Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-06-2022, 19:04   #61
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Obozowisko w drodze do Zelbadu

Wyłuszczywszy swój plan Greta spodziewała się opinii ze strony towarzyszy obeznanych z knieją i zwierzyną; tym bardziej zaś pewna była, iż za jej pomysłem pójdzie elfka i jegrzy. Kiedy zatem Melissa Blitz podeszła bliżej i odezwała się do Grety, ta na chwilę zapomniała języka w gębie.

Utalentowana w sztuce leczenia pani Blitz sprawiała w oczach Grety wrażenie mieszczki z krwi i kości, chociaż łuczniczka nie mogła zaprzeczyć, że Melissa nie wzbraniała się wcześniej przed wyprawą do goblińskiej jamy i nie stroniła od łuku.

- Róg przydałby się nam niezawodnie - przytaknęła łowczyni wciąż nie spuszczając z pani Blitz badawczego spojrzenia - A jeszcze bardziej ktoś, kto warzy jady do trucia drapieżników, ale na szukanie takiego w dziczy nie ma szans. Skoro mój plan spotkał się z aprobatą, pójdę przygotować potrzaski.

Chciałbym podkreślić, że oprócz zwyczajowych przygotowań do akcji Greta poświęci tego wieczoru więcej niż zwykle czasu na modlitwy do Taala.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
Stary 16-06-2022, 02:04   #62
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 2520.03.28; bzt (5/8); przedpołudnie

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; trasa Lenkster - Zelbad; górska dolina
Czas: 2520.03.28; Bezahltag (5/8); przedpołudnie
Warunki: ; na zewnątrz: jasno, zimno, pogodnie, d.sil.wiatr



Wszyscy



- Nie no jak tak będzie wiało to prędzej pospadacie z tych drzew jak dojrzałe ulęgałki. - coś w ten deseń rano powiedziała Petra jak jeszcze razem siedzieli przy ognisku i śniadaniu. I miała rację. Rano wiało całkiem mocno. Na tyle, że wiatr poruszał koronami krzaków i mniejszych drzew i konarami tych większych. Do tego mżyło co mocno ograniczało zasadność używania łuków. W całości więc cała akcja stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Petra i Inez zastanawiały się na głos czy nie odwołać całej akcji i przełożyć ją na obiad albo wieczór czy raczej kolejny poranek. Naradzały się z tropicielkami i rangerami jakie dają prognozy na pogodę. Bo jakby jeszcze się poprawiło jakoś w miarę szybko można by poczekać ale jakby miało sie utrzymać czy pogorszyć z tą aurą to lepiej było ruszać dalej.

To, że wilki gdzieś tu są pomimo niepogody dało się poznać. W nocy znów podeszły pod obóz. Ale tym razem ludzie byli na to lepiej przygotowani niż ostatniej. Bruno i parę innych psów ostrzegły straże o niebezpieczeństwie, ci chwycili za polana z ognisk robiąc z nich pochodnie i krzykami odpędzili napastników. Ale dało się odczuć, że wilki o nich nie zapomniały. Dalej szukały słabego punktu aby urwać jakiś krwawy ochłap. No a rano była ta rozmowa jak się obie szefowe zastanawiały co tu począć dalej.

- To ja nie wiem gdzie dokładnie jest ten Bastion. Ale jak to ma być tyle drogi jeszcze to chyba nie. Nie powinny iść za nami aż tak daleko. Powinny działać na swoim rewirze. Ta dolina, może sąsiednie. A ten Bastion to chyba ma być dalej. - Olga trochę wahała się w swojej opinii bo nie była jeszcze w cywilizowanej stolicy gór więc nie była pewna jak to daleko. Tyle co z opisów obu szefowych. Ale uznała, że do samych bram Bastionu to te wilki chyba nie powinny ich odprowadzać. Co najwyżej do granic swojego rewiru. Tylko jak pierwszy raz je spotkali to nie wiadomo było gdzie jest ta granica.

- A pogoda no mżyć chyba powinno przestać niedługo. Z tamtej strony doliny jakby się przejaśniało, może wiatr przegna chmury. - Uta za to wypowiedziała się w sprawie prognozy pogody. Słysząc to pozostali też popatrzyli w tamtą stronę. No tam, na końcu doliny co było widać to te bure, deszczowe chmury jakby się kończyły. Była szansa, że jakby tendencja się utrzymała to ten silny wiatr zwieje stąd chmury i chociaż problem mżawki odpadnie.

- No dobra to poczekamy ze dwa pacierze i zobaczymy. - zdecydowała w końcu Petra wstrzymując na razie odjazd karawany. Okazało się, że prognozy lokalnej rangerki były dość trafne. Wiatr w końcu przegnał chmury i się rozpogodziło, nawet wyszło słońce. Niestety ten sam wiatr dalej bujał dość mocno konarami. Co nie tylko mogło utrudnić wspinanie i utrzymanie się na tych konarach ale i widoczność z nich oraz strzelanie. W końcu aby napiąć łuk i wypuścić cięciwę trzeba było mieć obie wolne ramiona a co za tym idzie puścić się drzewa i balansować resztą ciała.

- Dobra to kto się czuje na siłach to niech śmiga z łukiem na drzewa. Poczekamy na was z parę pacierzy. Jak nie wyjdzie z tymi wilkami to złaźcie i dawajcie do nas. Spróbujemy wtedy po obiedzie albo jutro rano. - Petra widząc, że w najbliższym czasie nie ma co już liczyć na kolejną poprawę pogody dała znać ochotnikom, że czas spróbować wykonać ten plan z włażeniem na drzewa. Kto chciał mógł spróbować swoich sił.

---

Więc kto chciał to spróbował. Było chwiejnie i zimno. Wiatr na tyle bujał gałęziami, że jak się po nich właziło to cały czas bujały się i trzeszczały a młode i jeszcze drobne listki szumiały. Wejść się jeszcze dało ale utrzymanie się na miejscu też wymagało nieco wprawy i uwagi. Ale jeszcze się dało. Obie łowczynie nagród spróbowały swoich sił. Co prawda tylko Uta miała łuk ale Laura chyba nie chciała się rozdzielać z partnerką więc zasiadła na tym samym drzewie co ona. Oprócz nich było jeszcze dwóch łuczników. I jak ktoś chciał do nich dołączyć to też musiał czy musiała znaleźć swoje drzewo do siedzenia.

