Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-09-2021, 14:46   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
WFRP 2ed IV (akcja)

IV

Nuln
18 Pflugzeit, 2524
Marktag, po południe



Wóz bokiem wszedł w zakręt szarpany przez wściekle poganiane przez Lupusa wierzchowce. Jęknął dyszel i przez chwilę wszyscy myśleli, że nie wytrzyma, ale Lupus dbał o zaprzęg. Wytrzymał, choć Durnhelm zwany „Oczkiem” oraz Tosse polecieli na burtę przeważając kolasę tak, że zawisła na dwóch kołach. DeGroat skoczył dla przeciwwagi na drugą stronę a gdy dołączył doń Klemens udało się postawić go na powrót na czterech kołach i z dudnieniem pognali dalej Browarną. Za nimi słychać było krzyki pościgu i tętent koni. Ludzie Sotoriusa Bepke nie odpuszczali. Rip zerkał na nich z tyłu wozu trzymając się poprzecznej belki i majtając nogami za wozem.

Trudno było im się dziwić. Sotorius, baron handlowy, właściciel farbiarni i dwóch manufaktur, żył jak pączek w maśle otoczony bogactwem. O które zabiegał codziennie robiąc interesy. I którego strzegł najmując ponurych zbirów, którzy strzegli jego interesów. To i układy ze Strażą Miejską sprawiały, że czuł się niemal bezkarny. A z całą pewnością nie spodziewał się, że padnie ofiarą napadu. Napadu! On, jeden z potężniejszych person w miejskiej arystokracji kupieckiej. Miał wszystko. Bogactwo, kobiety, pałace, ludzi od czystej i mokrej roboty. Teraz zaś z onucą wepchniętą do gardła i spętanymi rękoma, leżąc na dnie wozu Scharma miał jeszcze bucior De Groata na plecach. I wcale mu się to nie podobało, co można było stwierdzić niemal ze stu procentową pewnością bo charczał, jęczał, miotał się i próbował wszystkich sztuczek porwanego, byle tylko wydostać się z pędzącego wozu.

***

Gnali już dobrych kilka minut słysząc coraz wyraźniej dudnienie wozu. Wern nawet nie chciał myśleć o tym co się stanie, jeśli w porę nie odbiją swego pryncypała. Sotorius Bepke może i był ciężkim pracodawcą, ale płacił, jak on kurwa dobrze płacił! Wern wpadł w zakręt tuląc się do szyi rumaka, gdy przemknęli pod sznurem rozwieszonego prania. „Kto kurwa wiesza zimą pranie na ulicy?” pomyślał gnając dalej na złamanie karku ku widocznemu już uciekinierowi. Wóz zaprzężony w dwójkę koni nie miał prawa im uciec. Z tyłu rozległ się krzyk a po nim łomot. Pewnie któryś z jego ludzi zahaczył o pranie. Wern nawet się nie obejrzał. Pędził na złamanie karku powoli unosząc kuszę, starając się trafić uciekający obiekt. Gdyby trafił konia…

***




Wóz prowadzony szaleńczo przez Lupusa wypadł na rynek rozbijając stragan z rybami, które wirowały jeszcze powietrzu w chwili, kiedy byli już dobrych kilkanaście kroków dalej. Pomknęli pomiędzy rozstawionymi stolikami przeganiając wrzeszczących umykających na wszystkie strony ludzi. Widział dwie uliczki, którymi mógłby wydostać się z ludzkiej kipieli. Musiałby tylko trochę zwolnić. Albo? Musiałby…

Bełt wystrzelony przez jednego ze ścigających ich ochroniarzy kupca pędził na wprost Ripa, który uchylił się w ostatniej chwili. Przemknął przed nosem Löwensteina i z głuchym stukotem wbił się w grubą dębową dechę, którą Scharm wstawił za swoim kozłem na taką właśnie ewentualność. Woźnica strzelił z bata i zerknął przez ramię, by ocenić ile mu zostało czasu. Ruch ten niemal kosztował życie jakąś straganiarkę, bo wóz leciutko skręcił w bok rozbijając jej koszyki z jakimiś warzywami. Koła wybite na towarze podskoczyły a wraz z nimi cały wóz wyrzucając wszystkich w powietrze. Przechylony wciąż na boku wozu DeGroat wypadł za burtę i tylko kurczowo zaciśnięte na niej ręce sprawiły, że nie wylądował na ziemi, pod kopytami pościgu. Wisząc za burtą ciągnął butami po ziemi rozbijając wszystko po drodze. Rust przeklął głośno starając się wciągnąć. Wiedział, że jeśli wypadnie, najpewniej umrze.

