Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2022, 09:59   #21
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Dagmar niestety musiała znosić wieczorem podły humor Frederiki, bo ta dała się ograć facetowi jak nowicjuszka. Starała się przy niej zachować nieco więcej wstrzemięźliwości w języku, ale musiało mi się nie raz, nie dwa wyrwać jakieś przekleństwo. Przy mężczyźnie starała się przyjąć porażkę z godnością i nie złościć się, ale negatywne emocje musiały w końcu gdzieś ujść.

Na szczęście kąpiel nieco ją uspokoiła, a późniejsze skupienie się na ich zadaniu, przede wszystkim dowiedzenie się o dość trudnym… ale jednak zamówieniu przez jej pokojową towarzyszkę oraz Bardina i Floriana przejazdu do Altdorfu, trochę odwróciło jej myśli od straconych w grze pieniędzy. Następnie zrelacjonowała też ślicznej szermierczyni plotki, które dowiedziała się u karczmarza, coby na świeżo jej o wszystkim powiedzieć, nim głowa nie przekształci nieco jego słów i by w razie czego obie mogły odtworzyć możliwie najwierniejsze słowa karczmarza.

* * *

Rano cała sytuacja z woźnicami… nie była dla Frederiki wielkim zaskoczeniem. Przeżyła w życiu już tyle takich sytuacji, że chciała zacząć działać, wyuczonymi na okręcie metodami, ale na szczęście niektórzy ją uprzedzili i zrobili to na swój sposób. Ona mogłaby… zrobić to zbyt ostro i jeszcze zaszkodzić. A właściwie sama była na kacu, chociaż bardziej moralnym, bo nie wypiła jak na siebie zbyt dużo, ale za to przegrała masę kasy.

Stała więc nieco bezczynnie, na lądzie wciąż raczej oczekując na polecenia, co ma robić, bo nie było to wciąż jej naturalne środowisko, aż podszedł do niej wąsacz, z którym wczoraj przegrała. Spodziewała się drwin i szydery, jak to drzewiej zazwyczaj bywało wśród żoładków. Ale ten… chyba obniżył swoje oczekiwania z pięknej Dagmar, na średnią Frederikę. Jednak mimo wszystko… zrobiło jej się nieco cieplej, rzadko zdarzało jej się słyszeć miłe słowa i to jeszcze z rana, a nie podczas pijackiej gorączki.

- Phillipe, ja zmierzam razem z moją kompanią do Altdorfu w pilnych sprawach zawodowych, raczej wątpię, bym dysponowała owym “więcej czasu”, na poznanie się tam na miejscu. - Odpowiedziała mu Frederika dość spokojnie, po czym jednak nie wytrzymała i dodała. - Dodatkowo zaś widziałam, żeś większym afektem od naszego wejścia do tego przybytku, jednak obdarzył naszą kompanijną piękniejszą niewiastę, cóż więc takiego się wydarzyło, żeś swe amory przeniósł na mnie? - Zapytała, wzrokiem najpierw szukając Dagmar, ale zaraz z powrotem przenosząc go na Descartesa, chcąc obserwować jego minę.
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 27-08-2022 o 10:02.
Jenny jest offline  
Stary 27-08-2022, 10:15   #22
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Bardin tęsknie spoglądał na napitek znikający w gardzielach woźniców. Sam by się do nieprzytomności chętnie upił, bo z życia trzeba korzystać... ale powstrzymał się... Może i dobrze? Noc spędził na sianie, bo skoro zrobiła się ich nieparzysta liczba do pokoi, to lepiej było, gdy wynajęli tylko 2 pomieszczenia. Do bukłaka na wodę jedno wrzątku nalał, żeby nieco cieplej było, szczelnie siebie otulił kocem i wkrótce smacznie chrapał.

Rano zbudził się trzeźwy. I nie tak skostniały jak Florian. Człowiek nie dość, że termoforu nie miał, to i chudy był, to i marzł.

Natomiast wstrzemięźliwość Bardina w piciu się opłaciła. Słusznie przewidział, że jego umiejętności mogą się przydać.

- A juści, że powozić umiem. Na kopalni nie tylko bamber czy barborę, ale i kozę nie raz się prowadziło, a po zaopatrzenie do pobliskiej gorzelni jeździło często. Damy radę, Helmut.