Z góry było widać jak obóz zwija manatki. Po czym powoli odjeżdża coraz dalej i dalej. Wozy, woły, piesi i konie robiły się coraz mniejsze i mniejsze. Ale nie znikły ostatecznie tylko zatrzymały się w oddali. Co mogło dawać chociaż moralnie otuchy gdy się siedziało na tych drzewach. No a potem zostało czekanie. Zimne, chwiejne czekanie z jednej strony i zaniepokojone z drugiej. Z wozów bowiem tych co zostali na drzewach w ogóle nie było widać z oddali. Nawet ciężko było się zorientować na których siedzą bo wszystkie zlewały się w jeden pas.

---


Pogoda się przejaśniła ale dalej było zimno i wilgotno. Mżawka jaka spadła rano w tych warunkach słabo parowała i wsiąkała więc i trawa, i liście, kora, wszystko było mokre. Nawet jak nad głowami i prawie nagimi gałęziami świeciło słońce i chmur było już niewiele. Dłonie marzły od tego wszystkiego a na gałęziach siedziało się niezbyt wygodnie jak to szło tak na dłużej. Ale w końcu czekanie się opłaciło. Gdzieś pomiędzy drzewami, pomiędzy pniami i krzakami dało się dostrzec podłużne, szare sylwetki. Najpierw pokazała się jedna potem druga. Węszyły, nasłuchiwały, obserwowały. W końcu tym wilczym truchtem ruszyły w stronę pozostałości obozu. Zatrzymywały się często aby znów powęszyć albo nasłuchiwać. Czy wykryły obcych na drzewach czy nie trudno było powiedzieć. Czasami wydawało się, że zerkają prosto na nich. Ale w końcu ruszyły do przodu w kierunku pobojowiska zwabione nadzieją znalezienia pożywienia. Za tymi dwoma czy trzema zwiadowcami na skraju lasu pojawiła się reszta wilczej watahy.




https://images.csmonitor.com/csm/201...andard_900x600


Wilcze stado zbliżyło się do pozostałości obozu. Węszyło i szukało czegoś do jedzenia. Dla łuczników to nie były zbyt wygodne cele. Rozproszone i do każdego trzeba by strzelać pojedynczo. No i puścić się dłońmi drzewa aby oddać strzał. A wciąż dość mocno wiatr bujał gałęziami. Na tyle mocno, że trzeba było wziąć na to dodatkową poprawkę przy strzelaniu bo musiał wpływać mocno na lot strzały skoro bez trudu machał grubszymi i masywniejszymi od strzał gałęźmi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 17-06-2022, 19:47   #63
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Zasadzka na trakcie do Zelbadu

Siedząc na upatrzonej wcześniej gałęzi, grubej niczym tors dorosłego mężczyzny, Greta ścisnęła kolanami szorstką korę i zmrużyła oczy obserwując w bezruchu zbliżające się zwierzęta. Wystarczyła jej chwila, aby dostrzegła różnicę między tymi wilkami, a bestiami napotkanymi w goblińskiej jamie pod Lenkster. Tamte drapieżniki były oszalałe od tortur i rozmyślnego głodzenia, naznaczone mnóstwem szram po ostrzach i oparzelinami w miejscach, gdzie gobliny znaczyły je rozpalonym do białości żelazem. Wychowywane od szczenięcia do walki o każdy kawałek strawy, w niczym nie przypominały pięknych zwierząt podchodzących nieufnie do miejsca popasu karawany. Te wilki poruszały się jako zżyte ze sobą stado, co dowodziło istnienia rodzinnych więzi, wzajemnego zaufania oraz hierarchii zrodzonej z rywalizacji właściwej temu gatunkowi, a nie z okrutnej i odrażającej tresury.

Oczywiście nie zmieniało to faktu, że były niebezpieczne, ale jednocześnie w jakiś nieoczywisty sposób piękne i tajemnicze. I wolne, dużo bardziej wolne niźli niejedni ludzie.

Pomalutku, delikatnie, Greta dociągnęła do policzka trzymające cięciwę palce. Pogoda wyjątkowo nie sprzyjała jej zuchwałemu planowi, porywy wiatru nie tylko niosły ze sobą przenikające przez strój zimno, ale i ryzyko poniesienia strzały w złym kierunku, ale Herschel cieszyła się z okazji do poćwiczenia łuczniczego rzemiosła.

Jej oczy powędrowały na prawo, potem na lewo, musnęły spojrzeniem nieruchome sylwetki pozostałych strzelców. Zziębnięci i mokrzy, wszyscy wpatrywali się pełnym wyczekiwania wzrokiem na nadciągające ostrożnie wilki.

Greta wpatrywała się przez dłuższą chwilę w ledwie dostrzegalną postać leśnej elfki, z nieludzką gibkością balansującą pośród gałęzi, które na zdrowy rozum nie mogły wcale utrzymać jej ciężaru, a które właśnie to czyniły. Odrywając z niechęcią spojrzenie od Davadrell łuczniczka zaczęła obserwować zwierzęta znajdujące się najbliżej sterty odpadków skrywających starannie zastawione potrzaski

- Vader Tääl, geef mee göde öög - wyszeptała słowa modlitwy w zanikającym już dialekcie ostlandzkich ludzi lasu, tak dalece odmiennym od urzędowego Reikspielu, że na dworach Imperium uważano go powszechnie za język nie mający nic wspólnego ze staroświatowym - Ike jüw glöbe…

Słowa zamarły na jej wargach, kiedy palce zaczęły luzować ucisk cięciwy.

