Cytat:
dotąd nie wiem co to Jesienna Gawęda
|
Wydaje mi się, że w rzeczywistości niezbyt wiele osób czytało JG (to była bodajże seria artykułów pisanych przez Ignacego Trzewiczka dla magazynu Magia i Miecz w latach 90tych(?) i całkiem niedawno zebrana w jedną całość i wydana w formacie zeszytowym). Sam nie czytałem Jesiennej Gawędy, ale słyszałem, że to styl prowadzenia sesji w klimatach wiecznej jesieni, ciągłego mieszania BG z błotem, gdzie każdy sukces często bywa chwilowy, a idea bohaterstwa polega nie na zwycięstwie, a stawianiu czoła wydawałoby się niemożliwym do pokonania przeszkodom (z różnym, często tragicznym skutkiem). To jest dość typowe dla stereotypu europejskiego grania w RPG, które w przeciwieństwie do
stereotypowego amerykańskiego grania (które stereotypowo określa się Power Fantasy w przypadku gier z gatunku Fantasy, czyli stawianie na walkę bohaterów ze złem i kluczowe w tym przypadku zwycięstwo bohaterów, a także; co bardzo ważne w definicji Power Fantasy - większe kompetencje BG od graczy) charakteryzuje się skupieniem na samej idei walki z przeciwnościami losu z różnym tego skutkiem (nie zawsze zwieńczonej sukcesem). To są oczywiście stereotypy, a te jak wiadomo są niebezpiecznym uproszczeniem i co więcej; są to stereotypy jakimi obie grupy (Amerykańce i Europejczycy) postrzegają siebie nawzajem. Wszystko oczywiście zależy od systemu, ale wydaje mi się, że Polacy (jako uogólniona całość) inaczej grają od Amerykanów nawet w obrębie tego samego systemu.
W mojej opinii rozmawianie o Jesiennej Gawędzie i jej wpływie na polskie granie jest zupełnie pozbawione sensu, bo wiele osób można okrzyknąć 'jesienno-gawędziarzami', a tymczasem nigdy nie zapoznali się z tymi artykułami, ani nawet nie mieli okazji od kogoś podpatrzeć takiego stylu prowadzenia. Przeglądając zagraniczne fora (a wierzcie mi - dużo swego czasu udzielałem się na Strike2Stun) mam wrażenie, że Angole grają jeszcze bardziej hardcorowo od nas, bo przechwałki o tym ile PPków zgubili w ciągu jednej sesji lub że udało im się przetrwać na pierwszej profesji kilka sesji u kogoś, są dość częste.
Ja na LI wyrobiłem sobie reputację MG, u którego łatwo zginąć, ale to tylko dlatego, że w przypadku WFRP dwie moje sesje były krótkimi jednostrzałami, bez szczególnie rozbudowanej fabuły (no, może ta moja pierwsza była bardzo rozbudowana fabularnie, ale tam większy nacisk nastawiony był na przetrwanie, a fabuła była dawkowana w takim stopniu, że dopiero pod koniec wszystko ułożyło się w sensowną całość), a tam samo przetrwanie, a nie kolekcjonowanie łupów i questów, miało dostarczać jak najwięcej frajdy, bo taka była idea sesji, a nie mój styl prowadzenia. Kampanii w ten sam sposób bym nie prowadził, co więcej; nie uważam aby istniał jedyny słuszny styl prowadzenia WFRP, co niektórzy blogerzy namiętnie starają się przeforsować. Każdy gra tak jak lubi :)
@Fyrskar
Bardzo fajny pomysł z tymi warsztatami, choć przyznam, że się mocno zdziwiłem, że tyle będzie chętnych (uznałem, że każdy już zna WFRP :p). Mogę pomóc ludziom w tworzeniu postaci i z ogarnianiem mechaniki - na więcej niestety nie mam już czasu. :)
P.S. Polecam MG, bo mimo, że nie grałem u niego, to sesje czytałem (Sylvanię i Między wódkę a zakąskę) i z perspektywy czytającego wydawały się bardzo ciekawe.