Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2022, 12:25   #11
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 03 - 2520.04.19; bct (4/8); południe

Miejsce: Ostland; Lenkster; okolice Lenkster; las
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); południe
Warunki: na zewnątrz: jasno, pada grad, d.si.wiatr, b.zimno (-10)



Wszyscy






https://cdn.pixabay.com/photo/2013/0...41_960_720.jpg


Pogoda dzisiaj zdecydowanie nie sprzyjała podróżnikom. O ile wczoraj, w dzień handlowy, była ładna, słoneczna pogoda to dziś od rana było pochmurno, potem zaczęła padać monotonna mżawka a ostatecznie przeszła w padający grad. Jednak rano każda z podróżniczek wraz z towarzyszami jaka zdecydowała się dołączyć do dwóch przedstawicielek hrabiego i tutejszej przewodniczki była gdzie indziej. Jak zaczęło mżyć to były jeszcze na Podgrodziu rozmawiając w “Zającu” i szykując się do drogi. Podobnie jak droga z zawalonych błotem ulic przez las który zaczynał się zaraz za pasem pól otaczających zamkowe wzgórze. A jak prawie dojechali tam gdzie wozem dało się zajechać to zaczął padać grad. Zdecydowanie więc dzisiaj pogoda była kapryśna i nie rozpieszczała tych co byli wystawieni na jej aurę.

Jeszcze w Lenkster i w ciepłej, suchej przystani gdy rozmawiały przy wspólnym stole zastanawiano się co i kogo zabrać. Uwagi Grety wysłanniczki przyjęły z zastanowieniem i doszły do wniosku, że to powinno być do zrobienia. Ale ucieszyły się, że każda z zaproszonych kobiet postanowiła dołączyć do tej małej, karnej ekspedycji przeciw goblinom. Koniec końców umówiły się, że spotkają się ponownie przez “Zającem” za jeden dzwon. Tyle powinno wystarczyć aby zebrać potrzebnych towarzyszy i ekwipunek. I rzeczywiście starczyło. Przed gospodą okazało się, że Inez, Petra i Olga przyjechały wozem. Zdecydowały się go zabrać chociaż Olga uprzedzała, że wozem nie da się dojechać do samej jaskini. Ale i tak powinno być lżej jechać wozem niż iść na piechotę. Nawet jeśli prędkość byłaby podobna to pod wozem się nie mokło bo miał rozpiętą płachtę no i nie trzeba było osobiście przedzierać się przez to błoto pod nogami oraz mżawkę jaka padała na wszystko i wszystkich. Łucznikom zaś pozwalała ta płachta zachować suche cięciwy które gry namokły czyniły broń mało użyteczną.

Więc jechali tą furmanką jaka kolebała się, podskakiwała, chwiała i skrzypiała przez całą drogę. Na przemian powoli wspinała się to opadała na tych pagórkach pogórza. Jechali leśną drogą. Czyli pasem błotnistej przesieki na jakiej co jakiś czas leżały ułamane gałęzie po jakich przejeżdżali lub omijali. No ale przynajmniej było w miarę sucho. Pod płachtą było jeszcze ciemniej niż na dnie mrocznej puszczy. Jedynie ktoś kto miał pecha lub farta siedzieć na koźle to miał jaśniej chociaż wówczas było się wystawionym na tą mżawkę a potem grad.

Przez ten dzwon czy dwa powolnej, chybotliwej jazdy byli niejako skazani na siebie i swoje towarzystwo. Siedząc obok siebie lub naprzeciwko było aż nadto czasu aby się sobie przyjrzeć czy pogadać.

- Kupiłyśmy ten wóz na ciężkie rzeczy potrzebne w Bastonie. Chociaż większość zapakujemy na muły. Więc raczej trudno liczyć na taką podwózkę. - Inez obwieściła pozostałym skąd mają tą furmankę i jakie jest jej docelowe przeznaczenie.

- I tak do końca nie wiemy czy da się wozem przejechać do samego Bastionu. Najwyżej go gdzieś zostawimy jeśli nie. Dlatego stawiamy na muły, one wejdą wszędzie tam gdzie i my. - dodała Petra potwierdzając słowa swojej partnerki. Chyba chciały dać znać, że raczej nie zanosi się, że w podobnych warunkach da się dotrzeć do górskiej twierdzy.

- Jeśli dacie radę to polecam zaopatrzyć się w wierzchowce. Z siodła zdecydowanie łatwiej się podróżuje. - młoda uczona doradziła pozostałym chociaż ostrożnym tonem zdając sobie sprawę, że wierzchowce to nie taka tania sprawa aby stać było każdego.

Jadąc tyle czasu wozem każdy miał też aż nadto okazji aby się skupić na sobie i swoich rozmyślaniach. Tak właśnie Greta mogła wspomnieć wczorajszą końcówkę rozmowy z dwiema wysłanniczkami górskiego arystokraty.

- To nie nazywasz się Greta z Walbeck? Taka ubrana jak do lasu, z warkoczem, łukiem i tak dalej? - Petra zrobiła zdumioną minę jakby wcale nie stała naprzeciwko kobiety z warkoczem i łukiem jaka przedstawiła się przedwczoraj jako Greta właśnie. - To dobrze! Bo właśnie jej szukają. - roześmiała się fioletowowłosa wysłanniczka jakby jej ulżyło, że to nie ona jest tym poszukiwanym zbiegiem.

- To może lepiej jakbyś jako Greta nie była z Walbeck. Albo nie Greta tylko jakoś inaczej. Można by łatwiej wytłumaczyć pomyłkę ze zbieżnością nazw. - dodała Inez też uśmiechając się delikatnym i stonowanym uśmiechem. Chociaż widząc, że rozmówczyni nie ma ochoty ciągnąć tej rozmowy i woli się urwać to nie zastrzymywały jej. To było wczoraj, w słoneczny dzień na tutejszym targowisku. Zaś dzisiaj, w ten mżysty poranek jak się spotkały w “Zającu” nie wspomniały nawet słowem o wczorajszym spotkaniu czy świeżo ściętych włosach łuczniczki.

Melissa zaś miała w pamięci rozmowę z Herr Nachtem jaki ją wczoraj odwiedził. Właściwie nie zajął jej zbyt wiele czasu. Chwilę jej się przypatrywał enigmatycznym spojrzeniem gdy usłyszał jej odpowiedź po czym skinął powoli głową. Nawet jakby się uśmiechnął półgębkiem.

- Fakty są następujące. - zaczął ją wprowadzać w najważniejsze detale sprawy. W zeszłe lato w Wolfenburgu który wcale nie był tak blisko tych okolic za to był stolicą Ostlandu, ratusz pospołu z możnymi i ważnymi mieszkańcami miasta zwerbował aanturników do odnalezienia Bastionu. Jesienią dotarli tutaj. Po czym ruszyli w góry. I więcej ich nie widziano. W górach spotkali się z jego poprzedniczką na tym stanowisku czyli śledczą Deacher. Jaka z kolei ścigała złodziei tutejszych nagrobków. Obie grupki połączyły się i dotarły do Bastionu. I tam poniosły śmierć.

- Nie miałem okazji poznać osobiście ani śledczej Deacher ani jej ludzi. Tych najemników też nie. Ale Doreen i jej zespół mieli opinię fachowców i cieszyli się bardzo solidną opinią. Więc w mojej opinii już nie byle co musiało tam się stać aby zginęła cała grupa. I jeszcze ci najemnicy z Wolfenburga. - powiedział dając znać, że choćby z tego względu sprawa wydaje mu się podejrzana. W końcu nie chodziło o śmierć samej śledczej tylko jakieś tuzin czy dwa osób.

Z tych obu połączonych w jedną grup ocalała jedna osoba. Rudowłosa zielarka imieniem Jana. Dotarła wczesną zimą do dwóch pustelniczek Sigmara jakie mieszkały w jednym z opuszczonych, górskich fortów. Tam przekazała im list, majaczyła trochę z osłabienia i mrozu aż w końcu zmarła. Zniknął więc ostatni świadek wydarzeń w Bastionie. Stąd nikt w Lenkster nie wiedział co tam się dokładnie stało pod koniec ostatniej jesieni. Wiosną Ilsa, jedna z owych pustelniczek, ruszyła w drogę i dotarła tutaj przynosząc list. Ten jednak był zamoczony i słabo czytelny. Zawierał niepokojące fragmenty o walce z chodzącymi trupami. Ale zbyt niewyraźne by było wiadomo co tam się właściwie stało.