Niechaj Taal sprzyja Grecie, wszak to był jej plan, więc w razie porażki konsekwencje spadną na jej osobę. Dopiszę zaraz kilka słów dodatkowego komentarza w wątku technicznym.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
Stary 19-06-2022, 16:58   #64
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Zasadzka na trakcie do Zelbadu

Po długich i burzliwych dyskusjach w końcu ostatecznie ustalili czas i miejsce na zasadzkę. Starali się to wszystko wybrać jak najlepiej i jak najkorzystniej tylko jedyne co mogło im popsuć najdoskonalej wymyślone plany była pogoda. No i pogoda nie pomogła. Wiało dość mocno i dzięki nieustającej mżawce było mokro, wilgotno i ślisko. Łatwo nie będzie , ale kto mówił, że życie jest proste i przyjemne. Nie w tym mrocznym świecie w jakim przyszło im żyć.

Elfce warunki pogodowe nie przeszkadzały, jednak miała świadomość, że nikt nie jest super bohaterem i trzeba się było liczyć z częściowym tylko sukcesem lub być może nawet porażką. Za późno było już jednak, żeby się wycofać no i tak czy inaczej pora już była najwyższa coś zrobić z tymi wilkami i zarysować wyraźnie nieprzekraczalną granicę.

Po długiej i burzliwej rozmowie Davandrell udało się wyperswadować Magnusowi, że to nie jest ani czas ani miejsce na bohaterstwo i uproszenie go, żeby oddalił się z resztą karawany. Dotychczas wydawał się on nieco mniej zaangażowany i ambitny jednak wyglądało na to, że ich dziwna trójstronna relacja była znacznie bardziej skomplikowana niż jej się wcześniej wydawało.
Oczywiście ten manewr nie udał się w przypadku krasnoluda. Nie było ani sposobu ani argumentu, żeby do przekonać. W związku z tym Goli tak jak się uparł tak postanowił również uczestniczyć w zasadzce.

Davandrell siedziała w gałęziach drzew starając się wykorzystać wszystkie nabyte umiejętności. Elfy czuły się w lesie jak w domu. Wierzyła mocno, że to wyrówna jej szanse w walce z przeszkodami ze strony niesprzyjającej aury. Patrząc z góry już nie uważała, że wybrali idealne miejsce na zasadzkę. Było już jednak za późno. Z góry też nie była w stanie dostrzec gdzie i jak ukrył się krasnolud, ale wiedziała, że na pewno tam jest. Jego topór też.

Miarą dobrych najemników była przede wszystkim umiejętność adaptacji się do każdych warunków. I ta umiejętność miała im się dziś przydać najbardziej.
Wili w końcu się pojawiły. Były czujne jak rzadko. Nadszedł czas próby. Davandrell wiedziała, że już za chwilę powinni usłyszeć trzask uruchamianych pułapek i w powietrzu rozlegnie się charakterystyczny świt przecinających je strzał. Swój cel wybrała już dawno. Czekała z napiętym łukiem i wycelowaną strzałą.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 24-06-2022, 23:31   #65
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Zasadzka na drodze do Zelbadu

Pogoda nie nastrajała optymistycznie. Jakaś cząstka zdrowego rozsądku medyczki, podpowiadała jej, że powinna jednak się wycofać, ale wrodzony upór jej na to nie pozwolił. Nie będzie robiła z gęby cholewy, skoro już powiedziała, że pójdzie. Dlatego teraz siedziała na mokrej gałęzi okrakiem i ściskała mocno udami gałąź by nie spaść w dół. Dla asekuracji obwiązała się liną i przywiązała do pnia, mając nadzieję, że uchroni ją to przed bolesnym upadkiem. Pożyczyła ją od dobrych ludzi, którymi opiekowała się w czasie podróży. Nadal jednak bardzo trudno było balansować, siedząc na drzewie i trzymając jednocześnie łuk.

W końcu pojawiły się wilki. Były piękne i dostojne. Dzikie i wolne. Przez głowę Melissy przeszła myśl, że szkoda zabijać takie wspaniałe zwierzęta. Przypomniała sobie opowieści ojca, kiedy to opowiadał jej przed zaśnięciem różne historie o leśnych zwierzętach, w tym o wilkach. Mówił, że to szlachetne i mądre zwierzęta. Jesteśmy tu intruzami, na ich terenie. Przez chwilę się zawahała, kiedy napinała cięciwę, ale szybko skarciła się w duchu. Musimy to zrobić, dla bezpieczeństwa karawany. Znalezienie dogodnego celu i tak graniczyło z cudem. Ani wiatr, ani ruchomy cel nie pomagał medyczce, mimo to, naprężyła wszystkie mięśnie i wycelowała w najbliższego wilka.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 25-06-2022, 14:52   #66
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 15 - 2520.03.28; bzt (5/8); przedpołudnie

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; trasa Lenkster - Zelbad; górska dolina
Czas: 2520.03.28; Bezahltag (5/8); przedpołudnie
Warunki: ; na zewnątrz: jasno, zimno, pogodnie, d.sil.wiatr



Wszyscy



Podobno na wojnie najwięcej czasu spędza się na czekaniu. Na polowaniu też chociaż przy aktywnym szukaniu zwierzyny pewnie by to było na chodzeniu po lesie. Albo przy łowieniu ryb na podziwianiu spławika i okolicy. A te długie okresy niewielkiej aktywności które jednak były niezbędne w całości sytuacji przeplatały się z tymi krótkotrwałymi gdzie działo się zawsze zbyt wiele, zbyt szybki i nigdy nie dało się w pełni kontrolować tej chaotycznej sytuacji. Tak było przynajmniej i tym razem.

Najpierw był odjazd reszty karawany, potem zakładanie sideł przez tych co zostali i mieli strzelać do wilków. Potem włażenie na te rozkołysane silnym wiatrem drzewa. To było coś! Całkiem inaczej niż gdy się wchodziło na nie przy spokojnej pogodzie. No a potem znów czekanie. Z daleka widać było, że Inez i Petra dotrzymały słowa i jak karawana odjechała dość daleko ale wciąż była widoczna to zatrzymały ją. Też nie mogli odjechać zbyt daleko aby cokolwiek mieli szanse zobaczyć i czas reakcji odsieczy mógł być krótszy. Zwłaszcza, że większość musiałaby dotrzeć pieszo. No ale i niezbyt blisko bo wtedy wilki mogły się nie pokazać na pobojowisku. No a potem czekanie. Czekanie na tych bujających się gałęziach i konarach przy nadziei, że wilki będą uprzejme pokazać się wcześniej niż ten silny wiatr zmiecie kogoś z drzewa. Ten etap był nasycony niepewnością. Tego czy się da radę utrzymać na tym drzewie no i czy to wszystko ma sens i wilki pokażą się w wyznaczonym przez szefowe czasie. Jak nie to trzeba będzie zejść, dołączyć do reszty i znów spróbować po obiedzie albo jutro rano. Ale wilki pokazały się.

