24-08-2007, 11:35 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | 101 sposobów na "Narodziny" Budzisz się ze snu… Otwierasz oczy i rozglądasz się wokół. Niby wszystko jest tak jak dawniej, tylko miejsce obce… lecz nie to powoduje Twoje zdziwienie. Odruchowo chcesz nabrać powietrza w płuca. Tylko po co? Nie jest Ci to już potrzebne. Nie oddychasz. Czy to możliwe? W popłochu chwytasz się za pierś, szukając bicia serca. Nie umiesz wyczuć pulsu. Wciąż próbujesz na szyi, na nadgarstku… na próżno. Umarłeś. A jednak wciąż się poruszasz, wciąż myślisz i czujesz… Czy to wciąż sen? Jeśli tak… to jest to najgorszy spośród koszmarów, ponieważ trwać ma wiecznie. *** Wilkołakiem czy Magiem jest się od początku. Trzeba się po prostu „przebudzić”, by sięgnąć po ten rodzaj egzystencji. Niemniej nie jest on totalnym zaskoczeniem, bowiem wiąże się z odczuwaniem już wcześniej pewnych niepokoi, pojawianiem się wydarzeń trudnych do racjonalnego wyjaśnienia… W przypadku Wampira jest inaczej. Jest się normalnym człowiekiem – nic nie jest niezwykłe czy nadprzyrodzone. Nic też nie zwiastuje zmiany tego stanu. Myślisz i czujesz jak człowiek, a tu nagle… SZOK! Dowiadujesz się, że baśniowe stwory nocy istnieją naprawdę, a Ty… należysz do ich grona. Kim jesteś? Żywym trupem, młodym bogiem, mścicielem, buntownikiem, ofiarą, a może wybrańcem rodem z Matrixa? Jak Wy byście zareagowali w momencie takiej przemiany? Jest to pytanie dość standardowe, ale przemyślana odpowiedź na nie może ułatwić odegranie narodzin młodego Wampira – znamiennego momentu każdej sesji w tym systemie.
__________________ Konto zawieszone. |
24-08-2007, 11:42 | #2 |
Reputacja: 1 | Wszystko zależy od okoliczności, mój Dragunow (później Dragoon) był radzieckim spadochroniarzem, który pod koniec II WŚ miał z kolegami oczyścić austriacki zamek, w którym miała być siedziba szkopskiego wywiadu. Pech chciał, ze spał tam również potężny Tzimisce. Przemiana nie byłą ani miła, ani spodziewana. Myślę, że początkowo otarłbym się o szaleństwo, może spróbował bezskutecznie zabić Ojca? Dla radzieckiego sołdata, to sytuacja kompletnie niezrozumiała. Z jednej strony zabobonny, z innej ateista, któremu od małego wpajano w ZSRR materializm marksistowski . Tu musiałoby ostro w psychice zazgrzytać. Znowuż inna postać była gitarzystą i frontmenem industrialowej ekipy. Kompletny dekadent, biseksualista, poszukujący kolejnych rozrywek. Znudzony i zmanierowany. Przemiana była dla niego czymś nowym i oczekiwanym, ale mimo wszystko zaskakującym. On pewnie początkowo by się przestraszył, ale potem w pełni oddał nowemu życiu. Sprawdzał możliwości. Nie oddycha, nie ma pulsu? I co z tego? Przecież i tak nigdy nie czuł, że oddycha, czy po prostu żyje. A teraz każdemu może skopac tyłek Pozdr |
24-08-2007, 18:36 | #3 | |
Reputacja: 1 | @Mira Cytat:
Ogolnie wydaje mi sie iz cieszylbym sie. Moglbym zasmakowac tego, czego jestem szalenie Ciekawy. Tego jak to jest umrzec i zyc dalej, jak to jest poczuc w sobie bestie, poczuc w sobie ta sile i moc ktora zczytuje sie z podrecznika, lub wyobraza w czasie sesji. Podelektowalbym sie tym przez kilka chwil i czekal switu. zbyt kocham wolnosc i zbyt przywiazany jestem do tych drobnych szczegółów ktorych nie zaznalbym jako Kainita. Orgazm, cieplo slonca na skorze, etc. Choc... kto wie, moze zdecydowalbym sie poczekac jeszcze jedna noc zanim wzejdzie slonce by posmakowac tego wiecej? I jeszcze jedna? I jeszcze... Moze bym sie przyzwyczail
