Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-03-2022, 11:53   #11
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wysoka, mroczna knieja Freundeswaldu w jednej chwili rozjaśniła się blaskiem, gdy ściółka, poszycie, gałęzie, krzewy i drzewa buchnęły płomieniami, bijąc żarem po oczach wszystkich zamkniętych w ognistym kotle. Wrzaski i szczęk oręża, krzyki i świst strzał, wszystko w jednej chwili wypełniło leśną gęstwinę, topiąc ją w smolistym dymie i krzyku umierających. Krwawa rzeź i pożoga. Straszliwe połączenie.


***


Leo zareagował pierwszy. Miał to we krwi. Dostrzegł zasadzkę nim ta się zamknęła, ale nie znalazł dość czasu by zareagować. Zaważył ułamek chwili, nadmierne roztrząsanie różnych możliwości, brak zdecydowania. Krwi nie zmienisz, wiedział to od dawna. Ta krótka chwila zawahania sprawiła, że piekło wybuchło w środku lasu, zamieniając dwa kroczące w pewnym od siebie oddaleniu oddziały w bezładną kupę ludzi walczących o przeżycie. Jednak gdy Fretka podejmował już decyzję, zwykle działał błyskawicznie. Miast cofać się przed napastnikami pomknął niczym błyskawica ku druidowi widząc jego zdumienie, przerażenie i wściekłość, wszystko naraz malujące się na twarzy. Kątem oka widział miejskiego wielkoluda obalonego przez jednego z napastników, umalowanego na podobieństwo góralskich klanów pasterskich. Zbrojni wycofywali się płochliwie, inni miotali się skąpani w ogniu, a on gnał przez pożogę, aż dopadł leśnego kapłana. Fala nieznanej mu energii, którą długobrody skierował w jakiegoś napastnika, zjeżyła mu włoski na plecach, przeszyła dreszczem. Nim jednak oddał się jej w całości, z włócznią skoczył do wielkiego górala w owczym kubraku, zachodzącego ich z pałą od tyłu. Wyćwiczone ruchy, grot mierzący precyzyjnie jako zwód, by zaraz młyńcem przejść do zręcznego uderzenia okutym, drugim końcem pod kolano wroga powalając go na klęczki. Leo gdy przychodziło już do walki, nie miał oporów w krzywdzeniu bliźnich. Rant raczy z trzaskiem uderzył w usta przeciwnika, rozbryzgując wargi wraz z zębami w krwawym rozprysku.

- Barbarzyńcy, nie taki był p… kurwaaa! - druid ryknął iście nie po druidzku, ale Leo nie zważał na to, szarpiąc go za długą, powłóczystą szatę.

- Rust, do tyłu! - Krzyk Gregera wybił się nad krzyki walczących i jęki umierających. Tasak wyrżnął w ostrze topora, którym z góry próbował go zdzielić jakiś skaczący z drzewa, umalowany na niebiesko łachmyta. Siła uderzenia zbiła żeleźce, które minęły osiłka o przysłowiowy włos. Szczęście jednak nie trwało długo, bo spadający runął na Bedhofa całym ciężarem popartym wysokością. Upadli obaj, ale malowany miał więcej szczęścia, bo był na górze. Topór znów wzniósł się do ciosu, gdy nagle w piersi wojownika wykwitła purpurowa róża. Stojący za nim Waldemar wyszarpnął miecz z wiotczałego ciała i błyskawicznie odwrócił się czujnie. Rust szarpnął go za rękę pomagając wstać po czym błyskawicznie ruszył ku cofającej się grupie zbrojnych, którzy odparli atak niezorganizowanej bandy zostawiając za sobą trupy swoich i napastników. Greger podniósł tasak. -Wycofujemy się! - krzyknął do Waldemara i klepnął go w ramię wskazując kierunek w którym ruszył Rust. To był najlepszy czas na ucieczkę, póki zbrojni skupiali na sobie uwagę. W rozpalonym piecu, w który przerodziła się knieja, jęzory ognia walczyły o palmę pierwszeństwa z kłębami dymu i faerią skier, płaty popiołu wirowały w powietrzu unosząc się w górę. Hans, ich towarzysz z Nuln, odcinał się właśnie dwóm napastnikom z wprawą o jaką trudno było go podejrzewać. Spychany do tyłu przez flankujących go bandytów z wyrachowaniem wybierał drogę odwrotu zmuszając przeciwników do unikania płomieni.