- Ilsa opuściła już zamek i wróciła w góry. Razem z Gretchen mieszkają w jednym ze starych fortów. Jadąc do Bastionu będziecie przejeżdżać obok tych ruin a może nawet tam nocować. Więc będziesz miała okazję sama z nimi porozmawiać. - Nacht zakończył wprowadzenie do sprawy z jaką przyszedł. I wyglądało na to, że wiele tych wątków prowadzi do Bastionu tak czy inaczej. Dodał, że oczywiście rozmawiał na ten temat z trójką wysłanników markgrafa jacy wiosną przybyli do Lenkster. I ci bardzo chętnie z nim rozmawiali, zdawali się nie mieć nic do ukrycia ale… Ale jednak śledczy miał tylko ich słowo. I wolał aby ktoś je zweryfikował na miejscu. Oczywiście obiecał dosłać potrzebne zezwolenia i listę członków grupy Deacher jaką udało mu się ustalić czyli zapewne listę ciał jaka powinna być gdzieś tam w Bastionie.

- Gdybyś czegoś potrzebowała przyjdź do mojego biura. Biuro śledczego. Na zamku. Rozkażę aby cię wpuszczali. - powiedział podchodząc do wieszaka i biorąc swój kapelusz. Po czym skłonił się jej i wyszedł. No a dzisiaj kolebała się na tym chwiejnym wozie jadąc przez mroczny las moczony mżawką obok swoich sąsiadów i sąsiadek jacy jechali razem z nią.


---


- To tutaj. Tutaj możemy się zatrzymać. - powiedziała w końcu Olga gdy ostatnio coraz częściej wyglądała spod płachty na okolicę. Która dla pozostałych niezbyt się zmieniała. I ten kawałek błotnistej przesieki pod mokrym baldachimem lasu wyglądał tak samo jak te jakie mijali odkąd się w niego zanurzyli kilka pacierzy temu.

- Aha, to tutaj jest to miejsce na orgię? Trochę tu mokro. I wietrznie. Ale chyba damy radę nie? - Petra wysunęła głowę na zewnątrz tuż obok treserki psów rozglądając się tak samo jak ona.

- Orgię? - panna Zegler zamrugała oczami zaskoczona na fioletowłosą. Potem odwróciła się w stronę reszty podróżników siedzących wciąż na pace wozu.

- No tak, orgię. Dyskretne miejsce gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał, interesujące towarzystwo, wino, kobiety, śpiew, Inez całkiem ładnie śpiewa jakby co. - Petra spojrzała na Olgę jakby to wszystko było oczywiste tak bardzo, że nawet nie trzeba było o tym mówić. Melissa już zdążyła się zorientować, że Petra mimo wszystko żartuje. Chociaż zaskoczona traperka chyba wciąż się jeszcze nie poznała na tym.

- Ee… Ale… No bo ta jaskinia… I gobliny… - wydukała w końcu speszona Zielger pokazując gdzieś na płachtę jaka chroniła ich wcześniej przed mżawką a teraz przed gradem. Tam pewnie miała być ta jaskinia chociaż na razie widać było tylko zasypywany gradem las.

- Ah no tak! Masz rację Olga. Zapomniałam zabrać jakieś dobre wino. A co to za orgia bez jakiegoś dobrego wina prawda? No dobrze, to chodźmy pozabijać parę goblinów a na jakieś orgie to się najwyżej umówimy kiedy indziej. Tu i tak jest zbyt mokro i wietrznie. - Petra westchnęła teatralnie i po ojcowsku położyła dłoń Oldze na ramieniu jakby oddawała jej słuszność. Mimo pozornie poważnego tonu do Davadrel też dotarło, że rapierzystka sobie pozwoliła na mały żarcik dla rozładowania atmosfery. A i Olga chyba się w końcu połapała bo nawet zaśmiała się czy to z ulgi czy rozbawienia.

- Nie zwracajcie na nią uwagi. Ona co chwilę odstawia takie głupoty i za dużo pytluje językiem. - powiedziała Inez przepraszającym tonem jakby chciała właśnie przeprosić za zachowanie koleżanki.

- No dobrze wesoła brygado. Czas się potaplać w błocie. Kto nie lubi łazić po ciemnych dziurach albo ma zbyt wrażliwy nosek to lepiej niech zostanie przy wozie. - oznajmiła Petra zeskakując z wozu w błoto obsypane białymi kulkami. Potem zapytała Olgi jak daleko jeszcze do tej jaskini. Niezbyt. W jeden, może dwa pacierze* powinni dotrzeć. Ale trzeba iść na przełaj przez las i tam już nie da się podjechać wozem. Czas było naszykować się do ostatniego etapu tej wyprawy.




https://dinoanimals.pl/wp-content/up...-irlandzki.jpg


Olga była jedną z tych jacy mieli najmniej bagażu. Zapięła dokładniej swój płaszcz, nałożyła kaptur i w dłoni używała myśliwskiej rohatyny. Pogłaskała po głowie swojego Bruno. Wielki pies w kłębie sięgał do pasa dorosłej osobie. Wydawał się mieć przyjazne usposobienie. Ale był jedną z tych wielkich ras psów wyhodowanych do polowań i walki z niedźwiedziami, wilkami, odyńcami i innymi bestiami. Przez większość drogi leżał na dnie wozu zachowując się dość biernie. Od czasu do czasu podnosił jednak łeb gdy słyszał coś co niekoniecznie słyszały dwunogi. A wiatr zerwał się dość silny bez trudu szarpał ubraniami, płachtą czy nawet całkiem grubymi gałęziami. Póki jechali wozem i płachta chroniła ich chociaż trochę to nie było tak źle. Jednak gdy wysiedli to odczuli ten wiatr znacznie mocniej. Teraz Bruno biegał wesoło dookoła wozu węsząc i nasłuchując. Ale nie szczekał. Ani razu nie szczeknął ani dzisiaj ani nawet poprzednio gdy go widziano ze swoją właścicielką.

Inez też nie miała wiele do zabrania. Zapięła swój płaszcz jaki jednak był obszyty futrem na przy kapturze i wyglądał na solidny i nie taki tani. W dłoni dzierżyła solidny kostur ozdobiony na zwieńczeniu czaszką jakiegoś ptaka. U pasa miała jeszcze długi nóż a przez ramię przewiesiła torbę jaką skryła pod płaszczem. Wciąż jednak nie wyglądała na wojowniczkę. Raczej na jakąś zielarkę czy kogoś takiego. Chociaż zaskakująco dobrze ubraną.

Petra również okryła się płaszczem. Głowę obwiązała ciemną chustą przez co trochę wyglądała jak klasyczne wyobrażenie kogoś z pirackiej załogi. Drugą chustę miała przewiązaną na szyi jak apaszkę. Zarzuciła na głowę kaptur a w dłoń wzięła kuszę. Ta broń była znacznie bardziej odporna na wilgoć, bardziej niż cięciwy łuków i proch w broni palnej. Można też było trzymać ją napiętą i gotową do strzału przez dłuższy czas. Chociaż przeładowanie zajmowało znacznie więcej czasu niż łuku. Do pasa umocowała sobie zasobnik z bełtami a przez ramię przewiesiła zwój liny. Po drodze zawiązała do niej kotwicę zrobioną z wygiętego pręta. Wyglądała dość prymitywnie ale chyba powinna zadziałać jak trzeba. No ale mieli tylko jedną taką linę z kotwicą. Na wozie były jeszcze trzy zwoje lin i dwie lampy z przesłonami o jakie prosiła Greta. Trzeba było obdzielić ten dodatkowy ekwipunek między tych co mieli zamiar udać się do jaskini. Gdy wszyscy się już przepakowali z tym co mieli można było zostawić wóz za sobą i udać się za przewodniczką w trzewia mrocznej i zasypywanej gradem puszczy.

---

*pacierze i dzwony - w moich sesjach młotka pacierz to czas potrzebny na odmówienie psalmu czy podobnej modlitwy czyli około 15 minut. Dzwon to czas od jednego do drugiego bicia w dzwony czyli 1 godzina. Przykładowo 1-2 pacierze to ok 15-30 min, 1-2 dzwony to ok 1-2 godziny.


---



Olga miała całkiem dobre wyczucie i znajomość okolicy. Bo szli za nią przez ten grad i błoto gdzieś tyle co mówiła. A tak się złożyło, że z całej grupki tylko ona była miejscowa. No i tylko ona wiedziała gdzie jest ta jaskinia. Ją samą poprzedzał Bruno a jego zachowanie treserka czytała jak uczony swoje księgi. W pewnym momencie przewodniczka zaczęła zatrzymywać się coraz częściej obserwując co się dzieje przed nią. W końcu schowana za jakimś pniem mokrego drzewa odwróciła się do reszty, położyła palec na ustach i przywołała ich gestem do siebie. Gdy się już zgrupowali przy niej pokazała dłonią przed siebie. Tam widać było stok kolejnego wzgórza. Bliźniaczo podobny do tych po jakich szli lub jechali wozem do tej pory. Stok porośnięty lasem, trawą, krzakami. Nic czego nie widzieliby w tym lesie do tej pory. Tu jednak rzucała się w oczy świeża szrama zdartej ziemii i jakiegoś osuwiska. Jakby zeszła tędy lawina czy coś takiego. I w pewnym miejscu widać było plamę czerni zdradzającą jakiś otwór.