I to niepewne, wietrzne i chwiejne oczekiwanie zakończyło się. Teraz też czekali ale było to znacznie bardziej ekscytujące. Wilki jak na złość zachowywały się nieufnie i ostrożnie. Czy wywęszyły kogoś z nich czy nie, nie było pewne. Może dostrzegły, usłyszały a może nie. Jeśli nawet to chyba nie uznały tego za na tyle duże zagrożenie aby pohamować głód. Więc stopniowo wilczym truchtem, zatrzymując się co chwila aby powęszyć i ponasłuchiwać wyszły na otwartą przestrzeń. To było duże stado. Okazało się, że bliższe były te szacunki w okolicach dwóch niż jednego tuzina. Jak na stado dość dużych drapieżników to było spora wataha.

A gdy już wyszły i zaczęły grzebać w resztkach pozostawionych po obozie ktoś z grupy ukrytej na drzewach łuczników wypuścił pierwszą strzałę. A reszta uznała to za sygnał do rozpoczęcia ostrzału. Udało im się zaskoczyć wilki które chyba nie spodziewały się takiej napaści. Bo któryś z trafionych w bok zaskomlał po czym wszystkie jak na komendę odwróciły się i zaczęły gwałtowny odwrót do lasu. Dla łuczników najłatwiejszy pierwszy strzał. Mogli sobie upatrzyć jakiegoś wilka i obrać go za cel. Co obecnie było trudne o tyle, że trzeba było puścić się drzewa aby wyjąć strzałę i napiąć cięciwę. Trudno się to robiło jak wiatr miotał włosami, ubraniem i gałęźmi na jakich się siedziało. A jak zwolnili cięciwę i strzała pomkneła naprzód to też widać było gołym okiem, że ją też ten silny wiatr wyraźnie znosi. W tych warunkach strzelanie i trafianie było mocno utrudnione. Ale mimo to ktoreś ze strzał musiały ugodzić któregoś wilka. Zaraz potem jeszcze wszystko się skomplikowało.

Wilki zaczeły powszechną rejsteradę. Ale do skraju lasu który był względnie dobrą kryjówką przed ostrzałem był nawet dla tych szybkich stworzeń spory kawałek. Mknęły przed siebie co tchu w piersiach i łapach błyskawicznie skracając ten dystans z prędkością jaka dorównywała końskiemu galopowi. Ale wciąż były w zasięgu rażenia ukrytych łuczników. Któryś z wilków zaskomlał i upadł fikołkiem prawie jakby zderzył się z niewidzialną ścianą. A potem podniósł się, zaczął szarpać się i warczeć walcząc z sidłami jakie go złapały i trzymały mocno. Reszta jego kamratów uciekała dalej rażeni po drodze strzałami łuczników. Ale dla nich im dalej były te wilki tym trundiejsze robiło się strzelanie. Dystans szybko rósł, wilki były szybkim, ruchomym celem do tego mieszały się ze sobą przez co nie było co liczyć, że obierze się ktoregoś za cel i będzie ładować tylko w tego aż padnie. Któreś musiały dostać bo słychać było wilczy skowyt i którymś z boków czy grzbietów wystawały “patyczki” oznaczające strzały. Ale żaden nie padł. Chociaż jeden jak już znikał w obrębie lasu musiał być poważnie ranny bo zaczął odstawać od reszty stada ale ostatecznie umknął z niebezpiecznej dla siebie stefy. W tej pozostał tylko ten jeden pechowiec jaki szarpał się z wnykami. I rzucał się na nie swoimi wilczymi kłami zażarcie próbując wyrwać się znów na wolność. Jakby go tak zostawić to pewnie wkrótce by mu się udało przegryzajac wnyki. Lub swoją łapę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 26-06-2022, 13:38   #67
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Zasadzka na szlaku do Zelbadu

Wietrzna aura wyjątkowo nie sprzyjała planowi Grety, ale dosiadająca konaru niczym konia łuczniczka nie zamierzała załamywać rąk. Oszczędnymi ruchami sięgała do sajdaka po następne strzały, niemal nie mierząc, instynktownie biorąc poprawki na wiatr i przygryzając wargi na widok pocisków niesionych podmuchami powietrza w zupełnie nieprzewidywalnych kierunkach.

Wataha poszła w rozsypkę, w powietrzu niósł się skowyt ranionych osobników. Sadząc wielkimi susami zwierzęta znikały jedno po drugim w zielonej gęstwie pozostawiając za sobą jednego złapanego w potrzask kompana.

Greta wyprostowała się na gałęzi, omiotła wzrokiem krawędź lasu upewniając się, że wszystkie pozostałe wilki uszły już poza zasięg jej łuku. Wsunąwszy broń do sajdahaka ześlizgnęła się w dół po pniu ogromnego dębu, zeskoczyła na ugiętych nogach na sprężysty kobierzec mchu. Złapany w potrzask wilk zdwoił swoje wysiłki próbując zniszczyć pułapkę i wyrwać z niej uwięzioną w środku łapę.

Pozostali strzelcy jeden po drugim zaczynali schodzić z drzew. Nie czekając na ich przybycie Greta pokonała szybkim krokiem przestrzeń dzielącą ją od złapanego w potrzask drapieżnika. Żółte ślepia powitały ją wściekłym spojrzeniem, zalśniły osadzone w czarnych dziąsłach kły. Unieruchomione w miejscu zwierzę przywarło brzuchem do ziemi, warcząc ostrzegawczo i obserwując każdy ruch człowieka.

Piękny dorosły okaz, zdrowy i muskularny, tak dalece różniący się od bestii hodowanych przez gobliny. Greta poczuła przelotne ukłucie żalu wiedząc, co musi uczynić.