Tupik zerwał się skacząc w kierunku “Magistra scholarum” jak nazywano w Teoffen Hohenheima wiedząc, że w ogarniającym płonący las chaosie będzie on najbardziej narażony na atak barbarzyńców. Znał go i choć widział go w bitwie pod Wusterburgiem, to jednak miał świadomość z niedoskonałości kompana. Stał wśród płomieni zafascynowany zdawałoby się ich żywiołowością. -Chronić medyka!- krzyknął wskazując Semenowi, który już się otrząsnął kierunek. - Łączyć się w pary!- krzyknął Semen nawołując do kilku zbrojnych, którzy odcinali się przeważającym siłom wroga. Gdzieś z boku wyskoczył ku nim, przedzierającym się do medyka, jakiś umazany krwią dzikus z wielką okutą pałką wzniesioną do ciosu. Semen zareagował błyskawicznie, skoczył skracając dystans i wyrżnął tamtego w pierś brakiem po czym poprawił poręczniejszą w krótkim dystansie szablą. Dexter, wysłannik Eigenhofa, podciął dzikusowi nogi ciosem z tyłu po czym w trójkę ruszyli przez płomienie ku Philippusowi. Hugo, młody dziesiętnik z zamku, wprawnie osłaniając się tarczą walczył z trójką przeciwników spychających go samą swą liczbą. Gdzieś pośród płomieni migały kolejne sylwetki nacierających. - Tędy!- krzyczał Lanwin, który w lesie był najlepiej zorientowany, wskazując kierunek ucieczki. Dla Semena był on oczywisty, byle dalej od ognistej pułapki...

Greger z boku skoczył ku wrogom ścinającym się z Hansem. Tasak zalśnił w powietrzu uderzając z całą brutalnością wyuczoną w miejskich rozróbach wbijając się głęboko w bark jednego z nich. Zaskoczony jęknął wytrącając kamrata dzierżącego topór z rytmu. Hans skoczył do przodu wykorzystując moment jego nieuwagi i kopnięciem w brzuch posłał go na ziemię, w płomienie. Zafascynowany bezradnym tańcem tamtego najemnik zatrzymał się na chwilę z ciekawością oglądając makabryczne widowisko, ale wnet wyrwał go z odrętwienia ponaglający krzyk Waldemara. Chciał skoczyć do kilku zbrojnych, którzy próbowali zewrzeć szeregi, ale uświadomił sobie, że na nich skupiła się teraz główna furia napastników. Instynkt zadziałał, nie pierwszy raz w jego życiu, i ruszył za Waldemarem, Rustem i Gregerem uciekającym z płomieni. Trzask pękających gałęzi ostrzegł ich wszystkich. Waldemar spojrzał do tyłu i krzyknął wskazując w górę. Jedno z drzew waliło się właśnie sypiąc płonącymi odłamkami gałęzi, iskier i cholera wie czego. Czy było wcześniej podcięte, czy spróchniałe, było bez znaczenia. Rzucili się do przodu w ostatniej chwili unikając przygniecenia pałającym żagwią. Odgradzając się tą płonącą zaporą od reszty walczących ludzi z Serrig. Odgradzając się od pola śmierci, na którym tak wielu już straciło życie. Waldemar prowadził pewnie, jakby intuicyjnie. Rust niemal deptał mu piętach robiąc to co każdy człek w pożarze, uciekał. Greger szedł w ich ślady i ciągnący w ogonie Gruber czuł na plecach mrowienie świadom tego, że jeśli tam nadal byli jacyś łucznicy, stanowili w tej chwili doskonały cel…