***


Wern nahajem walił w bok konia i w uskakujących przed nim mieszczan. Gdzieś rozległ się świst piszczałki Straży miejskiej. „Rychło w czas, kurwa!” pomyślał dając koniu ostrogę. Zmuszając do ostatniego wysiłku. Wóz był już o kilka długości konia. Za nim na plac wypadło trzech jego towarzyszy. Odrzucił nahaj i sięgnął ręką ku zakrzywionej szabli. Czekała go robota…

***

Klemens, zakała rodziny, widząc zbliżających się ochroniarzy zrozumiał, że w końcu nadszedł czas krwawej roboty. Z myślą pewnie o takiej ewentualności Orsini wziął go do tej roboty. Klemens nie miał nic przeciwko temu, by się nieco pobrudzić, ale kurwa z wozu? Root jechał z przodu trzymając się również kurczowo burty. Wyraźnie pobladł. A mówili mu nie żryj tyle przed akcją. Löwenstein zerknął na Baslera z ukosa i wskazał mu spętanego Sotoriusa. Ktoś musiał mieć go na oku a Root się do tego teraz nie nadawał. Durnhelm wciśnięty w burtę zaraz za kozłem, mimo że bez wątpienia pochodził z wojowniczych klanów południa, ze słynących z bitności górali, nadawał się do tego jeszcze mniej. Jak hełm do srania. Orsini wziął go ze względu na jego inne talenta i prawda była, że gdy miał działać, spisał się znakomicie. Ze wszystkich strażników, po tym jak doprawił im wino, ledwie tuzin stało na nogach gdy przyszło co do czego. Tyle, że i tuzin to nie mało. Ale na szczęście mieli szczęście. Które teraz chyba powoli ich opuszczało, jeśli sądzić po bliskości pościgu i wleczonym za wozem człowiekiem Orsiniego, DeGratem. Nadszedł czas roboty…

***

Byli już tuż. Wern zwolnił nieco pęd wierzchowca, by zrównać się z kompanami, nie chciał bowiem samotnie atakować zbrojną kupę, która pod pałacem Orsiniego zostawiła pięć ciał. Zresztą wóz i tak pędził na drewnianą ścianę i kwestią kilku chwil było to, jak konie rozpieprzą cały ten zaprzęg. „Byle się Panu Sotoriusowi nic nie stało!” Zaklinał w myślach rzeczywistość. Byle nic się nie stało…

***


Wóz gnał prosto na ścianę między domem Rostowa i oberżą „Świnka i Kurak”. Lupus jeszcze raz zaciął konie a sam sięgnął po długą tyczkę mierząc na rozchwianym wozie wprost w kwadratową tarczę na sterczącej nad płotem dźwigni. „Kurwa, jak rycerz na turnieju!” Przemknęło mu przez myśl nie po raz pierwszy, ale zaraz też przyszła myśl co stanie się gdy nie trafi…

***

DeGroat sycząc wściekle podciągnął się niemal do ramion i próbował nogami złapać jakieś oparcie by wyciągnąć się na wóz. Ripper trzymał go pod ramiona starając się z całych sił pomóc mu wleźć do środka. I wówczas Rust to zobaczył. Pędzącą im na spotkanie drewnianą ścianę. „Co do kurwy!” zaklął zastanawiając się co ten zjeb Lupus odpierdala. Już miał się puścić, by nie paść ofiarą zderzenia rozpędzonego wozu ze ścianą, gdy wtem „ściana” usunęła się w bok otwierając wąski przejazd, w sam raz dla wozu. „Spryciarz!” kolejna myśl przemknęła przez głowę DeGroata po czym przypierdolił kolanem we framugę i gdyby go Rip nie trzymał spadł by niechybnie. Wóz wpadł w wąski przesmyk a za nim z trzaskiem zamknęła się brama odcinając ich od pogoni. Gdzieś zza niej słychać było krzyki tych z pogoni oraz zbliżających miejskich strażników.