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 25-08-2007 o 15:16. Powód: interpunkcja | |
27-08-2007, 22:02 | #4 |
Reputacja: 1 | Pytanie dotyczyło tego, jak ja sama zareagowałabym na przemianę w wampira, a nie tego, jak zareagowały moje postacie, więc tego będę się trzymać. Szczerze mówiąc, gdyby przeszło pierwsze oszołomienie, byłabym wściekła. Nie wiem, czy wyostrzone zmysły, nowe umiejętności, inne postrzeganie rzeczywistości wynagrodziłyby mi to, czego zostałabym pozbawiona. Każdy chciałby żyć jak najdłużej, każdy chyba obawia się śmierci i chciałby przeżyć więcej i więcej. Jednak nie wtedy, gdy ma się przed sobą całe życie, nie spróbowało się tylu rzeczy - wrażeń dostępnych tylko ludziom. Gdybym teraz została przemieniona w wampira zostałabym pozbawiona tak wielu możliwości, jakie daje życie... Życie, które kocham Więc z pewnością byłabym wściekła, zrozpaczona, załamana i przeklinałabym tego, kto dopuściłby się tego wbrew mej woli. Gdyby zaś złożono mi taką propozycję - odmówiłabym. Wampiry są fajne, gdy się o nich pisze, gdy się w nie wciela na sesji. A potem spokojnie można odciąć się od nie-życia i powrócić do swojego, może mniej doskonałego, ale ludzkiego świata |
03-09-2007, 17:39 | #5 |
Reputacja: 1 | 1001 pomysłów na Narodziny wampira Jak w temacie - wrzucamy pomysły. To najważniejsza chwila w życiu wampirów (podobnie, jak rzekomo ślub w życiu kobiet...?), więc dobrze byłoby ją jakoś uatrakcyjnić, żeby była nietypowa, a nie - zwyczajna. Podam nieco humorystyczny pomysł, który kiedyś wyszedł w naszych sesjach u niedoświadczonego mistrza gry. Nasz świeżoupieczony, ale z wielkim zapałem do gry, MG, który wówczas był niedawno po filmie "Wywiad z wampirem", oczywiście strasznie zafascynowany, postanowił kilka patentów przemycić do sesji preludium, w tym nieśmiertelne cytaty Lestata. Wampir po tym, jak wypatrzył sobie ofiarę-kandydata do życia wiecznego (gracza), dorwał go w samochodzie, zadając nieśmiertelne pytanie: "Dam ci wybór, którego ja nigdy nie miałem...". Gracz na to twardo: "Nie, nie chcę być wampirem". Nastała chwila ciszy, a na twarzy MG pojawiła się konsternacja. Ale od czego jest inwencja u prowadzących? "W takim razie i tak cię zamienię" - brzmiała odpowiedź wampira. Post został przeniesiony do wcześniej utworzonego tematu dotyczącego "narodzin" wampirów. Zanim utworzysz nowy temat na forum, sprawdź zawsze czy podobny lub taki sam już nie istnieje. - Mira -
__________________ Bardzo lubię regulamin, a szczególnie punkt 10! Ostatnio edytowane przez Mira : 06-12-2007 o 00:19. |
09-09-2007, 14:15 | #6 |
Reputacja: 1 | Dla uściślenia uwagi. Z postu wynika, że przeistoczenie odbyło się na zasadzie: przyszedł dobie wampir, stworzył potomka i sobie poszedł. Tak ja to przynajmniej rozumiem. W mojej opinii, jest to doskonała metoda stworzenia Malkaviana. Niewiele byłoby osób, które nie postradały by w takim momencie zmysłów. Niektórym ludziom zdarza się obudzić w nocy na bezdechu i wpadają wtedy zwykle w panikę, "zaraz się uduszę, nie mam powietrza w płucach". Jeżeli dodamy do tego brak pulsu i zimno wynikające z przebudzenia po przemianie (brak krwi, głód) to jest to dawka zabójcza - jedyne co trzymałoby takiego wampira przy życiu, to fakt, że wampir z przyczyn anatomicznych nie może dostać zawału, nie przeszkadza to natomiast zupełnie wypaczyć jego psychiki. Przy przemianie musi być ktoś, kto wrzuci chaotyczny myślotok świeżego wampira na jakieś tory, pozwoli mu wyjść z katatonii. Sytuacja czysto wojskowa - choćby nie wiem ile rekruci przeszli na