~ To tam. Wczoraj podeszłam do tej dziury i tam widziałam te goblińskie ślady. W środku, na tyle co światła starczało. ~ wyjaśniła szeptem Olga, że wczoraj dotarła właśnie mniej więcej tutaj. Położyła dłoń na łbie Bruno. Pies był czujny. Węszył i stawiał uszy. Co chwila zerkał gdzieś w bok ale łeb po chwili zawsze wracał mu w kierunku tej dziury.

~ Nic nie widać. ~ skomentowała po chwili Petra jaka kucnęła obok niej. Też miała rację. Stok jak stał tak stał, dziura świeciła swoją czernią, dookoła wiatr stukał gałęziami a grad padał na to wszystko. I nic się nie działo. Nie widać było żadnych goblinów ani nikogo właściwie. Nawet zwierzęta zdawały się chować i milknąć od tej nieprzyjaznej aury.

~ Muszą gdzieś tam być. Bruno ich wyczuwa. Nie mogą być daleko. ~ odparła tropicielka wskazując na zachowanie swojego psa. Poklepała go po łbie, on na chwilę odwrócił się aby polizać jej dłoń ale instynkt myśliwski wciąż kierował jego łeb do czarnego wylotu jaskini.

~ No dobrze. Myślę, że i tak musimy zapalić lampy. One to pewnie zauważą prędzej czy później. Ale po ciemku to się pozabijamy o własne nogi. ~ powiedziała cicho kuszniczka też rozglądając się po tej ponurej okolicy. W końcu odwróciła się do pozostałych i uśmiechnęła się zawadiacko. ~ To ktoś na ochotnika do penetracji dziury? ~ zapytała sprawdzając czy jej towarzysze będą wykazywać jakąś inicjatywę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 29-03-2022, 21:06   #12
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
19 Pflugzeit 2520, górzyste okolice Lenkster

W trakcie podróży Greta czuła ustawiczny ucisk w brzuchu, tak silne zdenerwowanie budziła w niej pozornie niewinna rozmowa z Petrą i Inez odbyta poprzedniego wieczoru. Łuczniczka była już pewna, że jej zleceniodawczynie wiedzą doskonale, z kim mają do czynienia i tylko bawią się z nią niczym dwa rozleniwione koty z pochwyconą w kącie myszą. Albo rzeczywiście było im wszystko jedno, jaką przeszłość przynosiła ze sobą nerwowa młoda kobieta o nierówno przyciętych nożem włosach.

Wóz kolebał się na nierównym gruncie, podskakiwał i kiwał się na boki, lecz ukryta przed gradem pod plandeką Greta czuła w duchu ogromne zadowolenie, że nie musi wędrować przez zimny mokry las na piechotę. Przysłuchując się w milczeniu rozmowom towarzyszy, łuczniczka obserwowała gęste poszycie lasu. Jej wąskie palce muskały co jakiś czas wyprawioną skórę przełożonego przez kolana sahajdaka, niczym dłonie kochanki pieszczące wystające z łubii łęczysko. Biegający wokół wozu myśliwski pies przyciągał uwagę dziewczyny, ciągnął za sobą pochmurne spojrzenia. Chociaż na zewnątrz tego nie okazywała, Greta była wdzięczna Taalowi za obecność Bruna - nie tyle z powodu swej sympatii do psów i kotów, co pretekstu, aby nie wodzić wzrokiem po wnętrzu zadaszonego wozu. Będąc z natury samotniczką, czuła się skrępowana bliską obecnością tak wielu rozprawiających o wszystkim i o niczym podróżnych; co więcej zaś, skupienie uwagi na psie pozwalało jej ignorować obecność elfki.

Davadrel. Greta zapamiętała to imię od razu, chociaż przez większy czas podróży i tak smakowała je w ustach niczym egzotyczny owoc. Łowczyni nie pamiętała, kiedy ostatni raz musiała wkładać w swój umysł równie wiele wysiłków, byle tylko powstrzymać się przed ostentacyjnym gapieniem na córę Starszego Ludu. Greta słyszała wiele bajań o elfach i chociaż większość z nich głoszona była przez wędrownych sygmaryckich kaznodziejów, którzy nie zapominali podkreślać bezbożności, zepsucia i pychy elfiego gatunku, niektórzy bajarze pozwalali sobie na inne opowieści, pełne magii, heroizmu i piękna, które znajdowało swe niechybne odbicie w wyglądzie Davadrel. Ilekroć zagubione spojrzenie Grety trafiało w końcu na oblicze elfki, w myślach łuczniczki pojawiały się wyobrażenia i pasje, których istnienia wcale w sobie nie podejrzewała, a które wprawiały ją w nieskończone zmieszanie i zawstydzenie.

Kiedy zatem u kresu podróży pani Petra od niechcenia wspomniała o orgii, pogrążona w niespokojnej zadumie Greta oblała się nieświadomie głębokim rumieńcem. Nie chcąc dać po sobie poznać konsternacji, łowczyni zeskoczyła z wozu pogwizdując przyjaźnie na ignorującego ją z poczucia obowiązku psa, później zaś podążała równym krokiem tuż za Olgą nie oglądając się na resztę idących w tyle towarzyszek.

Odsłonięta osuwiskiem pieczara zionęła wilgocią i aurą nienamacalnego jeszcze zła. Greta otaksowała jej wejście zmrużonymi podejrzliwie oczami, w pełni podzielając wrażenie Bruna. Chociaż z wnętrza wielkiej jamy nie docierał żaden dźwięk, uszami wyobraźni kobieta słyszała już nienawistne poskrzekiwanie małych szkodników.

- To ktoś na ochotnika do penetracji dziury?

Kiedy pani Petra wygłosiła swe pytanie, Greta już trzymała w dłoni niewielki woreczek z koźlej skóry kupiony dzień wcześniej za kilka miedziaków od jednego z odwiedzających akuratnie twierdzę węglarzy. Wkładanymi do środka palcami rozmazywała po twarzy czarną jak bezksiężycowa noc sadzę, brudząc nią czoło, nos i policzki, okalając pasami czerni usta i rozmazując lepki proszek po szyki i przedramionach. Jej widok musiał sprawiać odstręczające wrażenie, bo ktoś z współtowarzyszy westchnął mimowolnie widząc poczernioną twarz łuczniczki.

- Przypilnujcie mi łuku, pani - Greta podała Oldze swój sahajdak, wyciągnęła z pętli przy pasie zawieszony na niej myśliwski toporek i nie czekając na dalsze pytania podeszła do krawędzi otworu. Odór stęchlizny uderzył w jej rozszerzone nozdrza ze zdwojoną siłą, niosąc ze sobą mieszaninę innych, mniej rozpoznawalnych, ale równie nieprzyjemnych zapachów. Czekając chwilę, aż jej oczy przywykną do zalegających w pieczarze ciemności, łowczyni wślizgnęła się w plamę mroku znikając z oczu towarzyszy.

Zniknęła, lecz daleko nie odeszła. Podąży w głąb jamy na kilkanaście kroków, bardzo ostrożnie stawiając stopy i starając się nie czynić żadnego hałasu. Potem przykucnie ściskając w ręku toporek i będzie bardzo uważnie nadstawiać uszu. Jeśli przez dłuższą chwilę nie usłyszy niczego podejrzanego, cofnie się do krawędzi pola widoczności kompanów i przywoła ich ruchem ręki. Będę prosił Mistrza o pewne rzuty, ale dokładniej opiszę je w wątku komentarzy.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
Stary 31-03-2022, 19:11   #13
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Rzeczywiście jazda wozem przy takiej ilości osób na tak ograniczonej przestrzeni miała jedynie jedną zaletę, że chroniła przed zmęczeniem i warunkami pogodowymi. Te zaś nie współpracowały za bardzo. Davandrell przywykła już do najróżniejszych sytuacji i warunków i znosiła to dzielnie. Jakoś nikomu się nie wyrywało to ożywionej rozmowy, a ścisk w jakim podróżowali tym bardziej to tego nie zachęcał. Fakt, że nie była to karczma, a jedynie środek transportu i to strasznie niewygodny. Wytrzęsło ich za to za wszystkie czasy. Nadal to jednak lepsze niż iść na piechotę, być zmęczonym i jeszcze do tego pozdzierać sobie podeszwy i zmoczyć ubranie. Siedziała pomiędzy swoimi towarzyszami jednak niewiele to pomogło w temacie ewentualnej rozmowy. Wiedziała, że wszystko co potrzebowali to przedyskutowali poprzedniego dnia przy piwie. Poza tym Magnus zaaprobowany był czytaniem jakiegoś zielnika. Goli natomiast pogrążony w sobie znanych myślach z uporem maniak ostrzył swój krasnoludzki topór. Ostrzył go nawet pomimo tego, że był ostry do tego stopnia, że przecinał rzucony na wietrze liść. Davandrell o tym wiedziała. Wiedział też Magnus i przede wszystkim wiedział o tym Goli. Jednak to był takiego swoistego rodzaju rytuał lub mantra. Na szczęście monotonny zgrzyt osełki o stal był praktycznie równoważony hałasem obracających się kół wozu, jednak po jakimś czasie elfka położyła dłoń na ramieniu krasnoluda i szepnęła do niego:
Już jest wystarczająco ostry. - Goli sprawdził z niedowierzaniem ostrze topora, jednak posłuchał towarzyszki i schował osełkę.