Lanwin niemal z przyłożenia wystrzelił jednemu z górali w bok głowy, który eksplodował jak melon rozbryzgując w koło krew, mózg i kości. Hugo odskoczył od dwóch przeciwników łapiąc oddech, ale gdzieś z dymu wyskoczyło kolejnych dwóch. Lanwin wcisnął bezużyteczny pistolet za pas i mieczem wskazał wszystkim kierunek odwrotu. Tupik prowadzący medykusa zrozumiał go w mig nie tracąc chwili na wsparcie walczących. Wiedział, że muszą się wydostać z matni a Semen… Semen był w swoim żywiole. Z toporem w garściach szedł na spotkanie dzikim góralom, których bitewny zapał i umiejętności poznał niedawno, w bitwie. Nawet nie zarejestrował kiedy topór znalazł się w jego dłoni, ale czuł się z nim lepiej niźli szablami, z którymi przecież zżył się od maleńkości. Ale ty było więcej miejsca niż w bitewnym ścisku. Tyle, że tam było to zupełnie inne starcie. Tutaj płomienie ograniczały przestrzeń, płonące podłoże uniemożliwiało swobodę ataku i obrony, ale i tak było jej więcej. Czuł swą siłę, potęgę, wszechmoc. I radość. Wyskoczył sam na spotkanie nadciągającym przeciwnikom i za nic sobie mając pchnięcia włóczni, ciosy mieczy i pałek, które musiały jego ciało urządził im krwawą łaźnię. Łaźnię w której ze śmiechem kąpał się we krwi wrogów. Dexter obserwujący go z oddalenia aż wzdrygnął się na myśl, że miałby kiedyś stanąć na przeciwko tego boga wojny. Nie chciał tracić z oczu takiego widowiska, zwłaszcza gdy połyskujące czerwienią krwi odbitą w płomieniach ostrze topora roztrzaskiwało kolejno napastników jeden po drugim, ale chęć przeżycia w tej rzezi wzięła górę i pognał za resztą niedobitków oddziału z Teoffen. Niemal zderzył się w przy tym z Hohenheimem, który również zafascynowany spoglądał na ten taniec śmierci nie zważając na szarpiącego go niziołka i ponaglające krzyki Lanwina wyprowadzającego ocalałych z matni. Philippus stał jak skamieniały szeroko rozszerzonymi oczyma spoglądając na pobojowisko. Dalej, ruszaj się! -krzyknął do niego Dexter. Ale oczy medyka…

Leo pociągnął wściekłego druida ku kilku walczącym jeszcze zbrojnym z Serrig, ale świadom był, że ich szyk długo nie wytrzyma. Większość już nie żyła a niedobitki rozbitego oddziału czmychały z pola walki. Wsparł najbliższego swą tarczą, wyćwiczonym manewrem założył rant o rant. Wspólnym krzykiem zagrzewali się do walki. Jednak wrogów przybywało, jakby zorganizowany opór wzbudzał na nowo ich wściekłość. Któryś z banitów uderzył na zwarty oddział ale odskoczył w tył raniony w nogę przez wysuniętą spod tarczy włócznię. Równo!! Trzymać szyk!! Cofamy się! - krzyknął któryś, starszy widać, może dziesiętnik czy może weteran a zbrojni kroczek za kroczkiem wycofywali się wciąż pokazując przeciwnikom najeżoną włóczniami ścianę tarczy. Przez chwilę Leonidas myślał nawet, że im się uda. Przez chwilę…

Strzały sypnęły się z boków od razu powalając dwóch skrajnych żołnierzy Serrig i naraz Leonidas uzmysłowił sobie, że zostało ich tylko czterech. Chciał krzyknąć do druida, by uciekał, ale zerknął tylko i nie dostrzegł już śladu po nim. Przeklęty drzewolub zostawił ich na pastwę napastników! Leo chciał wykrzyczeć wściekłość na niego, bo gdyby nie on i Leo uciekłby najpewniej z pola walki a tak tkwił tu i teraz już sam czekał na to co nieuchronne. Uniósł wyżej tarczę i zza jej krawędzi zerkał szukając szansy ocalenia, ale wiedział, że takowego nie będzie. Tych kilku banitów, którzy ich osaczyli, tylko pilnowało, by nie rozpełzli się na boki. Resztę mieli uczynić łucznicy. To było mądre, sam by tak urządził zasadzkę. Tyle, że teraz… Teraz chodziło o jego życie i nic a nic mu się w tym nie podobało. Spojrzał do tyłu, ale za sobą dostrzegł jedynie płonące drzewa a dalej jeszcze zieleń lasu. Tak mu bliską, tak daleką. Z głośnym charkotem z przebitego strzałą gardła runął na ziemię jeden ze środkowych żołnierzy. Szyk złamał się w jednej chwili bo zbrojni starali się cofać osłaniając się przed łucznikami. Każdy zwracał się w inną stronę i Leo zrozumiał, że nic ich już nie ocali. Ale nie chciał umierać. Tak bardzo nie chciał umierać. Rzucił się w tył w chwili, kiedy dwie kolejne strzały wbiły się w świerk mijając jego twarz o włos. Zyskując w jednej chwili trochę przestrzeni pognał przez pożogę w kierunku, ku któremu wiali inni. Chciał się stąd wyrwać, chciał żyć…

