|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-06-2022, 19:04 | #61 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
16-06-2022, 02:04 | #62 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 14 - 2520.03.28; bzt (5/8); przedpołudnie Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; trasa Lenkster - Zelbad; górska dolina Czas: 2520.03.28; Bezahltag (5/8); przedpołudnie Warunki: ; na zewnątrz: jasno, zimno, pogodnie, d.sil.wiatr Wszyscy - Nie no jak tak będzie wiało to prędzej pospadacie z tych drzew jak dojrzałe ulęgałki. - coś w ten deseń rano powiedziała Petra jak jeszcze razem siedzieli przy ognisku i śniadaniu. I miała rację. Rano wiało całkiem mocno. Na tyle, że wiatr poruszał koronami krzaków i mniejszych drzew i konarami tych większych. Do tego mżyło co mocno ograniczało zasadność używania łuków. W całości więc cała akcja stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Petra i Inez zastanawiały się na głos czy nie odwołać całej akcji i przełożyć ją na obiad albo wieczór czy raczej kolejny poranek. Naradzały się z tropicielkami i rangerami jakie dają prognozy na pogodę. Bo jakby jeszcze się poprawiło jakoś w miarę szybko można by poczekać ale jakby miało sie utrzymać czy pogorszyć z tą aurą to lepiej było ruszać dalej. To, że wilki gdzieś tu są pomimo niepogody dało się poznać. W nocy znów podeszły pod obóz. Ale tym razem ludzie byli na to lepiej przygotowani niż ostatniej. Bruno i parę innych psów ostrzegły straże o niebezpieczeństwie, ci chwycili za polana z ognisk robiąc z nich pochodnie i krzykami odpędzili napastników. Ale dało się odczuć, że wilki o nich nie zapomniały. Dalej szukały słabego punktu aby urwać jakiś krwawy ochłap. No a rano była ta rozmowa jak się obie szefowe zastanawiały co tu począć dalej. - To ja nie wiem gdzie dokładnie jest ten Bastion. Ale jak to ma być tyle drogi jeszcze to chyba nie. Nie powinny iść za nami aż tak daleko. Powinny działać na swoim rewirze. Ta dolina, może sąsiednie. A ten Bastion to chyba ma być dalej. - Olga trochę wahała się w swojej opinii bo nie była jeszcze w cywilizowanej stolicy gór więc nie była pewna jak to daleko. Tyle co z opisów obu szefowych. Ale uznała, że do samych bram Bastionu to te wilki chyba nie powinny ich odprowadzać. Co najwyżej do granic swojego rewiru. Tylko jak pierwszy raz je spotkali to nie wiadomo było gdzie jest ta granica. - A pogoda no mżyć chyba powinno przestać niedługo. Z tamtej strony doliny jakby się przejaśniało, może wiatr przegna chmury. - Uta za to wypowiedziała się w sprawie prognozy pogody. Słysząc to pozostali też popatrzyli w tamtą stronę. No tam, na końcu doliny co było widać to te bure, deszczowe chmury jakby się kończyły. Była szansa, że jakby tendencja się utrzymała to ten silny wiatr zwieje stąd chmury i chociaż problem mżawki odpadnie. - No dobra to poczekamy ze dwa pacierze i zobaczymy. - zdecydowała w końcu Petra wstrzymując na razie odjazd karawany. Okazało się, że prognozy lokalnej rangerki były dość trafne. Wiatr w końcu przegnał chmury i się rozpogodziło, nawet wyszło słońce. Niestety ten sam wiatr dalej bujał dość mocno konarami. Co nie tylko mogło utrudnić wspinanie i utrzymanie się na tych konarach ale i widoczność z nich oraz strzelanie. W końcu aby napiąć łuk i wypuścić cięciwę trzeba było mieć obie wolne ramiona a co za tym idzie puścić się drzewa i balansować resztą ciała. - Dobra to kto się czuje na siłach to niech śmiga z łukiem na drzewa. Poczekamy na was z parę pacierzy. Jak nie wyjdzie z tymi wilkami to złaźcie i dawajcie do nas. Spróbujemy wtedy po obiedzie albo jutro rano. - Petra widząc, że w najbliższym czasie nie ma co już liczyć na kolejną poprawę pogody dała znać ochotnikom, że