===========

Witam Was wszystkich. To będzie mam nadzieję szybka sesja. Przepraszam za rozwlekły wstęp, ale trzeba Was było jakoś osadzić. Jak zwykle 5k100. Na odpowiedź Graczy czekam 24h. Potem niech się dzieje co chce. Wiadomo, świeca. Miłej zabawy. I tym razem poszalejcie trochę!

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 27-09-2021 o 14:57.
Bielon jest offline  
Stary 27-09-2021, 20:21   #2
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Tosse czuł się niepewnie i miał uczucie braku spełnienia, do czasu. Jak zwykle.

Niezwykle przydługi wstęp do porwania, samo porwanie (mimo, iż dostarczało adrenaliny), czy też prędka ucieczka nie połechtały jego ego. Wiedział, że był, gdzie był, z przypadku.
Tosse nigdy nie błyszczał intelektem. Z radością powitał sugestię Klemensa, by zajął się ich więźniem. Z paskudnym uśmiechem na zarośniętej mordzie zakuł Sotoriusa za nogę, przytrzaskując mu skórę powyżej wyglancowanego trzewika, klamrą od kajdan. Drugi koniec krótkiego łańcucha Tosse zapętlił na ramie wozu, tuż za kozłem.

Obserwował głównie więźnia, trzymając się mocno wozu. Był gotów zmiażdzyć mu dłonie młotkiem, gdyby jakimś cudem oswobodził się z pęt.

69, 30, 30, 82, 48
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 27-09-2021 o 21:08.
Avitto jest offline  
Stary 27-09-2021, 21:03   #3
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Orsini potrafił zadbać o pracowników. Porwanie i brawurowy pościg nulneńskimi ulicami skutecznie pobudzały do życia, gotowały krew w żyłach. Świstające bełty, latające ryby, uciekający przechodnie - graj muzyko! Klemens może i posłałby w kierunku konnych jakiś prezent, ale brakowało mu do tego środków - strzelcem był marnym, a naciągnięta na młodą facjatę chusta nie pozwalała nawet na symboliczne splunięcie.

Zostało mu tylko łypać szarym spojrzeniem spod gęstej, czarnej czupryny i trzymać się uporczywie ramy wozu. Druga dłoń błądziła gdzieś w pobliżu przytroczonego do pasa noża, palcami wystukując rytm w oczekiwaniu, ale krwawe starcie było gdzieś w oddali. Nieco dalszej, gdy trzasnęła brama. Klemens ruszył się w końcu ze swego miejsca, dopadając do asekurującego Rusta Rippera.

- Starczy tego bujania - rzucił, jakby rzeczone bujanie było celowe i w celach rozrywkowych. - Na trzy, Ripper, ino żywo. Raz… Dwa…



_______________________________

55, 1, 32, 29, 87
 
Aro jest offline  
Stary 27-09-2021, 22:30   #4
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Trzy - Na Ripera nie trzeba było długo czekać. Nigdy nie trzeba było na niego czekać, gdyby ktoś z ekipy miał na niego czekać to wiedziałby że stało się coś w chuj niedobrego. Ripper wciąż szczerzył zęby jak gdyby wpompowana adrenalina z ucieczki przed pościgiem wciąż jeszcze go pobudzała. Z całą pewnością tak było. Przeorana bliznami facjata niespecjalnie jednak zdradzała czy szczerzy się z zadowolenia z akcji czy po prostu szykuje coś bardzo wyrafinowanego porwanemu baronowi.

Upewnił się że wór nałożony na głowę Sotoriusa dobrze trzyma, choć co prawda pieczę nad porwanym stanowił Tosse to jednak nie zaszkodziło upewnić się po swojemu. Zwłaszcza że jeśli mieli oddać go żywego w zamian za okup zwyczajnie nie mogli dopuścić do tego by ich później rozpoznał.