manewrach i ćwiczeniach, połowa wpada w panikę w prawdziwej bitwie, kiedy ludzie zaczynają naprawdę ginąć. Wtedy pojawia się dowódca - wrzeszczący typ, który wydaje rozkaz grozi śmiercią - w tym momencie to nie jest już znęcanie się. W takiej sytuacji nie można dopuścić do tego by człowiek zamknął się w sobie z własnymi myślami. To samo w przypadku wampira - ludzkie odruchy byłyby zbyt silne. Czując głód pobiegłby do najbliższej restauracji, 'najadł się' i dziwił, dlaczego mu nic nie smakuje i dlaczego nie jest w stanie się nasycić. Gorzej, jeżeli postanowiliby zrobić to za dnia - to byłby dopiero szok ("potrzebuję wyjść na świeże powietrze... słońce... dlaczego się go boję... piecze mnie skóra... AAAAAAAAAAHHHHH"). Sytuacja przemienienia, w której Ojciec po prostu sobie odchodzi jest tak ciężka do odegrania, że powinna stanowić test na naprawdę świetnych graczy, i narratorów. Wymaga znajomości psychologi strachu, fizjologii i pewnie kilku innych dziedzin nauki. Jak wyglądałaby moja reakcja na takie przebudzenie? Nie byłoby żadnej poza stwierdzeniem, że chyba za dużo wypiłem, bo cały poprzedni wieczór mi się urwał (amnezja wywołana dużą traumą) i telefonem do pracy, że jestem w fatalnym stanie i nie będę w stanie się dzisiaj pojawić, jeżeli obudziłbym się w dzień (możliwość istnieje). Problemy zaczęły by się później - próba odsłonięcia okien zakończona co najmniej lekkimi obrażeniami, przegryzienie się przez zawartość lodówki, które nie odniosłoby skutku. I tak powoli ogarniałaby mnie panika, zwątpienie i nieświadomość co się stanie. Po jakimś czasie wyjścia byłyby trzy - albo pojawi się ktoś, kto wytłumaczy mi co się stało, dlaczego zabiłem kogoś by napić się jego krwi, skąd się wzięła ta żądza. Jeśli nie to, to albo szaleństwo, albo seria coraz to innych prób samobójczych.
__________________ Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę. |
06-12-2007, 00:16 | #7 |
Reputacja: 1 | Długo zbierałem się do odpisania na ten temat i dalej nie potrafię przedstawić jednoznacznej odpowiedzi, więc przed tym wszystkim, co napisze poniżej powinno znaleźć się stwierdzenie WYDAJE MI SIĘ, ŻE…. …byłaby to najgorsza rzecz, jaka mogłaby mi się przytrafić. Nie wiem, co bardziej by mnie zabolało, świadomość tego, że moje dotychczasowe życie właśnie dobiegło końca i o ludziach, których kocham dla ich dobra powinienem zapomnieć czy fakt, że aby przetrwać musiałbym ranić inne niewinne osoby. Rozpacz i zniechęcenie do wszystkiego, tak wyglądałyby moje pierwsze dni w roli wampira, jednak nawet ciążąca na mnie klątwa i świadomość bycia przeklętym nie doprowadziłaby mnie do prób samobójczych, jako człowiek wierzący zwyczajnie bałbym się tego, co stałoby się ze mną gdybym został unicestwiony jako umarły. Jedna, jedyna rzecz mogłaby sprawić żebym skończyć swój nie-żywot, gdybym w przypływie głodu skrzywdził kogoś bliskiego. Czy zdołałbym się przyzwyczaić do nowego rodzaju egzystencji? Być może, załamany z przyjemnością skorzystałbym z pomocy drugiej istoty podobnej do mnie i wtedy, kto wie, kim bym się stał… …ale nigdy nie chciałbym, żeby do tego doszły. Powodu są proste, wymienili je moi poprzednicy, uwielbiam cieszyć się życiem, zwykłymi jego przyjemnościami. Od uczucia chłodu, gdy pierwszy płatek śniegu spadnie na rozgrzaną rękę po widok uśmiechniętej ukochanej osoby. Za nic w świecie bym tego nie oddał, a już na pewno nie za nieśmiertelność. Nie mógłbym się nawet zanudzić na śmierć, bo już bym nie żył…krótko mówiąc to nie dla mnie. pozdrawiam |