Oczy medyka ze zdumieniem spoglądały na znane ze snów symbole, znaki i inwokacje, które płonący żywą czerwienią topór kozaka kreślił w leśnej rzeźbie. Znał je, pamiętał, czuł jakby słowa formuły same układały mu się w głowie, jak te które pamiętał z piwnicznego rytuału w Wusterburgu, jak te z Opactwa Świętego Gniewu w Erbshauen, jak wiele innych mar sennych. Czuł to, wiedział, że nie muszą być nasączone czerwienią. Można było je powiązać inaczej, jak? Jego umysł analizował to wszystko, chłonął, pałał żądzą zrozumienia. Jakby nie zauważał, że krzyczy na niego ten szlachcic co przybył z Eigenhof o obcym imieniu Dexter, jakby nie czuł żaru od zaczynającej się tlić odzieży, jakby nie widział biegnącego na niego Semena, którego oręż nadal płonął otoczony purpurową aureolą. Nawet nie poczuł jak kozak ze szlachcicem porwali go pod ramiona i powlekli w ślad za Tupikiem i Lanwinem. Nie zarejestrował nawet krzyku tego ostatniego - Do kopalni będzie z pół mili, tam są ludzie, tam powinniśmy być bezpieczni!. Biegli wyciągając kroki, wszyscy, tylko Hohenheim wciąż się kolebał wleczony pomiędzy kamratami. I muskał palcami skrwawione żeleźce topora, który Semen zarzucił na plecy.

Waldemar po ciele jakiegoś okutanego w futro brudasa przeskoczył nad ostatnią barierą pożogi i przedostał się do zielonej części kniei, gdzie jeszcze nie rozprzestrzeniły się płomienie. W ślad za nim wypadł Rust, Greger i, co zdumiewające, roześmiany Hans. Nikt więcej nie wyrwał się pułapki. Zresztą nie było czasu do stracenia, bo napastnicy mogli po uwinięciu się w ukropie ruszyć za nimi. Teraz, nie musząc unikać zdradzieckiej pożogi mogli przyspieszyć kroku biegnąc po wyraźnym śladzie, jaki niedawno zostawił ich podwójny orszak. Gdzieś z boku trzasnęła gałązka i krzewów wynurzył się zziajany, zbryzgany krwią wrogów i swoją Leonidas, któremu najwidoczniej również udało się ujść z życiem. Przez chwilę łapali oddech, ale wnet słysząc trzask kolejnego walącego się drzewa i głośny skrzek kolejnego mordowanego, ruszyli przed siebie. Póki co, byle dalej od pola walki. Byle dalej. Byle dalej…



***

Prosimy o 5k100

p
b&a
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-03-2022, 16:56   #12
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Biegli i biegli. W końcu dotarli do miejsca, gdzie wyraźny ślad jaki zostawił ich podwójny orszak nagle urwał się. W tamtym miejscu Hans powiedział do reszty, że dobrze byłoby zatrzymać się. Prawda była taka, że potrzebował chwilę odpocząć, ale nie chciał dawać o tym znaku innym, bo mogłoby się okazać, że to banda chujków z nim podróżuje i zostawią go na pastwę zbójów z lasu.
- Widzieliście ilu ich było? Bo może niepotrzebnie uciekamy i może po prostu zasadzimy się na nich i zajebiemy? Swoją drogą widzieliście tego chujka co z drzewa zrzucił słoik z ogniem? - zapytał próbując przedłużyć chwilę odpoczynku.