czas spróbować wykonać ten plan z włażeniem na drzewa. Kto chciał mógł spróbować swoich sił. --- Więc kto chciał to spróbował. Było chwiejnie i zimno. Wiatr na tyle bujał gałęziami, że jak się po nich właziło to cały czas bujały się i trzeszczały a młode i jeszcze drobne listki szumiały. Wejść się jeszcze dało ale utrzymanie się na miejscu też wymagało nieco wprawy i uwagi. Ale jeszcze się dało. Obie łowczynie nagród spróbowały swoich sił. Co prawda tylko Uta miała łuk ale Laura chyba nie chciała się rozdzielać z partnerką więc zasiadła na tym samym drzewie co ona. Oprócz nich było jeszcze dwóch łuczników. I jak ktoś chciał do nich dołączyć to też musiał czy musiała znaleźć swoje drzewo do siedzenia. Z góry było widać jak obóz zwija manatki. Po czym powoli odjeżdża coraz dalej i dalej. Wozy, woły, piesi i konie robiły się coraz mniejsze i mniejsze. Ale nie znikły ostatecznie tylko zatrzymały się w oddali. Co mogło dawać chociaż moralnie otuchy gdy się siedziało na tych drzewach. No a potem zostało czekanie. Zimne, chwiejne czekanie z jednej strony i zaniepokojone z drugiej. Z wozów bowiem tych co zostali na drzewach w ogóle nie było widać z oddali. Nawet ciężko było się zorientować na których siedzą bo wszystkie zlewały się w jeden pas. --- Pogoda się przejaśniła ale dalej było zimno i wilgotno. Mżawka jaka spadła rano w tych warunkach słabo parowała i wsiąkała więc i trawa, i liście, kora, wszystko było mokre. Nawet jak nad głowami i prawie nagimi gałęziami świeciło słońce i chmur było już niewiele. Dłonie marzły od tego wszystkiego a na gałęziach siedziało się niezbyt wygodnie jak to szło tak na dłużej. Ale w końcu czekanie się opłaciło. Gdzieś pomiędzy drzewami, pomiędzy pniami i krzakami dało się dostrzec podłużne, szare sylwetki. Najpierw pokazała się jedna potem druga. Węszyły, nasłuchiwały, obserwowały. W końcu tym wilczym truchtem ruszyły w stronę pozostałości obozu. Zatrzymywały się często aby znów powęszyć albo nasłuchiwać. Czy wykryły obcych na drzewach czy nie trudno było powiedzieć. Czasami wydawało się, że zerkają prosto na nich. Ale w końcu ruszyły do przodu w kierunku pobojowiska zwabione nadzieją znalezienia pożywienia. Za tymi dwoma czy trzema zwiadowcami na skraju lasu pojawiła się reszta wilczej watahy. https://images.csmonitor.com/csm/201...andard_900x600 Wilcze stado zbliżyło się do pozostałości obozu. Węszyło i szukało czegoś do jedzenia. Dla łuczników to nie były zbyt wygodne cele. Rozproszone i do każdego trzeba by strzelać pojedynczo. No i puścić się dłońmi drzewa aby oddać strzał. A wciąż dość mocno wiatr bujał gałęziami. Na tyle mocno, że trzeba było wziąć na to dodatkową poprawkę przy strzelaniu bo musiał wpływać mocno na lot strzały skoro bez trudu machał grubszymi i masywniejszymi od strzał gałęźmi.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
17-06-2022, 19:47 | #63 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
19-06-2022, 16:58 | #64 |
Highlander Reputacja: 1 |
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |
24-06-2022, 23:31 | #65 |
Reputacja: 1 | Zasadzka na drodze do Zelbadu
__________________ Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni... |
25-06-2022, 14:52 | #66 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 15 - 2520.03.28; bzt (5/8); przedpołudnie Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; trasa Lenkster - Zelbad; górska dolina Czas: 2520.03.28; Bezahltag (5/8); przedpołudnie Warunki: ; na zewnątrz: jasno, zimno, pogodnie, d.sil.wiatr Wszyscy Podobno na wojnie najwięcej czasu spędza się na czekaniu. Na polowaniu też chociaż przy aktywnym szukaniu zwierzyny pewnie by to było na chodzeniu po lesie. Albo przy łowieniu ryb na podziwianiu