- Trzy - mówiąc to sprzedał solidnego kopa porwanemu. - To za wierzganie , spróbuj kurwa raz jeszcze to ci zęby powybijam. Rip był gotów zrobić znacznie gorsze rzeczy ale uczono go że strach dawkuje się etapami, nie można od razu zacząć z grubej rury. Nigdy jeszcze nie kopał barona handlowego , magnata , grubej ryby finansjery. Z dziką przyjemnością uznał ów podpunkt w karierze przestępcy za zaliczony.


K100 : 91 , 02, 44, 46, 56

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 27-09-2021 o 22:36.
Eliasz jest offline  
Stary 28-09-2021, 12:02   #5
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Ledwo minęli "bramę" Lupus zwolnił i skręcił w prawo. Przejechał przez podwórko i sięgnął do sakiewki. Srebrna moneta zawirowała w powietrzu i została schwytana przez brudnego wyrostka. Ledwo wóz przejechał ten dopadł wózka zastawionego skrzyniami i napierając z całych sił wepchnął go w przejazd.
- Dobra, przestańcie się wydurniać. - zatrzymując na chwilę wóz by wszyscy dali rade wsiąść - Trzymajcie fagasa poniżej burt. I zdejmta te szmaty z pysków, teraz jesteśmy szanowanymi obywatelami.
Obrócił się na koźle wyrwał bełt i rzucił go na dno wozu.
 
Mike jest offline  
Stary 28-09-2021, 12:23   #6
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację
- Pssst! Bez imion - "Oczko" łypnął złowrogo. Tatuaż wokół lewego oka poczerniał, sprawiając wrażenie jakby oczodół był pusty. Brama oddzielająca ich od pogoni była solidna. Obite metalem drewno z pewnością opóźni pościg.

Rozejrzał się uważniej przypominając sobie szczegóły zaułka. Był tu parę dni temu na zwiadach. Na solidnych, lekko uchylonych drzwiach prowadzących do piwnic wciąż wisiał ledwo dostrzegalny kosmyk. Ciężka stalowa sztaba wystawała zza framugi zapraszająco.

- Pamiętam to miejsce. Tam - wskazał ręką w stronę drzwi.
- W podziemiach czeka Grubas - wspomniał o prawej ręce Orsiniego.
- Znikniemy i szukaj wiatru w polu - ruszył pierwszy w stronę drzwi.

Chwycił oburącz sztabę i aż stęknął z wysiłku. Ustawił się przy drzwiach czekając na towarzyszy.
_______________________________

27, 35, 99, 49, 46
 
Graygoo jest offline  
Stary 28-09-2021, 13:54   #7
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
O losie, o diable przeklęty, no co to niby miało być, no co to to było?

Rust podskoczył w miejscu, obrócił się jak rączka od młynka i zaświszczał jak czajnik.

Nie, nie przeklął, nie krzyknął, choć obolały, z nogą pulsującą po walnięciu we framugę i głową w guzach po tym jak straganiarskie dekoracje waliły się na niego w pościgu. Syknął, nachylił się pod ścianę i uchylając maskującej chusty, posłał solidnego charcha na stertę desek.

- No panie Sotorius – zebrał się do kupy i modulując głos, z powrotem za chustą, podszedł do handlarza podrywając go z ziemi. – Hop. Idziemy.

Biedak był gumowaty, ale Tosse ściągnął go do siebie za koniec łańcucha i kupiec potoczył się naprzód rozbujany na boki, stawiając kroki, jakby ślizgał się w chodakach. Durnhelm złapał go z drugiej strony, osadził w miejscu i zostawił reszcie, by zapakowała przesyłkę po schodach w dół.

- To weź jeszcze to przeparkuj, kolego. – W międzyczasie DeGroat skoczył do młokosa, którego zhaltował Lupus. Dzieciak zaczynał jako stójka, ale teraz już parę razy łapał się większych wykończeniówek. – Upominek pod deską na koźle.

Wyrostek złapał za lejce i poszedł z wozem w następną alejkę, gotów zrzucić kradzioną bryczkę między gołębiarzy przecznicę dalej. Dość, by pościg bujał się na manowcach i dość, by ludzie Orsiniego zdążyli przeprowadzić Sotoriusa już kawał dalej.