-----
Rzuty: 76, 8, 48, 8, 75 (excel tak wylosował)
 
Anonim jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-03-2022, 21:41   #13
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Adrenalina wciąż pompowała krew w żyłach halflinga z siłą wodospadu. Biegnąc nie mógł wyrzucić z pamięci widoku Semena dokonującego rzezi na przeciwnikach. Wolał już nie być zbyt blisko kozaka. Nie po tym co zobaczył, nie po odnowieniu paktu z bogiem krwi i mordu , którego imienia lepiej było nie przywoływać. Mimowolnie jednak myśli zobrazowały mu potwora którego przywołali…




Tupik otarł ręką czoło z krwawego śniegu , nie był to śnieg tylko sadza , niemniej przez drobną chwilę byłby przysiągł że była zimna i krwista, niczy tego mroźnego poranka gdy wszystko zbryzgane zostało fontanną krwi przelewającą się z ciał rozcinanych obrońców miasta wraz z szturmującymi. Rzeź jaką uczynił wówczas demon , jego palące spojrzenie przeszywające na wskroś, sięgające ku duszy… To pozostawiło piętno na jednych większe , na innych jakby nieco mniejsze. Tupik myślał że odsapnie już na dobre od tamtych wspomnień i wydarzeń. Krwisty kozak uświadomił mu jednak, że nie prędko znajdzie od tego ucieczkę. Nie gdy on jest w pobliżu… Zamrożony na polu walki medyk tez nie wróżył nic dobrego. Kto jak kto ale Theo zwykle działał szybko, sprawnie, inteligentnie… Czyżby tym razem dał się ponieść jakiemuś opętaniu tak jak niegdyś Semen ?

Tupik nie wiedział ale zimny pot pokrył jego ciałko , cieszył się, że oddalili się od miejsca napaści, łapał oddech na postoju i myślał. Intensywnie myślał co dalej.

- Nie możemy robić odpoczynku – mówił zdyszany , tak naprawdę chcąc odpocząć, przynajmniej jego ciało już się delikatnie o to prosiło. Z drugiej strony to on dyktował i narzucał swoją wole ciału – nie na odwrót.

Idźmy pośpiesznym miarowym krokiem. Takim które nie wyczerpuje ale pozwala przemieszczać się dalej. Tu nie jesteśmy bezpieczni. W każdej chwili mogą nas doścignąć i osaczyć.

-A ty Theo otrząśnij się ! Co się z tobą dzieje? Zapytał wyraźnie zmartwiony próbując „ocucić” towarzysza. Musiał zebrać się w garść i to jak najszybciej.


K100 : 98, 96, 31, 81, 87 to chyba nie były te kości

 
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-03-2022, 09:21   #14
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
~ Niezła próba - uśmiechnął się Hohenheim ~ Ale nie, dziękuję, nie tym razem, kimkolwiek jesteś. - ciągnięty medyk nie dawał się sprowokować do aktywniejszej interakcji z runami na ostrzu kozaka. Pamiętał, jak już raz się Semen sam zaktywizował i zarąbał sojuszników. W spokojniejszej chwili zbada topór na spokojnie, narysuje runy, zobaczy, która za co może odpowiadać...
-A ty Theo otrząśnij się ! Co się z tobą dzieje? - usłyszał. Niziołek wyraźnie się martwił.
- Już, już, dzięki - zaczął przebierać nogami jak kompani.
- Zwróciliście uwagę na zachowanie druida? - zapytał - Sukinsyn współpracował z napastnikami.


[5d100=35, 64, 23, 52, 72]
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-03-2022, 20:20   #15
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Sfora

Z dymu i ognia iskrząc złotą aureolą włosia, wprost na bezpieczne miejsce zajmowane przez czterech innych uciekinierów, wyłonił się Leonidas, zaraz tracąc zwodniczy majestat, kiedy rozkaszlał się i skończył na kolanach przed wpatrzonymi w niego mężczyznami. Drobne upokorzenie było niczym wobec piekła, z którego wydostał się ledwie chwilę wcześniej, zwiedziony przez druida, utknął w sercu pożogi i rzezi. W dawno wyśnionym koszmarze. Balansując na krawędzi paniki wyczołgiwał się, przemykał. Porzucił szlachetne myśli ratowania kogokolwiek, oddając się w objęcia instynktu, atawizmu starszego niż koryta rzek.