spławika i okolicy. A te długie okresy niewielkiej aktywności które jednak były niezbędne w całości sytuacji przeplatały się z tymi krótkotrwałymi gdzie działo się zawsze zbyt wiele, zbyt szybki i nigdy nie dało się w pełni kontrolować tej chaotycznej sytuacji. Tak było przynajmniej i tym razem. Najpierw był odjazd reszty karawany, potem zakładanie sideł przez tych co zostali i mieli strzelać do wilków. Potem włażenie na te rozkołysane silnym wiatrem drzewa. To było coś! Całkiem inaczej niż gdy się wchodziło na nie przy spokojnej pogodzie. No a potem znów czekanie. Z daleka widać było, że Inez i Petra dotrzymały słowa i jak karawana odjechała dość daleko ale wciąż była widoczna to zatrzymały ją. Też nie mogli odjechać zbyt daleko aby cokolwiek mieli szanse zobaczyć i czas reakcji odsieczy mógł być krótszy. Zwłaszcza, że większość musiałaby dotrzeć pieszo. No ale i niezbyt blisko bo wtedy wilki mogły się nie pokazać na pobojowisku. No a potem czekanie. Czekanie na tych bujających się gałęziach i konarach przy nadziei, że wilki będą uprzejme pokazać się wcześniej niż ten silny wiatr zmiecie kogoś z drzewa. Ten etap był nasycony niepewnością. Tego czy się da radę utrzymać na tym drzewie no i czy to wszystko ma sens i wilki pokażą się w wyznaczonym przez szefowe czasie. Jak nie to trzeba będzie zejść, dołączyć do reszty i znów spróbować po obiedzie albo jutro rano. Ale wilki pokazały się. I to niepewne, wietrzne i chwiejne oczekiwanie zakończyło się. Teraz też czekali ale było to znacznie bardziej ekscytujące. Wilki jak na złość zachowywały się nieufnie i ostrożnie. Czy wywęszyły kogoś z nich czy nie, nie było pewne. Może dostrzegły, usłyszały a może nie. Jeśli nawet to chyba nie uznały tego za na tyle duże zagrożenie aby pohamować głód. Więc stopniowo wilczym truchtem, zatrzymując się co chwila aby powęszyć i ponasłuchiwać wyszły na otwartą przestrzeń. To było duże stado. Okazało się, że bliższe były te szacunki w okolicach dwóch niż jednego tuzina. Jak na stado dość dużych drapieżników to było spora wataha. A gdy już wyszły i zaczęły grzebać w resztkach pozostawionych po obozie ktoś z grupy ukrytej na drzewach łuczników wypuścił pierwszą strzałę. A reszta uznała to za sygnał do rozpoczęcia ostrzału. Udało im się zaskoczyć wilki które chyba nie spodziewały się takiej napaści. Bo któryś z trafionych w bok zaskomlał po czym wszystkie jak na komendę odwróciły się i zaczęły gwałtowny odwrót do lasu. Dla łuczników najłatwiejszy pierwszy strzał. Mogli sobie upatrzyć jakiegoś wilka i obrać go za cel. Co obecnie było trudne o tyle, że trzeba było puścić się drzewa aby wyjąć strzałę i napiąć cięciwę. Trudno się to robiło jak wiatr miotał włosami, ubraniem i gałęźmi na jakich się siedziało. A jak zwolnili cięciwę i strzała pomkneła naprzód to też widać było gołym okiem, że ją też ten silny wiatr wyraźnie znosi. W tych warunkach strzelanie i trafianie było mocno utrudnione. Ale mimo to ktoreś ze strzał musiały ugodzić któregoś wilka. Zaraz potem jeszcze wszystko się skomplikowało. Wilki zaczeły powszechną rejsteradę. Ale do skraju lasu który był względnie dobrą kryjówką przed ostrzałem był nawet dla tych szybkich stworzeń spory kawałek. Mknęły przed siebie co tchu w piersiach i łapach błyskawicznie skracając ten dystans z prędkością jaka dorównywała końskiemu galopowi. Ale wciąż były w zasięgu rażenia ukrytych łuczników. Któryś z wilków zaskomlał i upadł fikołkiem prawie jakby zderzył się z niewidzialną ścianą. A potem podniósł się, zaczął szarpać się i warczeć walcząc z sidłami jakie go złapały i trzymały mocno. Reszta jego kamratów uciekała dalej rażeni po drodze strzałami łuczników. Ale dla nich im dalej były te wilki tym trundiejsze robiło