Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2022, 14:01   #1
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
[WFRP 1ed.] Niemartwi 3: Blade twarze


Dwanaście godzin temu

- Chcecie roboty? Tutaj? Znaczy, no, nie gapcie się tak, ja wiem, że zwykle sołtys najlepiej poinformowany. Tyla, że dobrych wieści nie mam. Tutaj jeszcze niedawno pewności nie było, że się rano obudzisz. Ludziska nerwowi, każdy każdemu patrzy na ręce. A tak to pola obsiane dopiero co, jak widać, życie się toczy.
- Coś być musi. Pomyśl jeszcze.
- Jak masz jaja z żelaza to zostań myśliwym. Futra tutaj w cenie, bo nikt rozumny po lesie nie łazi. Skóry niby mogliby z krów drzeć, ale taka bieda, że dojnej żywicielki nikt w gospodarstwie nie da ruszyć. Albo odłóżcie kosy i idźcie do miasta -
zaproponował dojrzały mężczyzna.

Rozmowa Czekana z młodziutkimi wędrowcami z południa ciągnęła się jeszcze kilka chwil. Przybyli tu zapewne za pracą sezonową. Troje podróżników, wciąż skrytych w cieniu, zaprzestało jednak rekonesansu i cicho odsunęli się od okna podłużnego domostwa, pod którym podsłuchiwali sołtysa.
Z Graben, pod osłoną zmroku, mistrzowie wydostali się niezauważeni. Na trasie do Templehof czekała ich ostatnia prosta.

Wiele słyszeli o nowym burmistrzu, jakim została wdowa McCool. Pojawiła się w trudnych czasach, tuż po zarazie i wojnie. Sprowadziła kupców z mięsem, gdy wokół krążyło jak sęp widmo głodu. Opróżniła zamkowe magazyny z mundurów rozdając je, gdy dzieci przemrażały kończyny. Nakazała rozbiórkę opuszczonych domostw, gdy brakowało opału. Gromadziła ludzi, nakazując im żyć wspólnie, kilka rodzin pod jednym dachem, by było im łatwiej utrzymać się przy życiu.
Gdy przez miasto przeszedł front wojny, nikt nie spodziewał się, że z kolan ocalałych dźwignie zasychająca ze starości kobieta z herbem po mieczu. Podczas, gdy w bohaterskim Siegfriedhofie połowa populacji przeniosła się na tamten świat, w Templehof mieszkańcy z nadzieją patrzyli na wschody słońca. Coraz dłuższe dni męczyły jednak panią burmistrz, wokół której wianek pomocników utworzyli nowi rajcy, reprezentujący miejskie cechy rzemieślnicze.

Noc była wiosenna, rześka i wietrzna. Jak co drugi dzień, zanosiło się na zmianę pogody. O tej porze roku, niczego nie można było być pewnym. Nie dalej jak wczoraj sypał grad, dziurawiąc pierwsze, nieśmiałe liście wczesnych kwiatów.
Księżyc kapryśnie oświetlał drogę. Błotnista po spływie roztopów ścieżka ku mieście grała trzem wędrującym mistrzom na nerwach. W ich przypadku, z każdym krokiem bliżej Templehof, niepokój rósł miast maleć. Kawalkadę podejrzeń i wątpliwości nakręcały cykliczne problemy z wykrywaniem magii w postaci różnokolorowych wstęg energii. Zwykle roztaczające się wszędzie wokół, w nieregularnych momentach zanikały niby rozpuszczany w wodzie miód lub też jak łyżka mąki wsypana do wiadra z sadzą.