Wyciągnęła łuk i naciągnęła go płynnym ruchem mierząc stalowym grotem w łeb wilka. Wstrzymała oddech czekając, aż zwierzę odwróci się od niej rozproszone obecnością zbliżającej się łowczyni głów, bodajże tej zwanej się Laura.

A potem strzeliła pomiędzy zarysowane pod skórą żebra drapieżnika, prosto w jego serce.

- Nie będzie czasu na ściąganie futra - rzuciła w stronę Laury wyciągając z pochwy myśliwski nóż w taki sposób, aby jego karbowane ostrze zalśniło łowczyni nagród w oczy - Czekają nas ważniejsze sprawy, nie warto ryzykować czasu dla garści srebrników. Albo i życia…

Nie wiem, czy Laura zrozumie tę aluzję do nagrody wyznaczonej przez młodego Lomma, ale mam nadzieję, że jednak załapała.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
Stary 01-07-2022, 13:16   #68
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Zasadzka na drodze do Zelbadu

Starcie z wilkami nie należało do najłatwiejszych dla medyczki. Lina trochę pomagała, ale nadal trudno było usiedzieć prosto na bujającym się pod wpływem wiatru drzewie. W dodatku wiatr zmianiał kierunek lotu wystrzelonych przez nią strzał i nie udało się jej ani razu trafić. Kolejny raz przeceniła swoje umiejętności. Na szczęście jej sojusznikom poszło nieco lepiej, choć i oni mieli trudności w dosięgnięciu celów. W zasadzie poszło im nie najlepiej. Wilki zostały ranne, ale uciekły, jeden tylko nieszczęsny zwierz złapał się we wnyki zastawione wcześniej przez Gretę i teraz skomlał z bólu. Melissie było żal wilka.

Great jako pierwsza zeszła z drzewa i błyskawicznie dopadła rannego zwierza, dobijając go. Melissa poczuła ulgę. Gdyby to ona musiała to zrobić, na pewno by się popłakała z żalu.

Rozwiązawszy linę, jako jedna z ostatnich zsunęła się z drzewa na ziemię. Bogatsza o doświadczenie minionego starcia i kilka siniaków na potłuczonym tyłku, podeszła do pozostałych, stłoczonych przy martwym już wilku.
- Miejmy nadzieję, że to je odstraszy na jakiś czas. Choć jeżeli bardzo zdesperowane i głodne, nie na długo.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 01-07-2022, 23:42   #69
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Zasadzka na szlaku do Zelbadu

Wietrzne warunki nie sprzyjały ani strzelaniu, ani siedzeniu na drzewach, ani tym bardziej samej pułapce. Jednak bardzo często było tak, że po prostu nie było innego wyjścia. To tak jakby bitwę czy wojnę przekładać, bo wieje, pada i w ogóle jakoś tam zimno i nieprzyjemnie.
Davandrell nie marudziła ani nie narzekała. Siedziała na drzewie według sposobu elfów czyli siedziała na gałęzi przodem do drzewa nogami obejmując jego pień z obu stron. Nie było to może zbyt wygodne względem pozycji strzeleckiej, jednak zapewniało stabilizację i małą podatność na porywy wiatru. Reszta zależała od pewnych wyuczonych umiejętności no i przede wszystkim od siły ud. Tej zaś elfka nie musiała się wstydzić. Obejmując pień udami mocno i pewnie mogła się wychylać praktycznie w dowolnym kierunku i strzelać pewnie. Coś jak strzelanie z pędzącego konia czy podnoszenie w pełnym galopie truchła ustrzelonego królika leżącego na ziemi. Liczyły się siła ud i zmysł równowagi.

Zasadzce niestety dużo brakowało do warunków idealnych. Daleko było im nawet do warunków dobrych. Nie było jednak już ani czasu ani możliwości na poprawki czy drugie podejście. Jak zwykł mawiać jej nauczyciel często trzeba pracować z narzędziami jakie udostępnił los.
Komuś nerwy puściły zbyt wcześnie. Gdy tylko pierwsza - zbyt wczesna - strzała przeszyła powietrze rozpętało się piekło. Wszystkie cięciwy zagrały, a powietrze przeszył grad strzał. Niestety efekty były mizerne. Wilki zdążyła się wycofać za krawędź lasu. Znaczna część była ranna, a być może jeden czy dwa nawet mocno ranna. Jednak w ostatecznym rozrachunku zasadzka spełzła na niczym. Poza jednym wilkiem, który pechowo zaplątał się we wnyki.

Davandrell nie zdążyła nawet pomyśleć, że był to idealny cel dla krasnoluda, który dokładnie na taką właśnie okazję został i czekał gdzieś tam przyczajony i dobrze ukryty. Już nawet widziała błysk światła na stalowym ostrzu topora Goliego gdy nagle jak na wyścigi Greta dopadła wilka jako pierwsza i jednym celnym strzałem zakończyła jego żywot.

Tej to się dopiero spieszy. Pomyślała sobie elfka. Zupełnie tak jakby wszędzie i we wszystkim musiała być pierwsza. Najlepsza…
Davandrell w przelocie podchwyciła spojrzenie Goliego. Oczy krasnoluda pałały gniewiem i niespełnieniem. Znali się zbyt dobrze, żeby nie wiedziała, że awantura i to niemała wisiała w powietrzu. Płynnymi ruchami schowała łuk i z gracją wrodzoną elfom ruszyła w kierunku towarzysza, który ze wzrokiem utkwionym w Grecie parł naprzód jak rozjuszony guziec. Zdążyła przechwycić go dosłownie w ostatniej chwili. Nikt nie dosłyszał co mu szepnęła na ucho jednak krasnolud momentalnie skręcił i oddalił się ramię w ramię z elfką.


Tego samego dnia nieco później na trakcie

Zasadzka się nie udała, bo co to za efekt zabić jednego wilka z prawie dwóch tuzinów. Nastroje były ponure tym bardziej, że pogoda nie pomagała i z tyłu gdzieś co jakiś czas słychać było odległe wycie. Davandrell nie miała nawet wątpliwości, że stado zjadło swojego do niedawna współtowarzysza, a teraz już jedynie martwe truchło. Mimo wszystko jednak nie zajęło im to dużo czasu.