Zatrzymali się gdy już nie dało się dalej podróżować wozem. Groziło to zakopaniem się w błocie i utknięciem tu na stałe. Dalej musieli pójść pieszo. Było mokro i wilgotno. Jeżeli jeszcze nie padało to na pewno się na to zapowiadało. Zanim zeskoczyła z wozu Davandrell najpierw zabezpieczyła swój łuk. Z doświadczenia wiedziała, że cięciwy łuków nie współgrały dobrze z wilgocią. Lata spędzone na szlaku nauczyły ją dbać o broń w każdych warunkach. Wyciągnęła z plecaka szyty na zamówienie specjalny pokrowiec, który w takich sytuacjach zakładała na łuk i prawie na cały kołczan. Pokrowiec był lekki i łatwo można było go zdjąć, jednak zabezpieczał przed deszczem zarówno łuk, cięciwę, jak i strzały i lotki strzał. Zarzuciła sobie kaptur na głowę i wyskoczyła z wozy. Jej towarzysze już czekali by ruszyć za nią.

Pogoda była tak, że gdyby Olga nie znała drogi to na pewno trudno byłoby odszukać jakieś ślady. Ważne, że dotarli na miejsce. Pieczara przed niki ziała ciemnością. Trzeba było podjąć decyzje co i jak. Greta wyrwała się na ochotnika, żeby ruszyć jako pierwsza i zrobić zwiad. Zarówno Davandrell jak i jej dwaj towarzysze wiedzieli, żeby nigdy nie zgłaszać się na ochotnika gdyż ochotnicy często bardzo źle kończą. Jednak zawsze musiał się ktoś znaleźć to przecież nie można mu przeszkadzać.
Elfka przekazała lampę gotową do zapalenia Magnusowi. Wolała mieć obie ręce wolne niezależnie czy trzeba będzie użyć łuku czy miecza. Jednego na pewno była pewna. Jeżeli Greta wróci z informacjami lub zawoła ich, żeby szli za nią to pierwszym, który zniknie w pieczarze będzie Goli ze swoim toporem. Nachyliła się do towarzyszy i powiedział.
- Goli będę tuż za tobą, a Magnus będzie na świecił. Jak zwykle. - Uśmiechnęła się pod nosem i pod osłoną kaptura.

Czekali. Nic więcej poza czekaniem im teraz nie zostało. Jednak zaraz potem przyjdzie czas na działanie. Już czuła budzącą się i ożywczą adrenalinę, która pomału zaczynała się uwalniać do krwi i w niej krążyć.
- Śmierć zielonoskórym. - Szepnęła tym razem tylko do krasnoluda.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 01-04-2022, 23:16   #14
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
19 Pflugzeit 2520, górzyste okolice Lenkster

Melissa całą drogę milczała, nie przeszkadzało jej to jednak, lubiła milczeć i obserwować. Na wyprawę na gobliny zabrała ze sobą swoich trzech ochroniarzy, Lenarda, Wilhelma i Hektora. Trzej bracia siedzieli dookoła niej i pilnowali jej bezpieczeństwa, obserwując czujnym wzrokiem pozostałych pasażerów wozu. Medyczka uśmiechnęła się do siebie, widząc, że obecność Davandrell trochę ich rozprasza, zwłaszcza najmłodszego, Hektora, który od czasu do czasu zerkał ciekawie na elfkę. Ona sama również skorzystałą z okazji by lepiej przyjrzeć się nowym towarzyszom. Wszak przyjdzie jej wkrótce podróżować z nimi do Bastionu. Sporo już podróżowała i widziała już przedstawicieli zarówno elfiej jak i krasnoludzkiej rasy, nie mniej zaskoczyło ją, że trójka najemników wydaje się być w bardzo dobrej komitywie. Ona sama nigdy nie oceniała po pozorach, wolała poznać daną osobę zanim powzięła o niej opinię, poza tym uwielbiałą obserwować. Tym razem miała pod dostatkiem ciekawych obiektów. Kolejna nowa twarz należała do Grety. Melissa przysłuchiwała się rozmowie łowczyni z Petrą i Inez. Co prawda dotarły do niej pewne plotki, ale jak to jest z plotkami, nie zawsze są one blisko prawdy. Łuczniczka wyglądała jednak na zaniepokojoną, a Petra zdawała się dobrze bawić jej kosztem. Póki co, nikt nie próbował jej zagadywać i nie zadawał pytań, mogła więc nieco odpłynąć myślami do wczorajszej rozmowy ze śledczym. Melissa lubiła zagadki i tajemnice i cała sprawa ją frapowała, natomiast sam śledczy nie do końca jej się spodobał i wzbudzał w niej pewien niepokój. Wolała nie wpakować się w żadne kłopoty. Choć biorąc pod uwagę, że właśnie jechała rozklekotanym wozem w środek lasu podczas deszczu i gradu, by zapolować na gobliny nie świadczył o jej zdrowym rozsądku. Wmawiała sobie jednak, że to dobra okazja poznać lepiej umiejętności i charaktery osób, z którymi przyjdzie jej spędzić kolejne miesiące w Bastionie.

Kiedy się zatrzymali, wyszła ostatnia. Lenard pomógł jej wysiąść z powozu. Naciągnęła ciepły kaptur na głowę, chroniąc się przed gradem i wiatrem. Lepiej będzie jak będzie się trzymała raczej z tyłu i nie przeszkadzała w walce. Wyciągnęła swój łuk, starając się puki co osłaniać go przed kiepskimi warunkami pogodowymi i nałożyła cięciwę. Nie była najlepszym strzelcem, ale przynajmniej wiedziała jak prawidłowo się posługiwać tym tałatajstwem. Przy pasie miała przywiązany buzdygan w razie gdyby musiała się bronić bezpośrednio. Po prawdzie, to nie miała zbyt wielu okazji by korzystać z broni. Jej ochroniarze zawsze dobrze się spisywali. Na żarty Petry o orgii pokręciła tylko głową i lekko się uśmiechnęła, zdążyła już przywyknąć do pokręconego poczucia humoru przyjaciółki.
- Może zostaniesz przy wozie Inez? - Zwróciła się do eleganckiej kobiety. - Hektor zostałby z tobą, dla bezpieczeństwa.

Kiedy pochód ruszył za Olgą, Melissa szła ostatnia, a wraz z nią Lenard i Wilhelm, bacznie obserwujący okolicę. Podczas, kiedy Greta sprawdzała wejście do groty, medyczka dała znać swoim ludziom, by byli gotowi, ale nadal trzymała się z tyłu. Wolała nie wchodzić w drogę krasnoludowi i elfce, gdyby doszło do starcia. Trzymała łuk w pogotowiu i rozglądała się uważnie, dając znać obu ochroniarzom by również zachowali czujność. Lepiej by żadne paskudztwo nie zaszło ich od strony lasu.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 02-04-2022 o 19:38.
Lua Nova jest offline  
Stary 02-04-2022, 15:49   #15
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 04 - 2520.04.19; bct (4/8); południe

Miejsce: Ostland; Lenkster; okolice Lenkster; las
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); południe
Warunki: jaskinia, ciemno, wilgotno, ziąb, cicho; na zewnątrz: jasno, pada grad, d.si.wiatr, b.zimno (-10)



Wszyscy




- Może faktycznie lepiej jak poczekasz tutaj Inez. W końcu ktoś musi nas ratować jakbyśmy wpadli w kłopoty. Byśmy my, biedne i przestraszone białogłowy miały komu mdleć w ramionach z wrażenia i potem okazywać swoją wdzięczność za ratunek. - Petra niespodziewanie poparła propozycję Melissy aby jej partnerka została przy wozie. Chociaż zrobiła to w ten swój charakterystyczny, komediowy sposób jakby Inez była nie wiadomo jak wielkim i wspaniałym rycerzem. Młoda uczona uniosła do góry brew, pokręciła głową podobnie jak wcześniej Melissa na słowa swojej koleżanki. Bo ta jeszcze złożyła rączkę na swojej piersi i patrzyła na nią tak prosząco jakby naprawdę była słabą i omdlewającą białogłową o jakiej mówiła. Chociaż w spodniach, z rapierem u pasa, kuszą w dłoniach i piracką chustą pod kapturem jakoś słabo wpisywała się w taką rolę. Pewnie dlatego, wyszło jej to tak zabawnie, że nie tylko Inez się roześmiała.