Kilka miesięcy wcześniej, Karaz-a-karak

W świątyni było zimno. Komora celowo zlokalizowana była głęboko w litej skale. Była miejscem ostatnich pożegnań i sąsiadowała z grobowcem. Klan Ullek z szacunku do swych zmarłych wzniósł ten przybytek służący obrzędom pogrzebowym. Krugan opuścił świątynię na dłużej tylko trzy razy w życiu.
Tamego dnia w twierdzy miały miejsce dwa wyjątkowe wydarzenia. Visna Dammin urodziła bliźnięta. Świątynia Valayi stała się przez to gospodarzem wielu wizyt dziękczynnych, w trakcie których składano bogate dary z owoców rzemiosła wojennego. Drugim wydarzeniem była wizyta niespodziewanego gościa. Do karaku zawitał człowiek.
Nosił imię Hubert. Był młody i niemal łysy. Widocznie przebył długą drogę. Krugan, jako przedstawiciel świątyni Gazula, stawił się na wysłuchaniu gościa. Mizerny wygląd przybysza kontrastował z wyważoną w treści i formie wypowiedzią. Przyniósł wieści o konfliktach na pograniczu Sylvanii, o hordzie nieumarłych odpartej z terytorium Imperium.
Nocą, gdy Krugan pełnił straż przy ciele wojownika sprowadzonego z podziemnej potyczki z goblinami, do świątyni wtargnął przybysz z powierzchni. Człowiek zachowywał się niczym mocno pijany, lecz milczał. Zataczał się, aż wymacał na ścianie święty symbol. Zatrzymał się, jego ciało stężało, a usta wygłosiły przepowiednię.

Cytat:
Gdy wzejdzie młode zboże na jałowej ziemi
Gdy wojownik złoży pancerz w skrzyni
Gdy chromego uleczy łuna złota
Wtedy ujawnisz czyja jest zgniła wielka broda

Młody akolita po dojściu do siebie nie wiedział, co się z nim działo. Dla krasnoluda stało się jasne, że człowiek wieszczył.

Badania kapłana zabrały nieco czasu. By dotrzeć do informacji, wyprawił się do twierdzy Zhufbar. Tam, pośród przybyszy z Imperium, odnalazł młodą kobietę – byłą towarzyszkę podróży akolity. Z jej relacji wynikło, że rozdzielili się w okolicach Templehof, w prowincji Stirland, kilka miesięcy po wojnie, podczas klęski głodu.

Młódka okazała się otwartą i ciekawską istotą. Z jej pomocą krasnolud sprawnie zbierał wydobyte z dokumentów informacje we wnioski i porządkował wydarzenia w czasie.
”Minęła zima, na polach wschodzi ozimy zasiew. Panna Róża przysięga, że niejaki von Grossheim ze zgryzoty porzucił tradycje rycerskie” koncypował Krugan.

Z braku dalszych poszlak, pożegnał nową znajomą i ruszył dalej, przez Nawiedzone Wzgórza, ku tajemniczemu Templehof.


Kilka miesięcy wcześniej, Nuln

Orgof wkroczył do Imperium po przeprawie przez Góry Szare. W elektorskim mieście miał okazję obserwować narodziny chłopskiej rebelii pod skrzydłami Głosiciela. Nie poświęcił tym wydarzeniom uwagi, bowiem trapił go los brata, przebywającego w oddalonym o setki kilometrów na wschód Stirlandzie.

Wieści docierające do jego uszu nie były najgorsze. Siegfriedhof, w którym widziano troje elfów, oparł się najazdowi. Wierząc, że chodzi właśnie o Eryastyra, Orgof podążał kolejne miesiące w tym kierunku. W Wurtbadzie, natrafiwszy na szlachcica von Höcherko, nabrał więcej pewności co do losów brata. Napotkany mężczyzna nie tylko widział się z Eryastyrem, ale spędził z nim kilka chwil przed bitwą i po niej. Według relacji, elf wraz z towarzyszką pozostali w miasteczku u podnóża Zakonu Rycerzy Kruka.

Nim Orgof dotarł na pogranicze Sylvanii zima miała się ku końcowi. W Siegfriedhofie czekał nań zawód – jego brat wraz z kompanią opuścił miasteczko i udał się dalej na wschód drogą na południe. By odkryć jego losy nie było innej rady, jak uparcie przeć ku Górom Krańca Świata.

Śladami brata elf dotarł aż pod cieszący się złą sławą Templehof. Wiedział już, że nieumarli całkiem niedawno wymordowali skutecznie mieszkańców będących w jakiś sposób elitą: tych na stołkach w politycznej hierarchii, tych z wiedzą lub wiarą, które mogły stać się niebezpiecznym orężem. Innymi słowy: wszystkich, których nie należało zostawiać za plecami, gdy front wojny posunie się dalej.
Tym bardziej ostrożny stał się, gdy podczas popasu napotkał uzbrojonego po zęby paranoika, który zdradził mu kilka swoich przemyśleń. Roztaczały one mroczną wizję, w której cała okolica była pod obserwacją mrocznych sił i jedynym sposobem na przetrwanie było pozostawanie w ukryciu pośród szarej masy ludzi. Średniego wzrostu elf mógł się skutecznie ukryć choćby dzięki zmianie ubioru.
Rozmowa z ekscentrycznym mężczyzną była trudna i przerywana wieloma rundami podejrzeń i wyjaśnień. W końcu na dźwięk imienia Eryastyra przyznał on, że znał elfa pewien czas, wędrował razem z nim, a rozdzielili się dopiero, gdy dwoje elfów zdecydowało się zbadać sprawę nękanych drwali. Od tamtej pory się nie widzieli.