się strzelanie. Dystans szybko rósł, wilki były szybkim, ruchomym celem do tego mieszały się ze sobą przez co nie było co liczyć, że obierze się ktoregoś za cel i będzie ładować tylko w tego aż padnie. Któreś musiały dostać bo słychać było wilczy skowyt i którymś z boków czy grzbietów wystawały “patyczki” oznaczające strzały. Ale żaden nie padł. Chociaż jeden jak już znikał w obrębie lasu musiał być poważnie ranny bo zaczął odstawać od reszty stada ale ostatecznie umknął z niebezpiecznej dla siebie stefy. W tej pozostał tylko ten jeden pechowiec jaki szarpał się z wnykami. I rzucał się na nie swoimi wilczymi kłami zażarcie próbując wyrwać się znów na wolność. Jakby go tak zostawić to pewnie wkrótce by mu się udało przegryzajac wnyki. Lub swoją łapę.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
26-06-2022, 13:38 | #67 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
01-07-2022, 13:16 | #68 |
Reputacja: 1 | Zasadzka na drodze do Zelbadu
__________________ Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni... |
01-07-2022, 23:42 | #69 |
Highlander Reputacja: 1 |
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |
03-07-2022, 01:48 | #70 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 16 - 2520.03.29; knt (6/8); przedpołudnie Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; Zelbad; górska osada Czas: 2520.03.29; Konigstag (6/8); przedpołudnie Warunki: jasno, ciepło, cicho ; na zewnątrz: jasno, powiew, zachmurzenie, zimno Wszyscy https://cdn1.epicgames.com/ue/produc...ize=1&w=19 20 - A rano było tak ładnie nie? - Petra zagadnęła w którymś momencie do towarzyszy. Wczoraj jak przybyli do tej górskiej wioski to już zmierzchało. Normalnie zatrzymywali się wcześniej ale Petra z Inez co już tędy wędrowały i mniej więcej znały okolicę wolały trochę przeciągnąć podróż i zaryzykować jazdę do zmroku aby dotrzeć do tego okrucha górskiej cywilizacji jaką było Zelbad. Podróż tuż przed czy po zmroku była mocno ryzykowna i w nieznanym terenie mało kto tak ryzykował. Ale tym razem obie szefowe wolały to zrobić jeśli nagrodą miał być nocleg pod ogrzanym dachem. Bo jak pod chmurką to nikt nie wiedział czy wilkom się odechciało ataków czy jednak znów spróbują. A w jakiejś osadzie to zawsze była na to mniejsza szansa. No i wywołali niezłe zamieszanie w wiosce. Takiej karawany nikt się nie spodziewał. A jak na czele jechały dwie piękne i dostojne panie czyli Inez i Petra to zrobiło to na góralach spore wrażenie. Naprawdę potraktowali je jak jakieś szlachcianki, wielkie panie no i wysłanniczki potężnego, górskiego władcy jaki po stuleciach powrócił w swoje górskie włości. Pomogło też to, że obie jechały tędy w stronę Lenkster więc też tu się zatrzymały to nieco się obie znały z sołtysem i pozostałymi. Ale samo rozpakowanie się karawany po chatach, obejściach i stodołach zajęło resztę wieczoru. Był z tym niezły ambaras bo osada na miano wioski raczej nie zasługiwała. Ot kilka gospodarstw położonych na zboczu jednego ze wzgórz górskiej doliny. Ale liczebnie to pewnie karawniarzy była zbliżona ilość co gospodarzy. Nie było więc szans na to aby pomieścili się wszyscy w chatach i łóżkach. Większość musiała spać po stodołach. Ale raczej mało kto narzekał. Spora część podróżników pochodziła z wsi rozsianych wokół Lenkster albo samego Podgrodzia więc byli nawykli do takiego standardu. A nawet pod dachem stodoły było ciszej i przyjemniej niż w namiocie na zewnątrz. No i bardziej sucho. A jak jeszcze można było sobie zrobić legowisko na sianie jakie stanowiło przyjemną warstwę izolującą od zimna to było całkiem nieźle. Chociaż to siano drapało i właziło pod ubranie no ale to była niska cena za spanie pod dachem. No ale przez to wszystko