Wstał z kolan, głupio się uśmiechnął. Wysłuchał słów wypowiedzianych przez pomysłowego draba. Dał im wybrzmieć, pozwalając wszystkim na kilka oddechów, sobie zaś na ocenę sytuacji. Ostrożnie ślizgał wzrokiem po cieniach i ich anielskich braciach płomieniach. Ostrożnie, by nie popełnić błędu podobnemu tego z pola walki. Nierozważna manifestacja mogłaby sprowadzić go na stos, a nie zwyczajowy pręgierz.

Po ściółce, odnaleźć ślad pochodu, jego użyć za kamuflaż przez chwilę. Przyglądnął się wreszcie ocalałym. Ocenił z pogardą, skrywającą strach. Ogarnąć sforę. - Bylem nie musiał nikogo pogryźć - pomyślał. Wszyscy śmierdzieli pożogą na milę. Lepiej by im było już skąpać się w gównie.

- Racja bystrzaku. Hans, tak? To już wszyscy odpoczęli, a na zasadzkę wybierzemy jeszcze lepsze miejsce. Tymczasem trucht. Ja wytyczam drogę, pan Hans trzyma się trzydzieści jardów - zawiesił wpatrując się w onego, zmrużył oczy - trzyma się w zasięgu wzroku, nie traci mnie z pola widzenia i prowadzi resztę w kolejności. Za Hansem uczony, dalej pan Rust i zamyka nasz as z tasakiem, czujny na tyle, jak coś to gwiżdż. Umie gwizdać? Dobrze. Żadnych zbędnych słów, aż zatrzymam nas na postój, bo będziecie tracili dech. Jak ktoś będzie tracił siły to go zjemy.

Zbierając się do wytyczenia drogi śmiał się w duchu z jaką łatwością zaakceptował ciężar opieki nad mieszczuchami. Nie zamierzał jednak popełnić błędu możnych i zaniedbać awangardy, przyjmując rolę na siebie. Układ wilczej watahy.

Odwrócił się jeszcze - zwą mnie Fredka - mentalnie przydział wilczą skórę.

Zapraszam do interakcji.

Dla MG. Leo chce poprowadzić grupę najpierw śladem pochodu, co powinno zmylić ślad (chyba, że przeczuwa tam zasadzkę) i utrudnić tropienie, później odbić na północ.
Nie opisuje jeszcze drogi, bo może ktoś będzie chciał oponować.

Wykorzystuję nawigację i wyczucie kierunku.

40/49/04/94/15
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 05-03-2022 o 20:23.
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-03-2022, 08:47   #16
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Lanwin nie lubił krwi, nie lubił zabijać, ale jak miał wybierać życie swoje czy życie zbójców - wybór był oczywisty. Po oddaniu strzału umazany krwią na szczęcie nie swoją, starał się wyprowadzić grupę jak najdalej stąd.
Osobiście nie żywił urazu dla ludzi będących z Serig, był prawie pewien, że ci z którymi teraz przyszło im walczyć przyczynili się do zawalenia kopalni.

Ból głowy w napływie adrenaliny ustał całkowicie, zdolność trzeźwego myślenia również powróciła. Biegnąc byle dalej od pogożeliska i zasadzki wypatrywał w lesie oznak następnej zasadzki. Nic jednak nie zauważył.

- Tu niedaleko są duże skały w lesie, powiadają że pozostałość po wojnach gigantów, można by tam zasadzkę zrobić jeśli będą nas ścigać. - zaproponował - Nie jestem strategiem ani silnym wojem, ale może ci bardziej obeznani w walce będą mogli to jakoś wykorzystać - zaczął się tłumaczyć czując zażenowanie.

Lanwin nie lubił dużo gadać, raczej był odludkiem gdyby nie słowa ojca i matki ~ Pamiętaj byś zawsze był zadbany i nie stronił od ludzi jego życie pewnie potoczyło by się inaczej. Po śmierci najpierw ojca, później matki nie trafiłby do strażników dróg ani do wojska ale to były dawne czasy pomimo że sam Lanwin miał dopiero osiemnaście lat.

Naładował pistolet i obtarł się kawałkiem płaszcza, nie znosił zapachu ludzkiej krwi, ten jednak był wszechobecny.

- Możemy też skrócić drogę i wybrać trasę przez wąwóz głupców, tyle że ostatnio dużo padało i może być tam ślisko - zaproponował raz jeszcze i umilkł czekając na reakcję przymusowych współtowarzyszy.