* * *

Robiąc u Orsiniego od paru lat, Rust zastanawiał się, po co adwokat skupuje od handlarzy i rzemieślników piwniczki, składziki, komórki i sutereny. Racje i szachowe przewidywanie ruchów patrona wyszły na jaw, kiedy trzeba było ewakuować pewnego jurnego barona z komnat hrabiostwa du Zwatt. Innym razem, dobry użytek z korytarzy zrobił rajca von Braun, który dusił się po ludzku w nałożonym areszcie domowym i musiał zażywać kontaktów z dziewczętami. Sprytne ścieżki pomogły też po bretońsku wyprowadzić arcykapłana z nabożeństwa, kiedy na pogrzebie zabitego przez straż miejską i ukochanego przez plebs ojca Bonford wyszło, że celebrans jest kapkę niedzisiejszy i tłum poczuł wzburzenie.

Tak, Rust pieklił się, kiedy – by zachować sprawy w sekrecie i nie wciągać w temat nikogo z zewnątrz – Orsini zlecał im z chłopakami pomaganie krasnoludzkiemu inżynierowi w kuciu i tynkowaniu korytarzyków pod kamienicami. To była brudna robota, paskudne i ciemne sprawki, gorsze od wszystkich tych kantów i mordowań na świeżym powietrzu.

Ale teraz, kiedy wlekli Sotoriusa z jednego krańca rynku na drugi w trymiga, wychodziło, że ciężka praca jednak popłaca, a cierpliwość daje słodkie owoce.

Rzuty: 86, 100, 41, 72, 2
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 28-09-2021 o 14:15.
Panicz jest offline  
Stary 29-09-2021, 06:44   #8
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
Jechał na wozie kurczowo trzymając się burty, zaciskając poobijane w bójkach dłonie na drewnianej burcie i zaciskając usta aby nie zarzygać wszystkiego dookoła. Od czasu do czasu otwierał usta jak ryba wyrzucona na brzeg i łapał głębokie wdechy. Powiedzieć, że czuł się źle, to nic nie powiedzieć. Mimo tego starał się obserwować rozwój wypadków.

Gdy wóz wypadł na targowy ryneczek mając na karku pościg był już niemal pewien, że nadejdzie czas na robotę, w której był najlepszy. Puszczając burtę upewnił się, że tasak i nóż jest na swoim miejscu, ale były. Zawsze były pod połami płaszcza. O ile nie w jego sękatych garści. To go trochę uspokoiło, ale wóz znów skoczył i tego już dla Roota była za dużo. Poranna, nieświeża najwidoczniej słonina, przetrawiona i utytłana w na pół strawionych resztkach chleba, zgliwiałego sera i cebuli wyskoczyła razem z wozem a potem nie dało się już jej zatrzymać. Wychylił się za burtę i rzygnął obficie. Przez myśl przeszło mu, że dobrze że nie zarzygał tego całego Sotoriusa. I swoich spodni. I chłopaków. I ... jeszcze raz! Dopiero za trzecim razem miał dość i wytarł usta spostrzegając, że jeden z nich wisi za burtą i próbuje wleźć z powrotem do wozu. Chyba ten od ich szefa. Albo zleceniodawcy. No od tego co ich wynajął i im płacił. Na szczęście chłopaki już mu pomogli.

Brama zatrzasnęła się za nimi i wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wóz rozładowali w chwilkę, po czym ruszyli z wleczonym kupczykiem do piwnic. Rootowi nawet to odpowiadało. Wca;e nie odczuwał potrzeby dobywania ostrza, jeśli można było zarobić bez tego. Szedł ocierając się o ściany barkami, wypełniając korytarz swoją krępą sylwetką. Czekał na rozwój wypadków, ale coś mu mówiło, że jeszcze tasak zaśpiewa swą pieśń.
 