wieczorem raczej nikt nie miał głowy to podziwiania widoków. Wszyscy albo dogadywali się z gospodarzami gdzie mają spać, albo się mościli pod nowym adresem, zabezpieczali wozy czy jedli późna kolację. A potem poszli spać w miarę komfortowych wiejskich warunkach. Dopiero rano jak się wstało była okazja aby się rozejrzeć. I z wstawaniem też spora część podróżnych skorzystała z okazji aby pospać trochę dłużej i odespać nieprzespane ostatnio noce. Bo już wczoraj obie szefowe karawany ogłosiły, że zrobią tu postój na jeden dzień no i nigdzie dzisiaj nie ruszają. W końcu do samego Bastionu to była ostatnia cywilizowana osada gdzie można było odpocząć, wymienić się zapasami, pogadać czy przespać się pod suchym dachem. A dziś rano okazało się, że widoki na okalające wioskę góry są zapewne ładniejsze niż sama wioska. Rano bowiem była całkiem ładna i słoneczna pogoda. W przeciwieństwie do wczorajszej. Za to w nocy było istne oberwanie chmury. Nic tylko dziękować bogom, losowi albo szefowym za nocleg pod jakimś dachem a nie pod namiotem. Jeszcze rano każdy krok lądował jak nie w kałuży to w błocie jakie pozostawiło po sobie te oberwanie chmury. A teraz jak ranek powoli przechodził w przedpołudnie znów się zbierały chmury na niebie. Ale przynajmniej dzisiaj nie czekał ich dalszy marsz więc można było się cieszyć, że zostaje się na miejscu nawet jakby znów się rozpadało. - Udało nam się załatwić dwie izby z prawdziwymi łóżkami u naszych gospodarzy. Jakbyście miały ochotę. Inaczej puszczę wiadomość dalej. - wczoraj wieczorem obie szefowe karawany wytargowały te dwie czy trzy izby z łóżkami od gospodarzy. Każda to była prosta, chłopska izba z dwoma lub czterema łóżkami w jakich normalnie spały dzieci lub matki z małymi dziećmi. Ale na jedną noc, za pewną namową czy odpłatą swoich gospodarzy czy wysłanniczek górskiego hrabiego odstąpili te izby przenosząc się do swoich rodziców w głównych izbach. Było tam więcej prywatności niż spanie we wspólnej izbie na siennikach lub po stodołach. Niejako z oczywistych względów zaproponowano jedno z tych cennych miejsc Yvonne. W końcu była ich jedyną kapłanką i pewnie Inez z Petrą chciały dać znać, że to dostrzegają i szanują. Młoda służka Sigmara pochodząca z wschodnich kresów Ostlandu chętnie przyjęła tą propozycję więc ona była jedną z lokatorek. Same szefowe też skorzystały no ale jeszcze zapytały swoich towarzyszek z goblińskiej wyprawy i wilczej zasadzki też chcąc jakoś uhonorować ich zasługi. I aby miały się szansę wyspać w prawdziwym łóżku, w cieple i pod pierzyną co w polowych warunkach podróży było raczej nie do zrobienia. Chyba tylko ten wagon jakim dysponowały szefowe dawał tego namiastkę. Wczorajsza podróż, poza tą poranną zasadzką na wilki poszła bez większych przeszkód. Jeśli nie liczyć stalowego nieba nad sobą i zimnego, górskiego wiatru jaki omiatał wozy, konie, psy no i podróżnych. Wilki coś się nie pokazywały. Ale czy odeszły czy zwiększyły dystand nie szło zgadnąć. Z godzinę przed zmierzchem mijali jakieś ruiny wioski czy farmy. Gdyby Zelbed już prawie nie było w zasięgu ręki to pewnie by nocowali właśnie tam. A tak to minęli te ruiny. Zwiadowcy pod koniec dnia mieli pewne urozmaicenie w podróży gdy przy wykrocie jakiegoś zwalonego drzewa znaleźli jakieś stare zawiniątko i toporek o wąskim ostrzu w górskim stylu. Trochę zabrudzony i zaśniedziały ale nadal można było nim zdrowo trzepnąć w jakiś zakuty łeb czy skałę. - Po śniadaniu? Jak nie to chodźcie do nas! - zagaiła wesoło Petra. Ona jako jedna z szefowych i grono najważniejszych osób z karawany miały stół u gospodarzy u jakich spędziły noc. Zresztą tak chyba było wszędzie, na ile to było możliwe, te parę osób każda chłopska rodzina