Znalezienie drwali, którzy na widok kolejnego elfa w ciągu raptem pół roku reagowali nerwowym chwytaniem się czapek, nie nastręczyło Orgofowi problemu. Zachował przy tym ostrożność zgodnie z radami kompana Eryastyra, który zniknął z okolicy równie szybko, jak się pojawił na drodze elfa.
Drwale bez ogródek wskazali kierunek wschodni, w którym udał się Eryastyr z towarzyszką. Poszukiwania zajęły Orgofowi kolejne kilka dni. U ich kresu natknął się na grób Filaurel.

Zdając sobie sprawę ze straty, jaką poniósł jego brat, elf utknął w martwym punkcie poszukiwań. Spędził w pustym szałasie, pogrążonym w lesie, kilka dni. Gdy ciało elfki powstało z martwych i zaatakowało go podczas odpoczynku zlikwidował czarami zagrożenie i rozsądnie je spalił. Wiatr rozwiał prochy. Orgof zniszczył także prowizoryczną budowlę. Jedynym znaleziskiem, które postanowił zachować, był okorowany kawałek drewna, na którym nożem wyryto tajemnicze znaki. Elf mimo rozległej wiedzy magicznej nie potrafił ich rozszyfrować.


Kilka miesięcy wcześniej, gdzieś na prowincji

Czarodziej czuł, że zaczyna wariować w otoczeniu spadku, jaki zostawił po sobie Wulfgar. Zygfryd, gdy pojął naturę magii, jaką władał jego gość był zupełnie przerażony. Okazało się, że zaklęcia, których zdążył się nauczyć od umierającego mężczyzny nie bez powodu inwokuje się w języku, którego Zygfryd nie znał. Na swoje nieszczęście był pojętnym uczniem i jeszcze przed zgonem Wulfgara nauczył się także dziwnej, szeleszczącej mowy.
Od tamtego czasu dręczyły go mroczne sny. Każdorazowo jawa wypierała z jego myśli obrazy niczym z sekcji zwłok, a raz na bagnach ujrzał widmo, które złożyło mu propozycję współpracy. Zygfryd w przypływie emocji miotnął zaklęciem nim zdążył pomyśleć, a widmo rozproszyło się pośród kakofonii spazmatycznych jęków.

Pewnego dnia mężczyzna w przypływie strachu utopił w błotach cały dobytek Wulfgara i podpalił własne domostwo. Porzuciwszy bezpieczną chatę na odludziu Zygfryd ruszył na południe. Ciągle jeszcze świdrowały mu w głowie obietnice umierającego, jakoby w języku nekromancji można było spleść formułę nieśmiertelności.
”Tylko dlaczego w takim razie on umarł?”

Rany odniesione przez Wulfgara w potyczce z łowcą czarownic spod znaku Zakonu Oczyszczającego Płomienia okazały się śmiertelne. Zygfryd mógł jedynie dać mu trochę więcej czasu, nim nadeszła agonia. Wizja, że mógłby podzielić los Wulfgara za każdym razem sprawiała, że czuł do siebie cały szereg negatywnych emocji. Długo wyrzucał sobie swój humanitarny postępek i zaufanie, jakim obdarzył umierającego nekromantę.
”Jak zdołał się zamaskować?”