I jął się do drogi szykować. To znaczy, przed drogą z wychodka trzeba było skorzystać. Bo potem na trasie, to strach w krzaki iść, że ze spodniami w dół jakieś mutanty czy bandyty krasnoluda najdą. O własne portki można się wtedy potknąć i zginąć niezbyt chwalebnie.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 27-08-2022 o 10:18.
Gladin jest offline  
Stary 27-08-2022, 15:01   #23
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Reszta wieczoru w "Dyliżansie i koniach" minęła miło i bez większych wrażeń. Rozmowa z pijanymi woźnicami nie należała do najłatwiejszych, a buńczuczna riposta na słowa Floriana, że "nie w takich bojach byli zaprawieni", tylko wywołała u akolity uśmiech. Skinął im głową z udawanym uznaniem, puszczając je mimo uszu i pozwalając kolejnemu dniu na sprawdzenie prawdziwości tejże tezy.




Humor Floriana zdawał się nie być nic, a nic gorszy niż poprzedniego wieczora i młodziak był w pełni rozbudzony, gdy już zmówił poranne modlitwy do swojej bożej patronki i wykąpał się w przygotowanej przez gospodarza balii na zapleczu, dołączając się nader chętnie do śniadaniowania. Kocur, który postanowił mu dotrzymać towarzystwa przez noc, też wślizgnął się do zajazdu i gdy Florian zaczął pałaszować jedzenie, dachowiec zaczął ocierać się o jego nogi, udając że gest był tylko i wyłącznie wyrazem sympatii, a nie zawoalowaną próbą wyłudzenia czegoś ze stołu. Averling miał jednak dobre serce i rzucał mu co jakiś czas kawałki chleba, nawet częstując mlekiem z kubka.

Jak się okazało, Florian miał rację i prędko przyszła koza do woza, gdy dobudzono już duet woźnic którzy reprezentowali sobą obraz nędzy i rozpaczy. Nie mogąc sobie odmówić chwili lekkoduszności, uśmiechnął się szeroko na prośbę.

- A wy chyba wspomnieliści, przyjacielu, że nie w takich wojach jesteście zaprawieni, o ile mnie pamięć nie myli.
- Panie, nie daj się prosić - Hultz poprosił.
- Dwa pacierze w imieniu Miłosiernej i mała dotacja w Altdorfie na pomoc potrzebującym - oznajmił Florian.
- Tak, tak, będzie dotacyja - wozak machnął dłonią ponaglająco.

Averling opuścił swoje miejsce przy stole, biorąc torbę pod pachę i kierując się w stronę szynkwasu, gdzie rozmówił się z karczmarzem. Byle kogo nie wpuszczał do kuchni, ale nie mógł odmówić świętemu słudze Shallyi. Florian zniknął na zapleczu, by wyłonić się po paru chwilach z kubkiem podejrzanie mulistej i pachnącej mieszanki oraz karafką przegotowanej wody.

- Biedrzeniec, trochę startej marchwi i sok z kapusty - oznajmił wyjaśniająco, stawiając specyfik przed Gunnarem. - Wyczyści alkoholowe toksyny z ciała i kac przejdzie, jak ręką odjął, ale musisz wypić duszkiem. I przez pół godziny nie oddalałbym się za daleko od wychodka. A jak już cię przeczyści, to wypij tej wody. W drodze też pij wodę. Tak?

Gunnar pokiwał tylko smętnie głową, na której trzymał łapy. Florian poklepał go po ramieniu i zaczął szykować się do wyjazdu.
 
Aro jest offline  
Stary 27-08-2022, 17:32   #24
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Po wszystkich perturbacjach i przetasowaniach poprzedniego wieczoru ostatecznie Wolfgang i Otto wylądowali w jednym pokoju na nocleg. Nie miał nic przeciwko temu, bo zarabiając dwie złote korony dziennie nie miał zamiaru nocować na sianie. Nigdy nie był rozrzutny i nie zamierzał być, ale też postanowił sobie odrobinę po dogadzać, a przynajmniej w małej skali. Póki co, miękkie łóżko, świeża pościel, pod dachem w suchym pokoju mieściło się w tej skali i co ważniejsze mieściło się i nie nadwyrężało zbytnio jego budżetu.

Następnego dnia rankiem stwierdził , że dawno już się tak nie wyspał, ale widocznie to były zalety gdy się płaci za jakość.
Tak jak w jednym pokoju tak przy śniadaniu wylądowali z Ottem przy jednym stole. Bez głupich skojarzeń. Widocznie odpowiadało im wzajemne towarzystwo. Śniadanie było pożywne i co najważniejsze ciepłe. Dopijali po kuflu piwa "na drogę" gdy przy ich stoliku zjawił się jakiś młodzieniec.

Gdy wydukał swoją "delikatną" sprawę Wolfgang z pełna powagą na twarzy i po chwili zastanowienia odpowiedział:

- W sumie to chwilowo i tak nie mamy co robić, a skoro podróżujemy w tym samym kierunku to dlaczegoż by nie połączyć p[przyjemnego z pożytecznym. A co ty o tym sądzisz Otto? Przerzucił ciężar dyskusji na nowo bliżej poznanego towarzysza.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 28-08-2022, 08:04   #25
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
- Nie przejmuj się, kochana. Jak dostaniemy się na wyprawę w Góry Szare, zarobimy tyle, że nie będziesz nawet pamiętać, że przegrałaś w jakimś przydrożnym zajeździe kilka szylingów z jakimś bretońskim fircykiem. - Kobieta uśmiechnęła się, próbując nieco podnieść na duchu Frederikę.

Negocjacje z woźnicami poszły zaskakująco szybko i dobrze. Nie stawiali się i nie rzucili zaporowej ceny, więc Dagmar od razu zgodziła się na proponowane warunki.
- Dobrze, dwie korony za przejazd. Przyklepane! - powiedziała szybko, nie dając Hultzowi czasu na zmianę decyzji. Na jego propozycję pokręciła tylko głową. - Alkoholu macie już wystarczająco, tak w głowach jak i na stoliku. Teraz jeszcze Bardin z wami popije, więc dodatkowe butelki wina wam niepotrzebne.

Stan woźniców już teraz wzbudzał jej niepokój i szczerze wątpiła, by z rana byli w stanie gdziekolwiek wyjechać. Na wszelki wypadek podeszła do Gustava i rzuciła ściszonym głosem.
- Nie dawaj im więcej alkoholu, gospodarzu. Jeśli będą się stawiać, powiedz, że to na prośbę tej dworzanki, co tu siedziała jeszcze niedawno.

Po tych słowach poszła do swego pokoju, gdzie czekała na nią balia z wrzącą wodą. Dolała nieco zimnej z kubła, który zostawiono obok, rozebrała się i weszła do przyjemnie ciepłej wody. Relaksowała się tak jakiś kwadrans, a potem umyła ładnie pachnącym mydłem i wyszła z balii, pomna tego, że Frederika czeka na swoją kolej. Od razu po kąpieli położyła się do łóżka, chowając sztylet pod poduszkę, a rapier zostawiając oparty o łóżko. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mawiali w Marienburgu.


Poranek przywitała zaraz po tym, jak kogut skończył swoje zaśpiewy. Wykonała kilka ćwiczeń, by rozgrzać i rozluźnić zdrętwiałe po nocy ciało, ubrała się i zeszła na dół ze wszystkimi swoimi tobołkami. Tak, jak przypuszczała, w głównej sali byli już prawie wszyscy oprócz woźniców, na których narzekała szlachcianka ze swoją obstawą. Dagmar jej się nie dziwiła i mogła sobie tylko wyobrazić, jak dwórka walczy z sobą samą, by zachować kamienną twarz.

W końcu obaj mężczyźni pojawili się w izbie a szermierka jedynie uniosła brew na ich widok. Gdy Gunnar zwymiotował do talerza, odwróciła wzrok, bo oglądać takich "atrakcji" nie miała zamiaru.
- Jeśli będą jechać w takim stanie, to już możemy zacząć modlić się do Morra - rzuciła do stojących obok Bardina i Floriana.

Na szczęście akolita Shallyi postanowił zaradzić coś na poranne niedogodności obu woźnic, a Hultz nawet pamiętał, że byli umówieni na dwie korony. Dagmar przeszła się od kompana do kompana, zbierając na przejazd równą, odliczoną sumę, po czym wręczyła ją woźnicy. Stanęło na tym, że Bardin będzie siedział na koźle razem z Hultzem, co zmniejszało prawdopodobieństwo, że gdzieś po drodze będą mieć wypadek.

- Biorąc pod uwagę, że zabierasz ze sobą sporo ludzi, ile dla nas będzie miejsca w środku? - Zapytała woźnicę. "O ile w ogóle?", dodała w myślach.
Rozmówiwszy się z Hultzem zabrała swoją torbę i wyszła na zewnątrz, czekając, aż wszystko zostanie przygotowane do drogi i będzie można jechać.
 
Bellatrix jest offline  
Stary 28-08-2022, 20:33   #26
 
Rodriguez's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputację
- Biorąc pod uwagę, że zabierasz ze sobą sporo ludzi, ile dla nas będzie miejsca w środku?

Otto niemal zakrztusił się jabłkiem, które leniwie ćwiartował po śniadaniu, rozparty wygodnie na krześle obok Wolfganga. Mimo całych swoich pokładów cierpliwości i spokoju, żyła na jego skroni alarmująco zadrgała na słowa Dagmar. - Na rany Sigmara, nie wierzę... - mruknął pod nosem kręcąc z niedowierzaniem głową. Wiedziałem, kurwa! Wiedziałem! przemknęło przez jego myśli z szybkością błyskawicy. Tak się kończy ubijanie interesów z pijanymi ćwokami! Chcesz coś zrobić dobrze, zrób to samemu. Jeszcze się okaże że będziemy wierzchem na osiodłanych prosiakach zapierdalać do stolicy.

Mimo całej swej sympati, czy może raczej aprobaty - słowo zdaje sie bardziej trafne w odniesieniu do człowieka chłodnego i zdystansowanego, jakim był Otto - do nowo poznanej kompanii, kwestie związane z pracą traktował bardzo profesjonalnie i śmiertelnie poważnie. Co prawda sam odpłynął wczoraj jako pierwszy, zmęczony długą podróżą, jednak miał nadzieję że jego nowi towarzysze dopną na ostatni guzik sprawę transportu do Altdorfu. Teraz pluł sobie w brodę że nie został z nimi poprzedniego wieczoru dłużej, żeby wszystkiego dopilnować.
Siedział przez dłuższą chwilę z czarnymi myślami, zastanawiając się nad planem B, gdyby jednak nie udało im się zdążyć na czas, by dołączyć do wyprawy Księcia von Tassenincka, kiedy potencjalne źródło zarobku samo go znalazło.

- Przepraszam, że panom przeszkadzam, ale mam delikatną sprawę - zaczął młodzieniec spokojnym głosem. - Gospodarz twierdzi, że na szlakach do Altdorfu bandyci i zwierzoczłeki grasują a ja wiozę dla mojego profesora z uniwersytetu altdorfskiego bardzo ważne woluminy, które muszą do niego dotrzeć nienaruszone. Czy byliby panowie tak mili i w czasie podróży do stolicy otoczyli mnie i księgi dodatkową… że tak powiem, opieką? Zapłacę siedem szylingów na głowę, jeśli dostanę się do Altdorfu bez uszczerbku na zdrowiu. Co panowie na to?

Kruger przez cały czas badawczo przyglądał się nieznajomemu. Płacił sporo. Stanowczo za dużo jak na przeciętnego żaka. Czyżby szlacheckie korzenie? W takim razie gdzie była jego obstawa? A jeśli nie, to musiał mieć wpływowych i bogatych mecenasów. Pozostawała też kwestia ksiąg. Co w nich takiego ważnego i cennego?

- W sumie to chwilowo i tak nie mamy co robić, a skoro podróżujemy w tym samym kierunku to dlaczegoż by nie połączyć przyjemnego z pożytecznym. A co ty o tym sądzisz Otto? - wyrwał go z zamyślenia Rothman.

- Po pierwsze - zaczął wyliczać po krępująco długiej chwili, odginając palce ostrzem noża, którym przed chwilą szatkował jabłko - Sami nie wiemy jeszcze na czym stoimy w kwestii transportu. Zabranie dodatkowej osoby może być... problematyczne. Po drugie - odgiął drugi palec - połowa płatna z góry. I licz razy sześć. Nie wiem jak reszta, ale ja nie zamierzam nadstawiać karku w ciemno. Po trzecie - trzeci palec wyprostował się jak żołnierz na musztrze - podejdź z tymi woluminami do syna młynarza - zażartował, wskazując ostrzem na Floriana - i lepiej dla ciebie, żeby to nie była jakaś heretycka kontrabanda. Bo, wierz mi, bandyci i zwierzoludzie będą wtedy twoim najmniejszym zmartwieniem... - przechylił się na krześle, świdrując wzrokiem młodzieńca - czy wyraziłem się jasno?
 
Rodriguez jest offline  
Stary 29-08-2022, 09:52   #27
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Frederika

Phillipe zakręcił wąsa, uśmiechając się spod niego czarująco.
- Widzę, że masz dobre oko, mon cheri - rzucił wesoło. - Istotnie, twoja towarzyszka zwróciła moją uwagę, ale jej uroda na pewno zwraca uwagę zawsze i wszędzie. Co do ciebie, po prostu wyczułem, że moglibyśmy być dobrymi towarzyszami w dalszej podróży, już w Altdorfie. No ale skoro pilniejsze sprawy masz w stolicy, naciskać nie zamierzam, gdyż jestem gentlemanem. - Ukłonił się lekko. - Do zobaczenia na zewnątrz, sucré Frederiko.
Po tych słowach ruszył na piętro, zapewne by przygotować się do podróży.

Otto i Wolfgang

Odpowiedź “Szubienicznika” mocno zaskoczyła młodziana. Raczej nie spodziewał się takiego obrotu spraw. I takiej odpowiedzi.
- Nie ma potrzeby od razu być takim napastliwym. Chyba jednak zdam się na opatrzność losu i nadzieję, że jednak dotrę w jednym kawałku do Altdorfu - powiedział. - Dziękuję za poświęcony czas, drodzy panowie.
I oddalił się w stronę szynku, zostawiając was samych.

Wszyscy

unnar nawet nie zwrócił uwagi na mulistą ciecz w kubku przyniesionym przez Floriana, tylko wydudnił od razu całą zawartość. I tak, jak akolita mówił, musieli czekać kolejne dwa kwadranse, gdyż woźnica spędził je w wychodku a Lady Izolda widząc, co się dzieje, irytowała się jeszcze bardziej.

- Do środka wejdzie siedem osób, to dwa miejsca będą wolne - odparł Hultz na słowa Dagmar. - Dogadajcie się, kto je zajmie, bo reszta będzie musiała jechać na dachu albo na kufrze z tyłu.

Podczas gdy Gunnar walczył z kacem, Bardin z Hultzem zaprzęgnęli konie do dyliżansu. Dopiero teraz krasnolud zauważył, że chociaż powóz pokryty był świeżą warstwą farby, to drewno w niektórych miejscach było nadpsute i toczone przez korniki. Konie wyglądały na zdecydowanie niedożywione i nie rokowało to dobrze na dalszą podróż.

Gdy wszyscy znaleźli się na zewnątrz, czekając, aż dyliżans będzie gotowy do jazdy, Lady Izolda i jej służka zajęły już miejsca w środku. Mocno zbudowana ochroniarka dwórki podeszła do was.
- Moja pani nie życzy sobie, by ktokolwiek inny oprócz tej dobrze ubranej kobiety - wskazała na Dagmar. - i akolity - popatrzyła na Floriana - podróżował z nią w środku. Nie ma zamiaru dzielić miejsca z motłochem.

Oddaliła się do wnętrza wozu, a Hultz obwieścił w końcu, że można wsiadać. Gunnar, wciąż niewyraźny, ale chyba w lepszej formie po ziółkach Floriana wdrapał się na dach, gdzie uwalił się przy krawędzi z ogranicznikiem i chyba miał zamiar przekimać część podróży. Wrzuciliście swoje bagaże do kufra i na dach, zajmując miejsca. Dagmar i Florian zniknęli w środku powozu, gdzie oprócz nich siedziała Lady Izolda z obstawą, młodzian czytający książkę i Phillipe Descartes. Na dachu zasiedli Otto i Wolfgang, a Frederika zajęła całkiem nawet wygodne miejsce na kufrze z tyłu powozu. Siedzący na koźle z Hultzem Bardin cmoknął głośno na konie a te ruszyły z wolna za bramę, ciągnąc za sobą mocno obciążony dyliżans.


Już po pierwszych kilku kilometrach drogi Bardin musiał przyznać, że kierowanie mocno wysłużonym powozem, który trzeszczał i skrzypiał na każdym zakręcie było nie lada wyzwaniem. Do tego opłakany stan dróg nie pozwalał na szybszą jazdę a pracy nie ułatwiał fakt, że gdy mgła opadła, zaczęło padać. Deszcz jednak nie zdołał obudzić śpiącego smacznie w pozycji siedzącej Hultza, który pochrapywał głośno co jakiś czas. Bardin wiedział, że w takim tempie i okolicznościach nie dotrą do Altdorfu wcześniej, jak po zmroku. Chyba, że wydarzy się jakiś cud.

Lady Izolda nie była zachwycona tempem podróży i kilka razy nakazała swojej ochroniarce, by ta wyjrzała na zewnątrz i uprzedziła Bardina o “bardzo wpływowej rodzinie w Altdorfie” i że “ona tak tego nie zostawi”. Górnik robił co mógł, by przyspieszyć, jednak zdawał sobie sprawę ze stanu powozu i nie chciał nikogo pozabijać, tylko dlatego, że szlachciance się spieszyło. Na domiar złego, koło południa pogoda znacznie się pogorszyła i lekki deszczyk przeszedł w potężną ulewę, skutecznie ograniczając widoczność.

Po dwóch godzinach deszcz zelżał, akurat gdy dyliżans dotarł do skrzyżowania z główną drogą Middenheim-Altdorf. Na stojącym na poboczu kamieniu milowym widniał umieszczony czerwoną farbą napis, że do stolicy zostało jeszcze siedemdziesiąt kilometrów. Przy skrzyżowaniu zauważyliście zajazd należący do firmy przewozowej “Cztery Pory Roku”.
- Nie zatrzymujemy się tutaj, nie będziemy napychać kiesy konkurencji - rzucił Hultz, który w końcu się obudził i przejął lejce od Bardina.


Podróż trwała w najlepsze. Koło trzeciego dzwonu powóz zostawił za sobą dość ostry zakręt i wyjeżdżając na główny trakt Bardin, Wolfgang, Otto i Hultz ujrzeli przerażający i makabryczny widok. Na środku drogi, pochylając się nad zakrwawionymi ludzkimi zwłokami ktoś klęczał. Hultz zaczął zwalniać w momencie, gdy postać podniosła się i odwróciła. Z jej ust - wykrzywionych, szerokich, pełnych ostrych i wąskich jak igły zębów zwisała odgryziona ludzka dłoń. Istota była niewątpliwie człowiekiem, lecz w tej chwili potwornie zniekształconym. Ciało zwisało płatami z jej twarzy i rąk, z oczu wypływał zielony śluz.



Stwór zawył zwierzęco i z zakrwawionym sztyletem w dłoni ruszył w stronę powozu długimi susami. Konie wpadły w panikę, tak samo jak Hultz, który nie był w stanie nad nimi zapanować. Bardin przytomnie zaciągnął hamulec, wozem szarpnęło, stawiając go w poprzek a ze środka dało się usłyszeć kobiece krzyki. Zwierząt nie dało się okiełznać - zerwały uprząż i ruszyły przez polanę w stronę lasu wraz z zaplątanym w lejce Hultzem, ciągnąc go po mokrej ziemi. W tym samym momencie na zewnątrz pojawili się Dagmar z Florianem, Otto został na dachu, mając stamtąd dogodną pozycję strzelecką a Wolfgang zeskoczył do kompanów. Frederika dołączyła sekundę później, a widok paskudnego mutanta wstrząsnął wszystkimi.

Mimo całego okropieństwa, Wolfgangowi postać wydała się dość znajoma. Nagle przypomniał sobie, że to musi być Rolf, jego stary kompan z Nuln, z którym wykonał kilka zleceń. Co prawda gdy się rozstawali, Wolf widział, że tamten złapał jakąś chorobę skóry, ale przecież widział go zaledwie kilka tygodni temu…

 

Ostatnio edytowane przez Quantum : 29-08-2022 o 11:26.
Quantum jest offline  
Stary 29-08-2022, 19:10   #28
 
Rodriguez's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputację
- Nie ma potrzeby od razu być takim napastliwym. Chyba jednak zdam się na opatrzność losu i nadzieję, że jednak dotrę w jednym kawałku do Altdorfu - powiedział młodzieniec - Dziękuję za poświęcony czas, drodzy panowie.
- Polecamy się - rzucił od niechcenia Otto do pleców żaka. W trakcie przygotowań do wyjazdu, kiedy okazało się że uczeń i tak zabiera się z nimi jednym środkiem transportu, nie omieszkał wspomnieć o całym zajściu Florianowi i Dagmar, prosząc by mieli baczenie na, w jego mniemaniu, podejrzanego towarzysza podróży. Słowa strażniczki Frau Izoldy skwitował jedynie splunięciem pod nogi kobiety, dając do zrozumienia co myśli o życzeniach jej mocodawczyni. I tak nie miał zamiaru cisnąć się we wnętrzu powozu. Rozłożył się wygodnie na dachu, skrzypiącym potępieńczo przy każdym ruchu Krugera, po czym wraz z resztą towarzyszy ruszył w dalszą drogę.

* * *

Podróż spędził w wyjątkowo dobrym humorze, nie dbając o pogodę, na przemian strugając w kawałku drewna i podjadając suszoną wołowinę, częstując również siedzących najbliżej Wolfa i Frederikę. Zagaił nawet do wojowniczki pytając pół-żartem, czy z tym bretońskim kawalerem z gospody to coś poważniejszego. Mimo to oczy i uszy miał wciąż szeroko otwarte, a gotową do strzału kuszę na podorędziu. Jak czas pokazał, mogła okazać się bardziej niż przydatna.

Otto stracił równowagę i niemal spadł na drogę gdy Bardin gwałtownie zatrzymał powóz. Zaklął widząc jak konie zrywają się z uprzęży. Zaklął jeszcze szpetniej i głośniej widząc pędzącego ku nim mutanta. To by było na tyle jeśli chodzi o sielankową podróż do Altdorfu, pomyślał, klęcząc na krawędzi dachu i mierząc z kuszy do potwora. Nie wyglądało to na zasadzkę, jednak wolał nie opuszczać chwilowo swojej pozycji by nie stracić przewagi wysokości.


Otto będzie atakował mutanta z dystansu jeśli będzie miał czysty strzał. Nie będzie póki co ryzykował walki w zwarciu, chyba że przeciwnik rani kogoś z jego towarzyszy, spróbuje wedzrzeć się na dach lub walka zacznie się niebezpiecznie przedłużać. Wtedy zeskoczy z wozu i spróbuje oflankować stwora atakując falchionem.

 
Rodriguez jest offline  
Stary 30-08-2022, 03:02   #29
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Nieskończone było miłosierdzie panienki Shallyi, jak głosiły kazania. Nieskończona była ludzka głupota, jak głosiło przysłowie. Nieskończona była też szlachecka pycha i wyniosłość, czego dowodem były roszczenia i rozkazy Lady Izoldy, która dyliżans traktowała jak rodzinny folwark. Florian przez chwilę miał ochotę na zapytanie jej, czy zapłaciła więcej niż reszta za swoje miejsce albo wprost zacząć od wygłoszenia podstawowych nauk shallyańskiego kościoła, ale byłoby to jedynie stratą czasu, toteż ograniczył się zaledwie do dezaprobującego spojrzenia. Sam widział siebie jako jednego z rzekomego "motłochu", częściej niż rzadziej zapominajac o tym, że kapłani de facto należeli do stanu uprzywilejowanego wedle imperialnych dekretów oraz praw. Ale Lady najwidoczniej o tym nie zapomniała.

Czas przed odjazdem Florian spędził na drewnianym zydlu, głaszcząc drzemiącego mu na kolanach dachowca. Podróżował lekko, nie musiał też sortować bagażu, a torbę miał na tyle dobrej roboty, że nie groziło jej przemoknięcię przy ewentualnej ulewie. Raczej. Tak też odnalazł go Otto, wspominając o podejrzanym w jego mniemaniu żaku. Uśmiechnął się serdecznie w odpowiedzi.

- Nie każde słowo pisane jest z natury powodem do niepokojów, panie Kruger - odparł uprzejmie. - Woluminy i księgi są warte swej wagi w karlach, toteż nic dziwnego że młody panicz zareagował, jak zareagował na warunek oddania ich w me ręce w celach inspekcji. Aczkolwiek, jeśli pańskim zaleceniem jest trzymanie na żaku uważnego spojrzenia, tak też uczynię.




Podróż ciasnym dyliżansem nie była najgorsza, chociaż upłynęła w nieco niezręcznej ciszy, której wcale nie pomagała ponura aura na zewnątrz i urwanie chmury. Florianowi nie przeszkadzała cisza, z na wpół przytomnego i odległego spojrzenia można było wywnioskować, że pogrążony był we własnych myślach. Trwał tak niemalże całą drogę, od momentu usadowienia się przemyślanym ruchem między Dagmar i Descartesa, aż do chwili gdy nadszedł nagły, przymusowy postój. Gdy wyległ z powozu w ślad za de Vrij, aż syknął donośnie. Przeszkoda okazała się być makabryczna. Ale i fascynująca na niezdrowy sposób.

Homo mutatus, powszechnie zwany mutantem. Naukowa ciekawość na moment wezbrała we Florianie, ale gdy jej obiekt wystrzelił w ich kierunku z obnażonym ostrzem, Averling rąbnął drzwiami wozu i zaczął wspinać się w górę, gdzie siedział Otto i gdzie wcześniej wrzucił swoją torbę. Jako akolita Shallyi nie był uzbrojony jak towarzysze, a sztylet w cholewie buta służył mu tylko w celach użytkowych, ale to nie znaczyło, że nie posiadał prowizorycznej broni.

Proca, dotąd służąca mu do polowań na małą zwierzyną, miała za chwilę przejść chrzest bojowy.
 
Aro jest offline  
Stary 30-08-2022, 07:52   #30
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Wolfgang nie skomentował sposobu w jaki Otto potraktował młodzieńca próbującego znaleźć płatnych ochroniarzy. Nie oceniał też sytuacji w kategoriach czy zrobił dobrze czy źle. W jednej sprawie prawdopodobnie miał rację, że przynajmniej będą mieli spokojną podróż, a nie zajmowali się niańczeniem jakiegoś młokosa. Poza tym nie zbiednieją to po co się wysilać.

Po dziwnym i jego zdaniem zupełnie niestosownym zamieszaniu z miejscami w dyliżansie ruszyli w drogę. Arystokracja pozwala sobie na znacznie więcej niż jest sama warta, ale to jedna z niezbadanych tajemnic obecnych czasów. Nie było czym sobie głowy zawracać, a miejsca na kufrze z tyłu dyliżansu te były dobre. Przynajmniej nie musieli drałować na piechotę, a i nie byli narażeni na duchotę zamkniętej i ograniczonej przestrzeni w kabinie. W dłuższym rozrachunku Wolfgang zakładał, że i tak wyszli na tym lepiej. Można było założyć, że perfumy arystokratki jak ładnie by nie pachniały, to po kilku godzinach jazdy z zamkniętej komorze może się wiele zmienić.
Nie narzekał. Nigdy nie narzekał. Tego nauczyło go życie w trudnych warunkach. Bierz co ci życie daje i nie narzekaj, bo zawsze może być gorzej.

Jechali w dość szybkim tempie, choć arystokratka nie przestawała marudzić. Jednak na powożącym Bardinie nie robiło to większego wrażenia. Robił swoje choć mu za to nie płacono. Poczciwy krasnolud.
Z zamyślenia wyrwało go gwałtowne hamowanie. Już miał ofuknąć towarzysza, gdy zobaczył uciekające konie, które wyrwały się z uprzęży. Coś było zdecydowanie nie tak.

Gdy zeskoczył z dyliżansu i ruszył w stronę przodu dyliżansu kątem oka zauważył jak Otto z kuszą gotową do strzału przywarł do dachu pojazdu szukając pozycji dogodnej do strzału. "Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. pomyślał sobie Wolfgang i dobrze wiedział, że tego typu nawyki najczęściej ratowały życie i to nie tylko swoje.

To co ukazało się jego oczom i oczom wszystkich pozostałych było przerażające choć może niekoniecznie dla ludzi wykonujących zawód najemników, którzy z nie jednego pieca już jedli i niejedno już widzieli. Cokolwiek to było, było człowiekiem. Jednak chyba słowo "było" okazało się kluczowe. Wolfgang nie wiedział co mogło być przyczyną, aby człowieka doprowadzić do takiego stanu, ale nie było to normalne. Jedno spojrzenie wystarczyło mu jednak, żeby ze zdziwieniem stwierdzić, że znała przecież tego człowieka. Był to Rolf, jego stary kompan z Nuln, z którym wykonał kilka zleceń. Nieźle im się pracowało, ale potem się rozstali. O uszy mu się obiło, że złapał jakąś chorobę skóry, ale czy to mogło mieć coś wspólnego z tym tutaj.

- Rolf! To ty stary druhu? - Krzyknął w kierunku stwora głośno lecz bez przekonania, że to cokolwiek pomoże.
Oczekuj najlepszego, ale szykuj się na najgorsze. Widząc szarżującego w ich stronę stwora wiedział, że czas negocjacji się już skończył. Ruchem jakby od niechcenia położył dłoń na swojej dobrze wysłużonej pałce.


Wolfgang potrafi się dobrze posługiwać sztyletem, jednak zna też dobrze zasady walki na sztylety i ocenił, że z takim przeciwnikiem będzie to ostateczność. Dlatego będzie starał się użyć pałki, ewentualnie zrobić unik, przepuścić szarżującego stwora i próbując oszołomić go uderzeniem pałki. Oczywiście jak się uda i o ile wcześniej się nic nie wydarzy.

 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.

Ostatnio edytowane przez Connor : 30-08-2022 o 09:14.
Connor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172