mogła jakoś ugościć u siebie, pozostali zmuszeni byli robić ogniska na podwórzu co najwyżej skorzystać z gościnnego użycia pieców i kuchni w domach ale jedli na zewnątrz. - No to dzisiaj z tego co wiem to dzień na robienie prania i kąpieli. Jak coś macie do prania to oddajcie naszym gospodarzom, oni zrobią pranie. - Inez odezwała się w ramach organizacji tego wolnego od podróży dnia. Faktycznie chyba większość podróżnych po śniadaniu zamierzała się zabrać za różne drobne naprawy jakie okazały się potrzebne podczas podróży. - A ja zapraszam na mszę. Będzie w południe w kapliczce. - młoda blondwłosa służka boża zaprosiła ich na tą małą uroczystość. Osada była położona tak daleko w trzewiach gór, że nawet wędrowni kapłani tu nie docierali. W końcu to było po parę dni drogi doliną przez górskie pusktowia i to w jedną stronę. Mieszkańcy Zelbed więc skorzystali z tej rzadkiej okazji, że zawitał do nich kapłan i poprosili o pociechę duchową na co siostra Schreder chętnie przystała. Chociaż przy śniadaniu pozwoliła sobie na pewien kwaśny komentarz. - Ja rozumiem, że w małych wioskach nie ma porządnych świątyń tylko kapliczki no ale mimo wszystko widzę, że Sigmar to nie jest u nich na pierwszym miejscu. - powiedziała jedząc drewnianą łyżką poranną strawę z glinianej miski. Zresztą kapliczka to był niewielki budyneczek zrobiony z desek i opatrzony malunkami dobrych bogów. W środku było miejsce na kilka osób. Tak naprawdę to po to aby tam posprzątać czy złożyć dary wotywne. Po jednej bocznej ścianie było miejsce dla figurki Taala, po drugiej Ulryka. Obie wyrzeźbione z pni drzew, prawie naturalnych rozmiarów chociaż dość toporne. Pewnie rzeźbił to ktoś z miejscowych i sądząc po zczernieniu drewna już dość dawno temu. W centrum, w odpowiedniku głównego ołtarza w prawdziwych świątyniach, była wyrzeźbiona sylwetka drapieżnego ptaka z rozpostartymi skrzydłami. Mimo toporności biła od niej siła i duma. - To Duch Gór. Czytałam o tym w seminarium. Lokalny aspekt Taala lub Ulryka. Może w pewnym sensie Rhyi. Czytałam o tym, że lokalnie w górach oddaje im się cześć albo to jakiś relikt z pogańskich czasów. - młoda siostra nie była aż tak zaskoczona takim rozkładem religijnych sił w kapliczce mieszkańców żyjących z dala od reszty Imperium. Taal był panem zwierząt i natury, jego brat Ulryk panem zimy i wilków a Rhya była panią roślin, urodzaju plonów, połogu i płodności, też utożsamiana z matką naturą. No i żoną Taala. Nie było dziwne, że w głębi gór, gdzie lokalna społeczność była niejako skazana na samą siebie i poddana górskim siłom przyrody właśnie tak się rozkładał układ wierzeń. Figurka Sigmara też tam była ale podobnie jak Morra - boga snów i śmierci czy Shallyi - jego córki oraz bogini miłosierdzia i leczenia były mniejsze i widocznie pełniły poboczną rolę dla trójki głównych patronów tego osiedla. Co dla kapłani Sigmara, głównego patrona Ostlandu, uważanego za jego obrońcę i dobroczyńcę dzięki któremu powstała ta prowincja nie było zbyt miłe. Mimo to nie odmówiła swojej kapłańskiej posługi lokalnym mieszkańcom a i karawaniarzom. Miała to być msza dziękczynna za ukończenie pierwszego etapu górskiej podróży i w intencji bezpiecznego dotarcia do Bastiony zaś dla tubylców ogólnej pomyślności i odpędzenia wilczych najeźdźców. Bo okazało się, że ich też dręczą od jakiegoś czasu ale próbują podkraść jakieś owce albo kozy z pasących się stad a pod samą wioskę na razie nie podchodziły. - No ale ja z nimi gadałem to ponoć są tu górskie pantery. Myślałyśmy czy by z Utą nie zrobić sobie wycieczki na nie. Już zimowe futro pewnie zaczyna im schodzić ale to nadal góska pantera. Rzadkość na nizinach. Można by dostać dobrą cenę za taką skórkę. - Laura co była