Krasnolud nadal wyglądał jak chodząca burza gradowa i to burza z piorunami. Tyle, że już - za namową elfki - nie rzucał iluzorycznych piorunów w kierunku Grety. Widocznie mało kto znał powiedzenie, że krasnoluda lepiej mieć za przyjaciela niż za wroga. Być może było one tak mało znane gdyż zazwyczaj było ostatnią rzeczą jaką dany delikwent uczył się w swoim nagle i niespodziewanie kończącym się życiu.
Davandrell jednak zbyt dobrze znała swoich współtowarzyszy i niestrudzenie zagadywała Goliego w trakcie podróży.
- Daj już spokój. Będą jeszcze inne okazje. Tak jak też będzie i to już pewnie niedługo okazja na “podziękowanie” i to może nawet niekoniecznie słowami. - Powiedziała do Goliego. Ludzie w podobnych przypadkach wykonywali taki ogólnie przyjęty gest oznaczający coś wypowiadanego w przenośni. Elfy natomiast zmieniały w tym miejscu modulację głosu, jednak zamierzony efekt był ten sam.
- To co, na następnym postoju poczęstujesz nas z Magusem tym legendarnym piwem po które tyle czasu zmarn.. na zdobycie którego tyle czasu poświęciłeś czy wolisz świętować sam?

Krasnolud w pierwszym odruchu się spiął w sobie. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na twarz elfki, żeby wiedzieć, że w jej słowach nie było żadnej złej intencji, a jedynie przyjacielska chęć rozluźnienia atmosfery.
- Powiem ci, że to będzie chyba najlepsza rzecz jaka nam może się dziś przydarzyć. - odparł Goli już nieco mniej pochmurny. Davandrell wiedziała już, że kolejny raz zażegnała konflikt choć równie dobrze wiedziała, że gdzieś i jakoś on się jeszcze odbije echem.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 03-07-2022, 01:48   #70
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 16 - 2520.03.29; knt (6/8); przedpołudnie

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; Zelbad; górska osada
Czas: 2520.03.29; Konigstag (6/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, cicho ; na zewnątrz: jasno, powiew, zachmurzenie, zimno



Wszyscy






https://cdn1.epicgames.com/ue/produc...ize=1&w=19 20


- A rano było tak ładnie nie? - Petra zagadnęła w którymś momencie do towarzyszy. Wczoraj jak przybyli do tej górskiej wioski to już zmierzchało. Normalnie zatrzymywali się wcześniej ale Petra z Inez co już tędy wędrowały i mniej więcej znały okolicę wolały trochę przeciągnąć podróż i zaryzykować jazdę do zmroku aby dotrzeć do tego okrucha górskiej cywilizacji jaką było Zelbad. Podróż tuż przed czy po zmroku była mocno ryzykowna i w nieznanym terenie mało kto tak ryzykował. Ale tym razem obie szefowe wolały to zrobić jeśli nagrodą miał być nocleg pod ogrzanym dachem. Bo jak pod chmurką to nikt nie wiedział czy wilkom się odechciało ataków czy jednak znów spróbują. A w jakiejś osadzie to zawsze była na to mniejsza szansa.

No i wywołali niezłe zamieszanie w wiosce. Takiej karawany nikt się nie spodziewał. A jak na czele jechały dwie piękne i dostojne panie czyli Inez i Petra to zrobiło to na góralach spore wrażenie. Naprawdę potraktowali je jak jakieś szlachcianki, wielkie panie no i wysłanniczki potężnego, górskiego władcy jaki po stuleciach powrócił w swoje górskie włości. Pomogło też to, że obie jechały tędy w stronę Lenkster więc też tu się zatrzymały to nieco się obie znały z sołtysem i pozostałymi.

Ale samo rozpakowanie się karawany po chatach, obejściach i stodołach zajęło resztę wieczoru. Był z tym niezły ambaras bo osada na miano wioski raczej nie zasługiwała. Ot kilka gospodarstw położonych na zboczu jednego ze wzgórz górskiej doliny. Ale liczebnie to pewnie karawniarzy była zbliżona ilość co gospodarzy. Nie było więc szans na to aby pomieścili się wszyscy w chatach i łóżkach. Większość musiała spać po stodołach. Ale raczej mało kto narzekał. Spora część podróżników pochodziła z wsi rozsianych wokół Lenkster albo samego Podgrodzia więc byli nawykli do takiego standardu. A nawet pod dachem stodoły było ciszej i przyjemniej niż w namiocie na zewnątrz. No i bardziej sucho. A jak jeszcze można było sobie zrobić legowisko na sianie jakie stanowiło przyjemną warstwę izolującą od zimna to było całkiem nieźle. Chociaż to siano drapało i właziło pod ubranie no ale to była niska cena za spanie pod dachem.


No ale przez to wszystko wieczorem raczej nikt nie miał głowy to podziwiania widoków. Wszyscy albo dogadywali się z gospodarzami gdzie mają spać, albo się mościli pod nowym adresem, zabezpieczali wozy czy jedli późna kolację. A potem poszli spać w miarę komfortowych wiejskich warunkach. Dopiero rano jak się wstało była okazja aby się rozejrzeć. I z wstawaniem też spora część podróżnych skorzystała z okazji aby pospać trochę dłużej i odespać nieprzespane ostatnio noce. Bo już wczoraj obie szefowe karawany ogłosiły, że zrobią tu postój na jeden dzień no i nigdzie dzisiaj nie ruszają. W końcu do samego Bastionu to była ostatnia cywilizowana osada gdzie można było odpocząć, wymienić się zapasami, pogadać czy przespać się pod suchym dachem. A dziś rano okazało się, że widoki na okalające wioskę góry są zapewne ładniejsze niż sama wioska.