- Dobra idź już. Ile mam czekać aby ruszyć wam na ratunek? - dobrze ubrana panna machnęła dłonią jakby chciała się już pozbyć natręta. Ale chyba nie miała jej tak naprawdę za złe tych wygłupów.

- No jak zacznie się ściemniać a nas nie będzie to znaczy, że coś poszło ostro nie tak. - Petra spoważniała i zadarła głowę. Tam pod gałęziami jakie wydawały się czarne gdy patrzyło się od dołu na prześwity stalowego nieba z jakiego wciąż sypało gradem dało się poznać, że jest środek dnia. Do momenty gdy dzień zacznie się kończyć powoli dając się zastępować przez zmrok to jeszcze było z dobre pięć albo sześć dzwonów. Drugie pół dnia.

- Jak cię będę potrzebować to gwizdnę. - rzuciła po chwili i Inez pokiwała głową. Po czym wróciła pod zadaszoną część wozu gdzie po chwili władował się też Hektor. Pozostali zaś ruszyli w bezimienny, mokry i zimny las podążając za Bruno i Olgą.

Teraz pozostali czekali na to co przyniesie rozpoznanie Grety. Z początku widzieli ją jak grad na nią sypał tak samo na nich. Jako ciemną sylwetkę jaka ostrożnie rusza ku plamie tajemniczej czerni. Tam jeszcze chwilę ją było widać nim ta czerń ją pochłonęła. Czekali.

~ Jak spotka się z jakimiś goblinami to pewnie będzie słychać. ~ szepnęła Petra rozglądając się dookoła. Ale podobnie jak innych ta niema, nieruchoma plama mroku przyciągała wzrok i uwagę. Póki coś się nie zacznie dziać to zostawało im czekać.

~ Bruno usłyszy nawet jak my nie. ~ Olga odparła podobnie i pogłaskała kudłaty łeb swojego psa. Widocznie miała do niego pełne zaufanie w takich sprawach.

~ A będziesz to mogła poznać? ~ zapytała wysłanniczka górskiego lorda zerkając przez chwilę na psa. Ten wciąż był czujny i też najczęściej kierował łeb w miejscu gdzie zniknęła Greta. Jego opiekunka pokiwała głową okrytą kapturem, że tak. Czekali dalej. Ale w końcu znów ujrzeli sylwetkę Grety jaka przyzwała ich gestem. Zanim wrócili łuczniczka z Walbeck miała okazję pierwsza rozejrzeć się na miejscu.

To co odsłoniła lawina to raczej było jakieś pomieszczenie niż korytarz. Czy wydrążone przez kogoś celowo czy naturalna komora to w tak słabym świetle nie mogła poznać. Ale zorientowała się, że pomieszczenie nie ma takich gładkich ścian jak to budowały cywilizowane istoty. Z drugiej strony niezbyt znała się na podziemnych konstrukcjach. Na pewno nie było to duże. Może coś wielkości standardowego pokoju w karczmie. I było puste. Ale na ziemi, tam gdzie wpadało jeszcze światło przez rozwaloną ścianę, widać było liczne ślady o jakich mówiła im Olga. Ślady zapewne należały do istot dwunożnych. I pewnie do w miarę cywilizowanych bo dostrzegła jakby ślad obuwia, jakiejś prostej ciżmy czy czegoś takiego. Ale też ślady stóp. Widać było pięty i palce, może czymś okryte. Prawie na pewno nie należały ani do ludzi, elfów, ani krasnoludów. Czy mogły należeć do goblinów tego Greta do końca nie była pewna ale wydawało się to całkiem sensownym wnioskiem. Orki raczej zostawiłyby większe i cięższe ślady, zwierzoludzie to raczej mieli kopyta i też by raczej były to większe ślady no ale było jeszcze całkiem sporo innej menażerii jaka mogła zostawić takie ślady. No ale mogły to też być gobliny.

A gdy była tam nieco głębiej, to tam chyba już zaczynał się jakiś korytarz. To pomieszczenie tutaj było ślepe. Znaczy zanim lawina nie zrobiła nowego wejścia. I tam w korytarzu to już właściwie nic nie widziała. Panowała ciemność i wilgotny chłód typowy dla piwnic i podziemi. Ale chociaż nie wiało i nie sypało gradem jak na zewnątrz. Ale jak tam stała w ciszy i ciemności dłuższą chwilę zorientowała się, ze słyszy coś więcej niż stukot gałęzi na wietrze na zewnątrz i monotonne łomotanie gradu o wszystko i wszystkich. Słyszała też coś z przeciwnej strony. Tam w głębi. W ciemności. Tam coś było. Ale niezbyt blisko. Ledwo to słyszała. Jako niezidentyfikowane dźwięki zniekształcone przez echo. Tak naprawdę było to na tyle słabe i niewiadomego pochodzenia, że mogło to być cokolwiek. Ale jak już wróciła do wyjścia i pokazała reszcie aby do niej dołączyli to miała prawie pewność, że to nic dobrego. Instynkt ostrzegał ją, że tam w dole nie ma nikogo kto by ją przywitał z otwartymi ramionami.


W końcu wszyscy mogli zobaczyć to co do tej pory było widoczne tylko dla ciemnowłosej łowczyni. Niewielkie pomieszczenie, ślady stóp widoczne na ziemi, mroczną plamę korytarza prowadzącego nie wiadomo gdzie. Goli ślady rozpoznał od razu. Gobliny. Niechlujne wykonanie ścian i reszty też mówiło mu, że one pewnie wydrążyły tą jaskinię. Znał aż za dobrze ślady pozostawiane przez te małe szkodniki jakie pojedynczo były słabe i głupie. Ale gdy zebrały się w wielką hordę potrafiły doprowadzić do upadku nawet krasnoludzkie twierdze. Dla niego i Davandrell początek korytarza był jeszcze na tyle oświetlony przez światło dnia wpadające przez rozwaloną ścianę, że dostrzegali jak ciągnie się nieco w dół. Tam jednak albo był jakiś zakręt albo po prostu było już zbyt mało światła bo widzieli tylko mrok. Ale do tego momentu co widzieli to nie było widać żadnego goblina w tym korytarzu. Chociaż na podłodze leżały jakieś rozwłóczone śmierci. Kamienie, kawałki drewna, jakieś gałęzie. Jakby ktoś szedł i co jakiś czas gubił albo upuszczał takie śmieci. Dostrzegli też pod jedną ze ścian pomieszczenia prymitywnie skręconą półkę i chyba stos szmat. W nich zaczął grzebać Bruno i po chwili wywlókł coś obłego. Złapał w pysk i zaniósł swojej pani. Gdy Olga podeszła z tym do światła okazało się, że trzyma ludzką czaszkę. Zacisnęła usta w wąską linię gdy dało się dostrzec kreski i wgłębienia od noży albo zębów. Pokazała pozostałym co znalazł jej pies.

~ Czyli nie byłoby dobrze zdać się na łaskę gospodarzy. ~ sapnęła bez radości Petra. I splunęła na zdeptaną ziemię. ~ Ale po ciemku to się pozabijamy o własne nogi. Zapalcie lampy. Idziemy tam. ~ powiedziała cicho i zasłoniła twarz ciemną chustą. Przez to powstała tylko wąska szczelina na jej oczy. Zsunęła kaptur aby nie przeszkadzał jej widzieć i słyszeć w podziemiach.