82 - 81 - 25 - 89 - 48
 
Feniu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-03-2022, 22:01   #17
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Szaleństwo otaczało Dextera i strach go niósł o swój najcenniejszy skarb jakim była jego skóra. Niziołek poganiał, leśniczy wskazywał drogę i tylko kozak mu pomagał ogarniać medyka co chyba oszalał. Nie wiem po co mu pomagał, tylko go spowalniał. Chyba za bardzo się wczuł w rolę. Niestety doświadczenie skłoniło go do trzymania się roli. Nawet jeśli miał się przez to trochę narazić dźwigając jakiego starego wariata. Już i tak było wokół niego za dużo pytań przez tamtą staruchę, więc liczył że drobne rycerskie czyny dadzą mu trochę czasu aby wykombinować jak się cichcem wymknąć z tego kurwidołka jakim okazało się południe Wissenlandu.
Ucieszył się, że medyk się ogarnął na tyle by samemu iść i nie trzeba go już targać. Niziołek jednak się do czegoś przydał, a ich zwiadowca dał propozycje gdzie się udać.
- Wąwóz brzmi dobrze. Głupcami i tak się już okazaliśmy dając się zaskoczyć, a czas jest nam cenny. Trzeba jak najszybciej do swoich wrócić z ostrzeżeniem i wieściami. Zwlekać i czekać na wroga w niehonorowej zasadce czasu i sensu nie ma.- odpowiedział na propozycję towarzysza. Mózg mu mówił, że wiać trzeba, a walka to ryzyko jakiego nie chciał ponosić.

Rzuty: 29, 37, 44, 49, 81
 
Lynx Lynx jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-03-2022, 07:45   #18
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
- Widzieliście ilu ich było? Bo może niepotrzebnie uciekamy i może po prostu zasadzimy się na nich i zajebiemy? Swoją drogą widzieliście tego chujka co z drzewa zrzucił słoik z ogniem?

Słowa Hansa przypomniały Gregerowi początek walki, zasadzkę której się nie spodziewali prowadzeni przez leśnego kapłana. Wpadli w zasadzkę jak śliwka w gówno nie przymierzając. Gregerowi nie podobało się to zupełnie. Walka w lesie, gdy przyszło do samego starcia, nie różniła się wiele od krwawych rozpraw w miejskich zaułkach, ale jednak ostrzał z drzew, ciskane płonące pociski, ogrom możliwości na skryte podejście w leśnej głuszy oszałamiały nieco ulicznika z Nuln. Z gęstwiny leśnej wynurzył się kolejny członek wyprawy w służbie Serrig i głosem nie znoszącym sprzeciwu zaczął wydawać rozkazy co do marszruty. „As z tasakiem” zabrzmiało w jego ustach niemiło, prześmiewczo nawet, ale Greger nie był z tych co chowają w sobie urazę o drobiazgi. Skinął głową, potwierdzając że umie gwizdać. Spokojnie spoglądał na wydającego polecenia młodzika. Cóż, jeśli chodziło o sprawy lasu, nie miał zamiaru się wtrącać. A gwizdać umiał przednio. Potrafił na przykład tak gwizdnąć kogoś w łeb, że ten się nogami nakrywał.

Kiedy formował się szyk złapał za łokieć równie zziajanego jak i on Rusta i cichcem mruknął do niego. - To jakaś grubsza heca. Ludzie lasu wiedli nas przecież, gajowi czy coś. I wpadliśmy w zasadzkę, w którą nas wprowadzili jak w tej akcji z Bertullim. - celowo nawiązał do sprawy sprzed lat. Tam mieli zdrajcę w swoim gronie i skończyło się to źle. Dla zdrajcy. Ale mogło się skończyć inaczej. Rust pokiwał głową czujnie spoglądając za plecy, skąd jeszcze dochodziły odgłosy walki.

-Doprawdy urocze przedstawienie. A mówili jedź na wieś, odpoczniesz od ulicznego zgiełku... - mruknął DeGroat potwierdzając słowa biorącego na siebie wyprowadzenie ich z matni młodzika, który sprawiał wrażenie, że wie co mówi. Greger poczekał aż wszyscy ruszą obserwując las z którego dochodziły jeszcze odgłosy walki i jęki dożynanych. Wreszcie ruszył i on bacznie obserwując biegnących przodem kompanów, skraj lasu a od czasu do czasu tyły. Najgorsze co mogło by im się przytrafić to kolejna zasadzka obwieszczona świstem strzał. Łuki i kusze, najgorsze kurestwo, którego Greger nienawidził z całego serca. Kurestwo, dla którego las zdawał się idealnym siedliskiem.