Rano bowiem była całkiem ładna i słoneczna pogoda. W przeciwieństwie do wczorajszej. Za to w nocy było istne oberwanie chmury. Nic tylko dziękować bogom, losowi albo szefowym za nocleg pod jakimś dachem a nie pod namiotem. Jeszcze rano każdy krok lądował jak nie w kałuży to w błocie jakie pozostawiło po sobie te oberwanie chmury. A teraz jak ranek powoli przechodził w przedpołudnie znów się zbierały chmury na niebie. Ale przynajmniej dzisiaj nie czekał ich dalszy marsz więc można było się cieszyć, że zostaje się na miejscu nawet jakby znów się rozpadało.

- Udało nam się załatwić dwie izby z prawdziwymi łóżkami u naszych gospodarzy. Jakbyście miały ochotę. Inaczej puszczę wiadomość dalej. - wczoraj wieczorem obie szefowe karawany wytargowały te dwie czy trzy izby z łóżkami od gospodarzy. Każda to była prosta, chłopska izba z dwoma lub czterema łóżkami w jakich normalnie spały dzieci lub matki z małymi dziećmi. Ale na jedną noc, za pewną namową czy odpłatą swoich gospodarzy czy wysłanniczek górskiego hrabiego odstąpili te izby przenosząc się do swoich rodziców w głównych izbach. Było tam więcej prywatności niż spanie we wspólnej izbie na siennikach lub po stodołach. Niejako z oczywistych względów zaproponowano jedno z tych cennych miejsc Yvonne. W końcu była ich jedyną kapłanką i pewnie Inez z Petrą chciały dać znać, że to dostrzegają i szanują. Młoda służka Sigmara pochodząca z wschodnich kresów Ostlandu chętnie przyjęła tą propozycję więc ona była jedną z lokatorek. Same szefowe też skorzystały no ale jeszcze zapytały swoich towarzyszek z goblińskiej wyprawy i wilczej zasadzki też chcąc jakoś uhonorować ich zasługi. I aby miały się szansę wyspać w prawdziwym łóżku, w cieple i pod pierzyną co w polowych warunkach podróży było raczej nie do zrobienia. Chyba tylko ten wagon jakim dysponowały szefowe dawał tego namiastkę.

Wczorajsza podróż, poza tą poranną zasadzką na wilki poszła bez większych przeszkód. Jeśli nie liczyć stalowego nieba nad sobą i zimnego, górskiego wiatru jaki omiatał wozy, konie, psy no i podróżnych. Wilki coś się nie pokazywały. Ale czy odeszły czy zwiększyły dystand nie szło zgadnąć. Z godzinę przed zmierzchem mijali jakieś ruiny wioski czy farmy. Gdyby Zelbed już prawie nie było w zasięgu ręki to pewnie by nocowali właśnie tam. A tak to minęli te ruiny. Zwiadowcy pod koniec dnia mieli pewne urozmaicenie w podróży gdy przy wykrocie jakiegoś zwalonego drzewa znaleźli jakieś stare zawiniątko i toporek o wąskim ostrzu w górskim stylu. Trochę zabrudzony i zaśniedziały ale nadal można było nim zdrowo trzepnąć w jakiś zakuty łeb czy skałę.

- Po śniadaniu? Jak nie to chodźcie do nas! - zagaiła wesoło Petra. Ona jako jedna z szefowych i grono najważniejszych osób z karawany miały stół u gospodarzy u jakich spędziły noc. Zresztą tak chyba było wszędzie, na ile to było możliwe, te parę osób każda chłopska rodzina mogła jakoś ugościć u siebie, pozostali zmuszeni byli robić ogniska na podwórzu co najwyżej skorzystać z gościnnego użycia pieców i kuchni w domach ale jedli na zewnątrz.

- No to dzisiaj z tego co wiem to dzień na robienie prania i kąpieli. Jak coś macie do prania to oddajcie naszym gospodarzom, oni zrobią pranie. - Inez odezwała się w ramach organizacji tego wolnego od podróży dnia. Faktycznie chyba większość podróżnych po śniadaniu zamierzała się zabrać za różne drobne naprawy jakie okazały się potrzebne podczas podróży.

- A ja zapraszam na mszę. Będzie w południe w kapliczce. - młoda blondwłosa służka boża zaprosiła ich na tą małą uroczystość. Osada była położona tak daleko w trzewiach gór, że nawet wędrowni kapłani tu nie docierali. W końcu to było po parę dni drogi doliną przez górskie pusktowia i to w jedną stronę. Mieszkańcy Zelbed więc skorzystali z tej rzadkiej okazji, że zawitał do nich kapłan i poprosili o pociechę duchową na co siostra Schreder chętnie przystała. Chociaż przy śniadaniu pozwoliła sobie na pewien kwaśny komentarz.

- Ja rozumiem, że w małych wioskach nie ma porządnych świątyń tylko kapliczki no ale mimo wszystko widzę, że Sigmar to nie jest u nich na pierwszym miejscu. - powiedziała jedząc drewnianą łyżką poranną strawę z glinianej miski. Zresztą kapliczka to był niewielki budyneczek zrobiony z desek i opatrzony malunkami dobrych bogów. W środku było miejsce na kilka osób. Tak naprawdę to po to aby tam posprzątać czy złożyć dary wotywne. Po jednej bocznej ścianie było miejsce dla figurki Taala, po drugiej Ulryka. Obie wyrzeźbione z pni drzew, prawie naturalnych rozmiarów chociaż dość toporne. Pewnie rzeźbił to ktoś z miejscowych i sądząc po zczernieniu drewna już dość dawno temu. W centrum, w odpowiedniku głównego ołtarza w prawdziwych świątyniach, była wyrzeźbiona sylwetka drapieżnego ptaka z rozpostartymi skrzydłami. Mimo toporności biła od niej siła i duma.