~ Gdzieś tam muszą być. Bruno ich wyczuwa. ~ odparła krótko Olga poklepując psa po kłębie. Ten się zjeżył jeszcze bardziej niż gdy czekali na zewnątrz. Ale nie szczekał ani nie warczał co wydawało się być naturalnym zachowaniem dla psa gdy wyczuwał jakieś niebezpieczeństwo. Gospodarze na razie jeszcze się nimi nie zainteresowali ale to się pewnie zmieni gdy zanurzą się w te podziemia. Korytarz był dość niski i trzeba było pochylać trochę głowę co na dłuższą metę byłoby męczące dla wszystkich oprócz krasnoluda i psa. Nie był też zbyt szeroki. Owszem dwie osoby mogły się minąć ale gdyby doszło do walki to swobody było dla jednej. Dwie obok siebie to już mogłyby sobie przeszkadzać. Jednak w miarę swobodnie to by się szło pojedynczo. Petra znów zapytała czy ktoś na ochotnika ma chęć iść na czele. I delikatnie poprosiła aby to nie był Goli. Bo jak na krasnoluda przystało waleczności i zdolności rzemieślniczych nie można było mu odmówić. Ale brodacze nie na darmo nie słynęli z wyśmienitych zwiadowców. Więc była szansa, że głośny krasnolud mógłby przedwcześnie zdradzić goblinom, że nadchodzą.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-04-2022, 18:47   #16
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
19 Pflugzeit 2520, górzyste okolice Lenkster

Melissa z trudem opanowała drżenie warg, które mogło zdradzić jej rozbawienie, żartami Petry. Wymieniła tylko porozumiewawcze spojrzenie z Inez i podziękowała jej delikatnym uśmiechem. Następnie zwróciła się do swojego najmłodszego ochroniarza.
- Strzeż pani Inez jakbyś mnie strzegł. I zachowuj się przyzwoicie. - Dodała już nieco żartobliwym tonem. Hektor niepewnie spojrzał na swoją panią i lekko się zarumienił, ale posłusznie skinął głową. Pozostanie sam na sam z obcą kobietą trochę go peszyło, zwłaszcza z taką wielką damą, jaką mu się zdawała Pani Inez. trochę był rozczarowany, że ominie go polowanie na gobliny, ale z drugiej strony nie godziło się zostawiać damy samej przy wozie, jak również kwestionować decyzje swojej pracodawczyni.

***


Wkraczając w ciemną dziurę w ziemi, Melissa westchnęła tylko cicho. Im dalej w las, czy raczej w głąb goblińskiej nory tym bardziej czuła się nie na miejscu. Sama się w to wpakowała, przypomniała sobie samej karcąco. Westchnęła jeszcze raz i odłożyła łuk, zabezpieczając cięciwę, z powrotem na jego miejsce na plecach. Dobyła za to buzdygan i zacisnęła mocno pięści na jego rękojeści, jakby dodając sobie animuszu.
- Ja wezmę lampę. - Rzuciła na przód grupy i podchodząc do Olgi, wzięła od niej lampę. - Idąc z tyłu i tak nie będę miała jak strzelać z łuku, a dla was też będzie lepiej, jak światło będziecie mieć za plecami a nie przed oczami. - Zapaliwszy światło, wycofała się z powrotem na swoje miejsce w pochodzie. Lenard od razu stanął blisko niej, nieco z przodu, tak by osłaniać ją przed potencjalnym atakiem, dał znak ręką Wilhelmowi, by ten osłaniał ich pracodawczynię z tyłu. Obaj uzbrojeni byli w miecze i tarcze.

Widok, zapewne obgryzionej zębami goblińskimi, czaszki nie napawał optymistycznie, ale medyczka nie należała do tych strachliwych. Próbowała wpatrywać się w ciemny korytarz przed nimi, ale jej ludzkie oczy, nienawykłe do ciemności, na niewiele mogły się tu zdać. Pozostało jej polegać na zwiadowcach.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 02-04-2022 o 19:40.
Lua Nova jest offline  
Stary 07-04-2022, 19:51   #17
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
19 Pflugzeit 2520, górzyste okolice Lenkster

Jaskinia cuchnęła namacalnym złem. Greta przez dłuższą chwilę wpatrywała się w wyżłobienia znaczące powierzchnię ludzkiej czaszki, oczami wyobraźni widząc bluźnierczą ucztę goblinów lub blisko spokrewnionych z nimi innych wynaturzeń. Taal jeden wiedział, ilu nieszczęśników wyzionęło ducha w tych trzewiach góry, zawleczonych tam przez rechoczące nikczemne stwory, nie znające nawet krztyny litości. Greta nie potrafiła wymazać ze swej pamięci obrazu widzianego kiedyś truchła jelenia, który wpadł żywcem w potrzask i który został znaleziony w ciemnościach nocy przez wychodzące wówczas na powierzchnię gobliny. Potworny stan padliny dowodził jawnie tego jak okrutnymi i przeżartymi do szpiku kości złem stworzeniami były te podstępne istoty.

Lecz chociaż jej żołądek zmienił się pod wpływem złych przeczuć w bryłkę lodu, Greta poczuła coś jeszcze, coś diametralnie odmiennego od niepokoju. Była to narastająca ekscytacja, znajome uczucie podniecenia towarzyszącego polowaniu na niebezpieczną zdobycz. I mająca przynieść mściwą satysfakcję szansa na odpłacenie małym bestiom pięknym za nadobne.

Pozostali członkowie wyprawy wślizgnęli się jeden po drugim do pieczary, myszkując po jej zakamarkach i zapalając latarnie. Stojąca na uboczu Greta taksowała nieznajomych bacznym okiem, chociaż unikała ostentacyjnego gapienia się czy to na tworzących świtę pani Petry zbrojnych czy też budzącą coraz większą konsternację dziewczyny parę nieludziów.

Niezmiennie zafascynowana osobą Davandrell, Greta nie potrafiła pojąć tego, co u boku elfki robił krasnolud! Wszystkie bez mała bajania, które od maleńkości dziewczyna słyszała opowiadały o okrutnie zawziętej i nieprzejednanej nienawiści tych obu ras: wiotkich dzieci lasu i gruboskórnych dzieci gór. Sama Greta nie żywiła względem khazadów żadnej niechęci, pamiętna odwiecznego sojuszu jaki zawarł z nimi Sigmar przed wniebowstąpieniem. Towarzysz Davandrell sprawiał wrażenie bitnego i solidnego kompana, toteż Greta odnotowała w pamięci, aby w razie kłopotów trzymać się jego boku.

Odebrawszy z rąk Olgi sajhadak przewiesiła go przez plecy i oparła prawicę na swoim toporku. W mrocznych podziemiach, w wąskiej i zdradliwej przestrzeni nieobrobionych korytarzy i przesmyków łuk stawał się orężem wielce niepraktycznym. Starannie naostrzony toporek sprawdziłby się w takim otoczeniu znacznie lepiej i Greta miała nadzieję, że Taal ześle jej sposobność, aby zbroczyć ostrze broni cuchnącą goblińską posoką. Lecz żądza zemsty była czymś innym niż instynkt zachowawczy - choć łowczyni oddałaby wiele za zarąbanie kilku szkodników, nie zamierzała lekkomyślnie pchać się w szpic pochodu. Od tego byli lepiej zbudowani i noszący zbroje mężczyźni.

Muskając palcami pętlę topora obserwowała rozdzielających swe pozycji towarzyszy gotowa wślizgnąć się za plecy pierwszych dwóch, trzech z nich.

Jak wspomniałem w fabularce, Greta będzie chciała znaleźć się w pierwszej połowie szyku, ale nie na szpicy. Pasuje jej pozycja za plecami pierwszych kilku szperaczy: dobrze mieć z przodu kogoś, kto przyjmie na siebie impet pierwszych ciosów, a jednocześnie wciąż mieć możliwość względnego zwiadu. Poproszę o regularne testowanie Spostrzegawczości Grety (przypominam o jej czułym słuchu). Gdyby okoliczności na to pozwalały, poproszę też o nowy test Szóstego Zmysłu (chyba, że pierwszy udany rzut generuje swój efekt przez czas dłuższy niż runda/tura).


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
Stary 07-04-2022, 20:51   #18
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Davandrell po raz kolejny ignorowała, puszczała mimo uszu i nie reagowała na wszystkie dotychczas rzucane dowcipy z podtekstami mocno erotycznymi. Może przyczyną tego był fakt, że była w tym towarzystwie jedyną elfką lub też być może inny fakt, że poważnie podchodziła do tego co robiła. To znaczy starała się zawsze rozdzielać czas na zabawę od czasu na robotę. Tu i teraz byli w ściśle określonym celu. Robotę trzeba wykonać, a czas na zabawę znajdzie się potem. Potem to może być nawet czas na zabawy erotyczne. Choć Davandrell znała stare krasnoludzkie przysłowie, że krowa, która dużo ryczy mało mleka daje. W większości przypadków przysłowie to sprawdzało się w przypadku ludzi. Ci najmocniejsi w gębie najszybciej znikali gdy trzeba było gadanie wprowadzać w czyn. Dlatego też pomijała te dowcipy milczeniem.

Miała też świadomość rzucanych w kierunku jej samej jak i jej towarzyszy - szczególnie krasnoluda - ukradkowych i tych mniej ukradkowych spojrzeń. Przywykła do tego lub starała się przywyknąć i nie zwracać uwagi. Trudniejsze było udawanie obojętności i nieświadomości tych spojrzeń. Pomagała w tym elfia spostrzegawczość.
W tej ekipie największą ilość spojrzeń w jej stronę rzucała łuczniczka Greta. Starała się to robić naprawdę tak, żeby nie zostać zauważoną, ale nie z elfką takie numery. Greta zerkała na nią niemalże z fascynacją. Davandrell nigdy nie wiedziała co w takich sytuacjach myśleć. Czy to fascynacja, czy zazdrość, czy niechęć lub może nawet wrogość. W oczach Grety widziała jedynie niegroźną fascynację dlatego też pozostawała jak zwykle czujna, ale nie poświęcała temu zbytniej uwagi. Przywykła.