Bielonek jest offline  
Stary 29-09-2021, 09:23   #9
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
DeGroat szedł pierwszy dzierżąc oliwną lampę, którą wcześniej zapalił. Zdawało się, że doskonale orientuje się, gdzie idą. Zaraz za nim szedł Klemens, który odczuwał odrobinę dyskomfortu z powodu ciasnoty korytarza, którym wlekli Sotoriusa. Za nim Tosse i Root wlekli skrępowanego, zakutego i zakneblowanego kupca, który w dodatku nie widział nic przez naciągnięty mu na głowę worek. Sapał tylko i jęczał cicho źle znosząc wcześniejsze kopniaki i całą hecę. Lupus szedł za nimi cały czas zastanawiając się, czy wóz do niego wróci. Co prawda nagroda jaką mieli dostać zrekompensowała by mu z naddatkiem poniesioną stratę, ale za dużo czasu poświęcił na modyfikację wozu, by teraz lekką ręką się go pozbywać. Wiedział jednak, że to konieczność. Lepiej było stracić wóz, niż głowę a sprawa której się podjęli była gardłowa. Durnhelm i Rip zamykali pochód cały czas oglądając się przez ramię, czy aby nikt nie idzie ich śladem. Nie szedł, a to już dobrze wróżyło na przyszłość.

Korytarz prowadził w lini prostej, choć po prawdzie żaden z nich nie miał aż takiej pewności, gdzie wylądują na końcu. Durnhelm wiedział, że gdzieś tam będzie Grubas, prawa ręka Orsiniego, ale pewności nie miał. W tym świecie niczego nie można było być pewnym. Ale taki był plan. Taka była umowa. Tam miała czekać na nich nagroda.

-Blłułblu, bleebłg, bughrr… aaaach! - z worka nałożonego na łeb finansowego magnata wydobywał się bełkot i jęki. Nikt jednak nie zaprzątał sobie tym głowy. To, że wydawał dźwięki tylko świadczyło o tym, że dobrze go zakneblowali, by uciszyć jego wrzaski. Że dobrze…

-Zaaaapłacę wam! Zapłacę dwaaa raz zzzy więcej, niż oni wam dają! Trzyyyy razy więcej! - głos kupca w końcu nabrał zrozumiałego przekazu. Przez chwilę zwolnili. Niektórzy zaczęli liczyć ile to jest dwa razy więcej a ile trzy.

-Uciszcie go, kurwa! - syknął DeGroat. Kolano bolało go jeszcze od uderzenia w ścianę i nie było mu do śmiechu. Root odwrócił się i zdzielił wielką jak bochen chleba pięścią wór w miejscu, gdzie powinno być ucho ofiary. Kupczyk sflaczał i zabełkotał coś niezrozumiale, ale umilkł. Pozostało mieć tylko nadzieję, że go nie zatłukł. Ruszyli dalej. Jeszcze szybciej, niż wcześniej. W porwaniach szybkość przemieszczenia się była najważniejsza. I w napadach. I w kradzieży. Ogólnie można było powiedzieć, że w ich branży szybkość spierdalania z miejsca zdarzenia bywała pomocna. Niektórzy mówili, że konieczna. Ci, którzy powątpiewali w tę odwieczną złodziejską prawdę, zwykle kończyli na szubienicy.

Korytarz skończył się w pewnym momencie niechlujnie wyciosanymi w skale schodkami. DeGroat odetchnął z ulgą. Jeszcze tylko kilka kroków i będą mogli pozbyć się ładunku. Kilka schodów. Kilka…

Z tyłu, gdzieś w oddali za nimi, szczęknęło coś i dał się słyszeć głos podobny zupełnie do nikogo - Tędy …chyba uciekli.

-Kurwa! - zaklął pod nosem DeGroat a słowo te w myślach powtórzył chyba każdy z nich. Sotorius uniósł głowę, która wcześniej zwisała bezwładnie. - Pomoo! - kolejny cios, znów go uspokoił.

-Szybciej!