Tygodnie, może miesiące, później Zygfryd znalazł się na przeprawie w Bissendorfie. W przeciwnym kierunku podróżował uzbrojony szlachcic odziany w tunikę z dużym, haftowanym płomieniem w złotym okręgu. Z podsłuchanej rozmowy czarodziej wywnioskował, że Albrecht von Risen, rycerz Sigmara, wraca właśnie z wyprawy zbrojnej z pogranicza Sylvanii, gdzie wraz z Zakonem Rycerzy Kruka bronili przed nieumarłymi ziem Stirlandu. Opowiadał o wojnie z wampirami i niebezpiecznym podjeździe na terenie wroga, który zakończył się połowicznym sukcesem. Wódz wrogiej armii miał lec pokonany raz na zawsze, lecz zatraceniu uległy ludzkie istnienia na wschód od Siegfriedhofu oraz majątek i potencjał Kolegium Światła – zgromadzenia mędrców władających potężną magią. Na koniec wyszło na jaw, że von Risen reprezentował w wyprawie Zakon Oczyszczającego Płomienia.

Niezupełnie było dla Zygfyda jasne, gdzie powinien szukać pomocy, by uleczyć swój umysł i ciało po zbliżeniu z nekromancką magią. Mimo to, metodą eliminacji doszedł do wniosku, że łatwiej będzie mu skrywać swój sekret na pograniczu Stirlandu, gdzie jak dotąd nikogo nie znał. Z nadzieją zapatrywał się również na magów Kolegium, którzy mogli stać się jego ratunkiem.


Tydzień wcześniej, Stara Droga między Pfaffbach a Templehof

Zwykło się mawiać, że nieszczęścia chodzą parami. Jak w myśl tego przysłowia nazwać należałoby atak zwierzoludzi na Nawiedzonych Wzgórzach? Mutanci mieli zapewne jakiś cel, by znajdować się akurat w tej okolicy. Nie był on znany Kruganowi, gdy wpadł w zasadzkę. Szczęśliwie dla niego Zygfryd został przez naturę obdarzony wybitnym słuchem. Z obozowiska składającego się z koca rozpiętego w niecce po wykrocie wywabiły go odgłosy walki. Jego charakter mimo miesięcy przemyśleń znów wziął górę i nim się zastanowił miotał kulami ognia w zaskoczonych zwierzoludzi.
Orgofa na miejsce ściągnęły czary Zygfryda. Systematycznie pobierana z przestrzeni energia magiczna nie uszła zmysłowi elfa, podobnie jak nie dało się, będąc posiadaczem elfiego wzroku, nie zauważyć rozbłysków we mgle. Gdy skrócił dystans dostrzegł, że do atakującego czarodzieja od pleców zakrada się dwóch mutantów. Orgof zmiótł ich ognistymi pociskami, a Zygfryd mógł odetchnąć z ulgą, uratowany od niechybnej śmierci.

Z perspektywy Krugana nagłe pojawienie się dwóch czarodziei idących mu w sukurs, wyglądało na wyraz niezwykłej, boskiej opieki. Nie miał oczywiście dowodu, że nie był to czysty przypadek, lecz na ile podczas pobytu w Zhufbar pojął pijackie wywody młodych inżynierów o probabilistyce, prawdopodobieństwo pojawienia się dwóch czarodziei w jednym miejscu należało do zdarzeń wybitnie rzadkich. Dodając do tego mnożnik za wybitnie niesprzyjającą lokalizację takiego zdarzenia, rzecz stawała się zupełnie nieprawdopodobna.

Jakiś czas później wspólnie spędzony w drodze czas zaowocował dialogiem i wspólnymi przemyśleniami. Okazało się, że patrzący z różnych perspektyw, a jednak połączeni przez magiczne rzemiosło, mistrzowie swych sztuk mieli pewne zbieżne interesy. Pierwszym z nich, było dotarcie do Templehof.


Teraz

Nieco po świcie mistrzowie trafili do gospody. Plecionkowe ogrodzenie miało sporą dziurę, brama była rozwarta a jedno ze skrzydeł wisiało na górnym zawiasie, zrobionym ze sznura. Na dziedzińcu ujrzeli spętanego wierzchowca i jego jeźdźca. Umundurowany mężczyzna nosił na piersi tarczę w biało-czerwoną kratę.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 08-05-2022 o 12:05.
Avitto jest offline  
Stary 01-05-2022, 17:19   #2
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Zygfryd był czarodziejem z zamiłowania i z przekonania. Nigdy nie przypuszczał, że będzie robił w swoim życiu coś innego. Przełom w historii jego życia nastąpił (jak to zazwyczaj bywa) w momencie gdy przechodził kryzys egzystencjalny, gdy ani duże ilości alkoholu ani dziwki również w dużych ilościach nie rozświetlały mroków jestestwa codzienności.

Podróżując przez Imperium w niepewnym okresie swego życia spotkał na swojej drodze umierającego człowieka. Jako, że był z natury człowiekiem poczciwym udzielił mu schronienia i pomocy. Prawdziwej historii człowieka, któremu jedynie odrobinę przedłużył życie nigdy nie poznał. Gdy było już za późno zorientował się, że udzielił pomocy potężnemu nekromancie, a stan w jakim ten się znalazł był skutkiem spotkania z inkwizytorem. W jaki sposób ciężko poraniony uszedł jakoś z życiem pozostało dla Zygfryda tajemnicą.

Zanim Wulfgar ze względu na odniesione rany zmarł i zanim czarodziej się zorientował dał się skusić namowom i obietnicom opanowania wielkiej mocy i nowych czarów. Z początku niczego nie podejrzewając był więcej niż przekonany, że trafił na kogoś kto chciał go nauczyć rzeczy, których nie uczyły lub nie chciały uczyć kolegia magów. Dopiero gdy już było za późno zorientował się, że wkroczył w dziedzinę nekromanckich czarów i został uczniem tej zakazanej w Starym Świecie profesji. Gdy Wulfgar umarł, a Zygfryd wytrzeźwiał zorientował się, że poza nowymi umiejętnościami - było nie było czasem nawet bardzo przydatnymi - miał również wielkiego kaca moralnego.

Z jednej strony kusiła zakazana wiedza i moc czarów nekromanckich. Z drugiej zaś strony poczucie przyzwoitości i chęć czynienia dobra pchała go do poszukiwania rozwiązania jak porzucić sztukę nekromancji i wrócić do swojej poprzedniej profesji, w której było nie było, ale chyba nie był najgorszy.

Rozerwanie wewnętrzne i sytuacja, w której się znalazł powodowało, że w zachowaniu względem innych był dość nieokrzesany lub czasem nawet barbarzyński.
Niestety pod wpływem nekromanckich czarów zmieniło się nie tylko jego zachowanie lecz również wygląd - problemem więc nie było tylko samo porzucenie sztuki nekromancji. Prawdziwym wyzwaniem okazało się przywrócenie skórze dawnego blasku oraz pozbycie się odruchowego ślinienia się na widok zwłok.

Ukrywając jak tylko potrafił swoje związki z magią nekromancji znalazł się na drodze do Tempelhof. Zmiana wyglądu zewnętrznego i zachowania nie ustąpiła mimo zaprzestania nauki nekromancji. Z ostatnich wieści jakie uzyskał właśnie w Tempelhof miało swoją siedzibę Kolegium Światła czyli rada wiekowych czarodziejów, którzy mogą coś na ten temat wiedzieć. Zygfryd był tak bardzo zmotywowany, żeby pozbyć się klątwy nekromancji, że podróżował tam mimo plotek, iż po ostatniej wojnie Kolegium przestało istnieć, a magowie nie żyją. Tak czy inaczej będąc w pobliżu wołał jednak sprawdzić ten trop niż kolejne dwa czy trzy miesiące podróżować do innego Kolegium.

W ten to sposób spotkał na swojej drodze Krugana i oczywiście znowu jego poczucie poczciwości i uczynności sprawiło, że kolejny raz stanął do walki w nie swojej sprawie, żeby uratować obcemu człowiekowi życie. Jakby mu życie chciało coś powiedzieć człowiekiem tym okazała się krasnolud. Im obu zaś pomógł w tej walce elf o imieniu Orgof. Zygfryd gdzieś kiedyś słyszał, że jacyś uczeni w piśmie i nie tylko wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na milion, by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego. Jednak ci sami uczeni obliczyli również, że szanse jedna na milion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć. To prawdopodobnie była jedna z takich sytuacji. Inaczej chyba nie można było tego wytłumaczyć, żeby człowiek, elf i krasnolud i do tego dwóch czarodziejów i kapłan znaleźli się w jednym miejscu o tej samej porze to było na pewno coś co nigdy nie śniło się filozofom.