Po wstępnym zwiadzie przeprowadzonym przez Gretę drużyna postanowiła ruszyć w głąb domniemanej siedziby goblinów. Widzenie w ciemności było przereklamowane. To znaczy było przydatne jednak nie działało tak jak sądzili ci, którzy nie byli obdarzeni infrawizją. Póki światło z powierzchni docierało zarówno ona jak i Goli widzieli praktycznie tak daleko jak sięgał korytarz zanim skręcał. Davanderll wiedziała, że póki co dawało to im dwójce niewielką przewagę. Potem głębiej będą równouprawnieni lub dokładniej mówiąc równo obdarzeni z resztą ekipy. Musieli zdać się na światło lamp co było często bardziej niebezpieczne niż pomocne. Lampy w lochach czy podziemiach dawały naprawdę niewiele światła. Natomiast wszystkie stwory siedzące gdzieś tam w ciemnościach z daleka widziały zbliżających się śmiałków. Cóż nie ma ryzyka, nie ma imprezy. Kto nie ryzykuje ten złota nie zgarnia.

Zanim ruszyli Davandrell przygotowała swój łuk, poprawiła kołczan, żeby był w idealnym położeniu do szybkiego sięgania po strzały i pierwszą strzałę założyła na cięciwę choć jeszcze jej nie naciągała. To była stara elficka technika. Wiedziała, że łuk średnio nadaje się do walki w ciasnych korytarzach i pomieszczeniach. Wiedziała jednak też, że mając przed sobą krasnoluda z jego nieodłącznym toporem mogła być spokojna, że póki Goli żyje nic się za niego nie przedostanie. Taka żywa tarcza choć trochę niska, ale za to śmiertelnie zabójcza dzięki swojej wytrzymałości, opancerzeniu i niesamowicie ostremu toporowi. Mając go z przodu wiedziała, że będzie miała wiele dogodnych pozycji strzeleckich. Wiedziała, ponieważ nie raz już tak działali.

- Tym razem zaopiekuj się światłem co by nam się dobrze walczyło. - Mrugnęła do Magnusa przekazując mu latarnię.
Byli gotowi ruszyć na spotkanie zielonoskórych.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 09-04-2022, 14:56   #19
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 05 - 2520.04.19; bct (4/8); południe

Miejsce: Ostland; Lenkster; okolice Lenkster; jaskinie goblinów
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); południe
Warunki: jaskinia, ciemno, wilgotno, ziąb, cicho;



Wszyscy




Zanurzyli się w głąb jaskini. Najpierw czworonożny tropiciel, potem jego opiekunka, po niej zgrzytający metalem pancerza krasnolud a potem reszta. Jaskinie były koślawe i bez widocznych wzmocnień stropów jakie zwykle były w krasnoludzkich albo ludzkich kopalniach. Przypominały więc raczej norę jakiegoś wielkiego stworzenia niż wytwór istot rozumnych. Jednak widoczne na ziemi ślady szponiastych stóp, czasem czymś owiniętych, czasem noszących ślady jakiegoś obuwia a czasem całkiem bosych wyraźnie wskazywały, że jakieś dwunogi przemieszczają się tędy całkiem sporo. Szło się niezbyt wygodnie, trzeba było uważać aby nie zahaczyć głową o jakiś korzeń albo kamień wystający z obłego sufitu tej nory. Tylko Bruno i Goli mieli głowy na tyle nisko, że nie mieli tego zmartwienia. Jaskinia widocznie była pomyślana o istotach niższych niż większość dorosłych elfów i ludzi. W większości były jednak na tyle szerokie, że mogły się minąć albo nawet stać obok siebie dwie osoby. Chociaż gdyby doszło do walki to swobodnie mogłaby walczyć pewnie jedna, dwie obok siebie mogły już sobie przeszkadzać a dla trzeciej to już nie było miejsca.

Po tym jak światło dnia już dawno znikło za ich plecami mogli sobie oświetlać drogę tylko lampami jakie nieśli Magnus i Melissa. Pozwalało to widzieć całkiem wyraźnie te tunele na kilkanaście kroków w przód i w tył. Oraz trochę dalej tworzyło strefę półmroku z jakiej stopniowo pojawiało się więcej detali. Trudno było jednak złapać dalszą perspektywę. Korytarze szły mniej więcej prosto jednak na pewno nie według linii prostej jak to było u przedstawicieli ras jakie właśnie szły tymi korytarzami przyświecając sobie lampami. Atmosfera była napięta chociaż na razie każdy trzymał nerwy na wodzy. Wydawało się prawie pewne, że skoro wkroczyli na teren goblinów to prędzej czy później dojdzie z nimi do konfrontacji. Tylko nie było pewne w jakich okolicznościach i scenerii. Korytarze czasem się rozdzielały, czasem do innych kortarzy a czasem do jakichś jam. Bruno jednak powęszył w nich i prowadził swoją kasztanowłosą opiekunkę dalej a ona pozostałych.

Przy okazji pierwszy raz mogli sprawdzić w praktyce jak kto sobie radzi w tym dyskretnym poruszaniu się. Raczej chyba nie było zaskoczenia jak okazało się, że wygląd i wyposażenie może sporo sugerować pod tym względem. Trójka Melissy jaka zamykała pochód nie była zbyt dobra w takie zabawy. Podobnie zresztą jak Magnus. W porównaniu do reszty tropicieli, łotrzyków i myśliwych wydawali się nieco niezdarni. A to coś chrupnęło im pod butem, a to kopnęli jakiś kamyk lub kawałek kości. W końcu na co dzień zajmowali się czym innym niż skrytym podchodzeniem kogoś. Trochę lepiej radził sobie krępy khazad. Co mogło dziwić. Ale zmysły starej rasy pozwalały mu ominąć chociaż część tych detali jakie imały się wspomnianej czwórki. Pozostali radzili sobie całkiem dobrze. Widać było, że nie są w podobnej sytuacji pierwszy raz i znają się na rzeczy.

W końcu gdzieś jednak dotarli. To nie było aż takie zaskakujące bo z każdym kolejnym zakrętem, wznoszeniem czy opadaniem korytarza te dziwne, zniekształcone dźwięki jakie słyszeli prawie od początku robiły się coraz wyraźniejsze. Musieli się więc zbliżać do ich źródła. A, że mogli być już blisko to zdradziło im światło. Pierwszy raz dostrzegli jakieś światło w tych jaskiniach oprócz tego co sami nieśli. Więc trudno to było przegapić. Chociaż nie dla wszystkich to było jednakowo wyraźne. Olga która szła pierwsza odwróciła się do nich, położyła palec na usta po czym pokazała kierunek przed siebie. Jak się podeszło do niej to widać było owo światło. Na razie jako poświatę na ścianie jaskini. Pewnie za następnym zakrętem było coś co dawało to światło ale co to nie było jeszcze widać. No i to było w korytarzu w lewo a był jeszcze drugi w prawo który był ciemny jak cała reszta jaką do tej pory szli.

~ Zostawcie tu światło. Spróbujmy tam zajrzeć. ~ zdecydowała Petra po chwili zastanowienia. Światło lamp mogło ostrzec tubylców o nieproszonych gościach tak samo jak tych ostrzegło to światło na ścianie jaskini. Tak zrobili i spróbowali podkraść się i rozejrzeć co tam jest dalej.

Wszyscy dostrzegli to co było dalej. Za zarętem było jeszcze parę kroków tego bezkształtnego korytarza a potem jakieś większe pomieszczenie. Takie jak główna izba w przeciętnej karczmie. Tylko nie takie proste i o wiele bardziej zaśmiecone. Nie było to dziwne skoro urzędowały tu gobliny które z dbania o czystość nie słynęły. A wreszcie je ujrzeli. W tym pomieszczeniu było ich chyba z tuzin. Chociaż nie było widać całego za to było widać ze dwa albo trzy inne wejścia które prowadziły nie wiadomo dokąd ale nie można było wykluczyć, że tam też byli jacyś tubylcy. Tych w pomieszczeniu był z tuzin. Byli zajęci dobrą zabawą. Taką w goblińskim stylu. Jeden dał drugiemu w pysk wrzeszcząc coś niezrozumiale. I po chwili obaj się wzięli za łby do wtóru złośliwym okrzykom pozostałych. Ci trzymali jakieś kubki i coś jedli pieczonego z ogniska bo to ten to tamten odkrajał nożem to co się tam piekło. A co jakiś czas któryś złośliwie ciskał kością, kijem czy kamieniem w przywiązaną do kołka kozę jaka beczała wtedy żałośnie.