K100: 59, 29, 15, 98, 69
 
Bielonek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-03-2022, 14:25   #19
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Po ucieczce z pożaru śmierdzieli wszyscy, wszystko i wszędzie. Dla Waldemara nie było to bez znaczenia. Szedł jednak pokornie na wyznaczonym przez Fredka w kolumnie miejscu.
Chwilowo nic więcej nie mógł uczynić, jak oczekiwać na bycie wyprowadzonym z niebezpiecznego lasu. Minęły całe dekady od czasu, gdy ostatni raz musiał w popłochu wbiegać przed niebezpieczeństwem. Ze smutkiem stwierdził, że nie czuł w kończynach tej mocy, co wtedy.


 
Avitto jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-03-2022, 15:33   #20
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Oczy gubiły się w rozmazanych kształtach, wystawiały rzeczywistość na próbę. Bieg, pęd, gorąco, płomienie, krzyki. W tym wszystkim urazy, zderzenia, szczęk metalu, ogólny chaos. Omam rozdzielał się od powidoku, a powidok od prawdy tylko pod bezpośrednim kontaktem. Najczęściej kontaktem ostrza z ostrzem, macania za prawdą w desperackich wymachach bronią i odbijaniem się od napotykanych na drodze przeszkód. Doświadczenie realności owocowało bólem.

Można było inaczej – można było, jeśli umysł dawał się okiełznać, zachować twardy szyk, bojową postawę, rozeznanie przeciwników i strategizować. Ale ci, którzy postawili na żołnierski odpór zamiast spierdalać poza pożogę, skończyli już swój udział w przygodzie. Zabrali ze sobą napastników, polegli dzielnie. Wstrzymali pościg, co dla przynajmniej części zasadzki, która postanowiła bawić się w płonące pułapki w gęstym lesie, pewnie było takim samym finiszem jak dla obrońców.

Rust nie tracił rozumu pod ciśnieniem adrenaliny, ale też pod ryzykiem nie bawił się w pozoranctwo. Trzeba było spierdalać, to trzeba było. Można byłoby walczyć, okoliczności by pozwalały – czemu nie. Pojedynki w płonących puszczach, na bujających się mostkach nad wulkanem i na zlodowaciałych dachach kamienic De Groat zostawiał dla opowiadań. Uwielbiał dreszczyk emocji, które dodawały historii.

- „Jak głęboko weszliśmy? Jesteś w stanie wyprowadzić nas na najszybszą drogę, żeby… – Rust zasapał się i gestem poprosił o moment. -„Powiadomić dwór? Muszą być gotowi.”

Fretka nie dosłyszał, bądź uznał, że nie czas na dyskusje i ruszył naprzód, zakładając wytyczony przez siebie porządek.

- „Hans, musimy mu zaufać, zróbmy jak mówi… Ale miej go na oku” – Rust najpierw zwrócił się do Grubera, który proponował zasadzkę i miał w wyznaczonym pochodzie podążać za tropicielem. Potem jednak spojrzał szerzej, łącząc spojrzenia z pozostałymi, którzy też przybyli tu z Nuln. W tym układzie wszystkich łączył przynajmniej luźny wątek wcześniejszych wydarzeń (Rust inny miernik przyjął tylko dla sprawdzonego już wielokrotnie Gregera), a największą niewiadomą był obcy im Leonidas. – ”Sami widzieliście, też wpadł w gówno jak my, też ledwo się przebił… Poza tym jest na dworze w Serrig już jakiś czas. Gramy z tym, co mamy”.

Greger wzruszył ramionami, Hans splunął. Waldemar zasapał coś pod nosem, łapiąc oddech oparty o drzewo.

- „Waldek, jak tam?” – Rust podszedł do starszego cyrulika i zgarnął go pod ramię. – ”Dajesz radę? Oprzyj się na mnie jak coś, ale na razie nie przystajemy”.

Rzuty: 07, 16, 51, 37, 21.
 
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172