Ciężkie kute drzwi były zwieńczeniem ich podróży. De Groat naparł na nie barkiem. Miały być otwarte… Były. Wpadł do piwnicy rozświetlając jej przestronne, zastawione pakami i skrzyniami wnętrze. Gdzieś z góry słychać było gwar biesiady. Karczma, która była na górze cieszyła się o tej porze liczną klientelą. Po kolei włazili do piwnicy. Ciśnięty jak wór na ziemię kupiec jęknął. Durhelm i Lupus zatrzasnęli drzwi blokując je ciężką, żelazną sztabą. Dopiero w tej chwili wszyscy odetchnęli. Na chwilę. Pościg w końcu chyba deptał im po plecach. Ale drzwi wyglądały na takie, które wytrzymały by i krótkie oblężenie.

-No i mamy ptaszka w klatce! Brawo DeGroat, spisałeś się! - Grubas w pełni zasługiwał na swój przydomek, bo jego ciało w rytm jego kroków wręcz falowało nadmiarem wciśniętego w biały szlafrok tłuszczu. Był boso, musiał zejść do piwnicy tym wejściem, które Pan Orsini kazał przebić z łaźni. - Niestety zaszła drobna zmiana planów.

Zza kilku skrzyń wysunęli się ludzie, którzy najwidoczniej wcześniej tylko na nich czekali. Ponure mordy, ponure ostrza i z całą pewnością ponure zamiary. Było ich siedmiu, może ośmiu. Nikt nie miał czasu dokładnie policzyć. Zgrzytnęła dobyta broń gdy ścisnęli się w środku, odruchowo przyjmując pozycję obronną.

-Tylko nie zróbcie niczego głupiego! Nikt tu nie chce waszej krzywdy. Odłużcie broń i się dogadamy. Orsini ma kłopoty chwilowe i dla tego kazał nam przejąć pakunek. Zapłata będzie jutro. - "Codziennie wam mówię przyjdźcie jutro a wy uparcie przychodzicie dziś" brzmiał jeden ze starych dowcipów. Może chciał zażartować, ale ostrza w rękach jego ziomków wyglądały zupełnie nieśmiesznie. Grubas cofnął się kilka kroków, jakby nie chcąc by coś ewentualnie zachlapało jego biały szlafroczek. Stanął na granicy światła. I zdawał się porozumiewawczo patrzeć na jednego ze zbirów. Jakby dawał mu sygnał do…



***


5k100 proszę

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 29-09-2021, 11:57   #10
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Wszystko szło zbyt dobrze by nie miało się zjebać. Zawsze się coś zjebywało w tej robocie. Może i dobrze inaczej życie byłoby nudne.

Gdy zamknęli solidne drzwi za sobą przez chwile mogli się poczuć względnie bezpieczni, to uczucie jednak minęło szybciej niż pierd na galopującym koniu.

Rip zerknął na chłopaków ani myślał składać broni, oni zapewne też nie. Sytuacja była chujowa, pościg tuż tuż więc po rozpoczęciu walki ścigający mogli się w końcu dostać do środka akurat by wykończyć to co pozostanie z jednej lub drugiej grupy. Oddać kupca za frajer nie było po myśli nikogo, wywalczyć go i taszczyć dalej ze sobą też nie było zbyt wygodne – bo co potem? Trzymać aż dostaną okup? Było to jakieś wyjście ale było też jeszcze jedno.

Rip pozostał przy drzwiach oddzielających ich od pościgu.

Jak tak bardzo chcecie Sotoriusa bez płacenia to możecie sobie go zabrać ale wraz z pakietem powitalnym, co wy na to?

Jedna ręka spoczywała na mieczu drugą sięgnął po zasuwę, wystarczył ruch i cała kawalkada ścigających wparowała by bez przeszkód do środka. Chłopaki mogliby się zmyć zostawiając kupca i ludzi Orsiniego by sami mierzyli się z grupą pościgową. Co prawda umknął by im zarobek jednak przekaz w półświatku byłby czytelny. Chłopaków się nie wystawia bo koszt tego jest zbyt wysoki.

Być może zdołali by wrócić i wykończyć niedobitki i na nowo przejąć kupca… Decyzja jednak należała do DeGroata – którego imię przy porwanym zapewne nie bez powodu padło z ust Grubasa. Rip czekał na sygnał w pełni gotowy do walki lub do ostrego zamieszania w tym kotle z pewnością nie tak jak planowali to ludzie Orsiniego.


K100 : 39, 09, 61, 72, 79

 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172