bardziej wygadana z dwójki łowczyń nagród pochwaliła się co ona się wywiedziała od tubylców. Faktycznie zima miała się ku końcowi chociaż tutaj w górach nadal była silniej odczuwalna niż na nizinach to była szansa, że i zwierzęta jeszcze nie lniały tak bardzo zmieniając gęste i najcenniejsze zimowe futro na rzadsze jakie miały podczas letniego sezonu. Zaś Laura chyba wczoraj nie dostrzegła aluzji Grety pochylajacej się z nożem nad dobitym wilkiem. Pokiwała głową na znak zgody i nieco się uśmiechnęła bo w końcu łuczniczka mówiła o skórkach nad zabitym wilkiem to trudno było się dopatrzyć aluzji do czegoś innego niż skórki z zabitego wilka. - Weź ją sobie jak masz ochotę. Masz rację, po drodze pewnie trafi się jeszcze sporo okazji do upolowania czegoś cennego. - przytaknęła jej wczoraj Laura nie zauważając widocznie żadnego innego kontekstu w słowach krótko ostrzyżonej łuczniczki. Zresztą wieczorem podczas rozpakowywania się w Zelbad i dziś rano przy śniadaniu u gospodarzy jacy gościli szefowe też nie zachowywały się z Utą jakby dostrzegały w Grecie kogoś więcej niż koleżankę z karawany. - A mnie mówili o jakichś rozbójnikach co gdzieś tu mają kryjówkę. Nie zdziwię się jakby to byli jacyś dezerterzy. Słyszałam o jakichś w Lenkster. Ponoć zbiegli w góry i mają tam kryjówkę i nachodzą wioski i trakty na pograniczu. Ciekawe czy to ci sami. Podobno na ich czele stoi kobieta. - Petra podzieliła się innymi plotkami jakie usłyszała od lokalnych mieszkańców. Co do pewnego stopnia zdawały się zazębiać z tym co słyszała jeszcze w Lenkster. Zresztą to było dość popularne. Jak ktoś chciał uciec przed prawem, długami czy innymi aferami to często wybierał albo niezgłębione puszcze albo bezludne góry. Oba te środowiska były niejako matecznikiem i schronieniem dla wszelkiej maści zbirów, rozbójników, dezerterów i innych aferzystów. Nie byłoby dziwne gdyby jacyś schronili się gdzieś tutaj. - Ona myśli aby się z nimi spotkać i ich zwerbować. - Inez wskazała kciukiem na swoją partnerkę dając znać, że niezbyt podoba jej się taki pomysł. - Czemu nie? I tak robimy sobie postój. A jakoś oddziału cnych rycerzy w lśniących zbrojach nie udało nam się zwerbować. To chyba nie mamy co wybrzydzać. Mogą nam pomóc z tymi wilkami albo w ogóle całym tałatajstwem co się pęta po tych górach. A poza tym jakby naprawdę ich hersztem była kobieta to byłaby na pewno warta bliższego poznania. - Petra wzruszyła ramionami wcale nie zaprzeczając a nawet rozwijając taki pomysł. Przez chwilę obie przerzucały się argumentami bo jedna uważała, że to nie warte ryzyka a taki element jest mocno niepewny nawet gdyby wszystko poszło jak z płatka a druga, że to może być jedna z ostatnich szans aby spotkać kogoś w miarę cywilizowanego co by mógł zasilić ich górskie szeregi. A droga do Bastionu to jeszcze miała trochę potrwać. W końcu skończyło się na tym, że niespokojny duch Petry kazał jej ruszyć się gdzieś dalej albo po tą panterę co by mogła być ładnym dodatkiem do stroju jaki powoli sobie planowała jako wielka pani i nowo mianowana szlachcianka albo z tymi rozbójnikami. Inez też zamierzała się przejsć ale raczej bliżej wioski aby nazbierać ziół a potem wrócić. Bo przynajmniej jedna z nich powinna zostać z większością karawany no i być na mszy odprawianej w południe przez Yvonne. Chociaż z powodu tych wilków, panter, rozbójników i kto wie czego jeszcze też nie zamierzała iść sama tylko zabrać kogoś jako eskortę. --- Mecha 16 Aluzja Grety do Laury (OGŁ i INT) Greta OGŁ 30-10=20; rzut: https://orokos.com/roll/946962 55; 20-55=-35 Laura INT 40+10-35=15; rzut: https://orokos.com/roll/946962 55; 15-55=-40 > śr.por = nie dostrzega aluzji
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |