby ładowali się do łajby i sam porwał się za bosak, gotów odepchnąć się od mola. – Na drugi brzeg i cieszysz się złotem.

Rust umiał liczyć, więc liczył, że rybak też potrafi i nie będzie się certolić. Łajba duża nie była, ale dość, by pomieścić całe towarzystwo i jeszcze przykryć wszystkich plandeką. Mokra, zalegała na łodzi i na taki rejs incognito pasowała jak ulał.

Rzuty: 30, 26, 6, 31, 85.
 
Panicz jest offline  
Stary 21-10-2021, 02:08   #68
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Człapu-człap, Klemens poczłapał za Rustem. Krzywiąc się, bo miarkował że towarzysz obiera kierunek na donośnie reklamowaną mobilną herbaciarnię, a towarzystwo na jej pokładzie za bardzo przypominało ojczulkowych konfratrów spraszanych na salony Löwensteinów w przeszłości. Z westchnieniem ulgi powitał rybacką szkutę. Podobnie jak wizję przeprawy przez rzekę, w lepiej znane mu strony.

- O tam, o - pomocnie wskazał palcem kierunek, na rozciągające się od Zachodniej Bramy po Północne Doki slumsy. - Do "Czarnego Albatrosa", znasz na pewno.

O tak, portowa rudera dumnie obwołująca się zajazdem znana była na tamtej części nabrzeża. Można było wypić, można było pograć w kości, można było ubijać interesy. Klemens znał "Albatrosa", przepił tam z kolegami niejeden wieczór. Znał i gospodarzy - bliźniaczy duet w osobach Oswalda i Osmunda. Jeden był paserem, drugi szmuglerem - Klemens nie pamiętał, który był kim, ale pamiętał że mieli metę na wynajem. Problem tylko, co by sobie za nią zażyczyli?


_______________________________

56, 82, 34, 53, 55
 
Aro jest offline  
Stary 21-10-2021, 08:05   #69
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rip wraz z Tossem pociągnął w te pędy Sorotiusa ku łodzi. Kaptur który zakrywał jego głowę i twarz stał się momentalnie jak gdyby znacznie większy na widok straży.

Rust dobrze wybrał, gondola z herbatką i uciekający zeń pasażerowie szybko przykuli by uwagę straży , rybacka łudź z plandeką pod która mogli się schować już dużo mniej przyciągała ciekawskie oczy. W sumie Ripper swoją robotę wykonał dość dobrze strażnicy nie mieli psów co znaczyło że zapewne dawno już zgubiły ślad , choć równie dobrze mogli niezależnie przeszukiwać grupkami miasto. Po tym co się dziś wydarzyło nie zdziwiłby się . Gdyby była to grupa poszukiwawcza z psami musieliby pewnie wyjść za nimi z Gnojowiska.

Nie było zresztą czasu na takie rozważania, tym razem nie certolił się zbytnio z zatrzymanym gdy już tak leżał na dnie łodzi, pod płachtą zapewniająca ukrycie, związał go niczym baleron. Najważniejsze by miał knebel i wór na głowie nie chciał by wezwał straż w tym momencie, byłoby to bardzo niefortunne.


K100 82, 60, 57, 99, 07

 
Eliasz jest offline  
Stary 21-10-2021, 13:29   #70
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
Gregera cała heca z zielonym kubraczkiem ominęła, bo zajęty był podziwianiem dziwek. Jak na jego gust wyglądały całkiem apetycznie a on od dłuższego czasu nie miał kobiety. Chłopca zresztą też nie. Żył jak jakiś asceta i takie były efekty.

Z zadumy wyrwało go dopiero ostrzeżenie Rusta. Zastanawiał się, czy znów przyjdzie mu używać noży i tasaka, kiedy wypatrzył on małą łódź. To było to! "Rust to ma łeb" pomyślał, po czym poczekał aż wszyscy wsiądą i jako ostatni wskoczył na łajbę odpychając ją nogą od nadbrzeża dla dodania jej impetu. Pokład zachybotał się niebezpiecznie kiedy na nim wylądował, ale sprawny szyper wnet opanował swą szkutę i ruszył do tyłu, do sterczącego z rufy steru, mijając się z Rootem po drodze. Osiłek kucnął obok towarzyszy, aby ukryć się pod plandeką. Szyper spoglądał to na nich, to na brzeg po którym przemieszczał się ludzki tłum. Pośrodku którego od czasu do czasu przebijały się mundury miejskich strażników.

- Chłopaki, musimy w końcu gdzieś przycupnąć i zastanowić się co dalej. - powiedział cicho, kiedy szyper ciągnął fał żagla podnosząc reję z żółtym płótnem na maszt.
 
Bielonek jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172