- To Duch Gór. Czytałam o tym w seminarium. Lokalny aspekt Taala lub Ulryka. Może w pewnym sensie Rhyi. Czytałam o tym, że lokalnie w górach oddaje im się cześć albo to jakiś relikt z pogańskich czasów. - młoda siostra nie była aż tak zaskoczona takim rozkładem religijnych sił w kapliczce mieszkańców żyjących z dala od reszty Imperium. Taal był panem zwierząt i natury, jego brat Ulryk panem zimy i wilków a Rhya była panią roślin, urodzaju plonów, połogu i płodności, też utożsamiana z matką naturą. No i żoną Taala. Nie było dziwne, że w głębi gór, gdzie lokalna społeczność była niejako skazana na samą siebie i poddana górskim siłom przyrody właśnie tak się rozkładał układ wierzeń. Figurka Sigmara też tam była ale podobnie jak Morra - boga snów i śmierci czy Shallyi - jego córki oraz bogini miłosierdzia i leczenia były mniejsze i widocznie pełniły poboczną rolę dla trójki głównych patronów tego osiedla. Co dla kapłani Sigmara, głównego patrona Ostlandu, uważanego za jego obrońcę i dobroczyńcę dzięki któremu powstała ta prowincja nie było zbyt miłe. Mimo to nie odmówiła swojej kapłańskiej posługi lokalnym mieszkańcom a i karawaniarzom. Miała to być msza dziękczynna za ukończenie pierwszego etapu górskiej podróży i w intencji bezpiecznego dotarcia do Bastiony zaś dla tubylców ogólnej pomyślności i odpędzenia wilczych najeźdźców. Bo okazało się, że ich też dręczą od jakiegoś czasu ale próbują podkraść jakieś owce albo kozy z pasących się stad a pod samą wioskę na razie nie podchodziły.

- No ale ja z nimi gadałem to ponoć są tu górskie pantery. Myślałyśmy czy by z Utą nie zrobić sobie wycieczki na nie. Już zimowe futro pewnie zaczyna im schodzić ale to nadal góska pantera. Rzadkość na nizinach. Można by dostać dobrą cenę za taką skórkę. - Laura co była bardziej wygadana z dwójki łowczyń nagród pochwaliła się co ona się wywiedziała od tubylców. Faktycznie zima miała się ku końcowi chociaż tutaj w górach nadal była silniej odczuwalna niż na nizinach to była szansa, że i zwierzęta jeszcze nie lniały tak bardzo zmieniając gęste i najcenniejsze zimowe futro na rzadsze jakie miały podczas letniego sezonu. Zaś Laura chyba wczoraj nie dostrzegła aluzji Grety pochylajacej się z nożem nad dobitym wilkiem. Pokiwała głową na znak zgody i nieco się uśmiechnęła bo w końcu łuczniczka mówiła o skórkach nad zabitym wilkiem to trudno było się dopatrzyć aluzji do czegoś innego niż skórki z zabitego wilka.

- Weź ją sobie jak masz ochotę. Masz rację, po drodze pewnie trafi się jeszcze sporo okazji do upolowania czegoś cennego. - przytaknęła jej wczoraj Laura nie zauważając widocznie żadnego innego kontekstu w słowach krótko ostrzyżonej łuczniczki. Zresztą wieczorem podczas rozpakowywania się w Zelbad i dziś rano przy śniadaniu u gospodarzy jacy gościli szefowe też nie zachowywały się z Utą jakby dostrzegały w Grecie kogoś więcej niż koleżankę z karawany.

- A mnie mówili o jakichś rozbójnikach co gdzieś tu mają kryjówkę. Nie zdziwię się jakby to byli jacyś dezerterzy. Słyszałam o jakichś w Lenkster. Ponoć zbiegli w góry i mają tam kryjówkę i nachodzą wioski i trakty na pograniczu. Ciekawe czy to ci sami. Podobno na ich czele stoi kobieta. - Petra podzieliła się innymi plotkami jakie usłyszała od lokalnych mieszkańców. Co do pewnego stopnia zdawały się zazębiać z tym co słyszała jeszcze w Lenkster. Zresztą to było dość popularne. Jak ktoś chciał uciec przed prawem, długami czy innymi aferami to często wybierał albo niezgłębione puszcze albo bezludne góry. Oba te środowiska były niejako matecznikiem i schronieniem dla wszelkiej maści zbirów, rozbójników, dezerterów i innych aferzystów. Nie byłoby dziwne gdyby jacyś schronili się gdzieś tutaj.

- Ona myśli aby się z nimi spotkać i ich zwerbować. - Inez wskazała kciukiem na swoją partnerkę dając znać, że niezbyt podoba jej się taki pomysł.

- Czemu nie? I tak robimy sobie postój. A jakoś oddziału cnych rycerzy w lśniących zbrojach nie udało nam się zwerbować. To chyba nie mamy co wybrzydzać. Mogą nam pomóc z tymi wilkami albo w ogóle całym tałatajstwem co się pęta po tych górach. A poza tym jakby naprawdę ich hersztem była kobieta to byłaby na pewno warta bliższego poznania. - Petra wzruszyła ramionami wcale nie zaprzeczając a nawet rozwijając taki pomysł. Przez chwilę obie przerzucały się argumentami bo jedna uważała, że to nie warte ryzyka a taki element jest mocno niepewny nawet gdyby wszystko poszło jak z płatka a druga, że to może być jedna z ostatnich szans aby spotkać kogoś w miarę cywilizowanego co by mógł zasilić ich górskie szeregi. A droga do Bastionu to jeszcze miała trochę potrwać. W końcu skończyło się na tym, że niespokojny duch Petry kazał jej ruszyć się gdzieś dalej albo po tą panterę co by mogła być ładnym dodatkiem do stroju jaki powoli sobie planowała jako wielka pani i nowo mianowana szlachcianka albo z tymi rozbójnikami. Inez też zamierzała się przejsć ale raczej bliżej wioski aby nazbierać ziół a potem wrócić. Bo przynajmniej jedna z nich powinna zostać z większością karawany no i być na mszy odprawianej w południe przez Yvonne. Chociaż z powodu tych wilków, panter, rozbójników i kto wie czego jeszcze też nie zamierzała iść sama tylko zabrać kogoś jako eskortę.


---

Mecha 16


Aluzja Grety do Laury (OGŁ i INT)


Greta OGŁ 30-10=20; rzut: https://orokos.com/roll/946962 55; 20-55=-35

Laura INT 40+10-35=15; rzut: https://orokos.com/roll/946962 55; 15-55=-40 > śr.por = nie dostrzega aluzji
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172