Tą scenę goblińskiego maltretowania ofiary widzieli wszyscy. Zielonoskórzy słynęli z brutalności i okrucieństwa a dla słabych i złośliwych goblinów to był wręcz znak firmowy. Pogardzane i poniżane przez silniejszych gdy tylko dorwały kogoś w swoje ręce to znęcały się ile wlezie. Tak jak teraz nad tą schwytaną kozą. Ale zabawa połączona z kłótnią na tyle ich absorbowała, że nie zorientowali się jeszcze, że ktoś ich podgląda.

Melissę tak zaabsorbował ten widok, że nie zwróciła uwagi na niewiele więcej. Ot, tyle, że jeden z tych korytarzy jakie ciągnęły się za tym pomieszczeniem też było oświetlone i na jej końcu majaczyły jakieś powiązane kawałki drewna to pewnie coś tam było zbudowane. Zresztą jej obaj ochroniarze i Magnus dostrzegli to samo. Goli okazał się mieć nieco lepszy wzrok czy słuch. Bo zorientował się, że te kawałki drewna to chyba jakiś płot albo zagroda. Co jakiś czas wystawał tam jakiś zwierzęcy łeb jakby sprawdzał co się dzieje w hałaśliwszej części jaskini. Ale na tym krasnolud poprzestał. Greta, Davandrel i Olga dostrzegły znacznie więcej. Tak trochę dalej, w sąsiednim pomieszczeniu była jakaś zagroda, pewnie z psami albo wilkami jak można było poznać po kształcie wystających co jakiś czas głów. I to chyba przynajmniej dwa sądząc po tych różnych łbach. A jeszcze na końcu tamtego drugiego pomieszczenia, w ścianie, majaczyły jakieś drzwi albo kraty. To już było słabo widoczne. Trudno z tego miejsca było zgadnąć co to może być.

~ To chyba jakaś cela albo zamknięty korytarz. I coś tam w środku się rusza. Chyba tam ktoś jest... Ale nie widzę zbyt dokładnie. ~ szepnęła Petra do pozostałych pokazując o co jej chodzi. Z tymi psami albo wilkami też się zgadzała z pozostałymi, że to pewnie coś takiego.


---


Mecha 05


Podchody pod pomieszczenie + wykrywanie detali


Rzut dla wszystkich: https://orokos.com/roll/938983 52


Bruno: 50+50=100; Gobliny 45; 50+100=150-45=105; rzut: 52; 105-52=53 > du.suk = pierwsza zagroda + zakratowane wejście

Olga: 40+70=110; Gobliny 45; 50+110=160-45=115; rzut: 52; 115-52=63 > du.suk = pierwsza zagroda + zakratowane wejście

Goli: 20+40=60; Gobliny 45; 50+60=110-45=65; rzut: 52; 65-52=13 > ma.suk = pierwsza zagroda

Davandrel: 50+60=110; Gobliny 45; 50+110=160-45=115; rzut: 52; 115-52=63 > du.suk = pierwsza zagroda + zakratowane wejście

Magnus: 35+10=45; Gobliny 45; 50+45=95-45=50; rzut: 52; 50-52=-2 > remis = coś tam w tym drugim jest zbudowane

Greta: 35+70=105; Gobliny 45; 50+105=155-45=110; rzut: 52; 110-52=58 > du.suk = pierwsza zagroda + zakratowane wejście

Petra: 55+90=145; Gobliny 45; 50+145=195-45=150; rzut: 52; 150-52=98 > ep.suk = pierwsza zagroda + zakratowane wejście + więzień

Lenard: 30+10=40; Gobliny 45; 50+40=90-45=45; rzut: 52; 45-52=-7 > remis = coś tam w tym drugim jest zbudowane

Melissa: 35+10=45; Gobliny 45; 50+45=95-45=50; rzut: 52; 50-52=-2 > remis = coś tam w tym drugim jest zbudowane

Wilhelm: 30+10=40; Gobliny 45; 50+40=90-45=45; rzut: 52; 45-52=-7 > remis = coś tam w tym drugim jest zbudowane
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 09-04-2022 o 18:50. Powód: Zmiana pomylonych wyrazów.
Pipboy79 jest offline  
Stary 10-04-2022, 16:34   #20
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Cuchnący półmrok goblińskiej jamy

Obserwując z bezpiecznego dystansu swarliwą zgraję nieludziów, Greta kilkakrotnie odsłoniła bezwiednie zęby, niczym rozdrażniony drapieżny zwierz ukryty pod ludzką skórą. Te niewielkie stworzenia o pokracznym wyglądzie i namacalnej wręcz aurze złośliwości, wydające z siebie skrzekliwe dźwięki i nie przejawiające żadnych oznak ucywilizowania, budziły w niej nienawistne pragnienia. Łowczyni wciągnęła powoli powietrze, rozluźniła chwyt zbielałych z wysiłku palców na stylisku toporka i wsunęła oręż w pętle na pasie. Obserwując na przemian nieświadome jeszcze zagrożenia gobliny oraz swoich towarzyszy, przycisnęła się bokiem do wilgotnej ściany korytarza i wyciągnęła z łubii łuk.

Znajomy kształt cisowego drewna wytłumił w dziewczynie gorącą złość i żądzę krwi, wyciszył niemal natychmiast jej myśli. Znała ten łuk tak doskonale jakby był od zawsze naturalnym przedłużeniem jej ciała. Wykonała go z ogromnym pietyzmem i dbałością o każdy szczegół, poświęcając na tę pracę wszystkie nieliczne wolne chwilę. Lothar Lomm był wyśmienitym łuczarzem, nieoszlifowanym diamentem ukrytym w kotlinie Walbecku. Jego łuki, chociaż z wyglądu pospolite i zwyczajne, słynęły z niezwykłej celności i zasięgu. Greta po wielokroć zastanawiała się w przeszłości, czy to boska ręka Ranalda miała swój udział w szyderstwie faktu, że została jako wyrostek oddana Lommom w posiadanie za myśliwski łuk tak podobny do tego, który właśnie trzymała w dłoni.

Przybrany ojciec uczynił wszystko, aby przekazać Grecie tajniki swojego fachu. Dobór materiału i narzędzi, techniki ich obróbki, sposób łączenia elementów - wszystko to wpajał dziecku przez niekończące się godziny aż doprowadził je do stanu, w którym drobne dłonie Grety pracowały nad bronią niczym obdarzone własnym życiem, bez udziału znużonego ponad wszelką miarę umysłu.

Jeśli Ranald miał swój udział w życiu Grety, to jeszcze większym szyderstwem losu jawił jej się fakt, że zabiła Lothara nie strzałą, a myśliwskim nożem, zbroczonym posoką knura, którego chwilę wcześniej szlachtowała. Ani razu nie zwątpiła w to, że dokonała wówczas właściwego wyboru. Nóż w miejsce łuku jawił się największą zniewagą, na jaką gotowa była się w tamtej chwili zdobyć.

Wciąż przyciśnięta do chropowatej ściany, wyjęła z sajdaka strzałę i nasadziła ją na luźną jeszcze cięciwę, oczami wyobraźni rozrysowując pozycje goblinów i szukając wolnej przestrzeni do oddania czystego strzału.

Ogarnął ją nieludzki wręcz spokój. Taki sam czuła, kiedy pełne zdumienia i niedowierzania oczy Lothara zaszły szklistą mgłą. Który jeszcze się pogłębił, gdy za pomocą noża odebrała przybranemu ojcu to, czego tak naprawdę nie potrzebował oraz to, co odebrało mu rozum. Spokój, który zawładnął nią całkowicie, gdy w głębi lasu paliła w ognisku pożegnalny dar Lothara.

Wtedy właśnie po raz pierwszy złożyła dziękczynną ofiarę Karnosowi i nigdy nie zapomniała tego przejmującego wrażenia ulgi, jaka ją ogarnęła. Siske Lomm jej tego nie dał, oszukując swoją przyrodnią siostrę po raz ostatni w życiu. Spłonął w chacie ojca tak doszczętnie, że nie znalazła sposobu, aby odebrać mu jego pożegnalny dar.

Lecz teraz Karnos miał ponownie otrzymać ofiarę krwi oczyszczonej w płomieniach, tym razem wytoczonej z żył zielonoskórych pokrak.

Myślę, że to będzie pierwszy, ale nie ostatni wpis dla Grety w tej kolejce. Potrzebuję informacji Mistrza, czy łowczyni będzie mogła zająć w wylocie korytarza pozycję strzelecką bez tarasowania drogi reszcie drużyny. Więcej szczegółów niedługo w komentarzach.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172