Jako, że Zygfryd nie zwykł stawać wobec siłom losu - a jego nowo poznani towarzysze też nie oponowali - ruszyli dalej razem. Okazało się, że wszyscy trzej podróżują również do tego samego miejsca czyli do Tempelhof.
Nieco po świcie trafili do przydrożnej gospody. Na dziedzińcu ujrzeli wierzchowca i umundurowanego mężczyznę noszącego na piersi tarczę w biało-czerwoną kratę. Zygfryd nie znał się na heraldyce, ale przypuszczał było wielce prawdopodobne, że to jakiś strażnik. Osobiście wolałby uniknąć jakichkolwiek kontaktów z ludźmi zawodowo wścibskim i podejrzliwym. Nie wiedział jednak jak zareagują i jak postąpią jego nowo poznani towarzysze podróży. Zapobiegliwie głębiej naciągnął na głowę kaptur i postanowił się póki co nie odzywał.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 04-05-2022, 20:27   #3
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Tydzień wcześniej, Stara Droga między Pfaffbach a Tempelhof

Samotna podróż ponad powierzchnią ziemi - paskudna sprawa. Krugan nie posiadał zbyt wiele dobytku a jego szaty kapłana zdawały się trzymać z dala potencjalnych bandytów. Albo miał szczęście i ich omijał. Nieciekawie zrobiło się, gdy dopadła go banda zwierzoludzi. Zapewne liczyli na łatwe i szybkie zwycięstwo, widząc samotnego wędrowca. Nie wiedzieli, że płynie w nim krew Ulleków, rodu wojowników i tanio skóry nie sprzeda. Mimo, iż jego miecz w masie wrogów raz za razem znajdował cel i mimo, że zdawał się być odporny na ciosy przeciwników, nie miał szans na zwycięstwo. Nie był pesymistą i nie poddawał się czarnym myślom, ale poczucie rozczarowania, iż nie ukończy misji i nie wstąpi do Zakonu Strażników.

Bogowie jednak mieli wobec niego inne plany, gdyż zesłali mu przedziwnych towarzyszy. Dwóch magów, człowieka i elfa, którzy byli chyba równie zaskoczeni tym spotkaniem, co on sam.

- Przyjmijcie moje podziękowania - ukłonił się swoim wybawcom, kiedy upewnił się, że wokół nie ma żadnych więcej nieprzyjaciół. - Jestem Krugan, syn Volgara, sługa Gazula. Rad jestem, że bogowie postanowili skrzyżować wasze drogi z moją.

Czarne szaty kapłana były poznaczone śladami walki, czerwone lamowanie brzegów w wielu miejscach było naderwane. Jedynie czerwona runa na prawej piersi khazada zdawała się nienaruszona.

- W drodze jestem do Templehof. Jeżeli i wy w tę samą stronę, to przejdźmy kawałek, by oddalić się od tego smrodu - machnął w stronę zwęglonych ciał. - W podzięce za pomoc podzielę się z wami zapasami jedzenia i piwa.

Zanim ruszyli jednak dalej, krasnolud wydobył spod szat medalion, który następnie przyłożył do czoła. Wyryta na nim runa zajaśniała przez moment światłem. Zaraz potem Krugan schował wisior.

Teraz

Całonocna wędrówka dla krasnoluda to niezbyt wiele, ale ludzka część ich trójki ciężko odczuwała każdy taki etap, gdyż człowiek nie był obdarzony wzrokiem zdolnym przenikać ciemności. Poza tym gospoda oferowała nie tylko ciepłą strawę, ale również możliwość posłuchania wieści z bliska i z daleka. Krugan wskazał ręką na przybytek zadając obu towarzyszom nieme pytanie. Jeżeli zdecydują się bez przerwy iść dalej, po prostu obróci się w stronę dalszej drogi. Jeżeli będą chcieli się zatrzymać, wejdzie do środka, zamówi jedzenie na ciepło i piwo na zimno i pozwoli sobie na chwilę relaksu. Nie na tyle jednak, by nie nastawiać uszu.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 04-05-2022 o 20:32.
Gladin jest offline  
Stary 05-05-2022, 15:57   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Orgof lubił przygody. Gdyby ich nie lubił, siedziałby w rodzinnym Athel Loren i z zapałem oddawałby się studiowaniu teorii magii, miast sprawdzać jej zastosowania w praktyce.
Imperium jako takie znał i mniej więcej wiedział, czego można się spodziewać, ale podróż śladami brata wykazała, że życie pełne jest niespodzianek. I nie zawsze były to niespodzianki miłe dla tych, co je przeżyli.
I słowo "przeżyli" miało tutaj największe znaczenie.

- Orgof - przedstawił się tym, których wspomógł w walce z mutantami. - Trzeba sobie pomagać w pozbywaniu się takiego plugastwa.

* * *

Stanowili, zaiste, dziwną grupę - elf, człowiek, a do tego - dziw nad dziwy - krasnolud.
Temu ostatniemu trudno było cokolwiek zarzucić, przynajmniej na razie, ale chociaż połączyła ich wspólna walka i wspólny, jak się okazało, cel podróży, Orgof wolał zachować cień ostrożności.
Z krasnoludami... różnie bywało.

* * *

Z ludźmi też różnie bywało, a gdy Zygfryd naciągnął kaptur na głowę łatwo było się domyślić, że towarzysz wędrówki nie przepada za osobami mogącymi zadawać wiele pytań.
Z drugiej strony - on tez nie lubił za dużo mówić, a odpowiadać na pytanie wścibskich osób - jeszcze mniej.
Ominęli więc gospodę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-05-2022 o 19:04.
Kerm jest offline  
Stary 06-05-2022, 16:23   #5
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Na nieme pytanie krasnoluda człowiek zareagował skryciem oblicza pod kapturem a elf grymasem twarzy. Podążyli więc dalej szlakiem, w ciszy odprowadzeni przez strażnika wzrokiem z dużej odległości. Ten ostatni spoglądając na wschód słońca pośród mgieł nie odróżniłby niskiego Krugana od małoletniego człowieka z masą tobołków.


Nocny marsz skłaniał ku odpoczynkowi w dzień. Wędrowcy zagłębili się nieco w las, by na skarpie doliny epizodycznego strumienia znaleźć dla siebie miejsce przy dużym wykrocie. Ponad ich głowami, na niedużej polanie, pośród traw kwitły na biało dwa owocowe drzewa.
Obłożywszy miejsce odpoczynku magicznym alarmem, mistrzowie posnęli.

Alarm obudził Zygfryda około południa. Szturchnął kompanów, nim czujnie podniósł się z ziemi.
Oczom wędrowców ukazał się, krążący rytmicznie wokół kwitnących drzew, brodaty mężczyzna. Jego ruchy były wprawne a kroki lekkie. Obserwując go Orgof zrozumiał, że polanka przed nimi jest świętym gajem, a napotkany mężczyzna – zapewne jego opiekunem. Druidem.

Druid pracował w ciszy nad swoim rytuałem. Położenie wędrowców było o tyle szczęśliwe, że mogli z równym powodzeniem wycofać się w ciszy, ujawnić się i nie zaskoczyć druida oraz zdołać uciec, gdyby ten ostatni nie był nastawiony przyjaźnie.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 13-05-2022 o 20:03.
Avitto jest offline  
Stary 07-05-2022, 20:34   #6
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Krugan nie miał wcześniej okazji spotkać druida. Z natury trzymali się oni bliżej powierzchni. Tym razem nie oglądał się na towarzyszy, ale wstał po cichu (co w wypadku khazada nie było aż tak cicho; chociaż, ponieważ nie nosił zbroi, nie było aż tak głośne).

Czekał, czy tamten sam go zauważy. Jeżeli odprawiał właśnie jakiś rytuał, nie chciał mu przeszkodzić. Miał doświadczenie w dość monotonnym oczekiwaniu bez ruchu i bez rozmów, gdy czuwał przy zmarłych. Chociaż, pomyślał z dumą, nie było to zbyt częste, gdyż jego pobratymcy to twardy lud i nie padali tak łatwo, jak ludzie.

Liczył na zwykłą rozmowę dwóch spotkanych osób, które w pewien sposób dbały o równowagę na tym świecie. Ciekaw był, co tamten robi i dlaczego, co może opowiedzieć mu o okolicach. Każdy skrawek wiedzy, który rzuci nowe światło na przepowiednię będzie przydatny.
 
Gladin jest offline  
Stary 08-05-2022, 09:56   #7
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bogowie najwyraźniej im sprzyjali, bowiem nic nie zakłóciło im zasłużonego odpoczynku. A gdy otworzyli oczy okazało się, że mieli towarzystwo.

- Druid... - powiedział cicho, na użytek kompanów.

Był przekonany, że odprawiający rytuał mężczyzna widział ich już wcześniej i postanowił nie przerywać snu strudzonym wędrowcom.

- Poczekajmy, aż skończy - zaproponował, stale mówiąc cicho.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-05-2022, 15:30   #8
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Zygfryd tym bardziej nie zamierzał przerywać druidowi w tym co robił. Wiedział, że może się to bardzo źle skończyć. Zresztą jak wiele rzeczy przerwanych przed końcem. No może poza stosunkiem... Choć to i tak rzadko działało.

Przystał więc na stwierdzenie elfa, że wystarczy poczekać do końca. Dwóch magów, mędrzec i teraz druid. Chyba dziwniej już nie mogło być choć wiedział, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca.

Druid wydawał się całkowicie pochłonięty wykonywanym rytuałem, jednak Zygfryd nie zakładał nawet, że nie był świadomy ich obecności. Z doświadczenia wiedział, że od tego najczęściej zależy przeżycie, a tym bardziej na szlaku.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 08-05-2022, 16:25   #9
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Obserwując druida mistrzowie odbierali zmysłem magicznym duże ilości energii, jakie spływały wprost do ciała druida. Ten nie przerywał swojego tańca jeszcze przez kilkanaście minut.
Zygfryd znał te kroki – nie tyle cały ich układ, ale sposób poruszania się, charakterystyczny dla tańców prymitywnych. Nie miało to nic wspólnego z współczesnym, dworskim sposobem pląsania. Gestykulacja była stonowana, bardzo płynna i spójna z możliwościami ludzkiego ciała.

Zmysł magii, który przecież nie u każdego uczonego był obudzony, a co dopiero odpowiednio wykształcony, wskazywał czarodziejowi i nekromancie, że po zakończeniu rytuału polanę zalała fala energii porównywalna do potężnego powiewu wiatru lub osunięcia ziemi. Rozpłynęła się ona jednak nie znajdując oporu i las powrócił do stanu równowagi. Święty gaj wciąż emanował magią, ale już nie w ostentacyjny i przytłaczający sposób.

Gdy druid obrócił się ku trzem wędrowcom i przywitał się gestem uniesionej dłoni, Krugan wysforował się na przód. Zamierzał przywitać się w sposób poznany podczas lektury ksiąg religioznawczych, jeszcze w czasach nowicjatu.
Następne kilka kroków obudziło w nim poczucie bezpieczeństwa, po czym, gdy zdał sobie z tego sprawę, nieco się zaniepokoił. Zorientował się bowiem, że dostał się pod wpływ magii, której dotąd nie znał.

- Zostańcie, gdzie jesteście. Doprawdy specyficzna z was grupa. Będziemy rozmawiać na odległość – zaapelowaał druid.
Wtedy krasnolud przypomniał sobie, że faktycznie nie powinien wkraczać do świętego gaju przed powitaniem i uzyskaniem zaproszenia. Zdając sobie sprawę z poczynionego afrontu, ale również z braku możliwości zlokalizowania granicy gaju, uczynił znany gest powitania stojąc we wskazanym miejscu.

Druid uśmiechnął się odwzajemniając charakterystyczne powitanie.
- Czego tu szukacie? – Zapytał w końcu.
 
Avitto jest offline  
Stary 08-05-2022, 16:52   #10
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Zygfryd jakby przez skórę czuł moc i potęgę energii wyzwolonej w trakcie dziwnego obrzędu. Dlatego tez wolał nie rozpoczynać rozmowy jako pierwszy. Obcy i do tego druid... Nigdy nie wiadomo z kim się ma do czynienia i jakimi umiejętnościami kto dysponuje. Nie chciał się wyrywać jako pierwszy tym bardziej, że ciążył mu własny, głęboko skrywany sekret.

Na szczęście jak to mówią na krasnoludy można zawsze liczyć. Tak było też i tym razem. Krugan wysforował się na przód, jednak zanim doszło co do czego druid przemówił i poprosił o zachowanie dystansu. Nie ma co. Rozsądny człowiek.

Zygfryd stanął nieco z boku. Ciekaw był samego przebiegu spotkania, gdyż rzeczywiście jak sam druid zauważył robiło się z każdą chwilą ciekawiej.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172